Kazanie na 7. Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego 11.07.2010
Posted by Marucha w dniu 2010-07-11 (Niedziela)
Drodzy wierni,
Zaledwie kilka miesięcy temu, dwa tygodnie po Wielkanocy, Pan Jezus mówił nam o Dobrym Pasterzu, który oddaje swoje życie za owce. Dzisiaj natomiast Zbawiciel przestrzega nas przed fałszywymi prorokami, czyli tymi, którzy przychodzą w imię Boże, a jednak nie czynią Jego woli.
„Attendite a falsis prophetis – Strzeżcie się fałszywych proroków”. Co dziwne, w wersji łacińskiej Pan Jezus nie mówi w zasadzie: „miejcie się na baczności przed fałszywymi prorokami” ale „spodziewajcie się ich”. Chrystus Pan sugeruje w ten sposób, że pojawią się fałszywi prorocy, że ich wystąpienie jest po prostu znakiem czasów. Jest to niebiański realizm, który uwzględnia, że natura ludzka po upadku bardzo odbiega od ideału i że nawet po otrzymaniu od Zbawiciela wszystkich sakramentów, wszystkich środków, jakie daje nam Bóg, znajdą się tacy, którzy usiłować będą zniszczyć życie, jakim nas obdarzył.
Pan Jezus opisuje nam ich dokładnie: przychodzą oni do nas w owczej skórze, ale w istocie są drapieżnymi wilkami. Zauważmy, że Chrystus Pan nie mówi, że „posiadają oni w pewien sposób zarodki Ewangelii”, nie wygłasza żadnego z nonsensów lansowanych przez współczesny ekumenizm. Fałszywy prorok jest drapieżnym wilkiem. Są oni drapieżnymi wilkami, ponieważ niszczą przez swe błędy nadprzyrodzony ład w naszych duszach, a nawet ład naturalny.
Wszystkie istoty ludzkie kierują się w swym postępowaniu pewnym światopoglądem. Dany człowiek nie będzie kradł, czy przynajmniej starał się będzie być uczciwy, ponieważ wierzy w prawo do własności prywatnej, wierzy, że inni ludzie również ma prawo do tego, co posiadają. Nie będzie zabijał, ponieważ uważa, że jest to zło etc. Wszystko, co czynimy, zależy od tego, co uważamy za ważne lub co wedle nas stanowi o naszym szczęściu. Tak więc zmiana wyznawanych przez nas idei prowadzi z konieczności do zmiany naszego zachowania. Fałszywy prorok jest drapieżnym wilkiem przede wszystkim dlatego, że chce zmienić nasz światopogląd, chce, byśmy wyrzekli się tego, co uważamy za prawdę i co prowadzi nas do prawdziwego szczęścia.
Wszystkie upadki ludzkie których dziedzicem jest ciało (Hamlet, II) są niczym w porównaniu z jedną jedyną herezją. Zło, jakie spowodowali Marcin Luter czy Mahomet polega nie tyle na ich osobistym upadku, co na fakcie, że wprowadzili na ten świat błąd. Obrócili prawdę Bożą w kłamstwo. Są drapieżnymi wilkami, niszczącymi w innych zdolność do osiągnięcia wiecznego szczęścia, są drapieżnymi wilkami i jako tacy muszą być traktowani. Herezja jest jak trąd, który zaraża i niszczy zdolność duszy do trzymania się prawdy i czynienia tego, co sprawiedliwe – tak więc należy unikać nie tylko samych twórców herezji, ale i tych, którzy są nią zarażeni, tak jak dla bezpieczeństwa należy zawsze trzymać wilki z dala od domostw.
W ten sposób Zbawiciel jednym zdaniem potępia dzisiejszy fałszywy ekumenizm, poszukujący „dialogu” z wyznawcami błędu. Nie dialoguje się z kimś, kto nie posiada prawdy, powinno się go raczej pouczać, odwodzić od błędu i doprowadzać do prawdy.
Zauważmy, że Pan Jezus mówi, iż są oni „w owczych skórach”. Nie każdy, kto wyznaje błąd, musi być z konieczności nieszczery. Wielu ludzi błądzi jedynie dlatego, że nikt nie ma odwagi czy chęci ich pouczyć – są takimi samymi ludźmi jak wy czy ja, ale nie odpowiedzieli jeszcze na łaskę Boga. Podobnie jak wy czy ja są owcami, mającymi swe zalety i wady, mogą nawet być w kontaktach z innymi ujmujący i mili. Jednak wewnętrznie są chorzy na straszliwą chorobę błędu, błędu, którym zarazić moglibyśmy się i my sami, gdybyśmy nie strzegli zdrowia naszego duchowego organizmu.
Następnie Zbawiciel mówi nam, w jaki sposób mamy ich rozpoznawać: po ich owocach ich poznacie. Tak jak nie jemy z trujących pnączy, tak też nie powinniśmy przyjmować duchowego pokarmu od tych, którzy trwają w błędzie. Pan Jezus podaje nam ważniejszą jeszcze zasadę: nie może dobre drzewo przynosić złych owoców, ani złe drzewo owoców dobrych.
Drzewo rodzi owoce czerpiąc nie tylko z tego, co je otacza: powietrza, słońca, wody i gleby, rodzi je również stosownie do swej natury. Można pielęgnować winorośl dowolnie długo, jednak nigdy nie zrodzi ona jabłek. Również herezja ma swój psujący aspekt, przez który nawet dzieła podejmowane w dobrej intencji stają się nieskuteczne i bezowocne. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by zobaczyć mnóstwo podejmowanych w najlepszej wierze przedsięwzięć, będących narzędziami strasznego zła. I przeciwnie – widzimy, że nawet najmniejsza prawda owocuje dobrymi skutkami, kiedy przedstawiana jest wytrwale i cierpliwie.
Fundamentalna zasada, której pragnie nauczyć nas dziś Zbawiciel, brzmi, że prawda jest obiektywna. Rzeczy są dobre lub złe niezależnie od tego, co moglibyśmy o nich pomyśleć. Bóg uczynił wszechświat takim, jakim jest i żadne poglądy człowieka nie są w stanie zmienić praw natury. I tak, jak istnieje prawo grawitacji, istnieje też obiektywne prawo moralne, któremu podlegamy wszyscy bez wyjątku. Nasze szczęście nie zasadza się na próbach „wynalezienia” odpowiedniej dla nas moralności, ale na dostosowywaniu naszego życia do prawa moralnego objawionego przez Boga. Tak jak inżynier musi projektować samolot – o ile chce, by ten latał – w zgodzie z prawami aerodynamiki, podobnie i my – jeśli chcemy osiągnąć wieczną szczęśliwość – musimy dostosować się do Bożych przykazań.
Oczywiście rzeczywistość duchowa jest znacznie trudniejsza do zrozumienia niż świat materialny, który nas otacza, nie zmienia to jednak natury prawdy. Z pewnością wielu ludzi błądzi ze słabości, nie zmienia to jednak natury ich uczynków. Każde drzewo, które nie przynosi dobrych owoców będzie wrzucone w ogień wieczny – mówi Chrystus Pan. Buddysta nie będzie pod koniec swego ziemskiego życia sądzony przez Buddę, ani muzułmanin przez Mahometa. Jest tylko jeden sędzia: nasz Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus, który sądzi żywych i umarłych. Ci, którzy nie są posłuszni prawom prowadzącym do szczęśliwości, cierpieć będą wieczne odrzucenie.
„Ci tylko, którzy czynią wolę Ojca Mojego wejdą do Królestwa Niebieskiego”. Szczęście wieczne osiągamy przez nasze uczynki – dobre intencje nie wystarczą.
Tak więc, drodzy Przyjaciele, módlmy się dziś szczególnie za tych, którzy znajdują się daleko od prawdy. Dzisiejsza Lekcja przypomina nam, że wszyscy, przynajmniej w czasie niemowlęctwa, byliśmy kiedyś daleko od Boga. Św. Paweł mówi chrześcijanom w Rzymie o ich nawróceniu od służby bożkom do służby prawdziwemu Bogu. Powinno to być dla nas powodem do nadziej – również ci, którzy dziś są drapieżnymi wilkami, mogą pewnego dnia nawrócić się i strzec owczarni, jak sam św. Paweł, niegdyś Szaweł i prześladowca Kościoła, drapieżny wilk, stał się przez łaskę Boga potężnym Apostołem, którego praca przynosi dobre owoce po dziś dzień.
Oby dzięki wstawiennictwu Matki Najświętszej wszystkie dusze mogły nawrócić się do prawdy, którą jest nasz Pan Jezus Chrystus. Amen.
Ks. Jan Jenkins FSSPX
Komentarze 22 do “Kazanie na 7. Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego 11.07.2010”
Sorry, the comment form is closed at this time.
efka said
Tak, trzeba wziąć bicz i przepędzić fałszerzy prawdy/
PL said
A jak polski katolik ma odróżnić prawdę od fałszu, skoro zupełnie nie zna własnej religii, nie wie co to jest Tradycja i dlaczego jest równie ważna jak Ewangelia, bredzi o ekumenizmie, nie widzi nic złego w budowie kościołów pełnych znaków masonerii, jeździ do Medjugorie itd.
opornik said
Nawet małorozumny…
może się pomodlić o…
Mądrych i dobrych … P A S T E R Z Y !
Oto i cała tajemnica.
Jak dziecko o mądrość dla rodziców,
aby ich głupota nie przyprawiła o …
potępienie wieczne, czego dziecko pojąć nie może, booo
przecież tak bardzo kocha Rodziców!
opornik said
Pomimo wielkiego szacunku do Kapłanów Bractwa Św. Piusa X – Polaka,
odczuwam tu swąd … „kolaboracji” – uzasadnienie w …
poniższym cytacie:
Ditrich von Hildebrnd „Spustoszona Winnica”
Imprimatur – Regensburg, 1. 12.1972 r., Morgenschweis, Generalwikar, Nr. Exp. 3524
Rozmyślania nad aktualnością jego myśli, w roku Pańskim 2009 w czasie W. Postu, na podst. oryginału wyd. II 1973 r, by Josef Hobbel, Regensburg – Andrzej B. Ryfa
Słowo Wstępne
Koń trojański w Kościele Świętym stał się przeszłością, wróg wyszedł z ukrycia i jego niszczycielska siła
zbiera już swe owoce – jawnie się nimi chełpiąc. Zaraza ta rozwiją się niczym nie powstrzymywana poprzez
ledwie zauważalne błędy i fałsze skrycie infekowane do Nauki Kościoła Świętego, zafałszowujące Ducha
Nauki Chrystusowej aż po finezyjnie i misternie budowane herezje i bluźnierstwa. Książka ta, ukazując
znaczenie i skutki tej ukrytej wojny z Kościołem Świętym, metody jakich ukryty wróg używa, dając tego
choćby ogólny obraz, już spełniła tym swoje zadanie.
Subtelność ich metod polega na przedstawianiu tych fałszów jako „głos wyzwolonego człowieka nowoczesnego”, dla którego dotychczasowe formy i sposoby głoszenie Dobrej Nowiny przestały ’’współbrzmieć’’, z jego dążeniem ku wciąż przyspieszającego i nabierającego dynamiki – POSTĘPU! A przecierz to właśnie te „nowinki” zostały tak jednoznacznie potępione w dokumentach Soborów: Trydenckiego i I Watykańskiego.
Jednym z najtragiczniejszych skutków takiego myślenia jest – odrzucenie Anatemy, czyli uznanie grzechu jako równoprawnego z cnotą, bo jeśli nie potępiam grzechu to automatycznie staję po jego stronie – stronie wroga.
Dlatego koniecznością czasu staje się bezwzględne zdemaskowanie wszystkich tak misternie uknutych błędów i fałszów. Skrywa się je pod pozorami szlachetnie brzmiących tytułów, które to potem beztrosko przyjmowane jako „Prawda” sieją spustoszenie wśród nawet najmocniejszych w Wierze katolików.
Oto nasz cel, aby te machinacje wroga, który na tle Chwały Bożego Objawienia, tego niepojętego Cudu, jakim jest dla nas – Kościół Święty, ukazać ten straszliwy wyłom jakiego w Nim, wśród jego świętych, dokonał „duch świata”.
Ogrom i wagę Błędów wnikających w łono Kościoła poprzez „przeciętniactwo”, które w swej naturze zrównuje poziom wiary do swego próżniaczego stanu przedapostazyjnego, pozostając w ukryciu by skuteczniej działać.
I kiedy już to dokładnie sobie uświadomimy, stańmy w szeregu tych, kórzy rozumiejąc powagę sytuacji, mówią zarazie NIE! – stając do walki w pełnej zbroi (Ef 6; 10-20) – niech właśnie ten fakt, że jest ich coraz więcej, i że ich głos nabiera mocy, stanie się dla nas tym tym promieniem brzasku zapowiadającym dzień wielkiego tryumfu naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, stając sie źródłem czystej radosnej NADZIEI, nadziei ufnego dziecka.
Patrząc na rozmiar dokonanego spustoszenia w Winnicy Pańskiej AD 2009, odrzucając wszelkie uprzedzenia, nie da się przeoczyć faktu, że w samym centrum Kościoła powstała i de facto przejęła władzę – V Kolumna ( w samym łonie Kościoła jako „mafia” bez ogródek określana), czyli grupa ludzi bezwzględnie i z żelazną konsekwencją dążących ku ich jednemu, wielkiemu celowi jakim jest: Zniszczenie Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Bezspornym faktem jest, że wielka w międzyczasie grupa, księży i biskupów, a zwłaszcza teologów, utraciwszy wiarę nie ogłaszają tego publicznie, lecz skrywając ten jakże ważący w skutkach fakt, podejmują tajną współpracę z wrogiem Kościoła św., realizując jego zadania i w pełni akceptując jego cele. Jednocześnie – aby nie zostać zdemaskowanym – ubierają się w „piórka” ortodoxyjnych obrońców wiary, jej uzdrowicieli świadomych rozmiaru i rodzaju toczących kościół chorób – aby tym lepiej i bezkarniej … budować jego ruinę! Jest to najwyższa podłość i jako taka staje się po wielokroć trudniejsza do zwalczania, bo gdy tylko się ich zaatakuje bez wystarczających dowodów, samemu staje się ofiarą misternie uknutych potwarzy i kłamstw, które eleminują takiego „odważniaka-pyszałka” na zawsze z pola widzenia, aż po fizyczną indoktrynację. (44 lata posoborowe dają takich przykładów bez liku. Taki kard. Glemp potrafił cały Naród, którego nominalnie był PRYMASEM jako stado szczekających piesków nazwać i purpurą nas terroryzuje po dziś dzień. Polska jest sceną najdramatyczniejszych „niewyjaśnionych śmierci” kapłanów i świeckich, kórych łączy jeden wspólny mianownik – mieli problemy z uznaniem niesprawiedliwości jako „dobra wspólnego”, bo zrozumieli – kim jest ta „wspólnota dobra szatana”.) Pytanie: Dlaczego się nie ujawniają ze swymi odkryciami, tak jak to robili wcześniej, przynajmniej uczciwi w swym zboczonym sumieniu, taki np. Volter czy Renan? – staje się wtedy łatwiejsze do odpowiedzi – jako przebierańcy mogą być skuteczni w 100 %, agent zdemaskowany traci wszystko, staje się śmieciem, nawet dla swych „przyjaciół”, bo jak można taką „zeszmaconą” plugawą osobę brać nawet na serio, no jak?! On staje się, ze względu na swą wiedzę nawet …niebezpieczny dla swych mocodawców.
Dowodzenie nam, że przyczyny upadku Kościoła leżą w obiektywnych trudnościach i specyfice przeobrażeń jakie się dokonują na naszych oczach i na naszych ciałach, to żałosny w swej istocie bełkot. Fakty są porażające. Na naszych oczach przeistoczono Kościół w humanitarną wspólnotę dewocyjności sprzymierzonej z dobrodusznością, głuchą na wszelkie objawy grzechu i nieprawości – będący absolutnym zaprzeczeniem Ducha Chrystusowego! Oto pełne świadectwo, że stoi za tym świadoma konspiracja. Widać już dziś wyraźnie, że maczają w niej swe brudne łapy zarówno masoni jak i komuniści, pomimo różnic i przeróżnych dzielących ich wrogości, tutaj jednoczy ich jeden cel i wspólny wróg – Jezus Chrystus i Jego Kościół Święty.
Dla masonów jest Kościól Św. śmiertelnym wrogiem, jak dla szatana. Dla komunistów natomiast jego świętość jest pozornie nieistotna, ale nauka etyki i wynikającej z niej moralności jest dla nich kłodą nie do przebycia w drodze do celu jakim jest władza nad światem. Komuniści w swej istocie są fizycznie dużo groźniejsi od masonów, bo usuwją przeszkody bez zmróżenia oka wszelkimi dostępnymi metodami, w przeciwieństwie do wielce uczonych i kultywowanych masonów, humanistów. Dla nich to jest … sztuka, i cóż że szatańska. Mason z usmiechem na ustach zdobywa kolejne bastiony katolicyzmu, bazując na jego „miłości miłosiernej” co to każdego kocha, nawet … szatana. Komunista buduje prowokacyjne pułapki i szantażuje, przekupia, terroryzuje. Mason przeciwnie uznaje nas za super, mądrych godnych i wspaniałych, więc by być jeszcze lepszym i godniejszym, chodź i przystąp do godniejszych dla ciebie celów, już czas odrzucić tę „papkę dla dzieci” jaką jest przecież cała ta bajka o Chrystusie, my mamy prawdziwą WIEDZĘ. I tak właśnie przenikają do środka …niezauważeni przez „strażników wiary”.
Niewiarygodnym wprost wydaje się uznanie faktu istnienia tej ochydnej konspiracji …w samym sercu Kościoła Katolickiego. Możemy tylko snuć blade przypuszczenia ilu księży, prałatów, biskupów i kardynałów zmieniło swego PANA na Judasza. Współczesny Judasz to indywiduum w sutannie lub habicie, nie brzydzący się już wcale srebrnikami, lecz nigdy nie mający ich dość. Ilość ich i ich siłę możemy określić poprzez ilość i siłę tych, którzy jawnie przeciw nim występują, ale czy dzisiaj mamy jeszcze takich?! Jeżeli to w przerażającej większości, są oni już w jakimś tam stopniu w konflikcie z jego oficjalną hierarchią, i jak to się obśliźle nazywa: „nie w pełnej łączności z Papieżem” – nie znam ani jednego przypadku wzięcia w obronę takiego księdza przez swego przełożonego, bo prawdziwe intencje spektakularnego „dopuszczenia” Bractwa Św. Piusa X do wrót Watykanu( AD 2009), wyjdą jeszcze na jaw, jak nam to obiecał nasz Zbawiciel Jezus Chrystus. Znamy natomiast całą armię już napiętnowanych aż po ekskomunikę osób konsekrowanych, których jedynym przestępstwem była…niesubordynacja.
Ale czy solidarność w grzechu nie jest uznaniem władzy szatana ?! Sam fakt istnienia V Kolumny w sercu Kościoła Św. potwierdzało wielu księży, aż po purpuratów włącznie, już podczas obrad samego SW II, ale ich głos nigdy się nie przebił na światło sceny medialnej, rządzonej właśnie przez „ducha czasu”, tak zuchwale nam ogłaszanego jako tzw. ’’Ducha Świętego”.
Dzisiaj istnienie V Kolumny potwierdza… „Spustoszona Winnica Pana” i tylko oślepieni „duchem czasu” tego ujrzeć nie są w stanie, niestety. Członkowie tej V Kolumny, są wyposażeni w ten szczególny rodzaj inteligencji, którą można znaleźć w każdej ambasadzie sowieckiej czy chińskiej. Jest to inteligencja różniąca się tym od tej, jaką zna normalny, uczciwy, wierzący człowiek, nacechowana ona jest iście zwierzęcą przebiegłością i sprytem w dochodzeniu do celu, bez rozważnego, ludzkiego, przewidywania konsekwencji. W ich mniemaniu, jeśli pojawią się jakieś konsekwencje niepożądane, to albo je przmilczymy, albo… usuniemy tych co je zauważyli. To jest istota tego „nowoczesnego, postępowego” człowieka, z którym zawarł pakt pt. „aggiornamento”, II SW.
I oto tak właśnie, odrzucając potępienie grzechu, dialogując i miłując się miłosiernie, hierarchia uczestniczy czynnie w potwornym procesie demontażu Kościoła Świętego. Jedni czynią to, bo chcą go po prostu usunąć z powierzchni ziemi by nie przszkadzał „duchowi czasu”, a drudzy deklarując miłość do niego i wierność, chcą tylko trochę poprzenosić akcenty, trochę wyciszyć ekstremę, by stać się przyjacielem wszystkich ale już nie w imię Chrystusa, lecz w imię Jego „prawdziwej idei kościoła”, czyli przyjaznej isntytucji harytatywnej, budującej raj już tu – na ziemi.
I tak ci pierwsi, posługując się V Kolumną, przyjmują jako „pełni prawdziwej wiary katolicy”, wszelkie kluczowe funkcje w ramach jego struktur: od prefektów wiary po kierowników seminariów, uniwersytetów, sanktuariów, i wszelkich gremiów jak KEP czy, czy jakieś tam ruchy wewnętrzne, aby tam pod szyldem „reforma” i „postęp” demontować struktura po strukturze, kamień po kamieniu – Cały Kościól Święty Rzymsko-Katolicki.
Ci drudzy natomiast, niczego niszczyć nie pragną, NIE – oni właśnie dokonują tych subtelnych przekształceń, przenoszą akcenty, deformują interpretacje, tłumaczą „na nowo” Pismo Św., i żąglują literą prawa kościelnego jak małpa kalejdoskopem, aż z perpektywy 44 lat konstatujemy z przerażeniem: gdzie jest nasz Kościół, jaka była nasza WIARA, CO tu się stało? Kto to uczynił? Nie poznajemy siebie samych w lustrze, tak nam ci Judasze mózgi spreparowali, że widzimy w nocy, a ślepniemy od… słońca. Oto mamy podawany nam za Kościół Święty, wspólnotę czysto humanitarną, ogołoconą z nadprzyrodzoności, zdesakralizowany i zsekularyzowany do swego rdzenia.
Nie jest zniszczony , a jednak go właściwie już nie ma. Tak działając pod wspólną maską „reformy”; „postępu”; „aggiornamentu” i „miłości miłosiernej”, tak mocno uwierzyli w swoje przesłanie „ulepszenia” kościoła, że nie są już w stanie wogóle nawet przypuszczać, że zrujnowali siebie i przy tym Kościół.
Znaminne są tutaj cytowane przez von Hildebranda słowa kard. Henri De Lubac z przemówienia w Toronto na światowym kongresie teologicznym 1967 r.: „Stajemy sie świadomi tego, że Kościól katolicki jest doświadczany b. ciężkim kryzysem. Pod nazwą „Nowego Kościoła”, Kościoła Po-Soborowego, usiłuje się odnaleźć jakiś inny Kościół, od tego, jaki założył Jezus Chrsytus: Jakieś antropocentryczne stowarzyszenie, które jest zagrożone przez immanentną apostazję i które pozwala się spychać w stan ogólnego bezwładu i kapitulacji wobec pustych haseł: odmłodzenia, ekumenizmu i dopasowywania się.”. Tutaj dochodzimy do apogeum zamętu. Bo trzeba tu zapytać, czy i co napisałby dzisiaj von Hildebrand o kard. De Lubac, gdyby przeczytał ostatnią jego książkę, w której kard. oskarża nas Katolików o okradzenie judaizmu z jego „wybraństwa”, pozostaje tylko się domyślać. Dla mnie kard.
De Lubac ukazał w końcu swe prawdziwe oblicze członka V Kolumny w tej jej części, która ten Kościól przemieniła w humanitarno-judaistyczny konglomerat kłamstw i manipualcji. Tu nawet nie ma nad czym dykutować. Tyle lat się ukrywał i drążył swe krecie tunele, aż po zawalenie się budowli, by potem się odważać na oskarżenia godne samego szatana. Dobrze, że chociaż się zdemaskował, bo dzięki temu można jeszcze wielu przed tym Judaszem i jego szalonymi naukami, uratować. Kolejnym ważnym elementem machiny demontażu Kościoła są jego czołowi strażnicy, członkowie kongregacji, i ci którzy powołani zostali do tego by bronić Depozytu Wiary przed herezją i fałszem, chodzi tu o kolejną grupę sprawców spustoszenia winnicy, tym razem poprzez swoje
zbrodnicze wprost – ZANIEDBANIE.
Chodzi o tych kapłanów, którzy będąc świadkami głoszenia przez teologów herezji, lub bluźnierstw deformujących Kult Czystej Wiary Chrystusowej, zamiast uczynić użytek z posiadanego autorytetu przynależnego ich godności pasterskiej, zamykaja oczy, lub zamieniają się w strusie, chowając głowy w piasek, i to właśnie jest potwornym grzechem zaniedbania swych obowiązków wobec swego Mistrza – Chrystusa Jezusa. Czynią to pod wpływem wszechobezwładniającego ich strachu przed mediami, które w obronie agentów miażdżą przeciwnika epitetami i potwarzami jak: zacofaniec, reakcjonista, relikt średniowiecza, małego serca egoista itp.itd. I ten to strach czyni ich zapadniętymi w letarg – strażnikami. Strażnik w Letargu, to wielce użyteczny dla wroga sprzymierzeniec, bo wskazując na niego, że jest! – odbiera się ludowi argument o …OKRADANIU SKARBU WIARY!!!
Tylko szaleniec może przypuszczać, że przy takim wspaniałym strażniku, ktokolwiek do skarbca może mieć wogóle przystęp… o naiwności ludzka, to właśnie jest ten spryt i przebiegłość szubrawców z piekła rodem.
I tak to właśnie Letarg stał się niejako chorobą Nr. 1 XX wieku, bo oto podobną postawę „nieingerencji w imię świętego spokoju” prezentują zarówno: rodzice, machający ręką na wszelkie brewerie swych pociech, a te rosną na potworki; rektorów uczelni, jak choćby KUL, „tolerujący” zboczeńców bo to też ludzie; prezesów i prezydentów państw i stowarzyszeń, fundacji i innych gremiów, nie czyniący nic przeciw własnym wrogom, kompletnie NIC!; aż po sędziów skazujących ofiary …by się mafii nie narażać. Już sam fakt, że akurat ten rodzaj plagi przedostał się do wnętrza Kościoła Świętego, jest przerażającym symptomem potwierdzającym fakt, że „duch czasu” przynajmniej na dzień dzisiejszy, chełpić się może swym pełnym tryumfem, w walce ze swym śmiertelnym wrogiem – Kościołem Chrystusowym. To właśnie hasełkiem „aggiornamento” można się tak miło owinąć i ukryć, by radośnie płynąć z prądem rzeki będącej „duchem czasu”, zamiast podejmować taką niewdzięczną i uciążliwą walkę przeciw
„duchowi tego świata” w obronie Depozytu Wiary. Analogia z najmnikiem oddającym powierzone owce wilkowi trafia tutaj w sam punkt.. Pogrążeni w letargu, karmieni miłymi snami o obronie owieczek, których dostarcza wróg pod dostatkim, znieczuleni na rzeczywistość, kapłani i biskupi, wzajemnie się umacniający w przekonaniu o swej mocnej wierze, pozwalają sączyć się bezkarnie tej straszliwej truciźnie, jaką są: herezja; bluźnierstwo; i niszczenie obyczajów chrześcijańskich – a te z kolei zbierają swe tragiczne wprost żniwo – odstępstwa od Wiary Chrystusowej.
Letarg ten, w momencie gdy taki zauroczony swą świętością pasterz nagle stwierdzi, że parę jego owieczek wbrew całemu planowi zaczyna nazywać rzeczy po imieniu, zadają niewygodne pytania, aż po demaskowanie konspiracji –nagle pryska! – i budzi się prawdziwy wojownik broniący … no właśnie czego i kogo on wtedy… broni?
Nagle widzimy, że obrona wiary staje się grzechem, że na pytania się nie odpowiada lecz przywołuje owce do szergu w drodze ku swemu katowi, aż po sławny już w świecie argument biskupa: „Nie waszą sprawą jest myśleć, lecz słuchać i wypełniać wolę biskupa, a grzechy wasze biorę w całości na siebie…” – przecież to jest paranoja, czysta masońska… p a r a n o j a . Bo przecież jednocześnie ci sami pasterze głoszą wszem i wobec swą bezgraniczną „miłość miłosierną” wobec całego świata, oraz podkreślają wagę i nieodzowność wsłuchiwania się w głos
„ducha czasu” i jego tworu czyli nowoczesnego człowieka, zdynamizowanego nową ekonomią zbawienia.
Cała ta sytuacja jest nie tylko fałszywa w relacji pasterz – wierny, ale w samej swojej istocie jest tak pełna obłudy, że gromiąc prawość sumienia, jednocześnie przyzwala na wszelkie działania heretyków i szerzenie ich nauk, to tak jakby lekarz rozpoznał epidemię i jako przeciwdziałanie podjął… nakaz kwarantanny dla innych lekarzy, pielęgniarek i aptekarzy, zbyt gorliwych w walce ze złem, czyli chorobą! – czy wciąż nikt tu nie widzi tej ewidentnej paranoi.
Ukazuje się nam tutaj, jak na dłoni, tchórzostwo pasterzy, którzy odrzucając swój nadprzyrodzony autorytet
wynikający ze święceń kapłańskich, popadają w totalne uzależnienie od tego, nad którym władzę otrzmali od
swego Mistrza – Jezusa Chrystusa – władzę nad szatanem. Oto istota tragedii, gdy Pan przestraszył sie swego sługi.
Katolików, czyli swe owieczki, można atakować i nimi pomiatać, oni nie mogą mi nic zrobić, bo… oni biedne głup-tasy – uznają kapłańską godność swego pasterza, czy to nie potworne?! Poza tym, ci wielcy obrońcy wiary, jak np. Bractwo Św. Piusa X, nigdy nie staną się równie niebezpieczni jak neokatechumenat, Taize, ruchy światła i nowej nadętej egzaltacji( nowej ewangelizacji; kursy filipa itp), albo mający do dyspozycji cały medialny arsenał masoni i komuniści… po mord włącznie!
Zaniedbanie to staje się jawnym buntem przeciw Woli Bożej, zamiast bronić owce przed wrogiem, otwiera mu do domu drzwi, okna i bramy na oścież, co w efekcie daje obraz Kościoła tak zdeformowanego, tak tą erozją osłabio-nego, że tylko w Bożej interwencji jest jeszcze jakakolwiek, choćby najmniejsza – nadzieja na ratunek.
Maxyma „Pricipiis obsta” ma tutaj swoje pełne zastosowanie i im dłużej trwa panowanie zła, tym boleśniejsza i trudniejsza jest walka o jego usunięcie. Kto tego nie rozumie niech sobie przypomni swoje zaniedbane w młodości zęby, lub cokolwiek innego z życia, np. zielsko na polu perz, kurz w domu, ile trzeba potem trudu by go zwalczyć?!
Tak kończy się wstęp do tej ważnej i pełnej wielkiej troski o WIARĘ książki nazwanego przez Piusa XII doktorem Kościoła Świętego XX wieku – Ditmera von Hildebranda „Spustoszona winnica”.
Podejmując tę b. trudną próbę krytycznego spojrzenia na przesłanie jakie potomnym pozostawił von Hildebrand, już po wstępie nie ma się wątpliwości, On nie tylko się nie mylił, On był wtedy jeszcze dużo za dużym „optymistą”!
Wgląd w prawdziwie oblicze Kościoła R-K AD 2009, daje nam, dużo bardziej konkretną, przestrogę zawartą w dziele Św. Katarzyny ze Sienny „Dialog…” i nie wolno nam przeoczyć faktu, że to właśnie Paweł VI wyniósł Ją do godności Doktora Kościoła Św. – wydaję się, że jest to jedyny AKT, dokonany przez tego Papieża…naprawdę z natchnienia Ducha Świętego! – coś w rodzaju aktu rozpaczy nad gruzami domu, którego podjął się… chronić.
W kolejnym rozdziale, rozważając kwestię kolejnego fenomenu, jakim jest bez wątpienia – filozofia ograniczająca się tylko do czasu w jakim jej wyznawcy żyją, pozbawiona najmniejszej nawt cechy uniwersalizmu. Mity uznaje ona za dogmaty, a historyczny relatywizm jako ich naukowe uwiarygodnienie. To porażające źródło wszelkich deformacji duchowych, jakie cechuje coś, co oni nazywają „nowoczesnym człowiekiem” – a przecież coś takiego nie istnieje, to właśnie jest dowód na to, że tworząc takie idee, pragną być jak Bóg Stwórca, oni też tworzą! – ale jak to ma się do Prawdy!? Ano ma się tak, jak to Hitler zalecił w „Mein Kampf”, że konsekwentne powtarzanie – nawet największych kretynizmów – z czasem stanie się Faktem, właśnie tym Mitem, na którym oprze się cała ta oszalała ideologia.
To, chyba myślę, jedyne słowa jakie w tej książce Hitlera można uznać za prawdziwe! To właśnie jest istotą horoby naszych czasów, mit stał się dogmatem, a z dogmatem się nie dyskutuje, bo cię zmiażdżą jego wyznawcy.
W praktyce widzimy jak to dogmaty głoszone przez Kościół Święty okrzyknięto terrorem i gwałtem na wolności człowieka, jednocześnie ogłaszjąc swoje „prawdziwe” dogmaty o tym jak tę wolność bronić, stworzyli świat poddany potwornemu terrorowi despotyzmu! Despotyzmu głupoty i kretyna.
Dzisiaj w USA budują w wielkim pośpiechu „obozy odosobnienia”, które mają już niedługo wypełnić wszyscy ci, których UE w swej „konstytucji” skazała na karę śmierci – wszystkich, którzy publicznie wyrażą protest przeciw tej władzy, która sama siebie nazwała „Nowy Światowy Ład” ( New World Order-NWO) , lub Novus Ordo Sekulorum „NOS”. Tylko nie zapomnijmy jak skończyła się historia twórcy tego bełkotu Fryderyka Nitsche, ogłaszającego śmierć boga, oto postradał zmysły i w oddziele zamkniętym mógł już w spokoju ducha, konsumować owoce swej filozofii…zjadając własne ekskrementy. Taki los czeka każdego, świadomie walczącego z Prawdą. Depozyt Wiary nie jest Dogmatem, jest Prawdą Objawioną! – w którą nie wolno żadnemu człowiekowi ingerować! – może ją, albo przyjąć i pogłębiać, lub odrzucić i uznać za niebyt, nie ma innej alternatywy. Tylko szaleniec walczy z prawdą, i tylko szalony uznając coś za niebyt…podejmuje z niebytem walkę – zmuszając Prawdę do telerancji dla… kłamstwa. Skutek jest taki sam, podcinanie gałęzi na której się siedzi, bo jeśli jest zbawienie, to się go dobrowolnie pozbawiasz, a jeśli go nie ma, to po prostu tracisz swe drogocenne siły na walkę z baśnią.
Cóż za niekonsekwencja, cóż za sprzeczność. Cóż za Delirium Maximum!
Ta pseudofilozofia staje się fundamentem wszystkich fałszów „nowoczesnego świata”, i samo ich głoszenie na Uniwersytetach Katolickich, staje się przyczyną wielkich nieszczęść, ich rozmiar ujrzymy gdy przeprowadzimy analizę Encyklik papieskich do …Piusa XII ( dowolnie wybranych), i tych… po Nim. Osobiście cztając ich wiele, nie znalazłem wprost żadnego budzącego we mnie: bunt, czy też choćby wątpliwość zdania – wszystko jest tam… jak wspaniała symfonia pełnej harmonii, ale gdy weźmiemy Jana XXIII, oj to co stronę trzeba wracać i upewniać się, czy to co tam jest zawarte pisał …Papież, gdzie jest tam TAK i gdzie jest tam NIE !? – tylko sofiści mogą się żywić takimi wariacjami na temat, ale oni przeszli do historii właśnie jako ci, których Tak znaczyło Nie, a Nie – nie wiadomo Komu i Czemu – służyło!. Być może fakt, że nie był zbyt pilnym uczniem, nie kończąc żadnej szkoły wyższej, ale pilęgnując wszelkie światowe kontakty, zwłaszcza z masonerią! – stanowi tu barierę dla pustki zastępowanej blichtrem uśmiechu i rozdawania lobów komu trzeba, zakulisowo eliminując … dociekliwych i niesterowalnych.
Kolejnym fałszem „Po-Soborowego” Kościoła jest zwalczanie extremizmów. Poruszanie się w granicach „złotego środka”. Ale jakim to „złotym środkiem” określimy stanowiska między Zbawieniem a… Potępieniem?! Bo problem pojawia się w chwli gdy chcemy to podeprzeć słowami Chrystusa. Jaki to „złoty środek” mógł On mieć na myśli, gdy mówi o ręce; oku; czy nodze która jest źródłem grzechu, albo gdy przynosi miecz a nie pokój, albo gdy mówi o nienawiści do matki i ojca, albo gdy… gdy mówi o grobach pobielanych, gdzie tu jest „złoty środek”?! – tu jest radykalizm ponad wszystko, bo nie można być zbawionym, gdy tkwi w nas choćby najmniejsze – zniewolenie, czyli kompromis strachu z groźbą; wilka z owcą; kłamstwa z prawdą; zbrodniarza z ofiarą; wierzącego w Chrystusa z wierzącym w cokolwiek… W konsekwencji doprowadzono nas do absurdalnego legalizmu, dyscyplinującego nas wobec biskupa w sytuacji gdy ten utracił wiarę i głosi jawne herezje, uznając hirarchiczny porządek jako nadrzędny wobec Prawdy Objawionej. Jest to sytuacja nie do przyjęcia. Pluralizm jest ukrytym relatywizmem, a ten po prostu jest nie do przyjęcia w obszarze Kościoła Świętego. Jest totalnym jego zaprzeczeniem.
Konsekwencją pluralizmu jest wielka iluzja „wiary w postęp naukowy”. Kompromis ma to do siebie, że wpuszczając zło w obieg z czasem wyprze ono dobro całkowicie. To widać w całej pełni we współczesnej nauce. Odkrywając coś nowego, dla poklasku przemilczają efekty uboczne, a te z czasem rosnąc stają się tragiczniejsze w skutkach aniżeli całe pozorne dobro jakie światu przynieść miały. Medycyna lecząc wzbudza na różne sposoby nowe choroby, aby je jeszcze drożej leczyć, aż po odejście pacjenta w cierpieniu kusząc go eutanazją. Tak i w kościele. Iluż to już pojawiło sie heretyków, łączących teologię z nauką. Tacy jak Hegel, Tailhard de Chardin aż po dobrze nam dzisiaj znanego ks.prof. Hellera laureata nagrody masona Tempeltona. Nie ma odważnego, który by jego pseudodzieło napiętnował, wszystko jest łykane jak dobry trunek, też ma się rausz po jego nauce, ale potem musi nieuchronnie przyjść …ból głowy. Bardzo uogólniając, cała ta wiara w naukowy postęp sprowadziła nas w zaułek realnego materializmu w swej najbardziej absurdalnej, bezdusznej formie. Sam Marx z Leninem nie umieli by sobie tego lepiej wymarzyć, więc należy tu wreszcie spostrzec autorów tego spisku przeciw ludzkiej godności dziecka bożego. Oto jak pod hasłem postępu staczamy się w bagno babilońskiej i sodomskiej realności. Pod hasłem wolności doprowadzono do czegoś znacznie gorszego od niewolnictwa, bo pan musiał o niewolnika zadbać, a …dzisiejsi samowładcy nie dbają o nikogo, tylko o… brak sprzeciwu. Dobitnie ten pęd odzwierciedla, odkryty w 2008 r. przepis w aneksie do aneksu do Traktatu UE – o karze śmierci dla protestujących publicznie na ulicach przeciwko UE, to jedyny rodzaj przestępstwa uznany za godny kary ostatecznej.
Czy to wciąż za mało by ich gremialnie pognać?! Ano widać tak, jeszcze nas zbyt mało … odczłowieczyli. A metoda jest prosta. Szkoła ma dwa główne kierunki odczłowieczania zaimplantowane politycznie systemem PP. To wszechobecna nauka o miłości, czyli wolny sex od kiedy tylko rozbudzony programowo duch cielesności tego od swego właściciela zarząda, pobudzając przy tym wszelkie formy zaspakajania emocjonalnych poruszeń, cokolwiek by to nie było – bo wg systemu PP, emocje zawierają najgłębsze pokłady prawdy o człowieku, podświadomość rządzi teraz wszystkim. Drugim biczem na swe ofiary jest bezwzględne posłuszeństwo, które pod pozorem przynależności do demokratycznej większości gwałci każdego, w którym ukarzą się jakiekolwiek odruchy targanego torsjami… sumienia. Od przedszkola wpajana jest mechaniczna gotowość do spełniania najbardziej bezsensownych czynności, zadań czy ćwiczeń. Tak jak np. gremialne wycieczki 1-3 klasistów na filmy Harry Potter, które kończą się głębokimi psychozami, ale w robionych przez PP lekarzy diagnozach nie odkrywa się rzadnych związków przyczynowych z inicjacją szatańską czynioną jawnie w tych filmach nie, prędzej straszenie grzechem na katolickich lekcjach religii doprowadza dzieci to takich stanów, prędzej nieprzejednana postawa rodziców kwestionujących prawo do grania dziecka w mord-horror-satan-gry, prędzej nauka o cnocie wprawia w kompleksy i poczucie niższości biednych pełnych miłości i współczucia dla zboczeńców, zbrodniarzy i innych szaleńców – członków demokratycznej wspólnoty. To ta właśnie demokracja jest globalnym więzieniem na wzór orwellowskiego piekła. NIC ! – bez przyzwolenia i błogosławieństwa CENTRALI nie może się nigdy przytrafić!
Nawet wielki, ale tylko pozorny, właściciel ziemski, na wzór XXI wieku, mający w „posiadaniu nawet tysiące hektarów…może dzisiaj umrzeć z głodu!!! – tak daleko zaszli w realizacji swych szatańskich planów zniszczenia człowieka, jego pachołki oszalałe.
Już w latach 20-tych XX wieku teoretycy nauk politycznych doszli do zadziwjającego wniosku, że pomimo tego iż na przestrzeni ok. 100 lat człowiek ma do dyspozycji już tysiące koni mechanicznych, w przeciwieństwie do czasu konia i wołu do pługa, ale to nie tylko nie polepszyło jego sytuacji, Nie! – on stał się jeszcze bardziej zmuszony do wprost nieludzkiej pracy na rzecz właściciela tych mechanicznych koni, który wyciska ze swego tzw. pracownika więcej aniżeli, na latyfundiach z niewolników na polach przed wiekami, to jest porażająca konstatacja, która staje się jednym wielkim oskarżeniem globalistów. Dzisiaj te relacje są jeszcze tragiczniejsze. Miliony koni mechanicznych na jednego mieszkańca ziemi, a tu głód, bezprawie i odczłowieczenie już poniżej zwierzęcej godności, bo czy to nie bardziej globalizm broni biedne foki, psy, koty, czy ginące gatunki, aniżeli swego sąsiada, którego oszukał, okradł, i ośmieszył, a gdy się upomni i zaprotestuje – to go kara śmierci za nieposłuszeństwo w glorii prawa PP Global – spokojnie oczekuje. Delirium Maximum! Tak, właśnie pozostawanie tej 97 % większości demokratycznej w stanie permanentnego Delirium Maximum, pozwala na trwanie tak idiotycznej sytuacji, że
3% ludzkości dysponuje 100% bogactw – 3 % !
To daje ok. 60-80 milionów zbrodniarzy na 6-8 mlrdów podludzi!
Delirium Maximum, to za mało powiedziane, tu już wysiada cała logika i rozumienie świata. Jedynym ratunkiem dla tej garstki uzurpatorów, aby nie zostać zdmuchniętymi z powierzchni tej pięknej ziemi, jest właśnie to potworne utrzymywanie stada podludzi w stanie bezświadomości, w stanie pozornego samozadowolenia, co czynią z pełną premedytacją, ale czy nie jest to już czas byśmy i my zaczęli, z dokładnie taką samą premedytacją, bronić naszego życia ?! – Czy to już nie jest najwyższy czas ?!
Von Hilderbrand określa to 40lat temu! – „ Zwycięstwo kolektywizmu nad godnością pojedynczego człowieka poprzez, nieustanne pranie mózgów, nieustanną mechaniczną „obróbkę” poprzez mass-media, prasę, wychowanie w szkołach. To właśnie iście hitlerowskie nieustanne bombardowanie sfery duchowej człowieka, stało się szczytem poniżenia Osoby w jej godności, czego w historii nie ma żadnego odpowiednika.”
Dziś plan utarzania ludzkości w szambie grzechu stoi w swym apogeum, świat w nim po prostu tonie. Szambo to najlepiej widać w sztuce, która się stała absolutem ochydy, bezwstydu i bluźnierstwa! Ludzkość pozbawiana swego piękna wyrażanego przez sztukę – jest grobem pobielanym pełnym ochydy.
Cóż z człowieka jeszcze pozostało, gdy morduje swe dzieci w łonie tej, którą Bóg stworzył jako idealną twierdzę bezpieczeństwa dla poczętego cudu życia! Ta twierdza miłości oddaje powierzone jej życie w łapy oprawcy zwanego lekarzem. Ale ta sama kobieta uważa się za kochającą i pełną cnót godną opieki tzw. partnera aby zaspakajał każde jej pragnienie, żąda od bliskich zaufania, by mogła się na bliskich oprzeć w ciężkiej chwili po usunięciu…pryszcza, który wyrósł tam gdzie nie powinien, bo ’’Too tam” jest zarezerwowane dla … miłości! Porównanie do dzikich krwiożerczych zwierząt jest nie do przyjęcia, zwierzę nawet najochydniejsze, nie łamie praw bożych, nie morduje dla przyjemności zadania cierpienia, nie gwałci swego pobratymca, tylko rozumna istota jest zdolna do czegoś…
tak ochydnego. Sumując, jeśli zadawany jest gwałt na wszystkich cnotach, to musi nadejść królestwo wszystkich grzechów głównych, nad tym czuwa SPRAWIEDLIWOŚĆ Boża, nie możesz jeść ciastka i wciąż je mieć, bez
pracy dla dobra wspólnego, to jest nie możliwe.
Istnieje tylko czas trwania zła, by mogło się do końca potępić, po czym zostaje wrzucone tam gdzie jego miejsce,
do piekła, ku swemu przeznaczeniu. Biada jego uczestnikom, biada cnót wrogom.
Pasterze nasi obrońcy, czy nie widzicie, że giniemy, czy nie widzicie skutków postępu… w kłamstwie.
Dobrze, że Nadzieja zawieść nie może, ale nie zuchwała ufność w zbawienie, bo to nie będzie wybaczone!
Kolejnym obszarem obróbki kłamcy, jest historia. Na jej łonie dokonuje się przeszczepów obcych ciał, aż po groteskę. Dlaczego żaden z tych tailardów, ranerów, kuengów, de congarów nie usiądzie na ziemi i nie modli się
żeby Pan Bóg zbudował im dom, napisał mądre książki, namalował piękne obrazy i w końcu dał im jeść?! – czemu nie, Pan Bóg wszystko może, ale my to nie Pan Bóg, to my musimy podjąć wielki tród, bez niego nic nas nie uratuje. Gdy Pan Bóg coś stworzy to jak mogę się ja!? – tym chwalić, mogę tylko mój tród, moje cierpienie, moją radość ofiarować najwyższemu – nic innego!
(…) – cd. Nastąpi, powyższe to stan na dzień 16 Września AD 2009, dokończenie nastąpi myślę, że jakieś 3 strony dojdą, jeśli taka jest Wola Boża, bo czasu już po prostu nie staje.- Andrzej B. Ryfa
Miroslaw Bernard D said
Dzieki za przedruk Panie Marucha.
Coz jesli pasterze naszego kosciola bladza to marny los owiec. Miejmy nadzieje ze obecny papiez przywroci lad w kosciele Chrystusowym.
Panie PL a niby jak ma wiedziec co jest co skoro pasterze mu mowia inaczej. Polski katolik nawet nie wie o istnieniu mszy przedsoborowej. Ja wiem tylko z przekazu dziadkow i nigdy nie mialem szans byc na takiej mszy. Moze ma chodzic po kosciele z ksiazka o masonach i wyszukiwac symboli zla. Prosze o powage naprawde ? Ja np nie wiem jakie sa symbole masonerii.
Zmiany soborowe nie powstaly w jeden rok. To pasterze dopuscili wilki na dlugo przed soborem. Jka ktos urodzony w latach 70, 80, 90 czy 2000 ma cokolwiek wiedziec o KK przedsoborowym skoro tego go nigdzie nie ucza. Skad ma wiedziec ze bladzi bedac czlonkiem KK.
Krzysztof M said
Chrystus w świątyni pokazał, jak się wyjaśnia wilkom, gdzie ich miejsce.
Luis said
ad. „zakłopotani katolicy”
doprawdy żaden problem znaleźć w sieci adresy kościołów i kaplic FSSPX (bractwa św. Piusa X)gdzie oprócz tradycyjnych godnych Boga nabożeństw wierni otrzymują integralną naukę katolicką. Autor powyższego kazania ks. Jan Jenkins przez jakiś czas (ok. 2 lat)aby uczestniczyć we Mszy Świętej Wszechczasów spędzał w podróży całą niedzielę. Owocem tego jest wspaniały, nieodżałowany dla tych wiernych (Genewa), których opuścił, kapłan katolicki, ksiądz Jan Jenkins.
Przełożony bractwa biskup Felley, nie mając złudzeń, stwierdził, że potrzeba dwóch pokoleń do powszechnego powrotu tradycyjnej Mszy św. Dlatego nie ma co czekać, należy samemu szukać kapłanów i przeoratów bractwa, jeśli nie dla nas to przynajmniej dla dobra naszych dzieci.
Dzisiejszy świat jest bardzo silny i bardzo ponętny, nawet ludzie mający stały kontakt z bractwem nie zawsze potrafią się mu (światu)oprzeć, ale jeden z dwunastu również upadł, a drugiemu niewiele brakowało, chociaż byli najbliżej.
Kryzys świata to kryzys wiary, to kryzys kościoła.
Maruchz said
Panie Mirosławie, nie ma problemu w znalezieniu kaplic Bractwa Sw. Piusa X, choćby na stronie Bractwa: http://www.piusx.org.pl/kaplice
Ponadto w niektórych innych kościołach odprawiane są prawdziwe Msze Święte, np. u redemptorystów na Nowym Mieście w Warszawie. Trzeba się trochę popytać, poszukać na Internecie itd.
Inkwizytor said
W Krakowie i Wrocławiu Msze św Trydenckie odprawia również x. Rafał Trytek
Marucha said
Jednym słowem – pewna doza dobrej woli i już wkrótce będzie Pan mógł uczęszczać na prawdziwe, nieskażone modernizmem, luteranizmem i masonizmem Msze Święte.
A czym był Kościół Przedsoborowy można dowiedzieć się z (wciąż legalnie drukowanych książek). Polecam księgarnię Te Deum, http://www.tedeum.pl/, w niej np. książki abp. Lefebvre’a. Polecam też czytanie pisma „Zawsze Wierni”.
Miroslaw Bernard D said
Ostatnio zakupilem pare pozycji w Tedeum. Tz dzieki dla bloga Pana Maruchy i strony bractwa gdzie znalazlem link.
Zainteresowalem sie bractwem przy okazji nagonki na nie przez Zydow potym jak papiez Benedykt sciagnal ekskomunike. Planuje wybrac sie na msze tradycyjna. Ja sie zainteresowalem ale przed wspomniana informacja nic nie wiedzialem o bractwie a na religi mnie uczono ze sobor to dobra rzecz. Stad wnioskuje ze skad Ci biedni wierni maja wiedziec skoro wilki ich zwodza nawet w KK.
Dziekuje wszystkim za informacje.
Miroslaw Bernard D said
Waznym krokiem jest to ze paiez przywrocil msze tradycyjna mimo oporu niektorych polskich biskupow (Co tez mnie zdziwilo jak biskup moze sie opierac tradycji). Bo zasluga bractwa ze przetrwalo poprzedni pontyfikat ale wazne by tradycja powrocila na lono kosciola i by kosciol sie zjednoczyl bo z podzialow nic dobrego dla dusz wyniknac nie moze.
Marucha said
Panie Mirosławie,
To że II Sobór Watykański był dobrą rzeczą i daje dobre owoce – to taka sama niepodważalna prawda, jak Holocaust.
„Dobre owoce” II Soboru to ateizacja ogromnych połaci globu (w tym tradycyjnie katolickich państw, jak Holandia, Francja, Włochy, Hiszpania, nawet Portugalia), katastrofalny brak powołań kapłańskich i zakonnych, rozprzężenie w Kościele, jawne głoszenie zawsze potępianych herezji…
Polecam książki abp. Lefebvre’a na temat II Soboru.
Marucha said
A propos ks. Trytka (sedewakantysty)… za wikipedią:
Rafał Trytek znany jest także z niechęci do homoseksualizmu. Dał temu wyraz 26 kwietnia 2008 roku w Krakowie biorąc udział w manifestacji przeciwko zorganizowanemu tego dnia Marszowi Tolerancji. Homoseksualizm nie jest według niego czymś wrodzonym, a homoseksualiści „gwałcą” prawo naturalne. Stwierdził, że: „policja powinna chronić rynek przed marszem pedałów i innych zboczeńców”. Trytek dodał też, że: „jeszcze w średniowieczu ludzi o takich skłonnościach palono na stosach, […] może powrócimy do tych wspaniałych czasów jeszcze i tych ludzi będzie się palić na stosach” (w późniejszych wypowiedziach dla prasy wycofał się z tych sformułowań i wyjaśnił, że był to żart, bedący wyrazem sprzeciwu wobec propagandy homoseksualnej).
Inkwizytor said
Re : 14
To chyba dobrze iż katolicki kapłan jednoznacznie potępia sodomię.
Marucha said
Oczywiście!
Tylko już niewielu ma odwagę…
Inkwizytor said
Właśnie, zwłaszcza, że obecnie ze strony biskupów i księży ( głównie na Zachodzie ale niestety też i w Polsce ) można spotkać się z talmudycznym dzieleniem włosa na czworo jakoby sam homoseksualizm nie był „be” a tylko homoseksualne czyny itp. Talmudyzm w czystej postaci.
Roch said
Dla” 5
Ma Pan racje skad mlodsze pokolenia maja wiedziec.
„Prosze o powage naprawde? Ja np nie wiem jakie sa symbole masonerii.”
To poczatek listy do rozszerzenia:
Piramida z „wszystko widzacym okiem”.
Ten symbol-rysunek najdziesz na banknocie jednodolarowki i nie dziw sie temu. Emisja dolarow jest w prywatnych rekach Federalnego Banku Rezerw bedacym wlasnoscia i pod kontrola kilku innych bankow posiadanych przez rodziny zydowskie. Od dawna zydostwo przejelo i wykorzystuje masoneriwe do wlasnych celow.
Istnieje tez dowcip ze napis: „In God we trust” (wierzymy w Boga) jest literowka. Oryginalny napis mial byc: „In Gold we trust” (wierzymy w zloto).
Po zniesieniu parytetu zlota nawet i to stalo sie fikcja. Amerykanskie zydostwo bedzie drukowac tak dlugo piramidy bezwartosciowych dolarow jak dlugo starczy papieru i zielonej farby, a glupcy beda wierzyc w wartosc dolara.
Pozdrowienie masonskie (dla tlumow – widoczne na zdjeciach Clintona i Obamy) ze schowanymi 2-ma pacami (3 i 4-tym liczac od kciuka).
Fartuszki noszone na oficjalnych zjazdach i zebraniach masonow.
Odwrocona litera „T” (Temple = Swiatynia) symbiolizujaca upadek KK.
Wiele na ten temat, z ilustracjami w ksiazkach Henryka Pajaka (patrz: Nowotwory Watykanu).
166 bojkot TVN said
Tymczasem o pielgrzymce Radia Maryja, ani o czarnym biskupie, ani o tym co tym razem mówił ksiądz dr Rydzyk ŻADNE PUBLICZNE MEDIA NIE WSPOMINAŁY SŁOWEM, nawet w „katolickim” programie między niebem a ziemią” w TVP-1 w niedzielę.
Jak to wyglądało można było zobaczyć w TV Trwam, ale jest też tu: http://wirtualnapolonia.com/2010/07/12/silni-miloscia-odnawiamy-polske-2/#comments
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po01.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po03.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po05.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po06.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po20.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po22.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po41.txt
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100712&typ=po&id=po51.txt
Dlaczego nic nie ma o tym wydarzeniu w mediach i to PiS-owskich? Ano my tu wiemy.
Poza tym może sie okazać, że „niewolnicy się zobaczą ilu ich jest i sie policzą” co może spowodować bunt.
Może TVN coś pokazywało?, bo przecież jest anty pisowskie. Dziwnie to wygląda, zupełnie jak za głębokiej komuny, kiedy towarzyszom zależało, żeby mało kto wiedział o mszach papieskich, o trasach jego przejazdu.
Ale założę sie, że o pardzie zboczeńców zapładniających odbyty swoich „partnerów” będziemy informowani 1000 razy dziennie.
Tymczasem żadne telewizje nie podają komunikatów po powodziowych o zamkniętych lub przywróconych do ruchu trasach. Czy ktoś słyszał, czy newralgiczne krajowe drogi biegnące przez Sandomierz są przejezdne?
Chodzi o trasy Warszawa-Tarnobrzeg, Warszawa-Przemyśl, Lublin-Kraków. A trasa kolejowa w węźle Sobów między Sandomierzem a Tarnobrzegiem? Jest tam normalny ruch kolejowy? Czy ktoś słyszał w Wiadomościach w publicznej TVP-1 jakieś komunikaty? Sandomierz to bardzo ważny punkt komunikacyjny.
Mieliśmy do tej pory 2 razy sytuację, kiedy media przestawały być tubą agentury, a stawały tym czym powinny – przekaźnikiem tego co się dzieje, teraz, bezpośrednio, wśród normalnych ludzi, którzy te telewizje utrzymują. Pierwszy raz to w dniu śmierci Jana Pawła II papieża Polaka, drugi raz w tygodniu żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej.
Żałoba trwała dość długo, ale media publiczne bardzo szybko wróciły do „normy” i znów kłamią i zamilczają najważniejsze zdarzenia.
Nawet Anioł Pański odmawiany przez Benedykta XVI nie jest transmitowany bezpośrednio, ale retransmitowany w momencie, kiedy zaproszeni do studia TVP-1, dość przypadkowi i zakochani w swoim głosie goście, skończą wygłaszać swoje mundrości.
aga said
Górecki said
Jak to jest, ze w sytuacji gdzie o losach Polski decyduja wybory do roznych instancji podejmowania decyzji w imieniu RP, my tu jednak dyskutujemy przede wszystkim i w szczegolach wrecz o sprawach Kosciola i Wiary naszej – sprawa to dla tozsamosci Polakow bardzo istotna – a sprawy zwiazane z podejmowaniem decyzji przez wyborcow Polakow pozostwiamy jakby w samopas zrzucajac ten problem niejako na garb nieswiadomosci czy tez oglupienia Polakow przez media, zydomedia, bolszewie, wspolczesosc, etc. Zatem, jak wiec mozna liczyc na wydarcie sie Polski i Polakow gnebiacej obecjej sytuacji ? To pytanie zadaje sobie od dawna i przedkladam je szanownym Panstwu ? Na CO wiec liczyc oraz CO konkretnie czynic ?
Marucha said
Nic nie zostawiamy samopas. Problemy polityki, Kościoła, moralności i pozostałe pojawiają się, naszym zdaniem, w rozsądnych proporcjach.