Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Boydar o Wolne tematy (24 – …
    Boydar o Wolne tematy (24 – …
    Boydar o Kanada sfinansuje dewiantowi i…
    Boydar o Wolne tematy (24 – …
    Voodoosch o Kanada sfinansuje dewiantowi i…
    jasiek z toronto o Czekam na koniec „lewicy”
    jasiek z toronto o Kanada sfinansuje dewiantowi i…
    adsenior o Kanada sfinansuje dewiantowi i…
    Banita o Kanada sfinansuje dewiantowi i…
    Adrian S o Wolne tematy (24 – …
    Piotr B o O krok od nowego Czarnoby…
    Józef Bizoń o Iran uderzył
    rzeczpospolitapolska o Czekam na koniec „lewicy”
    Listwa o Wolne tematy (24 – …
    Yagiel o Wolne tematy (24 – …
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 706 subskrybenta

Wywiad, który się nie ukazał

Posted by Marucha w dniu 2009-09-17 (Czwartek)

Szanowny Panie Redaktorze!

W „Magazynie Parafialnym” w Komorowie miał się ukazać wywiad udzielony przez Ryszarda Filipskiego; wywiad tuż przed wydaniem wrześniowego numeru został wycofany. W Polsce podobno nie ma cenzury, ale głupota i tchórzostwo w dalszym ciągu szaleje. Na skutek interwencji byłej redaktor naczelnej „Magazynu Parafialnego”, której poglądy – jak się łatwo domyśleć – są zbliżone do kół związanych z gazetą „Wyborczą” i resztą polskojęzycznej niemieckiej prasy w Polsce – wywiad wycofano.

Przyjrzyjmy się tej sprawie bliżej! Jakież to treści w wywiadzie mogły zbulwersować, pono patriotyczną część redakcji pisemka, że aż posłużyła się cenzorskimi nożycami. Nie chciałabym wysuwać daleko idących wniosków, ale jak widać o twórcach stalinizmu w Polsce ani w ubiegłym, ani w tym wieku mówić prawdy – nie wolno!

Lusia Ogińska

Oto pełna treść wywiadu:

Rozmawiamy Ryszardem Filipskim w przededniu 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej i tak się składa, że właśnie Pan wcielił się w postać jednego z największych bohaterów tamtego okresu majora Henryka Dobrzańskiego. Zanim jednak zapytam o tą rolę, proszę powiedzieć jakie są Pana osobiste wspomnienie z tamtych dni, na ile Pan je pamięta?
– Przeżycia z II Wojny Światowej, tragizm okupacji niemieckiej na zawsze wyryły się w mojej pamięci. Najszczerszy, najlepszy film nie odda tego co się wtedy działo, co przeżywali ludzie. Głód, wszechobecna bieda, zaszczucie – to są pojęcia, które coraz częściej dotyczą i współczesnych Polaków. Byliśmy ofiarami w tej wojnie na równi z Żydami, z tą jednak różnicą, że to my Żydów a nie Żydzi nas – ratowali! Dziś robi się z Polaków – katów i kto to robi?… Ci którzy ponoszą pełną odpowiedzialność za wojenne zbrodnie.

Po wielu latach zagrał Pan tytułową rolę w filmie Bohdana Poręby pt. „Hubal”, w którym przedstawiona została historia oddziału dowodzonego przez charyzmatycznego majora Dobrzańskiego, który jako jedyny nie złożył broni i walczył do końca. Czym była dla Pana ta rola i osobiste doświadczenia z czasów wojny miały wpływ na kreowaną postać?
– Zagranie postaci naszego bohatera narodowego mjr Henryka Dobrzańskiego – Hubala, dla mnie wtedy blisko 40-letniego, już doświadczonego aktora, było szansą na stworzenie czegoś co wejdzie na stałe nie tylko do historii polskiego kina, ale i do historii kultury polskiej. Film ten także miał szansę przeciwstawienia się tzw. „szkole polskiej”: wajdowskiej i munkowskiej koncepcji tzw. „bohaterszczyzny” – i to się udało. Do dziś inaczej ogląda się „Hubala” a inaczej „Piszczyka”.

W czasie kiedy kręcony był „Hubal” filmy o tematyce wojennej były dość popularne, chociaż nie pokazywały pełnej prawdy o tamtych czasach. Oficjalna propaganda komunistyczna zwłaszcza kampanię wrześniową przedstawiała jako klęskę, za którą obarczano sanacyjny rząd, pomijając kompletnie fakt agresji Związku Sowieckiego. Dlatego o bohaterach z tamtych czasów też na wszelki wypadek mówiło się niewiele. Jak zatem doszło do powstania tego filmu? Czy może powiedzieć coś Pan o jego kulisach. Podobno nawet Pańską kandydaturę na rolę Hubala zatwierdzał Komitet Centralny.
– Nikt nie zmieni historycznego faktu, że rząd sanacyjny uciekł przez Rumunię na Zachód. Nie da się również zapomnieć, że to Roosevelt z Churchilem oddali Stalinowi pięćdziesiąt kilka procent terytorium Polski. Nóż w plecy od Rosji jest również faktem historycznym, ale tylko wszystkie te fakty połączone razem i przedstawione rzetelnie mogą dać prawdziwy obraz Polski z 1939 r. Nie można mówić tylko o „nożu w plecy” milcząc o tym jak nas potraktowali alianci.

A czy były jakieś sceny, które usunięto lub chciano usunąć, bo były niewygodne dla ówczesnych decydentów? Pamiętam, że dla mnie najbardziej przejmująca, a zarazem najpiękniejsza była scena jak oddział Hubala wkroczył do kościoła podczas pierwszej wojennej Pasterki. Az dziwne, że wówczas można było to tak pokazać.
– Scena w kościele dlatego robiła takie wrażenie, bo wyszła naprzeciw pragnieniom wierzącego, katolickiego narodu. Pani mówi „aż dziwne, że wówczas można było to tak pokazać”, wówczas byli jeszcze artyści, którym zależało na Polsce, było wielu wierzących twórców, takich jak Jan Dobraczyński, Zofia Kossak, Karol Bunsch.. A dziś, to właśnie dziś nie można by było pokazać takiej sceny, w innym kontekście niż obrazoburczym, to dziś opluwa się kościół w sztuce, w kulturze, w narodzie. I paradoksalnie więcej było wiary w tamtych filmach – niż w dzisiejszych, współczesnych!

Symbolem polskiego oficera tamtych czasów były takie wartości jak Bóg, honor, ojczyzna. Na ile w Pańskim życiu były one i są nadal obecne?
– Wartości te zawsze było obecne w moim życiu! A na ile… to można ocenić po owocach!

Dziś, mimo że już 20 lat żyjemy w wolnej Polsce doczekaliśmy jedynie nielicznych ekranizacji o wydarzeniach z II wojny światowej. Wśród nich kompletnie zabrakło rzetelnego potraktowania Kampanii Wrześniowej czy Powstania Warszawskiego. Co zdaniem Pana jest przyczyną takiej sytuacji? Czy współcześni twórcy boją się podejmować takich tematów czy może chodzi o coś zupełnie innego?
– Proszę Pani, nie tylko zabrakło filmów z Kampanii Wrześniowej czy Powstania Warszawskiego, ale nigdy nie doczekamy się filmów z okresu lat 50., „twórcy” nie przedstawią nam historii kazamat na UB. Trzeba by było pokazać kto był sędzią, oprawcą, katem a kto ofiarą. Na to nie stać współczesnych filmowców, być może dlatego, że zbyt wielu z nich swoich dziadków musiałoby pokazać w nieciekawym świetle! Z tego powodu dziś też nie żyjemy w wolnej Polsce!

Z drugiej strony nie tak dawno dość głośno było wokół scenariusza filmu Westerplatte, w którym miały pojawić się sceny delikatnie mówiąc dość kontrowersyjne. Co Pan jako nie tylko aktor, ale i reżyser sądzi o takim potraktowaniu tematu. Czy to jest sposób na zdobycie widza?
– Pisząc taki scenariusz, realizując taki film, trzeba być wyjątkowym plugawcem, człowiekiem bez honoru, aby chodząc po polskiej ziemi, w którą wsiąkło tyle krwi polskiego żołnierza – tak bezcześcić jego pamięć.

Ma Pan za sobą długoletnie doświadczenie aktorskie. Czy z perspektywy czasu dzisiaj łatwiej czy trudniej być dobrym aktorem? Czy aktorowi z określonym dorobkiem artystycznym wypada grać w reklamie?
– Aby być dobrym aktorem trzeba mieć talent i długo się tego zawodu uczyć, dzisiaj patrząc przede wszystkim na aktorskie wyczyny w telewizji i filmie, mam wrażenie, że praca współczesnego aktora dzieli się na trzy etapy: nauczenie się tekstu na pamięć, wymruczenie tego tekstu na planie i pokonanie drogi do kasy. Z tego wielkich kreacji oczekiwać nie należy!

I na koniec jeszcze jedno pytanie: Jakie są dalsze Pana plany artystyczne?
– Mam tak dużo lat, że mogę jedynie planować, czy w trumnie łatwiej mnie będzie skadrować en face, czy z profilu!

Dziękuję za rozmowę.
M.G.
Myśl Polska Nr 38 (20.09.2009)

Od admina:
P. Lusia Ogińska z uprzejmości nie napisała, iż niemieccy właściciele polskojęzycznych gadzinówek są z reguły pochodzenia koczowniczego.

Komentarzy 15 to “Wywiad, który się nie ukazał”

  1. NOTOPOLEJ said

    …I slusznie, ze koscielne wydawnictwo blokuje anty-niemiecka propagande. Naslawniejszy z rodu Katz „ow”, niejaki Santo Sumito sam osobiscie podpisal sie pod apelem do berlińskich Hohenzollernów ze wybacza i chce wybaczenia za zbrodnie Polakow na weteranach krzewienia Watykanizmu w Krainie Lecha i Kraka.

    Setki lat sciagania dziesieciny i swietopietrza do czegos jednak zobowiazuje i lojalnosc nalezy okazac we wlasciwa strone! Poki co, Lechici to niestabilny pieniadz! Raz na wozie, raz pod wozem! Czesciej pod wozem …, wiec nie ma co sie z nimi pieprzyc i antagonizowac spadkobiercow Swietego Imperium Rzymskiego jakims tam Hubalstwem, bo ile w koncu razy bedziem wybaczac i prosic o wybaczenie.

    Co bylo, to bylo! Powoli jest to co mialo dawno byc!
    Co sie odwlecze, to nie uciecze i mi tu nic nie kwestionowac!
    Koscol ma zawsze racje i papiez jest nieomylny!

    Santo Sumito w Sejmie na ulicy Wiejskiej kazal do Unej Europejskiej bez pyskowania przystapic. Przy Okraglam Stole spawe sie opilo i teraz chodzi tylko o to, zeby zaden poganski Lechita nie dowiedzial sie ze kazdy z nich placi juz przymusowy, ukryty podatek na kosciol (1.04), docelowo 10 proc. tzw dziesieciny.
    Duzo sluchac, malo mowic, trzymac mocno za ryj!

  2. NOTOPOLEJ said

    Fajnie kobitka po swojemu sto lat polskiego piekla opisala:

    „Z okazji rocznicy wybuchu wojny zawsze wspomina się Pakt Ribbentrop Mołotow i cios sowiecki w plecy. Rzadziej mówi się o działaniu V kolumny niemieckiej, jeszcze rzadziej zdradzie Żydów i kolaboracje z agresorami. Mówi się wiele o ogromie zbrodni katyńskiej i winie Rosjan; NIE mówi się o tej zbrodni w kontekście ŻYDOWSKIEGO kierownictwa NKWD. Nie zestawia się zbrodni katyńskiej z ogromem zbrodni żydowskich komisarzy ludowych na narodzie rosyjskim. Nic dziwnego, że Putin nie chce przyjąć odpowiedzialności Narodu Rosyjskiego za zbrodnie żydowskiego NKWD.

    Jednak NAJRZADZIEJ poruszanym tematem są MASOŃSKIE rządy Piłsudskiego i jego kontynuatorów. Większość piłsudczyków było masonami. Piłsudski wraz ze swoja ekipa masońską. Zostawił Polskę bezbronna, a praktycznie metodycznie niszczył polską armię. W odstawkę lub do Berezy posłał większość polskich generałów zastępując ich swoja ekipa całkowicie masońska. Od samego początku stawiał na konnice tj armie sieczkową, podczas gdy wszyscy naokoło się motoryzowali. Dobrym przykładem ilustrującym problem jest odmowa zezwolenia na lądowanie 1500 samolotów czeskich (praktycznie daru czeskiego dla Polski) tuz przed agresja Niemiec hitlerowskich na Czechosłowację w połowie marca 1939. Pół roku później czeskie myśliwce, jako trzon hitlerowskiej Luftwaffe siały grozę nad pustym i bezbronnym polskim niebem. Również Benesz w obliczu hitlerowskiej agresji zwracał się do prezydenta Mościckiego z dramatycznym apelem o współprace przeciw agresji hitlerowskiej. Bez echa Zajelismy Zaolzie.
    A dużo wcześniej socjalista (tak jak Pilsudski) Moraczewski odrzucił propozycje przeniesienia zakładów zbrojeniowych Skody na teren Polski.

    Putin o tym wie. Nie wiedza o tym Polacy oglupieni propaganda masonska.

    PIŁSUDSKI TO MAJSTERSZTYK TAJNEJ DYPLOMACJI PRUSKIEJ. 95% Polaków do dziś wierzy, że był bohaterem narodowym i zbawcą Polski.
    W „wyzwolonej” po 1 wojnie Polsce Niemcy dalej mimo przegranej wojny utrzymywali kontrole przez osadzenie swojego agenta Piłsudskiego.

    Piłsudski przejął władze z rąk Rady Regencyjnej/Stanu ( Tworu niemieckiego) w cudowny sposób wprost z Magdeburga gdzie był internowany na własna prośbę. Oczywiście na polecenie Niemiec.
    Niemcy wysłali Lenina do Rosji, aby robił rewolucje Bolszewicka, a Piłsudskiego do Polski.. .( No właśnie, – po co? Przecież nie po to żeby wyzwalał Polskę , bo to już było postanowione w Wersalu )

    Zadaniem Piłsudskiego było niedopuszczenie do powstania silnej Armii Polskiej i silnej gospodarczo i terytorialnie Polski. Federalizacja to była koncepcja niemiecka po przegranej wojnie stworzenie małych przedtem nie istniejących państw buforowych Zrealizował ja Piłsudski pod płaszczykiem Federalizacji. Nie byłoby ŁOTWY, Litwy, Białorusi, Ukrainy. BYŁABY POLSKA.

    Piłsudski to agent Pruski i główny wykonawca polityki niemieckiej. Głównym elementem jego gry politycznej było niedopuszczenie do stworzenia silnej Armii Polskiej ok. 1,000,000 wojska ( Rozbicie Zjazdu Polaków Wojskowych w Petersburgu w czerwcu 1917 przez bojówki PPS). To była olbrzymia i konkretna szansa. Milionowa armia miałaby olbrzymie znaczenie. W zamian zostały tylko Brygady Piłsudskiego 20,000 o praktycznie żadnej istotnej wartości militarnej

    Wyprawa na Kijów była nieporozumieniem wojskowym i politycznym – Wojska sowieckie cofały się same.
    Pobył miesiąc w Kijowie bez celu i zaczął odwrót ( po co wiec szedł na Kijów??), a w konsekwencji bitwa pod Warszawa. Piłsudski sprowokował bolszewików do tej wojny.!!
    Gdyby Piłsudski i poszedł z Denikinem na Moskwe nie byloby w ogóle Komunizmu !!!
    Poszedł na Kijow wygubił 200,000 żołnierzy ( kolejny argument o niszczeniu Polskiej Armii)
    Wyprawa na Kijów była klęską bardzo daleka w skutkach. Polska byłaby jednolitym krajem od Dyneburga na Łotwie po Kamieniec Podolski na Ukrainie, Mińsk na Białorusi, ; Polska strąciła Iłłkuszte, Drysse, Połock Bobrujsk, Borusow, Słuck, Mozyrz, Starokonstantynów – to tylko straty terytorialne

    NO A JAK TO SIĘ MA DO TERAŹNIEJSZOŚCI. Polska jest pod wpływem Niemiec i sytuacja jest identyczna jak przed wojną. Niemcy osłabiają Polskę gospodarczo i militarnie tak jak w latach międzywojennych. Już niedługo nie będzie Niemcom potrzebna Unia Europejska (właśnie zastopowali ostatnio proces integracji europejskiej decyzja TK w Karlsruhe), aby zdobyć Polskę. Polska jest słabiutka militarnie. 90 tys. wojska Polskiego to korpus ekspedycyjny używany zresztą poza granicami kraju. Czy dalej mamy powszechny obowiązek wojskowy tak jak w Niemczech?”

  3. NOTOPOLEJ said

    1.Wojsko Hubala dumnie wchodzi do kosciola na pasterke.
    2.Niemcy dostali cynk od miejcowego karczmarza wiary handlowej i zniszczyli okolice, wymordowali ludnosc.
    3.Rzad zydomasonski dal drapaka i z calym polskim zlotem i dewizami zameldowal sie u Rodszyldow w Anglii, lejac na Polakow zoltym plynem.
    4.Do lat siedemdziesiatych Watykan nie uznaje zachodnich granic Polski, a w szczegolnosci polskiego Gdanska, za to pomaga gestapowcom zbiec od wymiaru sprawiedliwosci (glownie do Ameryki Poludniowej.

    BOZE DAJ, ALBO ODBIERZ NAM ROZUM, BO NIC POJAC NIE IDZIE!
    INO CHAOS I CHOROBLIWA NOSTALGIA! POLSKIE PIEKLO !!!
    TYSIAC LAT MODLENIA NA KLECZKACH, CALOWANIA BISKUPICH LAP I KRAJ W TOTALNEJ RUINIE I ZNIEWOLENIU!
    TO JEST KARA BOSKA ZA MARNOWANIE CZASU I LAMENCIARSTWO MODLITEWNE JAK BOG MA INNE PROBLEMY TAK JAK np:

  4. Alicja said

    .,, Nóż w plecy od Rosji jest również faktem historycznym „jakos tak się utarło w ,,merdiach” i powtarzaja to ludzie wykształceni niestety -indentyfikują Związek Sowiecki z Rosją…aby tylko dowalić Rosji i Putinowi ,a to jest przeciez fałszowanie historii..

  5. Marucha said

    Tak jest, pani Alicjo.
    Komunizm to dzieło „Rosjan”.
    Lenin to „Rosjanin”.
    Katyń zrobili „Rosjanie”.
    Itd.
    (A p. Filipski musiał się przejęzyczyć, bo dobrze zna różnicę między Sowietami a Rosją)

  6. Brat Dioskur said

    Ad2.
    Owa kobitka rzeczywiscie fajnie opisuje 100 lat polskiego piekla ,niemniej jednak nie bylaby kobitka gdyby nie popuscila sobie wodzy fantazji w kwestiach militarnych.Trzon lotnictwa mysliwskiego Luftwaffe w 39′ stanowil Messerschmidt Me-109 a nie zadne czeskie maszyny.Byc moze takowe pojawily sie od strony Slowacji,ktora tez wziela udzial inwazji…
    Naiwna jest tez kobitka sadzac,ze Benesz szukal militarnych drog rozwiazania konfliktu z Niemcami,chocby w przymierzu z Polska,dlaczegoz wiec pozamykal co bardziej krewkich generalow czeskich ,ktorzy chcieli sie bic?Nie bylo tez mowy o zadnym przerzucie do Polski 1,5 tys. samolotow bo w Krakowie wyladowal raptem ze scislym sztabem jedynie plk.Svoboda.Prawda jest natomiast,ze Benesz na 10 dni przed Monachium zaproponowal Beckowi regulacje granic pijac niedwuznacznie do Zaolzia ,ale za ta propozycja kryl sie zamysl zwabienia Polski do konfliktu z Rzesza,co kilka miesiecy pozniej udalo sie Angolom poprzez ich zakichane „gwarancje”.Chytre pepiki chcialy wiec wyciagac z ognia kasztany naszymi rekami , a ze ich deklaracje byly falszywe dowiodly pozniejsze brudne pogierki i konszachty ze Stalinem za co ten nagrodzil ich pozwoleniem na powrot Benesza i Masaryka oraz przyznaniem …Zaolzia!Niewielu tez zadaje sobie pytanie jakim cudem nie zderzono sie na Zaolziu z Wehrmachtem,przciez nie bylo zadnych tajnych protokolow typu Ribb.-Mol. wiec trzeba przyznac ,ze wkroczenie naszych wojsk na Zaolzie bylo zarowno dyplomatycznym jak i militarnym majstersztykiem.Na koniec ,zeby nie bylo nieporozumien …dzisiaj wszyscy sa madrzy majac wiedze „wrzesnia 39” ,ale trzeba sie postawic w sytuacji Becka w marcu 39′,wtedy Hitlerowi jeszcze sie nie snilo zeby uderzyc na Polske.Dlaczegoz wiec Polska miala sie mu podkladac ,kiedy w Monachium nie zrobila tego taka Francja dysponujaca najlepsza armia swiata ?

  7. Brat Dioskur said

    Racja p.Marucha !…od lat na wszystkich portalach walcze z mania identyfikowania Rosji z Sowietami.Mozna nawet wspolczuc patriotycznie myslacym Rosjanom,ktorzy zeby znalezc miejsce w czasach wspolczesnych,probuja uchwycic sie jakichs,chocby marnych korzeni tradycji,a przeciez czasy carskie sa dla nich prehistoria.Niestety,pozostaja im Sowiety z czego eksploatuja do dna tzw.wojne ojczyzniana spelniajaca minimalne warunki apolitycznosci ,chociaz pulapki typu Uklad Ribb.-Mol. czyhaja na kazdym kroku.Natomiast my jetesmy szczesliwi majac nasza II RP i przypuszczam ,ze Rosjanie bardzo nam jej zazdroszcza.

  8. PL said

    Zdaje się, że zadziałał typowy dla ludzi prymitywnych instynkt: zaszkodzić drugiemu, nawet jeśli samemu nie ma się z tego żadnych korzyści. No bo jakież korzyści z niezamieszczenia wywiadu mogło odnieść żeńskie indywiduum będące byłą redaktorką „Głosu Komorowa”? Żadnych – oprócz satysfakcji podobnej do tej, jaką zapewne odczuwa obłoczek smrodu, gdy uda mu się wedrzeć szczeliną do czystego pomieszczenia.

    A wielkiej szkody ani p. Filiskiemu, ani p. Ogińskiej ów obłoczek smrodu nie uczynił. Nie ten rozmiar.

  9. aga said

    http://wiernipolsce.streemo.pl/Community/25100,Blog_Wpis,_________________________________Budujmy_Polski_Narodowy_Front.html

  10. Guła said

    To że jest różnica pomiędzy Sojuzem a Rosją carską nie podlega dyskusji. Ale dzisiejsza Rosja nie sięga, jak już zostało zauważone, do swoich zasobów historycznych sprzed rewolucji bolszewickiej, ale pełnymi garściami czerpie ze stalinizmu.

    Nie widzę różnicy pomiędzy Sojuzem a dzisiejsza Rosją która opiera swoja działalność administracji państwowej na kadrach postsowieckich.

    ” Dla przykładu: w Moskwie, na stacji metra Kurskaja, śnią cudowny sen o odbudowie narodowej dumy, zachwycając się świeżo odrestaurowanym hasłem sprzed lat, o którym wciąż chcą pamiętać i do którego tak chętnie – choć dzisiaj jeszcze nie wprost – nawiązują: „Wychował nas Stalin w wierności ludowi, do wielkich zapalał nas trudów i dzieł”…

    Krzysztof Ligęza
    Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl
    Zapraszam również tutaj:
    http://www.widnokregi.salon24.pl

  11. Guła said

    Ale postkomunistycznych kadr, niestety, zmoderować się nie da. Tak u nich jak i u nas. I tyle nas łączy. Tyle mamy wspólnego.

  12. Przed 1 listopada pomyślmy o grobach bohaterów

    HUBALOWI…

    „Pierwszy sportowiec II Rzeczpospolitej

    06.09.2011

    W początkach maja 1940 roku w miejscowości Wąsosz pod Częstochową miało miejsce dziwne zdarzenie. W lesie pojawiła się niemiecka ciężarówka nie eskortowana przez żandarmów. Samochód zatrzymał się i dwaj siedzący w środku umundurowani ludzie, jeden w stopniu porucznika, a drugi kaprala wyszli na zewnątrz. Z tyłu wyskoczyło jeszcze dwóch żołnierzy uzbrojonych w karabiny. Otworzyli oni tylną klapę i wyciągnęli za nogi skrwawionego trupa w polskim mundurze.

    Porucznik poszedł do szoferki po aparat fotograficzny, a kiedy wrócił żołnierze okładali właśnie ciało gazetami i posypywali igliwiem. Porucznik zrobił kilka zdjęć. Jeden z żołnierzy nie pytając o pozwolenie zaczął polewać trupa benzyną z kanistra. Porucznik odsunął się na kilka kroków i stanął po zawietrznej, a inny żołnierz zapalił zapałkę i przytknął ją do zmoczonej benzyną gazety. Buchnął płomień. Niemcy zasłonili oczy na chwilę, a potem się cofnęli. Ciało płonęło bardzo długo. W tym czasie żołnierze kopali w piachu dół, w którym zamierzali pochować szczątki polskiego oficera. Porucznik nie fotografował całopalenia. Nie wiadomo dlaczego, taka fotografia mogła być przecież ozdobą jego albumu z wojennymi pamiątkami. Kiedy spaliło się igliwie przykrywające trupa, gazety i mundur, kiedy z ciała zostały już tylko zwęglone szczątki, żołnierze zepchnęli je do dołu łopatami wyciągniętymi z ciężarówki. Zasypali dół i uklepali go. Potem odjechali.

    Wiele lat później w miesięczniku „Odkrywca” opublikowano zdjęcie, na którym widoczne były zwłoki tego oficera, posypane igliwiem i obłożone gazetami, żeby się lepiej paliły. Pod fotografią znajdowało się tłumaczenie niemieckiego opisu tego zdjęcia; polski generał zabity 30 kwietnia 1940 roku. Słowa te niczego nie wnoszą do sprawy wyjaśnienia tożsamości trupa na zdjęciu. 30 kwietnia 1940 roku Niemcy nie zabili bowiem żadnego polskiego generała. Jedynym oficerem, który tamtego dnia zginął w walce był major Henryk Dobrzański – Hubal.

    Nie było łatwo określić komu i do czego potrzebni byli w II Rzeczpospolitej tacy ludzie jak Henryk Dobrzański. Człowiek, który włożył mundur jako szesnastoletnie dziecko, człowiek który nie zdążył przekroczyć frontu pod Rarańczą i został internowany gdzieś na Węgrzech, po to by – jako siedemnastolatek – uciekać z obezwładniającą gorączką do Polski. On i podobni jemu bohaterowie wojny z bolszewikami, kawalerowie krzyży i orderów zostali w odrodzonym państwie zaszeregowani jako kwatermistrze w prowincjonalnych jednostkach. Jakiś Grudziądz, jakiś Rzeszów, w końcu Hrubieszów. Do tego jeszcze te medale i nagrody indywidualne zdobywane w Londynie. 29 medali w tym 22 złote, 3 srebrne i 4 brązowe. A ostatni awans w roku 1927. I nie ma się czemu dziwić. Który przełożony by to wytrzymał. Niesubordynowany podwładny, nie biorący udziału w bojowych ćwiczeniach, za to oklaskiwany wszędzie i przez wszystkich, przede wszystkim przez panie, a do tego jeszcze jak się w siodle trzyma. Wściec się można. Jedyne co można mu zaproponować to papiery, regulaminy, służba, i w żadnym razie nie awansować. Trwało to latami. We wrześniu był więc Henryk Dobrzański majorem, mimo iż powinien być już podpułkownikiem. Miał przecież 42 lata, to wiele, jak na oficera. Został jednak zastępcą dowódcy w zapasowym pułku i jednym z wielu zdolnych oficerów, których wojskowy aparat biurokratyczny odsunął na boczny tor.

    Wydarzenia jednak mają się zwykle nijak do decyzji biurokratów i oficerowie mający w czasie kampanii wrześniowej siedzieć na tyłach znaleźli się wkrótce na pierwszej linii frontu. Tak się nieprawdopodobnie wprost złożyło, że w 110 pułku ułanów w Wilnie spotkali się dwaj oficerowie, których pieśń i legenda przeniosły kilka miesięcy później do świata bytów nadprzyrodzonych i tragicznych; Henryk Dobrzański – major i Jerzy Dąbrowski – podpułkownik.

    Epopeja 110 pułku ułanów opisywana była wielokrotnie, wielokrotnie także sugerowano, że pomiędzy obydwoma oficerami w czasie wspólnej, wojenne służby narastał konflikt, który doprowadził w końcu do rozdzielenia się resztek pułku. Pisze o tym Melchior Wańkowicz i pokazuje to w swoim filmie „Hubal” Bohdan Poręba. Profesor Tomasz Strzembosz jednak w publikacji zatytułowanej „Saga o Łupaczce”, będącej zbiorem relacji i dokumentów dotyczących życia i służby Jerzego Dąbrowskiego twierdzi, że żadnego konfliktu nie było. Starszy i bardziej związany z Wilnem Dąbrowski odszedł po prostu ku Litwie, a Dobrzański postanowił ruszyć w kierunku Warszawy. Nie było wzajemnych pretensji, łez starzejącego się pułkownika, grubiaństw i wymachiwania pistoletem. Obaj oficerowie rozstali się w sposób może nie kurtuazyjny, ale na pewno nie tak rażąco sprzeczny z obyczajem, kulturą sztabową i regulaminem jak chcieli to widzieć Wańkowicz i Poręba.

    Ten pierwszy opisuje Hubala w sposób charakterystyczny dla ludzi, którzy kosztem martwych bohaterów chcą kokietować żywych zbrodniarzy. Mamy w tym opisie obrazek taki; Dobrzański przechodzi przez miasteczko Ostryń, które składa się z żydowskich bud i sklepików. Zza węgła padają strzały, na co major reaguje w sposób właściwy dla żołnierza, który broni kraju – wydaje rozkaz spalenia miasteczka, w którym znajdują się rebelianci w nieznanej liczbie. Rozkaz zostaje wykonany, a oddział rusza dalej. Nie może Wańkowicz ukryć żalu po tym spalonym Ostryniu, nie może także ukryć żalu, że Hubal nie jest archaniołem mścicielem co zleciał wprost z nieba i nie ma na nim skazy, a jedynie oficerem wypełniającym rozkazy i podejmującym działania które mają zapewnić bezpieczeństwo wojsku i obywatelom. Jest w tym opisie, delikatna, ale wyczuwalna, myśl, że może wtedy, we wrześniu, państwo polskie było już nielegalne i nie trzeba było nic palić, tylko po prostu schować się jak mysz pod miotłę. Hubal jednak nie chciał się chować.

    Na południu, czyli nad Wisłą w kierunku której zmierzał stupięćdziesięcioosobowy oddział Dobrzańskiego Niemcy oceniali sytuację jako stabilną. Była jesień 1939 roku, kampania wrześniowa, z ich punktu widzenia krótka i błyskotliwa kończyła się. Wielkie było zatem zaskoczenie urzędników, instalujących się po domach żandarmów i wojska faktem, że pojawił się oto nie wiadomo skąd oddział, który miast złożyć broń i iść posłusznie do jenieckiego obozu robi to co Henryk Sienkiewicz przypisywał zwykle tworzonym przez siebie, niezwykle dynamicznym postaciom – czyli pali i ścina.

    Opisy i szczegóły dotyczące pierwszej potyczki Hubalczyków z Niemcami są sprzeczne co do miejsca i topografii. Wańkowicz umieszcza ją na drugim brzegu Wisły tuż naprzeciwko miejscowości Maciejowice. Mówi się także wprost o miejscowości Wola Chodkowska nieopodal Kozienic. Niemcom zepsuła się ciężarówka, na pace siedziało mnóstwo żołnierzy, którzy leniwie zaczęli wychodzić z budy i prostować kości. Hubal przekroczył rzekę na wykradzionych łodziach i zaatakował. Niemcy zaczęli się ostrzeliwać spod samochodu, ale w końcu, otoczeni i bez nadziei ma pomoc poddali się. Dobrzański kazał wszystkich pozabijać. Tak właśnie – pozabijać a nie rozstrzelać, bo rozstrzeliwanie wiąże się z pewnym ceremoniałem. Zabijanie zaś jest na wojnie sprawą codzienną. I z tego powodu także Melchior Wańkowicz nie może ukryć żalu. Nie może przeboleć, ze legenda za mało legendarna jest przez te niemieckie trupy leżące nad Wisłą, do których strzelano z tak bliska.

    Po pierwszej potyczce Dobrzański ruszył w lasy położone w okolicach Spały, Opoczna i Tomaszowa Mazowieckiego.
    Obecność wojska polskiego we wsiach pod Opocznem była dla mieszkających tam ludzi gwarancją spokoju i bezpieczeństwa, przynajmniej przez zimowe miesiące roku1939 i początek 1940. Hubal sam czuł się gwarantem tego spokoju i wierzył głęboko w to, że z wiosną ruszy aliancka ofensywa przeciwko Niemcom. Wierzył także w to, że Niemcy są tymi ludźmi, których pamiętał z pierwszej wojny światowej. On – żołnierz legionów, nie mógł mieć przecież wątpliwości, że Niemcy, nawet jeśli toczą wojnę to czynią to z szacunkiem dla nieuzbrojonego przeciwnika. Rozczarowanie było straszliwe.

    Pierwszą wsią spaloną za pomoc udzielaną oddziałowi Hubala były Gałki. Hubal siedział tam prawie przez całą zimę gromadząc broń i szkoląc ludzi. Z wiosną ruszył ku Górom Świętokrzyskim. Do Gałek zaś zajechali na motocyklach Niemcy. Wystrzelali wszystkich do ostatniego dziecka, okolicznym mieszkańcom kazali pochować trupy w zbiorowej mogile, a zgliszcza po zabudowaniach rozebrać. Na koniec miejsce po wsi Gałki zaorano. Potem spalono Huciska, gdzie ludność spędzono do starych sztolni i wybito granatami. Podobnie postąpili Niemcy z mieszkańcami wsi Szałasy.

    Pomiędzy poczynaniami wojska w walce z Hubalem a postrzeganiem tej wojny przez niemieckich dowódców rozwiera się wiele mówiąca przepaść. Zacznę o tym opowiadać od końca. W miejscowości Studzianna, gdzie jest piękna bazylika i wielki plac przed nią zgromadziło się dnia 30 kwietnia 1940 roku całe niemieckie wojsko biorące udział w obławie na Hubala. Kiedy na plac wjechała furmanka z gnojem, na której ułożone były trupy polskich żołnierzy, w wojaków jakby diabeł wstąpił, wrzeszczeli, kopali zwłoki, rozdzierali im twarze czym kto tam akurat mógł. Oficerowie próbowali hamować żołnierzy, ale nie zdało się to na nic. Trwało całe szaleństwo póki nie wjechała do Studzianny furka z ciałem majora Dobrzańskiego, a razem z nią limuzyna z generałem Blaskowitzem. Hubal nie miał zamkniętych oczu –tak podaje Wańkowicz – a i Blaskowitz ani myślał opuszczać powiek. Stali więc tak i patrzyli na siebie – trup polskiego majora i żywy niemiecki generał, aż do chwili kiedy ten ostatni zaczął salutować tym zwłokom leżącym na gnoju. Towarzyszący mu oficerowie musieli pójść za jego przykładem. Tak to wszystko pięknie odmalowuje nam Wańkowicz. Trzeba oddać Blaskowitzowi, że nie obnosił się za bardzo ze swoją rycerskością wobec pokonanych, zrobił po prostu to co uważał za stosowne. Inni jak choćby taki generał von Lippe opowiadali o nie swoich zmaganiach z Hubalem, przy stole, na raucie w Berlinie, u ambasadora Włoch, rozwodząc się nad rycerskością wojny z Polakami. Twierdził ów pan, że kazał zorganizować Hubalowi uroczysty pogrzeb, a na grobie postawić krzyż z napisem – Hier liegt ein Held. Grobu takiego nikt nigdy nie widział i nikt nie może wskazać miejsca gdzie mógłby się on znajdować, tak jak nikt nie może wskazać miejsca gdzie rzeczywiście pochowany jest major Dobrzański.

    Kiedy Hubal żył, kiedy widać go było jak jeździ w kożuchu narzuconym na mundur, trafiali się oficerowie niemieccy, którzy opowiadali Polakom, że wiedzą o nim wszystko, ale nie likwidują go, bo es ist so romatisch.

    Podporucznik o pseudonimie Tchórzewski, którego schwytano w czasie akcji, został na przesłuchaniu w Końskich obdarty ze skóry. Pewien kapral, którego schwytano rannego, został na podwórku chłopskiego obejścia zakopany po szyję w ziemi, tak by wszyscy przechodzący mogli kopać go w głowę, pluć na nią i oddawać mocz. Zmarł o zmroku dopiero, po kilkunastu godzinach. To już nie było so romantisch, ale o tym niewielu pamięta. Tak jak nikt nie pamięta o dzieciach z Gałek, Hucisk i Szałasów.

    Może nie pamięta o nich nikt, bo tylko dla nich właściwie Hubal był kimś ważnym i bardzo potrzebnym. Może nie pamięta o nich nikt, bo dla nich widok munduru polskiego żołnierza był stokroć ważniejszy niż wszystkie rozkazy i wytyczne wydawane przez dowództwo ZWZ, dotyczące działań konspiracyjnych. Może to co wtedy, w głowach sztabowców i dzisiaj zapewne, kiedy o Hubalu można już tylko milczeć, jawiło się jako anarchiczna postawa wobec wymogów konspiracji i rozkazów wydawanych przez Karaszewicza-Tokarzewskiego najpierw, a potem przez Grota Roweckiego, może to było dla tych ludzi najważniejsze.

    Hubal po wojnie był zamilczany całkowicie. Jego zalatujące Sienkiewiczem bohaterstwo, jego sportowa postawa wobec wojny, jego charme i szyk były dla komunistycznej siermięgi nie do zniesienia. Co tu zresztą mówić, popatrzcie na zdjęcie tego faceta. Przypomniano sobie o nim w latach siedemdziesiątych. Partia poleciła Bohdanowi Porębie zrobić o nim film. I Poręba ten film zrobił. Jest to, przy całej przejrzystości intencji jakie miała partia wydając zgodę na produkcję i przejrzystości intencji reżysera, podejmującego się tej produkcji, film dobry. I niczego nie zmienia tu fakt, że Dobrzańskiego zagrał brzydki jak noc Ryszard Filipski. Tego nie widać, bo Filipski to dobry aktor, wybitny wręcz, i opinie mediów nie mają tu nic do rzeczy. Tak właśnie jest. Film jest dobry właśnie przez Filipskiego i muzykę Kilara, ostatnią wielką muzykę filmową napisaną w Polsce. Tak myślę, bo jakoś nie przekonują mnie dźwięki płynące z głośników w czasie projekcji „Ogniem i mieczem”. Produkcja jest dobra także przez aktorów drugoplanowych i słaba przez sugestię z początku filmu, kiedy to Dobrzański przedstawiony jest niemal jako wróg sanacji i przedwojennej Polski. On nigdy tym wrogiem nie był. Mimo służby garnizonowej, mimo pomijania go w awansach, on tę Polskę kochał i dla niej zdobywał medale na zawodach hippicznych. Dla niej też spalił Ostryń we wrześniu 1939.

    Coryllus”

    http://www.niepoprawni.pl/blog/2964/pierwszy-sportowiec-ii-rzeczpospolitej

    Domniemany grób mjra „Hubala”

    „Dziennik” w wydaniu z 27 października 2006 podał informację, jakoby szczątki majora Henryka Dobrzańskiego miały zostać pochowane w podczęstochowskim Wąsoszu. Według ustaleń dziennikarzy żołnierze niemieccy tuż po zabiciu majora Dobrzańskiego mieli jego ciało przywieźć do Wąsosza nad Wartą znajdującego się wówczas w granicach Rzeszy Niemieckiej. Proboszcz tamtejszej parafii Wincenty Spirra uważany za volksdeutscha relacjonował, że wiosną 1940 na terenie wsi zostało pochowane bez honorów wojskowych ciało nieznanego mu żołnierza ubranego w polski mundur.

    W latach 50. XX w., gdy w Wąsoszu przeprowadzano elektryfikację wsi, podczas robienia wykopu pod fundamenty jednego ze słupów na tyłach plebani natrafiono w ziemi na szczątki żołnierza. Ubiór zwłok różnił się jednak od ciał powstańców styczniowych pochowanych pod Wąsoszem wskazując na pochodzenie z okresu II wojny. Z inicjatywy ówczesnego proboszcza parafii Franciszka Bara ciało to w tajemnicy zostało ponownie pochowane na cmentarzu.

    Wiosną 2007 we wskazanych przez jedynego żyjącego świadka pogrzebu z lat 50. i najbardziej prawdopodobnych miejscach na cmentarzu dokonano ekshumacji kilku grobów nie wykazując jakoby był tam pochowany polski oficer z lat II wojny światowej. (Wikipedia).

  13. Przed 1 listopada pomyślmy o grobach bohaterów

    „Odkrywamy tajemnicę pochówku Hubala

    28.11.2008

    Odkrywamy jedną z największych zagadek II wojny światowej – miejsce ostatniego spoczynku majora Henryka Dobrzańskiego

    Nikt nie wie, gdzie został pochowany Henryk Dobrzański „Hubal”. My podajemy prawdopodobne miejsce jego ostatniego spoczynku. To wiejski cmentarz w położonej wśród lasów Kraśnicy, parafii leżącej blisko Anielina – miejsca ostatniej potyczki oddziału majora.

    Do naszej redakcji zadzwonił Józef Kucharski, mieszkaniec Kielc. Do 14 roku życia mieszkał we wsi Dąbrówka w parafii Kraśnica. W „Echu Dnia” przeczytał o poszukiwaniu grobu „Hubala”.

    – Mój nieżyjący już ojciec gdzieś w latach siedemdziesiątych po raz pierwszy opowiedział mnie i moim braciom wojenną historię, jaką usłyszał od księdza proboszcza. Na początku maja 1940 roku w nocy miał gości: na plebanię przyjechał oddział niemieckich żołnierzy. Było ich około dziesięciu. Kazali obudzić kościelnego i na cmentarzu pochować polskiego oficera. Nikomu nie wolno było o tym opowiadać. Ojciec mówił, że proboszcz powiedział tylko o tym fakcie tylko dwóm osobom: jemu i młynarzowi Pytlosowi – mówi Józef Kucharski.

    Ksiądz proboszcz zmarł zaraz po wojnie. Potem były takie czasy, że o grobie na cmentarzu zapomniano.

    – Podobno na grobie stał początkowo drewniany krzyż, a nawet była krótko tekturowa tabliczka z napisem „Oficer Wojska Polskiego”. Ojciec wspomniał nam, że na pewno w Kraśnicy pochowano „Hubala”, bo zaraz potem poszła wieść, że zginął gdzieś w lasach, ale my nie przykładaliśmy do tego wagi. Byliśmy młodzi, rozjechaliśmy się po świecie. Ale w każde święta, gdy przyjeżdżaliśmy do domu, mówił o grobie na cmentarzu. Nawet pokazał nam miejsce, które wskazał mu proboszcz.

    – Ojciec zmarł w 1982 roku. Zawsze mówił, że nadejdą czasy, że ktoś będzie „Hubala” szukał, może rodzina, a nam kazał o tym pamiętać. Teraz sam już jestem na emeryturze i czytając o „Hubalu” przypomniałem sobie słowa ojca. Skontaktowałem się z braćmi – pokażemy miejsce na cmentarzu, by wypełnić wolę naszego ojca.

    NA WIEJSKIM CMENTARZU

    Z Józefem Kucharskim jedziemy do Kraśnicy. W Dąbrówce spotykamy się z jego bratem Władysławem, mieszkającym w Grabówce i Marianem, który na spotkanie przyjechał z Warszawy, gdzie mieszka i pracuje. Jedziemy na cmentarz w Kraśnicy. Otoczony kamiennym murem, położony około 500 metrów od plebanii i kościoła. Sypie pierwszy tej zimy śnieg.

    – Ojciec wskazał nam miejsce, gdzie była ta żołnierska mogiła. To było w kwadracie koło grobu małżeństwa Dobrowolskich – mówi Marian Kucharski.
    W tym miejscu jest ślad po wyciętych drzewach i pusty plac, przygotowany chyba pod nowe pochówki.

    – To miejsce warto sprawdzić, zanim zacznie się tu kopać nowe groby – mówi Józef Kucharski. – Są różne metody, wykrywacze metalu. Musi to zrobić fachowa instytucja. My nie twierdzimy, ze na pewno tu leży „Hubal”, ale przekazujemy to, co mówił nam nasz ojciec. To był poważny i szanowany człowiek, w wojnę ukrywał się, jego brat był w partyzantce. Na pewno tego nie zmyślił.

    GDZIE JEST GRÓB?

    W domu Władysława Kucharskiego analizujemy mapę okolic Opoczna. „Hubal” zginął w Anielinie. – Do Kraśnicy, pierwszej parafii leżącej na uboczu, jest z Anielina kilkanaście kilometrów. Poświętne i Izabelin są bliżej, ale to duże miejscowości, wiadomość o pochowaniu „Hubala” rozeszłaby się lotem błyskawicy, a Niemcom na tym nie zależało. Być może woleli pochować go potajemnie w nocy i zrobili to właśnie w Kraśnicy?

    Po wojnie kilkakrotnie na dużą skalę szukano grobu „Hubala”. Grobu legendarnego majora bezskutecznie szukali przez lata jego żołnierze, a nawet Niemcy, biorący niegdyś udział w obławie na pozostający w lasach oddział majora. Każda próba kończyła się niepowodzeniem. Ślad urywał się w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie podobno ciało majora widziano po raz ostatni w niemieckich koszarach. A jeśli majora nie zawieziono do Tomaszowa, a odnalezione po wojnie w Austrii zdjęcia wykonano po śmierci majora nie w Tomaszowie, ale w Anielinie?
    Sylwester Jedynak z Końskich, badający historię oddziału i przez długi czas uczestniczący w życiu środowiska żołnierzy, długo obserwował poszukiwania grobu dowódcy, które „hubalczycy” prowadzili nawet razem z dawnymi niemieckimi żołnierzami i oficerami dywizji działającej w lasach opoczyńskich i spalskich.

    – Przeszukano lasy, chwytano się różnych metod, ale poszukiwania nie dały rezultatu. W środowisku dawnych żołnierzy „Hubala” już 25 lat temu zrezygnowano z poszukiwań grobu dowódcy. Uznano, że nic więcej zrobić się nie da – mówi Sylwester Jedynak.

    Partyzancki dowódca ma dziś tylko pomniki, między innymi w miejscu śmierci w Anielinie, w Końskich i na kieleckim cmentarzu Partyzanckim. Pozostała o nim pamięć i legenda. Gdyby okazało się, że w Kraśnicy jest grób majora „Hubala”, byłaby to sensacja na wielką skalę.

    Marek Maciągowski”

    http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081128/POWIAT01/836560416

  14. Przed 1 listopada pomyślmy o grobach bohaterów

    Z forum majorhubal.pl:

    „Nastąpiła dłuższa chwila ciszy. Później od lasku dały się słyszeć głosy niemieckie. Przez pole szło kilku żołnierzy, dźwigając na rozprostowanym kożuchu bezwładną postać. Co kilkadziesiąt kroków przystawali, rzucali niesionego człowieka na ziemię i tłukli go kolbami karabinów…” Oto wspomnienia Zygmunta Laskowskiego, który obserwował niemieckich żołnierzy niosących konającego Hubala.
    Jaki był stosunek Niemców do Hubala? Komentarz chyba zbyteczny.” (29.11.2010).

    „Podobnie jak w przypadku Warszyca, nieznane jest miejsce pochówku mjr Henryka Dobrzańskiego Hubala. Po wojnie także jego osobę pomijano milczeniem. Ówcześni publicyści, jeżeli o nim pisali, to jako o warchole lub szalonym majorze. Sylwetkę Hubala spopularyzował film B. Poręby – Hubal , jednak pominięto w nim wątek obrony Grodna, gdzie H. Dobrzański walczył z Armią Czerwoną.

    Pierwsza informacja o grobie majora pojawiła się już w 1942 r. Jak pisze Ryszard Poradowski, żona włoskiego dyplomaty Adalgisa Marcovaldi dostała od niemieckiego oficera zdjęcie mogiły Hubala, która miała znajdować się na wzniesieniu wśród drzew. Na krzyżu była tabliczka z niemieckim napisem „tu leży bohater”. Dała je matce Hubala, a ta poprosiła ją o przekazanie zdjęcia swojej córce a siostrze Dobrzańskiego Leonii Papee. Fotografia została wywieziona do Włoch. Według pani Marcovaldi, mjr Hubal został pochowany na terenie koszar w których stacjonowali Niemcy. Po wojnie na prośbę rodziny przeszukano ten teren, ale nic nie znaleziono. Sprawa grobu wróciła ponownie na początku lat 70-tych. Według potwierdzających się relacji mjr Hubal został pochowany w lesie koło Tomaszowa Mazowieckiego. Ustalono nawet dokładne miejsce pochówku i podjęto decyzję o ekshumacji zwłok. Wyznaczono datę 25.V.1973 r. z zastrzeżeniem, by nie podawać jej do wiadomości publicznej . Pracami nad ekshumacją miała zająć się Okręgowa Komisja badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi, jednak na 4 dni przed terminem sędzina Urszula Prus odwołała prace. Komisję w Łodzi telefonicznie poinformowano że „sprawa ekshumacji ze względu na jej charakter wymaga decyzji politycznych na szczeblu centralnym”. Sprawę zawieszono na 2 lata, wróciła kiedy Komitet Centralny PZPR wyraził zgodę na szukanie mogiły mjr. Dobrzańskiego. Mimo to poszukiwań nie podjęto. W aktach Głownej Komisji badania Zbrodni Hitlerowskich nie ma śladu, by doszło do ekshumacji we wskazanych miejscach, jednak wiele relacji potwierdza, że miała ona miejsce. Przeprowadziła ją ponoć ekipa ekshumacyjna Akademii Spraw Wewnętrznych w Warszawie.

    Jeżeli więc miała miejsce tajna ekshumacja, co się stało potem? Czy jej protokół znajduje się w archiwach Urzędu Ochrony Państwa? Jak na razie na to pytanie nie ma odpowiedzi. Być może wiele wyjaśniłoby zbadanie akt UOP, ale jest to niemożliwe bez wszczęcia postępowania prokuratorskiego. W sprawie mogiły mjr. Hubala jest wiele wskazówek. Być może korzystając z nich udałoby się znaleźć grób człowieka , który stał się symbolem bohatera narodowego.”

    Wiele daje do myślenia ten artykuł. Gość wrzuca prawdziwe dane ludzi i instytucji. Coś jest na rzeczy. Pamiętam, że jest w archiwum TV film dokumentalny z poszukiwań grobu Hubala. Widziałem go tylko raz około 1977-78 roku. ”

    http://www.majorhubal.pl/forum/printview.php?t=20&start=45&sid=c6b228f245e8ee78c308dd4d0d70dfd6

    Śmierć majora Hubala

    .

  15. Przed 1 listopada pomyślmy o grobach bohaterów

    Z forum majorhubal.pl (c.d.):

    „Jak dla mnie, przytoczony tekst przez pavelock [o tajnej ekshumacji Hubala w l. 70-tych] jest – bomba. Daje mi dużo do myślenia.
    Co prawda, wyczytałem gdzieś w internecie, z artykułów, z ok. 2008 r., że nie ma już szans na odnalezienie grobu mjr Hubala. Jednak moim zdaniem temat powinno się drążyć, gdyż czas nieubłagalnie płynie i zaciera ślady.
    Czy ktoś jest w stanie dotrzeć, na dzień dzisiejszy do archiwum UOP? „Nasza” była władza ludowa, niestety, jak zwykle namąciła. A obecnie, czy dałoby się coś osiągnąć przez IPN?

    pavelock – 2010-12-02, 06:27
    Próbowałem zainteresować tą sprawą redakcję Odkrywcy, lecz pomimo kilkunastu monitów – do dziś brak odpowiedzi. (…) Trzeba przede wszystkim więcej głosów od wielu ludzi.

    ooleks65
    Wytłumacz mi, w jaki sposób i gdzie trzeba tą sprawę poruszyć?

    pavelock
    Gdyby ktoś miał wejście do IPN-u lub przez fora społecznościowe o profilu historycznym. Wśród nas jest wielu ludzi na różnych stanowiskach, mających kontakty i możliwości. Jak już pisałem, kilka lat temu próbowałem z grupą ludzi zainteresować redakcję Odkrywcy – na próżno, do dziś brak odpowiedzi. Myślałem o Adamie Sikorskim z programu Było nie minęło, jego zawsze rusza sprawa Polska. Tylko nie wiem jak to ruszyć, praktycznie mamy tylko kilka relacji świadków, kilkadziesiąt postów z głosami ludzi, a żadnych dowodów na potwierdzenie tych hipotez. Ale może właśnie dlatego, że to jest tak tajemnicze, trzeba spróbować . Potrzebujemy do tego jakiegoś dziennikarza, prawnika i kilku chętnych.
    (…)
    Jakub 2010-12-11
    Witam. Kiedyś czytałem w jakieś publikacji na temat poszukiwań grobu Hubala, przez służby PRL, nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że oni rzeczywiście odnaleźli ten grób a następnie to utajnili.
    Ludzie którzy wtedy sprawowali władzę mieli taką mentalność i byli do tego zdolni. Chyba tak samo jak Niemcy bali się, że miejsce pochówku stanie się miejscem kultu, sprawa stanie się głośna, ludzie zaczną się tam jednoczyć, wróci więź narodowa, chęć zdobycia pełnej suwerenności, wyzwolenia z pod wpływów ZSRR.
    Tak sobie to tłumacze, że taki był tok rozumowania władz PRL i dlatego zatuszowali tą sprawę.”

    http://www.majorhubal.pl/forum/printview.php?t=20&start=45&sid=c6b228f245e8ee78c308dd4d0d70dfd6

    Obchody rocznicy śmierci Hubala w PRL

    .

Sorry, the comment form is closed at this time.