Będziemy się czuli jak w domu
Posted by Marucha w dniu 2011-04-14 (Czwartek)
W sprawach polsko-żydowskich i izraelskich Lech Kaczyński był wyrazisty. I choć zdawał sobie sprawę, że o jego działaniach nie wszyscy chcieli wiedzieć, a wielu z tych, co wiedzieli, szybko zapomniało, nie zatrzymał się.

Hanuka w Pałacu prezydenckim - 2007 (za grafik.rp.pl)

Lech Kaczyński przy zniczu pamięci Instytutu Yad Vashem, wrzesień 2006 (za grafik.rp.pl)
Lech Kaczyński przywiązywał ogromną wagę do poprawy stosunków polsko-żydowskich i rozwoju polsko-izraelskich. Podchodził do tego z wielką starannością i empatią. Wychował się w domu, do którego przychodzili zaprzyjaźnieni z rodzicami uratowani z Zagłady i ci, którzy ich ratowali. To były przybrane ciocie, a jedna z nich, asymilowana Żydówka polska, była jego matką chrzestną. W młodości był przekonany, że Żydzi to Polacy, tylko trochę inni. [I tak mu zostało – admin]
Z antysemityzmem zetknął się osobiście po raz pierwszy na studiach na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego podczas wydarzeń marcowych. Uważał je za haniebne i odkąd Fundacja Shalom ufundowała tablicę pamiątkową na Dworcu Gdańskim w Warszawie, przyjeżdżał tam z kwiatami 8 marca jako prezydent Warszawy. Stamtąd na emigrację wyjechali m.in. Lońka Fogelman i Krysia Kacperska, z którymi uczyliśmy się w jednej grupie na wydziale prawa, i nasza profesor socjologii Maria Hirszowicz. Powtarzał, że zmuszenie ich do emigracji i pozbawienie obywatelstwa polskiego było bezprawne. Dlatego starał się po latach, aby procedury potwierdzania obywatelstwa przez wojewodów były proste i szybkie.
Nie miał i nie szukał usprawiedliwienia dla antysemityzmu, zarówno tego z przeszłości, jak i współczesnego. Jego niechęć do endecji, jak mówił, brała się między innymi z tego, że endecja w II RP postawiła na antysemityzm jako element konsolidacji narodowej. Powtarzał, że „antysemityzm, który zatruł umysły niemałej części ludzi, to nieszczęście dla Polski”. Myślał podobnie jak Czesław Miłosz, który pytany przez Adama Michnika, skąd się bierze antysemityzm, stwierdził, że „każda odpowiedź na to pytanie byłaby usprawiedliwieniem”.
Dwa muzea
Z Lechem Kaczyńskim połączyło mnie… Jedwabne. Był wtedy ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym w rządzie Jerzego Buzka, odpowiedzialnym m.in. za ekshumację ofiar pogromu z 1941 r., ja pracowałam w Muzeum Historii Żydów Polskich. Zadzwonił, aby spytać, czy wiem, jaki stosunek do ekshumacji mają religijni Żydzi. Był urzędnikiem państwowym, ale zarazem wierzącym katolikiem i wiedział, jak skomplikowane i delikatne jest zetknięcie świeckich reguł z religijnymi, a niezrozumienie tych zasad prowadzi do urazy.
Przyjechał do ówczesnej siedziby muzeum przy ulicy Jelinka na Żoliborzu, gdzie spędził kilka godzin, pytając o reguły judaistyczne w przypadku naruszenia pochowanych kości. Spotkał się też z ówczesnym rabinem Warszawy i Łodzi Michaelem Schudrichem, z którym od tamtej chwili utrzymywał kontakty aż do śmierci. Ekshumacja w Jedwabnem odbyła się w obecności Schudricha, z poszanowaniem przepisów prawnych i zasad religijnych. (Później, kiedy już pracowałam w Kancelarii Prezydenta, co roku 10 lipca, w rocznicę zbrodni, jechałam do Jedwabnego złożyć od prezydenta Kaczyńskiego wieniec pod pomnikiem postawionym na miejscu stodoły, gdzie spalono żywcem żydowskich sąsiadów). Od tamtego momentu nasza znajomość ze studiów została odnowiona. Prezydent zafascynował się projektem budowy w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich. Obiecał, że będzie ten projekt popierał, ponieważ uważał, iż „nie ma pełnej historii Polski bez historii polskich Żydów”. Ale z góry zastrzegł, że najpierw musi powstać w Warszawie Muzeum Powstania Warszawskiego. Obietnicy dotrzymał. Jako prezydent Warszawy wraz z ówczesnym ministrem kultury Waldemarem Dąbrowskim i pomysłodawcą muzeum Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny przekształcił projekt muzeum w instytucję kultury z partnerstwem prywatno-prawnym. Wedle tej struktury miasto Warszawa i Ministerstwo Kultury zobowiązały się do sfinansowania i zbudowania siedziby muzeum, a Stowarzyszenie ŻIH do sfinansowania i stworzenia wystawy stałej o 1000-letniej obecności Żydów na ziemiach polskich.
To był przełom. Muzeum otrzymało wtedy polityczne wsparcie ponad podziałami oraz gwarancję finansową na budowę budynku. W czerwcu 2007 roku podczas wmurowania aktu erekcyjnego Muzeum Historii Żydów Polskich prezydent przekonywał, że „historia Żydów polskich wymaga przypomnienia zarówno ich olbrzymiego wkładu w kulturę polską, jak i historię kultury żydowskiej”. A w liście na otwarcie kolejnego Festiwalu Kultury Żydowskiej na krakowskim Kazimierzu pisał: „Potrzebujemy wszyscy – i Żydzi, i Polacy – kultywowania łączących nas więzi, które nie należą tylko do przestrzeni historycznej, ale są cząstką nas samych. Nie chcemy tej cząstki zagubić, lecz pragniemy ją ocalić i pielęgnować”.
Każdy się modli po swojemu
Z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości w 2008 r. trasę po Polsce układał według kulturowego dziedzictwa: historyczne i współczesne instytucje świeckie oraz religijne – kościoły katolickie, cerkiew prawosławna w Warszawie, świątynia ewangelicka w Bielsku-Białej oraz warszawska synagoga Nożyków. To był pierwszy przypadek w historii, gdy prezydent RP brał udział w żydowskim święcie w synagodze. Zapalał tam świece chanukowe. Czułam w tym ducha i przykład Jana Pawła II, który 12 lat wcześniej odwiedził rzymską świątynię żydowską. Była to najdłuższa, trwająca 2 tysiące lat, podróż biskupa Rzymu, ale i najkrótsza, gdyż Watykan od synagogi dzielą zaledwie 2 kilometry. Z Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu jedzie się 7 minut samochodem do synagogi przy ulicy Twardej. Ta podróż trwała kilkaset lat.
Żydowska gmina warszawska podarowała wtedy prezydentowi pięknie zilustrowaną i oprawioną w ramkę modlitwę za wspólną ojczyznę. Wcześniej został wprowadzony zwyczaj zapalania świec w oknach Pałacu Prezydenckiego z okazji święta Chanuka z udziałem wszystkich reprezentantów polskich środowisk żydowskich i duchownych chrześcijańskich. Prezydent zawsze dbał, aby na uroczystościach państwowych obok dostojników kościelnych nie zabrakło rabina Michaela Schudricha. Podczas wizyty w Katyniu w 2007 roku po oficjalnych uroczystościach upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej poprosił go, aby wspólnie odnaleźli tabliczkę z nazwiskiem zamordowanego tam Barucha Steinberga, naczelnego rabina Wojska Polskiego. Poszli we dwójkę, bez ochrony i kamer. Z daleka widziałam, jak się modlili, każdy po swojemu.
Niedługo potem opowiedziałam prezydentowi, że jeżdżąc służbowo po Polsce, często widzę na murach, płotach i przystankach autobusowych graffiti z gwiazdą Dawida na szubienicy i inne antysemickie napisy. Przecież nie mogę udawać, że tego nie ma i że mnie to nie razi. Będę pisać do lokalnych władz samorządowych. – Pisz – odpowiedział prezydent. Odtąd każdy z pracowników Biura Inicjatyw Społecznych, którym kierowałam, wyjeżdżał w podróże służbowe z aparatem fotograficznym. Jeśli zobaczył napis antysemicki, robił zdjęcie, które potem wysyłałam z listem do prezydentów miast i władz samorządowych. Liczyłam na reakcję, w końcu pisma przychodziły z Kancelarii Prezydenta RP z załączonym dowodem na fotografii. Z czasem mogłam powiedzieć prezydentowi: – To działa! Pokazałam kilka odpowiedzi, w których lokalne władze informowały, że zmobilizowały uczniów ze szkół do czyszczenia napisów, a nauczycieli zachęcali do lekcji na temat tolerancji i historii Żydów polskich. Nie pamiętam, ile takich listów wyszło z Kancelarii, może dziesięć a może 30? Niektóre przeszły bez echa, ale te, które doczekały się odpowiedzi, podszyte były wstydem i przyznaniem, że nikt wcześniej nie zwrócił im oficjalnie uwagi na antysemickie graffiti.
Jak z kuzynami
Lech Kaczyński bardzo chciał pojechać do Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Był tam jako prezydent Warszawy i prezydent RP, a ja miałam zaszczyt w każdym wyjeździe mu towarzyszyć. (Pani prezydentowa jeździła tam częściej, ponieważ wzięła pod swoją opiekę budowany przez siostry elżbietanki sierociniec Dom Pokoju w Betlejem, a z siostrą Rafałą Włodarczyk, która budową kierowała, zaprzyjaźniła się). W dniu, kiedy wygrał wybory prezydenckie, pierwszego zagranicznego wywiadu udzielił dziennikarzowi izraelskiemu Sewerowi Plockerowi. Na pytanie, jaką politykę będzie prowadził wobec Izraela, odpowiedział, że inną niż wobec pozostałych partnerów zagranicznych. Gdy zobaczył zaskoczoną minę Plockera, szybko wyjaśnił: „stosunki z Izraelczykami powinny być jak z kuzynami”. Plocker uśmiechnął się ze zrozumieniem; był emigrantem, rozmowa toczyła się po polsku, w języku ojczystym obu rozmówców.
Prezydent stawiał na partnerstwo strategiczne z Izraelem i po to tam jeździł, ale zawsze znajdował czas dla emigrantów z Polski. Imponowali mu znajomością polskiej literatury, prześcigali się z prezydentem w recytowaniu z pamięci wierszy Tuwima, Mickiewicza, Asnyka i Wierzyńskiego. Ocalonych od Zagłady prosił o aktywne przeciwstawianie się stereotypom funkcjonującym w prasie zagranicznej i niezgodnym z prawdą historyczną określeniom, takim jak „polskie obozy koncentracyjne”.
Ze wzruszeniem składał kwiaty w kwaterze oficerów II Korpusu na cmentarzu jerozolimskim, przypominając, że generał Anders, chroniąc swoich podwładnych żołnierzy narodowości żydowskiej przed zarzutem dezercji, znalazł formułę pozwalającą im zostać w ówczesnej Palestynie. Na spotkaniu z prezydentem Szymonem Peresem w trakcie oficjalnych rozmów poprosił, aby poparł wniosek o Pokojową Nagrodę Nobla dla Ireny Sendler za ratowanie wraz z „Żegotą” żydowskich dzieci z warszawskiego getta, o co Kaczyński dwukrotnie występował.
Tego samego roku w trakcie zwiedzania Centrum Menachema Begina w Tel Awiwie skrytykował brak podpisu pod zdjęciem Begina w mundurze polskiego oficera. Wygłosił krótki wykład dyrekcji centrum, że izraelski premier Begin urodził się w Brześciu Litewskim, nazywał się Mieczysław Biegun i skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Zesłany podczas II wojny światowej na Syberię, wstąpił do armii Andersa, z którą w stopniu kaprala podchorążego Wojska Polskiego dotarł do Palestyny.
Jego wiedza historyczna i pamięć szczegółów była imponująca. Żartowałam, że powinien być konsultantem Muzeum Historii Żydów Polskich. A wieczorem poszliśmy na spacer wzdłuż brzegu Morza Śródziemnego; prezydent zdjął na plaży buty, krawat, podwinął rękawy koszuli, popatrzył na rozświetlony Tel Awiw i powiedział do swojej żony: „Marylko, czy wyobrażałaś sobie, że to państwo powstanie i przetrwa, a my będziemy się tutaj czuli jak w domu?”. Ale zaraz dodał, „gdyby Izrael istniał wcześniej, nie doszłoby do największej zbrodni XX wieku”.
Lech Kaczyński był dumny, że Polska, podkreślając konieczność kontynuowania procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, mocnym głosem mówi w Unii Europejskiej o prawie Izraela i narodu żydowskiego do życia w bezpiecznych granicach. Przypominał, że polskie jasne stanowisko w tej sprawie podzielają wszystkie główne siły polityczne RP i wszyscy prezydenci wolnej Rzeczypospolitej. Bolał nad tym, że często głos Polski jest osamotniony.
Bez wahania zaakceptował program przywracania pamięci o Polakach ratujących Żydów przed Zagładą, do którego jako partnera zaprosiłam Muzeum Historii Żydów Polskich przy współpracy z Yad Vashem. Czterokrotnie sam prezydent lub w jego imieniu pani prezydentowa odznaczali Sprawiedliwych Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Tych, których honorował, uważał za bohaterów ratujących ludzi w ekstremalnych warunkach okupacyjnych, niejednokrotnie w podwójnym strachu i zawsze z zagrożeniem życia ratujących i ratowanych.
Niech się dowiedzą
W ciągu czterech lat realizowania programu przywracania pamięci musiałam zawiadomić prezydenta o trzech osobach wybranych do odznaczenia, które proszą, by prezydent odstąpił od tego zamiaru, ponieważ nie chcą, aby ich najbliższe otoczenie dowiedziało się, że ukrywali Żydów. Prezydent nic nie powiedział, tylko wstał od stołu i zaczął chodzić po gabinecie, a potem wyszedł na balkon. Chciał być sam.
Jedną z pierwszych odznaczonych była pani Antonina Wyrzykowska z Jedwabnego, która w latach 1942 – 1945 ukrywała siedem osób, a potem musiała uciekać z wioski ze strachu przed sąsiadami. Takich ludzi jak ona czy Andrzeja Górska ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek, siostra Klara Jaroszyńska z Zakładu Ociemniałych w Laskach, Ryszard Matuszewski z Warszawy czy Kazimiera Romanek ze wsi Żółkiew chciał wprowadzić do panteonu polskich bohaterów narodowych. Zwłaszcza że w powszechnej świadomości ratowanie Żydów przez dziesiątki lat za bohaterstwo nie było uznawane. Pamiętał o nich instytut Yad Vashem w Jerozolimie, który od 1963 roku przyznawał medal i dyplom z napisem: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. W Polsce byli zapomniani, bywało, że odrzucani. Sami milczeli; jedni ze skromności, drudzy z ostrożności. Uhonorowanie Ireny Sendler i Jana Karskiego Orderem Orła Białego przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przeszło bez echa. Mało kto wiedział, co się kryje za tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Dlatego prezydentowi Kaczyńskiemu zależało, aby na uroczystości honorujące w kraju polskich Sprawiedliwych zapraszać młodzież z nauczycielami, a także władze samorządowe. Pierwsza uroczystość odbyła się w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w 2007 roku, druga w warszawskim Teatrze Narodowym, trzecia w Łodzi podczas upamiętniania 65. rocznicy likwidacji getta łódzkiego, organizowanego przez ówczesnego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, czwarta w ubiegłym roku w Rzeszowie. Najwięcej młodzieży, ponad tysiąc osób, przyjechało z całej Polski do Teatru Wielkiego, łącznie z młodzieżą z Jedwabnego. Młodzi jedwabianie zobaczyli wtedy po raz pierwszy swoją krajankę panią Wyrzykowską.
Prezydent szukał cichych, zapomnianych i niedocenianych bohaterów z czasów II wojny światowej, stalinizmu i opozycji demokratycznej. Szanował i doceniał także tych, którzy zajmują się ochroną pamięci o kulturze żydowskiej, organizatorów festiwali, tych, którzy porządkują cmentarze żydowskie, naukowców badających Zagładę czy prezydentów miast, takich jak Jerzy Kropiwnicki z Łodzi czy Tadeusz Wrona z Częstochowy, za dbałość w upamiętnianiu wielokulturowego dziedzictwa Rzeczypospolitej. Nazywał ich strażnikami pamięci i uhonorował odznaczeniami przy okazji organizowanych przez kancelarię obchodów 65. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Byli wśród nich m.in. Janusz Makuch, organizator od ponad 20 lat Festiwalu Kultury Żydowskiej na krakowskim Kazimierzu, burmistrz Gołdapi Marek Miros za program wymiany młodzieży polsko-izraelsko-niemieckiej, nowojorczyk Zygmunt Rolat, rodem z Częstochowy, najhojniejszy darczyńca Muzeum Historii Żydów Polskich i 50 innych programów polsko-żydowskich w kraju, Krzysztof Czyżewski z Fundacji Pogranicze, dr Jacek Leociak z Centrum Badania nad Zagładą Żydów PAN, współautor monumentalnego dzieła o getcie warszawskim.
Natomiast podczas uroczystości w Auschwitz-Birkenau z okazji Dnia Pamięci o Zagładzie w styczniu 2010 roku odznaczył i podziękował trzem dyrektorom największych muzeów Zagłady na świecie: Piotrowi Cywińskiemu z muzeum w Oświęcimiu, Sarze Bloomfield z Holocaust Memorial w Waszyngtonie oraz Avnerowi Szalewowi z Yad Vashem w Jerozolimie.
Warta Sprawiedliwych
Wielu dziś powołuje się na Lecha Kaczyńskiego i jego dziedzictwo, ale mało kto chce go widzieć jako człowieka skomplikowanego, z zasadami. Można się było z nim nie zgadzać, można było z nim dyskutować, ale nie można powiedzieć, że był nijaki. W sprawach polsko-żydowskich i izraelskich był wyrazisty. I choć zdawał sobie sprawę, że o jego działaniach nie wszyscy chcieli wiedzieć, a wielu z tych, co wiedzieli, szybko zapomniało, nie cofnął się ani nie zatrzymał.
Był konsekwentny. Nie odwiedził Radia Maryja ani nie udzielił wywiadu dyrektorowi toruńskiej radiostacji ks. Tadeuszowi Rydzykowi. Nigdy mu też nie zapomniał, że obraził pierwszą damę RP i podważył autorytet Kancelarii Prezydenta, używając niewybrednych słów w odniesieniu do urzędu: ” Nie nazywajmy nigdy szamba perfumerią”. Dla publicystów zaś, którzy w radiu i na łamach „Naszego Dziennika” zarzucali niektórym pracownikom Kancelarii antypolskie działanie, nie miał za grosz szacunku.
Szczerze się ze mną cieszył i gratulował medalu od Żydów kombatantów z okazji 65. rocznicy powstania w getcie warszawskim i odznaki oraz honorowego członkostwa w Stowarzyszeniu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Kiedy rok temu prezydent Lech Kaczyński zginął w katastrofie pod Smoleńskiem z małżonką i 94 przedstawicielami elit politycznych i Rodzin Katyńskich, David Harris z American Jewish Committee opublikował w prasie amerykańskiej artykuł pt. „Polska tragedia jest naszą tragedią”. Przed wejściem do Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku pod ściągniętą do połowy polską flagą składano kwiaty z chorągiewkami izraelskimi obok biało-czerwonych oraz gruzińskich i ukraińskich. W księdze kondolencyjnej nie brakuje wpisów amerykańskich organizacji żydowskich. A w Warszawie wśród honorowych wart przy trumnie pary prezydenckiej, wystawionej w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, nie zabrakło przedstawicieli polskich środowisk żydowskich i Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
PS. Pragnę podziękować moim byłym współpracownikom z Biura Inicjatyw Społecznych Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego za pasję i oddanie dla programu Przywracanie Pamięci. Brak mi słów wdzięczności dla śp. Marii Kaczyńskiej i dyrektor zespołu protokolarnego śp. Izabelli Tomaszewskiej oraz śp. Mariusza Handzlika, podsekretarza stanu odpowiedzialnego za sprawy zagraniczne, śp. Barbary Mamińskiej, dyr. Biura Kadr i Odznaczeń i śp. ks. kapelana Romana Indrzejczyka za wysiłek na rzecz dialogu i pojednania.
Ewa Junczyk-Ziomecka, konsul generalna RP w Nowym Jorku, była sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, odpowiedzialna m.in. za stosunki polsko-żydowskie.
Komentarzy 47 do “Będziemy się czuli jak w domu”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Inkwizytor said
Wzruszyłem się
hawo said
ja tez….
Franek said
Wykorzystywał uczucia patriotyczne i religijne Polaków, udawał patriotę i katolika a nie umiał się nawet przeżegbać , za to ładnie tańczył chanuki.
777 said
Z artykułu wnioskuję, że z Żydami mamy wspólną Ojczyznę!?
Taką spuściznę zostawił nam Kazimierz Wielki przez romans z Esterką (żydowskich królewskich potomków).
http://www.muzeumhistoriipolski.pl/kalendarium/1490/kazimierz-wielki-uregulowal-prawa-zydow-w-krolestwie-polskim-wywiad-1334-10-9.html
JO said
Prawda jest , ze za tym parawanem polskiego patriotyzmy po raz pierwszy po wielu latach za rzadow PiS Polska zaczela czuc sztandar polskowsi – nie rozumiejac jednak , ze za wzniesionym sztandarem polskosci na ktory „wszyscy” wgapialismy sie idzie armia, ktora polskosc niszczy ten Sztandar Trzymajac w gorze dla zmylki.
JO said
ad.4. Rzeczpospolita byla Krolestwem, gdzie Zydzi mieli przywileje oparte na prawie Sw Kosciola Katolickiego dajace im prawo zamieszkiwac tereny Krolestwa. Te przywileje nie oznaczaly dania im praw tych samych co Katolikom a przeciwnie – separowaly Katolikow od grzechu ludnosci Rzeczpospolitej wyznania Mojrzeszowego.Tym sposobem Rzeczpospolita stala sie rowniez ojczyzna tych co byli wyznania Mojrzeszowego – w rozumieniu takim Polska jest rowniez oczyzna Zydow.
Pogwalcenie praw Polskich – Rzeczpospolitej rownouprawniajac ludnosc wyznania Mojrzeszowego i liberalizujac Sw KKatolicki – spowodowalo, ze Polacy wychowani na kulturze chrzescijanskiej stali sie bezbronni wobec obludy judaizmu – jego dwulicowosci – Polacy stracili i traca z tego powodu ojczyzne – jak i inne Narody wyrosle na Katolicyzmie. Zostalismy pozbawieni Naszej Wiary chroniacej nasze kultury i to spowodowalo, ze kultura trywialna, okrotna zaczela wchwaniac bezbronne ludy-narody a co ironiczne – w tym ludnosc wyznania mojrzeszowego-ortodoksyjnych Zydow….
tralala said
Panu Bogu swieczke, a diablu ogarek.
Radosław37 said
Do JO 100% racji.
hawo said
http://zadruga-gornyslask.blogspot.com/
166 bojkot TVN said
9/Hawo
Dlaczego pierwsze co się pokazuje na stronie http://zadruga-gornyslask.blogspot.com/
to ukryta graficznie wyraźna swastyka obok orła piastowskiego? Z tym, że znak ze swastyką jest 2x większy od orła?
hawo said
+ bozek slowianski
JO said
ad.10 Ja nie mam zdania o tym ruchu. Dla mnie Ruch Narodowy = Tradycyjny Kosciol Rzymsko Katolicki w Polsce a znakiem jest Rzymskokatolicki Krzyz w Koronie Orla. Nie ma Narodu Polskiego bez Sw KKatolickiego – nie ma Polskiego Zyda bez uznania przez Niego Wladzy Sw KKatolickiego w Polsce – taki Zyd staje sie obcy, moze syjonista, Izraelczykiem , Kosmopolita a le nie Polakiem. Nie ma Polaka pochodzenia niemieckiego jezeli nie uznaje wladzy Sw KKatolickiego w Polsce i Polskiej Kultury za panujacej – taki ktos pochodzenia niemieckiego staje sie Niemcem czy kim co popiera i reprezentuje – a napewno nio Polakiem – wowczas niech jedzie tam gdzie powinien jechac…..
hawo said
http://wierni-ojczyznie.pl/index.php?topic=23.0
166 bojkot TVN said
12/JO
Bardzo niebezpieczne podejście do polskości, przez uzależnienie jej od instytucji kościoła katolickiego.
A co zrobisz, kiedy okaże się, że ten niby polski kościół, jest zażydzony zupełnie, i tak naprawdę działa wg reguł satanistycznych, sprzecznie z interesem Polaków?
Polska jest w każdym z nas, nasze zasady powinny być katolickie, ale nic bezkrytycznie! Nie widzisz dziwnych zachowań hierarchów? Jakoś nie chcą lustracji, ukrywają afery pedalskie, „księża patrioci” to też coś co włącza czerwone światełko.
Skąd Twoja pewność, że Ruch Narodowy = Tradycyjny Kościół Rzymsko Katolicki w Polsce
Po czcionkach widzę, że piszesz z daleka, nie bardzo orientując się w tym co się stało z „polskim kościołem” po II wś.
Do tego trzeba zacząć od obozu w Dachau, gdzie Niemcy wymordowali kilka tysięcy naszych księży z rejonów zajętych we wrześniu w 1939 roku, to samo zrobili zbrodniarze ze wschodu, na terenach zajętych po 17.09.1939.
Zbrodniarze umówili się, że wymordują elitę narodu polskiego i to zrobili.
Po wojnie na ich miejsce „zwycięzcy” podstawili podróby
Podróby w kościele, podróby w sądach, prokuraturach, urzędach państwowych, powiatowych, gminnych.
Te podróby i matrioszki rządzą do tej pory. Dlatego pewnie mamy kościół ekumeniczny i ekumeniczne nabożeństwa. To ta sama grupa etniczna, która zagwarantowała sobie utrzymanie prawdziwej narodowości w tajemnicy, i nieprawdopodobną bezkarność.
Trzeba nieustannie przypominać weryfikowalną i oczywistą prawdę: Polska była najsilniejsza, gdy była (niemal) w 100 procentach katolicka. I tylko przylgnięcie do katolickiej Tradycji może dać jej szansę na powrót do dawnej wielkości. – admin
Jerzy Ulicki-Rek. said
ad 10
Poczytaj troche o genezie swastyki a przestaniesz sie oburzac.
To ze hitlerowcy uzywali jej jako swojego mistycznego symbolu to nie wina swastyki:)
O p.kaczynskim i jego milosci do zydowstwa pisalem juz tyle razy ,ze moge sobie darowac 🙂
Jerzy Ulicki-Rek
JO said
ad.14. Tylko jedna jest prawda i ja uznali Nasi przodkowie i wg niej zdecydowali sie zyc stawiajac Sw KKatolicki jako najwazniejsza panujaca religie. To Ta religia determinowala i byla sercem naszej kultury i determinowala nasze poczucie narodowe – jednosc narodowa.
Pana spostrzezenia nie maja podstaw logicznych- „A co zrobisz, kiedy okaże się, że ten niby polski kościół, jest zażydzony zupełnie, i tak naprawdę działa wg reguł satanistycznych,..” – przeciez wowczas nie bedzie to Sw KKatolicki.
Sw KKatolicki jest Prawda jedyna wg ktorej ludzie na danym terenie moga zyc rozwijajac sie, dbajac o siebie w najleprzy na ziemi sposob, budujac relacje tworzace Narod. Sw KKatolicki jest niezmienny bo prawda jest niezmienna – wszelkie odstepstwa od Prawdy powoduja patologie jaki mamy teraz w Polsce i nie tylko w Polsce.
Rozumowanie, ze Kultura Polska – Narod Polski nie mozna zrownac ze Sw KKatolickim jest bledne i sprzeczne z Historia Naszego Panstwa. Tak wlasnie glosza teraz posrewolucjonisci – modernisci, ktorych poprzednicy obalili porzadek w Europie – obalajac Cywilizacje Chrzescijanska.
Wystarczylo zrownac – zliberalizowac KKatlicki od srodka, zrownac religie Katolicka z innymi wyznaniami – by doprowadzic do takiego Chaosu, na ktorego czele jako Rzadfzacy sa ludzie pozbawiajacy sie naturalnego prawa i etyki na nim budowanej. Jedt to wynikiem tego, ze tylko za pomoca Boga Trojcy mozna budowac a czlowiek bez Boga Trojcy – tylko zabija, rujnuje – bo nie potrafi Kochac-Milowac.
Spoleczenstwa doskonale moze tworzyc sie tylko na zasadach Katolickich a wiec Narod w tym Polski moze trwac , istniec tylko jezeli trwa przy wykladni Sw KKatolickiego – czyli jest z Trojca Swieta.
aga said
Mnie się robi niedobrze jak patrzę na tego koszer -pajaca,wasala żydów i banderowców.
…)Dla publicystów zaś, którzy w radiu i na łamach „Naszego Dziennika” zarzucali niektórym pracownikom Kancelarii antypolskie działanie, nie miał za grosz szacunku.(…)
Ta chazarka o sobie mowi,bo trzeba przyznać ,że JRNowak zawsze bardzo krytycznie o jej antypolskich działaniach mowił w RM. Szkoda tylko,że ubezwłasnowolniał w decyzjach Lecha Kaczyńskiego,ktorego nie czynił odpowiedzialnym za tę haniebną karierę Ziomeckiej.Pamiętacie Państwo jej wystąpienie podczas rocznicy ubeckiego pogromu kieleckiego?
A teraz coś dla sekciarzy smoleńskich:
Na zjeździe organizacji Kobylańskiego padły słowa dotyczące tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego ,,Zginął prezydent, który podpisał Traktat Lizboński, odbierający suwerenność naszej ojczyźnie – powiedział Kazimierz Świtoń. – Opatrzność Boża czuwa nad Polską i srogo karze tych, którzy niszczą nasz wybrany katolicki naród – dodawał Świtoń.”.
Kara Boża mowi prawdziwy i niezłomny obrońca krzyża na Żwirowisku!: no i co wy na to sekciarze?
JO said
ad.15. Panie Ulicki – czy Pan wie co stalo sie z Poliszynelem i jego wpisami w internecie?
Pytam na marginesie…..
JO said
ad.17. Sluszne spostrzezenia.
aga said
Panie Wet3:
prezes Kurtyka podtrzymal Klamstwo Jedwabieńskie wykreowane przez swojego poprzednika Kiersa do spólki z Grossem i min. sprawiedliwosći Lechem Kaczyńskim, a zakłamana książka o KL Warschau była wydana przez IPN za jego kadencji i pod jego auspicjami pracował niejaki Boguslaw Kopka.
Znalazłoby się jeszcze parę spraw poddającym w wątpliwość propolskość i rzeczywsiste intencje okłamywania polskiej historii ale opuścmy zasłonę milczenia na nieżyjącego Kurtykę ,bo niewątpliwie był o kilka odcieni bardziej polski w porównaniu z antypolakiem Kieresem.
Brat Dioskur said
Totez brakuje LechaKacz w czasach wielkiej proby ,kiedy raz po raz zmory nietolerancji wypelzaja ze swoich nor. Oto bowiem jakas niepozorna partyjka w Holandii miala czelnosc postawic na porzadki dziennym obrad tamtejszego parlamentu kwestie tzw. uboju rytualnego u Zydow i Muzulmanow!W TV debacie szefowa tego dwuosobowego klubiku parlamentarnego odwazyla sie polezmizowac z obecnym tam rabinem.Malo tego, zlekcewazyla takze stanowisko 6 rabinow o randze odpowiadajacej kardynalom w KK ,ktorzy specjalnie na ta okolicznosc przybyli ze Stanow.Ostateczna decyzje na razie odlozono a wiec nadarza sie okazja do zaprotestowania przeciwko temu zamierzonemu aktowi dyskryminacji ,ale nasz rzad z Bul(l)em-prezydentem na czele woli zajmowac sie jakimis przepychankami na okolicznosc nic nie znaczacej katastrofy lotniczej sprzed roku.Milcza rowniez oddane sprawie tolerancji takie instytuty jak Otwarta Rzeczp. czy Nigdy Wiecej ,skandal i hanba w jednym!
166 bojkot TVN said
15/JU-R
166 nic nie musi sobie czytać o swastyce, bo mnóstwo już poczytało i wie. M.in. i to, że temu znakowi szczęścia hitlerowcy nadali nowe makabryczne, zbrodnicze znaczenie.
Dlatego pytam co robi swastyka w nagłówku strony – jakie tam ma znaczenie – to starożytne, szlachetne, czy to współczesne, europejskie, hitlerowskie zbrodnicze?
Chyba nikt przytomny w krajach zniszczonych przez Hitlera nie będzie uważał swastyki za szczęście, bo każdemu niestety kojarzy się z wojną, niemiecka butą, obozami śmierci i śmiercią za najmniejsze przewinienie, przynajmniej w Polsce.
Jeśli więc ktoś umieszcza swastykę na swojej stronie, to albo nie zna najnowszej historii, albo jest idiotą, albo pod hasłami nacjonalistycznymi ukrywa jakieś inne cele.
Aha -strona jest po polsku, nie hindusku, ani nawet nie po chińsku.
revers said
fatycznie jak siedzi sie juz na 121n czaszkach
raczej ulegli
aga said
Niech to wlasnie ludobójstwo Polakow na Wołyniu i KL Warschau będzie dla nas polaków papierkiem lakmusowym dla rzekomo propolskich historyków i polityków też.
Był jeden,ktory zapewne na żadne brudne kompromisy ani frymarczenie Prawdą / Pawłokoma za Cmentarz Orląt n.p./ by nie poszedł.Ale go zawczasu sprżątnięto za milczącym poparciem PoPisu.
PiotrZW said
Autorki tego tekstu nie rozumiem. Jest konsulem generalnym RP w Nowym Jorku, bgyła sekretarzem stany w Kancelarii Prezydenta, więc powinna wiedzieć, co można, a czego nie wolno powiedzieć. Jak mają sobie wyobrażać Polskę i Polaków obcokrajowcy, zwłaszcza Żydzi, kiedy czytają w tekście polskiego, wysokiego dyplomaty takie zdanie: „W ciągu czterech lat realizowania programu przywracania pamięci musiałam zawiadomić prezydenta o trzech osobach wybranych do odznaczenia, które proszą, by prezydent odstąpił od tego zamiaru, ponieważ nie chcą, aby ich najbliższe otoczenie dowiedziało się, że ukrywali Żydów.?
To oczywiste, że pierwsze, co im się nasunie, to antysemityzm. Obraz, jaki rysuje sie w wyobraźni jest naprawdę porażający: jeszcze dzisiaj się boją! A przecież, to nie musi bieć nic wspólnego z prawdą, antysemityzmu w Polsce do niedawna nie było, dopiero teraz sie rodzi. Kto wie, czy nie odmówili przyjęcia odznaczeń, bo im było po prostu wstyd wobec sasiadów – po atakach propagandy izraelskiej na Polskę.
Jak dyplomato może takie rzeczy wyciągać na formum publiczne? Jeżeli zdarzają sie jakieś negatywne postawy, nawet antysemityzm, to należy to zwalczać w rodzinie, ale na zewnątrz, wobec obcych, dyplomata ma obowiązek walczyć o dobre imię swojego kraju.
Czy oni wszyscy zwariowali? Wszyscy ida śladem Wł. Bartoszewskiego? To jakiś obłęd.
PiotrZW said
Proszę PT Czytelników, wybaczcie błędy. To wszystko literówki, nie mam możliwości poprawić.
aga said
Dokładnie tak. A poza tym to zdanie :
„W ciągu czterech lat realizowania programu przywracania pamięci musiałam zawiadomić prezydenta o trzech osobach wybranych do odznaczenia, które proszą, by prezydent odstąpił od tego zamiaru, ponieważ nie chcą, aby ich najbliższe otoczenie dowiedziało się, że ukrywali Żydów.?
może być zwyczajnym kłamstewm,bo z gory wiadomo,ze nie można udowodnić podając nazwiska tych osób,ktore rzekomo sobie nie życzą.
Rysio said
PiotrZW „…antysemityzmu w Polsce do niedawna nie było, dopiero teraz sie rodzi…”
Nie było bo ludzie byli nieswiadomi, bo ukrywano przed nimi prawde, ukrywano ile mordow na Polakach popelnili żydzi w czasie wojny i po wojnie – zreszta, nadal sie ja ukrywa.
Wyjechałem z Polski w 1983 roku w 1986 czy też 87 bylem na spotkaniu z prof. z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Na sali było pełno dziadkow, żolnierzy z II wojny swiatowej. Prof. zaczał cos tam mowic’ gdy nagle wstał jakis staruszek 80+ lat i zawołał (czuc’ było antysemityzm wyssany z mlekiem matki 🙂 na cała sale:
„Ależ Panie Profesorze przeciez to żyd !!!”
Prof. zgłupiał i ja przyznam sie, że też.
W PRLu nigdy czegos takiego nie słyszałem.
Dopiero potem gdy z tymi starymi żołnierzami porozmawiałem to mi sie troche otworzyły oczy.
Zreszta, nadal mi je otwieraja – czy tego chce czy nie – blogowicze i Gajowy Marucha
😉
PiotrZW a to jak wyobrażaja, sobie Polskę i Polaków obcokrajowcy (zwłaszcza żydzi) mam głeboko gdzies’.
Jesli chodzi o żydow to jak dla mnie moga sobie Polske wyobrażac’ jak najgorzej.
PS 1. A błedow ci nie wybaczam !!!
I zmien pozycje, dobrze Ci to zrobi.
PS 2. Ach i jeszce jedno – jest paru żydow, ktorych lubie.
aga said
Widzisz Rysiu w PRLu nie byli tak bezczelni jak teraz;menor po miastach i kościolach nie wystawiali, w jarmułkach po palacach nie biegali,program nauczania nie ograniaczali li tylko do nauki o holokauście i długo by wymieniać;ogólnie rzecz biorąc prześcigają się teraz wszyscy politycy,nałukofcy,dziennikarskie dziwki i młodzi wykształceni z wielkich miast na potęgę kto bardziej strasznych braci kocha i bardziej im wierny.
To nic dziwnego,ze się ten 80-letni człowiek rozeźlił,przeżywszy jakby nie było i IIRP i PRL i IIIRP i takiej hucpy jak teraz nie widział.Im bardziej nas opluwają i klamliwie oskarżają ,tym ich bardziej te tresowane sprzedajne kreatury kochają. Ale jak widac staruszków juz nie zdolają wytresować.
Dzisiaj nie wypada okazywać miłości do Polski i Polakow,tylko do do Izraela i żydow,Rysiu i miej to na uwadze jak chcesz dobre interesy robić.Bo liberlizm to tak naprawdę globalizm czyli komunizm tylko,ze sterowany nie oficjalnie a z tylnego siedzniea przez unych …:)
Piotrx said
„Z antysemityzmem zetknął się osobiście po raz pierwszy na studiach na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego podczas wydarzeń marcowych. Uważał je za haniebne (…) Powtarzał, że zmuszenie ich do emigracji i pozbawienie obywatelstwa polskiego było bezprawne. Dlatego starał się po latach, aby procedury potwierdzania obywatelstwa przez wojewodów były proste i szybkie.”
Niestety kolejene kłamstwa na temat marca 1968 , nikt żydów z Polski wtedy nie wyrzucał, nikt nie odbierał im siłą obywatelstwa polskiego, dano im przywilej wyjechania za granicę ale w zamian musieli się zrzec polskiego obywatelstwa , wiec był to dobrowolny wybór z ich strony a nie zaden przymus. Kiedyś jeden z autorów zgłosił propozycję by podano choć jeden udokumentowany przypadek zmuszenia do wyjazdu – o ile mi wiadomo chyba nikt sie nie zglosił?
Po drugie nic nie mowi sie np. o Polkach które wyszly za żydów, i wyjechały z nimi z soidarnosci ze swoimi mężami – potem w Izraelu traktowano je jako osoby II kategorii podobnie jak ich dzieci – vide wykład ks.prof. Chrostowskiego.
Po trzecie znowu bełkot na temat jakiegoś urojonego „antysemityzmu”, ktorego nie ma. Nie ma antysemityzmu jest antyjudaizm , zrodlem antyjudaizmu jest talmudyczny antygoizm . Niby jakiś „antysemityzm” jest a jakoś z Polski jakos nie uciekają a wrecz przeciwnie. Jak im tutaj zle to prosze bardzo mozna wyjechać.
*****
Marian Kałuski
Marzec 1968
Mija kolejna rocznica tzw. Marca 1968. Jednak wydarzenie to dla etnicznych Polaków nie ma żadnego znaczenia. I się nie mylimy w jego ocenie.
Chociaż pewne kręgi starają się nam wmówić, że było to wielkie wydarzenie w dziejach Polski, to prawda jest taka, że takowym wydarzeniem nie było. Bowiem w wydarzeniach Marca 1968 brały udział tylko nieliczne osoby (głównie zresztą pochodzenia żydowskiego) i pod względem politycznym nic się w Polsce nie zmieniło. Gomułka pozostawał u władzy jeszcze prawie 3 lata, a komunistyczne rządy w Polsce przetrwały aż do 1989 roku. Poza tym nie wywarły one większego wpływu na postawę społeczeństwa wobec reżymu, która była niezmiennie wroga od 1945 roku.
Marzec 1968 nie miał także żadnego wpływu na polski Sierpień 1980, czyli na powstanie Solidarności, która w dużym stopniu przyczyniła się do upadku komunizmu w Polsce.
Tak, Marzec 1968 w dziejach narodu polskiego był niczym. W każdym bądź razie daleko mu do doniosłości wielu dziesiątek innych wydarzeń w historii Polski i narodu polskiego.
Była to mało znacząca rewolta wewnątrz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, a konkretnie walka o władzę w tej partii między etnicznymi Polakami, a odsuwanymi powoli od władzy komunistami żydowskimi, którzy posiadali przemożne wpływy w Polsce stalinowskiej – z woli Stalina i przy wsparciu sowieckich bagnetów.
Wątpię, aby Marzec 1968 mógł być uznany za duże wydarzenie także w dziejach polskich Żydów. Byłoby takim, gdyby z Polski naprawdę wyrzucono Żydów, tak jak ich wyrzucono przed wiekami z Anglii, Hiszpanii, Francji czy Niemiec. Co najwyżej jest on znaczącym wydarzeniem w historii żydowskich komunistów w Polsce.
Nikt Żydów nie wyrzucał z Polski w 1968 roku. Po prostu komunistom żydowskim, którzy przegrali walkę o władzę w PZPR z polskimi komunistami, dano okazję wyjazdu z Polski. Nie wiadomo dokładnie ilu ich wyjechało, ale przyjmuje się że od 12 do 20 tys. osób.
Wyjechali głównie młodzi Żydzi, w tym prawie 1000 studentów wyższych uczelni polskich.
Wyjechało także 18 wysokiej rangi dygnitarzy partyjnych, aż 729 innych wyższych urzędników partyjnych i rządowych (w tym jeden minister – Fryderyk Topolski, kilku wiceministów, szereg dyrektorów departamentów ministerialnych), 28 dyplomatów, 176 UB-owców, 55 oficerów (politycznych) Ludowego Wojska Polskiego, 28 sędziów, ponad 200 dziennikarzy prasowych (w tym 15 redaktorów naczelnych) i 61 redaktorów i wyższych urzędników komunistycznego radia i telewizji.
Niejeden z tych żydowskich komunistów, ubeków i oficerów w każdym państwie prawa nie otrzymałby prawa wyjazdu z kraju, a tylko stanął by przed sądem za popełnione zbrodnie na narodzie polskim. Chyba nikt z patriotów polskich nie opłakiwał czy nie opłakuje ich wyjazdu z Polski! Np. wyjazdu Heleny Wolińskiej, która w 1953 roku brała udział w zamordowaniu gen. Emila Fieldorfa czy brata Adama Michnika Stefana – także stalinowskiego prokuratora, którego ręce są zbroczone w polskiej krwi. Dzisiaj o ekstradycję Wolińskiej z Anglii stara się polski wymiar sprawiedliwości.
Czy Polacy mieli i mają płakać, że wyjechało z Polski setki stalinistów – agentów Kremla i izraelskiego Mosadu (Victor Ostrovsky „By way of deception” London 1991) i np. aż 261 dziennikarzy żydowskich, którzy byli na usługach propagandy PZPR i rządu komunistycznego? Wszak z tego okresu pochodził antykomunistyczny slogan: „Prasa kłamie!”
Jest niezgodne z prawdą także twierdzenie, że po Marcu 1968 wyjechał z Polski kwiat nauki, kultury i literatury „polskiej”. Zdecydowana większość z tych ludzi to były miernoty. Potwierdza to fakt, że tylko nieliczni z tych ludzi zrobili karierę w Izraelu czy na Zachodzie. Czy kwiatem literatury „polskiej” byli pisarze i poeci socrealistyczni piszący utwory i wiersze na cześć Stalina?
Powtarzam, Żydów w przygniatającej większości nikt nie wypędzał z Polski w 1968 roku.
Ci ludzie wyjeżdżali dobrowolnie, gdyż albo:
1) czuli się skrzywdzeni przez partię (PZPR),
2) bali się, że któregoś dnia mogą stanąć przed sądem za popełnione zbrodnie na narodzie polskim,
3) nie czuli się Polakami,
4) chcieli po prostu wyjechać na Zachód, wierząc, że czeka ich tam lepsze życie (i to był bodajże najważniejszy powód dla większości wyjeżdżających z Polski Żydów, w przygniatającej większości ludzi w 30. i 40-kach).
Że nikt Żydów z Polski nie wyrzucał dlatego, że byli Żydami potwierdza i to, że w Polsce pozostało ich jeszcze wiele tysięcy, jak np. setki czołowych komunistów żydowskich, jak również i UB-owców. Ostatecznie, gdzie zmarli np. Jakub Berman, Hilary Minc, Roman Zambrowski, bandyci Romkowski czy Różański?
Tak, w PRL po Marcu 1968. Przecież w Polsce mieszkał aż do 1992 roku stalinowski ludobójca Salomon Morel, który uciekł do Izraela dopiero jak w wolnej Polsce groziło mu aresztowanie. A jeśli PRL opuścili wszyscy Żydzi, jak głosi żydowska antypolska propaganda, to skąd się wzięli w Polsce po 1968 roku np. Adam Michnik, Jerzy Urban, Bronisław Geremek i setki innych znanych dzisiaj Żydów polskich?
Wszak po 1968 roku były w Polsce nadal organizacje i pisma żydowskie oraz działał Państwowy Teatr Żydowski w Warszawie, a wielu Żydów zajmowało nadal różnego rodzaju wysokie stanowiska; np. Jerzy Urban był 1981-89 ministrem propagandy za gen. Jaruzelskiego. Mówienie więc o Polsce bez Żydów i o „polskim antysemityzmie w Polsce bez Żydów” to nie tylko kłamstwo, ale i potwarz!
Marzec 1968 to celowo zakłamane po dziś dzień wydarzenie z dziejów PRL. Antypolsko nastawieni Żydzi na całym świecie wykorzystali dobrowolny wyjazd polskich Żydów do walki z narodem polskim – jako rzekomy objaw polskiego antysemityzmu. I to nie komunistów polskich tylko całego narodu polskiego, który z walkami frakcyjnymi w łonie PZPR nie miał nic wspólnego. Ta wyjątkowo podła kampania antypolska dużo zaszkodziła Polsce i Polakom w świecie.
I tutaj mam rewelacyjne wprost wiadomości, w ogóle nieznane przez Polaków. Otóż według „Encyclopaedia Britannica. 1969 Book of the Year” po zdławieniu Praskiej Wiosny 1968 szereg czołowych działaczy żydowskich było zmuszonych uciekać z Czechosłowacji, jak np. Eduard Goldstuecker i Frantisek Kriegel. Natomiast „Encyclopaedia Britannica. 1971 Book of the Year” podała, że po 1968 r. w wyniku antysyjonistycznej propagandy wyjechało z Czechosłowacji ponad 5000 Żydów. Z kolei wychodzący w Melbourne dziennik „Herald Sun” („List fears” 19.7.1995) podał wiadomość, że czechosłowacka bezpieka po 1968 roku przekazała zagranicznym organizacjom antysyjonistycznym obszerną listę czeskich Żydów, narażając ich tym samym na osobiste niebezpieczeństwo. Są to duże grzechy Czechosłowacji i Czechów wobec Żydów.
A teraz pytanie: kto słyszał czy czytał o oskarżaniu Czechów o antysemityzm przez Żydów? Nikt! Natomiast, jak już wspomniałem, z Polaków – całego narodu polskiego (co jest zwykłym rasizmem!) zrobiono zwyrodniałych antysemitów.
Dlatego Marzec 1968 nie jest czarną plamą w historii Polski i Polaków, a tylko czarną plamą w historii żydowskiego antypolonizmu. Tak kłamliwych i niemoralnych jest wiele innych żydowskich oskarżeń Polaków o antysemityzm.
Piotrx said
Według Jerzego Poksińskiego (Pomarcowa emigracja, 1991)
z Polski wyjechało w latach 1968-69 11.185 Żydów, w tym m.in. 18 wysokich rangą działaczy partyjnych i 729 aparatczyków partyjnych, w tym były minister (Fryderyk Topolski), kilku byłych wiceministrów; 28 dyplomatów i pracowników MSZ; 176 pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i byłego Urzędu Bezpieczeństwa (UB); 55 oficerów (głównie politycznych) Ludowego Wojska Polskiego; 200 dziennikarzy, w tym 15 redaktorów naczelnych; 61 dziennikarzy i wysokich urzędników Polskiego Radia i telewizji; 26 ludzi, w tym reżyserzy filmowi, związanych z Kinem Polskim; 25 profesorów, 27 docentów i 217 innych akademików wyższych uczelni; 4 profesorów, 13 docentów i 258 innych pracowników instytutów naukowych, jak np. PAN; 91 artystów; 9 pisarzy; 364 doktorów i 944 studentów wyższych uczelni.
Z 9 pisarzy żydowskich, którzy wówczas wyjechali, żaden, nie był znany.
Juliusz Katz-Suchy (1912-1971) został profesorem, nie mając nawet doktoratu.
(Słownik biograficzny działaczy polskiego ruchu robotniczego, t. 3, Warszawa 1992).
Przez cały okres PRL aż do marca 1968 roku nie wolno było rozpowszechniać informacji krytycznie oceniających rolę lobby żydowskiego w PRL, nie wolno było, nawet po Październiku 1956, pisać czy mówić o tym, kto kierował aparatem terroru w PRL itd. Wolno było pisać o szowinizmie niemieckim, ukraińskim, amerykańskim, francuskim a zwłaszcza polskim. Nie wolno było pisnąć nawet o szowinizmie żydowskim. Ta blokada trwała czterdzieści pięć lat PRL z krótką przerwą w marcu 1968. W tym sensie marzec 1968 roku był wydarzeniem ważnym. To w marcu 1968 roku uczyniono jedyną w historii PRL próbę zrównania praw Żydów i Polaków.
Jerzy Brochocki „Rewolta marcowa. Narodziny, życie i śmierć PRL” Str. 368 z ilustr., opr. miękka fol., Wydawnictwo ROTA
Mity marcowe 1968
Mija 37 rocznica WYDARZEŃ MARCOWYCH. Na ich temat opublikowano kilkadziesiąt książek i prac. Większość w duchu zgodnym z „politycznie poprawną” oceną Wydarzeń, jako zrywu studentów pod przywództwem jedynego, słusznie działającego ośrodka politycznego, dowodzonego przez Adama Michnika.
Jest kilka prac czysto chronologicznych, opierających się na źródłach prasowych, są też relacje uczestników, ale nikt ?nie dotarł? do prostej prawdy o prowokacji przygotowanej przez członka BP PZPR, szefa MSW gen. Mieczysława Moczara, prowokacji skierowanej przeciwko I sek. PZPR Władysławowi Gomułce i jego ekipie.
W 1967 w porywie szczeniackiej głupoty przeniosłem się z Wydziału Historii UW, na Wydział Filozofii, i nowo tam utworzony Instytut Nauk Politycznych. Już na pierwszym wykładzie u dr Szackiej zdrętwiałem, gdy w przerwie osiemnastoletnie szczeniaki zaczęły do siebie mówić per „towarzyszu” (dopiero potem przeszli między sobą na „ty”).
Wśród 120 studentów, ja wraz z Andrzejem Dąbkowskim (synem „kułaka” spod Czerwieńska), i trzecim chłopakiem Włodkiem Mizerką z Targówka(?), tworzyliśmy matecznik „reakcji”. Do stycznia 1968 nic nie wskazywało na nadchodzący kryzys polityczny. Życie toczyło się siermiężnie, a o „zdjęciu” Dziadów z afisza itd., dowiadywaliśmy się z Wolnej Europy. Dopiero po feriach świątecznych aktyw ZMS i kadra z PZPR, zaczęli roznosić ulotki uświadamiające studentów „kto to są Komandosi” i ich szef Adam Michnik.
Naiwnie zapytałem nijakiego Matejewskiego (bratanka zastępcy Moczara), ilu jest tych „komandosów”, czego oni chcą ? wywołało to odwrócenie się na pięcie. W pierwszych dniach marca, w gablotkach pojawiły się odezwy ZMS przestrzegające przed komandosami Michnika. 4 marca z UW zostali relegowani Michnik i Szlejfer.
6 marca w gablotkach i pod pulpitami ławek leżały ulotki wzywające do bojkotu wiecu wyznaczonego na 8 marca. To z tych zawiadomień roznoszonych przez aktyw PZPR i ZMS, całe UW dowiedziało się o terminie wiecu. 8 marca w południe, wraz z Dąbkowskim pobiegliśmy na skwer przed BUwem (starym).
Z tonu i ostrości propagandy antywiecowej spodziewaliśmy się wielotysięcznego tłumu, a tu w prawym, bliższym Krakowskiego Przedmieścia, rogu skwerku, między cisami (rosną do dzisiaj) stało około 40 osób, a w oddaleniu od nich około 100.
?Komandosi? trzymani „na barana” przez kolegów odczytali protest w sprawie relegowania Michnika, parę zdań o Dziadach, o Konstytucji PRL, a po 10 minutach zapanował kompletna konsternacja i cisza. Wtedy Baśka Toruńczyk, ówczesna dziewczyna Michnika, odczytał apel ponownie, i potem po raz trzeci przeczytano ten sam tekst. Próbowano skandować jakieś hasła, ale nikt ich nie podchwycił, i wiec praktycznie upadł.
Z lewej strony skweru stała w „formacji trójkąta” grupa aktywu ZMS i ZSP pod przewodem starosty naszego, pierwszego roku INP Heńka Szafira ( czasami drukuje korespondencje z Jerozolimy w Newsweeku), który (bez megafonu) usiłował polemizować z komandosami. W tej grupie też nie było entuzjazmu, i po zaledwie 30 minutach wiec umierał śmiercią naturalną, a studenci zaczynali rozchodzić się do swoich zajęć.
I tak by się skończyły słynne WYDARZENIA MARCOWE ?68, gdyby w tym momencie na teren UW, od strony Krakowskiego, nie zaczęły wbiegać grupy cywilów, milicjantów, i nie wjeżdżać obdrapane autobusy z aktywem PZPR i ORMO ? można ich było poznać po jesionkach w jodełkę i koszmarnych, welurowych kapeluszach. To oni wywołali zajścia, odpychając wszystkich wychodzący studentów od bramy, i tłukąc każdego, kto usiłował opuścić skwerek.
Siłą rzeczy zostaliśmy zagnani pod rektorat w Pałacu Kazimierzowskim, gdzie prorektor ?komuch? Rybicki wyszedł na balkon z łańcuchem na piersiach, i wzywał do rozejścia się, co było oczywiście niemożliwe, ponieważ wszystkie boczne uliczki UW były zablokowane przez ORMO i tajniaków.
Dopiero teraz wydarzenia marcowe stawały się wydarzeniami. Nie były to w jakiejkolwiek mierze rozruchy w obronie Michnika i komandosów, tylko spontaniczny odruch samoobrony napadniętych studentów, który to odruch następnego dnia przerodził się w wystąpienia antykomunistyczne skierowane przeciwka władzy PRL.
Starannie przygotowana prowokacja szefa MSW gen. Moczara i jego ludzi takich jak dr Walichnowski, gen. Korczyński, ambasador Ptasiński, v-min. Matejewski, Kazimierz Kąkola itd., zaczynała nabierać rozmachu.
Studenci zgromadzeni przed zamkniętą bramą UW zaczęli wycofywać się Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem napierani przez oddziały milicji. (Wróciłem przez wydział geografii do budynku filozofii ze zdartym gardłem ? nie mogłem zupełnie mówić od wrzeszczenia, jak i oddychać, od zmasowanego ataku gazowego).
Spontaniczny pochód studentów, około 1.000 osób idący Krakowskim Przedmieściem, MO mogła bez wysiłku rozbić i skierować w Świętokrzyską, mogła rozbić przy Wareckiej, i przy Foksal, ale Moczar celowo dopuścił pochód aż na skrzyżowanie Nowego Światu i Jerozolimskich, pod same okna KC, by tam dopiero na oczach Gomułki, rozpędzić demonstrantów i popakować ich do bud milicyjnych.
Moczar doniósł też Gomułce treść rzekomo wznoszonych haseł : „Precz z Gomułką” „Zambrowski do biura!” – co było tanim wymysłem.
9 marca brałem z kolegami udział w wiecu, w auli Politechnik Warszawskiej. To już był prawdziwy wiec, manifestacja narodowa i antykomunistyczna (nikt nie wspominał nawet o Michniku i „komandosach”).
Po wiecu, gdy kolos Polibudy już się „rozbujał”, wyszliśmy w pochodzie skierowanym pod MSW na Rakowieckiej (budynki były wtedy nie ogrodzone – a od strony pustego Pola Mokotowskiego można było tam wejść bez problemu). Czoło pochodu w równych rzędach zaczęło maszerować Polną, wznosząc hasła „Gestapo, gestapo”, „Pachoły!” itd.
W przypadku tego pochodu, milicja i SB zadziałały w pełni profesjonalnie ? szedłem w około 12 rzędzie, gdy nadbiegły dwa odziały ZOMO z tarczami i pałami, i zaatakowały czoło pochodu z obu stron, od Mokotowskiej i od Wawelskiej, rozbijając go na wysokości 15-go rzędu!
Pochód został zawrócony ku Politechnice ( zaczął się strajk okupacyjny PW), a odcięte czoło pochodu został pognane aż do Placu na Rozdroży. Biegliśmy po błocie i gruzie dzisiejszego wykopu Trasy Łazienkowskiej.
W wieżowcach, po lewej stronie Placu na Rozdrożu, ludzie pochowali nas po mieszkaniach i częstowali herbatą. Atmosfera była jak w czasie okupacyjnej łapanki ? pełna solidarność społeczna skierowana przeciw okupantowi!
Zabłocony i z rozciętym uchem (dostałem kamieniem, przeznaczonym dla ZOMOwców) dotarłem koło 13:00 na wydział. Rozgorączkowany pobiegłem na piętro gdzie natknąłem się na naradzające się resztki „komandosów” – gdy relacjonowałem wypadki na Politechnice, nagle zrozumiałem, że te wymuskane siksy w zachodnich ciuchach i ich kolesie jeżdżący trymphfami, biorą mnie za „użytecznego idiotę”.
I tak IM już zostało – zawsze uważali się za jedynych godnych i powołanych do rządzenia Polską – tak było na Uniwerku – potem w KOR-ze, przy Okrągłym Stole, w UD, UW i dzisiaj w PD. Mając dzisiejszy zasób wiedzy, z przerażeniem stwierdzam, że moczarowskie ulotki opisujące ich jako „polityczny odłam bananowej młodzieży”, których tatusiowi odpadli w wewnątrzpartyjnej walce między „natolińczykami” a „puławianami”, nie wiele mija się z prawdą.
Faktycznie były to w 90% dzieci odsuniętych z PZPR „funków” pochodzenia żydowskiego, bo w PPR-PZPR antysemityzm był podstawowym orężem walki o stołki. Od dziecka byli wychowani w realiach właścicieli Polski Ludowej, a gdy im to zabrano, zaczęli walczyć o rewizję linii PZPR, o prawo do utraconego, komunistycznego raju ? gdzie latami, jako wybrańcy mieli według zasady „każdemu według potrzeb”. Dzisiaj grupa ta wraz z klientelą liczy 600 – 800 osób i uważa, że ma dalej niezbywalne prawo do rządzenia 38 milionowym narodem!)
Rozruchy były dalej rozdmuchiwane przez SB – zatrzymywano w okolicach UW wszystkich studentów, zabierano legitymacje, pałowano bez przyczyny, rozpowszechniano nekrologi rzekom zabitych studentek!
Machina prowokacji szła pełną parą – TV i Słowo Powszechne, Kurier Polski szalały ? Bolesław Piasecki odreagowywał wszystkie upokorzenia prywatne i polityczne, jakich doznał z „rąk” ppłk. Luny Bristigier. Pouczał „Trybunę Ludu” i KC PZPR jak rozprawić się z syjonistami (ówczesny synonim Żydów). Nagonka antysemicka została rozpętana jak za najlepszych czasów carskiej Ochrany.
W Audytorium Maximum odbyły się trzy wiece studenckie, to po prostu były spontaniczne wystąpienia powstańcze młodzieży polskiej, skierowane przeciw komunie, PRL-wi, i pachołkom ZSRR !
Około 19 marca do ciasnego umysłu Gomułki dotarło, że prowokacja jest skierowana przeciw niemu, i jego rodzinie. Kampanię zaczęto wyciszać.
Efektem wydarzeń była emigracja około 20 tys. Żydów – niedobitków ocalałych z Zagłady, pacyfikacja „przedwojennej resztówki” inteligencji polskiej – śmierć Zawieyskiego, i wkrótce też Pawła Jasienicy.
Złamanie karier życiowych kilkuset zdolnych studentów w całej Polsce, usunięcie do listopada 68 z PZPR około 230 tys. (!) ludzi ? (a więc wszystkich niewygodnych, i nie wykazujących entuzjazmu dla antysemickich czystek – przyjęto natomiast do partii około 4 tys. aktywistów marcowych), czystka w wojsku dokonana przez gen. Jaruzelskiego (dzisiejszego przyjaciela Michnika), oraz podkopanie autorytetu Gomułki, którego odsunięto wraz z ekipą w grudniu 1970 roku.
Nowa ekipa Gierka, przy wsparciu Moskwy, ostatecznie zablokowała starania grupy Moczara o przejęcie władzy. W 1971 podczas oficjalnej wizyty Gierka w Pradze Czeskiej, Moczar w „swoim” starym Olsztynie, po raz ostatni usiłował zaistnieć jako kandydat na genseka, zaalarmowany Gierek przerwał wizytę i po przylocie do Olsztyna rozgonił wojewódzką konferencje partyjną z Moczarem włącznie.
Wkrótce potem ambasador gen. Korczyński popełnił samobójstwo w Algierze, a v-min MSW Mytejewski został skazany na 6,5 roku więzienia za organizowanie „czarnej kasy” SB.
Gdyby gen. Moczar nie miał pretekstu do rozpętania wydarzeń marcowych w 1968 roku, to być może protest robotniczy z grudnia 1970 wsparty zostałby przez masowe wystąpienia studenckie. Struktury PRL odczułyby to znacznie boleśniej, a ustępstwa nowej ekipy musiałyby być znacznie większe, niż te wprowadzone przez Gierka.
Z ludzi „przyzwoitych” pragnę tu poza Zawieyskim, Kisielem, Jasienicą, przypomnieć też szefa MSZ Adama Rapackiego, który do przedstawionej mu listy Żydów jakich powinien zwolnić, dopisał na końcu swoje nazwisko i opuścił MSZ na zawsze (objął je po nim przedwojenny endek na usługach PZPR, niejaki Winiewicz)
Przeciwstawne postawy z Uniwersytetu Warszawskiego: to moje wspomnienie Audytorium Maximum, a przed nim, siwiuteńki jak gołąbek, kruchy profesor Stanisław Herbst rozłożonymi rękoma odgradza studentów od napierających tajniaków, a z drugie strony przypadek szczupłego, długowłosego chłopaczka – Stanisław Cioska, który w kilka miesięcy potem, w nagrodę za „aktywność” w gnojeniu studentów został przewodniczącym Rady Naczelnej ZSP, z przynależnym kierowcą i wielką limuzyną, z której przez 37 lat nigdy nie wysiadł (dzisiaj jest doradcą prezydenta).
Kto poza tow. Cioskiem i marcowym aktywem PZPR (dzisiaj w SLD), odcina jeszcze kupony od wydarzeń marcowych ?
No oczywiście środowisko „Agory” i ludzie Michnika – od Aleksandra Smolara – szefa Fundacji Batorego i Eugeniusz Smolara włodarza Polskiego Radia począwszy, aż po Baśkę Toruńczyk, która poprzez „Zeszyty Litarckie” wydawane przez „Agorę” sprawuje rząd dusz w polskiej literaturze i kulturze.
Za trzy lata, w roku 2008 będziemy obchodzić 40 rocznicę zawłaszczonych przez UD-UW-PD Wydarzeń Marcowych – mam nadzieję, że obudzą się wszyscy zwykli Polacy, ówcześni studenci i wykładowcy, uczestnicy antykomunistycznych wydarzeń marca 1968, i swoim masowym odzewem zepchną na margines oficjałki „Gazety Wyborczej” i środowiska „Agory”.
Najwyższy czas dać świadectwo prawdzie..
Remigiusz Włast-Matuszak
zrodlo: http://prawica.net/index.php?q=node/2791
Marzec 1968
W relacjach o wydarzeniach tą datą określanych jest wciąż tyle sprzeczności, że chyba nikt rozsądny nie podejmie tematu: „jak to było naprawdę”, łatwiej – asekurować się propozycją: „napiszą o tym, czego się tu zrozumieć nie da”. Hasłem wywoławczym ówczesnej „ruchawki” było – zdaje się – zdjęcie przez cenzurę przedstawienia „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka, co wywołało protest studentów i ich masowe demonstracje.
Na antysowiecki wydźwięk przedstawienia oburzony był Gomułka, a zdjął je „z afisza” cenzor Ozjasz Szechter, ojciec Adama Michnika. W walce o władzę, jaka wtedy wrzała na szczytach partyjnych Gomułka należał, jak mówiono, do frakcji „Chamów”, a Szechter do frakcji „Żydów”. Toteż Adam Michnik wraz z osławionym likwidatorem ZHP, Jackiem Kuroniem uczestniczyli w manifestacji studentów warszawskich, nad którą rozbrzmiewały okrzyki: „Zambrowski do władzy!”.
W rozgrywki te ogół studentów w Polsce nie był wtajemniczony. W zdjęciu „Dziadów” studenci widzieli zamach na swobodę wypowiedzi artystycznej, protestowali więc przeciwko niemu, a przy okazji – przeciwko zamordyzmowi władzy. A tej łatwo było zmanipulować młodzież przeciwko żydom, bowiem wielu z nich zajmowało wysokie stanowiska w partii, administracji, a zwłaszcza w kulturze, a Gomułka, pod hasłem walki z syjonizmem umiał fakt ten wykorzystać. Łatwo mu to poszło w Łodzi, bo tak się złożyło, że w wielu instytucjach kulturowych rz?dziły osoby – nie narażając się „poprawności politycznej” – „pochodzenia żydowskiego”. Trzęsła kulturą w Łodzi dziennikarka partyjnego „Głosu Robotniczego” Grabowska, co jej przychodziło tym łatwiej, że miastem rządziła prządka Tatarkówna, a zarządcę instytucji kulturowych miała w prymitywnym towarzyszu „Hierciu” Rejniaku. Redaktorem naczelnym „Głosu” była p. Wojskowska (przyjechała do Polski ze wschodu z wojskiem, więc przybrała takie nazwisko; zasłynęła z tego, że bardzo lubiła książkę Hemingwaya pt. „Kogo bije dzwon”). Redaktorem „Dziennika Łódzkiego” był Januszewski, czyli Stajan, czyli jeszcze jako? – w zależności od pełnionej funkcji. Dyrektorem RSW Prasa był Basisty, Wydawnictwa Łodzkieg – Postołow, główną cenzorszą – Lorberowa i td. Dziennikarze byli różni, a zupełnie niezależnie od różnic w pochodzeniu – wśród jednych i drugich zdarzali się porządni ludzie, a zdarzali się i kanalie.
W następstwie opisanej sytuacji politycznej niektóre z tych osób wyjechały z Polski. A niektóre nie uważały się za męczenników, przeciwnie – uważały się za Polaków i nie wyjechały. A co najbardziej zbulwersowało środowisko dziennikarskie w Łodzi, to fakt, że Polskę opuściła dziennikarka gazety partyjnej „Głosu Robotniczego”, pieszczoszka Komitetu Łódzkiego partii, Grabowska. W Monachium z miejsca trafiła do Radia Wolna Europa, w roku 1989 wróciła stamt?d „in odore sanctitatis” czyli niemal święta, i na łamach „Wprost” oświadczyła: „Wyjechałam, by mówić na Zachodzie głośno, co to jest komunizm”.
autor: Jerzy Urbankiewicz
Dziady w hołdzie rewolucji październikowej
Bezpośrednim impulsem Marca ’68 była sprawa zdjęcia ze sceny Teatru Narodowego „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Utrwaliło się przekonanie, że przedstawienie to było kolejnym epizodem w dziejach polskiej walki o niepodległość. Tymczasem sztukę wystawiono dla uczczenia 50. rocznicy wybuchu wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej, zaś sam reżyser był wówczas członkiem PZPR.
Dla uratowania spektaklu w grudniu zgodził się na daleko idące zmiany. Pod wpływem sugestii Wydziału Kultury KC PZPR całkowicie zmienił zakończenie sztuki.
Apelując w lutym 1968 r. o wznowienie wystawiania „Dziadów”, deklarował: „Jako materialista przesunąłem chrystianizm i mistycyzm autora ze sfery dewocyjnej na grunt ludowej obrzędowości, akcentując rewolucyjność i patriotyczność utworu”
Autor: Łukasz Kamiński
Piotrx said
octorus said
ХДа, блядь, ермолка – самый модный головной убор ХХ1 века у политиков.
Piotrx said
Parodia ekshumacji w Jedwabnem
Włodzimierz Kałuża
Przecież to w gruncie rzeczy nie była żadna ekshumacja. Celem ekshumacji w wypadku ludobójstwa musi być określenie zarówno ilości ofiar, jak również ustalenie bezpośredniej przyczyny zgonu. W przypadku „ekshumacji” w Jedwabnem strona polska (?) pod naciskiem strony żydowskiej (czy to aby nie te same strony?) ograniczyła się do odsłonięcia wierzchniej warstwy ziemi, natomiast nie ruszała, ani nie analizowała samych kości. Z tego względu każda informacja na temat ilości może być, moim zdaniem, uznana za wyssaną z palca i nie może stanowić podstawy poważnych rozważań. Także samo wynikający z pozostawienia kości w zastanym stanie brak ich analizy, powoduje, iż nie da się dokładnie ustalić przyczyny śmierci. Żydowska wersja o całopaleniu, która pasuje im prawdopodobnie ze względów religijnych i propagandowych nie uzyskała tym samym potwierdzenia. Potwierdzeniem takim byłoby np. wyeliminowanie jako możliwej przyczyny śmierci ran postrzałowych. Nie zrobiono tego, a za to znalezione na miejscu „ekshumacji” łuski – w liczbie około 100 – świadczą niemal na pewno o tym, że do ofiar strzelano. Mimo to próbuje się minimalizować znaczenie faktu znalezienia łusek.
Cały przebieg tej sprawy jest mocno zagadkowy. Po decyzji o przystąpieniu do ekshumacji wstrzymał ją min. Kaczynski, aby po rozmowach z rabinem (w końcu kto tu rządzi?) dać zezwolenie na ekshumacje, byle jakiś rabin był przy tym. Nic nadzwyczajnego, ale okazało się później, że przemilczano zasadnicza cześć ustaleń, których efektem było właśnie to, że nie ruszano kości, a wiec nie ustalono liczby ofiar, i nie ustalono przyczyny ich śmierci. Teraz dochodzi do tego jeszcze fakt zakazu wejścia na teren udzielony dziennikarzom. Nie otrzymał takiego zakazu Żyd Nissenbaum przybywający na ten teren, który bez przeszkód mógł się tam poruszać i filmować co chciał. Znowu okazuje się, że Państwo Polskie traktuje w jakiś szczególny sposób Żydów, którym wolno znacznie więcej, i Polaków, którzy mimo, że są we własnym kraju, maja ograniczone prawa. Teren „ekshumacji” osłonięty był wojskowa siatką, która uniemożliwiała wgląd z zewnątrz. Brak jest tez opublikowania wiarygodnych zdjęć z „ekshumacji”, natomiast min. Kaczynski okazał się specjalista w dziedzinie badań antropologicznych i ustalił swym ministerialnym słowem Ważnego Człowieka, że wśród ofiar były także kobiety i dzieci, no i że ofiar było ze dwie setki. Zakładam, że akurat w tym wypadku raczej bliższe prawdy są słowa przytoczone przez „świadków” Grossa, gdzie wymienia się liczbę tych niosących pomnik Lenina w zakresie 42 – 70. Zważywszy na przekrety liczbowe w liczbie ogólnie zamordowanych, gdzie u „świadków” Grossa są one podawane jako 3300, bądź też 1600, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że także liczby 42-70 są mocno zawyżone. Pozostaje pytanie, co odkryto w wykopaliskach o wymiarach 5 na 1 metr, co wynika z wypowiedzi toruńskiego prof. Koli. Wypada się też zastanowić, jak to jest możliwe, aby w 100 kg przebadanej ziemi znaleźć aż około 50 ofiar. Czyżby płonąca stodoła miała jakieś ruszty doprowadzające powietrze potrzebne do tak dobrego spalenia zwłok? Obawiam się, że w najnowszych krematoriach byłoby niemożliwe jednorazowe i równoczesne spalenie 50 zwłok, aby uzyskać z nich jedynie 100 kg popiołów.
No cóż, gdy ktoś nie ma nic do ukrycia, to zapewne nie potrzebuje osłaniać terenu siatka maskującą, nie musi tez bać się wpuszczenia na teren wykopalisk niezależnych dziennikarzy i nie musi w końcu przystawać na absurdalne żądania obcych utrudniające wykrycie prawdy. Jestem pewien, ze żaden rząd działający w imię interesów Polski i Polaków nie działałby w ten sposób, jak to miało miejsce w „ekshumacji” w Jedwabnem. Rząd taki byłby zainteresowany całkowitym i bezkompromisowym wykryciem prawdy, ustaleniem dokładnej ilości ofiar, a także precyzyjnym określeniem przyczyny śmierci.
Włodzimierz Kałuża
************************
Koniec ekshumacji w Jedwabnem
Kaczyński: Ofiar było znacznie mniej niż 1600
W Jedwabnem nie zginęło 1600 Żydów, jak podawał w swojej książce Jan Tomasz Gross, lecz znacznie mniej – mówił wczoraj, na miejscu ekshumacji, Lech Kaczyński, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Uważa, że ofiar było „setki i to bardzo nieliczne setki, dwie setki”. Wczoraj ekshumację ofiar mordu z 10 lipca 1941 roku zakończono.
Prowadzący ekshumację przesiali ok. 500 kg ziemi zmieszanej ze szczątkami ludzkimi. Szacuje się, że zawierała ona szczątki od 50 do 100 osób. Wykonanie wykopów obok nie pomogło w ustaleniu dokładnej liczby ofiar – piaszczysta ziemia zapadała się, co groziło osunięciem do nich szczątków.
– Ze względu na reguły religii żydowskiej, które uszanowaliśmy, nie jest możliwe ustalenie precyzyjnej liczby ofiar. Jest rzeczą niepodobną, by w obu mogiłach leżało 1600 osób lub nawet liczba podobna do 1600. Takiej liczby ofiar tutaj nie ma – mówił Lech Kaczyński. – Według naszych bardzo zgrubnych obliczeń (…) są to setki i to bardzo nieliczne setki, dwie setki – mówił Kaczyński.
– Byli tacy, którzy twierdzili, że tutaj nie ma szczątków zamordowanych ludzi. Teraz bez wątpienia wiadomo, że są. Była tutaj zbrodnia i to jest niewątpliwe – dodał Kaczyński. (Absurdalne stwierdzenie, w którym Kaczyński próbuje przekazać wynik ekshumacji jako sukces dowodzący istnienia zbrodni, której w rzeczywistości NIKT nie negował. W całej sprawie szło o liczbę ofiar podanych przez „swiadków” Grossa – przypominam, że raz było to 3300, a raz 1600 ofiar – wtr. moje WK.)
Poza przedmiotami osobistymi w mogiłach znaleziono m.in. ok. 100 łusek od nabojów i łódki (rodzaj magazynku) od karabinka „Mauzer”. Wszystkie będą przedmiotem szczegółowych badań.
– Nie neguję udziału w zbrodni niestety Polaków. To jest sprawa oczywista(oczywiste będzie to dopiero wtedy, gdy ustali sie konkretne osoby uczestniczące w mordzie – wtr. moje WK.), jednak znaleziono przedmioty świadczące, że mogli mieć w niej udział również Niemcy – mówił minister Kaczyński.
O zaniechanie prób zamazywania historii i przyjęcie za nią odpowiedzialności zaapelował do Polaków prezes Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej prof. Gerhard Bartodziej. Odniósł się on do napisu, jaki ma się pojawić na pomniku w Jedwabnem. „A więc wieczna rola ofiary i zrzucanie odpowiedzialności za to, co złe na innych, a najwygodniej na Niemców, Żydów i Rosjan” – napisał Bartodziej w oświadczeniu dla Polskiej Agencji Prasowej. Na tych narodach spoczywa ciężkie zadanie uporania się z własną historią – podkreślił.
e.p., pap
e.p., PAP, Rzeczpospolita, 2001-06-05
**********************
Ograniczona ekshumacja zwłok, jaką przeprowadzono w Jedwabnem, jest naukowym i prawnym nonsensem, nie do zaakceptowania w żadnym cywilizowanym kraju – napisał w oświadczeniu przesłanym w poniedziałek PAP profesor Jan Moor-Jankowski, przez 30.lat wykładający medycynę sądową na New York Uniwersity School of Medicine.
Prof. Moore-Jankowski, który był w latach 1969-1974 konsultantem medyczno-naukowym przy urzędzie premier Izraela Goldy Meir stwierdził, że „jest zasmucony i oburzony obecną nagonką na Polaków. O to, że zabijali Żydów w Jedwabnem, kiedy co najmniej 360 tysięcy Polaków pomagało ukrywać się Żydom”.
Moore-Jankowski podkreślił, że analiza medyczna zbrodni w Katyniu powinna być modelem dla innych studiów nad podobnymi zbrodniami, w tym także w Jedwabnem.
„Byłem przez 30 lat profesorem medycyny sądowej w New York University School of Medicine – od 1965 roku do emerytury w 1995 r. – i wiem, że tego rodzaju badania, które robiło się w Jedwabnem muszą wykonywać specjaliści od medycyny sądowej. Gdy Niemcy odkryli groby w Katyniu, było nadzwyczaj ważne, żeby stwierdzić, czy polscy oficerowie zostali zabici przed atakiem niemieckim, czyli przed 1941 rokiem. To co specjaliści medycyny sądowej stwierdzili – określając datę zabójstwa – Sowieci nie potrafili potem podważyć. Chociaż i oni zrobili jeszcze jedną ekshumację”-stwierdził prof. Moore-Jankowski.
„Polska nie jest teokracją, gdzie prawa religijne mogą blokować nowoczesne świeckie badania” – stwierdził profesor z Nowego Jorku. Podkreślił również, że państwo Izrael zezwoliło na prowadzenie tego typu analiz. „Tutaj w Ameryce są również Żydzi i ortodoksyjne odłamy. Jeżeli jednak potrzeba zrobić autopsję, to sędzia ją nakazuje i nie ma mówienia, że nie można, bo moja religia tego zabrania”.
Prof. Jan Moore-Jankowski jest członkiem Francuskiej Akademii Medycyny jako jedyny reprezentant Stanów Zjednoczonych w tej prestiżowej instytucji.
Prof. Jan Moore-Jankowski, PAP, 2001-07-10
Marek S said
Ewa Junczyk-Ziomecka i jej udzial w zamachu na prezydenta Lecha Kaczynskiego
Ja uwazam ze Ewa Junczyk Ziomecka byla jedna za glownych osob ktore sa odpowiedzialne za katastrofe i smierc Lecha Kaczynskiego wraz z wieloma innymi.
1. Przypuszczam ze wplyw Ewy Junczyk Ziomeckiej na prezydenta Lecha Kaczynskiego byl duzo wiekszy niz to by wynikalo z jej formalnej pozycji.
2. Przypuszczam ze to ona podsuwala prezydentowi pomysly aby pozbierac wszystkie najwazniejsze osoby w panstwie i wsadzic do jednego samolotu.
3. Przypuszczam ze to ona podsuwala prezydentowi idee aby wymienic pilotow na mlodych, mniej doswiadczonych i brawurowych.
4. Przypuszczam ze to ona podsuwala prezydentowi date 10 kwietnia 2010 roku, jako date uroczystosci choc nie jest to data oficjalna. (Choc inspiratorem byl zapewno ktos inny, jednak ona byla osoba zajmujaca urabianiem prezydenta)
Ogolnie rzecz ujmujac, to ona zajmowala sie aby reakcja prezydenta i palacu prezydenckiego bylo odpowiednia i pasowala do planu.
Wiecej tu:
https://marucha.wordpress.com/2010/11/20/prawa-zachowania-fizyki-a-oficjalna-dezinformacja/#comment-64324
https://marucha.wordpress.com/2010/11/20/prawa-zachowania-fizyki-a-oficjalna-dezinformacja/#comment-64470
Pisanie peanu przez Ewe Junczyk-Ziomecka na czesc Lecha Kaczynskiego jest po to aby odsunac wszelkie podejrzenia od siebie. Zydzi czesto, po zamordowaniu swoich ofiar, przychodza na ich pobrzeb, skladaja najbardziej wykwintne wience, wyglaszaja peany na czesc swojej ofiary o tym jak wspanialym byl czlowiekiem, i najwiecej placza aby ukazac zal (tylko na pokaz). Tak robi wlasnie Ewa Junczyk-Ziomecka.
Przypuszczam ze jest ona wyjatkowo zimnokrwista psychopatka. Jej mowy o uczuciach i wrazliwosci sa tylko na pokaz aby przykryc swoja psychopatie bo tak wlasnie robia psychopaci.
sokratus said
Tez tak myslę. Typowa ich metoda: najpierw kogoś ukatrupia a potem robią z niego bohatera,mit,bożyszcze.
Mordka Rosenzweig said
Jest napisane:
„Każdy się modli po swojemu”
Ja pan Mordka jusz kiedys napisalem sze modlic sie moszna rusznie i to tszeba uszanowac.
Jesli pszyklad pszyszedl od naszego wielkiego papiesza to napewno jest dobry i bardzo religijny.
Ja sie bardzo cieszyc sze jest tyle czlowiekuw w Polszy ktuszy sie ciagle modla aby nas wielki papiesz zostal w koncu swietym.
To jest bardzo waszne dla nas polakuw bo wtedy bedzie moszna opublikowac ostatnie zyczenie Jana Pawla der Zwei aszeby wszystkie koscioly w Polszy staly sie dwureligijne, a wiec oprucz ksiedza musi byc w parafi taksze rabin.
Spowiedz bedzie dawana pszez rabina ktory bedzie potem robil sprawozdania dla panuw z mosad. Komunia Swieta bedzie stopniowo zamieniona na modlitwe do zlotego cielca.
Ofiary na tace beda ciagle zbierane ale tylko pszez rabinow jako sze te pieniadze beda potszebne dla polakuw w izrael.
Marek S said
Ad. 34
Nalezy dodac ze po wykonaniu swojego zadania Ewa Junczyk Ziomecka szybko i nagle usunela sie (lub ja usunieto) z pozycji i sytuacji z ktorej mogla uczestniczyc w eskapadzie Smolenskiej. Jej nagla promocja na konsula w Nowym Jorku i wyjazd do USA wskazuja dosc jednoznacznie ze ona i/lub osoby przez ktore byla sterowana wiedzialy ze nastapi katastrofa.
Tak jak to jest opisanie w linkach pod ad.34, uwazam ze katastrofa w Smolensku byla zamachem ktory byl zorganizowany przez zydow i wykonany przy pomocy organizacji zajmujacych sie tego typu zadaniami czyli CIA i MI-6 (ktore zawsze dzialaja razem bo wywodza sie z tego samego pnia) jak tez prawdopodobnie Mossadu i przy wspoludziale ludzi (zydow) pracujacych w Pozarzadowych Organizacjach (NGO – Non Governmental Organizations) zarowno w Polsce jak i w Rosji i do wykonania tego zadania byla uzyta specjalna i sklasyfikowana technika. Celem tego zamachu bylo stworzenie potencjalnego zarzewia konfliktu (pomiedzy Polska a Rosja) ktory jest potrzebny lucyferianom w stworzeniu sekwencji zdarzen prowadzacych do zniszczenia wiekszosci ludzkosci w globalnym konflikcie ktory zydzi planuja juz od paruset lat.
Wszystko uklada sie w logiczna calosc jesli przyjmiemy wlasnie taka interpretacje zdarzen.
Pokrywa sie tez z interpretacja symbolizmu kabaly dotyczacego tego zdarzenia, a wiec dzialan duchowych majacych za zadanie stworzenia zgodnosci i harmoni pomiedzy dzialaniami fizycznymi (na ziemi) i duchowymi (poza ziemskimi).
https://marucha.wordpress.com/2011/04/12/jak-postsowiecka-mafia-zamordowala-prezydenta-rp/#comment-87551
https://marucha.wordpress.com/2011/04/12/jak-postsowiecka-mafia-zamordowala-prezydenta-rp/#comment-87551
wet3 said
@ Aga (20)
O tym, ze Kurtyka robil w tej sprawie to samo co LK to dobrze wiem. Chcialem powiedziec, ze spotkanie z p. Trzecinska odbylo sie jeszcze przed objeciem przez Kurtyke kierownictwa IPN i dlatego p. Trzcinska nie wspominala Kurtyki obok LK – co napisamem niepoprawnie i, oczywiscie, przeoczylem.
w.red said
Aga
Folguj Aśćka, folguj nieco bo zaraz pomyślę że u Maruchy jakiś POplatany umyslowo się zalągł przez przypadek. Na temat Kaczyńskich nie miałem i nie mam najlepszego zdania. Z tych pwodów o których Pani pisałaś przede wszystkim a Lesbona to tylko przypieczętowała. Trzeba jednak mieć na uwadze że stosowana przez nich retoryka patriotyczna skutecznie przesunęła ten elektorat w ich stronę (czemu trudno się dziwić skoro wszystkie inne ugrupowania się tych ludzi wyparły). Zatem obrażasz Pani nie tyle pamięć zmarłego i jego brata (co też u każdego mającego nieco kultury człowieka nie może wzbudzić pozytywnych reakcji). Ale tych, właśnie patriotów którzy poważyli się zaprotestować przeciwko obłudzie i szytej grubymi nićmi manipulacji mającej zafałszować rzeczywistość i prawdę oczywistą. Odpowiedzialność za to wydarzenie spada wyłącznie na obecnie rządzących. A wszystkie próby zafałszowania informacji, ukrywania dowodów itp w logiczny sposób uzasadniają tezę dokonania zamachu. Stąd i protesty, które usiłuje się spacyfikować jak tylko się da. A ludzi w nich biorących udział zaklasyfikować do kategorii oszołomów i idiotów tylko dlatego że jak w każdej krytycznej dla Narodu chwili ich tarczą jest krzyż ? I w tym świetle masz Pani czelność zarzucać im sekciarstwo ?!
Trzeba być naprawdę równie umysłowo sprawnym jak niejaki Taras by na to się zdobyć. Wypadałoby zapytać co Pani osobiście zrobiłaś kiedykolwiek dla swojego kraju (oprócz tego żeś się Pani w nim urodziła) że poczuwasz się Pani do prawa by tymi ludźmi pomiatać i ich lżyć ?
Może więc darować sobie „wrzutki” i poprosić o mniej skomplikowane zadanie ?
Marek S said
„Będziemy się czuli jak w domu”
No wlasnie, w tym sie kryja cala tragedia Polski i Polakow. Zydzi w Polsce czuja sie jak w domu, bo zrobiono z Polski JudeoPolonie w ktorej to Polacy czuja sie jak obcy.
A przeciez Polacy powinni czuc sie w Polsce jak w domu.
zatoichi said
SEKTY – RUCHY RELIGIJNE – GRUPY KULTOWE
Pojęcie „sekta” ma wielorakie znaczenie. Dotyczy jednak zawsze określonej wspólnoty, związku, grupy ludzi, która wyodrębniła się z jakiejś wielkiej religii, ruchu społecznego czy światopoglądowego. Pojęcie sekty trzeba więc rozpatrywać na różnych płaszczyznach. Pojęcie „sekta” pochodzi z języka łacińskiego. SECTA wywodzi się z czasownika „sequor” – iść, podążać za kimś. Stąd wyjaśnienie dotyczące sekty: droga którą się podąża, sposób postępowania.
DEFINICJE SEKTY:
1 – grupa religijna, która oderwała się od któregoś z wielkich kościołów panujących i przyjęła własne zasady organizacyjne.
2 – grupa społeczna izolująca się od reszty społeczeństwa, mająca własną hierarchię wartości, zespół norm zachowania się, silnie akcentująca przywódcy.
3 – to ugrupowanie lub ruch, wyróżniający się przesadnym oddaniem jakiejś idei i posługujące się nieetyczną perswazją i manipulacją w celu uzyskania poparcia dla zamierzeń przywódców.
UNIWERSALNA DEFINICJA SEKTY :
Sekta (CULT) – jest to grupa ludzi, która posiada strukturę typu piramidowego i autorytarne kierownictwo. Charakterystyczne dla niej jest nauczanie i przewodnictwo pochodzące od osoby lub osób znajdujących się na szczycie tej hierarchii. Grupa tego typu zazwyczaj uzurpuje sobie prawo do posiadania wiedzy na temat jedynej drogi do Boga, Nirwany, Raju, Ostatecznej Rzeczywistości, Pełnego potencjału, Drogi do szczęścia itd. Celem takiego oddziaływania jest uzyskanie pełnego panowania nad swoimi członkami i zatrzymanie ich na stałe wewnątrz grupy.
Definicja ta obejmuje sekty istniejące w obrębie wielkich religii świata, łącznie z sektami nie mającymi podłoża religijnego – sekty ekonomiczne, edukacyjne i psychologiczne.
http://www.effatha.org.pl/sekty/ogolne/definicja.htm
1./Żaden duchowny jeszcze tak ostro nie wypowiadał się o strażnikach krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, który wczoraj stoczyli wojnę w obronie symbolu wzniesionego przez harcerzy w hołdzie pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. Bp Tadeusz Pieronek wyraził oburzenie zamieszkami z krzyżem w tle. Obrońców krucyfiksu określił fanatyczną sektą.
Wojnę o krzyż podzielonego narodu skomentował w wywiadzie dla „Polska The Times”, bp Tadeusz Pieronek. Duchowny nie bał się głośno osądzać strażników symbolu katastrofy smoleńskiej.
– Z ludźmi którzy bronią krzyża przed Pałacem Prezydenckim nie da się dogadać, bo nie trafiają do nich żadne racjonalne argumenty. To jakaś fanatyczna sekta – stwierdził bp.
Jego zdaniem awantura, którą wywołali obrońcy krzyża nie była walką w obronie krzyża, ale przeciw krzyżowi. – Walką tych, którzy przez ten symbol chcą uzyskać korzyści polityczne. Ci ludzie są mali, teraz doskonale widać ich karłowatość – ocenia bp Pieronek.
Kapłan twierdzi też, że postawienie krzyża przed Pałacem Prezydenckim było szlachetnym gestem, to co działo się potem było jednak czystą manipulacją tych, którzy chcieli krzyżem robić politykę. Biskup nie stawia zarzutów, ale dodaje za to, że „sprawa krzyża stała się elementem gry politycznej również z powodu zbliżających się wyborów”.
2./Biblia Sekty Smoleńskiej
Czyli jak Rosjanie zrzucali bombę próżniową i dobijali rannych 10 IV, a jak rząd RP to ukrywa
Środowiska pisowskie promują książkę Leszka Szymowskiego, objawiającą ezoteryczną prawdę o 10 IV 2010 roku pod Smoleńskiem.
W konfabulacjach autora samolot wylądował na ziemi, ale został zniszczony przez Rosjan, a ranni byli dobijani z broni ręcznej. O wszystkim dobrze wiedzą polskie i amerykańskie służby. Te ostatnie mają nawet rzekomo fotki pokazujące, że samolot wylądował.
Oto najciekawsze cytaty:
Tupolew ścinał drzewa, ale poobijany wylądował awaryjnie w błocie. O 8:39 rozerwała go siła wybuchu bomby próżniowej i ona też zabiła część pasażerów. Ci, którzy przeżyli, zostali zamordowani strzałami z broni palnej.
Rząd Donalda Tuska wspólnie z Rosją uczestniczy w matactwie. I tuszuje ślady zabójstwa prezydenta państwa NATO
Zachęcamy Czytelników konserwatyzm.pl do lekkiej i rozweselającej lektury political-fiction przed snem. Oczywiście sprzedajemy Biblię Sekty Smoleńskiej w naszej księgarni:
http://capitalbook.pl/product_info.php?products_id=596
Jeśli jesteś sympatykiem PiS, musisz mieć tę książkę, musisz wiedzieć jak zamordowano Lecha Kaczyńskiego! Musisz wierzyć w bombę próżniową, musisz wierzyć z zamach i sztuczną mgłę!
A mówiąc poważnie: polecam tę książkę wszystkim Czytelnikom Konserwatyzm.pl, bowiem żadna recenzja nie jest w stanie oddać klimatu w jakim „dzieło”to zostało napisane. Ta książka pokazuje, że środowiska pisowskie to już nie jest partia polityczna, ale jakieś mistyczne wyznanie., swoisty „pislam”. Dlatego jako obrazek dajemy nie okładkę książki, ale tańczących derwiszy. Dawno nie ubawiłem się tak jak przy lekturze tej książki.
Adam Wielomski
http://www.konserwatyzm.pl/artykul/159/biblia-sekty-smolenskiej
3./Przyczyny katastrofy smoleńskiej według raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK):
– niepodjęcie na czas decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe po otrzymaniu informacji o warunkach pogodowych
– obniżanie lotu bez widoczności naziemnych punktów i wbrew ostrzeżeniom
– brak odpowiedniej reakcji i wymaganych działań przy wielu ostrzeżeniach systemu TAWS i zejście poniżej dopuszczalnej wysokości loty
– podejście do lądowania mimo braku zgody z wieży kontrolnej
– na decyzję pilotów miała wpływ presja psychologiczna
Czy to koniec debilnych historyjek o “sztucznej mgle”, spisku Putina etc.? Bynajmniej. Środowiska które instrumentalnie traktują to tragiczne wydarzenie dalej będą brnąć w oparach absurdu. To zresztą ludzie wybitnie odporni na jakąkolwiek argumentację. Gomułkowska zasada “wicie rozumicie” została przez nich doskonale przyswojona. Lech Kaczyński brał udział w budowaniu razem z innymi “patriotami” fundamentów “najwspanialszego państwa w polskiej historii” czyli III/IV RP w trakcie rozmów w Magdalence i przy Okrągłym Stole. Ale wicie rozumicie, jako prawdziwy patriota czuwał nad wszystkim. Lech Kaczyński podpisał Traktat Lizboński. Ale wicie rozumicie, nie myślał wtedy o niczym innym niż o Wielkiej i Niepodległej Polsce. Środowisko dzisiejszej Sekty Smoleńskiej krzyczące o “podporządkowaniu Polsce Rosji”, “utracie suwerenności” od zawsze popierało działania, których owocem było lądowanie po latach życia pod butem jednego Wielkiego Brata w objęciach drugiego. Poparcie zbrodniczej napaści na Jugosławię, poparcie i wsparcie amerykańskiego szaleństwa w Iraku i Afganistanie kosztujące nas miliardy złotych, budowa razem z tymi, z którymi rzekomo walczą, demoliberalnego “raju” z setkami miliardów złotych długu publicznego, to obraz “prawdziwych patriotów” dziś bredzących o “męczeństwie” z 10 kwietnia 2010 roku. Nagminne porównywanie tego wydarzenia z maskarą polskich oficerów w Katyniu świadczy o poziomie megalomaństwa i ucieczce od rzeczywistości osób formułujących takie opinie. Nikt nie ma prawa porównywać tamtych wzorów miłości Ojczyzny – Polski autentycznie wolnej i suwerennej do przedstawicieli establishmentu politycznego z pokładu TU-154. Architekci III/IV RP mogą już ściągnąć zastępy użytecznych z ulic i internetu i powrócić do tego co potrafią najlepiej – rozwijania dzieła 1989 roku, zamerykanizowanej prowincji Unii Europejskiej. Polscy nacjonaliści zaś niech zajmą się dążeniem do Wielkiej i Niepodległej Polski bez Wielkich Braci, obojętnie czy ze wschodu, czy z zachodu.
http://www.nacjonalista.pl/2011/01/12/raport-mak-%E2%80%93-koniec-szopki-smolenskiej.html
4./Psychoza pisowców i makiawelizm Kaczora
O psychozie na cmentarzu katyńskim, mrocznym Pospieszalskim w pociągu jadącym ze Smoleńska, Kaczyńskim szukającym zdrajców w PiS kilkanaście godzin po śmierci brata i teoriach spiskowych „pisiorów”. Panie i Panowie: nowe „Wprost”.
Im bliżej rocznicy tragicznej katastrofy Tupolewa w Smoleńsku, tym więcej pojawia się u nas informacji związanych z tym tragicznym wydarzeniem. Powstają książki, filmy i cała masa wykluczających się informacji, które mają nas przybliżyć do „prawdy”. Jej samej jednak już nie poznamy. Została pocięta piłami wraz z wrakiem Tupolewa i oddana przez nasze władze Rosjanom, by ci ją mogli dowolnie interpretować. Natomiast im bliżej rocznicy, tym więcej pojawia się wrzutek, mających pokazać, kto wykazał odwagę, a kto zachował się jak tchórz w tamtych kwietniowych dniach.
„Ludzie szeptali między sobą: – Skoro wojsko ma nas ewakuować, to znaczy, że to był zamach. To, kto za nim stał, nasuwało się samo. Wiceszef Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin szedł jak zahipnotyzowany. Z zamyślenia wyrwał go nieznajomy starszy mężczyzna – dopadł go w bramie memoriału. Pewnie był z Rodzin Katyńskich, bo na ramieniu miał biało-czerwoną opaskę. – Panie ministrze, panie ministrze – dyszał. – To prawda, że Ruscy zestrzelili prezydenta?” – czytamy w artykule „Panika we mgle” w nowym wspaniałym „Wprost” Tomasza Lisa. W tekście możemy przeczytać, jak „drżącym głosem” Radosław Sikorski przekazał żonie premiera straszną informację o upadku „tutki” oraz panice bojących się internowania posłów PiS, prowadzonych na Mszę świętą na Dworcu Zachodnim przez Jana Pospieszalskiego (który już wtedy miał kamerę i pewnie chciał robić „Solidarnych 2010”). Już kilka sekund po katastrofie ludzie na cmentarzu katyńskim szeptali o zamachu – informuje „Wprost” uświadamiając nas, że „sekta smoleńska” postawiła sobie tezę, której przez następny rok broniła jak lew. Ta paranoiczna teza udzieliła się oczywiście posłom PiS, którzy jak najszybciej postanowili czmychnąć ze Smoleńska. Według tygodnika Macierewicz przejął nieformalne przywództwo wśród polityków PiS. Podobno spodziewał się dymisji rządu i nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, kładąc nacisk na słowo „natychmiast” w rozmowie z politykami partii Kaczyńskiego. Teza ta nowa nie jest, bowiem od 10 kwietnia sączą ją politycy PO z Januszem Palikotem na czele, którzy co jakiś czas przypominają, że „Macierewicz uciekł ze Smoleńska i jest tchórzem”. – Musimy tam być jak najszybciej. Jesteśmy w Polsce potrzebni. Nie da się wykluczyć, że i Macierewiczowi udzieliła się psychoza panująca na cmentarzu. Psychoza, którą wywołało jedno krótkie słowo krążące wśród tłumu: „zamach”. W pociągu, którym uczestnicy uroczystości wracali do Warszawy, emocje buzowały – czytamy we „Wprost”. Redaktorzy szybko dodają w swoim tekście, że w przedziale z Macierewiczem siedział… Jan Pospieszalski.
I tutaj jest pies pogrzebany – chciałoby się rzec. Już wtedy „psychoza panująca na cmentarzu” udzieliła się autorowi „Warto rozmawiać”. To tłumaczy, skąd jego psychopatyczne filmy nakręcone na Krakowskim Przedmieściu i programy, do których zapraszał prof. Zybertowicza, który zresztą również występuje w tekście, ale o tym za chwilę. Tymczasem w pociągu posłowie PiS rozważali, czy prezydenta zestrzelono za pomocą pola magnetycznego i dlaczego FSB pilnowała uczestników uroczystości. Czy mówili tak wszyscy posłowie PiS? Czy może ktoś rzucał w szoku takie uwagi? A czy to ważne? Przecież na cmentarzu panowała „psychoza” a Pospieszalski był w pociągu.
Psychoza była zresztą tak wielka, że Pospieszalski wpadł na pomysł zorganizowania Mszy św. – jak informuje z pietyzmem „Wprost”.
„– Kochani – Pospieszalski nawoływał, krocząc przez cały wagon – jak wysiądziemy na Dworcu Zachodnim, możemy zorganizować polową Mszę świętą. Pomódlmy się za zmarłych w tej tragicznej katastrofie. Mam kamerę, będziemy mogli uwiecznić te wyjątkowe chwile” – czytamy. Na szczęście ktoś z Rodzin Katyńskich zwrócił uwagę, że na dworcu to tak nie bardzo. Dobrze, że choć jedna osoba panowała troszkę nad psychozą jadącą pociągiem z Macierewiczem i Pospieszalskim. Jednak, niestety, psychozy nie udało się powstrzymać do końca, bo – według „Wprost” – poseł Suski powiedział już na dworcu polskim policjantom, którzy chcieli podwieźć posłów do autokarów: „– Podstawcie nasz autokar tutaj. Poczekamy, to nie stan wojenny. Nie musicie nas od razu internować.” Czy była to mało znacząca uwaga wstrząśniętego tragedią posła, który znany jest czasem z nieprzemyślanych wypowiedzi, czy może wcale czegoś takie nie powiedział, nie jest istotne. Ważne, że już na cmentarzu narodziła się „psychoza”.
„Psychozy” nie było już jednak w biurze Jarosława Kaczyńskiego. O nie, tam, mimo tragedii, panowała atmosfera walki politycznej. Kilka godzin po katastrofie posłowie PiS wysyłali sobie esemesy z nazwiskami kandydatów na prezydenta. Szkoda, że „Wprost” nie dodało, iż ciało Lecha Kaczyńskiego było jeszcze ciepłe, gdy jeden poseł wysłał esemesa do drugiego. „Psychoza” znana z pociągu jadącego z tchórzliwym Macierewiczem i Pospieszalskim nie udzieliła się również prof. Zybertowiczowi, który przyniósł Jarosławowi Kaczyńskiemu 11 kwietnia podpisany przez PRAWIE wszystkich doradców Lecha Kaczyńskiego apel o to, by stanął w wyborach prezydenckich. „– Panie profesorze – westchnął bezradnie prezes PiS. – Czy pan wie, jaki to wielki ból stracić brata bliźniaka? – Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, więc mogę tylko próbować sobie wyobrazić, jakie to straszne uczucie… – odpowiedział zakłopotany Zybertowicz. – Tak, ból jest niebywały – Kaczyński zaczął przejmująco opowiadać o tym, co czuje. Na koniec niespodziewanie wrócił jednak do wyborów prezydenckich. – Mówi pan, że list z apelem o mój start podpisali prawie wszyscy doradcy. No dobrze, a kto nie podpisał? – Bugaj i Żukowski – odpowiedział zaskoczony pytaniem Zybertowicz” – czytamy w gazecie Tomasza Lisa.
„Psychoza” nie udzieliła się więc Jarosławowi Kaczyńskiemu, który na zimno, kilkanaście godzin po identyfikacji zwłok brata, zaczął walkę polityczną, która doprowadziła do wykoszenia z PiS-u Pawła Poncyliusza ze spółką. „Kto nie podpisał?” – brzmi to jak wypowiedź Józefa Stalina. Czy tak rzeczywiście było? Możliwe. Jaki był kontekst tej wypowiedzi? Who cares? „Psychoza” Pospieszalskiego i makiawelizm Kaczyńskiego był promowany w mediach na długo przed „Smoleńskiem”. Teraz trzeba go tylko przypomnieć.
Czy kpt. Protasiuk mówił: „zobaczcie, jak lądują debeściaki”? Czy pokłócił się z generałem Błasikiem na płycie lotniska? Dowodów na to nie ma. Ale jest atmosfera „psychozy”, o której będziemy dowiadywać się coraz częściej, im bliżej będziemy 10 kwietnia i październikowych wyborów parlamentarnych.
Łukasz Adamski
5./ Krzyż został potraktowany jak przysłowiowy murzyn. Zrobił swoje i może odejść – mówi Paweł Deresz. Dodaje, że odkąd przeniesiono go do kościoła św. Anny, nikt się nim nie interesuje.
W rozmowie z dziennikiem „Polska The Times” Paweł Deresz wyznaje, że obawia się obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. – Odnoszę wrażenie, że ludzie przyjeżdżają tam tylko demonstrować poparcie dla swojego wodza. To demonstrowanie poparcia dla PiS. To, co się tam dzieje, kojarzy mi się z tym, jak traktowano słynny krzyż – mówi.
– Krzyż został potraktowany jak przysłowiowy murzyn. Zrobił swoje i może odejść – kontynuuje Deresz. – Póki był pod Pałacem, to go broniono, kiedy trafił do kościoła św. Anny, nikt się tam nie pojawia. Nie ma ani kwiatów, ani zniczy – żali się Paweł Deresz, wdowiec po posłance Jolancie Szymanek-Deresz.
W rozmowie z dziennikiem „Polska The Times” przyznaje także, że nie zamierza wziąć udziału w uroczystościach przed Pałacem Prezydenckim w pierwszą rocznicę katastrofy. Jego zdaniem, to obchody partyjne, a nie państwowe. – Nie chcę mieć z tym nic wspólnego – wyznaje Deresz.
Wdowiec po zmarłej w katastrofie posłance weźmie udział w mszy na Okęciu oraz oficjalnych obchodach na Powązkach. – Powinniśmy spędzić ten dzień w ciszy i na przemyśleniach, a nie krzycząc pod Pałacem Prezydenckim o relacjach Tuska z Putinem. Nie sądzę, by różnice i podziały między rodzinami ofiar kiedykolwiek miały zniknąć – konstatuje.
eMBe/PolskaTheTimes
wet3 said
@ 40
Jesli ci ludzie mieszkaja w Polsce i do tej pory nie dogadali sie kim sa Kaczory, to nalezy sie ich umiescic w kategorii naiwnych glupcow. Przeciez kaczki nic wspolnego, poza retoryka, z polskoscia nie mieli i nie maja.
revers said
do tego sa masakrowani tworami antyterrorystycznymi wykreowanymi przez mossad/cia ej do masowego lupienia panstw bez bronii masowego razenia, jak to bylo przypadku Iraku, a przelozylo sie na grupy spoleczne jednostke
Myślałam, że to bandyty jakieś chcą nas zabić”
TVN24
Czwartek, 14 kwietnia
Fatalna pomyłka antyterrorystów. Zamiast producentów narkotyków, ofiarami uzbrojonych po zęby policjantów została para staruszków ze wsi spod Otwocka. Mężczyzna ma rozbity nos i siedem szwów na twarzy. W trakcie akcji antyterrorystów stracił przytomność. Policjanci mieli zrobić nalot na wytwórnie amfetaminy. Okazało się jednak, że pomylili adresy.
Niedziela, godzina piąta rano – to właśnie wtedy, według relacji starszego małżeństwa ze wsi Radwanków Szlechecki (woj. mazowieckie), rozegrał się dla nich prawdziwy koszmar.
– Myślałam, że to bandyty jakieś chcą nas zabić i pieniądze chcą, chociaż tu nie ma. Nie wiedziałam, co się dzieje, za co – opowiada 82-letnia Gabriela Kardas.
„Leżałem nago w gatkach”
Grupa antyterrorystów wyciągnęła z domu prawie 90-letniego mężczyznę i powaliła go na ziemię. – Leżałem nago w gatkach samych i w koszuli, a jeden z bronią nade mną. (…) Nic nie powiedziały, tylko „nie ruszać się, nie ruszać” – relacjonuje Henryk Kardas.
Mężczyzna, który jest chory na serce przez kilkadziesiąt minut leżał na betonie z krwawiącą głową. Nie może ruszać ręką, ma siniaki, szwy na głowie. – Szok straszny, przeżycie straszne – mówi.
„Teraz całe noce człowiek przestraszony”
Antyterroryści mieli rozbić fabrykę amfetaminy. Nikogo nie zastanawiało, że zamiast bandytów zastali starsze małżeństwo.
Kiedy leżeli już w kajdankach, policjanci poszli do domu obok, gdzie mieszka ich syn z rodziną. – Zerwałam się, dobiegłam tylko drzwi, ale już nie zdążyłam dobiec, bo oni już w międzyczasie tłukli – opowiada ich synowa.
Każda noc jest dla Kardasów kolejną traumą – nie mogą spać i nie potrafią poradzić sobie z wydarzeniami, które przewróciły ich spokojny świat do góry nogami.
– Teraz to całe noce człowiek przestraszony i ja to nie wiem, jak to teraz żyć – mówi staruszka.
Policja bada sprawę
Żadnych narkotyków u Kardasów policja nie znalazła. Ostatecznie zlikwidowana fabryka była kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Policja udostępniła film z likwidacji fabryki amfetaminy, tyle że na pierwszych ujęciach… widać gospodarstwo Kardasów. Na razie funkcjonariusze nie chcą się przyznać do błędu. Badają sprawę. – Komendant wszczął postępowanie kontrolne – sprawdzamy, wyjaśniamy, będziemy zapoznawać się z dokumentacją, na której podstawie były wykonywane nasze działania, jak również będziemy zapoznawać się z zapisem kamer. Będziemy przesłuchiwać naszych funkcjonariuszy. Za wcześnie, żeby mówić o naszych ostatecznych ustaleniach – mówi Maciej Karczyński, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.
Rodzina Kordasów zapowiada wniesienie zażalenia na działanie policji.
nsz/fac
precz z banda czworga said
Dla „antyterrorystow” szkolonych przez chazarow w rodzaju dziewulskiego to normalka; nawet przepraszac nie będa ,bo za co?za poturbowanie gojow?
Andrzej said
Panie Gajowy
Autorka tekstu E.Junczyk Ziomecka-najogólniej mówiąc to jest gadzina,tacy ludzie nigdy nie powinni gościć na tak szanownej stronie.Czy to znaczy ze teraz mam się spodziewać
Ewy Sulkowskiej Bierezin.Niech mi Pan nie mówi ze o pieniądzu na tych lamach będzie zabierał głos mąż lub były mąż pani Junczyk, Mariusz Ziomeckiej.
Proszę nie dopatrywać się żadnej złośliwości w tym komentarzu,jestem totalnie zaskoczony
autorka tekstu.Ta pani powinna się wytłumaczyć dlaczego nie zabrala sie z Lechem do Smolenska tylko udala sie na placowke do NY.
Tekst został zamieszczony dla celów poglądowych. I został przez wszystkich właściwie odebrany. – admin
Andrzej said
Dziękuje.
Mimo wszystko samo nazwisko mnie straszy i nie moglem uwierzyć ze taka potwora ze swoimi wypocinami tu się znalazła. Nie wiedziałem jak bardzo są rozpoznawalne owe osoby,balem się ze może ktoś uznać to za godne wiary,jak by nie było jest to na szanowanej stronie.Swoja droga jestem bardzo dzikawy jak pani Junczyk- Ziomecka i pani Ewa Sulkowska- Bierezin na krotko przed katastrofa opuściły kancelarie prezydenta RP udając się na placówki.Ciesze się większość czytających wie kto są te panie.
Zastanawiałem się, czy nie dać krótkiej uwagi wstępnej, ale jednak funkcja tej pani była tak wymowna… – admin