Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

Archive for 24 stycznia, 2011

Czy i jak reklamować istnienie gajówki?

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Gajówka Maruchy dzieli los wielu innych, drukowanych bądź internetowych, źródeł informacji idących pod prąd – czyli promujących patriotyzm, kościelną Tradycję, wartości rodzinne i zdrowy rozsądek. Wszystkie one posiadają pewną, niewiele się zmieniającą, liczbę wiernych zwolenników i ich szanse na zawojowanie społeczeństwa są raczej niewielkie.

Mimo to warto zawalczyć choćby i o niewielkie grupki Polaków. Czasami zresztą mniejszość potrafi zarazić większość swymi poglądami, ale do tego potrzeba jest prawdziwych przywódców z charyzmą. Nie możemy wykluczać, że ktoś taki się pojawi.

Jak zawalczyć?

Doszedłem do wniosku, iż drukowanie ulotki reklamującej gajówkę niewiele da, moim zdaniem, choć mogę się mylić.
Lepsza wydaje mi się metoda „z ust do ust” – szeptana propaganda, emaile, zamieszczanie linku do gajówki na forach, w lokalnej prasie itd.

Ale jeśli chcemy, mimo to, posłużyć się techniką druku, to widzę dwa równoległe narzędzia:
1. Ulotka – maksymalnie zwięzła, format kartki pocztowej lub nieco większy. Treść ulotki można by sprowadzić do zdań: „Tu znajdziesz to, czego nie ma w głównych mediach. Tu możesz się też wypowiedzieć. Nie daj się ogłupić ‚międzynarodowej’ prasie”.
2. Tzw. „vlepki”, czyli małe naklejki do umieszczania w środkach komunikacji, na przystankach, w sklepach itp. Jest to działalność niekiedy niezbyt legalna, ale na ogół tolerowana. Treść vlepki to np.

Gajówka Maruchy
https://marucha.wordpress.com
Strefa wolna od bełkotu mediów

Gajowy

Posted in Me(r)dia, Różne | 107 Komentarzy »

Hochsztaplerzy

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Cały deficyt finansów publicznych naszego kraju w ub. roku wyniósł 120 mld zł, minister Jacek Rostowski mówił o deficycie mniejszym niż 45 mld

Kręcą, nie dopowiadają, kuglują.

Minister finansów Jan Vincent Rostowski poinformował na konferencji prasowej i mówił w telewizji o ubiegłorocznym deficycie budżetu państwa “w wysokości mniejszej niż 45 mld zł”, chwaląc się, że to sukces rządu Tuska. Tymczasem całkowity, kompletny deficyt finansów kraju, rodzący potrzeby pożyczkowe wyniósł aż 120 mld. Minister o tym całościowym deficycie budżetu nawet nie wspomniał, a jest on przecież prawie trzykrotnie większy od podanej przez Rostowskiego wartości. Niech Kowalski łapie te rządowe fiolki, śpi spokojnie w roku wyborczym.

Minister opowiadając o deficycie nie dodał do niego potężnego długu samorządów terytorialnych, długu kolejowego i drogowego oraz dotacji do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, bo to jest przecież deficyt całościowy. Z naszymi deficytami budżetowymi i długiem publicznym składającym się z sumy tych deficytów (narosłych w latach poprzednich) nie powinniśmy czuć się bezpiecznie. Po co jednak ludzi dzisiaj straszyć – przyjdzie na to czas. Kto ze zwykłych zjadaczy chleba, Kowalskich czy Malinowskich, odróżnia deficyt budżetu państwa od całkowitego deficytu finansów kraju?

– Oto typowy rząd hochsztaplerów, powiedział “Naszej Polsce” wzięty ekonomista, dlatego wszystko jest niewyraźne i mgliste. Zadłużanie Polski nadal idzie pełną parą. Tylko w pierwszym kwartale br. Ministerstwo Finansów planuje sprzedaż obligacji, czyli papierów dłużnych skarbu państwa na sumę 17–27 mld zł. Co raz szef resortu finansów z dobrotliwym wyrazem twarzy zapewnia Polaków, że z finansami u nas nie jest tak bardzo źle, a będzie dobrze.

Czytaj resztę wpisu »

Posted in Gospodarka | 8 Komentarzy »

Katolicka Nauka Społeczna

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Katolicka Nauka Społeczna, w skrócie KNS, jest „nauczaniem papieskim odnośnie kwestii społecznych, politycznych, ekonomicznych i ustrojowych uzupełniającym chrześcijańskie rozumienie świata i człowieka (zawarte w naukach teologicznych)”.

Katolicka Nauka Społeczna, jako uporządkowany zbiór dokumentów przedstawiający oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego odnośnie konkretnych zagadnień, powstała umownie pod XVIII wieku. Była katolicką odpowiedzią na gwałtowne przemiany „doby oświecenia”, które przyczyniły się do laicyzacji życia społecznego.

Okres oświecenia był gwałtownym przejściem ludzi od rozumnej duchowości ku libertyńskiemu antropocentryzmowi. Antropocentryzm, to kształtowanie obrazu świata „z perspektywy człowieka w centrum”. Jest podejściem alternatywnym dla teocentryzmu. Teocentryzm kształtuje obraz świata „z perspektywy Boga w centrum”. Obie koncepcje same z siebie są dobre. Jednakże uporczywe trzymanie się jednej z nich, może doprowadzić do marginalizacji spojrzenia „z perspektywy strony wokół której skupia się druga koncepcja”. Dlatego też osobiście preferuję zachowanie bilansu pomiędzy nakierowaniem uwagi na „Boga i ludzi”. Nie można bowiem „popadać w przyziemność”, ani „bujać z głową w chmurach”.

Libertyńska „reinterpretacja antropocentryzmu” wysuwa ludzkość ponad Boga. Promuje więc bałwochwalczy kult człowieka jako „istoty najdoskonalszej”. Postawa taka charakteryzowała wszystkie „okresy rewolucyjne”, maskujące się rzekomym „zwrotem ku antyczności” (oświecenie, pozytywizm). Jednym słowem była ona postawą ludzi przyziemnych, którym obce były sprawy duchowe. W praktyce była wymierzona przeciw człowiekowi. Zabijała ona duchowość, a więc (obok rozumności) jedną z cech odróżniających ludzi od zwierząt.

Oświecenie więc kształtowało człowieka zezwierzęconego, dzikiego i buntującego się przeciwko zdrowemu porządkowi społecznemu. Przeciwwagą dla tego światopoglądu jest przedstawienie „człowieka żyjącego na ziemi i stworzonego przez Boga”. To zdrowe podejście zawarte jest w Realizmie. To właśnie Realizm jest najlepszą formą przedstawiania świata. Respektuje zarówno Boga jako Stworzyciela i Pana Świata, i człowieka jako głównego jego lokatora, stworzonego „na obraz i podobieństwo Boga”, mającego „czynić sobie ziemię poddaną”. W okresie tego radykalnego zachwiania zdrowych proporcji rozpoczęli właśnie wzmożoną aktywność społeczno-polityczną papieże i przywódcy katolickiego świata, poprzez rozpowszechnianie treści zawartych w uporządkowanej przez nich Katolickiej Nauce Społecznej. Jednym z głównych owoców KNS był właśnie Realizm jako przeciwwaga dla rewolucyjnego buntu.

Czytaj resztę wpisu »

Posted in Kościół/religia | 8 Komentarzy »

Setki tysięcy dokumentów nie zastąpią szkolenia

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Pilotom brakuje samolotów i symulatorów. Mają za to rozbuchaną biurokrację, wykluczające się decyzje i procedury powstające w ogromnych ilościach.

Trzy lata temu rozbiła się wojskowa CASA. Wczoraj w kilku miejscach w kraju odbywały się smutne uroczystości ku czci 20 pilotów, w tym wysokich oficerów Sił Powietrznych, którzy zginęli w tej katastrofie. Czy wojsko wyciągnęło z niej wnioski? Owszem. Są całe tomy, tysiące kartek dokumentów, dziesiątki nowych procedur i regulaminów. Na papierze wnioski z jednej z największych katastrof w polskim lotnictwie wojskowym wyglądają imponująco.

Ale biurokratyczne manewry nie wpływają dobrze na codzienną rzeczywistość – ba, one ją niezmiernie komplikują. Jak? Wystarczy uświadomić sobie, że w ciągu ostatniego półrocza przez biurka szefów Dowództwa Sił Powietrznych przeszło ponad 50 tysięcy dokumentów: decyzji, wniosków, regulaminów, rozliczeń, wyliczeń, rozkazów itp.
Wszystko to musi zostać przeczytane, podpisane, wysłane. Od generała do oficera w jednostce. A potem znowu do zwierzchników. Zdarzało się, że zanim taki dokument trafił do zwykłych żołnierzy, był już nieaktualny.

Armię przywaliła biurokracja – mówią generałowie. I dodają, że wytworzyła się opinia, iż jeśli czegoś nie ma na papierze, tego nie ma wcale. Piloci, przytłoczeni papierkową robotą, nie mają czasu latać, szkolić się, ćwiczyć. Nie wiedzą też, które regulaminy są obowiązujące, a które już nie.

Przypomnijmy niektóre zalecenia, jakie wojsko wprowadzało po katastrofie CASY. „Zapewnić odpowiedni system dystrybucji i aktualizacji niezbędnych dokumentów służących do planowania i wykonywania lotów w kraju i za granicą”, „zebrać i opracować materiały, wypracować wnioski i propozycje zmian zapisów w dokumentacji szkolenia lotniczego i wprowadzić do dokumentacji szkoleniowej” itp.

A piloci pytają, gdzie są nowe maszyny. Resort obrony kierowany przez Bogdana Klicha dopiero kilka miesięcy temu kupił pięć rosyjskich śmigłowców Mi-17, które mają być wysłane do Afganistanu, oraz kilka małych samolotów Bryza, które nie były wojsku specjalnie potrzebne. Na tym koniec.

A dokumentacja puchnie od planów – jak się wydaje – pobożnych życzeń. Na przykład na temat tego, że MON rozpisze przetargi na nowy samolot szkolno-bojowy dla pilotów F-16, na śmigłowce czy na samoloty do przewozu VIP-ów itp. Symulatory, na których piloci mogliby praktycznie ćwiczyć trudne sytuacje, też pojawiły się tylko jako papierowe obietnice.

Minister podczas niedawnej debaty sejmowej nad raportem MAK machał dokumentami, które mają świadczyć, że za jego rządów sytuacja lotników się poprawiła. Podkreślał, że przydzielił im więcej paliwa. To prawda. Po tekstach „Rz”, w których ujawniliśmy, że piloci skarżą m.in. się na zbyt małe limity paliwa, minister zareagował.

Teraz paliwa w Siłach Powietrznych jest dużo. Piloci żartują, że mogą się w nim kąpać i, niestety, tylko kąpać. Otóż minister Klich zapomniał dać im pieniędzy (o które też prosili) na remonty samolotów. Dlatego te stoją w hangarach i służą jako magazyny części zamiennych.

Klich powiedział niedawno w jednym z wywiadów, że jako minister podejmuje setki decyzji dziennie. A może tak, panie ministrze, zwolnić tempo i podejmować jedną decyzję, ale za to dobrą? Bo jeśli działania naprawcze i wyciąganie wniosków z katastrof lotniczych mają wyglądać tak jak dotąd, to nadal każde wzbicie się wojskowej maszyny w powietrze będzie grozić katastrofą.

Edyta Żemła
http://blog.rp.pl/blog/2011/01/23/edyta-zemla-setki-tysiecy-dokumentow-nie-zastapia-szkolenia/

Zdaniem admina odpowiedzialnością za ten burdel i serdel – a także za totalne rozbrojenie Polski – należy obarczyć ruską agenturę, czego dowodem jest choćby kradzież amunicji BOR-owców na miejscu katastrofy w Smoleńsku.

Posted in Różne | 9 Komentarzy »

Chemtrails – pierwsza w Polsce konferencja

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Dlaczego „zabieracie” nam nasze niebo?

Czy to tylko chmury kondensacyjne odrzutowców czy też „geoinżynieria” i tajne opryski mające przeciwdziałać zmianom klimatycznym? A może planowe szkodzenie ludziom?

30 stycznia (niedziela) g. 10.00 – 16.00
Wrocław, ul Grabiszyńska 56, Ośrodek Działań Artystycznych FIRLEJ
Organizator: Ośrodek Edukacji Janusz Zagórski przy współpracy FNC
Patronat medialny: „Czwarty Wymiar”, niezaleznatelewizja.pl

Program

10.00 – Otwarcie konferencji – Janusz Zagórski i przedstawiciele FNC
10.05 – Przedstawienie tekstu Listu Otwartego w sprawie „smug chemicznych” do Ministerstwa Obrony Narodowej  i Dowódcy Sił Powietrznych
10.20 – Chemtrails – hipotezy, pytania, wątpliwości. Odbiór zjawiska  w świetle dokumentów oficjalnych oraz aktywności instytucji pozarządowych  w sieci – dr Krzysztof Kolecki
11.10 – Intencje a konsekwencje akcji przeciwdziałania „ociepleniu klimatu”    – dr Wojciech Puchalski
11.40 – Byłem jednym z pierwszych w Polsce, który alarmował, że „zmieniają nam niebo”  – Jacek Krawczyk („Hotra”)
12.00 – Smugi chemiczne –  element strategii NWO? – Dionizy Pietroń
12.20 – Chemtrails – mój monitoring w USA i Polsce – prezentacja Wojciecha Partyki
12.45 – Wywiad z  Julian Rose z Międzynarodowej Koalicji na rzecz Obrony Wsi
13.00 – Komentarz Stanisława Szczepaniaka, chemika, jednego z największych polskich wynalazców (150 patentów)
13.15 – Główne treści Raportu parlamentu brytyjskiego dotyczącego inżynierii pogodowej  i chmur chemicznych z marca 2010 roku
13.30 – Jak krytykują i dezawuują fakt istnienie chemtrails?
13.45 – Wybrane materiały filmowe o chemtrails
14.00 – Przerwa obiadowa
14.30 – Ostatnie lata – Chemiczne chmury nad Wrocławiem. Monitoring – Styczeń 2011 – Polska.  WPC – projekt Wakacyjnych Patroli Chemtrails – Janusz Zagórski i Wojciech Pilecki.
14.50 -Wystąpienia Krzysztofa Rogali
15.05 – Dorobek konferencji naukowej: Chemtrail International Symposium 28-30 maja 2010 roku w Belgii
15.25 –  Amerykańskiego Kongresmena Dennisa Kucinicha wypowiedzi na  temat ochrony przestrzeni kosmicznej i chemetrails
15.35 – Jak na własną rękę bronić się przed chemtrails? Moje doświadczenia z działkiem orgonowym.
15.50 – Podsumowanie
16.00 – Zakończenie konferencji

 

Cena wejściówki – 30 zł. Sprzedaż w dniu i w miejscu imprezy

Za http://januszzagorski.pl/2010/12/07/chemtrails-pierwsza-w-polsce-konferencja/

Dziękuję „Krzysztofowi” za podrzucenie powyższej informacji.
Poliszynel

Za http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com

Posted in Różne | 27 Komentarzy »

Niemcy: Sąd obronił szkołę Bractwa św. Piusa X

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Lewicowemu politykowi nie udało się zamknąć szkoły prowadzone przez Bractwo św. Piusa X. Sąd administracyjny Kraju Saary stwierdził, że natychmiastowe zamknięcie placówek nie leży w interesie publicznym.

Sąd administracyjny Kraju Saary cofnął decyzję ministra edukacji tego niemieckiego kraju związkowego o zamknięciu dwóch szkół prowadzonych przez tradycjonalistów. Sędziowie nie stwierdzili złego funkcjonowania szkoły podstawowej St. Arnual i szkoły średniej Najświętszego Serca Jezusowego w Fechingen.

Wcześniej pochodzący z Partii Zielonych minister edukacji chciał zamknąć szkoły, gdyż w bursach przy tych placówkach mieszkało za dużo uczniów. Z kolei prowadzący placówki przedstawiciele Bractwa uważają, że polityk walczy z tradycjonalistami z przyczyn „polityczno-ideologicznych”.

Za: Kontrrewolucja
http://www.bibula.com/?p=31113

Posted in Kościół/religia | 7 Komentarzy »

Dlaczego Putin zrobił to Tuskowi?

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Wszyscy są zgodni co do tego, że raport MAK nie był piłką podaną Tuskowi, lecz raczej Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Dlaczego tak się stało?

Przecież już od jesieni 2009 wydawać by się mogło, że Tusk i Putin to zgrany duet. Opozycja oskarżała nawet (i oskarża), że obaj politycy wspólnie grali przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu. Tymczasem raport MAK sprawił Tuskowi masę problemów, nawet we własnych szeregach. Nie otrzymał żadnego wsparcia ze strony PSL, SLD prawie dorównywał w krytyce PiS-owi, a media wręcz oszalały, obwieszczając koniec polsko-rosyjskiego ocieplenia. Do tego doszły informacje, że znowu mamy problemy z eksportem jabłek do Rosji, a polskie TIRY zatrzymano na granicy tego państwa, bo nie została przedłużona na czas umowa regulująca tranzyt. [Nie tylko żydomedia oszalały. Oszalało też wielu patryjotów, którzy bardziej nienawidzą Rosji, niż kochają Polskę – admin]

By odpowiedzieć na to pytanie co się stało, należy spojrzeć na całą sprawę z perspektywy Moskwy. Po 10 kwietnia 2010 r. współpraca przy śledztwie początkowo układała się świetnie, zacięcie nastąpiło w lecie. Przyczyna była jednak prozaiczna – premier, bez zgody strony rosyjskiej, postanowił upublicznić nagrania z czarnych skrzynek, czego w zasadzie zakazuje konwencja chicagowska. Moskwa straciła zaufanie do polskiej strony, gdyż tzw. przecieki ze śledztwa były na porządku dziennym. W Rosji jeśli obejmuje się coś tajemnicą państwową, to żadne medium nie zaryzykuje. U nas tymczasem, to media de facto sprawują władzę, korzystając z dziurawego państwa, które nie jest w stanie niczego utrzymać w tajemnicy.

Ponadto większość mediów w Polsce nasilało krytykę rosyjskiego śledztwa i obrażało prawie codziennie Rosję. W Moskwie nikt np. nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, żeby państwowa telewizja („Wiadomości” programu 1) codziennie wylewała kubły pomyj na Rosję. Mało kto mógł tam dawać wiarę, że Tuskowi nie zależało na przejęciu TVP i że oddał ją de facto „Gazecie Polskiej” i PiS-owi. O „państwowej” gazecie „Rzeczpospolita” nie wspomnę. Nieufność więc wzrastała. Co więcej, przez ten czas Tusk ani razu nie spotkał się z Putinem, miał za to coraz bardziej dwuznaczne wypowiedzi o podtekście antyrosyjskim, by w grudniu wypalić z grubej rury, że „raport MAK jest nie do przyjęcia”.

W ocenie Moskwy Polska podjęła próbę podzielenia się z Rosją odpowiedzialnością za katastrofę. Skonstatowano także, że Tusk nie robi nic, żeby powstrzymać w Polsce narastanie antyrosyjskiej histerii (vide np. sprawa kontraktu gazowego z Rosją), ba, uznano, że premier nawet jej ulega.

Tak narodziła się zapewne decyzja uruchomienia raportu MAK, w takiej wersji i w takim momencie, z zaskoczenia. Cel był jeden – pokazanie, że polskie karty w tej grze są słabiutkie i danie do zrozumienia Tuskowi, że musi zmienić ton i postępowanie.

I oto, raport MAK był w grudniu „nie do przyjęcia”, a w styczniu już tylko „niepełny”. W dodatku okazało się, że nikt na Zachodzie nie kiwnie palcem, by nas wesprzeć, ani USA, ani UE, ani międzynarodowe instytucje lotnicze. „To sprawa między Polską a Rosją” – obwieścił Waszyngton.

Niestety, tak kończy się zawsze gra, w której z jednej strony stają zawodowcy, a z drugiej amatorzy. Optymistyczne jest tylko to, że dla polsko-rosyjskiego porozumienia chyba nie ma alternatywy. Będzie ono jednak obecnie znacznie dla nas trudniejsze, niż wcześniej.

Jan Engelgard, http://mercurius.myslpolska.pl

Admin skomentuje:
Oczywiście istnieją różne alternatywy dla porozumienia polsko-rosyjskiego, z czego jedna jest już w zasadzie zrealizowana:
1. Oddanie Polski bez reszty we władanie żydostwa z Unii, USA i bezpośrednio z Izraela. Do tego dążą m.in. zwolennicy PiS. I to się już stało, nie wiemy tylko, czy bezpowrotnie.
2. Zupełnie samodzielna, mocarstwowa polityka Polski, bez oglądania się na sojusze. Typowa dla maniaków i wariatów albo prowokatorów. Polska nie ma ani sił zbrojnych, ani przemysłu zbrojeniowego, ani ciężkiego. Co gorsza – nie jest już samowystarczalna żywnościowo.
3. Piękna, acz nierealna idea Unii Państw Słowiańskich, plus ewentualnie Węgry i Rumunia.
Być może istnieją jeszcze inne możliwości, np. przeniesienie Polski na Madagaskar (albo na Marsa). Zostawiamy je zwolennikom fantazji politycznych.

Posted in Polityka | 12 Komentarzy »

Walka o Polskę

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

Od dwudziestu laty czujemy, że coś jest nie tak. Demokracja, wolny rynek, wolne media, otwarte granice niby są. Transformacja ustrojowa zapełniła półki sklepowe. Ale czujemy, że w Polsce to jakby nie Polacy rządzą. Czujemy, że owoce wysiłku Polaków ktoś przejmuje. Polacy krok za krokiem pozbawiani są własności swoich przedsiębiorstw i ziemi. Prezydent Izraela pozwolił sobie nawet na wyrażenie publicznego zadowolenia z tego powodu. Polacy w coraz mniejszym stopniu uczestniczą w podziale dochodu przedsiębiorstw oraz w coraz większym stopniu są obciążani daninami publicznymi. Ktoś lub coś dusi polskie rodziny uniemożliwiając wychowywanie dzieci w liczbie zapewniającej nie tylko wzrost, ale nawet utrzymanie liczebności narodu.

W środowiskach niepodległościowych i patriotycznych rozmaicie diagnozowano sytuację Polaków. Wskazywano, że Polską rządzą sprzeniewierzeni agenci, działający nie w interesie Polaków, a swoich zagranicznych mocodawców. Sugerowano, że we władzach jest nadreprezentacja osób żydowskiego pochodzenia, które bardziej kierują się ideą syjonizmu niż ideą polskości. Te przesłanki wskazywano jako przyczyny klęski dwóch prawicowych rządów: Jana Olszewskiego oraz Jarosława Kaczyńskiego [Hehehe, prawicowy… – admin]. Ugruntowuje się przekonanie, że bez względu na to kto rządzi i tak nic nie zmienia się.

Brak jakościowych zmian jest faktem. Elity postsolidarnościowe licytują się wyłącznie na słowa, epatują tematami zastępczymi, obrzucają się inwektywami. Zmiany prawa mają charakter kosmetyczny. Jakby coś pozostawiono. Coś ukrytego. Coś dysponującego narzędziami bardzo silnej władzy. Władzy, która trzyma Polaków żelazną ręką, bez względu na wyniki wyborów.

Jedynym narzędziem pozapolitycznej władzy jest pieniądz. Jak to narzędzie skonstruowano? Czy to po prostu tajne kanały finansowania partii politycznych z zagranicy? Szwajcarskie konta? Źródła finansowania korupcyjnej prywatyzacji? Wydaje się, że to musi być coś znacznie bardziej uniwersalnego. Coś powszechnego, wszędzie widocznego, ale o niedostrzegalnej władzy.

Pieniądz. Skąd ten pieniądz?

W powszechnym przeświadczeniu źródłem pieniądza jest bank centralny – Narodowy Bank Polski. Na pierwszy rzut oka nie widzimy niczego podejrzanego. Nazwa radująca serca Polaków – „narodowy”. Narodowe banknoty i monety – złoty. Bank w pełni państwowy.

Ale na tym idyllicznym obrazie jest skaza. Na praktycznie cały majątek (na koniec listopada 2010 r. 311 mld zł) „narodowego” banku składają się aktywa zagraniczne (na koniec listopada 2010 r. 307 mld zł) – przede wszystkim obligacje krajów Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych. Bilans NBP nie pozostawia najmniejszych złudzeń. Za każdą emisję złotego w banku centralnym są nabywane aktywa zagraniczne. Gdzie? Za granicą. Od kogo? Od ich posiadaczy – dealerów – najpotężniejszych banków inwestycyjnych świata.
Banki inwestycyjne oczywiście nie trzymają złotego w swoich skarbcach lub na rachunku w NBP. Kupują za niego polskie obligacje. Kupują za niego polskie firmy, ziemię. Jak nie robią tego osobiście to udzielają swoim zaufanym korporacjom kredytów. Wyemitowany złoty trafia w rezultacie do obiegu w Polsce.

W efekcie mieliśmy przedsiębiorstwa, ziemię, a mamy wątpliwej jakości w czasie światowego kryzysu zadłużeniowego obligacje państw zachodnich i jednocześnie dług wobec zagranicy. Genialna wymiana. Dokonująca się na naszych oczach. W biały dzień. Traktowana jako świetny i wspaniały system światowej bankowości. Za świstki zagranicznych papierów skarbowych (nawet nie świstki – zapis w komputerach) wyzbywamy się majątku trwałego Polaków i zadłużamy się. Na jaką skalę? „Jedyne” 307 mld zł, równowartość 98 mld dolarów (wg kursu z 30 listopada 2010 r.).

Tak działa system emisji naszego pieniądza w naszym „narodowym” banku. To dlatego inwestorzy zagraniczni panoszą się po Polsce. Nasz bank centralny podaje im na tacy środki (złotego) na zakup aktywów w Polsce. Niby widzimy to w bilansie NBP od dwudziestu lat, ale nie łączyliśmy tego z dziwnymi postępami prywatyzacji przez zagranicznych inwestorów.

Gwoli sprawiedliwości w wielkiej prywatyzacji uczestniczą też „strategiczni” inwestorzy krajowi. Krajowi z nazwy. Skąd te na początku transformacji golce miały pieniądze? Za co nabywają i teraz? Ano głównie za kredyty pochodzące z zachodnich wielkich banków. Są typowymi słupami. Zagraniczny bank finansuje ich, oni kupują polską firmę. Trochę potrzymają, a później odsprzedają temu, kogo wskaże im bank. Dostają za to swoje srebrniki. Czytamy o nich w listach najbogatszych. Ale to również lista najbardziej zadłużonych, dzięki łasce zagranicznych banków inwestycyjnych.

Niestety to półprawda. Nawet nie półprawda. Jest jeszcze gorzej. Znowu pieniądz. W bilansie NBP znajdujemy informację o ilości wprowadzonych do obiegu monet i banknotów. Na koniec listopada 2010 r. jest ich 101 mld zł. Tymczasem w tej samej chwili banki komercyjne posiadały 767 mld zł depozytów w tym 336 mld zł depozytów bieżących głównie ludności i przedsiębiorców. Jakim cudem NBP wprowadził do obiegu tylko cząstkę pieniędzy, które figurują jako depozyty w bankach? To prawdziwy cud bankowości. Banki komercyjne same emitują pieniądze poprzez zapisy na prowadzonych przez siebie kontach. Emisji dokonują poprzez udzielenie kredytu. Przyznając kredyt zapisują go i jako dług kredytobiorcy (do spłaty) i jako zobowiązanie wobec kredytobiorcy (jako środki na bieżącym rachunku depozytowym do dyspozycji kredytobiorcy). Skala emisji pieniądza przez banki komercyjne jest wielokrotnie większa niż emisji banku centralnego. Podaż pieniądza na koniec listopada 2010 r. wyniosła 763 mld zł. Gotówka w obiegu stanowiła tylko 13,2 % podaży pieniądza. Bank centralny nie ma monopolu emisyjnego pieniądza. Głównym emitentem pieniądza w gospodarce są banki komercyjne. To one decydują komu, ile i na co udzielą kredytów i tym samym ile pojawi się w gospodarce pieniądza.

To olbrzymia władza. Władza w wymiarze indywidualnym. Przedsiębiorstwo działa, finansując się w części kredytem. Pewnego dnia bank mówi nie damy nowego kredytu. Przedsiębiorstwo traci płynność, traci wartość. Postawiony pod ścianą właściciel zmuszony jest sprzedać za niską cenę, temu kto ma dostęp do kredytu i zadziwiającą wiedzę o trudnej sytuacji finansowej, którą teoretycznie może mieć tylko bank. Władza w wymiarze systemowym. Koledzy bankierzy, ogłaszamy prosperity, udzielamy kredytów na nieruchomości. Niech pracownicy banków wypruwają z siebie żyły i flaki i wciskają kredyty hipoteczne komu się da. Ceny nieruchomości rosną. Kredyty rosną. Aż pewnego dnia. Koledzy bankierzy strzyżemy owieczki, koniec z nowymi kredytami, stopy procentowe w górę, ceny nieruchomości w dół. Coraz więcej kredytobiorców nie spłaca. Banki egzekwują, Zaufani, którym banki udostępniły kredyty kupują za niską cenę, stary właściciel do końca życia zostaje z górą długu. Ci kredytobiorcy, którzy bardzo mocną zacisną pasa może uratują dom, mieszkanie, a ich krwawica utuczy bankierów. Im bardziej skoordynowana akcja właścicieli banków, tym obfitsze żniwa. Dlatego strzyżenie owieczek nie ogranicza się do jednego sektora, większe zyski dla bankierów rodzi wywołanie sztucznego boomu, a następnie depresji w całej gospodarce. Wszystko wystrzeliwuje do góry, a następnie leci na pysk, nie ma gdzie się schronić, a ratunek, pieniądz, ma bankier.

Dziel i rządź. System emisyjny z dominacją prywatnych banków to właściwie kalka feudalizmu. Nadanie ziemi zastąpiło przyznanie kredytu. Czynsz lub pańszczyznę zastąpiły odsetki i prowizje. Ale istota władzy pozostała ta sama. Dystrybucja własności po uważaniu z daniną dla władcy.

Kim są bankierzy w Polsce? W ciągu dwudziestu lat większość akcji państwowych banków została sprzedana bankierom za granicą, którzy są wyjątkowo wstrzemięźliwi w podstawowej informacji, kto ich kontroluje. Czy są to konkurencyjne przedsiębiorstwa finansowe, czy też oligopol lub monopol. Bankierzy są do tego stopnia wstrzemięźliwi, że tylko przy okazji dochodzeń Kongresu USA wyciekają informacje o prywatnych właścicielach największego banku centralnego świata amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W Europie pytań o kontrolę nad bankami komercyjnymi nawet nikt nie śmie zadawać. Zadziwiająca asymetria informacji. Bankierzy jako kredytodawcy chcą wiedzieć o nas wszystko, a o sobie skąpią wiadomości. Czy dlatego, że nitki bankowości w Europie i Stanach Zjednoczonych pociągają osoby z tej samej rodziny, która robiła to w XIX i na początku XX w.?

Dzięki prywatyzacji banków w Polsce bankierzy zagraniczni uzyskali w Polsce władzę nad gospodarką. Bez żadnych wyborów. Bez żadnej polityki. Niewidoczną. Ale oczywistą i rzeczywistą. Przejęli kontrolę nad narodowym pieniądzem.

Z brakiem polityki to przesada. Bankierzy sponsorują teatrzyk cieni. Kukiełki, które gonią się i pokrzykują na scenie politycznej. Kukiełki z prasy, radia, telewizji. Kukiełki z firm badających opinie społeczne. Kukiełki z instytutów naukowych. Wyborcy mają dostrzegać barwne i dynamiczne spoty wyborcze, wielkoformatowe kolorowe plakaty, morza ulotek, fascynującą rywalizację „poważnych” kandydatów, fachowe opinie „ekspertów”. Komu tam chce się obliczyć koszt tych gadżetów w stosunku do oficjalnych wydatków partii politycznych na kampanie wyborcze. Blichtr, puder, barokowa wystawność. Program. Jaki program? Hasła, życzenia, gruszki na wierzbie i kiełbasa wyborcza zgodnie z wynikami sondaży. I karuzela kręci się.

Koniec. Wszystko stracone. Pielęgnowanie takich postaw, to również element teatrzyku. Źródło potęgi i władzy bankierów to jednocześnie ich pięta achillesowa. Wystarczy użyć ich narzędzi w przeciwnym kierunku. Przeznaczanie renty emisyjnej banku centralnego nie na nabywanie aktywów zagranicznych, a na wypłatę dywidendy z własności NBP przez każdego Polaka, ucina prezentowanie przez Polaków na tacy polskich przedsiębiorstw. Pełne rezerwy od depozytów bieżących eliminują emisję pieniądza przez banki komercyjne, które stają się pośrednikami pomiędzy posiadaczami depozytów terminowych, a kredytobiorcami. Funkcję emitenta w całości odzyskuje bank centralny z korzyścią, również finansową, dla każdego Polaka.

Okazuje się, że tak łatwo jak właściciele zagranicznych banków komercyjnych uzyskali dominującą władzę w Polsce, mogą tę władzę stracić. Proces likwidacji tej władzy rodzi szansę na natychmiastową spłatę zagranicznego długu publicznego (finansowaną z części aktywów rezerwowych). Umożliwia spłatę istotnej części długu krajowego. Obniża ponoszone przez budżet państwa koszty obsługi długu. Otwiera drogę do powstania polskiego banku depozytowo-kredytowego o największych w systemie bankowym kapitałach własnych oraz z bezkonkurencyjną ofertą depozytowo-kredytową. Pojawia się również możliwość nabycia nie radzących sobie w nieuprzywilejowanych warunkach banków przez Polaków po cenie adekwatnej do trudności, z którymi stające się zwykłymi firmami pośrednictwa finansowego banki mogą borykać się.

Walka o Polskę to walka o polski system bankowy, polski bank centralny i polski pieniądz.

Tomasz Urbaś, http://urbas.blog.onet.pl/Walka-o-Polske,2,ID420282576,n

Posted in Gospodarka | 33 Komentarze »

Rzecz o polityce, o publicystyce i o pisaniu…

Posted by Marucha w dniu 2011-01-24 (Poniedziałek)

W dobie powszechnego dostępu do internetu zaobserwować można zjawisko masowej publicystyki. Istnieją miliony stron, forów, blogów. Wielu ludzi poczuło powołanie do pisania, do publicystyki. Wielu robi to – i to robi nagminnie. Nie byłoby to zjawiskiem złym, gdyby nie fakt, że poziom ogromnej większości internetowej publicystyki jest żenująco niski. Dotyczy to zwłaszcza poziomu wiedzy o tym, co rzeczywiście dzieje się na świecie. Ogrom internetowej publicystyki politycznej to nic innego, jak internetowy odprysk i echo oficjalnych, załganych mediów. O żydomediach oficjalnych pisałem niedawno tak:

Największym nieporozumieniem jest uważanie mediów za środki masowej informacji. Jest wręcz odwrotnie – media służą tylko i wyłącznie masowej dezinformacji.”

http://www.aferyprawa.eu/Artykuly/PO-CO-SA-MEDIA-czy-do-masowej-dezinformacji

To samo dotyczy ogromnej większości publicystyki internetowej. Przy czym, co warte jest podkreślenia, większość owej dezinformacyjnej i odmóżdżającej publicystyki internetowej nie idzie na konto agentury wpływu, czy zawodowych propagandystów. Robią to w ogromnej większości, na ochotnika, ludzie przekonani o tym, że są oni publicystami „niezależnymi”. Bez względu jednak na ich wysokie mniemanie o sobie, trudno ich zaliczyć do innej kategorii niż do użytecznych idiotów.

Dominującym i najważniejszym elementem polityki światowej jest chęć utworzenia światowego dyktatorskiego państwa pod egidą żydowskich banksterów i talmudystów. Choć oficjalne media poza nagłaśnianiem dobrodziejstw i konieczności globalizacji, wcale o tym mówią i piszą, w internecie znaleźć można wystarczająco dużo informacji o ideologach NWO i o ich zbrodniczych działaniach i planach. A mimo to ogrom internetowej publicystyki politycznej fakty te całkowicie ignoruje. Jak można jednak ignorować takie oto jednoznacze wypowiedzi liderów Kliki Globalnych Banksterów:

„Niektórzy nawet wierzą, że należymy do tajnej kabały, działającej przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych, charakteryzując moją rodzinę i mnie jako internacjonalistów, oraz spiskujących wraz z innymi na świecie, by zbudować bardziej zintegrowaną globalnie polityczną i ekonomiczną strukturę – jeden świat, jeśli chcecie to tak nazwać. Jeśli to jest oskarżeniem, to jestem winny i jestem z tego dumny.”
David Rockefeller.

„Jesteśmy na krawędzi globalnej transformacji. Wszystko, czego teraz potrzebujemy to odpowiednio wielki kryzys, a wtedy narody zaakceptują Nowy Porządek Świata.”
David Rockefeller.

„Rząd Światowy powstanie bez względu na to, czy nam się to podoba czy nie. Otwartą pozostaje jedynie kwestia, czy Rząd Światowy stworzony zostanie na drodze przemocy czy powszechnego przyzwolenia.”
James Paul Warburg.

„Nad społeczeństwem dominować będzie elita (…) która dla osiągnięcia swoich politycznych celów nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją.”
Zbigniew Brzeziński (w książce „Between Two Ages” 1970 r.)

Czytaj resztę wpisu »

Posted in Różne | 3 Komentarze »

 
%d blogerów lubi to: