Wszystkim odwiedzającym gajówkę, serdecznie dziękuję za uwagi i komentarze - ale nie odpowiadam za ich treści.
Radość to wielka widzieć bezsilną wściekłość twoich wrogów i wiedzieć, że nic nie mogą ci zrobić.Jeśli chcesz pomóc...
Zajrzyj też na "Fantazje kulinarne".Polak ma poglądy, ale nie wie skąd, dlaczego właśnie takie i po co je pokazuje. Modlitwa za żydów Módlmy się za żydów wiarołomnych
aby Bóg i Pan nasz zdarł zasłonę z ich serc,
iżby i oni poznali Jezusa Chrystusa Pana naszego.
Módlmy się: Wszechmocny wiekuisty Boże,
który od miłosierdzia Twego nawet Żydów wiarołomnych nie odrzucił:
wysłuchaj modły nasze za ten lud zaślepiony,
aby wreszcie, poznawszy światło prawdy, którym jest Chrystus,
z ciemności swoich został wybawiony.
Przez Tegoż Chrystusa Pana naszego.
Amen. Święta Teresa z Aville „Przeklęta taka wierność, która posuwa się aż do sprzeniewierzenia się prawu Bożemu! Jest to przewrotny obyczaj świata” (Księga życia).Bł. Jan Paweł II Kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm (Moguncja, 17.11.1980)Papież Franciszek - Wierzę w Boga. Nie w katolickiego Boga.
http://www.ibtimes.com
- Bóg nie jest magikiem z czarodziejską pałeczką.
http://www.independent.co.ukKatolickie szkoły wolne od modernizmu:Sklep:Cerkiew w Polsce:Kościół grekokatolicki:
Negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego(wyrok sądowy z 26 września 2005, sygn. III C 1225, orzeczony w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, sędzia przewodnicząca Agnieszka Matlak).
The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy
Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii
Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
Antoni Słonimski, poeta żydowski
Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011
Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności. Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
Kategorie
Archiwum artykułów
Kanały RSS na FeedBucket
Artykuły Komentarze
Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć
Niemcy podważają sens istnienia społeczeństwa wielokulturowego. Po latach napływu imigrantów z krajów arabskich elity finansowe i polityczne zastanawiają się na tym, jak zatamować tę tendencję. Z braku odwagi formalnego sformułowania argumentu antyimigracyjnego dwóch chadeckich posłów proponuje testy na inteligencję dla cudzoziemców chcących osiedlić się w RFN.
Zaczęło się od tego, że Thilo Sarrazin, były minister finansów i członek zarządu Bundesbanku, stwierdził, że mieszkający w Niemczech imigranci, a szczególnie muzułmanie, nie potrafią i nie chcą się integrować, a także nie troszczą się o zdobycie lepszego wykształcenia. Jego zdaniem, to właśnie oni obniżają poziom niemieckich szkół. Według Sarrazina, imigranci mają większy przyrost naturalny, a 80 proc. inteligencji jest dziedziczone, więc wzrasta w tej grupie liczba ludzi o niższym jej poziomie. Później dwóch polityków z rządzącej koalicji: Peter Trapp z CDU i Markus Ferber z CSU, zainicjowało pomysł, aby jednym z kryteriów przyznawania prawa pobytu dla cudzoziemców był poziom ich inteligencji i zaproponowali, aby wprowadzono testy na inteligencję dla imigrantów.
Propozycja polityków wywołała falę oburzenia i protestów.
Przewodniczący parlamentarnej komisji do spraw wewnętrznych Wolfgang Bosbach (CDU) zdecydowanie odciął się od tego i określił ten pomysł jako niesmaczny. Od słów swoich partyjnych kolegów odcięli się również członkowie rządu. Zdaniem rzecznika rządu Christopha Steegmansa, postulat ten jedynie podsyca uprzedzenia do imigrantów. Specjalista od spraw wewnętrznych w FDP Hatfrid Wolff także odrzucił możliwość zastosowania tego typu testów. W ocenie pełnomocnika rządu ds. integracji Marii Boehmer, propozycje wprowadzenia testów na inteligencję dla imigrantów są absurdalne i stanowią przejaw dyskryminacji.
W tym roku w Niemczech po raz pierwszy od 15 lat liczba obywateli spadła poniżej 82 milionów.
Waldemar Maszewski, Hamburg, „Nasz Dziennik”
Od admina.
W interesie Polski leży jak najbardziej, aby Niemcy zostały całkowicie zaludnione przez analfabetów i dożywotnich klientów pomocy socjalnej, dlatego też z oburzeniem odrzucamy dyskryminującą propozycję dwu chadeckich posłów.
Rząd, który zadłużył Polskę bardziej niż kilka poprzednich gabinetów razem wziętych, teraz boi się, jak na tę politykę zareagują rynki i czy nie spowoduje to zapaści złotego. Dlatego, wzorem kampanii przeprowadzonej jesienią 2008, tuż przed pierwszą falą kryzysu, kancelaria premiera usiłuje wskrzesić temat „wejścia Polski do strefy euro”.
Gdy ekonomiści na całym świecie dyskutują nad ewentualnym rozpadem strefy euro, rząd powraca do tematu przyjęcia euro przez Polskę. Tym razem szermuje argumentami politycznymi, a nie ekonomicznymi, jako że udowodniono już niezbicie, iż z punktu widzenia ekonomii to właśnie własna waluta – złoty – uratowała nas w chwili kryzysu. W debacie przekonywano, że wejście do strefy euro pozwoliłoby nam brać udział w podejmowaniu decyzji o sprawach istotnych dla całej Unii.
– Jeśli się chce współdecydować o klubie, to trzeba być jego członkiem – oświadczył minister w kancelarii premiera Adam Jasser. Oprócz niego w dyskusji wzięli udział dwaj ekonomiści – Dariusz Rosati i Witold Orłowski. Obaj zaprezentowali pogląd, że wiadomości o „śmierci eurostrefy są mocno przesadzone”.
Profesor Rosati przekonywał, że problemy Grecji to tylko kryzys finansów publicznych tego kraju, a nie przejaw załamywania się całej strefy euro. Przyczyną zapaści greckich finansów jest, jego zdaniem, brak po stronie organów UE skutecznego mechanizmu kontroli nad przestrzeganiem dyscypliny fiskalnej przez poszczególne państwa. System automatycznego nakładania kar na niezdyscyplinowane kraje powinien wszystko załatwić. Rosati uważa, że gdyby Grecja została w porę ukarana za fałszowanie statystyk i przekroczenie dopuszczalnego deficytu budżetowego, to do finansowej zapaści by nie doszło.
Profesor Orłowski z kolei przekonywał, że bankructwo któregoś z krajów należących do obszaru wspólnej waluty nie jest problemem dla euro. – Przez ostatnie 150 lat poszczególne stany Stanów Zjednoczonych bankrutowały po kilkadziesiąt razy. Od kilku lat na krawędzi niewypłacalności balansuje Kalifornia. I nikomu nie przyszłoby do głowy, by mówić o załamaniu dolara – dowodził Orłowski.
– Dolar był w Ameryce od zawsze, euro jest walutą ustanowioną odgórnie zaledwie 10 lat temu. Wiara, że euro zbuduje Stany Zjednoczone Europy, jest mirażem, dowodzi tego obecna sytuacja krajów położonych na skraju eurostrefy: Grecji, Hiszpanii, Irlandii, Włoch – twierdzi Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”. – Zamiast tworzyć coraz bardziej jednolitą Unię, kraje te niedopasowane gospodarczo do „francusko-niemieckiego centrum” kreują jej rozpad. Wspólna waluta nie prowadzi do konwergencji gospodarczej, lecz odwrotnie, pogłębia różnice i powoduje niekontrolowany wzrost zadłużenia publicznego w krajach słabszych gospodarczo, położonych na skraju eurostrefy. Dlatego najpierw należy stworzyć kompatybilne gospodarki, a potem dopiero myśleć o wspólnym obszarze walutowym – tłumaczy finansista.
– Właściwie obecnie nie wiadomo, co będzie się dalej działo ze strefą euro. Jeśli chodzi o kraje południa Europy i Irlandię, to nie wiadomo, czy wszystkie one jeszcze będą w strefie wspólnej waluty w momencie, gdy my zechcemy do niej wejść – ostrzega dr Cezary Mech, były wiceminister finansów. Jego zdaniem, przyjęcie euro zahamowałoby rozwój gospodarczy Polski. – W rządowej projekcji wzrostu PKB, zawartej w Programie Konwergencji, przewidziano, że po przyjęciu euro wzrost w Polsce stopnieje do zaledwie 0,3 proc. PKB w 2050 r. – argumentuje dr Mech.
Według prof. Orłowskiego, nie ma obecnie mechanizmów opuszczenia strefy euro przez kraj członkowski, który sobie nie radzi we wspólnym obszarze walutowym. Nie można także odgórnie wykluczyć żadnego z państw.
– Kryzys w strefie euro objawia się m.in. spadkiem wartości euro – zwraca uwagę Bielewicz. – W relacji euro do dolara nie jest to widoczne, ponieważ obie waluty tracą siłę nabywczą. Inwestorzy uciekają obecnie do inwestycji m.in. w złoto i transakcji denominowanych we frankach szwajcarskich – dodaje.
Futboliści znają określenie „zakiwać się na śmierć”. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że właśnie kandydat PiS do fotela prezydenckiego zrobił to pod wpływem fatalnej taktyki, zamiast oddać strzał w światło bramki.
Nie dosyć, że obwieszcza całemu światu, iż o wewnętrznych sprawach Białorusi będzie rozmawiać z Moskwą, co w oczywisty sposób wpycha Łukaszenkę w objęcia Niemiec, które i tak wysforowały się na adwokata tego kraju w UE, nie dość, że pokazuje światu twarz rusofila-neofity, to jeszcze w sporze o dopłaty bezpośrednie dla rolników z łatwością można mu dorobić gębę frontmana interesów Albionu.
Obserwowałem PiS w PE przez dwa lata. W poprzedniej kadencji PiS było członkiem UEN (Unia na rzecz Europy Narodów, 44 mandaty), stawiając na Alleanza Nationale. Nie mieli żadnego wpływu na nic, chociaż Marcin Libicki, jako przewodniczący komisji petycji, nagłośnił proceder uprawiany przez niemieckie Jugendamty. Niestety, sąd kapturowy w PiS odsądził go od czci i wiary i pozbawił niemal pewnego mandatu eurodeputowanego w obecnej kadencji. UEN zakończyła żywot haniebnie: przewodniczący grupy, Irlandczyk Brian Crowley z Fianna Fail (teraz w PE we frakcji demoliberałów), wspólnie i w porozumieniu z Potteringiem i Cohn-Benditem, urządził połajankę prezydentowi Czech na Hradczanach. Ciekawe?
W obecnej kadencji PiS w liczbie 15 osób współtworzy nową grupę, o nazwie Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ang. ECR, 54 mandaty, piąte miejsce za frakcją Zielonych). Miało być około 80-90 deputowanych i trzecie miejsce po detronizacji frakcji demoliberalnej, ale skończyło się na apetytach. Anglicy to sojusznik nie tyle bardziej egzotyczny od Włochów, co znacznie przebieglejszy, cieszący się zasłużoną sławą mistrzów inspiracji, co Dmowski wcześniej, zaś Cat-Mackiewicz nieco później, opisywali wiele lat temu.
Wiceprzewodniczącym komisji rolnictwa PE jest Janusz Wojciechowski z PSL-Piast (Grupa ECR), który już zdążył na swoim blogu skrytykować Bronisława Komorowskiego za odgrzewanie nieświeżego kotleta, ale cóż z tego? Rzeczone zdanie które wywołało rejwach brzmi tak:
„Kaczynski said that the EU should restructure its budget and phase out agricultural subsidies”.
Czyli:
“Kaczyński powiedział, że UE powinna restrukturyzować budżet i stopniowo odchodzić od dopłat rolnych”.
Co prawda stopniowo, nie mniej jednak – mleko się rozlało. Premier RP Jarosław Kaczyński powiedział coś, o czym – wziąwszy pod uwagę społeczną delikatność materii – politykowi na takim stanowisku wolno mówić jedynie w zaciszu gabinetu. ”European Voice” należy do globalnej Economist Group, z siedzibą w Londynie. Kto teraz zaślepi armaty z których strzela Komorowski? Spindoktorzy?
W arytmetyce Parlamentu Europejskiego liczy się „banda trojga”, a więc frakcje: chadecka (należy tu PO w liczbie 28 deputowanych), socjalistyczna (7 z SLD) i demoliberalna. Jeśli założyć obecność w PE w imię obrony polskich interesów, to członkostwo w drugoligowej ECR po prostu nie ma sensu, tak jak nie miało sensu członkostwo w UEN. 15 mandatów PiS w ECR idzie na rozkurz. Chyba, że ten cel jest inny – np. czarny piar przeciwko UE. No, ale wówczas narzuca się współpraca w ramach Grupy Europa Wolności i Demokracji (ang. EFD), z takimi jastrzębiami jak Nigel Farage z brytyjskiej UKIP, nie zaś z Torysami, których lider ołgał Brytyjczyków w sprawie referendum lizbońskiego. Byłoby to nawet in tune [tu: zgrane – przyp. adm.] z wizerunkiem partii „prawdziwych Polaków”.
Wziąwszy to wszystko pod uwagę, nie sposób nie zadać obrazoburczego pytania: czy aby na pewno PiS wie czego chce w Brukseli? Czy rzeczywiście chce bronić interesów Polski – cokolwiek to jeszcze znaczy w tych warunkach?
Zaryzykuję: czy aktywność PiS w Brukseli nie jest aby inspirowana przez ośrodek któremu zależy wyłącznie na działaniach pozorowanych, zaś werbalna obrona „interesu narodowego” to jedynie standardowa papka dla mediotów?
Bo jeśli cokolwiek tam ugrać, to we frakcji chadeckiej, razem z PO. To wcale nie wymusza jakiejś ścisłej współpracy z wrażą, niemiecką CDU, natomiast wymaga reorientacji na rzecz aliansu z francuską UMP, co z kolei byłoby en accord w kontekście współpracy z Francją w Trójkącie Weimarskim. W przeciwnym razie pozostaje sojusz egzotyczny i strojenie groźnych grymasów, które nie robią już na nikim żadnego wrażenia.
Komorowski wycofał informację o swoim hrabiowskim pochodzeniu – rodzina sfałszowała dokumenty?
Zdaniem ekspertów Bronisław Komorowski szczycił się herbem hrabiowskim, który należał do innego rodu Komorowskich.
Pojawiły się wątpliwości, czy herb hrabiowski którym szczycił się Bronisław Komorowski nie należał do innego rodu Komorowskich. Eksperci ze Związku Szlachty Polskiej oraz dr Marek Minakowski zarzucili rodowi kandydata PO na prezydenta nieuprawnione posługiwanie się herbem Korczak, który należał faktycznie do innego rodu Komorowskich.
Tłumacząc dlaczego przodkowie Bronisława Komorowskiego zaczęli posługiwać się należącym do innego rodu tytułem hrabiowskim, eksperci zwracają uwagę na możliwość wyłudzenia tytułu od zaborców w oparciu o sfałszowane dokumenty.
Dziennikarze „Super Expressu” ustalili, że gdy pojawiły się wątpliwości dotyczące hrabiowskiego pochodzenia Bronisława Komorowskiego, ze strony internetowej kandydata PO na prezydenta zniknęła informacja o tytule hrabiowskim.
A więc mamy wśród czołowych polityków PO kolejny przypadek nieznajomości historii własnej rodziny. Obok Tuska, co choć historyk, nie wiedział o wehrmachtowskiej przeszłości przodków – pojawił się „hrabia” Komorowski, co to mu bez jego wiedzy i zgody narzucono herb Korczak.
I teraz pytanie: jaki to będzie miało wpływ na jego szanse na prezydenturę?
Odpowiedź: żaden.
Pozdrowienia od potrójnie habilitowanego barona Maruchy herbu Komputer.
Pisząc o sytuacji polskiego baraku Unii nie można pomijać kilku najważniejszych aspektów rzeczywistego obrazu dzisiejszego świata. Przypomnę je, gdyż ogromna większość ludzi o nich po prostu nic nie wie, albo też o nich zbyt często zapomina! Po upadku ZSRR USA stała się dominującą, zwłaszcza militarnie, potęgą na świecie.
Oceniając politykę USA nie można zapominać, że mocarstwo to stało się żydowskim kastetem do podboju świata gojów. O zdobyciu absolutnej dominacji USA nad światem mówi otwarcie neokonserwatywna PNAC. http://pl.wikipedia.org/wiki/PNAC
Przy okazji PNAC należy zwrócić uwagę na dwa istotne fakty:
– Już w roku 2000 planowano atak na Irak, bez względu na to, czy Saddam Hussein będzie przy władzy czy nie! Atak nastąpił 3 lata później na podstawie sfabrykowanych przez CIA „dowodów” na broń biologiczną i chemiczną irackiego dyktatora. Rzeczywistym powodem ataku na Irak był zamiar Iraku sprzedaży ropy za inne niż dolar waluty. A to zagrażało załamaniu wartości dolara. Głównym bowiem gwarantem wartości dolara, jego niejako „pokryciem” jest jego monopol jako światowa waluta w handlu ropą naftową.
– Oczekiwanie przez ideologów PNAC na „nowy Pearl Harbour”, który będzie można wykorzystać do przebudowy amerykańskich sił zbrojnych. Zamachy z 11/9 dały ideologom PNAC tę wyczekiwaną możliwość. Przy czym istotne jest, że wielu z owych neokonów pełniło odpowiedzialne funkcje w administracji Busha juniora. Nie ulega wątpliwości, że zamachy te były „inside job” Busha, CIA i Pentagonu.
Przy czym szczęśliwym dla świata zrządzeniem losu istnieje jak się wydaje rozłam pomiędzy dwoma ogromnie wpływowymi centrami światowego żydostwa.
Z jednej strony są więc judeocentrycy, lubawiczerowie, zaślepieni wizją doprowadzenia świata do apokaliptycznego konfliktu i katastroficznych zniszczeń, co w ich przekonaniu wymusi przyjście na Ziemię ich – żydowskiego – mesjasza.
Z drugiej strony istnieje niezwykle wpływowe lobby żydowskiej lichwy (Rothschild, Rockefeller, Warburg i in.) To żydowskie lobby nie chce apokaliptycznego kataklizmu. Nie chcą oni zniszczyć, chcą natomiast zdobyć na własność ludzkość i planetę (choć przy okazji zamierzają także i oni ludzkość „zdepopulować” nieapokaliptycznymi metodami o 80%). Wyrazem konfliktu między tymi dwoma żydowskimi centrami jest to, co jeden z Rothschildów, reformatorski rabin Walther, oceniając apokaliptyczne zapędy lubawiczerów mówiąc o ich planach – nazwał je „duchową chorobą”.
(Nawet mój niegdyś ulubiony „niezależny” publicysta Michalkiewicz wszędzie widzi rosyjską razwiedkę, a Bilderbergów nie dostrzega).
O wpływach Bilderberga nadmienię jedynie tyle, że zrealizowany w 1989 roku pomysł „ugody okrągłego stołu” i dopuszczenia do udziału we władzy lewicowej i zażydzonej opozycji narodził się właśnie w tej grupie. Rockefeller przedstawił ten „projekt” Gorbaczowowi już wiosną 1985. Kilka lat później pomysł Bilderbergów zrealizowano.
Nie można też w ocenie świata, a zwłaszcza w ocenie Unii Europejskiej zapominać, że jednym z jej pomysłodawców i założycieli był „polski” Żyd, Józef Retinger, założyciel Bilderberga. http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Retinger
Widziana z tej perspektywy Unia to jedynie etap przejściowy do światowego państwa i światowego rządu – celu żydowskich ideologów NWO.
Nadmienię tutaj na marginesie, że tenże Retinger był ponadto przynajmniej wtajemniczony (jeśli nie coś więcej) w zamach na gen. Sikorskiego. Dlatego w tej jednej jedynej, zakończonej katastrofą w Gibraltarze podróży owczesnego premiera rządu emigracyjnego nie brał on udziału.
Opisując współczesny świat nie można też zapominać o bezprzykładnym i permamentnym ograbianiu przez światową lichwę zarówno osób prywatnych, jak i budżetów państw wymyślonym przez banksterów bandyckim systemem bankowym. https://marucha.wordpress.com/2010/05/19/najwiekszy-szwindel-bankierow/
Zadłużenie całego świata, rządów, państw i narodów jest efektem prawa banksterów do robienia pieniędzy z niczego, w formie udzielania kredytów. http://www.youtube.com/watch?v=Ue_lzEIVhnE
Dopiero ktoś uzbrojony w znajomość powyższych faktów jest w stanie zrozumieć to, co dzieje się na świecie.
Do należytej oceny sytuacji w Polsce konieczne są jeszcze dodatkowe, lokalne, „polskie” uzupełnienia.
A więc wypowiedź żydowskiego pisarza Artura Sandauera: „W czasie wojny zginęli prości Żydzi i wybitni Polacy. Uratowali się wybitni Żydzi i prości Polacy. Dzisiejsze społeczeństwo w Polsce to żydowska głowa nałożona na polski tułów.Żydzi stanowią inteligencję, a Polacy masy pracujące.”
Rzeczywisty stan zażydzenia Polski jest nieznany. Jedno jednak nie ulega wątpliwości – Polska jest po prostu żydowskim folwarkiem. I to już od 1944 roku. Przy czym ogromna większość Żydów wykorzystała wojenny zamęt do zmiany nazwiska. Po wojnie udawali oni etnicznych Polaków, choć pomiędzy sobą doskonale się rozpoznawali. Zapewne jednym z powodów zawyżania żydowskich ofiar II wojny światowej był zamiar zatarcia żydowskich korzeni tych niby „Polaków”. Nikt nie będzie posądzać ich o to, że są oni Żydami, gdy wmówi się ludziom, że Żydów nieomal doszczętnie rzekomo wymordowali hitlerowcy.
Na temat holokaustu nadmienię jedynie jeszcze tyle, że najbardziej znany „łowca” zbrodniarzy hitlerowskich, Szymon Wiesenthal przeżył 12 obozów koncentracyjnych. http://pl.wikipedia.org/wiki/Szymon_Wiesenthal
Wśród nich były nawet te, zaliczone przez żydostwo do obozów zagłady. A jednak Wiesenthal, mimo panującego w nich holokaustu i te”obozy zagłady” jakoś przeżył…
Nie wiadomo dokładnie, kiedy światowe żydostwo zrezygnowało z podboju świata przy pomocy sowieckiego, zażydzonego bolszewizmu. Wiadome jest, że po śmierci Stalina władze ZSRR dokonały stopniowego samo-odżydzenia się, przestały być paranoidalnie zbrodnicze, pozostając stopniowo łagodniejącą dyktaturą. Najpóźniej zaś podczas tzw. „wojny sześciodniowej” (1967) ZSRR stała już po stronie państw arabskich przeciwko Izraelowi. To właśnie najpóźniej wtedy światowe żydostwo wydało na ZSRR wyrok. Cała polityka USA i NATO, które już wtedy były nowym narzędziem do podboju świata przez żydostwo, podporządkowana była celowi zniszczenie wroga Izraela – ZSRR.
Komfortowa w okresie stalinizmu sytuacja Żydów w PRL po październiku 1956 uległa pogorszeniu. Pokazowo nielicznych z nich „ukarano” łagodnymi wyrokami, innych usunięto w cień bez wyciągania wobec nich jakichkolwiek konsekwencji. Od tego momentu należało już dużo staranniej ukrywać swoją żydowskość.
Jednak przez całe 45 lat istnienia Polski „ludowej” była ona w rękach Żydów. Nawet 1968 rok nie uszczuplił dotkliwie ich dominacji. Ukarano jedynie tych, którzy zbyt jawnie cieszyli się ze zwycięstwa „naszych” Żydów z „ich” (sowieckimi) Arabami w wojnie z 1967 roku. Nagonka ta miała to do siebie, że tym bardziej udoskonalili wtedy Żydzi metody kamuflażu i udawania bycia Polakami. O wpływach żydostwa po 1956 i po 1968 świadczy choćby to, że główny żydowski zbrodniarz okresu stalinowskiego – Berman – w 1983 roku odznaczony został medalem Krajowej Rady Narodowej. http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakub_Berman
Inny żydowski zbrodniarz, Salomon Morel nawet po 1956 nadal robił w PRL karierę. Temu katowi nawet tzw. „wolna i demokratyczna” III RP, już po ucieczce Morela przed procesem karnym do Izraela do końca życia wypłacała „zasłużoną” zbrodniami emeryturę. http://pl.wikipedia.org/wiki/Salomon_Morel
Tak zwana transformacja była elementem planów Bilderberga i miała na celu doprowadzenie do stopniowego rozpadu głównego przeciwnika zażydzonej USA – ZSRR. W Polsce transformacja polegała na odrzuceniu przez rządzące Polską żydostwo zbytecznej już w tym momencie maski „komunistów”. W celu uwiarygodnienia „transformacji” do udziału we władzy zaproszono żydowską część opozycji, będącej w dużej mierze agenturą CIA. Polskę dla niepoznaki „transformowano” powoli. Miało to na celu utrzymywanie mitu istnienia w Polsce znaczącego wpływu „postkomuny” i sowieckiej, a później rosyjskiej agentury. Mit ten był konieczny, aby przekonać społeczeństwo do konieczności wejścia Polski do NATO i do Unii, jako gwarantów naszego bezpieczeństwa i „suwerenności”. Przy czym już wówczas, od 1989 roku, o awansach i karierze decydowało podjęcie kolaboracji ze światowym żydostwem. Próby zaistnienia na scenie politycznej partii czy ugrupowań niezależnych od żydostwa od początku były medialnie i politycznie przez żydowskich sayanów rządzących Polską torpedowane. Np. LPR i Samoobronę tylko po to wciągnięto do koalicji z PiS-em, aby je zniszczyć.
Najpóźniej od podpisania Traktatu Lizbońskiego Polska stała się oficjalnie barakiem Unii. Wszystkie liczące się obecnie partie do tej niechlubnej „transformacji” państwa w unijny barak się przyczyniły. Żydowski sayan Kwaśniewski-Stolzman w imieniu Polaków w Jedwabnem przepraszał Żydów za tę „polską” zbrodnię. Mógł to uczynić, bo inny żydowski sayan, Lech Kaczyński nie dopuścił do ekshumacji i dokładnego zbadania okoliczności tego, co naprawdę w Jedwabnem się wydarzyło. Bliźniaczy brat Lecha, a więc kolejny żydowski sayan Jarosław, w 2003 roku krzyczał w sejmie, że bandycka agresja zażydzonej USA na Irak „to także nasza wojna”. To on ponosi osobiście współodpowiedzialność za śmierć naszych żołnierzy, z których – hańbiąc polski mundur – zrobiono pomagierów okupanta.
Nawet PO, wbrew posądzaniu jej o agenturalną zależność od Rosji jest żydowskim kibucem. Ta osławiona aferami szajka sabotażystów gospodarczych i „lodziarzy” jest tak samo proeuropejska, proamerykańska i prożydowska, jak PiS. Krążących pogłosek, że Tusk obiecuje Izraelowi pomoc w agresji na Iran nie należy lekceważyć. http://www.pardon.pl/artykul/4531/tusk_obiecuje_izraelowi_polska_pojdzie_na_wojne_z_iranem
Komorowski zamierza wspierać agenturalny odłam polskiej polonii na Białorusi, optuje też za uprawianiem ideologicznej dywersji wymierzonej przeciwko Łukaszence. Obłudne zdanie końcowe Komorowskiego: „Powoli krok za krokiem, ale doprowadzimy Białoruś do standardów demokratycznych” pokazuje, że ta prożydowska marionetka (też sayan?) zamierza pomóc światowemu żydostwu w podbiciu i zażydzeniu suwerennej Białorusi na wzór polskiego baraku. Jest to zresztą u Komorowskiego zrozumiałe. Sam jest niewolnikiem i agentem żydostwa, dlatego drażni go białoruska niezależność Łukaszenki.
Zastanawiające jest tylko, dlaczego PO nagle pokazuje się jako partia zdecydowanie prożydowska. Liderzy tego kibucu są przecież świadomi faktu, że spadek popularności PiS spowodowany był prożydowskimi ekscesami Kaczyńskiego. Nawet rozbudzony Smoleńskiem „patriotyczny” amok sympatii do Kaczyńskich okazał się być jedynie krótkotrwałym zaślepieniem. Bliźniak „prezydenta” ganiającego w jarmułce po Belwederze wbrew przywidywaniom nie zajął pierwszego miejsca w pierwszej turze wyborczego plebiscytu. Być może właśnie niepokojąca jest dla żydowskich strategów przewaga ukrywającego swoje prożydowskie oblicze PO nad PiS-em. I to właśnie skłoniło ich do zmiany strategii. Pragną przywrócić większą równowagę sił pomiędzy PO a PiS-em. Jeśli nie ma innej możliwości, należy zniechęcić co niektórych sympatyków PO jej prożydowską polityką. A tych zniechęconych przejmą z przyjemnością PiS, PSL czy SLD.
W tym wszystkim schizofrenicznie brzmią kolportowane nadal w internecie wysiłki domorosłych Sherlocków Holmesów, prowadzących „śledztwo” Smoleńskie. Jednym z takich „śledczych” jest Tomasz Małecki.
Absurdalne jest jego stwierdzenie: Putin znienawidził Lecha Kaczyńskiego za za jego niezwykle skuteczną politykę zagraniczną. Za wspieranie pomarańczowej rewolucji, powstrzymamie inwazji wojsk rosyjskich w Gruzji poprzez przyjazd z prezydentami państw nadbałtyckich bezpośrednio w czasie wojny i działania dyplomatyczne na forum europejskim. Prawdopodobnie najbardziej szkodliwe dla Rosji było jednak czyszczenie WSI z rosyjskiej agentury. http://sites.google.com/site/katynii/
Mimo nalegań Kaczyńskiego o poparcie dla Gruzji zażydzona Unia ją właśnie musiała uznać za winną wywołania konfliktu zbrojnego z Rosją. Prowokacja gruzińska była szyta zbyt grubymi nićmi. Mimo poparcia Kaczyńskiego dla Juszczenki, ten amerykańsko-żydowski agent i miłośnik Bandery sromotnie przegrał ostatnie wybory. Mimo poparcia Kaczyńskiego dla prowokatorki Borys Łukaszenko nadal ma się dobrze, a prowokatorka musiała ustąpić. Nawet zabiegi Kaczyńskiego o „tarczę” skończyły się jego porażką. Tym boleśniejszą, że Obama odwołał „tarczę” przeciwko Rosji w rocznicę sowieckiej agresji – 17 września – co dla rusofoba Kaczyńskiego było bolesnym policzkiem. Nawet zniesienia wiz do USA Kaczyński nie osiągnął. A Małecki mimo to bredzi o skutecznej polityce Kaczyńskiego.
Co zaś tyczy się „czyszczenia” WSI z rosyjskiej agentury… W momencie rozbijania WSI przez Macierewicza istniała tam już tylko szczątkowa, nieprzewerbowana przez NATO i Izrael agentura Kremla. Akcja PiS sprawiła, że obecnie cały wojskowy wywiad jest agenturą żydowską. Ale to zaślepionym „patriotom” – rusofobom naturalnie nie przeszkadza. Oni jedynie Rosjan się boją.
Jedynie skuteczny, niestety – chciało by się rzec – był Kaczyński w zażydzaniu Polski. Tak dalece zasłużył się żydostwu, że serdecznie ubolewał nad jego śmiercią naczelny rabin polski: http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=3&t=7504
I tak właśnie wygląda dzisiejsza rzeczywistość nad Wisłą.
Zostaliśmy w ciągu 20-lecia tzw. III RP skutecznie zwasalizowani, zażydzeni, a na koniec jeszcze „zabarakowani”.
Co będzie dalej z zażydzonym polskim barakiem w zażydzonej Unii?
Kto ostatecznie zostanie przelicytowany jako nadzorca polskiego baraku Unii jest nieistotne. Z tej prostej przyczyny, że lokator Belwederu nie posiada realnej władzy. Istotniejsze jest przygotowanie się do przyszłych wyborów do sejmu. Bo tylko na tej drodze (pomijając bunt społeczeństwa) możliwe jest powolne zejście Polaków z drogi dalszej samozagłady państwa i dalszego przerabiania polskiego baraku na jeszcze bardziej zażydzony folwark. Istotne jest, aby do jak największej ilości Polaków dotarła bolesna prawda – PO, PiS, PSL i SLD bez względu na głoszone hasła są taką samą prożydowską, prounijną i proamerykańską agenturą forsującą w Polsce nie polskie a żydowskie interesy.
Polski barak Unii do tego stopnia został poddany wpływom i interesom żydostwa, że nawet IPN – przez patriotów ukochana i broniona przed zakusami Komorowskiego i „komuchów” instytucja stoi na straży żydowskiej wersji historii.
Najpierw zaszczuty, a niedawno zamordowany Dariusz Ratajczak odpowiadał przed sądem za złamanie artykułu 55. ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Polskiemu historykowi nie przysługuje więc nawet w Polsce prawo badania wszystkich skomplikowanych aspektów naszej historii sprzed kilkudziesięciu lat. Musi podporządkować się on obcej, narzuconej nam przez „przedsiębiorstwo holokaust” jej wersji. A na straży posłuszeństwa historyków stoi właśnie Instytut Pamięci Narodowej! Jakiego narodu pamięci – chciałoby się zapytać?
Naród który nie zna i nie dba o własną, a troszczy się o cudzą historię, o cudze mity, skazany jest na zagładę.
Strażacy walczą o uratowanie kolejnej hali zagrożonej w pożarze zakładów Wifama przy al. Piłsudskiego w Łodzi. Pożar objął dotąd trzy hale o łącznej powierzchni ok. 7 tys. m kw. W akcji bierze udział ponad 30 zastępów strażaków, w tym jednostki spoza Łodzi.
Według strażaków, spaliła się całkowicie duża hala o pow. 6 tys. m kw. Udało się uratować budynek biurowy, ale zagrożona jest wciąż czwarta, niewielka hala znajdująca się w pobliżu. Nadal nad miastem unosi się chmura dymu.
– Staramy się maksymalnie ograniczyć straty. Próbujemy bronić budynków, by pożar się nie przedostał na kolejną halę – powiedział rzecznik PSP w Łodzi Artur Michalak.
Pożar objął w sumie trzy hale o łącznej powierzchni ok. 7 tys. m kw. Stojący w pobliżu budynek hotelu – według strażaków – nie jest zagrożony, ale jego właściciele podjęli decyzję o ewakuacji.
Strażacy mają jednak problemy z wodą do gaszenia ognia. – Gdybyśmy problemów z wodą nie mieli, ta sytuacja pożarowa byłaby opanowana szybciej. Cały czas wodę musimy dowozić cysternami i samochodami pożarniczymi. Stąd też duże utrudnienia w ruchu w okolicach pożaru – dodał Michalak.
Według strażaków, dogaszanie pożaru może potrwać wiele godzin. W czasie akcji gaśniczej jeden z ratowników doznał urazu oka.
Ogień pojawił się po godz. 3 w hali o wymiarach 20 na 40 m – najmniejszej z trzech objętych pożarem. Prawdopodobnie zapalił się wózek widłowy. Przed przyjazdem strażaków ogień próbowali ugasić pracownicy nocnej zmiany. Nie udało im się, ale żaden z nich nie doznał obrażeń. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, budynek stał już w ogniu, który przedostawał się na sąsiednie obiekty.
W jednej z hal był warsztat samochodowy, w innej zgromadzono opakowania PCV i inne łatwopalne produkty, które sprawiły, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Strażacy przyznają, że gdyby zostali wcześniej powiadomieni, to pożar byłby szybciej ugaszony. Przyczyna wybuchu pożaru nie jest jeszcze znana.
Premier Tusk w swoim wystąpieniu na konwencji PO piał z zachwytu nad Hanną Gronkiewicz-Waltz, za jej siłę charakteru, okazaną przy usunięciu kupców z hal w centrum Warszawy. Ta siła charakteru wyrażała się w przemocy i bezprawiu.
Ubiegłoroczna akcja przeciw kupcom była okrutna i bezprawna. Pałkami i gazem traktowano ludzi rozpaczliwie broniących swoich miejsc pracy. Potraktowano ich okrutnie, bez litości. To prawda, że przeciw kupcom był prawomocny wyrok. Ale wyroki trzeba wykonywać zgodnie z prawem, a ten był wykonywany zgodnie z bezprawiem. Okrutnym bezprawiem.
Bezprawie było potrójne.
Po pierwsze – komornikowi, wykonującemu wyrok, asystowała firma ochroniarska. Jest to sprzeczne z przepisami postępowania egzekucyjnego, które przewidują, że w egzekucji komornik może mieć asystę tylko i wyłącznie policjantów.
Po drugie – firma ochroniarska nie ma prawa szturmować czegokolwiek, ma tylko i wyłącznie prawo bronić obiektu, którego strzeże. A w Warszawie ochroniarze kupieckie hale bezprawnie szturmowali.
Po trzecie – akcja była brutalna w sposób absolutnie niewspółmierny do okoliczności; była to szarża uzbrojonych osiłków na bezbronnych ludzi.
I to pochwalił Donald Tusk.
Bezprawie wobec kupców to nie moje urojenie, to prawda urzędowo stwierdzona przez… podległe premierowi MSWiA. Żebym nie był gołosłowny – przypomnę wiadomość, podaną w ślad za portalem TVN24.pl 19 marca 2010 r.
MSWiA: cofnięto koncesję agencji ochrony Zubrzycki
MSWiA zdecydowało o cofnięciu koncesji agencji ochrony Zubrzycki. To właśnie ona została zatrudniona przy głośnej eksmisji kupców z hali KDT w Warszawie.
Kontrolerzy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji ustalili, że ochroniarze nie mieli prawa usuwać kupców z hali Kupieckich Domów Towarowych. – W tym przypadku naruszono przepisy ustawy o ochronie osób i mienia. Pracownicy agencji mogli jedynie prewencyjnie ochraniać samego komornika i mienie, które miał zająć – wyjaśniła Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSWiA. Jak dodała, działania pracowników agencji ochrony “mogły doprowadzić do bezpośredniego zagrożenia dla obywateli”. – Decyzja MSWiA została poparta przez resort sprawiedliwości oraz Komendę Główną Policji – zaznaczyła Woźniak.
Za te działania chwalił Hannę Gronkiewicz-Waltz premier Donald Tusk
Janusz Wojciechowski, januszwojciechowski.pl
No i co z tego, panie Wojciechowski? Tuskwy mogą się kompromitować poza wszelkimi granicami wyobraźni, mogą publicznie okazywać swe zbydlęcenie, poniewierać narodem – a i tak naród na nich zagłosuje. – admin
Nowy prymas zapowiadał publicznie, że jego ingres będzie miał miejsce dopiero po kampanii wyborczej. Okazało się jednak, że jego data została “przypadkowo” wyznaczona na czas najbardziej newralgiczny, czyli na półmetek pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborczą.
Przez “przypadek” też w pierwszej ławce zasiedli wyłącznie politycy lewicowi lub wspierający “lewą nogę”, czyli Kwaśniewski, Oleksy, Wałęsa, Pawlak i Komorowski. Moim zdaniem zabrakło tylko Jaruzelskiego i Kiszczaka, a ”siedmiu wspaniałych Trzeciej RP” byłoby w komplecie.
Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu 2005 r., kiedy to na Rynku Głównym w Krakowie odbywał się ingres kard. Stanisława Dziwisza. Wtedy też w pierwszej ławce miejsca zajmowali Kwaśniewski i Cimoszewicz, ówczesny kandydat SLD na prezydenta. Nawiasem mówiąc, nie uklękli oni nawet w czasie podniesienia, ale fotek z nowym metropolitą krakowskim wykonali, ile się tylko dało.
Przez “przypadek” także Wałęsa, wchodząc do katedry w Gnieźnie, poparł “spontanicznie” przed kamerami telewizyjnymi Komorowskiego jako kandydata na prezydenta. Stwierdził przy tym dumnie, że nigdy się nie myli. Grupka jego zwolenników kiwała głowami ze zrozumieniem, bo przecież nie wypada takiemu “autorytetowi moralnemu” wypominać drobnostek jak np. wybór Wachowskiego na prezydenckiego zausznika czy wspieranie wspomnianej “lewej nogi”. [Albo współpracy z bezpieką – admin]
Rzecz ciekawa, najważniejsza osoba w Episkopacie Polski, jego przewodniczący arcybiskup przemyski Józef Michalik nie przyjechał, co stało się sensacją. Z kolei jego zastępca, arcybiskup poznański Stanisław Gądecki, złożył prymasowi życzenia – uwaga! – w jednym zdaniu.
O nowym prymasie napisałem cały felieton w “Gazecie Polskiej” (która w kioskach ukaże się jutro). Opisałem w nim trzy największe błędy nuncjusza Józefa Kowalczyka, czyli sprawy arcybiskupa Juliusza Paetza i arcybiskupa Stanisława Wielgusa oraz problem “sojuszu ołtarza z tronem”. Po dzisiejszym ingresie nie ma cienia wątpliwości, że sojusz ten pod rządami nowego prymasa będzie się mocno cementować.
I jeszcze jedno. Po raz pierwszy na zakończenie tego typu uroczystości nie zaśpiewano „Boże, coś Polskę”. Znów przypadek? Chyba, nie.
Centrum im. Adama Smitha informuje, że jeśli dług publiczny będzie rósł tak jak w ostatnich latach, Polska osiągnie dzisiejsze zadłużenie Grecji na mieszkańca w roku 2025. Teraz, w strukturze roku 2010, na emerytury i renty budżet przeznacza 23 procent. Biurokracja pochłania więcej niż armia, zaś wydatki na bezpieczeństwo wewnętrzne spektakularnie spadły o 15 procent. Podobny los spotkał naukę i kulturę. [Mamy niejasne podejrzenia, iż prawdziwe zadłużenie Polski jest większe, niż się oficjalnie podaje. – admin]
Unijne restrykcje związane np. z pakietem klimatycznym (wg firmy Mc Kinsey ok. 92 mld euro do roku 2020) czy roszczenia „przedsiębiorstwa Holocaust”, będą zmuszać rząd do powiększania długu publicznego i zaostrzania fiskalizmu, co z kolei poszerzy i tak dramatycznie dużą, szarą strefę. Degradacja państwa gwałtownie przyspieszy w 2015 roku, gdy liczba emerytów wzrośnie o 60 procent. Wiek emerytalny zacznie wówczas osiągać tzw. wyż powojenny.
Obieg pieniądza
Najbliższa dekada okaże się przełomową. Zakładając, że wewnętrzne procesy społeczne sprawią, iż wolnościowa wizja państwa zyska masę krytyczną, a strukturalny, wynikający z chybionej koncepcji konflikt w Unii Europejskiej polepszy otoczenie międzynarodowe, powstaną warunki dla przejęcia władzy przez obóz polityki polskiej i wdrożenia realnego programu rozwoju. Warunkiem brzegowym jego powodzenia jest racjonalizacja obiegu pieniądza w kraju, co oznacza nie tylko reformę finansów publicznych, ale też szereg innych działań. Stymulowaniu popytu wewnętrznego przez radykalną obniżkę podatków towarzyszyć musi uwolnienie polskiej przedsiębiorczości przez drastyczne ograniczenie systemu koncesji i zezwoleń w sferze działalności gospodarczej. Szeroko stosowany akcjonariat pracowniczy pozwoli na moralne i jednocześnie ekonomiczne związanie pracownika-akcjonariusza ze swoim już przedsiębiorstwem. Zniesienie obowiązku ubezpieczeń społecznych wyrwie budżet państwa spod buta ZUS-owskiego czynownika, uwolni pracę opodatkowaną niczym dobro luksusowe i realnie otworzy rynek usług ubezpieczeniowych. Efekt synergii osiągnięty w ten sposób poprawi poziom i jakość życia w kraju oraz zwiększy dochody państwa, które należy ująć w karby budżetu zadaniowego.
Jakie to zadania? Jakie w tej mierze powinny być priorytety państwa? Jesteśmy biednym krajem średniej wielkości. Naszą historią wybitnie rządzi geografia, ale jednocześnie, jak przekonujemy się w ciągu ostatniego stulecia, to ideologia – oficjalna czy nie – wpływa również na relacje międzynarodowe. Przekonujemy się, że kierownictwo narodowe nie może nie stymulować wpływu politycznego kilkunastomilionowej polskiej emigracji na całym świecie. Tak było, gdy Roman Dmowski rozwijał akcję na rzecz niepodległej Polski w Ameryce, tak było w momencie wstępowania Polski do NATO, tak powinno być i teraz, gdy 2 mln Polaków żyje w RFN – państwie które chce zmienić stosunki własnościowe na Ziemiach Odzyskanych, a 10 mln żyje w USA – kraju który daje schronienie wrogiemu nam „przedsiębiorstwu Holocaust”.
Infrastruktura, armia, Bałtyk
Polska powstała ku morzu. To ono było przez wieki jądrem naszych celów i marzeń. To ono, a nie miazmaty ukraińskie, dawało nam realny rozwój. Polska przestrzeń oparta jest o Bałtyk. Jest to terytorium związane jedynie iluzorycznie, przez bardzo ubogą infrastrukturę. Zarówno Wisła od źródeł do Gdańska jak i Odra aż po Szczecin – obie rzeki stanową potencjalne zagrożenie dla setek tysięcy ludzi. Powodzie z lat 1997-2010 uświadamiają epokowe braki w sferze ochrony przeciwpowodziowej. Korytarze transportowe łączące ośrodki regionalne są rachityczne. Czas podróży lądem ze stolicy Polski do Szczecina jest kilkakrotnie dłuższy niż ze Szczecina do stolicy Niemiec, która wsysa Pomorze Zachodnie w swój organizm gospodarczy. Państwo polskie ma obowiązek niwelować tę przewagę sąsiada inwestując w połączenia lotnicze i szybką kolej. Polsce wystarczą cztery autostrady. O wiele potrzebniejsze są setki obwodnic, drogi ekspresowe i inwestycje w porty lotnicze i morskie. Przerzucenie transportu towarowego na kolej to niemalże potrzeba chwili.
W programach rozwoju regionalnego wyludnione Pomorze musi mieć absolutny priorytet. To bezpośrednie zaplecze naszego wybrzeża które liczy 500 km, a które nie jest, wbrew naturze, polskim oknem na świat. Gospodarka morska praktycznie nie istnieje, a więc nie ma wymiany handlowej w należytym tego pojęcia rozumieniu. W efekcie, nasza ekonomia sprzężona jest z niemiecką, realizującą wschodnioeuropejskie, długofalowe interesy Republiki Federalnej Niemiec.
Uwarunkowania geopolityczne i ekonomiczne zmuszają do konstatacji, że naszym celem narodowym jest awans cywilizacyjny dzięki gospodarce opartej na polskim kapitale i opanowaniu polskiej przestrzeni na osi północ – południe. Zabezpieczeniu tego celu służyć powinien system obrony finansowany na poziomie niewiele mniejszym od wydatków ponoszonych przez Niemcy, oraz neutralizacja antypolskich akcji finansowych i propagandowych na arenie międzynarodowej dzięki pracy sprawnego wywiadu. Tak postawiony cel narzuca co najmniej życzliwą neutralność w relacjach pomiędzy Polską a Rosją oraz wybitną aktywność Polonii.
Żyjemy teraz w państwie fiskalnym, biurokratycznym, niepoważnym. Mocarnym wobec skromnego obywatela, obojętnym wobec urzędniczej sitwy i zewnętrznego wroga. Jest to państwo, w którym zamknięte okno Bałtyku nie pozwala swobodnie oddychać. Taka Polska nie ma prawa, nie może się rozwijać. W takiej Polsce trudno marzyć o dążeniu do szczęścia, o samorealizacji, o solidnym wykształceniu dzieci, które owa obecna Polska skazuje na przyszłą niewolniczą harówkę dla spłaty długu publicznego zaciąganego obecnie przez antynarodowy establishment.
W Stanach Zjednoczonych, po wieloletnim śledztwie, FBI zatrzymało dziesięć osób, uznanych za domniemanych agentów rosyjskiego wywiadu – poinformowało ministerstwo sprawiedliwości USA. Agencje podają sprzeczne informacje w sprawie jedenastej osoby zamieszanej w tę sprawę.
11 „osób prowadzących zakonspirowaną, długoterminową” akcję wywiadowczą na rzecz rządu Rosji zostało aresztowanych w niedzielę i poniedziałek – podaje Reuters. Jednak według AP, dziesięć osób zatrzymano, a jedenasta, odpowiedzialna prawdopodobnie za dostarczanie pieniędzy członkom siatki, pozostaje na wolności.
Siatka ta, określana jako „Nielegalni” miała być „głęboko zakonspirowana” i zajmować się dalszą rekrutacją agentów, przenikaniem do amerykańskich „kręgów rządowych” i zbieraniem politycznie wrażliwych informacji – pisze AP.
Agencja powołując się na FBI pisze, że siatka posługiwała się bardzo zaawansowanymi technicznie systemami komunikacji. Z dokumentów sądowych wynika, że FBI zdołało przechwycić wiele informacji przekazywanych przez oskarżonych centrali wywiadowczej w Moskwie, a agenci pracowali na terenie USA od wielu lat.
10 spośród 11 domniemanych agentów wywiadu zostało zatrzymanych w stanach: New Jersey (wschód USA), Wirginia (wschód) i Massachusetts (północny wschód).
W stanie Nowy Jork wniesiono już sprawy przeciw 11 domniemanym agentom. Dziewięć osób jest oskarżonych o udział w spisku oraz pranie pieniędzy.
Za szpiegostwo na rzecz obcego kraju grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Maksymalny wyrok za pranie pieniędzy to 20 lat więzienia – pisze AP. Według agencji AFP aresztowani podawali się za obywateli amerykańskich, kanadyjskich lub peruwiańskich.
Za onet.pl
Zdaniem admina powyższa wiadomość ponad wszelką wątpliwość udowadnia, iż rząd Rosji odpowiada za katastrofę w Smoleńsku. Rosjanie nigdy nie zrezygnowali z dywersyjnej działalności, podczas gdy USA nigdy takowej nie prowadziła i nie prowadzi, a różne pogłoski na temat poczynań CIA pochodzą od bardzo złych ludzi.
Premier Islandii Johanna Sigurdardottir wstąpiła w związek małżeński ze swą partnerką, stając się pierwszym na świecie przywódcą żyjącym w homoseksualnym związku.
68-letnia Sigurdardottir ożeniła się z Joniną Leosdottir w niedzielę, dzień po tym, jak w życie weszło nowe prawo definiujące małżeństwo jako związek miedzy dwoma dorosłymi osobami bez względu na płeć.
Islandzka pani premier od lat pozostawała w nieformalnym związku ze swą partnerką. Nowe prawo dotyczące małżeństwa weszło w życie w niedzielę, dokładnie wtedy, gdy obchodzony jest międzynarodowy dzień praw osób homoseksualnych.
Za onet.pl
Pani Johannie Sigurdardottir gratulujemy małżeństwa, choć jej wiek (68 lat) niewątpliwie utrudni przyjście na świat potomstwa. Czekamy na dalszy postęp: np. pan minister żonaty z kozą. – admin
Posted by Marucha w dniu 2010-06-28 (Poniedziałek)
Komentatorzy – zarówno opowiadający się po stronie oficjalnych władz, jak i opozycji – wyrazili w poniedziałek w rozmowach z TV Biełsat jednoznaczny sprzeciw wobec wypowiedzi Kaczyńskiego o tym, że w sprawie Białorusi należy rozmawiać z Moskwą, uznając ją za próbę uprzedmiotowienia ich kraju na arenie międzynarodowej.
Filozof i politolog Uładzimir Mackiewicz oświadczył, że wypowiedź Kaczyńskiego bardzo go poruszyła. ”Jako Białorusinowi jest mi bardzo przykro z tego powodu, że ktoś zamierza rozwiązywać sprawy Białorusi bez jej udziału. Ale to z jednej strony. Z drugiej – jest to śmieszny pomysł, gdyż kierować Białorusią z zewnątrz nie da się ani podczas obecnego, ani podczas demokratycznego ustroju. Woli Białorusinów nie da się ignorować, i dlatego w tym przypadku jestem całkiem po stronie Komorowskiego. Nawet jeśli podzielam sporą część poglądów formacji politycznej kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego” – powiedział Mackiewicz.
Inny znany białoruski politolog Roman Jakauleuski oświadczył, że jego zdaniem Kaczyński nie powiedział nic nowego. ”Rozmawiałem na podobny temat jeszcze z jego nieżyjącym bratem. Naciski na Moskwę w sprawie Białorusi są potrzebne. Inna sprawa, że Kaczyński mówiąc o Białorusi wymienił jedynie problem mniejszości polskiej. I to uważam za jego wielki błąd” – ocenił białoruski politolog.
”Komorowski, podejmując temat Białorusi wyszedł poza ramy narodowościowe. Mówił przede wszystkim o konieczności wspierania struktur społeczeństwa obywatelskiego, organizacji pozarządowych. Bo w rozmowie chodziło przecież o całą Białoruś” – dodał.
”Z kolei odwołanie się Komorowskiego do konieczności rozmawiania z Łukaszenką jednym głosem zmusza do postawienia fundamentalnego pytania – jakim głosem? Jeżeli miękkim głosem Javiera Solany (…) to, moim zdaniem, społeczeństwu białoruskiemu taki głos niepotrzebny. Jak widzimy, rozmowy z Łukaszenką takim głosem są bezowocne. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Komorowski jako polityk wyrazisty będzie stawiał sprawę Białorusi jasno i precyzyjnie” – podsumował Jakauleuski.
Za: hoga.pl
TV Biełsat to opłacany przez polskiego podatnika kanał telewizji satelitarnej w języku białoruskim, prawnie wchodzący w skład Telewizji Polskiej. Nosi jawnie antyłukaszenkowski charakter i jest przeżytkiem epoki „kolorowych rewolucji” (która na szczęście ominęła Białoruś) a jego oglądalność jest bardzo niewielka. – admin
Posted by Marucha w dniu 2010-06-28 (Poniedziałek)
Czyli kto pisze nam historię, ten Polską rządzi.
W roku 2005 kilku czołowych polityków PO, PiS i SLD spotykało się w fundacji żydowskiego miliardera i „filantropa” Sorosa na serii wykładów i dyskusji „O naprawie Rzeczypospolitej”.
http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=142&pid=2467
Zadziwiające jest to, że tylu ważnych, „naszych” polityków o naprawie państwa dyskutuje, a Rzeczpospolitą diabli biorą. Przy czym nie tylko przerobiono Polskę na unijny barak. Polska utraciła suwerenność, narzuca się nam demoralizująco-ogłupiające prawodawstwo unijne, a niedobitki armii podlegają pod rozkazy obcych z NATO (a de facto pod rozkazy światowego żydostwa rządzącego kierującą NATO Ameryką). http://dariuszratajczak.blogspot.com/2009/01/amerykaska-pita-kolumna.html
Odpowiedź na pytanie – dlaczego Rzeczypospolita ginie znajdziemy udzielając sobie odpowiedzi na inne pytanie – kto rządzi ruinami Rzeczypospolitej i jej historią.
Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w znajdujących się w żydowskich rękach mediach. Ich zadaniem jest oszukiwanie, ogłupianie i okłamywanie oglądaczy telewizorni i czytaczy gazet. Podaję przykład! Nawet o niedawnych obradach posiadających ogromne wpływy na politykę i gospodarkę światową grupy Bilderberga (w czerwcu w Barcelonie), czy Komisji Trójstronnej (w maju w Dublinie) żydowskie media nie informowały.
Na marginesie tylko dodam, że już na początku XX wieku trzy największe agencje informacyjne (brytyjski Reuters, francuski Havas czy niemiecki Wolff) były w rękach Rothschilda. W międzyczasie zmieniły się niektóre nazwy agencji informacyjnych, zmienili się ich „właściciele”, jedne agencje znikały, powstawały nowe. Zasada jednak, że są one w rękach światowego żydostwa pozostała nienaruszona.
Prawdziwej odpowiedzi na pytanie – kto rządzi polskim barakiem nie znajdziemy też u polityków. Oni naturalnie twierdzą, że suwerenem w Polsce jest społeczeństwo, a sami politycy kierując się udzielonym im społecznym mandatem zaufania sterują jedynie zgodnie z wolą narodu państwową nawą. Choć oczywistością jest, że liczący się politycy są w najlepszym przypadku marionetkami, sterowanymi przez zażydzoną Unię i zażydzoną USA. A nad tym wszystkim pieczę trzyma światowe żydostwo, światowa lichwa. Bo to Żydzi rządzą światem (a przynajmniej zachodnią hemisferą) poprzez Bilderberga i inne ich „agendy”.
W gorszym przypadku są politycy po prostu świadomą agenturą obcych interesów.
O oszukaństwie polityków może świadczyć spór w kampanii przedwyborczej na temat finansowania z budżetu państwa metody in-vitro. Gdyby skarb państwa był „full”, można by było o tym debatować. Zarówno z etycznego, medycznego jak i finansowego aspektu tego pomysłu. Ale sytuacja jest taka, że bankrutują szpitale, nie ma pieniędzy na konieczne operacje i zabiegi ratujące na bieżąco zdrowie i życie. A nasza sprzedajna agentura zachodu już planuje wydawanie kolejnych pieniędzy, których po prostu nie ma, na kontrowersyjne „zabiegi” in-vitro. Przypomina to dyskusje bezdomnych żebraków, mieszkających pod mostem, a kłócących się o to, czy w łazience powinna być armatura chromowana, czy pozłacana.
Jedną z najważniejszych wskazówek – kto rządzi w danym państwie – jest to, kto pisze w nim obowiązującą wersję historii. Podam w tym miejscu konkretny przykład.
W czasach PRL obowiązywała wykładnia historii głosząca, że po wojnie szlachetni i patriotyczni komuniści z PPR/PZPR przy pomocy dzielnych funkcjonariuszy UB, MO i KBW utrwalili władzę ludową. NSZ to byli faszystowscy kolaboranci, a ludzie z AK i WiN byli zaplutymi karłami kontrrewolucji. Po 1956 roku AK zrehabilitowano, choć nadal deklarowana przynależność do niej była kulą u nogi w robieniu kariery. Jedynie pełne poparcie dla Polski ludowej równoważyło AK-owską przeszłość.
Była to więc, jak wiemy historia kompletnie zafałszowana. Pisana przez narzuconą Polsce przez Stalina i NKWD żydokomunę. Przy czym żydowskość tamtej władzy wstydliwie ukrywano.
Obecnie króluje w polskim baraku inna, choć nie wiele mniej załgana wersja historii.
A więc po wojnie Polska dostała się w łapska komunistów, choć ich żydowskość jest niechętnie eksponowana. Dzielny naród kilka razy zrywał się przeciwko narzuconej, komunistycznej władzy. Ostatecznie przy okrągłym stole osłabieni komuniści do głosu dopuścili opozycję, a przynajmniej jej „konstruktywną” część. W wyborach w czerwcu 1989 społeczeństwo odrzuciło komunizm i wtedy nastąpiła wymuszona naciskiem z dołu transformacja. A obecnie Polska jest państwem wolnym, demokratycznym, na drodze ku świetlanej przyszłości.
Istnieje jeszcze konkurencyjna odmiana tejże wersji historii propagowana przez PiS i co niektóre odłamy dawnej opozycji. Wersja ta różni się oceną okrągłego stołu i czasów późniejszych. Zgodnie z nią do okrągłego stołu dopuszczono jedynie ugodowców z drużyny Bolka, nie przeprowadzono koniecznej dekomunizacji, w Polsce nadal rządzi układ okrągłostołowy (postkomuchy i agentura) który należy rozbić. A wtedy Polska będzie rosła w siłę a ludziom będzie żyło się dostatniej.
A prawda jest całkiem inna.
Mówiąc najkrócej – po wojnie rządziła w Polsce żydokomuna. Obecnie „komuny” już nie ma – natomiast pozostali i rządzą Żydzi.
Wpływy i zasięg żydokomuny po wojnie był o wiele większy, niż się o tym oficjalnie mówi. Nie tylko UB i PPR były zażydzone. Poeta żydowski Sandauer określił to tak, że w czasie wojny wymordowano wybitnych Polaków i żydowską biedotę. A po wojnie na polskim tułowiu osadzono żydowską głowę.
Zamęt wojenny wykorzystało wielu Żydów do zmiany nazwisk, często brzmiących czysto po Polsku. Przykład: Stolzman – Kwaśniewski. Żydzi obsadzili administrację państwową, gospodarkę i przemysł, kulturę, oświatę, a przede wszystkim media.
Nawet antyżydowska nagonka urządzona na polecenie Kremla w 1968 tylko nieznacznie i chwilowo osłabiła żydowskie wpływy w PRL.
W okresie tzw. „transformacji” rządzące Polską żydostwo odrzuciło komunizm i oddało Polskę i siebie samych w łapska światowego żydostwa. Za ich ugodowość i przyzwolenie na to Jaruzelski i Kiszczak otrzymali gwarancję bezpieczeństwa i bezkarności. Dotychczasowi komuniści, jak i dopuszczeni do ugody „opozycjoniści” – w większości Pełniący Obowiązki Polaków jawni i krypto-Żydzi, a także ich miłośnicy, stali się agenturą USA i Unii. Jaskrawym tego przykładem jest fakt, że wcześniejsi agenci SB jeżdżą obecnie na spotkania Bilderberga i/lub Komisji Trójstronnej (Olechowski, Belka)
Jak się wydaje, propagandowe nagłaśnianie przez PiS i przeróżnych rusofobów konieczności przeprowadzenia dekomunizacji ma jedynie przysłonić fakt zażydzania Polski. Pozwala też gospodarczą ruinę zwalić na uwłaszczonych „postkomuchów” i SB-cką agenturę. Przy czym ślepo ignorowane są fakty, że ważne funkcje w polskim baraku i w Unii powierzane są byłym agentom SB. Tajemnica ich kariery polega na tym, że albo się przewerbowali, lub też na ochotnika pomagają żydostwu w dalszym zażydzaniu Polski. Służą więc dzisiaj nie SB i imperialnym interesom Sojuza, a Żydom. Dlatego były TW czy KO może być szefem tzw. „parlamentu europejskiego”, szefem NBP, prymasem Polski czy „mendrcem Europy”.
Tak więc, powtarzam, głoszone hasło konieczności dekomunizacji w sytuacji, gdy komunistów i ich agentury już po prostu nie ma jest zwykłym rzucaniem społeczeństwu piaskiem w oczy. Aby nie dostrzegło ono, że Polskę należy przede wszystkim odżydzić.
Przy okazji zaszczucia ś.p. Dariusza Ratajczaka wypłynęła na światło dzienne jeszcze jedna ważna sprawa. Rozchodzi się o IPN i jego rolę w utrzymywaniu żydowskiej dominacji nad Polską.
Dariuszowi Ratajczakowi wytoczono proces sądowy o złamanie artykułu 55. ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
Jak wiemy, Dariusz Ratajczak demaskował żydowską wersję holokaustu, podniesioną przez żydostwo do rangi religii. Obowiązkiem IPN, jako niezależnej instytucji, byłoby otwarte i rzetelne zapoznanie się z materiałem dowodowym przedstawianym przez niezależnych historyków i badaczy, w celu określenia rzeczowości i zasadności ich wersji holokaustu.
Wobec powyższych faktów trudno jest nie odnieść wrażenia dziwnej roli IPN. Może więc IPN zapisywać białe plamy z historii PRL (przy wyciszaniu rzeczywistego zasięgu zażydzenia i wpływów żydowskich w PRL i obecnie) Z drugiej strony, w sprawie wymyślonej przez światowe żydostwo mitologii holokaustu rola IPN sprowadza się do roli historycznego żandarma, mającego nadzorować przestrzeganie przez historyków głoszenia „jedynie słusznej” i dozwolonej wersji holokaustu. A kto się wychyli, tego można bez problemu oskarżyć o złamanie ustawy o IPN.
Podobnie podejrzana wydaje się opinia IPN o UB-ckiej prowokacji w Kielcach zwanej „pogromem kieleckim”. Zdaniem IPN ewidentna prowokacja zażydzonego UB była wydarzeniem „spontanicznym”. A przecież Henryk Błaszczyk krótko przed śmiercią w rachunku sumienia złożonym przed kamerą opowiedział dokładnie, jak to UB nakazała jemu i jego rodzinie kłamać w związku z domniemanym jego porwaniem i uwięzieniem go w piwnicy przez Żydów. Przy czym okazało się, że w rzeczonym budynku piwnicy nawet nie było. http://pl.wikipedia.org/wiki/Pogrom_kielecki#Hipotezy_o_prowokacji
Pytaniem więc jest, dlaczego IPN ewidentną UB-cką prowokację uważa za wydarzenie „spontaniczne”. A to wykorzystywane jest przez światowe żydostwo jako jeden z wielu „dowodów” polskiego antysemityzmu.
Kolejną, choć związaną nie z IPN-em, a z L. Kaczyńskim jest sprawa Jedwabnego. Wstrzymanie przez Kaczyńskiego ekshumacji uniemożliwiło zweryfikowanie ilości ofiar, a także być może i stwierdzenie przyczyny zgonów przynajmniej co niektórych zabitych. A to z kolei mogłoby podważać żydowską wersję tamtej tragedii. Ta ustępliwość Kaczyńskiego wobec zastrzeżeń rabinów daje żydostwu nadal „amunicję” do ataków na Polskę i Polaków.
Historię Polski, uwzględniającą ich interesy piszą więc albo sami Żydzi, najczęściej krypto-Żydzi, albo respektujący ich interesy polscy historycy. Co zresztą na jedno wychodzi. Żydzi zawładnęli nie tylko finansami, mediami i polityką, zawładnęli nawet naszą historią, która pisana jest zgodnie z ich interesem. Odważnych historyków, chcących pisać otwarcie o wszystkim co związane jest z żydostwem, w Polsce po prostu się niszczy.
Wrócę jeszcze do IPN. Wszelkie próby pisania historii bez zaglądania „za kulisy” przypomina publicystykę krytyków teatralnych, opisujących tylko to, co działo się na scenie. A przecież dobry krytyk pisze też o reżyserach, scenariuszu, animatorach, no i o tym, że opisywana inscenizacja jest tylko i wyłącznie inscenizacją. Politycznie poprawni historycy opisują jedynie widoczną gołymi oczami „scenę historii”. Nie zaglądają jednak za kulisy. Tylko niektórzy odważniejsi historycy wprawdzie próbują to robić, ale sięgają co najwyżej do animatorów. O reżyserach i scenarzystach już nie piszą. A sprawa reżyserów, scenarzystów, tego, co dzieje się za kulisami jest ważna i po prostu decydująca. Na przykład w historii Solidarności i tzw. „transformacji” nie znajdzie się w historii opisywanej przez historyków z IPN zbyt wielu ważnych informacji o świadomej i nieświadomej agenturze USA związanej z CIA, a działającej w Solidarności. Bo i taka agentura, oprócz agentury SB, w Solidarności też istniała.
Nie znajdzie się tym bardziej w oficjalnej historii schyłkowego PRL informacji o tym , że o wynikach ugody przy „okrągłym stole” już cztery lata wcześniej lider i ideolog grupy Bilderberga, Rockefeller (w towarzystwie Kissingera) rozmawiał z Gorbaczowem. Pisze o tym Jim Tucker w liście do Washington Post, New York Times i Los Angeles Times: http://grypa666.wordpress.com/2010/06/23/wybiory-i-bilderbergi/
Wygląda więc na to, że po rozmowie żydowskiego bankstera z gensekiem trzy lata przygotowywano grunt, a następnie odegrano inscenizację pod tytułem: strajki 1988, Magdalenka i „okrągły stół”, zakończony sejmem kontraktowym.
O wpływie Bilderberga świadczyć może i to, że upadek M. Thatcher także w tym gronie postanowiono, a następnie przy pomocy animatorów i różnych politycznych marionetek przeprowadzono.
Stan Polski, a właściwie tego, co z niej zrobiła żydowska agentura na przestrzeni ostatnich 20 lat jest katastrofalny. Najgorsze jest to, że ogromna większość Polaków nie ma nawet świadomości tego, iż Polska niszczona jest przez żydostwo. Głosują więc w ogromnej, prawie 100 procentowej zgodności na dalsze przerabianie Polski na coraz biedniejszy i coraz bardziej zażydzany barak Unii. Ludzie nie widzą tego, że PiS, PO, PSL czy SLD to agentura zażydzonej Unii i agentura zażydzonej, będącej żydowskim kastetem do podboju świata gojów – USA. Zwłaszcza PiS jest prożydowska i proizraelska. A mimo to uchodzi za partię patriotyczno-katolicką.
Zażydzone media nie mają interesu w naświetleniu rzeczywistego stanu rzeczy.
Nawet TV Trwam zmieniła wyraźnie front. Kiedyś często występował tam znawca problematyki rosyjskiej, prof. Wolniewicz. Ale te czasy należą już do przeszłości. Obecnie gwiazdą u Rydzyka wydaje się być dyżurny rusofob, prof Szaniawski. A ten namolnie przekonuje nas o zagrożeniu ze strony (osaczanej przez żydostwo – o czym Szaniawski nigdy nie wspomina) Rosji.
Polska ginie. Nie jesteśmy już suwerennym państwem. Polski barak Unii światowe żydostwo nadal grabi i szabruje – za przyzwoleniem i z pomocą „rodzimej” żydowskiej agentury. A więc tych wszystkich Pełniących Obowiązki Polaków marionetek politycznych ze wszystkich liczących się partii politycznych.
A co najbardziej boli i dziwi – tych nielicznych, próbujących przeciwstawiać się zbiorowemu amokowi niszczenia Polski przedstawia się jako zdrajców, oszołomów lub podejrzanych antysemitów.
Posted by Marucha w dniu 2010-06-28 (Poniedziałek)
Z góry uprzedzam: nie uznaję tym razem argumentu, że na sondażach nie można polegać. Wybory prezydenckie pokazały jednoznacznie, jaki jest stan umysłowy (o ile można tu w ogóle mówić o „stanie umysłowym”) polskiego elektoratu. I nic nie wskazuje, aby cokolwiek miało się poprawić, a raczej jest odwrotnie. Naród wciąż „ufa” reprezentantom najgorszego rządu w historii III RP.- admin.
Oto polityk, któremu ufamy najbardziej
W czerwcu największym zaufaniem cieszy się pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski, przed premierem Donaldem Tuskiem i szefem MSZ Radosławem Sikorskim – wynika z najnowszego sondażu CBOS dotyczącego zaufania do polityków. Jarosławowi Kaczyńskiemu ufa 47 proc. Polaków.
Zaufanie do Komorowskiego zadeklarowało 65 proc. respondentów, do Tuska 61 proc., a do Sikorskiego 54 proc. W porównaniu z majem br. poziom zaufania do Komorowskiego spadł o 5 punktów procentowych, a Tusk i Sikorski odnotowali wzrost o 1 pkt proc.
Czwarte miejsce w sondażu zajął nowy szef NBP Marek Belka[sic! – admin], któremu ufa co drugi badany (51 proc.) (w maju brak pomiaru).
Komorowskiemu nie ufa w czerwcu 18 proc. badanych, Tuskowi – 24 proc., a Sikorskiemu 12 proc.
Kolejne miejsca w rankingu zaufania zajęli: szef SLD Grzegorz Napieralski (cieszy się zaufaniem 50 proc. badanych, wzrost o 14 punktów procentowych), minister zdrowia Ewa Kopacz (48 proc., w porównaniu z majem wzrost o 1 pkt proc.) oraz wicepremier, szef PSL Waldemar Pawlak i prezes PiS Jarosław Kaczyński (obaj po 47 proc.). W porównaniu z majem zaufanie do Pawlaka nie zmieniło się, a do Kaczyńskiego – wzrosło o 2 punkty procentowe.
Napieralskiemu nie ufa 12 proc. badanych, Kopacz – 19 proc., Pawlakowi – 22 proc., a Kaczyńskiemu – 34 proc.
Kolejne miejsca w rankingu zaufania zajęli: Marek Borowski (ufa mu 44 proc. badanych), Andrzej Olechowski (41 proc.), Jerzy Miller (37 proc.), Marek Jurek (35 proc.), Bogdan Klich i Grzegorz Schetyna (po 30 proc.). Pierwszą piętnastkę zamyka Bogdan Borusewicz, zaufanie do marszałka Senatu deklaruje 27 proc. badanych.
W rankingu polityków najczęściej spotykających się z nieufnością Polaków pierwsze miejsce zajmuje Andrzej Lepper, któremu nie ufa 61 proc. badanych. Drugim po Lepperze politykiem budzącym stosunkowo często nieufność respondentów jest Jarosław Kaczyński jednak brak zaufania do prezesa PiS deklaruje prawie dwukrotnie mniej osób (34 proc.). Niemal co czwarty badany (24 proc.) nie ma zaufania do Donalda Tuska, 22 proc. badanych nie ufa Waldemarowi Pawlakowi, Ewie Kopacz i Grzegorzowi Schetynie – po 19 proc.
CBOS podkreśla, że spośród polityków uwzględnionych w czerwcowym rankingu relatywnie najrzadziej obdarzani są zaufaniem przedstawiciele sztabów wyborczych dwóch kandydatów na prezydenta, którzy spotkają się w II turze wyborów – Komorowskiego i Kaczyńskiego.
„Postacią bardzo mało znaną okazuje się szef sztabu wyborczego kandydata PO – Sławomir Nowak, większość (61 proc.) badanych nie rozpoznaje tego polityka. Nieco lepiej znani, ale też bardziej kontrowersyjnie odbierani są politycy odpowiedzialni za kampanię wyborczą Jarosława Kaczyńskiego: Joanna Kluzik-Rostkowska oraz Paweł Poncyljusz, rozpoznaje ich trochę mniej niż połowa badanych – odpowiednio 47 proc. i 46 proc.)” – czytamy w omówieniu sondażu CBOS.
Nowakowi w sondażu zaufało 13 proc. respondentów, 7 proc. deklaruje nieufność wobec niego. Kluzik-Rostkowskiej ufa 16 proc. badanych, a nie ufa 11 proc.
Badanie przeprowadzono w dniach 10 – 16 czerwca 2010 r. na liczącej 977 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
Posted by Marucha w dniu 2010-06-28 (Poniedziałek)
Już za tydzień ostateczna rozgrywka prezydencka. Dwaj pretendenci do Pałacu Prezydenckiego mobilizują wyborców i zabiegają o głosy nie tylko swoich dotychczasowych zwolenników, ale również kandydatów, którzy odpadli po pierwszej turze. Marek Jurek pół godziny po ogłoszeniu wstępnych wyników natychmiast zaapelował do swoich zwolenników o poparcie Jarosława Kaczyńskiego, Andrzej Olechowski wskazał na Bronisława Komorowskiego. Obaj kandydaci jednak najbardziej zabiegają o elektorat Grzegorza Napieralskiego. PO konsekwentnie od wielu miesięcy kokietuje “postępową” część SLD, a to proponując Włodzimierza Cimoszewicza na ważne stanowisko w Radzie Europy, a to umożliwiając start do PE ze swoich list Danucie Huebner, a ostatnio skutecznie przeprowadzając wybór Marka Belki na stanowisko szefa NBP.
O elektorat Grzegorza Napieralskiego zabiega też PiS i Jarosław Kaczyński. Dla wielu jego zdeklarowanych zwolenników zaskoczeniem może być zmiana retoryki. Od 21 czerwca zamiast określenia “postkomuniści” używane jest sformułowanie “lewica”. Paradoksem obecnej dwubiegunowej sceny politycznej jest to, że na wojnie PO – PiS najwięcej zyskuje ten trzeci. I trzeba przyznać, że lider SLD umiejętnie wykorzystał sytuację: spacyfikował opozycję we własnych szeregach i zręcznie podbija stawkę, lewarując się dzięki rozgrywce między Platformą a PiS. Do PO mu bliżej z powodów ideologicznych, a do Prawa i Sprawiedliwości ze względów socjalnych, a poza tym ma sojusz w telewizji publicznej, która – jak widać – skutecznie wypromowała Napieralskiego. Można powiedzieć, że tak jak Lech Wałęsa swego czasu opierał się na służbach i wzmacniał “lewą nogę”, za co był krytykowany przez środowisko obecnego PiS, tak logika obecnej sytuacji znowu promuje postkomunistów.
Poseł Artur Górski z PiS w swoim blogu napisał, że “Jarosław Kaczyński dryfuje w lewo. To jest retoryka wyborcza”. Po czym przytoczył swoją rozmowę z prezesem, który miał powiedzieć: “Najpierw musimy wygrać wybory i zdobyć władzę (…) a następnie zabierzemy się za realizację programu prawicowego”. Przejawem tej taktyki było powierzenie znanej z lewicowych poglądów Joannie Kluzik-Rostkowskiej funkcji szefowej sztabu wyborczego czy niejasne stanowisko w sprawie in vitro. Jednak prymat taktyki nad zasadami oraz wiarygodnością i instrumentalne podejście do głoszonego wcześniej programu są niebezpieczne. Bo centrum można nie zdobyć, a prawą flankę stracić. Korzystają na tym postkomuniści, bo dzięki doraźnym działaniom polityków, którzy tracą z pola widzenia długofalowe skutki swoich działań, uzyskują realny wpływ na rzeczywistość.
W tych wyborach nie do końca chodzi o to, co wydaje się na pierwszy rzut oka. Paradoks sytuacji polega na tym, że Donald Tusk ma wielki dylemat: wygrana Komorowskiego oznacza osłabienie jego pozycji i utworzenie w Pałacu Prezydenckim konkurencyjnego dla władzy premiera centrum wpływów. W środowiskach politycznych zbyt dobrze jest pamiętana “szorstka przyjaźń” miedzy Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim oraz wyniszczająca cicha wojna między “małym pałacem” (kancelaria premiera) i “dużym pałacem” (Kancelaria Prezydenta). Poza tym monopolizacja sceny politycznej przez PO otwierałaby perspektywę bardzo dobrego wyniku PiS w wyborach parlamentarnych i być może Jarosław Kaczyński zostałby ponownie szefem rządu, co lepiej służyłoby również sprawie pełnego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Tak więc Donald Tusk może wcale nie być zainteresowany zwycięstwem Bronisława Komorowskiego.
Jarosław Kaczyński również stoi przed ogromnym dylematem. Zwycięstwo w wyborach prezydenckich zmniejsza szansę wygrania przez PiS wyborów parlamentarnych, czyli powrotu tej partii do władzy. Poza tym oznacza konieczność rezygnacji z fotela prezesa PiS i oddanie tej funkcji w ręce kogoś innego, np. Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Taki scenariusz oznacza jednak rozpad tej partii, bo jej skrzydło prawicowe nie będzie firmowało lewicowo-liberalnego kierunku, jaki obrałaby ta formacja.
Z powodu mundialu wiele się teraz mówi o piłce nożnej. Legendarny trener Kazimierz Górski mawiał, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie. I chodzi o to, by nie strzelić gola do własnej bramki.
Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 26. – 27.06. 2010
Posted by Marucha w dniu 2010-06-28 (Poniedziałek)
Do godnego uczczenia rocznicy bitwy grunwaldzkiej szykują się nie tylko bractwa rycerskie i miłośnicy historii, ale wręcz, jak to się mówi, „cała Polska”. I słusznie, bo zwycięstwo w 1410 roku zatrzymało na jakiś czas napór niemczyzny na nasz kraj.
Obawiam się jednak, że cień rocznicy 15 lipca przykryje inną rocznicę przypadającą w dniu następnym. Dnia 16 lipca minie bowiem 50 lat od podpisania przez rządy Stanów Zjednoczonych i Polski bardzo ważnego układu. Co to za układ?
Wszystkie polskie rządy w ostatnim 20-leciu borykały się z problemem roszczeń majątkowych środowisk żydowskich, zwłaszcza roszczeń Żydów z USA. Rządzący Polską politycy odnosili się do tych żądań na różne sposoby, ani razu jednak nie słyszałem odpowiedzi, że problem roszczeń został rozwiązany raz na zawsze i to już 50 lat temu. Nie znam wypadku, aby liczący się kierownicy polityki polskiej przywołali jako argument fakt podpisania w dniu 16 lipca 1960 r. traktatu odszkodowawczego zawartego pomiędzy rządem USA a rządem Polski. Układ ten regulował sprawę roszczeń majątkowych instytucji i obywateli amerykańskich od Polski za mienie pozostawione i ocalałe na terenie Państwa Polskiego po II wojnie światowej.
O dokumencie tym pod koniec ubiegłego roku przypomniała Myśl Polska i chwała jej za to! Cytuję za M.P. z dnia 6-13.12.2009 r.: „Zgodnie z art. 1 tegoż traktatu/umowy rząd Polski zobowiązał się zapłacić, a rząd USA przyjąć, 40 mln ówczesnych dolarów amerykańskich za całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA, zarówno osób fizycznych jak i prawnych z tytułu nacjonalizacji i innego rodzaju przejęcia przez Polskę mienia oraz praw i interesów związanych lub odnoszących się do mienia, które nastąpiło w Polsce przed dniem podpisania i wejścia tego układu w życie. Spłata tego zobowiązania przez Polskę następowała w rocznych ratach i została w całości spłacona i rozliczona dnia 10 stycznia 1981 roku.”
Podobne układy zawarte zostały także z rządami innych państw: Wielką Brytanią, Francją, Kanadą, Włochami, Szwecją, Danią, Liechtensteinem, Holandią, Grecją, Norwegią, Belgią i Luksemburgiem, ale umowa z USA jest najważniejsza ponieważ roszczenia Żydów amerykańskich są największe, a dyplomacja USA wspiera je bezwarunkowo, całą siłą wielkiego mocarstwa.
Naszą rzeczą, rzeczą polskich środowisk patriotycznych jest przypomnieć o Umowie z 16 lipca 1960 r. Przypomnieć, że jeśli jacyś obywatele USA mają roszczenia co do majątku zabranego im przez komunistów na ziemiach polskich, po II wojnie światowej, to adresatem tych żądań, już od 50 lat, nie może być rząd Polski lecz rząd USA. Rzeczą polskich środowisk patriotycznych jest także przypomnieć o tym polskiej klasie politycznej. Dać dowód, że nie wszyscy zapomnieli o tych, jakże ważnych, układach.
Nie trzeba dodawać, że współczesne życie społeczne w znacznej mierze dzieje się w swoistym „matriksie” tworzonym przez media elektroniczne – coś co nie zaistnieje w tych mediach, dla większości ludzi nie istnieje w ogóle. Powyższa konstatacja dotyczy także kwestii roszczeń. Aby „temat” mógł „zaistnieć” musi być „przedstawiony” w toku przedsięwzięcia na tyle spektakularnego, żeby nie mogło być pominięte przez TV i spółkę. Warunki te spełnia zorganizowanie najmniejszej nawet demonstracji przed ambasadą amerykańską, połączone z wręczeniem przez organizatorów stosownej petycji urzędnikom placówki. Najlepiej dokładnie w 50. rocznicę Umowy z 16 lipca 1960 r.
Taką demonstracje powinniśmy zorganizować, mamy bowiem obowiązek przypomnieć Polakom o tym jakże ważnym traktacie!