Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Czesio i muchy o Czy można się modlić na Różańc…
    revers o Wolne tematy (22 – …
    Anzelm o Czy żydzi są odpowiedzialni za…
    Maverick o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    KONAR o Stalin i jego cechy chara…
    Piotr B. o Czy żydzi są odpowiedzialni za…
    Cypo o ONZ: Rosjanie na Ukrainie nie…
    revers o Wolne tematy (22 – …
    revers o Wolne tematy (22 – …
    Echo z Węgier o Przejechałam drogą śmierci w…
    kokis o Skryte noszenie broni przez zd…
    Liwiusz o Demokracja liberalna, demokrac…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

„Litwa dla Litwinów” w Sejmie litewskim

Posted by Marucha w dniu 2011-05-03 (Wtorek)

Gdy 11 marca maszerujący ulicami Wilna nacjonaliści i neofaszyści skandowali „Litwa dla Litwinów” i zapowiadali „Dziś ulica, jutro Sejm”, chyba nikt nie spodziewał się, że już niebawem nacjonalistyczne hasła będą skandowane w samym Sejmie. Co więcej, skandowane oficjalnie i pod aplauz litewskich parlamentarzystów, a na dodatek w Sali Konstytucyjnej parlamentu, która mieści się obok biura przewodniczącej Sejmu Ireny Degutien?

Jak donoszą litewskie media, w sobotę, 30 kwietnia, odbyła się tu konferencja partyjna Frakcji Narodowców partii rządzącej Związku Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (ZO-LChD), na którą byli zaproszeni organizatorzy i uczestnicy nacjonalistycznych pochodów w Wilnie i Kownie, podczas których skandowane były hasła: „Litwa dla Litwinów”, ale też „Juden raus”, czy „Litwa bez Rosjan i Polaków”.

Tymczasem skandalem jest sam fakt, że partia polityczna traktuje Sejm niczym swoje biuro i organizuje w nim partyjną imprezę. W kancelarii Sejmu nie potrafiono powiedzieć nam, na jakiej podstawie i kto wynajął Salę Konstytucyjną na potrzeby partyjnej schadzki narodowców.

Kanclerz Sejmu, Jonas Milerius, który prawdopodobnie wydał pozwolenie na przeprowadzenie partyjnej imprezy w Sejmie, jest od tygodnia na urlopie. Tymczasem jego zastępca, wicekanclerz Gediminas Aleksonis, w rozmowie z „Kurierem” przyznał, że o konferencji narodowców zorganizowanej w Sejmie dowiedział się z prasy.

— Przypuszczam, że salę mógł wynająć któryś z posłów uczestniczących w konferencji, bo prawo reglamentuje, że na potrzeby działalności parlamentarnej posłowie mogą korzystać z pomieszczeń sejmowych — powiedział nam Gediminas Aleksonis. Zaznaczył jednak, że sala nie mogła być udostępniona na potrzeby partyjnej imprezy.

— Niestety, nie widziałem uzasadnienia prośby o udostępnienie sali, dlatego nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy pomieszczenie było udostępnione zgodnie z reglamentacją — dodał wicekanclerz.

Bez względu na uzasadnienie wynajmu Sali Konstytucyjnej, nie zmienia to faktu, że zorganizowana w niej impreza miała wyłącznie charakter partyjny. Narodowcy podczas konferencji dyskutowali nad dalszą perspektywą ich działalności w ramach ZO-LChD po tym, jak z szeregów tej partii konserwatywnej została usunięta wierchuszka frakcji narodowców. Jak już pisaliśmy wcześniej, prezes narodowców, poseł Gintaras Songaila został wyrzucony z szeregów konserwatystów za aktywne przeciwdziałanie decyzji partii w sprawie zawarcia koalicji w Wilnie z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie. Songaila był też autorem wielu innych antypolskich inicjatyw, w tym w zakresie polskiej oświaty na Litwie. Wcześniej sąd partyjny zawiesił członkostwo w partii konserwatywnej wiceprezesów frakcji narodowców — Arvydasa Radžiunasa oraz posła Kazimierasa Uokę, któremu zarzucono współorganizowanie oraz udział w neonazistowskich pochodach 11 marca. Wobec zawieszenia członkostwa w partii Songaila, Radžiunas i Uoka stracili też stanowiska kierownicze frakcji narodowców, toteż w sobotniej konferencji w Sejmie uczestniczyli na zasadzie gości. Ten fakt dodatkowo potwierdza, że impreza w Sali Konstytucyjnej parlamentu miała wybitnie partyjny charakter i nie mogła być afirmowana działalnością parlamentarną posłów — gości konferencji. Wśród gości konferencji narodowców byli też organizatorzy nacjonalistycznych przemarszów Julijus Panka, Ričardas Čekutis oraz znany anihilator polskości na Litwie, prezes stowarzyszenia „Vilnija”, Kazimieras Garšva.

Goście konferencji stawili się w obronie polityków wyrzuconych z partii konserwatywnej, którzy „nie opuszczając rąk pracują w Sejmie na rzecz, żeby Litwa była naprawdę litewską”.

„Młodzi ludzie maszerujący 11 marca z trójkolorową są nazywani neonazistami, a posłowie walczący o honor i prawa narodu są wyzywani od »talibów«. Tymczasem mowa nielojalnych wobec państwa litewskiego i otwarcie wrogich narodowi litewskiemu politykierów innej narodowości staje się coraz bardziej bezczelna i obraźliwa” — media cytują słowa powitalne do narodowców Julijusa Panki, który swoje przemówienie zakończył hasłem z marcowych marszów nacjonalistów „Litwa dla Litwinów, Litwini dla Litwy”.

Za: „Kurier Wileński”

http://mercurius.myslpolska.pl/

W zasadzie nie mamy nic przeciwko hasłom „Litwa dla Litwinów”. Należy tylko prawem symetrii zastosować je również w Polsce względem mniejszości litewskiej. – admin

Komentarzy 15 do “„Litwa dla Litwinów” w Sejmie litewskim”

  1. JO said

    A ja mam sprzeciw. Litwa dla Litwinow oznacza dla Polakow a nie tylko dla Zmudzinow. Dzisiejszy jezy litewski to odmiana zmudzkiego – okolice kowna. Litwini to pojecie obrazujace ludnosc Zmudzko-slowianska w tym Polska. Klamstwo historyczne polega na tym, ze to Car a potem niemiecka masoneria wykreowala i kreuje polityke antypolska tworzac Nazistowski narod niemiecki jak Tworzono Nazistowski Narod Ukrainski….

  2. Mordka Rosenzweig said

    Ja pan Mordka uwazac sze to bardzo dobsze i chciec aby w Polszy bylo to samo sze Polsza tylko dla Polakow, a kto nie mowi jidisz to od razu raus z Polszy.

  3. revers said

    to juz sa bardzo grozne grozby szmulskie, i otwarty rasizm polakozerczy, TERRORYZM911.

  4. Ryziel said

    A Rosjanie chcieli nam oddać te ziemie tylko Żydzi Geremek Michnik i Kuroń nie wyrazili na to zgody. Polak przed i po szkodzie głupi

  5. wet3 said

    Nie zgadzam sie z komentarzem admina.
    Litwinow w Polsce jest garstka. Natomiast na Litwie oficjalnie jest cwierc miliona Polakow, a nieoficjalnie pol miliona albo i wiecej. Trzeba wiec zachowac proporcje!

  6. Marucha said

    Re 4:
    Jelcyn (chociaż ponoć Żyd) był Polsce przyjazny.

    Re 5:
    Liczby nie mają aż takiego znaczenia. Chodzi o podobne traktowanie Litwinów w Polsce, co Polaków na Litwie. Zaręczam, że Litwini szybko by zmądrzeli.

  7. Crazy Horse said

    W jakiej znow Polsce…

  8. tom said

    …”W zasadzie nie mamy nic przeciwko hasłom „Litwa dla Litwinów”. Należy tylko prawem symetrii zastosować je również w Polsce względem mniejszości litewskiej. – admin”….

    To nie jest taka prosta sprawa. Co innego gdyby szło o mniejszość polską, powiedzmy w Mongolii. Prosta sprawa: tam gnębią Polaków, to my gnębimy Mongołów. Litwa leży tuż za miedzą, a poza tym to w większości nasze „Ziemie Odebrane”.

    ad. 4

    To też, nie takie proste. Nie jest takie pewne czy byśmy utrzymali nasze „Ziemie Zachodnie”, gdybyśmy odzyskali „Odebrane”. Szkopy by wtedy powiedzieli: Odzyskaliście Wilno i Lwów – oddajcie Wrocław i Szczecin. Trzeba pomyśleć o gospodarczym znaczeniu takiej „wymiany”. Odzyskujemy tereny zdewastowane przez sowietów – oddajemy dobrze zagospodarowane. Czy się nam to opłaca.

  9. Marucha said

    Re 8:
    Moim zdaniem sprawa z Litwinami jest b. prosta do załatwienia, ale nie przez szmaciany rząd, który każdemu liże odwrotną część ciała.

    Nie bardzo też zgadzam się z koniecznością oddania Niemcom polskich Ziem Zachodnich „w zamian” za nasze Kresy.

  10. boolo said

    Litwini pewnie wiedza co mowia moze nie chodzi im o polakow bo ich nie przybywa zato inna zaraza pcha sie wszedzie wiec bozia niech im pomaga i broncie sie bracia litwini my wam pomozemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  11. Kronikarz said

    2/ Pan Mordka

    Pan to wie chociaz, czego chce !

  12. JO said

    ad.10. Bracia Litwini to cos takiego jak bracia Ukraincy> Prawdziwy Litwin to jest Polakiem lub Bialorusinem – co tez jest „odmiana Polaka” jak to Lukaszenka powiedzial, ze Bialorusini sa w zasadzie jednym Narodem z polakami….

    Ukraincy i Litwini to sztuczny nazistowski Twor, przekonany jestem, ze sponsorowany przez Unych wciaz i kontrolowany. J litewski to j Zmudzki czy jego odmiana – prawdziwym jezykiem litewskim byl j. polski i staroruski a nie Zmydzki.

  13. boolo said

    AD>JO JO ———-Litwin byłi bedzie Litwinem ,twoje zakrecanie dobre bylo w ubiegłym sezonie gdzie nauki pobrałes i tak sobie wymysla jak ?? by zato mu placili ….

  14. aga said

    Na tej podstawie ma się oprzeć nasz stosunek do Litwy i Rusi.

    Pojmowaliśmy ten stosunek zawsze idealnie. Unia horodelska, przyjęcie do rodów i herbów, nadanie polskich praw obywatelskich; na Rusi zaś równouprawnienie schizmatyków z katolikami, uwolnienie od jarzma tatarskiego, robienie szlachty z kozaków, potem wspólny front przeciw Moskwie i opieka nad rozwojem języka literackiego (pisownie „fonetyczna”) i dwa hasła: „za naszą i waszą wolność” – i

    „wolni z wolnymi równi z równymi”. Braterstwo Polski, Litwy i Rusi ma dawać przykład całej Europie!

    Od r. 1386 tkwi w nas ten ideał, któremu zostaniemy wierni nawet wśród katastrof porozbiorowych. Każdy inteligentniejszy Polak lubiał dużo mówić na ten temat, a mówił z najgłębszego przekonania, z całego serca i najszlachetniejszym zapale, chociaż go… z tamtej strony nikt nie słuchał. Czyż nie na tym schodziła młodość?

    Nagle spadł nam na głowy okrzyk wojenny z Litwy. Osłupieliśmy. Łatwiej byłoby nam zrozumieć, że słońce zaczęło na nowo krążyć koło ziemi, niż pojąć, że Polak może uchodzić za wroga braci Litwinów. Jak wytłumaczyć historycznie taką monstrualność?

    Nasza ekspansja ku Wschodowi pochodziła od unii z Wielkim Księstwem Litewskim, którego 2/3 obszaru stanowiły ziemie ruskie. Przez Litwę rozumiano cały obszar państwowy, który przez pewien czas sięgał aż po Wiazmę, Briańsk. Potem utarło się nazywać Litwę te kraje, które stanowiły Wielkie Księstwo Litewskie w latach 1569-1791. Wyraz „Litwa” był więc pojęciem geograficznym i politycznym, lecz nie etnograficznym. „Litwinami” nazywano wszystkich mieszkańców tego państwa, a język białoruski uchodził za „litewski” i tak nazywany stale w źródłach.

    W dziejach Litwy o Litwinach głucho! Paradoks? Tak w pierwotnym znaczeniu tego wyrazu, gdyż zdanie powyższe wydaje się czymś przeciwnym zdrowemu rozsądkowi, a jednak zawiera prawdę. Chodzi o Litwinów „etnograficznych”. Ażeby uniknąć wielu nieporozumień, nazwijmy ich tak, jak się sami nazywają, Letuwinami. Zdanie paradoksalne będzie brzmiało w tekście poprawionym: W dziejach Litwy o Letuwie głucho (wszakże Letuwa była zaledwie cząstką Litwy).

    Kiedy Jagiełło koronował się na króla Polski, dynastia była już zruszczona i nie letuwski język wnosili z sobą do Polski, lecz białoruski. Witołd, chrzczony i po katolicku i po prawosławnemu, dodawał sobie zawsze we wszystkich dokumentach swe ruskie imię Aleksandra. Pielęgnowali język letuwski tylko księża polscy dla katechizacji i kaznodziejstwa. Aż do końca XVIII wieku nie wydała Letuwa ani jednego autora świeckiego.

    O język swój zgoła nie dbali. W przedmowie do letuwskiego przekładu Postylli Wujka (1599) znajdujemy narzekania, że Litwini lekceważą swój język. Statut litewski XVI w., spisali sobie po białorusku i ten język pozostał aż do końca urzędowym.

    Nigdy nie odezwał się ani jeden głos, że można by zrobić urzędowym język letuwski.

    Gdyby nie unia z Polską, byłoby wszystko zruszczyło się w prawosławiu i w Kirylicy. Natomiast nikt nigdy ich nie polonizował. Szkolnictwa państwowego za owych czasów nie było. Nie ma ani jednego wypadku polskiej imigracji gromadnej, zorganizowanej. Władcy letuwscy sprowadzali załogi polskie za swe grody, a w wieku XVII przyjmowano chętnie dzierżawców z Polski, żeby zaprowadzili postępowe rolnictwo. Chłopa polskiego sprowadzał rząd litewski kilkakrotnie, lecz nie na letuwskie obszary, tylko do Witebszczyzny i Smoleńszczyzny.

    Letuwini nie polszczyli się, natomiast cofali się bez ustanku przed żywiołem etnograficznym białoruskim i cofają się dotychczas.

    W dziejach porozbiorowych zacieśniały się coraz bardziej węzły pomiędzy Polską a Litwą. Miłośnictwo Litwy stało się jakby warunkiem polskiego patriotyzmu.

    Litwa stała się rozkoszą poetów polskich. O wszystkich najwybitniejszych pisarzy letuwskich XIX w., można się spierać, czy byli Letuwinami czy Polakami. W powstaniu 1863 r., brała Litwa żywy udział, najbardziej żaś i najdłużej Żmudź.

    Nastaje okres ruchów ludowych w Europie, co w końcu (z opóźnieniem) dotarło też na Litwę. I wtedy nagle wszystko się zmieniło. Szlachta miała ręce skrępowane (o ile nie przebywała na wygnaniu na Sybirze). Ruch ludowy letuwski rozbudzał się pod opieką rosyjskiego czynownictwa i rosyjskiej szkoły. Nie tylko nie był oparty o żaden historyzm, lecz w przeciwieństwie świadomym (jedyny przykład na świecie!) do własnego historyzmu, nawet z jawną do niego nienawiścią. O Letuwinach można powiedzieć, że oddali się nihilizmowi historycznemu. Natomiast patriotyzm letuwski zaczął być moskalo-filskim, a więc antypolskim.

    Stali się niesłychanie zaborczymi. Kto tylko z Polaków rodził się w granicach W. Księstwa Litewskiego, uchodził w ich oczach za spolszczonego Letuwina, poczynając od samego Mickiewicza. Dlatego też, ilekroć chodzi o ścisłość, musimy odróżniać Letuwę od Litwy. Nie spierajmy się z nimi, że Mickiewicz nie był Litwinem. Owszem, był Litwinem, lecz nie Letuwinem, a języka letuwskiego nie znał „ani na jotę”.

    Za co oni nas nienawidzą? Przyparci do muru przyznają, że nigdy od nas nie doznali niczego złego, lecz oświadczają, że z konieczności muszą budzić przeciwko nam nienawiść i izolować się od nas, bo inaczej zalałaby ich kultura polska.

    Zapewne zmieni się to i kiedyś szczęśliwsze pokolenie będzie się składało z „obywateli obojga narodów” (wyrażenie moje własne z r. 1910). Tymczasem atoli, na razie, Letuwini są najzacieklejszymi wrogami Polski. Zawsze, przy każdej sposobności, państwo letuwskie łączyło się przeciw nam i z Rosją i z Niemcami; na razie nie ma żadnych widoków przypuszczać, żeby to się miało zmienić. Póki istnieje odrębne państwo Letuwa, dopóty Rosja lub Niemcy mają zawsze gotowy i otwarty dla nich na oścież teren wypadowy przeciw Polsce. Gdyby Rosja i Niemcy miały popaść w bezsilność, Letuwa podmówi Szwecję przeciw nam i zaprosi, by się osiedliła po tej stronie Bałtyku. Byle nam rzucić kłodę pod nogi, gotowi bez opamiętania szkodzić nawet Letuwie.

    Państwo letuwskie musi tedy przestać istnieć. Żadnych uni, żadnych federacji.

    Obszar państwa letuwskiego powinien ulec prostemu wcieleniu do Polski. Natenczas może spostrzeżemy nareszcie, że to nic innego nie jest, jak znana nam doskonale z historii polskiej Żmudź, zaludniona w znacznej części przez Polaków.

    Letuwa była tu właściwie od początku fikcją.

    Trudno określić do jakiej cywilizacji należy Letuwa. Być może, że posiada jakąś własną odrębną i archaiczną, podobnie jak język. Wiadomości nasze o tym ograniczają się do dainów, przeżuwanych od czasów Brodzińskiego, a nie opracowanych jeszcze krytycznie. O letuwskim prawie zwyczajowym, zwłaszcza o spadkowym, o ich etyce ekonomicznej, o szczeblu wykształcenia religijnego, o sąsiedztwie a pokrewieństwie w osadnictwie itp., nie wiemy nic. Są to zagadnienia o pierwszorzędnej doniosłości naukowej w kraju, w którym są okolice, gdzie używa się pługów i wozów, w których nie ma ni kawałka żelaza. Przypuszczam, że w Wilnie powstanie poważne polskie stowarzyszenia celem badania kultury letuwskiej (nie w literackim rozumieniu tego wyrazu), a będzie mieć członków zapewne po całej Polsce.

    Kultura współczesnej inteligencji letuwskiej jest czymś zupełnie nowym a stanowi letuwską odmianę moskiewskiej, nową cząstkę cywilizacji turańskiej. Z letuwską cywilizacją nie ma to najmniejszego związku, lecz związek taki może się wytworzyć. Lud często przejmuje się rodzajem cywilizacji wyznawanej przez inteligencję. Wypadek taki może się zdarzyć Letuwie tym łatwiej, jeżeli się okaże, że rodzima jej cywilizacja jest przestarzałą i jeżeli ją lud pocznie opuszczać. Archaicznej swej kultury lud nie zdoła przysposobić do nowoczesnych wymagań życia zbiorowego, jeżeli mu dróg nie obmyśli inteligencja. Wyłania się tu pewna misja Polaków wobec ludu żmudzkiego.

    Zważyć należy, że wcielenie Żmudzi (zwanej Letuwą) do Polski wyrwie lud tamtejszej z izolacji. Kto wie czy w następnym pokoleniu nie będzie już za późno na studia, o których tu mówię. Zapewne, że lepiej byłoby utrzymać nienaruszoną kuturę letuwską na Żmudzi: najlepiej i najprzyjemniej. Oby to nie było utopią!

    Przyjrzyjmy się teraz Rusionom.

    Rusini nazywają się obecnie po rusku Ukraińcami. Nam nic do tego; ale też im nic do tego, że po polsku nazywają się Rusinami, bo tak ich zowiemy od tysiąca lat.

    Patronimicum Rusin oznacza potomków Rusów skandynawskich. W „Prawdzie Ruskiej” przedstawiano w Nowogrodzie W. Rusinów słowiańskim tuziemcom.

    Do ziemi Lachów (mniej więcej województwo lwowskie) przybyli ruscy zdobywcy w r. 988 i dzięki temu chrześcijaństwo pojawiło się tam najpierw w obrządku bizantyńskim. Rusini ograniczali sie długo do załóg na grodach, do części dworzan i niewielu popów; dopiero w drugiej połowie XIII w., (po wielkim najeździe mongolskim) nastało osadnictwo ruskiego ludu rolnego. Od zdobywców i panów swych Rusinów przyjął ich nazwę cały kraj i wszystkie ludy wschodniej Słowiańszczyzny.

    Na ziemi Lachów (zwanej później Rusią Czerwoną) powstała polska struktura społeczna i lud ruski dostosował się do niej. Podobnież autochtonami jesteśmy w Chełmszczyźnie (tam były „grody Czerwieńskie”).

    Słowiańszczyzna wschodnia należy dotychczas na ogół do cywilizacji turańskiej, w której idea narodowa jest zasadniczo nieznana. Podlegając jednak wpływom zachodnim, zwłaszcza polskim, przyswajano sobie tu i ówdzie, w rozmaitych czasach, w rozmaitych krajach Rusi, poczucie narodowe. Po raz pierwszy na przełomie XVI i XVII wieku. Ruch ten dobiegał zaledwie do połowy XVII w., na północy, wytwarzając naród rosyjski (Łomonosow i Derżawin). W połowie zaś XIX w., ozwała się odrębność narodowa ruska w dawnej „Galicji wschodniej” zmierzając do łączności narodowej z Kijowem, potem zaś marząc o jedności narodowej od Sanu aż do Morza Azowskiego.

    Nie należy do dziejów narodowości ruskiej ani kozaczyzna, ani hajdamacczyzna, koliszczyzna, ni przedsięwzięcie polityczne Mazepy. Wojny kozackie miały cechę cywilizacyjną turańską, społeczną, ekonomiczną, wyznaniową, lecz nie narodową. Nigdy kozaczyzna nie nabyła poczucia narodowego, zburzyła zaś dzieło ostrogskie. Inteligencja ruska, pełna wstydu z powodu bezeceństw popełnianych w wojnach kozackich, którym ton nadawał najgorszy motłoch, zacierała za sobą wszelkie ślady jakiegokolwiek związku z kozaczyzną i rzucała tłumnie prawosławie, przechodząc nie na unię, lecz na obrządek łaciński. Wtedy dopiero polszczyła się Ruś południowa na większą skalę, chroniąc się pod skrzydła kultury polskiej.

    Hajdamaczyzna i kiliszczyzna były typowym przejawem cywilizacji turańskiej, stanowiącej bądź co bądź podstawę umysłowości ruskiej. Rusini lubią je idealizować i wmawiają w te ruchy zbójeckie podłoże narodowe. Wydawano nawet czasopismo „patriotyczne” pt: „Hajdamaka”. Znowu dowód jak turańszczyzna stanowi w ich dziwnej mieszance cywilizacyjnej pierwiastek najsilniejszy; lecz na turańszczyźnie narodowość się nie tworzy.

    „Mazepiństwo” bywa rozdymane przez publicystów ruskich. Pod Połtawą było zaledwie 4.500 Kozaków; ogół trzymał się cara. Sam Mazepa ułożył się w r. 1705 z Karolem XII i Leszczyńskim o księstwo na Ukrainie zadnieprzańskiej, ale potem plan zmieniono. Ewentualne zdobycze miały być przyłączone do Litwy i Polski, a Mazepa miał otrzymać księstwo na północy z Witebskiego i Połockiego. Trudno więc uważać go za patriotę „ukraińskiego”.

    Ruchowi narodowemu ruskiemu brak ciągłości historycznej; więc łata się kozakami, hajdamakami i Mazepą, nie oriętując się, jak dalece szkodzą tam swej własnej sprawie. Szacunku tym u nikogo nie pozyskują i nie wydają się nikomu potrzebnymi jedynie tylko wrogom Polski, którzy używają ich czasem do czegoś, jak się nadarzy okazja. Nie jest jednak jeszcze ukończony w nauce europejskiej spór o to, czy Rusini nie są tylko „Małorusinami”, a język ich narzeczem rosyjskiego.

    Nawiasem dodajmy, że „chachoł” jednak nie rozumie „kacapa”, podczas gdy rozumie doskonale Polaka.

    Rusin posiada pewną szczególną cechę dla nas niezrozumiałą musi mu być „kriuda”, inaczej nie uważałby się za patriotę.

    Ileż w dawnej Galicji narzekali na ucisk, nawet ekonomiczny! Lecz posłuchajmy o tym głosu Stefczyka: „Polacy mają dostateczną podstawę w statystyce ludnościowej i podatkowej do stawiania wobec Rusinów żądań znacznie dalej idących niż to czyniły stronnictwa polskie…” „Przeciętne gospodarstwo włościanina polskiego płaciło więcej podatków niż ruskie, mimo że przeciętny obszar gospodarstwa włościanina polskiego w Galicji jest znacznie mniejszy niż ruskiego, gdyż rozdrobnienie rolne najsilniejsze jest w okolicach czysto polskich, a przy tym na terenach mieszanych Polacy są przeważnie właścicielami najmniejszych gospodarstw.”

    W polityce „wielkiej” Rusini proponują nam, byśmy się wynieśli „za San”; gdybyśmy to zrobili, byłaby im krzywda, żeśmy się nie cofnęli za Wisłok, potem za Wisłokę, i jeszcze za Dunajec, a nawet gdzieś za Popradem jeszcze by im była krzywda. Na to nie ma rady.

    Tych „krzywd” podamy tu ilustrację arcywymowną:

    Dnia 14 grudnia 1907 r., na posiedzeniu Krakowskiego Klubu Słowiańskiego omawiano stosunki polsko-ruskie. W dyskusji zabierał głos także obecny na tym zebraniu gość słowacki, którego nazwiska nie można było ogłaszać ze względu na stosunki madiarskie. Dziś możemy wyjawić, że był nim ks. Blaho, późniejszy biskup. Przedrukujemy tu dosłownie wiadomość o tym ze „Świata Słowiańskiego” z zeszytu ze stycznia 1908 r. str. 42-44:

    Gość słowacki wziął udział w dyskusji w sposób mimowolny, ale przez to właśnie nadzwyczaj wymowny, a nawet dosadny.

    Korzystając z obecności gościa, przeprosił go prezes prof. Zdziechowski, żeby udzielił Klubowi pewnych wyjaśnień, zwłaszcza w sprawie duchowieństwa „madiarońskiego”. Gość mówił po słowacku i rozumiano go doskonale. Wywiązało się wśród posiedzenia intermezzo o stosunkach słowackich, z czego korzystając redaktor „Świata Słowiańskiego” i pragnąc nawiązać do właściwego tematu wieczoru, wystosował do szanownego gościa Słowaka zapytanie:

    Co robiliby Słowacy i jak zachowaliby się względem Madiarów, gdyby w całym słowiańskim „okoliu” były słowackie szkoły ludowe, gdyby było pięć gimnazjów słowackich, a nadto w madiarskich w miarę potrzeby i możności palarelki słowackie, gdyby w uniwersytecie w Budapeszcie było siedem katedr słowackich i możliwość dalszych habilitacji słowackich – póki nie powstanie osobny słowacki uniwersytet, gdyby całe społeczeństwo madiarskie, posłowie i prasa, profesorowie i młodzież – zgadzało się na utworzenie uniwersytetu słowackiego, gdyby język słowacki był urzędowym w szkole, sądzie i urzędzie, gdyby odbywały się po słowacku rozprawy sądowe; gdyby każda gmina, która tylko zechce, mogła nie tylko sama po słowacku urzędować, ale z wyższymi władzami korespondować po słowacku; gdyby ogłoszenia urzędowe były i być musiały także po słowacku; gdyby na całych Węgrzech nie można było dostać żadnego blankietu pocztowego bez słowackiego tekstu obok madiarskiego, gdyby wszyscy urzędnicy państwowi i autonomiczni w okolicy znali język słowacki, gdyby stowarzyszenia i instytucje naukowo-kulturalne słowackie otrzymywały subwencje od sejmu budzyńskiego, uchwalone przez madiarską większość, gdyby prezydent budzyńskiego sejmu zagajał sesje nie tylko w madiarskim języku, ale też słowackim, a słowaccy posłowie przemawialiby tam zawsze tylko po słowacku, nie doznając o to najmniejszej przykrości, tak, że madiarska większość uważałaby to używanie słowackiej mowy w parlamencie za proste prawo przyrodzone Słowaków, a sama znałaby język słowacki, i słuchałaby tych mów zupełnie tak samo, jakby madiarskich;

    Czy w takim razie uważaliby Słowacy Madiarów za swych gnębicieli?

    Zapytanie to wywołało efekt niespodziewany. Gość ze Słowaczyzny, przypuszczał, że wyliczono mu postulaty ruskie i począł tłumaczyć, że Słowacy nie mają tak wielkich pretensji, że o takich „koncesjach” mogą myśleć tylko Chorwaci, jako posiadający pewne prawa historyczne, ale Słowacy poprzestaliby i byliby zupełnie zadowoleni, gdyby…i gość zabierał się do sformułowania skromnych postulatów słowackich. Nieporozumienie było widoczne dla każdego, a jakżeż było ono znamiennym. Na prośbę, żeby odpowiedział krótko „tak” lub „nie”, czy Słowacy uważaliby Madiarów wrogami i gnębicielami, gdyby posiedli to wszystko, co redaktor wyliczył – gość okazywał zrazu pewne zakłopotanie, bo się obawiał, czy to nie jest może wyszydzeniem dążności słowackich i znów chciał tłumaczyć, że Słowacy wcale nie tacy wymagający…Poproszony po raz trzeci, żeby dał koniecznie odpowiedź bezpośrednią na zadane pytanie, odparł już trochę zniecierpliwiony: „Ależ w takim razie nazwalibyśmy Madiarów naszymi braćmi!”

    Teraz wytłumaczono słowackiemu gościowi, że redaktor „Świata Słowiańskiego” nie wyliczał bynajmniej postulatów ruskich, ale tylko to, co Rusini faktycznie posiadają.

    Słowak osłupiał – a po dłuższej chwili powiedział:

    „W takim razie nie rozumiem Rusinów”.

    http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/KONECZNY-Panstwo-i-Prawo-w-Cywilizacji-Lacinskiej-15-16.htm

  15. aga said

    http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/KONECZNY-Panstwo-i-Prawo-w-Cywilizacji-Lacinskiej-15-16.htm

Sorry, the comment form is closed at this time.

 
%d blogerów lubi to: