Ptasior z łódzkiego gniazda
Posted by Marucha w dniu 2011-05-13 (Piątek)
Rok 1989. Przed wejściem do księgarni Czytelnika w Warszawie wije się kilkusetmetrowa kolejka ludzi trzymających w ręku książkę „Malowany ptak”. Stoją po autograf od światowej sławy pisarza polskiego pochodzenia Jerzego Kosińskiego.
Media rozgrzały się wtedy do czerwoności; wywiady, reportaże, relacje, dyskusje w studiu, itd. Wręcz zachłystywano się genialnością pisarza, tak obytego w świecie, przyjaciela aż tylu gwiazd Hollywood, szefa amerykańskiego Pen Clubu, wykładowcy wielu prestiżowych uczelni, no ale przede wszystkim pochylano się nad losem Polaka, który udostępnił światu swoje tragiczne wojenne przeżycia zagubionego gdzieś na polskiej wsi żydowskiego dziecka. Jak to nas wtedy mile łechtało, że można zrobić tak oszałamiającą światową karierę, będąc Polakiem i pisząc o Polsce lat wojny.
Niewielu jeszcze wtedy zdawało sobie sprawę, co znajduje się w książce.
Minęło 5 lat, gdy podążająca wytrwale tropem książki „Malowany ptak” pisarka Joanna Siedlecka opublikowała książkę „Czarny ptasior”. Dotarła do miejsc z dzieciństwa Kosińskiego, który z rodzicami Mojżeszem Lewinkopfem i jego żoną Elżbietą z domu Liniecką ukrywali swoją żydowskość przed niemieckimi okupantami. Wieś Dąbrowa Rzeczycka w gminie Radomyśl nad Sanem, w województwie podkarpackim, wypełniła swój chrześcijański obowiązek pomocy bliźnim w potrzebie, nad czym czuwał charyzmatyczny proboszcz ks. Eugeniusz Okoń. Kosińscy, ale i inni przechowywani tam Żydzi, przeżyli wojnę w spokoju.
Mały Jurek „Kusiński” ukończył po wojnie szkoły, był instruktorem narciarskim w Zakopanem, kaowcem w Międzyzdrojach, studiował historię i nauki polityczne na Uniwersytecie w Łodzi. W 1957 roku wyjechał do USA i tam pozostał.
Literacki, całkowicie wydumany opis lat dzieciństwa Kosińskiego zawarty w „Malowanym ptaku” stał się częścią oficjalnej biografii pisarza zamieszczanej w wielu światowych encyklopediach. Tak dopełniła się historia o biednym dziecku holokaustu, odseparowanym od rodziców, które wędruje od wsi do wsi, prześladowane przez polskich wieśniaków widzących w sześcioletnim czarnowłosym wyrostku znienawidzonego Żyda albo Cygana. Fizyczne i psychiczne cierpienia, „horrory”, jak mówił o tym sam Kosiński, doprowadziły nawet do wieloletniej utraty mowy u małego Jurka, którą odzyskuje dopiero w wieku 15 lat.
Książkę Kosińskiego przetłumaczono na 20 języków. „Malowany ptak” stał się dla milionów czytelników na świecie oficjalną historią żydowskiej rodziny Lewinkopfów-Kosińskich, wojenną historią jednej z tysięcy żydowskich rodzin walczących o przetrwanie w polskim prymitywnym, brudnym, pijanym i antysemickim środowisku. Na przykład we Francji, tej Francji, która oficjalnie wydawała Niemcom Żydów, jego książka została uznana za „najlepszą zagraniczną książkę roku”. W Ameryce nazwano ją symbolem literatury „czasu Zagłady”.
Jerzy Kosiński swoim „Malowanym ptakiem” wyrządził wizerunkowi Polski w świecie wielką szkodę, oczernił, zniesławił Polskę, a zwłaszcza polską katolicką, tradycyjną wieś. Skrzywdził ludzi, bez których on i jego rodzice nie przetrwaliby wojny. Szczególnie zlekceważył tych, którzy w 1989 roku przyjechali ze swej wsi do Warszawy, by zakupić książkę znanego im Jurka i otrzymać autograf. Nie wiedzieli, że zostaną zbyci, bo nie wiedzieli, że dewizą życiową Kosińskiego jest „bierz od ludzi, co tylko się da, a kiedy nic już nie pozostanie, spławiaj ich” – o czym pisał biograf twórczości Kosińskiego James Park Sloan.
Jerzy Kosiński, urodzony w Łodzi, ma w tym mieście swój symboliczny gabinet, w tej części Muzeum Miasta Łodzi, które nazywane jest panteonem wielkich łodzian. Obok gabinetu Artura Rubinsteina i Juliana Tuwima. Istnieje nagroda literacka Jerzego Kosińskiego.
Widocznie to jednak za mało, skoro łódzcy radni z Komisji Kultury wpadli na pomysł sprowadzenia z Nowego Jorku do Łodzi, w 20. rocznicę samobójczej śmierci pisarza, jego prochów. „Nie mam nic przeciwko ponownemu, prywatnemu pochówkowi Kosińskiego w Łodzi, zgodnie z wolą jego rodziny, ale na oficjalne angażowanie się władz miasta w ceremoniał uroczystości pogrzebowych Kosiński absolutnie nie zasługuje” – twierdzi szef festiwalu Artura Rubinsteina w Łodzi, redaktor naczelny pisma „Kultura i Biznes” Wojciech Grochowalski.
Swojego rozgoryczenia postanowieniem łódzkich radnych nie kryje pisarka Joanna Siedlecka, której kolejne wydanie książki „Czarny ptasior” ukazało się właśnie w tych dniach. Kosiński „szkalował Polskę”, kłamał o polskim holokauście, książki pisali za niego wynajęci ludzie, a jedna, „Wystarczy być”, to plagiat książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Kariera Nikodema Dyzmy”. Fakty te potwierdza biograf Kosińskiego James Park Sloan. Oszukana Ameryka odrzuciła w końcu literackiego hochsztaplera, którego teraz ze specjalnymi honorami przyjmuje po śmierci jego rodzinne miasto.
Czym zasłużył się dla Łodzi Jerzy Kosiński? Tym, że urodził się w Łodzi i tam studiował? Zła sława Kosińskiego ma opromieniać także Łódź i pomysłodawców tego kuriozum z prochami w łódzkim panteonie? A więc górą nihilizm, nieważne, co o nas się pisze, byle tylko pisano? A może chodzi o coroczne celebracje z udziałem żydowskiej diaspory, a przy okazji wyjazdy, przyjazdy, diety, honoraria, itd.
Trudno doprawdy zrozumieć motywy ludzi, którzy chcą być dumni z „ptasiora”, który skalał własne gniazdo.
Wojciech Reszczyński
Autor jest komentatorem w Programie 3. Polskiego Radia S.A.
Komentarzy 7 do “Ptasior z łódzkiego gniazda”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Kazik said
Mojej rodzinie też tak podziękował , przechowany i uratowany od śmierci żyd . Po wojnie za to ,chodzili do U.B. tłumaczyć się dlaczego tak skromnie go żywiono / na wyżywienie nie dał złamanej marki / i to ich uratowało . Zniknął i nawet nie powiedział pocałujcie mnie w d…. Jestem chrześcijaninem ale tego błędu bym już nie popełnił .
sitrak said
Nie kazdy ptak umie latac,dajmy na to kaczka .
Z kalaniem gniazd tez roznie bywa,takze z podrzucaniem jaj.
Kura na jajach siedzi,wygrzewa je i gasiora tez wysiedzi.
Duzo ci w Polsce „malowanych ptakow”.
Mongo said
Najbardziej żałosne jest to, że jak powiedziała mi w prywatnej rozmowie jedna z radnych w Łodzi(PO), nie miała pojęcia czego dotyczyło głosowanie, bo o Kosińskim nic nie słyszała. Jeśli na każdym szczeblu tak rządzą, to tylko walizki pakować. Są to ludzie o wąskich horyzontach, bez solidnego humanistycznego przygotowania, więc głosują tak jak im nakazują wyżsi rangą koledzy partyjni. Autorytety też mają dyżurne (GW, Środa itp). A może by tak zadać sobie trudu i przyjrzeć się z każdej strony. „Głosuję jak maszynka, nie mam czasu zapoznać się z problematyką, której one dotyczą”. Ot i władza!!!
tralala said
Latami pomagalam latynosom (to byly ich pierwsze przyjazdy „za chlebem” do naszego miasta). Nie bylo mowy o wdziecznosci, ale wiele obrocilo sie przeciw mnie. Ani mnie to martwilo, ani dziwilo, bo od poczatku bralam to pod uwage. Po latynosach byli nastepni i tak dalej.
sono said
Kto w tej Polsce rzadzi??
Czy na pewno aby Polacy??
Marucha said
Re 5:
Rządzą Polacy mający korzenie, ale „całkowicie spolonizowani”.
A sami biorą rozkazy od swych niejawnych przełożonych.
joanna said
Ad 2,
kolejny bezsensowny komentarz Sitraka