Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

Archive for 20 lipca, 2010

Żydzi na Ukrainie chcą Nobla dla Janukowycza

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

Z bloku ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3221&PHPSESSID=8627900

Tego nie przeczytasz w gazecie Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna.

Tłumaczenie ze strony http://www.unian.net/ukr/news/news-386837.html

Rabinowicz: Janukowycz powinien zostać przedstawiony do nagrody Nobla za uratowanie kraju.

Prezydent Wszechukraińskiego Kongresu Żydów Wadim Rabinowicz, podczas pobytu za granicą, wziął udział w konferencji prasowej na temat sytuacji na Ukrainie. Oto kilka jego odpowiedzi na pytania dziennikarzy zagranicznych mediów.

Co zmieniło się na Ukrainie wraz ze zmianą władzy?
Sytuacja zmieniła się radykalnie. Ja oceniam ludzi po ich czynach, a nie słowach. Weźmy na przykład temat budowy pomnika w Babim Jarze. Poprzedni rząd cztery lata zwlekał z rozwiązaniem tego problemu, pod różnymi pretekstami nie pozwalał na rozpoczęcie budowy. A teraz, po spotkaniu z obecnym premierem Azarowem, on powiedział wszystkim, że projekt ten już teraz przechodzi pod jego osobisty patronat. Chcemy zbudować prawdziwie godny pomnik zamordowanym tam dziesiątkom tysięcy ludzi. 20 sierpnia zostanie rozstrzygnięty konkurs na projekt pomnika, w którym bierze udział około 40 wybitnych architektów z całego świata. Nawiasem mówiąc, słynny rzeźbiarz Frank Meysler wchodzi w skład jury, które ma wyłonić zwycięzcę. Czy nie jest to dowód zmiany? Zakończyła się jedna epoka – i zaczęła inna. Skończyły się rządy, które heroizowały banderowców i innych popleczników faszyzmu.

Prosty przykład. W zeszłym roku, 23 lutego 2009, na całej Ukrainie zostały rozwieszone plakaty „Witamy żołnierzy ukraińskiej narodowo – wyzwoleńczej armii, uczestników II Wojny Światowej”. Banderowców witali. I wszyscy milczeli, ze wstydu odwracając oczy. Ja tego samego dnia rozwiesiłem billboardy z napisem „Witamy żołnierzy sowieckiej armii!” i podpisałem swoim nazwiskiem, chociaż zazwyczaj nigdy tego nie robiłem. W tym roku sytuacja jest inna – wszyscy witali żołnierzy armii radzieckiej. Sytuacja się zmieniła. Ideologicznie jest dzisiaj całkowicie komfortowa – ponieważ bandytów nazywają bandytami, faszystów – faszystami, i nikt nie próbuje zamienić miejscami ofiar i bohaterów. To jest bardzo ważne.

A więc obecna władza jest idealna dla kraju ?
Manekiny są idealne. W dziedzinie polityki, moim zdaniem, powinniśmy dać im co najmniej dwa lub trzy lata, aby Janukowycz miał szansę wprowadzić jakiś porządek – bo w tym, co mu zarzucają, nie ma żadnego rozsądnego słowa. A dla mnie, jako przewodniczącego społeczności żydowskiej, poglądy Janukowycza w kwestiach narodowych są bliskie i zrozumiałe.

A u nas często drukowane są zarzuty opozycji, że Janukowycz rozwali Ukrainę …
To heroizacja faszyzmu nieomal nie rozwaliła Ukrainy. I jeśli weźmiemy pod uwagę powyższe, należy przedstawić Janukowycza do Nagrody Nobla za uratowanie kraju. My możemy w końcu, jak już powiedziałem powyżej, nazywać faszystów faszystami. To jego zasługa. To dla nas kwestia kluczowa. Widziałem weteranów – a jest ich u nas dziesiątki tysięcy – płakali podczas przemówienia byłego prezydenta, kiedy mówił o zasługach banderowskiego ruchu. Wierzę, że dla uratowania pokoju na Ukrainie i tolerancji naszego społeczeństwa Janukowycz zrobił bardzo dużo. I gdzie są ci nacjonaliści, którzy wypłynęli na powierzchnię tylko dzięki Juszczence ? Nie ma ich! …

Posted in Historia, Polityka | 19 Komentarzy »

Śmierć pseudonaukowca

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

Zawał w samolocie. Zmarł laureat Nagrody Nobla

W samolocie lecącym ze Sztokholmu do Londynu zmarł na atak serca laureat pokojowej Nagrody Nobla z 2007 roku, światowej sławy ekolog Stephen H. Schneider – podaje agencja RIA Nowosti. Schneider miał 65 lat.
Naukowiec wchodził w skład utworzonego w 1988 roku Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). W 2007 roku wiceprezydent USA Al Gore i ten właśnie zespół zdobyli pokojową Nagrodę Nobla za „wysiłki na rzecz budowy i upowszechniania wiedzy na temat zmian klimatu wynikających z działań człowieka i za stworzenie podstaw dla środków, które są niezbędne do walki z takimi zmianami”.

– Był niestrudzonym badaczem i płodnym autorem, twórcą czasopisma „Climatic Change” – wspomina zmarłego Al Gore.

W latach 80. XX wieku Schneider zyskał sławę, opowiadając się za radykalną redukcją gazów cieplarnianych do atmosfery i innymi środkami nadzwyczajnymi, które mogłyby spowolnić proces globalnych zmian klimatycznych na naszej planecie.

Z jego rad korzystały administracje kolejnych amerykańskich prezydentów: Nixona, Cartera, Reagana, obu Bushów, Clintona i Obamy.

Schneider był autorem lub współautorem ponad 450 prac naukowych.

Za onet.pl

Posted in Różne | 21 Komentarzy »

Robactwo rozpala stosy

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

O co chodzi?

No i doczekałam się. Moi oponenci ostrzegali, grozili, zakładali fałszywe strony w Internecie… a ja myślałam, że na straszeniu się skończy, bo przecież w demokratycznym, wolnym od 20 lat kraju można chyba mówić co się myśli, nawet o rzeczach niewygodnych dla silniejszych ode mnie władzą i pieniędzmi.

No więc mówiłam. Między innymi o tym, że aktywiści aborcyjni są powiązani z ogromnym biznesem aborcyjno-antykoncepcyjnym, który na zabijaniu dzieci i masakrowaniu kobiet zarabia krocie. Że wychowanie seksualne to nachalna akwizycja różnych farmakologicznych chemikaliów, od antykoncepcji, przez niebezpieczne szczepionki, po zabójcze środki poronne. Niby oczywiste, ale widocznie szczególnie niewygodne dla tych, którzy woleliby, żeby to był temat tabu.

No więc nie skończyło się na obraźliwych i straszących liścikach. Założono mi sprawę karną z oskarżenia prywatnego Wandy Nowickiej. Odpowiem z art. 212 par. 2, za słowa wypowiedziane w filmie, który obejrzeć mogą Państwo m.in. na tej stronie.

Pozwolę sobie jeszcze zwrócić uwagę na szerszy kontekst mojej sprawy. Pozostawiam Państwu rozsądzenie, czy to przypadek, że:
– w Katowicach toczy się proces przeciw ks. Markowi Gancarczykowi, którego pozwała związana blisko z Wandą Nowicką i jej grupą prawników Alicja Tysiąc, za mówienie o aborcji “zabójstwo”.
– pismem procesowym straszyła wydawnictwo Fronda ta sama, związana blisko z Wandą Nowicką i jej grupą prawników Alicja Tysiąc, za książkę „Agata. Anatomia manipulacji”.
– procesami groziła wydawnictwu Fronda również matka 14-letniej “Agaty”, poddanej aborcji w czerwcu 2008, “dzięki” wysiłkom Wandy Nowickiej i jej prawników.
– blisko związane z promotorami aborcji środowisko gejów ostatnio rozpoczęło otwartą ofensywę sądową; do masowego pozywania do sądu krytyków ideologii homoseksualnej nawoływali działacze lewicy na konferencji w siedzibie Gazety Wyborczej, jednym z głównych głosicieli tego pomysłu jest Krystian Legierski, który zachęca do pozywania i apelowania aż po sądy zagraniczne; Legierski wytoczył kilka procesów o “homofobię” prawicowym politykom, prokuraturą i utratą pracy grozili też lewicowi działacze Wojciechowi Cejrowskiemu za cytowanie Biblii o homoseksualiźmie na katolickiej uczelni… i tak dalej, i tak dalej.

Lewica rozpaliła stosy. Przynajmniej już widać, o co im tak naprawdę chodzi.

Joanna Najfeld, oskarżona
http://mamproces.pl/

Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło, rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać. – Antoine de Saint-Exupéry.

Warto wrzucić na Google hasło „Joanna Najfeld”, aby na własne oczy przekonać się, jakie są (przynajmniej na sieci) proporcje między robactwem a ludźmi. Robactwo zwycięża. – admin

Posted in Różne | 21 Komentarzy »

Więźniów pocieszać

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

Joanna Najfeld na swoim blogu:

„Mam proces, którego zadaniem jest informowanie o przebiegu sprawy sądowej wytoczonej jej przez jedną z działaczek proaborcyjnych (nazwiska nie wymieniam, bo może ktoś z Państwa czyta przy posiłku, a klawiaturę z wymiocin wyczyścić trudno)” pisze w ostatnim poście o tym jak bardzo cenny jest dla niej każdy wyraz solidarności i modlitewne wsparcie.[Admin będzie niewrażliwy: chodzi o Wandę Nowicką, osobę wyjątkowo nikczemną, aborcjonistkę, antychrześcijankę wiadomego pochodzenia. Wanda Nowicka jest finansowana przez Foundation Open Society Institute i Population Action International.]

Dziennikarka tym razem apeluje, by podobną troską otoczyć dwie Kanadyjki, których zbrodnią była modlitwa pod kliniką aborcyjną i proponowanie pomocy kobietom chcącym zabić własne dzieci, i które odsiadują za to wyrok w więzieniu w Milton (Prowincja Ontario). Najfeld pisze tak:

“(…) Chcę poprosić tych z Państwa, który są w stanie to zrobić, o pewien szczególnie ważny gest: wsparcie modlitwą i miłym listem dwóch bohaterek ruchu pro-life, które siedzą w jednym z kanadyjskich więzień dla kobiet za pikietowanie na rzecz ochrony życia pod ośrodkami aborcyjnymi.

Linda Gibbons (62 lata) regularnie przebywa w więzieniu od 1994 roku (łącznie przesiedziała 7 lat, dwa Boże Narodzenia). Jej przestępstwa to ciche i pokojowe modlenie się przed ośrodkami aborcyjnymi.

Mary Wagner to młoda pro-liferka, która przebywa w więzieniu od czasu ostatniego aresztowania 30. marca. Kilka dni temu odmówiła wyjścia na wolność pod warunkiem zaprzestania pokojowego oferowania pomocy kobietom pod ośrodkiem aborcyjnym. Powiedziała, że nie może tego zrobić, bo to wbrew jej sumieniu.

Tym wspaniałym kobietom należy się nasza modlitwa i słowa podziękowania.

Linda Gibbons i Mary Wagner są więzione w: Vanier Centre for Women, 665 Martin St. Milton, Ontario L9T 5E6, KANADA

Aby napisać do nich list wystarczy przed adresem dodać ATTENTION: LINDA GIBBONS albo ATTENTION: MARY WAGNER.

Zgodnie z wytycznymi więzienia, nie wolno wysyłać naklejek, laminowanych obrazków, zakładek, ulotek. Nie wolno pytać o życie więzienne, adres zwrotny należy wpisać w treść listu, gdyż koperty są zabierane.

Dziękuję tym z Państwa, którzy znajdę chwilę czasu, żeby napisać do tych Pań. Myślę, że świadectwo listów z całego świata spływających do tego więzienia, może poruszyć nie tylko same więzione, ale również osoby trzecie”.

Tyle Joanna Najfeld. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak wstać z leżaka, kupić widokówkę i wysłać kreśląć wcześniej kilka słów w języku angielskim, lub francuskim. Pamiętajmy: więźniów pocieszać.

http://www.bibula.com/?p=24585

Posted in Różne | 11 Komentarzy »

Prawo do wnętrza ziemi

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

W projekcie prawa geologicznego i górniczego nie ma korzystnych regulacji dla interesu Narodu jako faktycznego właściciela struktur geologicznych.

Prof. dr hab. Mariusz-Orion Jędrysek

Wielu polskich geologów i górników jest zatrwożonych stanem kontroli państwa nad gospodarką surowcami naturalnymi w Polsce – zagrożone są bowiem żywotne interesy gospodarcze, środowiskowe i społeczne. Szczególne zaniepokojenie budzi projekt nowej ustawy Prawo geologiczne i górnicze (Pgg).

Pozwalam sobie zabrać głos na ten temat, ponieważ pełniąc w latach 2005-2007 funkcję wiceministra środowiska i głównego geologa kraju w rządzie PiS, przygotowałem projekt ustawy o powołaniu Polskiej Służby Geologicznej oraz pierwszą wersję nowego projektu prawa geologicznego i górniczego. Gabinet Donalda Tuska zrezygnował z powołania tej służby, co wyklucza sens dalszego procedowania nowego projektu prawa geologicznego. Z punktu widzenia gospodarki strukturami geologicznymi, w tym eksploatacji surowców naturalnych, widzę niewyobrażalny kontrast pomiędzy tym, co rząd deklaruje w uzasadnieniu do projektu Pgg, a tym, co w nim jest zawarte. Podobną opinię wyraziłem również w liście otwartym do premiera Donalda Tuska (http://morion.ing. uni.wroc.pl/teksty/aktualnosci.php?action=view&id=428).

Polska musi mieć dobre prawo geologiczne i górnicze, bo nasza gospodarka bazuje na eksploatacji zasobów naturalnych, a na tle krajów Unii Europejskiej jest niezmiernie bogata w zasoby naturalne zarówno przyrody ożywionej, jak i nieożywionej. Trzeba o tym pamiętać, gdy się konstruuje nowe prawo, tym bardziej że w wielu dziedzinach, szczególnie geologii, dzieje się bardzo źle. W Polsce nie istnieje służba geologiczna, około 50 proc. powiatów nie ma geologa powiatowego (w ten sposób łamane jest prawo), doświadczamy plagi nielegalnej eksploatacji zasobów (w tym bursztynu będącego naszą dumą narodową). Wynika to m.in. z tego, że obowiązujące prawo geologiczne i górnicze jest nieadekwatne do potrzeb i warunków.

Szkodliwe regulacje

Zgodnie z obowiązującą ustawą (z roku 1994 z wieloma późniejszymi zmianami) złoża kopalin nieobjętych własnością gruntową oraz całe wnętrze ziemi znajdujące się poza granicami przestrzennymi nieruchomości gruntowych są wyłączną własnością Skarbu Państwa. Głównym problemem jest więc takie zabezpieczenie tego dobra, aby służyło ono Narodowi bez względu na to, kto prowadzi działalność polegającą na gospodarowaniu strukturami geologicznymi, w tym w szczególności na eksploatacji lub bezzbiornikowym magazynowaniu substancji w górotworze. Prawo podejmowania i prowadzenia działalności gospodarczej jest gwarantowane przez Konstytucję, ale nie bez ograniczeń o charakterze podmiotowym i przedmiotowym. Ograniczenia pojawiają się m.in. przy działalności geologiczno-górniczej polegającej na poszukiwaniu, rozpoznawaniu, eksploatacji lub tzw. bezzbiornikowym magazynowaniu substancji w górotworze – działalność ta jest koncesjonowana i kontrolowana przez Skarb Państwa. Ograniczenie to nie ma jednak charakteru bezwzględnego, bo podmiot zbywający górniczy podmiot gospodarczy zbywa go w zasadzie bez ograniczeń, tj. wraz z koncesją i zgodą na użytkowanie górnicze. Oznacza to w praktyce, że każdy, kto dostanie zezwolenie na działalność geologiczno-górniczą (koncesję), może je przekazać komuś innemu na dowolnych warunkach, a ten ze zdaniem Skarbu Państwa nie musi się liczyć.

Długotrwałe przejęcie przez dowolne podmioty gospodarcze, ktokolwiek na świecie byłby ich właścicielem, prawa do gospodarki strukturami geologicznymi w Polsce jest stosunkowo łatwe. Dzieje się tak m.in. dlatego, że organy udzielające koncesji i zgody w imieniu Skarbu Państwa (są to, w zależności od kopaliny lub wielkości i zakresu działalności, minister środowiska, marszałek województwa lub starosta powiatu) nie mają dobrych narzędzi kontrolujących zbywalność koncesji. Zważywszy na rosnące znaczenie struktur geologicznych w zabezpieczeniu żywotnych interesów narodowych (w tym bezpieczeństwa energetycznego), prawo geologiczne i górnicze dające takie zabezpieczenia jest więc kluczowe dla gospodarki suwerennego narodu. Ma to w szczególności znaczenie, gdy postępująca wszechstronna integracja w Unii Europejskiej może skutkować faktyczną utratą kontroli państwa nad wnętrzem ziemi znajdującym się w granicach Rzeczypospolitej. Każde państwo członkowskie UE ma do tego własną służbę geologiczną.

Jednocześnie sama eksploatacja surowców naturalnych nie daje istotnych zysków Skarbowi Państwa. Jedynymi bowiem istotnymi, faktycznymi i specyficznymi obciążeniami bezpośrednio wynikającymi z wydobywania kopalin są opłaty eksploatacyjne. Są one bardzo niskie, w skali Polski – rzędu kilkuset milionów złotych rocznie. Oczywiście, ma to swoje uzasadnienie ekonomiczne, ale tylko wtedy, gdy wydobycie własnych surowców zapewnia możliwość konkurencyjnego działania polskiej gospodarki. Nie ma to uzasadnienia, gdy eksploatacja jest prowadzona przez podmiot obcy, a jednocześnie kopalina jest eksportowana lub magazynowane są odpady pochodzące z zagranicy. W tej sytuacji powinny być zaproponowane mechanizmy prawno-ekonomiczne zabezpieczające Skarb Państwa, polegające także na opracowaniu, z umocowaniem w prawie geologicznym i górniczym, adekwatnych sposobów wyceny wartości ekonomicznej i strategicznej struktur geologicznych. Dziś nieliczne propozycje wyceny mogą być podstawą do takich działań, ale dotyczą one tylko niektórych rodzajów złóż, a nie struktur geologicznych, a przy tym nie mają one żadnego znaczenia w sensie umocowania w Pgg – w tym więc także zakresie przyjęcie projektu Pgg mogłoby być dla nas fatalne w skutkach.

W projekcie prawa geologicznego i górniczego nie ma korzystnych regulacji dla interesu Narodu jako faktycznego właściciela struktur geologicznych. Przejęcie prawa do eksploatacji przez podmiot gospodarczy niekoniecznie kierujący się wyłącznie interesem ekonomicznym ulokowanym na terenie Rzeczypospolitej może w niesprzyjających sytuacjach mocno naruszyć podstawy ekonomiczne Polski. W skrajnych warunkach można sobie wyobrazić nie tylko rabunkową eksploatację lub lokowanie odpadów niebezpiecznych w strukturach geologicznych trwale je wyłączających z użytkowania, ale także zaniechanie eksploatacji bez zrzeczenia się praw do koncesji lub obszaru górniczego. Może to oznaczać w skumulowanych przypadkach nagłe załamanie rynku surowców np. energetycznych, zamknięcie magazynów paliw, itp. Nie można w tej sytuacji wykluczyć, że taki scenariusz byłby pisany w krajach, które są w stanie wywierać naciski na podmioty gospodarcze działające w oparciu o koncesje udzielone przez ministra środowiska, ale mające swoje interesy głównie poza Polską.

Prowadzenie działalności geologiczno-górniczej

Poważnym mankamentem proponowanego projektu jest dopuszczalna eksploatacja niektórych kopalin na potrzeby własne. Pozornie – rozwiązanie bardzo dobre, bo niechże wreszcie właściciel ziemi będzie pełnym i jedynym właścicielem tego, co się w niej znajduje. Jednakże po głębszym zastanowieniu trudno jest nie mieć wątpliwości, że zapisy te mogą być przyczyną dewastacji środowiska, niszczenia zasobów i uderzania w małe, często rodzinne przedsiębiorstwa górnicze (np. piaskownie, żwirownie). Utrzymanie takiego zapisu da możliwość rozwoju szarej strefie i doprowadzi do nieuczciwej konkurencji, ponieważ nie ma wątpliwości, że uzyskane w ten sposób kopaliny może będą o połowę tańsze i będą sprzedawane niemal bez ograniczeń, bo nikt nie będzie wiedział, ile wydobyto. Zapis ten kontrastuje także z rządowym uzasadnieniem mówiącym o ograniczeniu biurokracji, bo obowiązuje następujący tryb postępowania: zawiadomienie starosty, zapoznanie się z planem zagospodarowania przestrzennego, ustalenie opłaty przez starostę (czy w formie postanowienia/decyzji – w oparciu o co?), możliwa decyzja urzędu górniczego wstrzymująca wydobycie, regulacje dotyczące trybu odwoławczego itd. Po każdej eksploatacji, także na potrzeby własne, środowisko ulega zmianom.

Przedsiębiorca ma obowiązek tworzenia specjalnego funduszu na likwidację zakładu i rekultywację terenu, ale osoba eksploatująca na własne potrzeby już nie musi tego robić. Kto i dlaczego ma więc ponosić koszty likwidacji i rekultywacji licznych pustek poeksploatacyjnych, które bez wątpienia będą stanowić dzikie wysypiska odpadów, i przyczyniać się do zanieczyszczenia wód (rzeki, jeziora, studnie). O wiele groźniejsze jest zwolnienie także przedsiębiorców posiadających koncesje udzielone przez starostów (małe piaskownie, żwirownie) z obowiązku posiadania i aktualizowania dokumentacji mierniczo-geologicznej oraz zwalnianiu ich od tworzenia funduszu likwidacji zakładu górniczego. Propozycja taka jest tym bardziej niebezpieczna, że duże złoża będą dzielone na małe obszary górnicze (do 2 ha) przez tego samego przedsiębiorcę w celach uniknięcia właściwego nadzoru państwa nad racjonalną i prawidłową gospodarką złożem. Obniży to koszty eksploatacji, ale zamieni duże tereny w podziurawione nieużytki pełne odpadów. Tego chyba nie chcemy? Służba geologiczna miała wspomagać administrację geologiczną w tym zakresie, ale obecny rząd zaniechał wspomnianego projektu ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej.

Poważnym mankamentem projektu prawa geologicznego i górniczego jest marginalizowanie roli służby mierniczo-geologicznej w odkrywkowych zakładach górniczych, które w chwili obecnej z uwagi na ich liczbę (około 5500 obszarów górniczych) zdecydowanie dominują w polskim górnictwie. Służba ta bowiem czuwa nad prawidłową i racjonalną gospodarką złożem, niekiedy naliczaniem wysokości opłaty eksploatacyjnej czy nawet bezpieczeństwem pracy górników, ponosząc przy tym odpowiedzialność w tym zakresie przed organami m.in. nadzoru górniczego. Nowa ustawa groziłaby tym, że dowolnie dobrani przez przedsiębiorcę geodeci pełniący funkcję mierniczych górniczych (geologicznych) wykonają obmiar satysfakcjonujący tego przedsiębiorcę, ale niekoniecznie w sposób oddający obiektywną rzeczywistość. Podobnie może to zwiększać straty w zasobach będących częścią zasobów przemysłowych, przesuwając je do nieprzemysłowych. Taki własny mierniczy będzie mógł prowadzić coś na kształt kreatywnej księgowości, co znowu pozwoli wybrać to, co najcenniejsze, zaniżyć opłaty eksploatacyjne, CIT, VAT itd. – wszystko pokryje ziemia, a co gorsza – złoże ulegnie zniszczeniu po wyeksploatowaniu cząstki tego, co się w nim znajduje. Tu rola służby geologicznej byłaby trudna do przecenienia.

Analizując obecny projekt prawa geologicznego i górniczego, można dostrzec, że w przypadku poszukiwania złóż kopalin, które mają być eksploatowane metodą odkrywkową, zniesiono koncesję na poszukiwanie i rozpoznawanie. Może to spowodować, że tylko właściciele tych nieruchomości, w obrębie których prowadzone są/będą roboty geologiczne, staną się stronami postępowania. Będzie to oznaczać, że tylko oni są świadomi ewentualnego faktu udokumentowania złoża lub przyszłej jego eksploatacji. Wiadomo jednak, że konsekwencją eksploatacji są faktyczne ograniczenia z tym związane dla nieruchomości sąsiadujących (w tym ewentualny brak możliwości zabudowy), które mogą zostać objęte granicą złoża. Mimo to ich właściciele stronami już nie są. W sensie prawnym wydaje się to słuszne, ale moralnie nie, bo w przypadku objęcia ich nieruchomości granicą złoża ponoszą oni z tego tytułu konsekwencje bez prawa sprzeciwu czy wniesienia zastrzeżeń, gdyż nie są w tym postępowaniu, tj. na etapie zatwierdzania projektu prac geologicznych, uznani za stronę. Krótko mówiąc – będzie można w granicy dowolnej działki wykopać dół nawet o głębokości ponad 100 m i średnicy kilku kilometrów i właścicielowi przyległej działki nic do tego. A gdy już do tego dojdzie, to z racji późniejszego obowiązku ochrony tego złoża przez samorząd terytorialny samorząd ten nie może rozpatrywanych gruntów przeznaczyć na inne cele niż eksploatacja odkrywkowa. Czyli może się zdarzyć, że sąsiadujące działki mogą być przeznaczone tylko pod eksploatację i będą warte tyle, ile zapłaci już działająca kopalnia (bo nikt inny tego i tak nie kupi – co z godziwą rekompensatą?). Problem ten obecnie też istnieje (w związku z koncesją na poszukiwanie i rozpoznawanie), ale nie jest tak poważny. W przypadku omawianych zapisów nikt nie zapyta o zdanie właściciela nieruchomości (na której terenie nie będą wprawdzie prowadzone roboty geologiczne, ale nieruchomość ta może znaleźć się w granicach udokumentowanego złoża) na etapie zatwierdzania projektu prac geologicznych w celach poszukiwania i rozpoznawania – co budzi wątpliwości także natury prawnej w kwestii zgodności z zapisami kodeksu cywilnego dotyczącymi ograniczenia prawa własności i zapisami konstytucyjnymi ochrony własności. Wydaje się, że powołanie się na gwarancje konstytucyjne, do których dostosowane byłoby nowe prawo, byłoby rozwiązaniem wartym rozważenia ze względu na nadrzędność Konstytucji nad innymi regulacjami wynikającymi także z umów międzynarodowych.

Brakujące regulacje

Głównym mankamentem proponowanego projektu prawa geologicznego i górniczego jest, po rezygnacji z powołania służby geologicznej, brak nowej koncepcji na tle analizy dotychczas obowiązującej ustawy Pgg. Według dotychczasowej koncepcji zarówno obowiązującego, jak i nowego projektu Pgg elementy rozpoznawczo-wydobywcze są częścią zasadniczą. W wielu aspektach istniejące zapisy w omawianym projekcie w sposób niewystarczający zabezpieczają narodowe interesy w zakresie gospodarki strukturami geologicznymi. Po co więc nowe Pgg, zwłaszcza przy braku gruntownej oceny dotychczasowego lub innej przyczyny (np. powołanie PSG)?

Mimo próby nawiązania do mocno forsowanego w Unii Europejskiej magazynowania CO2 w strukturach geologicznych (ang. Carbon Capture and Storage – CCS – wychwytywanie i magazynowanie dwutlenku węgla) czy bezzbiornikowego magazynowania odpadów promieniotwórczych, np. w strukturach solnych, albo podziemnego procesowania (zgazowania) węgla w projekcie Pgg nie proponuje się szczegółowych metod oceny, ani też kryteriów dopuszczenia struktur geologicznych do takiej działalności. Są to działania niosące potencjalnie duże niebezpieczeństwo dla obywateli, a traktowane są zdawkowo. Nie ma sprecyzowanych metod kontroli szczelności górotworu ani oceny ryzyka, tj. narządzi, jakie organ koncesyjny (państwo) musi mieć do dyspozycji i jakie powinny być stosowane przez przedsiębiorcę. Jeśli obecny rząd wprowadził zmiany w projekcie Pgg przygotowanym przez poprzedni rząd poprzez wstawianie do niego nazbyt szczegółowych jak na ustawę zapisów z rozporządzeń (czy tylko po to, aby jego projekt różnił się od projektu poprzedników?), to tak fundamentalne działania jak zabezpieczenie przed ucieczką gazów (często trujących) czy substancji promieniotwórczych z górotworu muszą znaleźć swoje fachowe rozwiązania także w tej ustawie.
Ponadto nie ma odniesienia do mechanizmów służących ocenie ekonomicznej konkretnych przedsięwzięć CCS i możliwości zastosowania alternatywnych rozwiązań skutkujących ochroną struktur geologicznych przed dewastacją lub wyłączeniem ich z innej społecznie bardziej przydatnej działalności geologiczno-górniczej, np. wykorzystania ciepła ziemi. Takim efektywniejszym i jednocześnie tańszym działaniem jest np. możliwość włączenia gospodarki leśnej do sekwestracji CO2 (zamiast CCS, co byłoby wielkim atutem Polski) – jest tu miejsce na ścisłą współpracę leśników, energetyków i geologów.

Przedstawiony projekt Pgg nie jest też powiązany z Ustawą z roku 2001 o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju, co czyni go ułomnym.

W nowym Pgg należałoby zadbać o dostępność i ochronę prawa do informacji geologicznej – dorobku pokoleń polskich geologów i górników i wydatków państwa oraz polskich przedsiębiorców. Jest to własność intelektualna, czasem o znaczeniu strategicznym. Proponowany projekt Pgg znacznie liberalizuje zasady nieodpłatnego dostępu do informacji geologicznej, której zdobycie pochłonęło ogromne środki publiczne. Z tego prawdopodobnie już dziś korzystają zagraniczne koncerny naftowe, żądając w zasadzie bezpłatnego udostępnienia np. całości krajowych danych geologicznych określonego typu (cyfrowych). Na straży informacji geologicznej musi stać sprawna służba geologiczna, a tej w Polsce nie ma.
W projekcie Pgg nie ma precyzyjnych kryteriów i skutecznych narzędzi pozwalających na zabezpieczenie przed wykupem przez obcy kapitał terenów, na których zlokalizowane są istotne dla interesów narodowych struktury geologiczne (potencjalne miejsce na magazyny paliw, złoża o strategicznym znaczeniu, zasoby ciepła ziemi, inne). Może to dotyczyć struktur solnych znajdujących się w pobliżu portów, linii kolejowych, rurociągów przesyłu gazu i ropy, wielkich konsumentów paliw (zakładów o kluczowym znaczeniu gospodarczym), dużych ośrodków miejskich itd. Powołanie polskiej służby geologicznej miało na celu zabezpieczenie tych interesów kraju, a skoro z tego zrezygnowano, to konkretne zapisy w Pgg w tym zakresie wydają się niezbędne.

Jeśli ma być dopuszczalne wydobycie na własne potrzeby, to należałoby zaproponować reguły takiego działania. Tego w sposób skuteczny, bez sprawnej administracji geologicznej wspartej służbą geologiczną, zrobić się jednak nie da. Choćby dlatego z takiego zapisu należy więc zrezygnować lub wrócić do zarzuconej ustawy o powołaniu służby geologicznej oraz wprowadzić lepsze zapisy o wsparciu administracji geologicznej szczebla powiatowego i wojewódzkiego.

Nie ma żadnego nawiązania w projekcie Pgg do własności i nabywania praw do koncesji dotyczących złóż będących w jurysdykcji Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego (albo innych państw). A przecież Polska jest jednym z ważnych udziałowców działki zlokalizowanej na Pacyfiku. Jak zabezpieczony jest interes RP w tym zakresie? Kto za kilka lat będzie zarabiał na polskich prawach do tych złóż? Polacy ponieśli koszty badań, ale kto zarobi na eksploatacji? Oczywiście różne, ale nie polskie koncerny, mają technologie albo je intensywnie rozwijają, tymczasem plan budowy statku i rozwoju własnych technologii na takie potrzeby został zarzucony przez obecny rząd. O to miała zadbać Polska Służba Geologiczna.
Co prawda, część zadań takiej służby państwo okresowo powierza Państwowemu Instytutowi Geologicznemu, ale nie jest on faktycznie służbą, tylko jednostką badawczą. Jeśli mamy mieć nowe prawo geologiczne i górnicze, to poza powyższymi i wieloma niewymienionymi zagadnieniami jego wyróżniającymi cechami powinny być także dopasowanie do funkcjonowania służby geologicznej powiązanej strukturalnie i finansowo z administracją geologiczną (szczebla powiatowego i wojewódzkiego) oraz ściśle współpracującą z Wyższym Urzędem Górniczym.

Z pewnością Polska potrzebuje lepszego prawa geologicznego i górniczego, ale jednocześnie niezbędne jest powołanie polskiej służby geologicznej. Oby nie było za późno, a słowa Tadeusza Czackiego (komisarza Komisji Kruszcowej): „Kraj mógłby być możny i bogaty – nie użyliśmy daru natury”, wypowiedziane tuż po trzecim rozbiorze Polski, miały wyłącznie znaczenie historyczne, tak jak – mam nadzieję – obecny projekt prawa geologicznego i górniczego.

PS Autor artykułu serdecznie dziękuje wielu geologom i górnikom praktykom, których uwagi stały się ważnym elementem tego tekstu. Z różnych względów nie zamieszczam nazwisk tych osób.

Prof. dr hab. Mariusz-Orion Jędrysek jest pracownikiem Zakładu Geologii Stosowanej i Geochemii w Instytucie Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Za „Naszym Dziennikiem”

Od admina:
Admin pyta się osób wciąż wierzących we wspaniały i mądry Naród Polski – kogo z czytelników G-Wyborczego, oglądaczy TVN24 czy miłośników seriali z Anną Muchą zainteresuje ten temat? Jaki procent mieszkańców historycznych terenów byłej Polski zrozumie, o co w artykule chodzi i dlaczego jest to ważne?


Posted in Gospodarka | 5 Komentarzy »

Kolejne zaognienie w stosunkach rosyjsko-białoruskich

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

Jeśli chcemy być niezależni, suwerenni to nie powinniśmy schylać karków i padać na kolana, bo jeśli to zrobimy, to już się nie podniesiemy… Nie mogę sobie pozwolić by paść przed nimi na kolana i stukać głową w kremlowskie mury – oświadczył prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka podczas wizytacji 16 lipca obwodu homelskiego.

Stwierdził, że brudna antybiałoruska propaganda w rosyjskich mediach jest organizowana na zamówienie “z góry”. Zapewnił, że Białoruś nie będzie “na błoto odpowiadać błotem”, nie zamierza uprawiać antyrosyjskiej polityki, nie zawiązuje koalicji z Gruzją przeciwko komukolwiek, a jej udział w unijnym programie Partnerstwo Wschodnie nie jest skierowany przeciwko Rosji. Zasugerował, że Rosja nie jest zainteresowana funkcjonowaniem Unii Celnej Białorusi, Rosji i Kazachstanu, ani stosunkami z najbliższymi postradzieckimi sąsiadami. Zapewnił, że antybiałoruskiego stanowiska rosyjskiego kierownictwa nie utożsamia z poglądami narodu rosyjskiego.

Kilka godzin później rosyjska telewizja NTW nadała drugi odcinek serialu “Ojciec chrzestny”, w którym Łukaszenkę ponownie nazwano ostatnim dyktatorem Europy i w którym powtórzono wszystkie zarzuty pod jego adresem z pierwszego odcinka. Ponadto zarzucono mu kontakty z nielubianymi przez rosyjskie władze Borysem Bieriezowskim, Micheilem Saakaszwili i Kurmanbekiem Bakijewem i ponownie wypomniano nieuznanie Osetii Południowej i Abchazji. Wypomniano mu też nadmierne zainteresowanie kobietami i nieślubnego syna. (W NTW odbieranej na Białorusi “Ojciec chrzestny-2″ został zastąpiony innym programem, ale był do obejrzenia na Youtube).

Białoruska opozycja na 16 sierpnia zapowiedziała manifestację w centrum Mińska, podczas której domagać się będzie międzynarodowego śledztwa w sprawie zarzutów przedstawionych w obu odcinkach “Ojca chrzestnego”.

2010.07.16, Interfax, PAP, http://www.belapan.com, http://www.naviny.by, http://www.newsru.com
Informacje podajemy za Ośrodkiem Studiów Wschodnich.
Za „Nowa Myśl Polska”.

Posted in Polityka | 14 Komentarzy »

Wyrok za Chrystusa w reklamie McDonaldsa

Posted by Marucha w dniu 2010-07-20 (Wtorek)

Rosja jest jednym z niewielu państw w Europie, gdzie za obrażanie uczuć religijnych sądy wymierzają karę. Przykładem jest obrazoburcza wystawa „Zakazana sztuka” będąca prowokacją środowisk antychrześcijańskich. Wyrok wywołał ożywioną dyskusję na temat granic sztuki.

Materiał na temat zakończonego wyrokiem procesu w sądzie moskiewskim, zamieścił portal rozgłośni „Głos Rosji”. Oto jego treść:

„Wyrokiem, stwierdzającym: „winni są wzniecania nienawiści i wrogości” i dużym mandatem zakończyła się w Moskwie trwająca dwa lata rozprawa sądowa w sprawie organizatorów wystawy „Zakazana sztuka”. Jednakże kropka w tej sprawie bardziej przypomina kleksa. Uznani za winnych są zdecydowani i zamierzają domagać się unieważnienia wyroku, natomiast Rosyjski Kościół Prawosławny nie śpieszy się wcale z oficjalnymi komentarzami. Równocześnie, tylko ludzie bardzo leniwi nie obejrzeli w tym czasie w Internecie „zakazanych obiektów”, które stały się kością niezgody. Na przykład – kawior umieszczony w obramowaniu ikony i Chrystus w reklamie Mcdonaldsa z napisem – „to jest ciało moje”. Wobec tego sąd, o którym, jak wykazały sondaże opinie publicznej, jeszcze tydzień temu nie wiedziało 76 % Rosjan, niespodziewanie wywołał falę dyskusji w sprawie stosunków wzajemnych między religią a społeczeństwem.

Tak więc, czy segmenty społeczeństwa – laicki i religijny – mają umawiać się co do granic, które wzajemnie są nie do przekroczenia? Czy działacze religijni mogą i powinni wywierać wpływ na procesach przebiegających w kulturze artystycznej, a także w zwyczajnej, ludzkiej kulturze postępowania? Biskup Rosyjskiego Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelickiej, członek Izby Społecznej Federacji Rosyjskiej Siergiej Riachowski zakłada, że najlepsze, co można zaproponować w takiej sytuacji – to dialog.

„Dialog zawsze jest lepszy od działań zbrojnych, gdyż pozwala usłyszeć argumenty stron. Jeśli chodzi o wystawę zorganizowaną w centrum imienia Sacharowa, to na wstępnym etapie rozprawy sądowej pełniłem funkcje jednego z ekspertów i, rzecz jasna, uznałem ją za prowokację – gdyż prowokowała określone siły w podstawowej religii Rosji – te siły, które właśnie tylko czekają na podobne prowokacje. Wydało mi się, że brak należytego dialogu powoduje właśnie sytuację, w której za sztukę wymierza się pewną karę. Oto inny przykład: W Portugalii ukazał się wydanie czasopisma „Playboy”, w którym Jezus Chrystus figurował obok na wpół nagiej panienki z tatoo. Na pytanie, w jakiej mierze obrażająca jest dla mnie podobna „instalacja”, odpowiedziałem, że częściowo to mnie obraża – jako człowieka, jako chrześcijanina, jednakże powiedziałem również, że Jezus Chrystus nie potrzebuje adwokatów. Jest Bogiem i potrafi sam obronić siebie. Nie wiem, w jakim celu zrobiono to w portugalskim wydaniu „Playboya”. Lecz spodobała mi się reakcja kierownictwa czasopisma w Stanach Zjednoczonych: zakazało rozpowszechniania tego wydania, a cały nakład, wydany w Portugalii, wycofano ze sprzedaży. Czyli pod warunkiem normalnego stosunku wobec siebie ze strony religii a kultury, te części społeczeństwa potrafią porozumieć się i wytyczyć pewne granice.

Jestem daleki od tego, aby w danej sytuacji zachowywać się, tak, jak bracia–muzułmanie, kiedy zareagowali oni na karykatury na Mahometa – wychodzili na ulice, coś tłukli, gdyż mój Pan nie potrzebuje takiej obrony. Z innej strony, brak wszelkiej duchowości i wysokich standardów w kulturze w tej mętnej wodzie, nazywanej „zakazaną sztuką”, i cała ta mętna reakcja niektórych członków kleru powodują, że obecnie w praworządnym, demokratycznym państwie zaczynamy mówić – „oto, patrzcie, za sztukę już stawiają przed sądem”. Wydaje mi się, że w tej sytuacji więcej prowokacji z obu stron, niż istoty sprawy i właściwej sztuki. Dlatego zrezygnowałem w udziału w dalszym ciągu rozprawy sądowej” – konkluduje Siergiej Riachowski.

Profesor Rosyjskiego państwowego Uniwersytetu Humanistycznego Aleksiej Judin wiąże wielkie nadzieje z pewną umową między laicką a religijną częściami społeczeństwa: „Kwestia polegająca na korelacji między sobą tego, co rozumiemy pod pojęciem „religia a społeczeństwem”, jest we współczesnym świecie bardzo złożona” – uważa Aleksiej Judin. „Nie istnieje zgodna wizja tego procesu. Problem polega na tym, że w ciągu wielu stuleci – powiedzmy – w okresie czasu nowego w Europie – dla religii ustalano określone ramy istnienia i sugerowano: „oto, patrzcie – tam jest religia”. Właściwie to właśnie ukształtowało współczesne pojmowanie religii – jest ona tym, co znajduje się poza granicami przestrzeni laickiej.

Jednakże kiedy to klasyczne dla nowego okresu zrozumienie zbankrutowało, okazało się, że religia jest wszędzie i nie istnieją żadne granice jako takie. Jednakże staramy się wmówić religii konieczność szanowania tych granic – chyba, naprawdę one istnieją. Na przykład – jest to świątynia ogrodzona parkanem, jest to parafia – czyli coś należącego do kościoła właściwego. W rzeczywistości jest to rzecz umowna, co świetnie rozumieją obie strony. Wskutek tego konfliktowość nasila się, wobec tego umowa, która stanowi podstawę współczesnego społeczeństwa, jest nieunikniona. W sprawie tej umowy powinna toczyć się dyskusja, aby społeczeństwo doby obecnej wypracowywało nowe wzorce postępowania w bardzo złożonej sytuacji. Liderzy religijni, ze swej strony, nie tylko potrafią, lecz również muszą wywierać wpływ na stan społeczeństwa współczesnego – jest to ich zadaniem podstawowym. Oczywiście, jeśli chodzi o te wpływy, nie ma mowy o jakichkolwiek sposobach siłowych, o wpajaniu poglądów przemocą. Na tym właśnie polega sens religii, że działa ona zawsze ponad wszelkie bariery społeczeństwa, posiada własną, szczególną siłę. Wydaje mi się, że Rosyjski Kościół Prawosławny powinien w tej chwili powiedzieć coś bardzo ważnego – czy w osobie patriarchy, czy też innego wysokiego rangą dostojnika, który uczyniłby z dość głupiej, moim zdaniem sytuacji, normalny proces dyskusyjny. Myślę, że jest to najlepsze rozwiązanie” – reasumuje Aleksiej Judin.

Za: „Głos Rosji”, „Nowa Myśl Polska”

Posted in Kościół/religia, Kultura | 1 Comment »

 
%d blogerów lubi to: