Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Sudbina Srba o W propagującej LGBT reklamie g…
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    Yagiel o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    maksj o USA nastawiają przeciwko sobie…
    Krzysztof M o W propagującej LGBT reklamie g…
    maksj o Wolne tematy (24 – …
    Boydar o Wolne tematy (24 – …
    WI42 o Raport ONZ: Ukraina naruszała…
    Marucha o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
    osoba prywatna o Wolne tematy (24 – …
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

Archive for 28 lipca, 2010

Komentarz Andrzeja Szuberta na temat przedawnienia sprawy Grzegorza Przemyka

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Przedawnienie zbrodni komunistycznej – zabójstwa Grzegorza Przemyka
Czyli jak nas obca agentura robi w konia.

Me(n)dia podały skandaliczną wiadomość o przedawnieniu sprawy dotyczącej bestialskiego zamordowania przez ZOMO-wców w 1983 roku Grzegorza Przemyka. Nie jest to jedyna tego typu skandaliczna postawa tzw. wymiaru sprawiedliwości polskiego baraku Unii. Ile lat trwało śledztwo ZOMO-wców – morderców z „Wujka” – i jak śmiesznie niskie wyroki dostali? A niemożność ukarania sprawców stanu wojennego? A zamataczone śledztwo w sprawie prawdziwych przyczyn i prawdziwych zleceniodawców zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki? A dziesiątki innych politycznych zabójstw z okresu PRL? A zabójstwa polityczne w tzw. III RP? Od sprawy Michała Falzmana poprzez sprawę gen. Papały po serię podejrzanych „samobójstw” w sprawie Krzysztofa Olewnika? Czy wreszcie kompletne wyciszenie sprawy domniemanego samobójstwa dyrektora generalnego kancelarii Tuska – Grzegorza Michniewicza?
http://www.polskatimes.pl/aktualnosci/201605,nie-zyje-dyrektor-generalny-kancelarii-premiera-grzegorz,id,t.html

Jeśli kontrolowane przez agenturę nowych „strategicznych sojuszników” polskiego baraku media (TVP jest tak samo agenturalna jak GW) nagłaśniają sprawę przedawnienia zabójstwa Grzegorza Przemyka – nie robią tego bez powodu!

Ale najpierw musimy znaleźć odpowiedź – czyją agenturą są tak naprawdę „nasze” media?

Czy „nasze” media informują nas o stanie zażydzenia USA?
http://dariuszratajczak.blogspot.com/2009/01/amerykaska-pita-kolumna.html
http://judeopolonia.wordpress.com/2010/05/20/usa-pod-okupacja-zydowska-henryk-pajak/

Czy „nasze” media piszą prawdę o zamachach na WTC i Pentagon?
http://www.youtube.com/watch?v=JUpLVnzMsog&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=PZ4BCIJOg1I&feature=related

Czy „nasze” media potępiały i potępiają bandycką agresje NATO na Serbię?
http://grypa666.wordpress.com/category/balkany/

Abo też, czy potępiają zbrodnicze okupacje (pod wyssanymi z palca powodami) Afganistanu i Iraku?

Czy „nasze” media informują nas o trwającym już od wieku największym oszustwie finansowym i okradaniu całego świata, rządów, państw i narodów przez światową lichwę znajdującą się w rękach żydowskich bankierów?
http://video.google.com/videoplay?docid=-1887591866262119830#

Czy „nasze” media informują nas o dorocznych spotkaniach światowej elity w założonych z inicjatywy żydowskich bankierów grupach Bilderberga czy Komisji Trójstronnej?

Czy „nasze” media informują nas o masonach i iluminatach?
http://www.iluminaci.pl/

Czy „nasze” media informują nas, kto za masonami stoi?
http://judeopolonia.wordpress.com/2010/07/23/kabala-a-wtajemniczenie-masonskie/

Czy „nasze” media informują nas o syjonistycznej loży B’nai B’rith serdecznie powitanej przez Lecha Kaczyńskiego? [Dodajmy – i przyjmowanej z honorami przez Jana Pawła II w Stolicy Apostolskiej. – admin]
http://www.prawica.net/node/8458

A także o powiązaniach z nią bliskiego współpracownika Komorowskiego?
https://marucha.wordpress.com/2010/04/29/bliski-wspolpracownik-bronislawa-komorowskiego-kieruje-zydowska-loza/

Czy „nasze” media przyznały kiedykolwiek, że NKWD było narzędziem żydobolszewickiego terroru, a winę za Katyń ponosi żydowsko-gruzińska mafia rządząca w czasach Stalina w ZSRR?

Po tych kilku przykładach wyraźnie widać, w czyich rękach „nasze” media faktycznie się znajdują.

Wracam do sprawy skandalicznego przedawnienia zabójstwa Grzegorza Przemyka. Najpierw jednak przypomnę kilka istotnych faktów.

W latach 1997-2001 rządziła w tzw. III RP AWS. Co zrobiła wówczas rzekomo solidarnościowa Akcja Wyborcza w sprawie procesu morderców Grzegorza Przemyka? NIC!!!
A Największy Polski Patriota Lech Kaczyński pełnił wtedy, od czerwca 2000 do lipca 2001, funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. I co zrobił ten Największy Polski Patriota w tej sprawie? NIC!!!
Zasłynął natomiast wstrzymaniem ekshumacji w Jedwabnem, aby żydostwo nadal mogło kolportować jego wersję pogromu!

Dalej…

Rządy PiS trwały ciut ponad dwa lata – od listopada 2005 do listopada 2007. W tym czasie Jeden Bliźniak był prezydentem, a Zapasowy Bliźniak od lipca 2006 do listopada 2007 był premierem. Co zrobił tandem Największych Patriotów Tysiąclecia w tej sprawie – NIC!!!

Nie mieli czasu, bo zajęci byli robieniem dywersji przeciwko koalicjantom z Samoobrony i LPR, aby zgodnie z uzgodnieniami z fundacji „filantropa” Sorosa zepchnąć te partie na margines „wykluczonych”.
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2340-jozef-bizo-pis-w-fundacji-batorego-georgea-sorosa.html

Przy okazji rozwaliło PiS WSI usuwając z wojskowego wywiadu wszystkich, którzy nie przeszli na agenturalną służbę u nowych „strategicznych partnerów” – USA i Izrael.

Od lat jesteśmy przez polityków z PiS i wielu tzw. niezależnych i patriotycznych publicystów okłamywani i ogłupiani domniemanymi wpływami, pozostającej rzekomo pod kontrolą rosyjskiej razwiedki, agentury SB. Zgodnie z uprawianą przez nich propagandą za panujące zło w Polsce odpowiada agentura SB i kierujący nią z Kremla zimny czekista Putin.

Warunkowo prawdziwy jest jedynie pierwszy człon tego stwierdzenia (za panujące zło w Polsce odpowiada agentura SB). Ale tylko warunkowo – ponieważ już w 1989 roku komuchy przewerbowały się na proeuropejskość i proamerykańskość. Symbolem tego był komuch Kwaśniewski-Stolzman pchający Polskę do NATO i do Unii, popierający antyrosyjską „pomarańczową rewolucję” agenta USA Juszczenki i jeżdżący do USA na wykłady i odczyty. Komuchy gardłowały za traktatem lizbońskim. Nie zaprotestowały komuchy przeciwko „tarczy” wymierzonej przeciw Rosji, ani nie zaprotestowały komuchy przeciwko stacjonowaniu w Polsce amerykańskiej jednostki wojskowej. Przeciwko tajnym więzieniom CIA też komuchy nie protestowały.

O przewerbowaniu się agentury SB na proamerykanizm i prounijność świadczą wyraźnie kariery byłych SB-ków i ich agentów.

Były SB-ek Czempiński robił karierę w III RP jako szef UOP. Otrzymał też z rąk zbrodniarza Busha wysokie oznaczenia CIA, któremu służył on po przewerbowaniu się ciałem i duszą. Tylko dlatego zresztą mógł być szefem UOP.

A były agent SB, Jerzy Buzek, TW „Karol”, przewerbowany na prounijność i proamerykańskość został nawet szefem fasadowego parlamentu faszystoidalnej Unii.

Tak wygląda więc nasza unijno-barakowa rzeczywistość – naszym barakiem rządzi agentura USA, Unii i Izraela. Do niej zaliczyć należy, obok nadzorujących nasz barak byłych nieagentów SB także wszystkich przewerbowanych byłych agentów SB jak i przewerbowanych samych SB-ków. Kto się nie przewerbował, nie miał szans na karierę i wypadał z obiegu.

Jedną z najważniejszych metod ogłupiania polactfa jest utrzymywanie przez zażydzony PiS i jego miłośników-publicystów fikcji domniemanych wpływów sterowanej z kremla prorosyjskiej agentury.

Aby fikcja była wiarygodna celowo i świadomie pozostawiono szereg bulwersujących i oddziałujących na nasze emocje zbrodni bolszewii nie wyjaśnionych, bądź celowo i świadomie nie ukarano sprawców.

Zrobiono to – powtarzam – celowo i świadomie!

Bo tylko wtedy PiS, oraz żydowska, amerykańska i unijna agentura wpływu wspomagana użytecznymi idiotami (media i publicyści) mogą nam wmawiać, że w naszym niesuwerennym, gnojonym przez Unię baraku rzekomo rządzi Grupa Trzymająca Władzę, kierowana rzekomo przez kiszczakowców i jego przełożonych na Łubiance i na Kremlu.

Tylko, gdyby Ruskie rzeczywiście mieli takie wpływy w naszym baraku, to niedobitki naszej armii nie podlegałyby pod NATO, a obcą jednostką wojskową u nas byłaby jednostka rosyjska a nie amerykańska. Mielibyśmy też tajne więzienia KGB a nie tajne więzienia CIA (których sprawę medialna agentura wpływu błyskawicznie wyciszyła).

Jeszcze nie raz media nagłośnią tę czy inną skandaliczną sprawę z podtekstem wskazującym na nadal istniejące u nas rzekome wpływy prorosyjskiej agentury. Ogłupione polactfo uwierzy w te grubymi nićmi szyte medialno/polityczne manipulacje. Będziemy pomstować na Ruskich, a żydostwo będzie z zadowoleniem zacierać ręce i dalej będzie bezkarnie szabrować polski barak Unii.

Andrzej Szubert, http://fronda.pl/andrzej_szubert/blog/

Admin obiema rękami podpisuje się pod (niejednokrotnie już tu sformułowaną) diagnozą, która w ostrzejszej wersji brzmi: jeśli ktoś uważa, że w Polsce rządzi agentura rosyjska, to albo jest niespełna rozumu, albo jest płatnym prowokatorem agentury judeo-amerykańskiej lub judeo-niemieckiej. Mówić o jakichkolwiek znaczących wpływach agentury rosyjskiej w kraju, który jest całkowicie – politycznie, militarnie i gospodarczo – podporządkowany „Zachodowi”, który został przez tenże Zachód ograbiony i którego ok. 80% praw powstaje w Brukseli, może tylko patentowany dureń albo agent.

Posted in Polityka | 78 Komentarzy »

MŚ: są koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego, nie na wydobycie

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Są koncesje na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego – łupkowego, lub zaciśniętego – a nie wydano jeszcze żadnej na jego wydobycie – tłumaczył w środę podczas obrad senackiej komisji gospodarki wiceminister środowiska Jacek Jezierski, główny geolog kraju.

Senacka komisja gospodarki rozmawiała w środę o możliwościach wydobycia tego gazu i planowanych zmianach w prawie geologicznym i górniczym, związanych z zasobami łupków potencjalnie zawierających gaz.

„Jeśli ktoś mnie pyta, ile mamy gazu łupkowego w Polsce, jako główny geolog kraju odpowiadam – zero. Dopóki nie zostaną przedstawione dokumentacje geologiczne, potwierdzone zasoby – nie ma takiego gazu w Polsce” – powiedział. W jego ocenie pierwszych wyników badań można się spodziewać za 3-5 lat.

Jezierski przypomniał, że od stycznia 2002 r. nie wydaje się łącznych koncesji na poszukiwanie i wydobycie surowca. Na 1 lipca obowiązuje 445 koncesji wydanych przez ministra środowiska na poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobycie złóż gazu ziemnego i ropy naftowej w Polsce. Z tej liczby 224 to koncesje na wydobywanie, a 221 na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż węglowodorów, w tym gazu łupkowego i zaciśniętego. [Czy mamy wyjaśnić, jak w prosty sposób można obejść taki zakaz wydawania łącznych koncesji? – admin]

Takich koncesji na gaz niekonwencjonalny wydano 62, pozostało jeszcze kilka obszarów potencjalnego występowania łupków, w których mogą być zasoby gazu. „Prowadzimy jeszcze rozmowy z potencjalnymi zainteresowanymi na te pozostałe kilka koncesji poszukiwawczych” – powiedział Jezierski. Okres koncesji to przeciętnie 5 lat.

„Osobną sprawą są koncesje na wydobycie surowca. Jeśli takie złoża zostaną odnalezione w naszym kraju, to będziemy rozmawiać o udzieleniu koncesji z zainteresowanymi i o opłatach, które trzeba będzie wnieść” – mówił senatorom.

Poinformował, że przeciętna opłata za koncesję na jeden cały obszar poszukiwania, to ok. 500 tys. zł, cała kwota za udzielone już przez ministra środowiska koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce, to 22 mln zł. „To koncesje na poszukiwanie – nie chcemy na nich zarabiać [sic!], chcemy zarabiać, na tym, kiedy te złoża będą odkryte. Gdy firmy, które zaangażują wielkie środki w poszukiwania gazu, odnajdą go – przechodzimy na etap koncesji wydobywczych. Tam będzie miejsce na zyski dla Skarbu Państwa” – mówił.

Na etapie wydobycia pobierane będą różne opłaty, m.in. opłata środowiskowa – eksploatacyjna, która w 60 proc. trafi do gmin, a w 40 proc. zasili Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. „Na tej opłacie państwo też nie będzie zarabiać, ona ma zrekompensować straty w środowisku wynikające z jego użytkowania” – wyjaśnił.

Admin jest wręcz wzruszony społeczną wrażliwością Głównego Geologa, który nie chce zarabiać na koncesjach na poszukiwanie, nawet od zagranicznych podmiotów gospodarczych. Przez uprzejmość nie tłumaczymy sobie tej filantropii w inny sposób.

Posted in Gospodarka | 3 Komentarze »

Sąd zbada, czy Wałęsa zasługiwał na Nobla

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Sąd administracyjny w Sztokholmie ma orzec, czy Pokojowa Nagroda Nobla przyznawana przez komitet norweskiego parlamentu jest przyznawana zgodnie z testamentem Alfreda Nobla. Sprawa bezpośrednio dotyczy m.in. nagrody otrzymanej w 1983 roku przez Lecha Wałęsę. Rozprawa odbędzie się jesienią, nie ustalono jeszcze konkretnego terminu.

Inicjatorem działań mających doprowadzić do uzdrowienia procesu przyznawania Pokojowej Nagrody Nobla jest norweski prawnik i działacz na rzecz pokoju Fredrik Heffermehl. Jest on również autorem krytycznej wobec Norweskiego Komitetu Noblowskiego książki „Testament Nobla”, w której m.in. dowodzi, że po II wojnie światowej mniej niż połowa laureatów została wybrana zgodnie z testamentem Alfreda Nobla.

Według Fredrika Heffermehla wielu wyróżnionych nie spełniło podstawowych kryteriów, czyli nie działało na rzecz rozbrojenia i przeciwdziałania konfliktom zbrojnym. Wśród „niewłaściwych laureatów” norweski działacz wymienia m.in. Matkę Teresę z Kalkuty, Lecha Wałęsę, Ala Gore’a czy Baracka Obamę.

Choć laureatów wybiera komitet norweski, sprawa trafiła do sądu administracyjnego w Sztokholmie, który jest właściwy dla mającej siedzibę w stolicy Szwecji Fundacji Noblowskiej.
– To właśnie zarząd Fundacji Noblowskiej odpowiedzialny jest bezpośrednio za realizację testamentu fundatora nagrody, Alfreda Nobla – powiedział Fredrik Heffermehl. Twierdzi on, że Fundacja Noblowska powinna wpłynąć na norweski komitet, który jest mocno upolityczniony i realizuje interesy norweskiej polityki zagranicznej [Ha ha ha! „Norweskiej”! Bua ha ha ha ha! – admin]

W złożonym do sądu wniosku, do którego dotarła PAP, Fredrik Heffermehl w znacznej części oparł swój wywód na przypadku przyznania pokojowego Nobla Lechowi Wałęsie. Wnioskodawca dowodzi, że ówczesny przewodniczący komitetu noblowskiego, Egil Aarvik, uzasadniając przyznanie wyróżnienia Polakowi, próbował usprawiedliwić nowy kierunek obrany przez komitet.
– Naturalnym rozwinięciem (woli Alfreda Nobla) jest, aby rozważać pokojową nagrodę w świetle deklaracji praw człowieka ONZ – cytuje przewodniczącego Heffermehl. Egil Aarvik powiedział również, że „kolejny raz komitet zwraca uwagę społeczności międzynarodowej na swoją definicję pojęcia pokój”.

To właśnie zdaniem Heffermehla pokazuje, że komitet sam tworzy reguły, zapominając o testamencie Nobla.

Fundacja Noblowska w Sztokholmie nie wypowiada się w sprawie procesu.

Książka opisująca nieprawidłowości w przyznawaniu pokojowej Nagrody Nobla wkrótce ukaże się w Wielkiej Brytanii. Będzie to poszerzona wersja publikacji, która w 2008 roku wywołała debatę w Norwegii. Fredrik Heffermehl przygotowuje również polską wersję swojej książki.

(Kle) Onet.pl

Posted in Kultura, Polityka | 13 Komentarzy »

Wywiad z prof. Bartyzelem

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

*Politycy i partie, którzy teraz włączyli się w obronę krzyża, powinni także w sferze realnej, już nie symbolicznej, walczyć o to, co wynika z identyfikacji z chrześcijaństwem.
*Kościół w Europie prześladuje się, wykorzystując ustawodawstwo, a nie fizyczną przemoc.
*Prawdziwa walka o krzyż w Europie odbywa się obecnie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w związku ze sprawą krzyża we Włoszech. Jednak ani rząd polski i partia rządząca, ani największa partia opozycyjna nie czynią starań, by poprzeć Włochy w tej kwestii.

Z prof. Jackiem Bartyzelem, kierownikiem Katedry Hermeneutyki Polityki na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, rozmawiają Piotr Czartoryski-Sziler i Małgorzata Rutkowska

Przedstawiciele PO twierdzą, że nasycenie przestrzeni publicznej pomnikami, symbolami wiary rozbija narodową wspólnotę. Czy nie jest odwrotnie – to brak symboli, z którymi może utożsamiać się Naród, prowadzi do jego atomizacji?
– Oczywiście. W Polsce na szczęście nie brak i miejsc, i symbolicznych znaków, które pozwalają się odnaleźć w tym poczuciu wspólnotowości i tożsamości. Prezydent Lech Kaczyński został przecież jednak pochowany na Wawelu, a więc w miejscu najbardziej intensywnie przepojonym tą symboliką narodową. W sporze o krzyż na Krakowskim Przedmieściu wyróżniłbym dwie płaszczyzny, które się na siebie nakładają. Pierwsza z nich to płaszczyzna zasadnicza, ogólna, którą moglibyśmy nazwać za św. Tomaszem tezą, a dotyczy kwestii obecności krzyża w sferze publicznej w ogóle. Druga to hipoteza, czyli sprawa tego konkretnego krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Na płaszczyźnie pierwszej odpowiedź chrześcijanina jest oczywista – krzyż nie tylko ma prawo być obecny w sferze publicznej, ale obowiązkiem nie tylko osób prywatnych, ale i wspólnoty narodowej, politycznej jest uznawać w ten sposób królowanie Chrystusa, nie tylko w ludzkich duszach, ale i w społeczności. Ta ogólna teza została tutaj włączona w pewien bardziej doraźny, polityczny kontekst. Krzyż postawiony na Krakowskim Przedmieściu był znakiem jakiegoś wyjątkowego przeżycia, związanego z konkretnym wydarzeniem i z konkretnymi osobami.

Przyniesionym z potrzeby serca…
– To prawda, dlatego traktowałbym jego obecność w tym miejscu jako stację, etap do czegoś. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być umieszczenie przed Pałacem Prezydenckim tablicy upamiętniającej tragedię smoleńską. Krzyż w ogóle jest symbolem odkupicielskiej męki Jezusa Chrystusa, natomiast ten konkretny krzyż upamiętnia tragiczne wydarzenie.

Pomniki-krzyże w Gdańsku, w Gdyni, w Poznaniu – polska pamięć wyraża się w połączeniu symboliki religijnej ze znakami narodowymi. Dlaczego ten związek jest tak silny?
– To jest spontaniczny zrost, który wyrasta z idei artysty i z oczekiwań zbiorowego mecenasa, czyli Narodu. Bylibyśmy zdziwieni, gdyby pomnik upamiętniający osobę czy jakieś wydarzenie tego nie uwzględniał. On wyraża naturalne przekonanie, że nie można polskości zrozumieć bez Chrystusa.

Tym bardziej bolą wypowiedzi negujące sens umieszczenia znaku krzyża w pomniku ku czci ofiar katastrofy…
– To wręcz świadczyłoby o jakiejś dziwnej cenzurze czy nakładanym kagańcu, gdyby pomysł upamiętniania miał inny charakter, tym bardziej że wiąże się z tragizmem śmierci. W czasie żałoby, ogólnonarodowych pogrzebów pojawiło się kilka głosów ze strony środowisk laickich czy wojująco antyreligijnych, że w Polsce nie ma symboliki laickiej, która pozwalałaby żegnać wysokich rangą urzędników państwowych. Nie ma, i to jest oczywiste. Żal, złość tych środowisk świadczą o ich kompletnej alienacji od tego, czym żyje, co czuje wspólnota. Widać, jak ci ludzie nie potrafią współodczuwać z nami. Niektórzy zwracali uwagę, że ta wściekłość jest wyrazem bezdennego smutku ateizmu.

W jaki sposób można wykorzystać potencjał, który uwidocznił się w Narodzie po 10 kwietnia?
– Ten potencjał powinien przełożyć się na pewne działania, jakiś ruch, który konsekwentnie broniłby i podnosił sprawy rzeczywistej obecności w prawie, obyczajach, w życiu publicznym tego, co wynika z nakazów Ewangelii. Ostatnio była okazja ku temu, by bardziej zmobilizować się przeciwko bezczeszczeniu przestrzeni publicznej przez takie imprezy, jak parada homoseksualna. Z obroną krzyża wiążą się rzeczy, które mają nie tylko charakter symboliczny, ale jak najbardziej realny. Wolałbym więc, żeby ci politycy czy te partie, które teraz włączyły się w obronę krzyża, także w sferze realnej, już nie symbolicznej, walczyły o to, co wynika z tej identyfikacji z chrześcijaństwem. Tu jednak bywa bardzo różnie, przykładem może być ustawa o ochronie życia sprzed dwóch lat czy obecnie kwestia in vitro. Tutaj ich stanowisko jest dwuznaczne, niekonsekwentne. Prawdziwa walka o krzyż w tej chwili odbywa się w Europie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu w związku ze sprawą krzyża we Włoszech. Ani jednak rząd polski i partia rządząca, ani największa partia opozycyjna nie czynią starań, by poprzeć Włochy w tej kwestii. To byłaby w pełni szczera i konsekwentna obrona krzyża.

Chrystofobia to zjawisko zataczające w Europie szerokie kręgi. Czym charakteryzują się środowiska walczące z krzyżem?
– To właśnie one wykorzystały spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim do tego, żeby przenieść kwestię krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego z pułapu Tomaszowej hipotezy na płaszczyznę tezy ogólnej. Spór ten umożliwił podniesienie ich stałego postulatu walki z krzyżem, czyli domagania się laicyzacji i wyrzucenia symboliki chrześcijańskiej ze sfery publicznej. Ta sprawa dała im oręż do tego, żeby wyartykułować swoją wrogość do krzyża i chrześcijaństwa. Ze sporu o ten konkretny krzyż, który ma być w tym miejscu lub innym, robi się spór o to, czy w ogóle krzyż ma „kłuć w oczy” w miejscach publicznych.

Jest to wygodne dla Platformy, która usiłuje przyciągnąć do siebie lewicowy elektorat.
– Wydaje mi się, że przede wszystkim aktywne są tutaj środowiska nowolewicowe. Natomiast Platforma Obywatelska zajmuje stanowisko typowe dla XIX-wiecznych liberałów, którzy znajdowali się pomiędzy katolikami a siłami rewolucji. Jak pisał wówczas katolicki myśliciel Donoso Cortés, gdyby liberał był na dziedzińcu palatium Piłata w Jerozolimie i miał stawać przed wyborem: czy ukrzyżować Chrystusa czy Barabasza, to powiedziałby, żeby tę złożoną kwestię odłożyć do następnej sesji parlamentarnej. Liberał bowiem najchętniej zamiata pod dywan niewygodne dla niego kwestie, żeby nie mieć problemu. Nie chce wybierać między Chrystusem a Barabaszem. Ulubione jego słowo to kompromis, konsensus. Szuka pośredniego rozwiązania. Ale w fundamentalnych sprawach nie da się znaleźć nic pośredniego. Liberał oszukuje więc sam siebie. Czasami uda się odwlec jakieś rozstrzygnięcie, ale zawsze przyjdzie chwila, kiedy trzeba będzie dokonać wyboru. I wtedy okazuje się, że nie istnieje trzecie stanowisko, czyli typowo liberalne.

We Francji walka z krzyżem trwa od czasów rewolucji 1789 roku.
– Jak prześledzimy historię Francji, to zobaczymy, że ta walka jest trochę jak sinusoida, która w pewnych momentach się nasila, a w pewnych słabnie. Walka z krzyżem zaczęła się oczywiście od rewolucji 1789 roku, później trend ten trochę osłabł. Następnie mamy znów bardzo intensywny okres terroru Komuny Paryskiej i bardzo silny antykatolicyzm III Republiki z kulminacją w postaci ustawy o separacji Kościoła od państwa w 1905 roku. Osłabło to trochę po I wojnie światowej. Jednak przez cały wiek XIX siły katolickie i antykatolickie we Francji mniej więcej się równoważyły, natomiast po II wojnie światowej katolicyzm francuski nieomal zanikł, a Francja stała się krajem faktycznie zdechrystianizowanym. Opór przeciwko takiemu stanowi rzeczy jest tam bardzo słaby, bo właściwie większość katolików francuskich wychowana jest w przekonaniu, że państwo powinno być laickie. To oczywiście ułatwia siłom antykatolickim, które wciąż przyznają się do masonerii, walkę z krzyżem. Jeszcze w XIX wieku katolicyzm francuski był dużą siłą, dzisiaj autentyczną siłą religijną jest tam islam. To też popycha często katolików do obrony laickiego status quo, żeby nie dopuścić do odgórnej islamizacji. W gruncie rzeczy nie ma tam dziś formalnej walki z zorganizowanym – tak jak w XIX wieku – katolicyzmem, który bronił tradycji Francji, „najstarszej córy Kościoła”, bo takiego katolicyzmu jako realnej siły społecznej nie ma dziś we Francji, jest natomiast konsekwentne usuwanie w cień pozostałości pamiątek tego duchowego dziedzictwa.

Dlaczego głos katolików został tak zmarginalizowany?
– Owszem, bywa, że katolicy protestują czy występują w jakiejś poszczególnej kwestii, np. obrony wolnej szkoły, ale nie ma katolicyzmu jako zorganizowanej siły, która by stawiała postulaty stricte katolickie. Są tylko jakieś drobne środowiska w przestrzeni metapolityki, które reprezentują tradycję kontrrewolucyjną, ale stanowią one w życiu politycznym zupełny margines. Nominalni katolicy, zarówno laikat, jak i hierarchia, w gruncie rzeczy pogodzili się z laickim charakterem republiki, który opiera się na rozdziale Kościoła od państwa, i to w bardzo rygorystycznej wersji. W efekcie we Francji nie można np. postawić krzyża przy drodze publicznej. Im słabsza skala oporu katolików, tym bardziej metody walki z Kościołem mają charakter administracyjny, a nie krwawych represji. W czasie rewolucji księży gilotynowano, spławiano w dziurawych barkach, jak w Wandei. Dziś, gdy są inne realia społeczne, Kościół prześladuje się, wykorzystując ustawodawstwo, a nie fizyczną przemoc.

Dziękuję za rozmowę.
„Nasz Dziennik”

Posted in Kościół/religia, Różne | 7 Komentarzy »

Spółkę tanio sprzedam

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Mimo kryzysu na sprzedaż wystawiony został jeden z największych krajowych producentów leków, w tym m.in. antybiotyków oraz insuliny – Polfa Tarchomin. Przeciwnicy tego rozwiązania przypominają, że obecnie spółki sprzedawane są poniżej ich wartości.

Polski Holding Farmaceutyczny, do którego należy obecnie Polfa Tarchomin, wysłał 92 oferty do potencjalnych inwestorów branżowych z kraju i zagranicy. Zainteresowani mają czas na składanie ofert do końca września. Władze spółki planują zamknięcie procesu sprzedaży 85 proc. akcji spółki na przełomie roku, a parafowanie umowy sprzedaży planują na pierwszy kwartał 2011 roku.
– Wybór inwestorów nie jest przypadkowy i został opracowany pod profil Tarchomina. Czekamy do końca września na oferty, a zamknięcie procesu jest planowane na przełomie grudnia i stycznia – poinformował Artur Woźniak, prezes PHF.
– To firma o ogromnym potencjale, ciągle jest unowocześniana – zapewniała Halina Lachowska, prezes Polfy Tarchomin, prezentując ofertę firmy. Od dwóch lat spółka jest restrukturyzowana i zatrudnia obecnie 1,5 tys. osób. Dysponuje powierzchnią 75 ha gruntów. Obecnie trwają prace dotyczące uregulowania ich stanu prawnego w księgach wieczystych. Mają być one niebawem zakończone.

Spółka ma być sprzedana za „godziwą cenę”. Prezes Woźniak nie chciał ujawnić kwoty, na jaką wyceniono Polfę Tarchomin, i za którą, jego zdaniem, powinna zostać sprzedana.
– Godziwa cena to taka, która mieści się w przedziale wyceny, którą robiliśmy trzema metodami, to jest ta cena minimalna. Maksymalna uwzględnia również potencjał spółki, portfolio i grunty. Nie jest więc wyceniona tylko sama produkcja i same przychody, jest także wyceniona analiza perspektyw rozwoju spółki – wyjaśniał Woźniak.

Nabywca ma kontynuować produkcję farmaceutyczną oraz chemiczną.
Przedstawiciele załogi nie są przeciwni prywatyzacji. – Potrzeba środków na dalsze inwestycje i rozwój – stwierdza Tomasz Walicki, przewodniczący NSZZ „Solidarność”. Obawiają się jednak wrogiego przejęcia. A Polfa Tarchomin to jeden z największych krajowych producentów insuliny, leków psychotropowych i antybiotyków.
– Boimy się wrogiego przejęcia przez olbrzymią firmę, która może przejąć spółkę, by ją zamknąć. Konkurencja w przemyśle farmaceutycznym jest drapieżna – mówi Walicki.

Jak dodaje Anna Cieślak, przewodnicząca zakładowego OPZZ, pracownicy obawiają się także, że tereny na Białołęce, gdzie znajduje się spółka, z powodu swojej atrakcyjności dla deweloperów, mogą stać się przedmiotem rywalizacji z ich strony w celu budowy centrów handlowych czy osiedli, a zakład może zostać zlikwidowany.

Poseł Gabriela Masłowska (PiS) z sejmowej Komisji Finansów Publicznych podważa sens sprzedaży spółki w czasach światowego kryzysu. W jej opinii, to przykład krótkowzroczności obecnej ekipy rządzącej.
– Jest to histeryczne poszukiwanie pieniędzy dla zapchania dziury budżetowej. Z jednej strony rząd nas zadłuża, a z drugiej strony wyprzedaje to, co cenne i przynosi zyski. Czy warto sprzedawać spółki, które przynoszą zyski? Rodzi się pytanie, co potem – zauważa Masłowska.

W zeszłym roku zysk netto Polfy Tarchomin wyniósł 5 mln złotych. W pierwszym półroczu br. obroty spółki wyniosły 110 mln złotych. Zdaniem przedstawicieli firmy, w tym roku przychody spółki powinny przekroczyć ponad 200 mln złotych.

Paweł Tunia, Nasz Dziennik

Polskojęzyczny rząd Tuska nadal reprezentuje to samo stanowisko, co niemal wszystkie poprzednie rządy: „Najlepsza inwestycja to wynieść z domu telewizor i sprzedać na bazarze. Zero inwestycji, sam czysty zysk.” – admin.

Posted in Gospodarka | 14 Komentarzy »

Polska na skraju bankructwa finansowego

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Rząd ogranicza kwotę długu do zaległych i niezapłaconych zobowiązań ze strony instytucji publicznych. Pomija zobowiązania w dłuższym horyzoncie czasowym. Kryzys w Grecji rozpoczął się właśnie od nadmiernego ukrywanego długu publicznego

Poprzednio rzadko się zdarzało, aby ważne, lecz niewygodne dla rządu problemy społeczno-ekonomiczne przebijały się do opinii publicznej. Informacje były zamiatane pod dywan: przemilczane lub bagatelizowane. Tym razem w sprawie zadłużenia publicznego Polski jest inaczej. Fakt istnienia gigantycznego długu publicznego jest dostrzegany oraz szeroko komentowany przez media krajowe i zagraniczne, a to za sprawą opracowania naukowego Janusza Jabłonowskiego z departamentu statystyki NBP oraz Christopha Müllera i Bernda Raffelhüschena z Uniwersytetu we Fryburgu. Problem jest nadzwyczaj poważny. Oszacowany dług publiczny stawia Polskę na krawędzi bankructwa. [Zdaniem admina, Polska jest już od dawna bankrutem. – admin]

Opracowanie wspomnianych autorów jest całkowicie wiarygodne, chociaż autorzy zastrzegają się, iż jest ono pomyślane jako materiał do dyskusji.

Rozdźwięk między rzeczywistością a obrazem Polski jako “oazą pomyślności”, kształtowanym przez rząd Donalda Tuska, międzynarodowe organizacje finansowe oraz większość mediów, nie może pogłębiać się w nieskończoność. Wreszcie nadszedł moment, że wizerunek ten rozsypuje się jak stłuczone lustro. Zadłużenie publiczne (czyli instytucji publicznych – od rządu poczynając, a na samorządach kończąc) wynosi ok. 3 bilionów złotych, co oznacza, że na jedną polską rodzinę przypada 285 tys. złotych. To zaś przy obecnej kondycji materialnej rodzin, praktycznie pozbawionych dochodów kapitałowych, obciążonych utrzymaniem osób bezrobotnych i posiadających niskie oszczędności, jest nie do udźwignięcia. Nie może być pocieszeniem, że podane kwoty są jedynie szacunkami statystycznymi. Za nimi kryją się realne, obecne i przyszłe ciężary finansowe, od których nikt nas nie uwolni.

Ze wspomnianego opracowania wynika, że zadłużenie to ma charakter obciążenia wielopokoleniowego, a więc niejako obecne pokolenie “funduje” następnemu pokoleniu ciężary nie do pozazdroszczenia.
Czytaj resztę wpisu »

Posted in Gospodarka | 9 Komentarzy »

Sprawa śmierci Grzegorza Przemyka ostatecznie przedawniona

Posted by Marucha w dniu 2010-07-28 (Środa)

Kasacja wyroku ws. śmierci Grzegorza Przemyka została oddalona. Chciał jej minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego od prawomocnego wyroku sądu, który z powodu przedawnienia umorzył sprawę b. zomowca Ireneusza K., oskarżonego o śmiertelne pobicie w 1983 r. Grzegorza Przemyka. Kwiatkowski chciał, by umorzenie uchylono, a sprawa wróciła do sądu II instancji. Dotyczy ona jednej z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL. Jej wątek wobec Ireneusza K. przed różnymi instancjami trwa już ponad 27 lat.

12 maja 1983 r. 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk z kolegą Cezarym F. świętował egzamin na pl. Zamkowym w Warszawie. Był bez dokumentów, wobec czego milicjanci, w tym K., zabrali go na komisariat. Tam dostał ponad 40 ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach. Pogrzeb Przemyka, syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, stał się wielką manifestacją przeciw władzom.

Prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, ale jednocześnie władze podjęły działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą chciano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka: „Ma być tylko jedna wersja śledztwa – sanitariusze”. O tej tezie mówiła oficjalna propaganda, która prowadziła kampanię zniesławiania matki Przemyka i jego otoczenia.

Biuro Polityczne KC PZPR powołało specjalny zespół pod kierownictwem odpowiedzialnego za bezpieczeństwo b. szefa MSW gen. Mirosława Milewskiego (nie żyje od kilku lat). „Gdybyśmy chcieli rozprawić się z Przemykiem, wzięlibyśmy fachowców” – mówił Kiszczak na posiedzeniu zespołu latem 1983 r. Realizując wytyczne zespołu, SB zastraszała Cezarego F. [Nazwisko to jest powszechnie znane, chodzi o Cezarego Filozofa – admin], który wraz z Przemykiem był w komisariacie. Próbowano go skompromitować, wcielić do wojska, namawiano do wyjazdu za granicę, otoczono gronem agentów. Istniał nawet niezrealizowany pomysł, żeby upozorować jego wypadek samochodowy.

Inwigilowano nawet prowadzących sprawę prokuratorów (ich notatki trafiały do SB), a oskarżonych ws. Przemyka milicjantów i świadków instruowano, jak mają zeznawać. „Ci funkcjonariusze to barany: mówię im, jak mają zeznawać, a oni nic nie rozumieją” – skarżył się – jak wynika z akt – wysoki rangą oficer MO, który instruował milicjantów. Pod zmyślonymi zarzutami aresztowano pełnomocnika Sadowskiej, mec. Macieja Bednarkiewicza, a przeciwko mec. Władysławowi Sile-Nowickiemu wszczęto postępowanie karne, zarzucając mu „poniżanie naczelnych organów władzy państwowej”. Stracił też pracę prokurator, który sprzeciwiał się bezprawnym praktykom MSW.

Przynajmniej o części bezprawnych działań – za które Kiszczak ma dziś zarzuty IPN – miał wiedzieć ówczesny przywódca PRL gen. Wojciech Jaruzelski.

W lipcu 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze procesie, sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów – Ireneusza K. (20-letniego wówczas zomowca) i Arkadiusza Denkiewicza, dyżurnego komisariatu. Natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali, za nieudzielenie pomocy pobitemu, po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań, dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka do szpitala.

Sprawa wróciła do sądów po przełomie 1989 r., gdy uchylono wyroki wydane w 1984 r. Ireneusz K.,(do niedawna pracował w policji w Biłgoraju) został w 1997 r. uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, który zarazem skazał Denkiewicza na 2 lata więzienia (nie odsiedział ani dnia, bo według psychiatrów na skutek wyroku doznał w psychice zmian uniemożliwiających odbycie kary).

Oficera KG MO Kazimierza Otłowskiego skazano na 1,5 roku w zawieszeniu za próbę zniszczenia akt sprawy Przemyka w 1989 r. (po apelacji został on uniewinniony). Dziś ma on zarzut IPN, że zasiadając w składzie grupy dochodzeniowo-operacyjnej Komendy Głównej MO w sprawie śmierci Przemyka, „kierował pracami, wydawał polecenia służbowe oraz akceptował działania mające nakłonić do przyznania się sanitariuszy”.

Potem sprawa K. zaczęła krążyła między sądami. W kwietniu 2000 r. Sąd Okręgowy w Warszawie trzeci raz rozpoczął proces. W czerwcu 2000 r. K. został uniewinniony z braku dowodów. W styczniu 2001 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że od 1 stycznia 2000 r. sprawa śmierci Przemyka jest przedawniona. We wrześniu 2001 r. Sąd Najwyższy orzekł, że sprawa wraca do SA, a przedawnienie upłynie dopiero w 2005 r. W 2003 r. rozpoczął się kolejny proces. W styczniu 2004 r. SO uniewinnił K. W czerwcu 2004 r. SA ponownie uchylił wyrok uniewinniający. W grudniu 2004 r. ruszył piąty proces.

W maju 2008 r. SO uznał Ireneusza K. za winnego i skazał na 8 lat więzienia, zmniejszone o połowę na mocy amnestii. Był to pierwszy wyrok skazujący. Sąd uznał wtedy, że w sprawie nie stosuje się ustawy o IPN, lecz przepis Kodeksu karnego i ustawy o nieprzedawnianiu przestępstw aparatu władzy sprzed 1989 r., w myśl którego czyn taki jak pobicie skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu – nie przedawnia się.

Wyrok ten uchylił w grudniu 2009 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie, który nie podzielił poglądu SO i uznał, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r., a przepis, na który powoływał się SO i pełnomocnicy ojca Przemyka, nie ma tu zastosowania. Do ustawy o IPN SA nie odniósł się wcale, bo nikt się na nią nie powoływał w apelacji.

Kasacja Kwiatkowskiego domaga się od SN uchylenia umorzenia i zwrotu sprawy do SA. „Czyn, którego dopuścił się były zomowiec Ireneusz K. nie przedawnia się” – uznał Kwiatkowski, uzasadniając w lutym br. wniesienie kasacji.

Jednocześnie minister zwrócił się do prokuratora apelacyjnego w Warszawie o wyjaśnienie, czemu prokuratura nie apelowała po wyroku I instancji, skoro sąd nie uznał jego czynu za zbrodnię komunistyczną w myśl ustawy o IPN, a prokuratura powoływała się na ten przepis. „Z tego powodu teraz prokurator nie może przywoływać ustawy o IPN w kasacji” – wyjaśniał ówczesny prokurator krajowy Edward Zalewski. „Aprobata prokuratora w tej części zapadłego wtedy orzeczenia pozostawała w sprzeczności – co bardzo mocno podkreślam – pozostawała w sprzeczności ze stanowiskiem Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego zawartego w kasacji z 2001 r., w której domagał on się uznania czynu zarzuconego Ireneuszowi K. za zbrodnię komunistyczną” – dodał Kwiatkowski.

„Moim zdaniem, sąd apelacyjny prawidłowo ocenił kwestię przedawnienia i umorzył proces. Było to zgodne z poglądami obrony i takie zdanie będę prezentował przed SN” – mówił mec. Grzegorz Majewski, obrońca Ireneusza K., komentując kasację.

Dwa lata temu pion śledczy IPN postawił zarzuty b. milicjantom za utrudnianie śledztwa w sprawie Przemyka oraz zastraszanie Cezarego F. i jego rodziny. Grozi im do 3 lat więzienia. Kiszczak jest zaś podejrzany o przekroczenie uprawnień przez utrudnianie i kierowanie na fałszywe tory w latach 1983-84 śledztwa w sprawie pobicia Przemyka. Podejrzany nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 5 lat więzienia.

W sierpniu 2007 r. prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Przemyka Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

http://wiadomosci.onet.pl/2203260,11,sprawa_smierci_g_przemyka_ostatecznie_przedawniona,item.html

Posted in Różne | 7 Komentarzy »

 
%d blogerów lubi to: