Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Józef Bizoń o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    Józef Bizoń o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    Adrian S o Wolne tematy (25 – …
    Józef Bizoń o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    Józef Bizoń o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    revers o Wolne tematy (25 – …
    lewawo o Wolne tematy (25 – …
    lewawo o Wolne tematy (25 – …
    Jasiu PUKWATEREK o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    Józef Bizoń o Do Polski z Ukrainy uciekło na…
    Józef Bizoń o W mocy wariatów
    lewawo o Wolne tematy (25 – …
    lewawo o Wolne tematy (25 – …
    Swarozyc o Kto kontroluje Wikipedię?
    Leo o A może by pozamykać szkoł…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 705 subskrybenta

Sto lat „Roty”

Posted by Marucha w dniu 2009-11-26 (Czwartek)

W połowie listopada 1908 roku w krakowskim miesięczniku „Przodownica” ukazał się po raz pierw­szy drukiem tekst „Roty” Marii Konopnickiej. Był to – jak pisała później Autorka – „wiersz napisany dla Wielkopolski” i zarazem „rota przysięgi na wierność Ojczyźnie”.
 
Jej narodziny wiązały się ściśle z rosnącym oporem Polaków przeciwko polityce wywłaszczenia i wynarodowienia ludności polskiej w zaborze pruskim. W styczniu 1910 r., dzięki muzyce Feliksa Nowowiej­skiego, wiersz przekształcił się w pieśń, a po jej pra­wykonaniu na odsłonięciu pomnika grunwaldzkiego w Krakowie (15 lipca 1910) „Rota” stała się siódmym (!) hymnem narodowym Polaków. Mimo olbrzymiej popularności we wszystkich dzielnicach rozbiorowych i w Polsce niepodległej, nie została nigdy oficjalnym hymnem państwowym. Władze sanacyjne uznały w roku 1927 za takowy „Pieśń Legionów Polskich we Włoszech”.

PRZECIW ODWIECZNEMU WROGOWI 

Agaton Giller, jeden z przyszłych przywódców Po­wstania Styczniowego, odbywał w latach pięćdziesią­tych XIX wieku karę zesłania na Syberii. I napotkał tam – gdzieś hen, w zabajkalskiej krainie – wielo­letniego legendarnego zesłańca, Piotra Wysockiego. Według relacji Gillera, dawny bohater Nocy Listopa­dowej niezwykle dużo teraz czytał i dużo rozmyślał na tematy historyczne. Poglądy niegdysiejszego an­tyrosyjskiego radykała były już raczej jednoznaczne: „Niemców uważa za niebezpieczniejszych dla nas niż Moskali – pisał Giller – nie nazywa ich Niemcami, lecz Dajczerami i ze smutkiem przypomina, ile to już milionów Polaków nad Elbą i Odrą mieszkających wynarodowili.” 

Po upadku Powstania Styczniowego (którego zamysł Wysocki potępił i przystąpienia do niego odmówił), antypolskie represje dotknęły nie tylko mieszkańców zaboru rosyjskiego. Już wkrótce zagrożona została też polskość ziem znajdujących się pod pruskim zabo­rem. Pretekstem do rozpoczęcia bismarckowskiej po­lityki „kulturkampfu”, czyli przekształcania ludności polskiej w „Prusaków mówiących po polsku” stało się zjawisko „cofania się niemczyzny” (Der Rueckang des Deutschtums), spowodowane „ostfluchtem” – prze­mieszczaniem się niemieckiej ludności zaboru na za­chodnie, uprzemysławiające się gwałtownie obszary Niemiec – a także napływem do wschodnich prowin­cji pruskich tanich polskich robotników z Królestwa i Galicji. Zauważono, że w latach 1871-1885 przyrost ludności polskiej w prowincji poznańskiej był kilka­krotnie większy niż przyrost ludności niemieckiej: przybyło 22,3 tys. Niemców i aż 109,6 tys. Polaków. 

Niemiecki filozof, Eduard Hartman, sformułował wobec tego w 1885 r. prosty wniosek: „musimy wy­korzenić („ausrotten”) słowiańszczyznę w naszych granicach”, zaś cesarz Wilhelm I zapowiedział na początku 1886 r. podjęcie nadzwyczajnych kroków mających „zabezpieczyć interesy zagrożonej ludno­ści niemieckiej na kresach wschodnich”. W pierw­szej kolejności wydalono z tych obszarów większość Polaków nie posiadających obywatelstwa pruskiego, a więc głównie owych „najtańszych i najmniej wyma­gających” polskich najemników. W kwietniu 1886 r. cesarz zatwierdził bismarckowską „Ustawę dotyczącą popierania niemieckiego osadnictwa w prowincjach Prus Zachodnich i Poznania”. Jej germanizacyjne cele miała realizować specjalna Komisja Koloniza­cyjna dla Prus Zachodnich i Poznańskiego, na której czele stanął Robert Zedlitz Und Tritzschler, prezes prowincji poznańskiej. 

Komisja Kolonizacyjna otrzymała olbrzymie sumy pieniędzy na swą działalność i zakupiła od Polaków w latach 1886-1889 około 42,2 tys. hektarów ziemi, z czego większość nabyto w drodze dobrowolnych umów. Władze niemieckie powiększały systema­tycznie fundusz komisji, a także utworzony w 1897 roku „fundusz dyspozycyjny naczelnych prezesów (prowincji) celem popierania i wzmocnienia żywio­łu niemieckiego w prowincji poznańskiej i Prusach Zachodnich, tudzież w regencji opolskiej”. Fundusz dyspozycyjny miał umocnić niemczyznę w miastach zaboru, ponieważ np. w Poznańskiem liczba polskiej ludności miast wzrosła w l. 1861-1895 z 32,8 proc. do 44,5 proc. ogółu ich mieszkańców. Zaczęto więc otaczać wiele wytypowanych miast łańcuchami no­wych wsi niemieckich, które tworzono na gruntach wykupionych z rąk Polaków i zaludniano własnymi osadnikami.  

Hasło połączenia wysiłków germanizacyjnych w miastach i na prowincji wysunęli jako pierwsi członkowie tzw. Hakaty, czyli powstałego w 1894 r. Niemieckiego Towarzystwa Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein), skupiającego wkrót­ce kilkadziesiąt tysięcy aktywistów z całych Niemiec. Prym w Ostmarkenverein wiedli nie tylko junkrzy pruscy, lecz również urzędnicy państwowi, profeso­rowie, nauczyciele i przedsiębiorcy – przedstawiciele elit, które pchnęły naród niemiecki w tragedię I wojny. Hakatyści podsycali antypolskie nastroje i domagali się od rządu radykalnych posunięć. Za ich namową dokonano w 1904 r. nowelizacji ustawy osadniczej i odtąd chłopi nabywający parcele nie mogli stawiać na własnej ziemi budynków bez uzyskania zgody władz administracyjnych (casus Drzymały). 

Niemieckie pomysły na wykorzenienie polskości zaczęły jednak przynosić odwrotne skutki: w latach 1886-1894 wzrosła znacznie liczba polskich gospo­darstw w prowincjach, które poddawano akcji kolo­nizacyjnej, zaś w latach 1896-1904 polska własność ziemi zwiększyła się w zaborze pruskim o 59,1 tys. hektarów. Mimo zaostrzonej polityki narodowo­ściowej odsetek ludności niemieckiej w Poznań­skiem zmalał z 39,8 proc. (1890) do 38,5 proc. w roku 1905. W odpowiedzi na zakaz używania języka polskiego na lekcjach religii (1900) doszło w latach 1901-1903 do wielu protestów dzieci i rodziców, a w latach 1906-1907 strajki szkolne objęły niemal cały zabór i dziesiątki tysięcy uczniów. 

Widząc co się dzieje, Niemcy uciekli się do naj­drastyczniejszych metod. W listopadzie 1907 roku kanclerz von Buelow przedstawił projekt ustawy pt. „O środkach wiodących do wzmocnienia żywio­łu niemieckiego w prowincji poznańskiej i Prusach Zachodnich”. Przewidywał on przymusowy wykup polskich majątków ziemskich, wytypowanych uzna­niowo przez władze Komisji Kolonizacyjnej. Po burzliwej debacie, zaaprobowały ten „fakt wprost niesłychany, urągający cywilizacji, prawu i sprawie­dliwości” (H. Sienkiewicz) obie izby niemieckiego parlamentu (16 stycznia – 3 marca 1908 r.). W listo­padzie 1907 roku wniesiono także pod obrady par­lamentu Rzeszy projekt ustawy o stowarzyszeniach, który wprowadzał przymus używania języka nie­mieckiego podczas publicznych zgromadzeń. Usta­wa ta została przyjęta w kwietniu 1908 roku. Igna­cy Daszyński powiedział o tych aktach, że „Ustawa pierwsza (wywłaszczeniowa) ma zrobić naród nasz bezbronnym, (a) druga chce uczynić go niemym”. Cały świadomy naród protestował przeciwko „ru­gom pruskim”. 

W tych dramatycznych okolicznościach narodziła się „Rota”. Maria Konopnicka napisała ją na prze­łomie 1907/1908 roku we wsi Istebna (lub we wsi Bystra) na Śląsku austriackim. Tekst „Roty” opubli­kowano po raz pierwszy w połowie listopada 1908 r. w krakowskim miesięczniku „Przodownica”, wyda­wanym przez Marię Siedlecką dla kobiet wiejskich. Załączona dedykacja: „Ludowi śląskiemu – Maria Konopnicka” i dopisek redakcji: „Wiersz ten napisa­ła i przeznaczyła znana poetka umyślnie dla Gwiazd­ki Cieszyńskiej, chcąc podnieść ducha narodowego w Polakach przechodzących obecnie ciężkie chwile.” – były nawiązaniem do krwawych starć polsko-nie­mieckich, do których doszło latem 1908 r. w Cieszy­nie. W pierwotnym jednak zamyśle „Rota” była ad­resowana do mieszkańców Wielkopolski i stanowiła poetycką odpowiedź na wieloletnie, zaprogramowa­ne niszczenie polskości. 

Inteligencja polska szybko doceniła ładunek pol­skości zawarty w „Rocie”. Przedrukowały ją gazety wydawane w kraju i na obczyźnie, a masową popu­larność osiągnęła jako pieśń wszechpolska jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Niosąc pod strzechy przykazania obrony ziemi, mowy i Ducha – wskazywała najprościej i najlepiej główne cele dla narodu polskiego w okrutnym XX wieku. 

KOMU ZAWADZAŁA „ROTA”? 

O polskości inteligencji w 1918 r. przesądzało coś wię­cej, aniżeli ponoszone w czasie wojen ofiary: była to miłość, przywiązanie do ziemi ojczystej! To właśnie ów silny, częstokroć jeszcze bezpośredni związek du­żej części naszych ówczesnych elit ze wsią, z tradycją życia i pracy na ziemi przesądzał w praktyce o tym, że była to istotnie autentyczna warstwa przywódcza. Jej patriotyczni przedstawiciele posiadali nie tylko solidne wykształcenie, lecz mieli także swoje natural­ne zaplecze i bronili świadomie czegoś konkretnego – bronili Narodu zakorzenionego mocno we własnej ziemi i uparcie strzegącego każdego skrawka teryto­rium odziedziczonego po przodkach.  

W kraju, w którym zdecydowana większość współ­rodaków żyła z ziemi i dla ziemi, zadanie stojące przed każdym wykształconym Polakiem było jasne i oczywiste: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”! Wła­śnie dlatego potrzebne były polskie uniwersytety, potrzebna była myśl państwowa, inteligencja i… Nie­podległa Polska. Same elity, ich „jedność ideowa” czy wręcz partyjna, ich „syntezy” koncepcji państwowo­twórczych – nie były żadnym rzeczywistym celem dla polskiego Narodu. Celem tym była własna ziemia: ta, którą orano, i ta, na której stały domy, fabryki i ko­ścioły. Maria Konopnicka rozumiała to doskonale.  

Jako autentyczna przedstawicielka „postępowej”, a nawet antyklerykalnej części inteligencji polskiej z przełomu XIX i XX wieku, poetka stanęła w końcu na gruncie kiełkującej idei katolicko-narodowej i stała się sztandarową postacią obozu polskiego. Albowiem „W myśl ideologii wczesnej Narodowej Demokracji w chłopie polskim widziano ostoję narodowego bytu, kładąc równocześnie nacisk na niemilitarne, niepo­wstańcze metody organizowania walki z zaborcą, głównie zresztą niemieckim, przed którym – wtedy właśnie, gdy Konopnicka pisała Rotę, ostrzegał Ro­man Dmowski w głośnej książce Niemcy, Rosja a kwestia polska”. „Rota” zyskała sobie olbrzymią po­pularność „w całym społeczeństwie bez względu na polityczne podziały (..) była śpiewana przez niepodle­głościowców zarówno endeckiej, jak i socjalistyczno-piłsudczykowskiej proweniencji. (..) gdybyśmy spró­bowali odtworzyć atmosferę schyłku roku 1918, kiedy społeczeństwo zrzucało więzy okupacji niemieckiej, ujrzelibyśmy zjawisko nieoczekiwane: Niepodległość zdobywali Polacy z Rotą na ustach.” (A. Romanowski, Rota – Pieśń Niepodległości, „Pamiętnik Literacki” nr 2/1987). 

I dopiero w tej niepodległej Drugiej Rzeczpospolitej „ze wszystkich stron, z podziwu godną jednomyślno­ścią, zaczęto piętnować frazę Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, zaś „W Polsce sanacyjnej Rota nie cie­szyła się na ogół szczególnymi względami (..) Wacław Kostek-Biernacki oficjalnie zakazał śpiewania Nie rzucim ziemi w swym 38. pułku piechoty. Stanisław Rostworowski (bohater spod Rokitny, a w przyszłości generał AK) deklarował w roku 1930 na łamach Pol­ski Zbrojnej: Armia także nie chce Roty! (..) Z kolei opozycja rewanżowała się żarliwym kultem Roty: w dalszym ciągu była ona pieśnią szczególnie bliską Na­rodowej Demokracji i stronnictwom ludowym. Rzecz jednak charakterystyczna: ci ludowcy, którzy współ­pracowali z rządami Piłsudskiego, przyłączyli się do krytyki Roty”. 

Eugeniusz Małaczewski (1897-1922), potomek rodziny drobnoszlacheckiej z okolic Humania, był ochotniczym żołnierzem armii rosyjskiej (1915), dowódcą kompanii w 3. dywizji I Korpusu gen. Do­wbor-Muśnickiego, a od stycznia 1918 r. żołnierzem III Korpusu Polskiego w Rosji. Po rozbrojeniu tej ostatniej formacji przez Austriaków, Małaczewski został aresztowany i skazany na rozstrzelanie przez bolszewików. Wyrwawszy się śmierci, dotarł do Ar­changielska i tam, w szeregach walczących z Armią Czerwoną „murmańczyków”, zastała go wieść o Nie­podległości. I oto, w jego „Koniu na wzgórzu” (1921), czytamy: „z gardzieli założonych szlochem szczęścia wyrwała się – razem u wszystkich – pieśń zrodzona w godzinie najgłębszej niedoli narodu. Jej znana me­lodia jest posępna jak psalm nieszporny. Lecz pieśń, oskrzydlona bezdennym zapałem młodych dusz, brzmiała fanfarami, jakich w sobie nie ma nawet pło­mienna Marsylianka. A słowa: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”rozległy się pełnią takiego trium­fu, a zarazem groźby niezłomnej, że zdało się, iż po nich nastąpi coś wspaniałego (..) – tyle potęgi ducha zalewało śpiew i – wyszarpnęło się zeń, jak z pochwy wylata nagi jasny miecz.” 

Tryumf – groźba niezłomna – potęga ducha – nagi miecz… – komuż to mogło przeszkadzać w Polsce Niepodległej? (nie licząc, rzecz jasna, polskich Niem­ców). Pierwszym takim osobnikiem był podobno ar­tysta rzeźbiarz, Ludwik Puget-Puszet, który jeszcze w roku 1918 wydał za własne pieniądze broszurę: Prze­ciw „Rocie” Konopnickiej. Zaatakował w niej zwłasz­cza słowa: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, wołając z pasją: „I my to śpiewamy? Mamy to śpiewać jako hymn narodowy, z głową odkrytą, w skupieniu i świętym szacunku? (..) Wstyd i oburzenie zalewają człowieka, gdy się słucha tej pieśni”. W roku 1942 Lu­dwik Puget został aresztowany przez gestapo w kra­kowskim Domu Plastyków, a w rok potem Niemcy przynieśli go na noszach pod oświęcimski mur śmier­ci i rozstrzelali… 

W roku 1921, Tadeusz Boy-Żeleński (kolega Puge­ta z kabaretu Zielony Balonik, późniejszy profesor literatury francuskiej i kandydat do Wielkiej Loży Narodowej w Warszawie) wypowiedział się o nie­mieckim „pluciu w twarz” następująco: „Nigdy nie mogłem słuchać tego ustępu pieśni bez najwyższej przykrości i niesmaku.” (Nicht spucken. Nieśmiały głos dobrego Polaka, „Czas” nr 248/1921). W dniu 11 listopada 1939 roku, owi potraktowani przez Konop­nicką z „niesmakiem” Niemcy przeprowadzili obławę w podwarszawskiej Zielonce i zatrzymali, a następnie zamordowali w pobliskim lesie 11 harcerzy w wieku szkolnym. Pretekstem był wywieszony nocą plakat z napisem: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił”. W półtora roku później Niem­cy zgładzili również nieszczęsnego Boya… Jesienią 1926 roku rozpoczęła się kampania medial­na elitarnego, konserwatywnego dziennika „Słowo”.

W jej wyniku władze miejskie Wilna musiały zastąpić odgrywaną dotąd z wieży katedralnej melodię „Roty” jakimś bardziej tolerowanym hejnałem. Profesor Sta­nisław Cywiński (nauczyciel Cata-Mackiewicza, Mi­łosza i Gołubiewa, wykładowca USB i członek PAU) przychylił się wówczas do zdania, że śpiewanie o pluciu nam w twarz przez Niemców „jest absolutnie niedopuszczalne”, a w październiku 1939 r. – w kon­sekwencji wspólnej, niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę – został aresztowany i zmarł po półtora roku w szpitalu więziennym w Kirowie (ob. Wiatka). 

Z kolei w styczniu 1927 roku polski Urząd Woje­wódzki w Katowicach zakazał śpiewania „Roty” w niektórych placówkach szkolnych na Śląsku (w tzw. szkołach mniejszościowych). W dniu 5 września 1939 roku Michał Grażyński (doktor filozofii i praw, wojewoda śląski od 1926 r.) mianowany został mi­nistrem propagandy i urządził w Warszawie konfe­rencję pra-sową, po której „stolicę ogarnęła panika i trwała przez trzy dni” (J. Ślaski, Polska walcząca, Warszawa 1990, s. 98). Eks-wojewoda śląski uciekł z kraju jeszcze przed kapitulacją Warszawy, obawiając się niemieckiej zemsty m.in. za… anulowanie zakazu „Roty” w kwietniu 1928 roku. 

W roku 1930 oficerowie WP – jak już była mowa – wyrażali niechęć do „Roty” na łamach Polski Zbrojnej, której wydawcą był do śmierci w sierpniu 1928 r. piłsudczyk Maciej Kuhnke, absolwent Szkoły Handlowej Kronenberga, były kierownik Wydziału Finansowego Komendy Naczelnej POW, „uczestnik najbardziej konspiracyjnych zebrań obozu niepod­ległościowego – odbywały się w jego mieszkaniu” (Hass), wieloletni członek Zarządu Głównego Związ­ku Strzeleckiego, a po 1922 r. członek honorowy POW. A zarazem… wybitny mason, członek tzw. Rady Najwyższej 33. i ostatniego stopnia Obrządku Szkockiego Dawnego i Uznanego na Polskę, skarb­nik Wielkiej Loży Narodowej w Warszawie.  

Generał „Odra” (Stanisław Rostworowski), któ­ry pozwolił następcom (uczniom?) Kuhnke’go na wykorzystanie autorytetu polskiego oficera do dys­kredytowania „Roty”, był w III Powstaniu Śląskim szefem sztabu wojsk polskich, a od maja 1942 r. „jednym z najwybitniejszych dowódców armii pod­ziemnej w kraju”. W roku 1944 Rostworowski został zakatowany na śmierć w trakcie beznadziejnej bójki z przesłuchującymi go Niemcami, jaka miała miejsce w krakowskiej siedzibie gestapo. 

Jak pisał na początku lat 30. Stanisław Pigoń (O „Rocie” Marii Konopnickiej – słowa spokojne, „Ku­rier Poznański” nr 592/1931), pieśń „Nie rzucim ziemi..” była „źle słyszana” przez sanacyjne czynniki decyzyjne i „wypychana” ze śpiewników dla młodzie­ży i z oficjal-nych uroczystości. Pułkownik Kostek-Biernacki – który „wypchnął” skutecznie „Rotę” z podległego mu pułku piechoty – również nie uniknął konieczności przystąpienia do dziejowego „egzami­nu”: „Po rozpoczęciu działań wojennych (w 1939 roku) został on powołany na stanowisko ministra, z powierzeniem mu funkcji głównego komisarza cywilnego przy Głównej Kwaterze Naczelnego Wo­dza. Z tej nominacji nic nie wyniknęło, prócz tego, że przekreśliła ona nadzieje na utworzenie rządu zjed­noczenia narodowego”. Osławiony piłsudczyk-sady­sta („lubujący się – jak zapisał Witos – w okrucień­stwie i krwi”) „funkcji nie objął, niczego nie osiągnął i wkrótce znalazł się w Rumunii. Ci, których miał or­ganizować do przeciwstawienia się najazdowi, uczy­nili to sami”. 

ZADANIE INTELIGENCJI 

Dzisiaj tamte spory wokół „Roty” wydawać się mogą już nieważne. Nie żyją już świadkowie prawykonania pieśni na odsłonięciu pomnika grunwaldzkiego w Krakowie i mało kto pamięta, że w listopadzie 1939 r. okupanci niemieccy przystąpili do jego zburzenia. Wiosną 1940 roku, po zaledwie 30 latach od posta­wienia – nie było po nim śladu. Pomnik odbudowa­no, lecz czy przetrwały nauka i przysięga zapisane w strofach i dziejach „Roty”?Minęło sto lat. Inna epoka. Migracje. Nawet chło­pów pozostało już niewielu. 

A jednak, wbrew pozorom, najważniejsze jest dzi­siaj to, czy inteligencja żyjąca w Polsce dostrzega swój cel główny i podstawową rację swojego istnie­nia. Czy młode elity rozumieją i czy podejmą Hasło. Jest nim nadal „Rota” – „pieśń na cześć ziemi i na cześć trwania przy ojcowiźnie, (..) ślubowanie na wierność zagonowi ojczystemu, pracy na nim i straży nad jego całością, nienaruszalnością.”. Jest to nasza Synteza Polskości – konkretna, prawdziwa i jasna. Musimy wierzyć, że – jak pisał prof. Pigoń – „po­kolenia niepodległe znajdą w niej prosty wyraz dla najwyższej swej, elementarnej woli zbiorowej: jeste­śmy na ziemi praojców i wytrwamy na niej – do krwi ostatniej kropli z żył”. To zadanie numer jeden dla każdego myślącego po polsku.

Grzegorz Grabowski
Mysl.pl

Komentarzy 6 to “Sto lat „Roty””

  1. Jacek said

    swietny artykul. Nalezy spiewac Rote przy kazdej okazji, zwlaszcza w kosciele.

  2. lopek said

    Dzisiejsza „inteligencja” poprze każdy najbardziej nieludzki projekt polityczny a szczególnie komunizm!
    Obaweiam się, że po rozpadzie eurokibucu, nie bedzie komu wskrzesic Polski! Przecież dzisiejsza młodzież jest już totalnie ogłupiona a dopiero prawdziwy horror w wykonaniu pogrobowców Stalina i Hitlera, jeszcze przed nami!!!

  3. wet3 said

    Na forum orum GW. Byla dyskusja na temat Konopnickiej. Jakas antypolska eurolewacka (prawdopodobnie koszerna)swinia nazwala ja lesbijka. Oczywiscie moderator nie usunal tego wpisu.

  4. gosc po raz pierwszy said

    Do 2 – Pan Lopek powiedzial „,nie bedzie komu wskrzesic Polski” . Zachecam do ksiazki „Pamietnik Bylego Posla Ziemi Pruskiej” Natalisa Sulerzyskiego . Urodzony (1801-1878) w Piatkowie k. Torunia , przenosl swoje studia z Berlina do Lipska , by uniknac kontaktow z polska organizacja patriotyczna , bardzo aktywna w Berlinie . Po ukonczeniu studiow wrocil do Piatkowa , gdzie w niezgodzie z osobistymi planami , przejal w posiadanie rodzinny majatek . On zamierzal zostac dobrym i porzadnym urzednikiem pruskim . Dzieki nowoczesnym metodom uprawy i zarzadzania w majatku , w krotkim stosunkowo czasie , po przez wykup stal sie wlascicielem siedmiu duzych majatkow . Pobudowal okazaly , stojacy do teraz palac w stylu gotyckim , stojace do dzisiaj w Piatkowie murowane domy dla pracownikow . Mowi sie czesto ze od sukcesow serce kamienieje staje sie zimne . Pan ¨Natalis Sulerzyski przegral z swoja miekka Slowianska Dusza . Wybierany kilkakrotnie do Parlamentu w Berlinie , niejako z koniecznosci stal sie spolecznikiem .Reprezentujac pomagal ludziom , glownie Polakom . Nie byl mu obojetny los Polakow w 1831 i w 1848 roku w zaborze rosyjskim . Jego majatki k.Golubia i Drwecy siegaly granicy . Swoja przychylnoscia w tym , zasluzyl na represje i przesladowania, nastepnie areszty, poczatkowo w Grudziadzu .Jego szybka zmiana orientacji w swiadomosci swej przynaleznosci narodowej , zaprowadzila go w 1863 roku do wiezienia i zbiorowego procesu w Berlinie .Kilkuletni wyrok zamienil na dozywotnie wygnanie .Zmarl w Krakowie w 1878 roku .Rodzina sprowadzila prochy .Na cmentarzu w Pluskowesach k.Kowalewa skromna wytarta plyta .Nie wszyscy miejscowi o niej wiedza .Zeby tylko krotki refleks —nawet z najdalszej podrozy mozna powrocic ,swiat zmienic , porzadek zaprowadzic .´Przepraszam za dluzyzne .

  5. NOTOPOLEJ said

    „ie wolno jednak dopuścić do tego, co stało się na Węgrzech, gdzie w budynku dawnego kościoła działa nocny klub, a striptiz odbywa się na nieusuniętym ołtarzu.”
    http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/iar/?id=123582

    Nie tak dawno temu (rok lub dwa) niejaki djabel wcielony zydofaszystabolszewicki vel urban nosil sie z zamiarami
    kupna kosciola ktoremu zasadzono wyplate gogantycznego
    odszkodowania na poczet pewnej niby poszkodowanej przez nieszczesliwy upadek galezi z drzewa.
    Publicznie obwieszczal ze zrobi tam burdel!
    Udzielal tez wywiady w miedzynarodowych medach tj deutsche welle

  6. Jacek said

    zgadzam sie z Panem GPRP #4:

    wystarczy zajrzec do naszego przewodnika duchowego:

    „Dico enim vobis quoniam potens est Deus de lapidibus istis suscitare filios Abrahae”.

    nie jest to jednak wskazowka dla biernych:

    „Si filli Abrahae estis, opera Abrahae facite”

    Jezeli wiec Polakiem jestes czyn dziela polskie.

Sorry, the comment form is closed at this time.