Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    ? o Myśl imperialna Adolfa Bo…
    Czesio i muchy o Czy można się modlić na Różańc…
    revers o Wolne tematy (22 – …
    Anzelm o Czy żydzi są odpowiedzialni za…
    Maverick o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    matirani o Wolne tematy (22 – …
    KONAR o Stalin i jego cechy chara…
    Piotr B. o Czy żydzi są odpowiedzialni za…
    Cypo o ONZ: Rosjanie na Ukrainie nie…
    revers o Wolne tematy (22 – …
    revers o Wolne tematy (22 – …
    Echo z Węgier o Przejechałam drogą śmierci w…
    kokis o Skryte noszenie broni przez zd…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

Ostatnie wieści z Libii, 20 maja 2011

Posted by Marucha w dniu 2011-05-21 (Sobota)

Na stronie www.km.ru znajduje się informacja, że lotnictwo NATO zatopiło, w nocy z 19 na 20 maja, aż 8 okrętów wojennych Libii w portach Tripolis, Al.-Chumsa i Syrta. Z kolei nieco wcześniej na tej witrynie pojawiła się informacja, że wojska Libii ciężko uszkodzily, 18 maja, jeden z okrętów NATO ostrzeliwujących Misrarę. NATO tego nie potwierdziło.

Z kolei na portalu www.vitrenko.org mojej znajomej Natalii Witrenko, przewodniczącej Postępowej Socjalistycznej Partii Ukrainy (PSPU) pojawiła się wczoraj po południu następująca informacja:

Mityngi popierające Kadafiego w całej Libii!

Митинги за Каддафи – по всей Ливии!
19/05/2011

Tłumy w Msracie, Bengazi, Tripolisie, Sebhie, w całej Libii wyszly obecnie na wiece poparcia dla Lidera rewolucji muammara Kadafiego. Do mnie zadzwonił mój kuzyn, który pojechał jako ochotnik do Misraty, on przysięgajac na imię Boga (stwierdził), że Misrata oczyszczona i wszędzie w niej przebiegają wiece za Kadafim. Potem zadzwonił do mnie mój ojciec, moja matka płacze ze szczęścia, ona powtarzała: „Zwycięstwo z nami”, mój ojciec pozdrowił mnie z (okazji tego) zwycięstwa i zapewnił mnie, że Misrata oczyszczona. Dla wiadomości wszystkich szczurów w Zielonej Libii – pochody z poparciem dla przywódcy Muammara Kadafi mają miejsce, obecnie, na ulicach Bengazi; Al.-Bbirike, 20-street, Whihaishy … itd. W Tripolisie, Syrcie, Zawiji, Sabha .. i wielu innych miastach i rejonach Libii ludzie tańczą na ulicach i śpiewają, fajerki na niebie – zwycięstwo Libijczyków blisko, bardzo blisko, i my będziemy świętować w Bengazi po piątku. Wszystkim bohaterom Wschodu: bądźcie silnymi, zabijajcie Szczury, niech one zasną wiecznym snem!

O tym, że na wschodzie Libii ujawniły się siły „anty-NATO-alKajdowskie” mówił mi  Michel Luc, na konferencji w Mińsku 5 maja, który przyjechał do nas prawie bezpośrednio z Tripolisu. Twierdził on, że w libijskim mieście Bengazi, w którym islamo-natowscy „powstańcy” już od blisko trzech miesięcy terroryzują lokalnych mieszkańców, pojawił się „drugi, zielony front” wojny o uratowanie Socjalistycznej Libijskiej Jamahurdyi (Republiki Mas). Ale stwierdził, że pomoc wojskowa dla tego frontu jest bardzo trudna, przez kilkaset kilometrów pustyni, kontrolowanej „z nieba” przez NATO, nawet motocykl nie potrafi się przemknąć.

Po rosyjsku ze strony http://www.vitrenko.org/ :

Толпы в Мисурате, Бенгази, Триполи, Себха, по всей Ливии сейчас вышли на митинги в поддержку Лидера Революции Муаммара Каддафи. Мне позвонил мой кузен, который отправился добровольцем в Мисурату, он поклялся именем Бога что Мисурата очищена и всюду в ней идут митинги за Каддафи. Затем мне позвонил мой отец, моя мама плачет от счастья, она повторяла: „Победа за нами!”, мой отец поздравил меня с победой и заверил меня, что Мисурата очищена. К сведению всех крыс в Зелёной Ливии – шествия в поддержку лидера Муаммара Аль-Каддафи проходят в настоящее время на улицах Бенгази: Аль-Бирке, 20-стрит, Wihaishy … и т.д. В Триполи, Сирте, Завия, Сабха … и многих других городах и районах Ливии люди танцуют и поют, фейерверки в небе – победа ливийцев близко, очень близко, и мы будем праздновать в Бенгази после пятницы. Всем героям Востока: будьте сильными, убивайте Крыс, и пусть они заснут вечным сном! 

http://wiernipolsce.wordpress.com

Komentarzy 25 do “Ostatnie wieści z Libii, 20 maja 2011”

  1. poczytalny said

    Wiele Polacy moga sie nauczyc od Libijczykow.

  2. Nie_Daleko said

    Sporo ludzi
    http://www.vitrenko.org/start.php?lang=1&part_id=5&galery_id=171

  3. Piotrx said

    Henryk Pająk „Kundlizm znów wygrał” – fragmenty POLSKA HAŃBA: IRAK I AFGANISTAN Po dojściu do władzy „patriotycznej” i „katolickiej” /odmłodzonego Komitetu Obrony Robotników/ – formacji Kaczyńskich, Polska ochoczo rzuciła swych żołnierzy do terroryzowania tego, co jeszcze zostało z Libanu i Afganistanu po bombowych barbarzyństwach USA i Izraela. Przełomem okazał się wrzesień 2006 roku. Wystarczyła czterodniowa wizyta prezydenta Polski w Izraelu i jego brata Jarosława w roli premiera w Stanach Zjednoczonych, by szydło wyszło z worka. Dyrektywy globalnego syjonizmu padły zresztą otwarcie: macie pogonić z koalicji parlamentarnej Giertycha i Leppera, pierwszego za „antysemityzm” i sprzeciw wobec udziału w wyprawie afgańskiej, drugiego za taki sam „antysemityzm” i ksenofobię tudzież za homofobię, czyli odrazę do zboczeńców obojga płci. Pod adresem Romana Giertycha, lidera LPR i ministra edukacji, Żydkowie z omawianej w poprzednim rozdziale ADL warknęli: – R. Giertych powinien być usunięty ze stanowiska ministra edukacji. Lider partii wyrosłej z antysemityzmu i nietolerancji nie powinien mieć wpływu na politykę edukacyjną i postawy życiowe w demokratycznym kraju, który jest członkiem UE.1 A tak wypalili w stronę szefa Samoobrony: – Andrzej Lepper winien wydać oświadczenie zdecydowanie potępiające antysemityzm i zwrócić honorowy doktorat MAUR Obaj, Lepper i Giertych powinni ogłosić ich zaangażowanie w dyscyplinowanie członków ich partii, którzy promują nienawiść… Ten ciąg antypolskich gestów Żydów Izraela i USA wystawił na ciężką próbę tolerancję nawet tych zaledwie kilku milionów Polaków, którzy do tej pory akceptowali władzę Kaczyńskich, jako wymuszoną alternatywę proniemieckiej Platformy Obywatelskiej – odpadków Unii Wolności z przyległoś-ciami. Tak mogą się zachowywać tylko okupanci kraju okupowanego, skolonizowanego: oficjalnie dyktować mu, co ma robić, kogo i co potępiać, co promować; co nie zakazane, a co dozwolone. Oto obce rządy, oto obcy ambasador obcego państwa wysyła poła-janki dla rzekomo suwerennego kraju, w którym on jest ambasadorem: wysyła te połajanki tylko z tego powodu, że w ramach „procesów demokratycznych”, do parlamentu wchodzą dwie partie niechętnie widziane przez obce rządy – izraelski i amerykański, ten ostatni całkowicie zdominowany przez Żydów i stanowiący ich nieformalną agenturę światowego wpływu. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną: polski rząd, polski parlament oficjalnie wyrażają niezadowolenie z dojścia do władzy np. Partii Likud w Izraelu, lub Partii Pracy w Wielkiej Brytanii, albo republikanów lub dla odmiany demokratów w USA! Mediom wolno wyrażać krytycyzm wobec takich sytuacji, bo na tym m.in. polega tzw. wolność słowa, wolność prasy, przepływu myśli, idei, poglądów gwarantowanych ponoć przez miłujący wolność świat zachodni. Takie jednak brutalne warknięcia w majestacie stanowiska ambasadora, to ordynarna ingerencja w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, która powinna skutkować natychmiastowym wezwaniem ambasadora „na dywanik” do polskiego MZS i uznanie takiego intruza za persona non grata. Z tych samych dyktatorskich pozycji syjoniści z Ligi przeciw Zniesławianiu obrzucili błotem Radio Maryja, a swoje napaści spięli hasłami „rekomendacji”, „zaleceń”, „propozycji”. Podobnie napastliwie, całkiem bezczelnie sformułował te uzurpatorskie żądania ambasador Izraela w Polsce D. Peleg. I zamiast pogonić go z Polski w ciągu 24 godzin, ich polskojęzyczni kamerdynerzy wyniesieni przez nich do władzy udawali, że to nie plwociny Pelega, tylko krople deszczu. Ataki na siebie Lepper zniósł dość spokojnie, natomiast wyjątkowo długi, czyli o słabszym kręgosłupie Roman Giertych ukorzył się przed Żydami i kryptożydami swym wiernopoddańczym uczestnictwem w antypolskiej hecy w Jedwabnem z okazji kolejnej rocznicy rzekomo polskiej zbrodni na tamtejszych Żydach. Giertych oznajmił do kamer z groźną miną, że odtąd każdy kto mu zarzuci „antysemityzm”, ma proces sądowy „jak w banku”. Ciekawe, czy Peleg także? Albo Israel Singer, który miotał się w Polsce żądając 65 miliardów dolarów „odszkodowania” za rzekome mienie Żydów przedwojennych? To w Izraelu prezydent Polski musiał dać Żydom jakieś przyrzeczenie, że skończy z Lepperem i wszystkimi, którzy ośmielają się krytykować polski udział w najeździe Żydów amerykańskich na Afganistan. Przedtem „nietutejsza” minister spraw zagranicznych Polski, USA i Izraela Anna Fotyga, mająca we krwi ten sam prożydowski atawizm jak jej szef Jarosław Kaczyński, zadeklarowała wysłanie do Libanu nowej polskiej dostawy świeżego „mięsa armatniego” – potrojenie jego liczebności, aby trzymać w ryzach Liban ponownie zmasakrowany przez syjonistów izraelskich. Godzi się więc zapytać, czy pani Fotyga była wtedy ministrem spraw zagranicznych Polski czy Izraela, lub obydwu tych krajów jednocześnie, jak niegdyś tak właśnie nazywano ministra W. Bartoszewskiego? Chronologicznie pierwszą deklaracją złożoną przez wiernopoddańczy rząd „polski” o wysłaniu do Afganistanu tysiąca żołnierzy, złożył minister Radosław /Radek/ Sikorski, w tym samym stopniu minister obrony Stanów Zjednoczonych jak i przy okazji minister obrony Polski, nota bene posiadający wtedy obywatelstwo brytyjskie i polskie, a żonę Annę Applebaum, córkę bogatego Żyda amerykańskiego. Sikorski próbował podrzucić ten gorący kartofel byłemu już rządowi L. Millera twierdząc, że to już minister Szmajdziński złożył najeźdźcom „amerykańskim” taką właśnie propozycję udziału w masakrowaniu Afganistanu. Na to ripostował i niestety słusznie były minister Janusz Zemke z sitwy post-ko-szernych post-bolszewików, że jego /Millera/ rząd owszem, obiecywał, ale tylko 700 żołnierzy, przy czym na obietnicach miało się skończyć. Pamiętając o organicznej, odruchowej skłonności do kłamstw i załgań tkwiących w genach wszelkiego lewizmu i jego rycerzy, teleoglądacze musieli się wtedy zadowolić jałowymi dociekaniami, który z nich kłamie: Sikorski, Zemke czy Szmajdziński. Jeżeli krętactwa Szmajdzińskiego i Zemkego dawały im pozycję dość komfortową bo trudną do zweryfikowania, to deklaracje R. Sikorskiego i potem ‚ miały już charakter niepodważalny, a podpieranie się przez nich wcześniejszymi deklaracjami post-bolszewików, nie zrealizowanymi aż do końcu ich rządów, czyniło z Sikorskiego krętacza całkiem godnego jego poprzedników z SLD. Co więcej, oferta post-bolszewików w sprawie uczestnictwa Polski w „międzynarodowych siłach stabilizacyjnych” w Iraku, miała wtedy o wiele większą cenę polityczną, propagandową, bo wtedy okupant amerykański gwałtownie poszukiwał kolaborantów w Europie, którzy by swoim współudziałem w najeździe legimityzowali ten najazd jako międzynarodową interwencję przeciwko „terroryzmowi talibów”. Francja i Niemcy odmówiły kategorycznie udziału w tej przestępczej wyprawie, co przeszło w kilkuletnią „zimną wojnę” między Waszyngtonem, Paryżem i Berlinem. Potem Francja i Niemcy, zgodnie z oczekiwaniami, złagodziły swoją antyamerykańską retorykę, co nie przeszkadzało Niemcom kontynuować sprzedaży po zaniżonych cenach, niemieckich łodzi podwodnych oraz broni dla Izraela. Kwaśniewski z Millerem wybrali wtedy pozorowany spór z liderami Unii Europejskiej i wysłali polskich żołnierzy do Iraku, co było wtedy, z politycznego punktu widzenia wyjątkowo cenne dla osamotnionego agresora – USA. Potem, za rządów loży PIS, polski współudział w okupacji Iraku i Afganistanu nie był już propagandowo i prestiżowo tak ważny dla USA – Izraela, zyskiwał natomiast na wymiarze militarnych, bo tak w Iraku jak i Afganistanie Jankesi coraz wyraźniej sobie nie radzili militarnie i mówiąc brutalnie, dostawali i dostają po d.. Rola pętaków u boku Jankesów przydawała się Kaczyńskim do sporów z Niemcami, jako wkomponowanych w politykę USA wobec Niemiec. „Amerykanom” zależy bowiem na tym, aby przypominać Niemcom, że mają w Europie wschodniego sąsiada gotowego na każde skinienie sypać piasek w tryby mocarstwowej polityki Niemiec w Europie. Niech sobie szkopy nie wyobrażają, że mogą do woli tarmosić za uszy polskiego członka Unii Europejskiej. Dokładnie taka sama jest rola i możliwości Polski na scenie europejskiej: „podskakiwać” Niemcom na życzenie żydojankesów, ale nic więcej. Żadnych złudzeń. Zbigniew Brzeziński, światowej marki globalista – syjonista i mason, współarchitekt polityki amerykańskiej, jeszcze tak niedawno nazwał Polskę „trzeciorzędnym partnerem USA” i była to arcytrafna ocena naszego miejsca wśród międzynarodowych sługusów żydojankesów. Zadajmy pytanie o to, komu w rzekomo wolnym państwie polskim wolno podjąć suwerenną decyzję o wysłanie wojska polskiego na terytorium innego państwa, ogarniętego wojną z państwem trzecim, ale nie z Polską? Artykuł 26 Konstytucji stanowi: „Siły Zbrojne służą obronie niepodległości państwa i zapewnieniu nienaruszalności jego granic”. Powiedziane wyraźnie, zapytajmy więc: – czy państwo Afganistan w jakikolwiek sposób zagroziło i zagraża polskiej niepodległości, nienaruszalności naszych granic? – czy państwo polskie zostało zagrożone przez państwo Afganistan inwazją zbrojną lub dywersją militarną? Ani jeden z tych warunków nie miał zastosowania choćby dlatego, że Polskę oddziela od Afganistanu wiele tysięcy kilometrów i nie kolidują żadne nasze interesy z interesami tamtego odległego państwa. Jeżeli tak, to został w sposób ewidentny naruszony konstytucyjny warunek naszej interwencji zbrojnej. Oznacza to, że została naruszona Konstytucja w kluczowym dla bezpieczeństwa Polski zapisie. Zatem sprawcy tego naruszenia Konstytucji powinni stanąć przed Trybunałem Konstytucyjnym i zostać osądzeni zgodnie z ich przestępstwem bez względu na zajmowane stanowiska. Świadome narażenie Polski na odwetowe działania świata islamskiego, solidarnego w jego oporze przeciwko terrorystycznym akcjom Stanów Zjednoczonych, to wykroczenie antykonstytucyjne zasługujące, ze względu na jego rangę, na najwyższy wymiar kary. Identyczne pytania musimy postawić przed odpowiedzialnymi za wysłanie naszych wojsk do Iraku i do Libanu, rozbitego przez terrorystyczne państwo Izrael bezkarnie i drastycznie naruszające od dziesięcioleci wszystkie podstawowe konwencje wojenne i warunki pokojowego współistnienia, wbrew licznym rezolucjom i protestom Organizacji Narodów Zjednoczonych. Stany Zjednoczone podjęły uderzenie rzekomo odwetowe na Afganistan pod pretekstem ukrywania się na jego terytorium domniemanego organizatora zamachu na wieże nowojorskie, podczas gdy już wtedy było wiadomo, że tak logistycznie arcytrudnej akcji wojskowej nie mogła zorganizować i przeprowadzić grupa byłych Beduinów, nie mających pojęcia o prowadzeniu samolotów pasażerskich najnowocześniejszej generacji, naszpikowanych wyszukaną elektroniką. Stanom Zjednoczonym wystarczyło zaledwie kilka godzin na „ustalenie”, że ataku dokonali rzekomo terroryści Osamy Bin Ladena, ale jakimś dziwnym trafem nie zdołały przedtem rozpoznać przygotowań do tego zamachu. Następnie brodaty osobnik wystąpił w telewizji Al Jazira i oświadczył, że to on zorganizował ten atak na niewiernych, po czym zniknął z powierzchni ziemi. We wrześniu 2006 roku w zachodnich mediach rozeszła się „pogłoska”, że Bin Laden zmarł śmiercią naturalną, lecz przedtem już kilkakrotnie ginął od amerykańskich bomb w masywie górskim Tora — Bora. Rok później, 8 września 2007 r. światowa Tel-Awizja rozpowszechniła wystąpienie znów żywego Osamy Bin Ladena, który nieoczekiwanie nawoływał Jankesów do nawrócenia się na islam. Już nie groził zamachami. Wróćmy na grunt Polski. Prezydent L. Kaczyński naruszył Konstytucję dodatkowo poprzez podjęcie decyzji o udziale w wojnie z Afganistanem bez konsultacji z parlamentarnymi koalicjantami, a co ważniejsze, bez zgody parlamentu! Podjął decyzję o najeździe na suwerenne państwo bez uprzedniego wypowiedzenia temu państwu wojny, czyli naruszył kolejny wymóg prawa międzynarodowego. Kiedyś ta żałosna miniatura polskojęzycznego Napoleona powinna wylądować na jakiejś symbolicznej wyspie św. Heleny, a przynajmniej na śmietniku historii Polski. W najlepszym dla niego razie – na politycznej emeryturze w USA lub Tel Awiwie… Krętacze i łgarze medialni z werwą zasłaniali się potem naszą przynależnością do Paktu Północno – Atlantyckiego, któremu początek dał tzw. Traktat Waszyngtoński z 1949 roku, a w nim artykuł 5. tego traktatu. Tymczasem artykuł ten stanowi, że sygnatariusze paktu zobowiązują się do udzielenia wspólnej pomocy jednemu z sygnatariuszy napadniętemu zbrojnie przez inny kraj spoza układu tegoż traktatu. Tymczasem prawda jest brutalnie inna, Afganistan nie jest państwem leżącym ani w Europie, ani na kontynencie amerykańskim. Nie leży także na jakiejś wyspie pozostającej pod jurysdykcją któregoś z sygnatariuszy NATO, jak np. brytyjskie Falklandy u brzegów Argentyny. – Zgodnie więc z literą Traktatu, żadne państwo Sojuszu Północno -Atlantyckiego nie było ani zobowiązane, ani tym bardziej nie miało prawa zbrojnie napadać na państwo pozostające daleko poza terytorium sygnatariuszy zarówno Sojuszu, jak i Traktatu Waszyngtońskiego. – Ani najazd amerykański na Afganistan, ani tym bardziej nasza „pomoc”, nasza „misja” w okupacji tego kraju zaciekle broniącego się przed terrorem amerykańskiego najeźdźcy, nie wynikały z zawartych sojuszy obronnych. – Uderzenie amerykańskie na Afganistan nie zostało dokonane pod auspicjami NATO, nie było odwetem za napaść Afganistanu na USA czy na Polskę. Wynikało z wirtualnej „wojny z terroryzmem”, wyprodukowanej na własny imperialny użytek przez żydoamerykańskich globalistów pod pretekstem zbrodniczego własnego ataku na własne wieże WTC i zabicia trzech tysięcy własnych obywateli! Tak oto, ani prezydent L. Kaczyński swoją jednoosobową decyzją, ani nawet polski parlament — gdyby nawet przegłosował taką decyzję o napaści Polski na Afganistan – nie mieli do tego żadnego umocowania w Konstytucji, a także w naszych zobowiązaniach sojuszniczych wobec Paktu Północno-Atlantyckiego. Polska w chwili podejmowania antykonstytucyjnej decyzji o napaści na Afganistan nie znajdowała się w stanie wojny z żadnym państwem. Tymczasem stan wojny z jakimkolwiek państwem ogłasza Sejm mocą artykułu 116 Konstytucji RP, a może podjąć taką decyzję tylko i wyłącznie w przypadku zbrojnej napaści na terytorium Polski przez siły zbrojne innego państwa. Podkreślmy to jeszcze raz – taka decyzja może wynikać jasno z umów międzynarodowych dotyczących wspólnej obrony sygnatariuszy takich umów. Jednoosobowa decyzja w tej sprawie przysługuje prezydentowi RP tylko w jednej sytuacji – gdy parlament z oczywistych powodów nie może się zebrać w liczebności posłów stanowiącej quorum, a do takiej ekstremalnej sytuacji było nam kosmicznie daleko: siedziba parlamentu nie została zbombardowana lub opanowana przez desant wroga, posłowie nie zostali zabici, internowani, etc. „Nasz” Aleksander Macedoński – Aleksander Kwaśniewski jakby pozazdrościł sławy starożytnemu Aleksandrowi i wysłał naszych żołnierzy do Afganistanu, przedtem do Iraku. Lech Kaczyński, identyczny jak Kwaśniewski satelita Izraela i USA poszedł w jego ślady udając że nie wie, co czeka naszych żołnierzy w Afganistanie. Celnie a ironicznie punktował ten żałosny „aleksandryzm” Aleksandra Kwaśniewskiego publicysta „Naszego Dziennika” Stanisław Michalkiewicz 23-24 września 2006 roku: Rozdęcie imperialne, zwane inaczej syndromem Aleksandra Macedońskiego polega na tym, że dla osiągnięcia pożądanej stabilizacji trzeba eliminować pojawiające się potencjalne zagrożenia. A w przypadku Aleksandra Macedońskiego Macedonii zagrażały Ateny, więc zagrożenie to zostało szczęśliwie zlikwidowane jeszcze przez Filipa w bitwie pod Cheroneą. Zjednoczonej Grecji zagrażała Persja / dzisiejszy Iran – H.P./, więc Aleksander uderzył na Persję i pod Granikiem i Issos zagrożenie to zlikwidował. Wkrótce potem zlikwidował także zagrożenie, które mogło nadejść / pogrub. – H.P./ ze strony Egiptu, a kiedy się okazało, że zagrożenia na tym wcale się nie kończą, bo na świecie są również Indie, Aleksandar umarł i nie dowiemy się już, czy udałoby mu się zlikwidować raz na zawsze wszystkie zagrożenia dla pokoju czy nie. Czy Aleksander Kwaśniewski i jego duplikat w aleksandryźmie – Lech Kaczyński, wysyłali polskich żołnierzy do Afganistanu i do Iraku bezinteresownie? Za krew Polską przelaną w Iraku musieliśmy kupić „tanio”, bo zaledwie za około sześć miliardów dolarów rupiecie zwane samolotami F-162 a tzw. offset do nich, będzie nas kosztować kilka miliardów dodatkowo. Co zatem otrzymaliśmy w zamian za naszą parobczańską usługę dla ży-dojankesów? Nic. Dosłownie nic. Tylko poklepywanie po plecach. Obiecywali nam udział w zakrwawionych „konfiturach” irackich w postaci udziału w „odbudowie” Iraku. Zero wyników. Obiecywali nam zniesienie wiz dla polskich tyraków uciekających z zadżumionej Polski w poszukiwaniu pracy. Zero wyników, czyli zero do kwadratu. Pamiętamy, jak to w czasie, kiedy Kaczyńscy rzekomo „wahali się”, czy wysłać naszych żołnierzyków do Libanu i zwiększyć ich liczbę w Afganistanie, to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki żydowskie hieny z USA nagle zamilkły w swych roszczeniach odszkodowawczych wobec Polski. Kiedy tylko decyzja zapadła, obudzili się i zjechali do Warszawy Singer i Bronfman, aby tam wykrzykiwać i grozić nam jak parobkom, którzy nie wywiązali się z obowiązków w oborze. Tak oto awansowaliśmy do roli międzynarodowego agresora i okupanta na służbie imperializmu żydoamerykańskiego: Afganistan, Irak, Liban, Bośnia, Kosowo. Pierwszy premier z rządzącej loży pod nazwą „Prawo i Sprawiedliwość”— Kazimierz Marcinkiewicz, już w połowie grudnia 2005 roku zapowiedział tryumfalnie: – /…/ doprowadzimy do pełnego sukcesu naszą misję wojskową w Iraku, przejmiemy dowództwo operacji NATO w Afganistanie w 2007 roku, zgodnie z ustaleniami sojuszniczymi. Polska będzie nadal aktywnym i solidarnym członkiem Sojuszu Północno – Atlantyckiego i europejskich struktur obronnych/…/ Obecne wyzwania polityki światowej, takie jak globalizacja czy terroryzm, narzucają ścisły sojusz pomiędzy Unią Europejską i USA. Jest on podstawowym warunkiem globalnej stabilizacji. Co słowo to fałsz i jego zaprzeczenie w realnej praktyce, ale taka jest przecież poetyka rządzących zgniłków spod znaku kielni i fartuszka. Kazimierz Wielki Marcinkiewicz zakończył: – Polska może odegrać poważną rolę w tym zbliżeniu. 2 Pamiętamy, jak F-16 musiały zawracać znad Atlantyku do USA z powodu usterek. Kilka miesięcy później, już jako były premier wyjechał do Londynu na arcyciepłą posadkę i zapomniał o naszej „misji” w terrorze. Dzięki temu nie musiał świecić oczami na pogrzebie kaprala Piotra Nity. Świecił za niego i za Kaczyńskich biskup polowy Płoski. Popis haniebnej hipokryzji i zaprzaństwa wobec prawdy i Ewangelii dał właśnie biskup polowy Wojska Polskiego generał Tadeusz Płoski w politycznym przemówieniu, bo przecież nie w homilii nad grobem polskiego żołnierza Piotra Nity, poległego w Iraku: — /…/ żołnierze, będąc sługami pokoju, bezpieczeństwa i wolności, nigdy nie umierają, oddają tylko życie dla spraw najwyższych. Właśnie za te wartości poświęcił swoje życie kapral Piotr Nita. Przez wierną służbę chciał zmienić świat na lepsze. Pragnął, aby tam, na irackiej ziemi zapanował pokój i dobro, aby dać świadectwo chrześcijańskiej miłości, żołnierskiego poświęcenia… Ekscelencjo! Złotousty obłudniku w szacie biskupa polowego WP! Jak można się było tak upodlić nad grobem polskiego żołnierza poległego w niesprawiedliwej napastniczej wojnie, wywołanej wyłącznie dla imperialnych interesów terrorystycznego mocarstwa zdominowanego przez talmudyczny globalizm?! Jak można było nazwać śmierć tego młodego Polaka daniną na rzecz „bezpieczeństwa i wolności\'”? W jaki to sposób naród irański zagraża polskiemu bezpieczeństwu i wolności? Czy kapral Piotr Nita poległ na rubieżach Polski w obronie jej granic, jej bezpieczeństwa i wolności, czy w walce z partyzantami Iraku? Jak kapral Piotr Nita mógł „zmieniać świat na lepsze”, służąc okupantowi tysiące razy silniejszemu od napadniętego przezeń Iraku? Jak kapral Piotr Nita zamienił swoje młode życie na „pokój i dobro”? Jak kapral Piotr Nita „dał świadectwo miłości chrześcijańskiej” za pomocą swojego automatu snajperskiego tysiące kilometrów od własnej ojczyzny? Informację o przebiegu pogrzebu kaprala Piotra Nity podała katolicka „Niedziela”, 25 lutego 2005 roku piórem Wojciecha Mścisławskiego w publikacji zatytułowanej:” Misja, którą oceni tylko Bóg”. Podpieranie się Bogiem dla usprawiedliwienia podłości, zbrojnej napaści, mordowania niewinnych i bezbronnych, to chyba nikczemność wyjątkowa, obraza Boga wołająca o pomstę do nieba. Tego samego dnia, kiedy „Niedziela” publikowała to sprawozdanie z pogrzebu kaprala Nity, w „polskiej” TVP 3 podano następującą informację: – Rządy USA i Anglii wywierają nacisk na rząd Iraku, aby stworzył korzystne warunki dla firm do eksploatacji ropy naftowej. Nareszcie wyszło żydło z worka! O co więc tak naprawdę toczy się wojna w Iraku? O co walczył i zginął kapral Piotr Nita, polski strzelec wyborowy? O co walczyło ponad dwudziestu innych polskich żołnierzy poległych przed nim w Iraku? – O ropę naftową dla firm czy o „pokój, bezpieczeństwo i wolność”? – O ropę dla korporacji amerykańskich czy o „sprawy najwyższe”? – O ropę czy o „zmienianie świata na lepsze”? – O ropę czy o „pokój i dobro”? – O ropę czy o „chrześcijańskie świadectwo miłości”? Sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer, w Radio BBC uroczyście wezwał kraje członkowskie NATO do wywiązania się z ich obowiązków sojuszniczych w sprawie Afganistanu, choć żadne takie zobowiązania nie zaistniały i nie istnieją, bo statut NATO takich napastniczych wojen nie przewidywał. Nie przewidywał napaści państw NATO w interesie żydo-amery-kańskiego agresora na państwo położone tysiące kilometrów od Europy Zachodniej. Apel sekretarza Scheffera pozostał bez echa, z wyjątkiem gorliwej deklaracji „naszego” Napoleona. Sytuacja weszła w stadium ponurej groteski. Oto sekretarz najpotężniejszego w dziejach ludzkości sojuszu „obronnego” śle rozpaczliwe SOS do członków Paktu, bo mały, daleki, napadnięty przez USA kraj broni się zaciekle, członkowie NATO milczą, choć walczą tam wojska amerykańskie, francuskie i angielskie. Na apel odpowiada Polska: zwiększa swój kontyngent okupacyjny w Afganistanie. Dzieje się to zgodnie z jej rolą w tej ofensywie żydo-amerykańskiego terroryzmu. Najpierw wybrany kraj jest „demokratyzowany” za pomocą bomb, następnie na pobojowisko wkraczają „siły sojusznicze” i rozpoczynają tam szlachetną „misję” „stabilizację” okupacji. Taką dokładnie „misję” pełnią wojska polskie w wymienionych krajach. Sytuacja iracka i afgańska stała się odmienna niż to przetestowano w Jugosławii. Po siedemdziesięciu dniach nieprzerwanego masakrowania Jugosławii z powietrza i tylko z powietrza, na pobojowisko wkroczyły wojska okupacyjne, w tym polskie i skutecznie wprowadziły tam „stabilizację”. W Afganistanie i Iraku agresorzy musieli zejść z samolotów i dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa walka. Partyzancka, prowadzona przez obydwa napadnięte narody, tym samym walka nie do wygrania przez agresora. Wojną partyzancką w Afganistanie kieruje trzech dowódców o dużym autorytecie i jeszcze większym doświadczeniu: Dżalaludin Hakkani, przywódca mudżahedinow jeszcze z czasów najazdu sowieckiego na Afganistan, mułła Omar i mułła Dadullah. Hakkani jest niezwykle popularny wśród rodaków także przez to, że w czasie walk z Sowietami nigdy nie poszedł na lep władzy i pieniędzy. To jemu liderzy talibów zawdzięczają przeżycie podczas amerykańskich nalotów i ofensywy Sojuszu Północno — Atlantyckiego w grudniu 2001 roku. Poprzez swoje wpływy w Pakistanie, Dżalaludin Hakkani umożliwił przywódcom talibów ucieczkę z masywu Tora Bora do Pakistanu i uzyskanie tam azylu. Amerykanie nęcili Hakkaniego propozycjami stanowiska premiera Afganistanu, ale odmówił z pogardą. Nie zmienił zdania nawet po aresztowaniu jego brata Ibrahima i jednego ze swoich synów, którzy do dziś/ 2007/ siedzą w więzieniach pakistańskich z rozkazu żydo-amerykańskich najeźdźców. Afganistan od pięciu lat tonie w bezrobociu, nędzy, morzu zniszczeń i beznadziei. Jedynym osiągnięciem w obiecywanej przez najeźdźców „odbudowie” Afganistanu jest nowa droga z Kabulu do Kandaharu, tak naprawdę to droga donikąd: wąska, bez poboczy, tak spartaczona, że nie przetrwała bez zniszczeń pierwszej zimy. Afgański ruch oporu dysponuje pieniędzmi bogatego i szczodrego mułły Omara. Wspierają partyzantów naftowi szejkowie z Zatoki Perskiej, toteż do partyzantki garną się młodzi bezrobotni. Otrzymują 200 dolarów miesięcznie za służbę. Z „rebeliantami” współpracuje tam były premier i weteran walk z Sowietami Hakmatyar. Kontroluje on duże obszary produkcji opium, co stanowi potężny dopływ gotówki dla partyzantów i 90 procent światowego zaopatrzenia w ten narkotyk. Agresorzy anglo-brytyjscy wydali prawdziwą wojnę w wojnie produkcji opium nie z powodów humanitarnych, tylko jako źródłu stałego zaopatrzenia w finanse ruchu partyzanckiego. Wiosną 2006 roku talibowie przystąpili do ofensywy. Okazało się, że posiadają nowoczesne wyrzutnie rakietowe ziemia – powietrze, a wśród poległych rozpoznaje się partyzantów z Czeczenii, Iraku, Kaszmiru. Świetnie wyszkoleni, znakomici strzelcy, fanatycznie zdeterminowani talibowie ruszyli na miasta i miasteczka na południu i zachodzie kraju – wtedy ostoje sił „rządowych”. W prowincji Helmand na południu w ich ręce wpadły duże okręgi. Wojska NATO szybko je stamtąd wypierają, ale nie są w stanie zapanować tam dłużej po zakończeniu bezpośrednich walk. Liczący 60 tysięcy żołnierzy korpus brytyjsko-kanadyjski stara się panować nad obszarami o powierzchni 40 tysię-cy kilometrów kwadratowych. Talibowie pojawili się pod koniec 2006 roku w prowincji Farah graniczącej z Iranem, co nadaje tej wojnie nowy charakter strategiczny na tle stałych pogróżek USA wobec Iranu. Kanadyjski minister obrony powiedział szczerze po wizytacji terenów zajętych przez kanadyjski kontyngent wojskowy: „Nie jesteśmy w stanie ich wyeliminować” Polecieli ich „eliminować” polscy żołnierze. Ofensywa talibów zbiegła się w czasie z powolnym wycofywaniem się Amerykańców na „z góry upatrzone pozycje” i przekazywaniem odpowiedzialności za okupację Iraku siłom NATO oraz marionetkowemu „polskiemu” rządowi. Po pięciu latach widać wyczerpywanie się sił i morale wojsk amerykańskich, nie mówiąc już o monstrualnych kosztach finansowych i politycznych tej wojenki. Wyczerpuje ona milczącą cierpliwość tzw. „opinii światowej”, zwłaszcza państw uczestniczących w tym najeździe na Irak i Afganistan. Sojusz okazał się gigantem na glinianych nogach, zdolnym jedynie do lotniczego masakrowania bezbronnych małych krajów nie posiadających sił powietrznych do obrony. Krajów o zagęszczonej infrastrukturze, położonych w zasięgu lotnictwa startującego z własnych baz NATO – jak w przypadku Jugosławii. W Afganistanie krzyżowcy XXI wieku musieli zejść na ziemię w dosłownym znaczeniu. Przyjąć warunki wojny partyzanckiej, w której Afgańczycy są mistrzami, m.in. w strzelaniu z pradawnych strzelb z długimi lufami, ale i z nowoczesnych kałasznikowów, co udowodnili już mudżahedini w wojnie partyzanckiej z Sowietami. Walczyli i walczą we własnej ojczyźnie, znają każdą kryjówkę, każde tajne przejście w górach i wąwozach, a każdy cywil jest ich sprzymierzeńcem i pomocnikiem, dobrowolnym czy przymuszonym. W takie oto bagno Stolzman-Kwaśniewski i Kaczyńscy wysłali naszych żołnierzy. Naturalnie, zapewniali uroczyście, że nasi żołnierze będą tylko szkolić afgańskich żołnierzy, saperów do rozminowywania terenu. Tydzień później media podały, że nasze oddziały zostaną skierowane na tereny objęte walkami, a w marcu 2007 roku – że biorą udział w walkach wespół z oddziałami brytyjskimi. Ilu ich stamtąd wróci w pozycjach „horyzontalnych”? Kilku już tak wróciło. W związku z gwałtowną ofensywą talibów latem 2006 roku i „naszą” ofertą wysłania tam 1200 naszych żołnierzy, „antyterrorystyczny” globalizm postarał się o zapewnienie „nam” stosownej osłony propagandowej. Sięgnięto po wypróbowany straszak – rzekome gwałtowne zagrożenie Polski i Czech /Dlaczego Czech? Dlatego, że rozpoczynało się „zmiękczanie” Czechów dla zgody na amerykańskie radary w ich kraju/ zamachami terrorystycznymi. W końcu wrzes’nia 2006 roku rozpętała się propagandowa psychoza i drobiazgowe kontrole na granicy polsko-czeskiej, jakby powtórka z psychozy po rzekomo planowanych zamachach na dziesięć samolotów brytyjskich lecących do USA. Pamiętamy skutki tego „antyterrorystycznego” terroru; żadnych bagaży podręcznych, przezroczyste torby z folii, matki z niemowlętami musiały na oczach służb „antyterrorystycznych” popijać mleko z buteleczek przygotowanych dla niemowląt… Jak należało oczekiwać, polskojęzyczne media na czele z Tel-Awizjami doniosły pod koniec wrzes’nia, że talibowie zagrozili Polsce atakami terrorystycznymi! W domyśle – trzeba ich wytłuc tam, a nie ścigać dopiero w Polsce! Komunikat o tych mrożących krew w żyłach planowanych zamachach pojawił się także na stronie internetowej czeczeńskich separatystów Kavkaz – Center. Rzeczniczka MON z całą powagą oznajmiła, że groźby zostały bardzo poważnie wzięte pod uwagę, jednak, ma się rozumieć, nie mają one wpływu na wcześniej podjętą decyzję o wysłaniu tysiąca naszych żołnierzy do Afganistanu, Odpowiadając na to oświadczenie, Kavkaz – Center wyjaśniło, że groźby mają szerszego i konkretnego nadawcę. Jest nim dowództwo islamskiego emira z Afganistanu, który swoje ostrzeżenie i groźby nadał przez tenże Kavkaz -Center kanałami afgańskiego portalu informacyjnego o nazwie Afgan Islamie Press z siedzibą w Peszawarze pakistańskim. Dodano, że ostrzeżenie wysłali już 14 września, lecz „rząd polski” potrzebował dziewięću dób na ustalenie odpowiedzi na ostrzeżenie IEA, opublikowane 14 września. Dla nas, którzy utraciliśmy już we wrześniu 2006 roku resztki złudzeń co do rzekomo propolskiej polityki zagranicznej kolejnej ekipy agentów wpływu w wydaniu loży „Prawo i Sprawiedliwość” – najważniejsze było trafne odczytanie przez Kavkaz — Center i afgańskie dowództwo talibów, prawdziwej przyczyny kryzysu rządowego zakończonego „wyrzuceniem” Andrzeja Leppera i jego Samoobrony z koalicji rządowej. Talibowie napisali bowiem wprost: – Andrzej Lepper wystąpił przeciwko zwiększeniu polskiego kontyngentu w Afganistanie. A propos: skąd talibowie wiedzieli o istnieniu niejakiego Andrzeja Leppera, tym bardziej o jego sprzeciwie wobec wysłania naszych żołnierzy do Afganistanu? Propagandowo uruchomiono także syjonistycznego agenta wpływu w randze ministra obrony narodowej – Radosława Sikorskiego. Podczas Międzynarodowego Forum Fundacji Bertelsmana w Berlinie, Sikorski ostrzegł Europę przed nowym zagrożeniem ze strony międzynarodowego terroryzmu. Ostrzegł jednak warunkowo – to zagrożenie stanie się realne, jeżeli „misja stabilizacyjna” NATO w Afganistanie nie zakończy się powodzeniem, czytaj – zwycięstwem NATO nad talibami. Jeżeli nie zakończy się zwycięstwem „sił stabilizacyjnych” w Afganistanie, to Stany Zjednoczone poniosą porażkę w Iraku. Minister Sikorski upomniał i pouczył Zachód, że w niedostatecznym stopniu udziela pomocy także „demokratycznym” władzom Iraku, co oznaczało, że marionetkowy „rząd” w Iraku nie może sobie poradzić z niewdzięcznymi rodakami, którzy ani rusz nie chcą amerykańskiej „demokracji” i „stabilizacji”. Sikorski zagroził, że niepowodzenie „misji stabilizacyjnej” w Iraku odczułaby w skutkach bardziej Europa, niż Stany Zjednoczone. Przy okazji Sikorski skrytykował budowę rurociągu gazowego po dnie Bałtyku do Niemiec z pominięciem Polski, co rzekomo posiało nieufność Polaków wobec intencji Niemców. Polskojęzyczny minister obrony interesów USA starannie pominął praprzyczynę takiego a nie innego przebiegu bałtyckiej rury niezgody z pominięciem Polski – naszego politycznego, dywersyjnego awanturnictwa wobec Ukrainy, Rosji i Białorusi, ostracyzmu w ramach politycznego i strategicznego osaczania Rosji od Zachodu, a także od południa – od Zatoki Perskiej po Irak i Afganistan. Mieliśmy więc w Berlinie przemawiającego nie tyle ministra obrony narodowej Polski, ile agenta obrony interesów USA i Izraela, agresywnego orędownika wzmocnienia okupacji Afganistanu i Iraku. Sikorski i Kaczyńscy nie ukrywali, że ich mocodawcy z USA powierzyli im taką właśnie rolę antyrosyjskich harcowników i agitatorów na rzecz permanentnej wojny globalizmu amerykańskiego o światowy pokój i demokrację w ramach Unii Europejskiej i NATO: poputczyków wojny propagandowej i militarnej, czego dowód dali natychmiastową decyzją o wysłaniu polskiego kontyngentu do Afganistanu, jeszcze zanim państwa zachodnie zdążyły cokolwiek powiedzieć w tej sprawie. Sikorski szantażując Zachód groźbami zamachów terrorystycznych w Polsce, jednocześnie agitował za budową „tarczy antyrakietowej”, czyli tarczy antyrosyjskiej w Polsce. Ma się rozumieć, będzie to tarcza wyłącznie obronna, przechwytująca wraże pociski mknące z Iranu lub Korei Północnej w kierunku państw zachodnich, przy czym starannie zaznaczano, że chodzi tu o egzotyczne rakiety koreańskie lub irańskie, zagrażające światowemu pokojowi i demokracji. Całe szczęście, świat ma nowego Aleksandra Macedońskiego w osobie Georgea Busha i talmudycznych neokonserwatystów, którzy w porę i wyprzedzająco zapobiegają takim zagrożeniom. Dziwnym trafem, islamscy terroryści zagrozili zniszczeniem aż dziesięciu brytyjskich samolotów w czasie, kiedy samoloty i czołgi izraelskie bezkarnie burzyły tysiące domów w Libanie, zabijały tysiące mieszkańców tego kraju przy całkowitej obojętności miłujących pokój i pokojowe współistnienie państw zachodnich. Zarazem w czasie, kiedy Hezbollach dawał żydowskim najeźdźcom potężnego łupnia w Libanie. Oto 10 sierpnia 2006 roku policja brytyjska aresztowała 24 muzułmańskich studentów, mieszkających w bogatej dzielnicy Londynu. Niemal jednocześnie podobnych zatrzymań dokonała policja pakistańska. Wszyscy aresztowani mieli być członkami siatki Al-Kaidy przygotowującymi zamachy na te dziesięć samolotów za pomocą „koktajli Mołotowa”, sporządzonych przemyślnie z płynów wybuchowych. Zmieszane w butelkach gdzieś tam nad Atlantykiem, miały eksplodować w odstępach minutowych. Jedną z zama-chowczyń — samobójczyń była 24 -letnia kobieta, która dla odwrócenia uwagi od siebie, miała wsiąść do samolotu ze swoim dzieckiem! Gdyby serial się powiódł, do Atlantyku mogło spaść około trzech tysięcy pasażerów – dokładnie tyle ofiar, ile pochłonął amerykańsko-izraelski zamach na WTC. Brytyjski minister spraw wewnętrznych John Reid oznajmił z kamienną twarzą: Udaremniliśmy morderstwo na wielką skalę!3 W podobnym apokaliptycznym stylu i tonie wypowiedział się inny propagandowy terrorysta – Paul Stephenson, zastępca komendanta brytyjskiej policji. Zgodnym chórem zawtórowali mu propagandowi terroryści w USA i sam George Bush. Ten „najgłupszy prezydent w dziejach USA” zawarczał: – Ten spisek przypomina nam, że jesteśmy w stanie wojny z islamskimi faszystami /!-H.P./, którzy posłużą się każdym środkiem, aby zniszczyć tych z nas, którzy kochają wolność. No i zaczęło się! Na lotniskach europejskich, zwłaszcza brytyjskich zarządzono totalne alarmy i „kipisze” w bagażach. Rozpętał się niewyobrażalny chaos przypominający atmosferę z czasów niemieckich bombardowań Londynu w okresie „bitwy o Anglię”. Ludzie spali na walizkach, matki z niemowlętami snuły się z kąta w kąt z obłędem w oczach w poszukiwaniu przytulniejsze-go kąta. Zabroniono wnoszenia do samolotów podręcznych bagaży, płynów, a kilkanaście dokładnie ustalonych rodzajów przedmiotów można było wnieść do samolotu tylko w przezroczystych torbach. Na dobrą sprawę, można było przewidzieć tę tragifarsę wyreżyserowaną dla odciągnięcia uwagi świata zachodniego od Bliskiego Wschodu, zwłaszcza od bombardowanego Libanu. Po drugie – poprzez tę hucpę terrorystyczną wmówienie Europie, że to ona wraz ze Stanami Zjednoczonymi miała stać się zbiorową ofiarą monstrualnego ataku terrorystów /„faszystów”/ islamskich. Cel został osiągnięty. Tak zwana opinia światowa jest już tak wytresowana przez media, że jej reakcje przypominają odruchy słynnego „psa Pawłowa”. Co ogłoszą media, zwłaszcza ustami wysoko postawionych krypto-terrory-stów rządowych, natychmiast staje się to niepodważalną prawdą. Ten odruch psa Pawłowa dał się wywołać samą skalą rzekomo przygotowywanej zbrodni „faszystów islamskich”. Do świadomości przeciętnego „Brytola” nie może się przebić nawet cień podejrzenia, że prowokacja na taką skalę nie jest możliwa w jej makabrycznej bezczelności: że na takie instytucjonalne kłamstwo może się zdobyć najwyższa władza. Dokładnie w tym samym czasie, na fali tamtej psychozy, „morderstwa na niewyobrażalną skalę” popełniali izraelscy terroryści bombardujący Liban, zarzucający go tysiącami pocisków dział i czołgów. Media jak na komendę odwróciły się na ten czas plecami do Libanu, powtarzając w nieskończoność mantrę tych samych zbitek słownych o rzekomo pięćdziesięciu urodzonych w Anglii muzułmanach powiązanych z Al-Kaidą w Pakistanie, którzy wraz z ich pobratymcami zamieszkałym w Wielkiej Brytanii zaplanowali masowe przemycenie do samolotów tajemniczych płynów, które zmieszane ze sobą miały wybuchać z ogromną siłą. Brytyjski „Guardian” zaklinał się przed swoimi czytelnikami, że dokładnie zna miejsce produkcji tych szatańskich płynów, lecz dla dobra śledztwa nie może go ujawnić. Propagandowy rozpylacz politycznej poprawności – stacja CNN natychmiast zapomniała o istnieniu Libanu i trwającej tam formalnej rzezi ludności, a szczekacze CNN z sadystycznym ukontentowaniem porównywali ten „udaremniony akt terroryzmu” z atakiem na WTC z 11 września 2001: Obwieszczali: – To mógł być drugi akt rzezi niewinnych osób z 9/11! Zawtórowały im szczekaczki kanadyjskie. Powtarzały ze zgrozą: – Następni bylibyśmy my! Media brytyjskie donosiły o następnych planowanych atakach. „Independent” z 14 sierpnia: – MIS i policja badają dziesiątki informacji o przygotowywaniu masowych morderstw w Wielkiej Brytanii… Wnioski stawały się oczywiste, obowiązki jeszcze bardziej: „wojna prewencyjna” aż do zwycięskiego końca w Iraku, Afganistanie, Libanie, jako „usprawiedliwione akty samoobrony”. Wojna z kim? Przeciwko komu? To oczywiste — przeciwko „państwom, które sponsorują terroryzm”. W domyśle – przeciwko Iranowi i Syrii, a potem się zobaczy, przeciwko jeszcze komu. Było to zmasowane przygotowywanie zgody opinii publicznej, czyli odmóżdżonych niewolników mediów, na uderzenie na Iran i Syrię. Psychoza trwała potem przez długie miesiące. Apogeum osiągnęła na przełomie marca – kwietnia 2007 roku, kiedy to wywiad rosyjski podał, że USA zakończyły przygotowania do bombardowań Iranu, wyznaczonych na 6 kwietnia rano! Bombardowania nie nastąpiły, ale psychoza trwała jak naj bardziej! Nawet piszący te słowa nie wykluczał tego szaleństwa. Wystarczył tydzień, aby z tego monstrualnego balonu terrorystycznego zaczęło uchodził powietrze licznymi szczelinami. Okazało się, że: – ani jednak osoba z kilkudziesięciu aresztowanych w Londynie i Pakistanie nie wykupiła biletów na zagrożone samoloty; – wiele z tych osób nie posiadało nawet paszportów, co oznaczało, że nie miało szans na opuszczenie Pakistanu, nie mówiąc już o dotarciu do Wielkiej Brytanii i dostaniu się do samolotów; – przeszukano mieszkania 46 domniemanych zamachowców – samobójców i w ani jednym nie znaleziono podejrzanych chemikaliów, płynów, domniemanych komponentów do wybuchowych płynów; – po 28 dniach jedenastu osobom wytoczono procesy o byle co, bo podobno podsłuchano ich rozmowy o planach wysadzenia dziesięciu samolotów, lecz nic z nich nie wyduszono, choć pakistański aparat terroru słynie z okrucieństw. W trakcie tego kilkutygodniowego spektaklu pewien brytyjski dziennikarz i dyplomata obliczył, że wśród około tysiąca zatrzymanych dotąd w Wielkiej Brytanii muzułmanów, tylko 12 procent z nich postawiono w stan oskarżenia. Oznacza to, że 88 procent było nękanych bezpodstawnie, zatrzymanych bez powodu. To kompromitacja służb antyterrorystycznych. Z tych 88 procent aż 80 procent zostało uniewinnionych przez sądy. Zatrzymanych muzułmanów było znacznie więcej, lecz część z nich od razu zwolniono i nie weszli do tej liczby tysiąca zatrzymanych. Wniosek był prosty: populacja muzułmańska w wielkiej Brytanii jest najmniej kryminogenną grupą wśród wszystkich innych mniejszości! Już po kilku dniach od ogłoszenia tej gigantycznej prowokacji, pojawiły się dalsze kompromitujące szczegóły. Oto jeden z wielu, jakże wymowny: 15 sierpnia brytyjski Channel 4 News wyemitował wywiad z Andżadem Sarvarem, jednym z rzekomo głównych aresztowanych. Telewidzowie dowiedzieli się od niego, że wcale nie był aresztowany, nie był nawet poszukiwany i spokojnie, acz z niedowierzaniem oglądał w telewizji swoją fotografię jako jednego z głównych podejrzanych! Oficer policji występujący w tym programie przepraszał telewidzów stwierdzając, że musiała zajść jakaś pomyłka. Servar zapytał wtedy: — Jeśli w czymś takim się pomyliliście, to w czym jeszcze popełniliście błędy? Jeszcze bardziej zdumiewające było zachowanie ludzi, którzy powinni byli w pierwszej kolejności wiedzieć o przygotowaniu takiego „masowego morderstwa”. Albo inaczej – oni to wiedzieli, ale zapewne wiedzieli i to, że będzie to od początku do końca wielka prowokacja, w metodologii podobna do rzekomego zamachu islamistów na WTC. Andy Hayman, szef wydziału Operacji Specjalnych londyńskiej policji jeszcze 9 sierpnia nic nie wiedział o planowanych zamachach, podobnie jak minister transportu Douglas Alexander, przebywający na urlopie w Szkocji. To wszystko nie przeszkodziło „najgłupszemu prezydentowi w dziejach USA” natychmiast stwierdzić, że on już od kilku miesięcy wiedział o wielkim śledztwie i „operacji” przygotowywanej w Londynie! Gdyby miał trochę więcej oleju we łbie, to by tą głupotą nie kompromitował siebie i brytyjskiej policji, tudzież brytyjskiego ministra transportu, któremu przecież służbowo podlega transport lotniczy. Bo jakże to: Bush wiedział o przygotowaniach do zamachu od kilku miesięcy, a spece od antyterroryzmu w Wielkiej Brytanii nic o tych przygotowaniach nie wiedzieli? Jeżeli wiedział, to dlaczego ich nie zawiadomił? Kłamstwo i głupota goniło jedno za drugim. Coś jeszcze ciekawszego: premier Tony Blair podobno już szóstego sierpnia rozmawiał z Bushem o wykryciu przygotowań do tego krwawego serialu, a jednak ósmego sierpnia spokojnie poleciał na urlop aż na Karaiby, podobnie jak Bush poleciał na Florydę w dniu ataku na WTC, aby tam wygłosić pogadankę dla uczniów, gdy właśnie miały się walić wieżowce WTC i ginąć tysiące osób. Tak więc obaj wiedzieli, ale nie o przygotowywaniu zamachów przez terrorystów islamskich, tylko o przygotowywaniu wielkiej prowokacji o rzekomych przygotowaniach! Nic więc dziwnego, że w gigantycznej wrzawie po „wykryciu” przygotowań do zamachów, Blair w ogóle nie zabierał w tej sprawie głosu. Miały zginąć tysiące Brytyjczyków, ale premier brytyjski milczał przez cały czas tych przygotowań. Na złodzieju czapka gore. „Polska hańba” współudziału polskich wojsk w okupacji Iraku i Afganistanu, realizowanego na żądanie żydoamerykanskich imperialistów, nie zamyka się w dwóch hasłowych kierunkach inwazji, Iraku i Afganistanu. Nasi „nietutejsi” namiestnicy obcych sił wspierają globalistyczne aspiracje syjonizmu również „na kierunku” bałkańskim. Po bombowym rozszarpaniu byłej Jugosławii, pozostała im wciąż krwawiąca rana bałkańska w postaci Kosowa. Uczestniczymy tam w ramach „misyjnych” „sił pokojowych”, sił stabilizacyjnych”, ale ten militarno-polityczny pat nie może trwać wiecznie. Bałkanami nie da się rządzić za pomocą międzynarodowego spisku przeciwko wolnym niegdyś narodom tego rejonu. Syjoniści wspierani przez „Wielkie Niemcy” dążą do przyłączenia Kosowa do Albanii. Cele są tyleż perfidne, co dalekosiężne. Po pierwsze, ostateczne osłabienie, całkowita marginalizacja Serbii już nie tylko jako narodu, ale i tak już kadłubkowego państwa. Po drugie, Kosowo już od lat jest największą bazą wojskową USA w całej Europie, a połączone z Albanią, stanie się drugą Palestyną wyniszczającą resztki Serbów. Samo powstanie „państwa” albańskiego jest kpiną z historii i realiów narodowościowych tego regionu. Polska już przechodziła przez taką próbę ognia kilkakroć, w trzech rozbiorach i czwartym – hitlerowsko-żydobolszewickim. Oderwanie Kosowa od Serbii to coś dla Serbów gorszego niż oderwanie od Polski Lwowa, Wilna, Pomorza czy Śląska. Jest gorzkim chichotem historii, że obecnie uczestniczymy w tym zbrodniczym procederze, popierając inkorporację Kosowa przez Albanię — międzynarodowy „lotniskowiec” przemytu narkotyków, broni, terrorystów. Głównym przeciwnikiem wyrwania serbskiego Kosowa jest Rosja i w rzeczywistości jest to konfrontacja geopolityczna Rosji z syjonistycznym terroryzmem, osaczającym Rosję od południa i południowego zachodu: na linii Bałkany, Irak Afganistan, wkrótce zapewne Iran. Aby udało się przytroczyć do Albanii serbskie Kosowo, historyczną krainę Serbii, która z Turcją stoczyła w 1389 roku krwawą bitwę o przetrwanie, globaliści będą musieli przeforsować w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zgodę na wchłonięcie Kosowa, czyli na kolejny i ostateczny rozbiór Serbii. Z całą pewnością zaprotestuje temu – ze względów historycznych, religijnych i głównie geostrategicznych Rosja. Chiny nie opuszczą w tej sprawie Rosji i także postawią veto, gdyż we wszystkich kluczowych decyzjach ONZ wspierają one Rosję przeciwko molochowi „amerykańsko” – żydowskiemu. Ta perfidna gra toczy się pod hasłem walki o „niepodległość” Kosowa. Stanowczo sprzeciwia się tym rozbiorowym aspiracjom światowego syjonizmu Hiszpania, kraj od dawna doświadczany separatystycznymi dążenia Katalonii i Kraju Basków, zagrażającymi jedności Hiszpanii. Identyczne doświadczenia i alergie na separatyzmy przeżywa Słowacja. Procentowo liczna mniejszość węgierska jawnie optuje za przyłączeniem węgierskich enklaw tego i tak już malutkiego kraju do Węgier. Analogie tych aspiracji z aspiracjami Albańczyków kosowskich z pewnością nie czynią ze Słowacji zwolennika „wyzwolenia” Kosowa. Już deklaruje prawosławną jedność z Serbią prawosławna Grecja i Cypr. Niewiadomą będzie stanowisko Rumunii i Bułgarii – czy za dolary i mgliste koncesje wyrzekną się religijnych braci z Kosowa – Serbów? Bułgarzy są o tyle niepewni, że od w wieków sami toczą z Serbami’ spory terytorialne i wspólnotę słowiańską mogą wymienić na dolary. Złe doświadczenia z separatyzmem mają Belgowie i Włosi. Belgom od zawsze grozi rozpad na część walońską i flamandzką, czyli po prostu likwidacja Belgii. Republikę włoską chcą opuścić jej północne prowincje, żywiące i utrzymujące „dziadowskie” południe, prawie większą część włoskiego „buta” z Sycylią przeżartą terrorem mafii i ubóstwem sprzyjającym tej mafii. Na bazie tych „zuchwałych” aspiracji Północy, powstała coraz bardziej głośna, coraz bardziej buńczuczna Liga Północna pod wodzą Umberto Bossiego. Polska nie ma żadnej pewności, czy w niedalekiej przyszłości pewnego ranka nie obudzi się bez Ziem Zachodnich i Północnych, i Śląska, wessanych przez Niemcy. Na Opolszczyźnie mniejszość niemiecka powołała swoje w istocie neofaszystowskie organizacje i nieformalne struktury administracyjne, nie spotykając się z żadnym przeciwdziałaniem oficjalnych władz togo regionu i władz centralnych, realizujących dalekosiężny plan „transformacji” jeszcze formalnie istniejącej Polski w euro-kołchozowy konglomerat regionów. W bałkańskiej beczce prochu mieszają polskojęzyczni „nietutejsi” zainstalowani u władzy przez międzynarodówkę syjonistyczną i twardo gardłują za „niepodległością” Kosowa. Rzecznik MSW – niejaki Robert Szaniawski /„Szaniawski”?/ wołał, że Unia Europejska musi mówić „jednym głosem” w sprawie Kosowa. I zapewnia, że Nikt lepszego kompromisu dla zapewnienia stabilności Bałkanów nie wymyśli. Ten najwyraźniej tropikalny Szaniawski przy okazji wyśmiewał „solidarność słowiańską” i nazywał ją „mitem”. Bardziej jednoznaczny był w swojej antysłowiańskości Józef Piłsudski, który nawoływał /tom V jego „Pism”/ do powściągania słowiańskiego imperializmu, mając na myśli imperializm rosyjski. Jednoznacznie opowiada się za „wyzwoleniem” Kosowa niejaki Paweł Zalewski /„Zalewski”?/, dawny aktywista Unii Wolności, jesienią 2007 roku PiS-owski szef sejmowej komisji polityki zagraniczny. Jego, czyli wodzów PiS zdaniem, dla Polski najbardziej korzystnym stanowiskiem w sprawie Kosowa jest popieranie stanowiska „Wielkiej Trójki” europejskiej, w istocie triady geo-judejczykowskiej ekspansji: Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Politykę polskojęzyczną w sprawie Kosowa nazywał polityką „polską” i określał ją jako „wyjątkowo konstruktywną”. Postawa ta, zapewniał P Zalewski w imieniu swoich politycznych pryncypałów i pracodawców z PiS-KOR-ników, poprawi nasze stosunki z Niemcami, a Dobre relacje z Berlinem są kluczem do silnej pozycji naszego kraju /„naszego kraju” – ich kraju, ich własnos’ci – H.R/ z Niemcami. Wyszło szydło z worka: jeżeli poprzemy aktywnie „wyzwolenie” Nosowa z historycznie serbskich granic, to Niemcy bardzo nas pochwalą i nasze stosunki z Niemcami znacznie się poprawią, a to przecież klucz do „silnej pozycji naszego kraju w UE”. Tak oto przyznał ten wyrobnik PiS-KOR-ników, że klucz do naszej służalczej pozycji w UE znajduje się w rękach Niemców. Mamy więc przyłożyć łapę do przefrymarczenia kosowskich Serbów dla Niemców, którzy przecież byli głównym uczestnikiem, obok USA, napadu i rozszarpania Jugosławii i historycznej Serbii na krwawiące strzępy. Zalewski bredził dalej, świadom absurdalności tych argumentów o Niemcach jako „klucznikach” naszej pozycji w UE, że to „wyzwolenie” Kosowa wygasi groźby kolejnych konfliktów etnicznych, jakby nie wiedział, że te konflikty z cyniczną nikczemnością aranżowali właśnie Niemcy i rządząca nimi międzynarodówka syjonistyczna, wyjątkowo doświadczona w organizowaniu takich „konfliktów etnicznych”na wszystkich kontynentach od ponad 100 lat. Tych dwóch polskojęzycznych prowokatorów — Robert Szaniawski jako rzecznik MSZ i Paweł Zalewski jako szef sejmowej komisji spraw zagranicznych zakłamywało historyczne realia Kosowa wiedząc, że kłamstwo i manipulacja są wpisane w ich obowiązki. Wiedzieli, podobnie jak wiedziała rządząca nimi tropikalna minister A Fotyga, że przyłączenie Kosowa do kadłubkowej Albanii, to nie „wygaszenie” konfliktu, tylko jego stymulacja, bo Serbia nigdy nie zrezygnuje z Kosowa jako terytorialnego rdzenia jej państwowości, miejsca jej serbskiego „Grunwaldu” — bitwy z Turkami o przetrwanie państwa i narodu w 1389 roku na Kosowym Polu. Jeżeli szef sejmowej komisji spraw zagranicznych wmawia Polakom, że Serbia wyrzeknie się Kosowa dobrowolnie, to łże w żywe oczy, w istocie bowiem nie jest politycznym durniem, tylko za takich uważa Polaków. Nowa wojna o Kosowo wybuchnie nieuchronnie, kwestią jest tylko czas i okoliczności tej eksplozji, zwłaszcza że już teraz Serbowie kosowscy /około 150.000/ żyją w warunkach etnicznego oblężenia. Zalewski kłamliwie oskarżał naród serbski o „brutalność” podczas tłumienia separatystycznego buntu najemników międzynarodówki terrorystycznej zwanej UCK. Patriotyzm, honor narodowy, wierność dla tradycji Kosowa jako kolebki państwowości Serbów – to gwaranty nowej wojny, ale to przecież syjonistyczni „jastrzębie” z USA głoszą otwarcie, że ich zadaniem jest kreowanie permanentnej destabilizacji świata, a nie stabilizacji. Serbowie już teraz dali wyraz tej wierności poprzez masowe głosowanie w wyborach na rzecz patriotycznej /„nacjonalistycznej”/ Serbskiej Partii Radykalnej /SRP/. Nawet serbscy liberałowie z Partii Demokratycznej – odpowiednika polskojęzycznych „demokratów”, są przeciwni oderwaniu Kosowa od Serbii. Zalewski w końcu wyjaśnia sedno sprawy, powody naszej antypolskiej dywersji przeciwko Serbii w kontekście Kosowa. Stwierdza otwarcie, że: – W tym sporze nie jesteśmy po stronie Ameryki, a przeciw Rosji, to po prostu obiektywnie najlepsze rozwiązanie. Istotnie, to najlepsze rozwiązanie dla zdrajców, polskojęzycznych agentów wpływu i wasali międzynarodówki syjonistycznej, zarazem rozwiązanie najgorsze „wizji Polski w społeczności międzynarodowej” – sloganu, którym biczuje się Polaków w każdej sytuacji, gdy bronią się przed oszczerstwami i antypolskimi działaniami owej międzynarodówki spod znaku Gwiazdy Dawida. Inaczej mówiąc, musimy niszczyć resztki swojego solidaryzmu z narodami słowiańskimi, w tym z Serbią, Białorusią i Rosją, bo tak im nakazują mocodawcy „amerykańscy”. Chcą oni wreszcie „skończyć” z resztkami Serbii, a odebranie im Kosowa to przedostatni etap tej anihilacji. Ostatnim będzie przekształcenie Serbii w kolonialny protektorat, z bazami militarnymi włącznie, jako terenem wypadowym na Bliski Wschód, miejscem startów rakiet średniego i dalekiego zasięgu w wojnie o Azję. Żydoniemiecki der „.Dziennik” pisał:/ 3 X 2007/: – Polska opowiada się za niepodległością prowincji. W trafnym komentarzu do tej deklaracji, publicysta „Tylko Polski” -Robert Larkowski wyjaśniał: – Po pierwsze nie „Polska”, lecz polskojęzyczny rząd, który działa nie tylko w tej sprawie / tarcza!/ bez mandatu Narodu. Po drugie, „Der Dziennik” używa określenia: wspieramy Albańczyków, w domyśle 40 milionów Polaków [wspiera], skoro nie przeprowadzono w tym względzie żadnych badan opinii publicznej. Wspierać Albańczyków może sobie naczelny wymienionego organu wraz z autorami i wydawcą… Jak pamiętamy, trzeciego października 2007 roku wyleciał w powietrze w Bagdadzie samochód wiozący polskiego „ambasadora” w Iraku, generała naszych wojsk okupacyjnych, Zginął jeden ochroniarz, trzej inni ranni, generał jakimś cudem ocalał. Komentując na żywo ten cios w reputację przedwyborczą polskojęzycznych, trockistowskich nacjonalistów rządzących Polską, premier Jarosław Kaczyński oznajmił, że „nasze” wycofanie się z Iraku byłoby „dezercją” i decyzją sprzeczną z „moralnością”! Z moralnością talmudyczną może tak, panie były premierze, ale nie z moralnością chrześcijańską. Jako krypto-okupanci Polski wydaliście wojnę narodom słowiańskim od Serbii i Kosowa po Białoruś i Moskwę, realizując testament niemieckiego agenta wpływu – J. Piłsudskiego o wojnie z „imperializmem słowiańskim”. Kontynuują trockistowski testament o „wojnie permanentnej”, prowadzącej do panowania nad światem. Rewolucja październikowa trwa nieprzerwanie od 1917 roku, zmieniają się tylko maski, słowa, sztandary, no i dowódcy talmudycznych dywizji. Prożydowska polityka Kaczyńskich i ich giermków, bez reszty demaskowała tę sitwę jako cynicznych awanturników wikłających Polskę w krwawe konflikty ze światem islamskim. Po Iraku nasi żołnierze weszli w skład „sił rozjemczych”, „sił stabilizacyjnych” w Libanie. Powtarzał się ten sam schemat wikłania swych wasali w kolejne imperialne wojny przez Stany Zjednoczone. Etap pierwszy – krwawa inwazja pod pretekstem a to walki z terroryzmem, a to obrony demokracji, a to „prawa Izraela do obrony” – czytaj – do masakrowania kolejnych sąsiednich państw. Po inwazji, po zamienieniu danego kraju w kupę gruzów i nowe nekropolie, najeźdźca nie może sobie poradzić z ruchem partyzanckim. Powierza więc „misję stabilizacyjną” swym wasalom, aby dalej terroryzowali zniewolony kraj, a sam wyrusza na nowe boje. Polskie wojska w ten sposób „stabilizują” już Kosowo, Irak, Afganistan. W rzeczywistości „stabilizują” ludobójcze najazdy i okupacje, a zwłaszcza „stabilizują” spontaniczną nienawiść tych masakrowanych narodów do dalekiej Polski, o której istnieniu dowiadują się dopiero teraz, po napisach „Poland”. Przypomnijmy: przez kilka pierwszych miesięcy władzy loży PiS, premier Marcinkiewicz „rozważał” sprawę dalszego pobytu polskiego kontyngentu okupacyjnego w Iraku. „Rozważanie” zakończyło się decyzją o pozostaniu naszych wojaków w Iraku „do końca 2006 roku”. Potem się zobaczy. Kiedy Kaczyński poleciał do Waszyngtonu, aby sobie poszeptać z mega-terrorystą Bushem, nieliczni Polacy już wtedy zorientowani w korzeniach politycznych i nacyjnych dwóch Małych Braci, nie mieli najmniejszej wątpliwości: zostajemy w Iraku. No i zostaliśmy. Po prostu oni kontynuowali politykę swego poprzednika Stolzmana – Kwaśniewskiego. Nawet scenariusz spisku był ten sam: Kwaśniewski poleciał do Waszyngtonu i był podejmowany przez Busha z niespotykanym przepychem dyplomatycznym: czerwony dywan, po którym Kwaśniewski kroczył, miał dokładnie kolor krwi, którą właśnie Irak tak wtedy jak i potem pod władzą PiS-KOR-u spływał. Jeszcze tam nie było „polskich oddziałów stabilizacyjnych”, ale trzeźwo myślący Polacy wiedzieli, że sprawa jest przesądzona. Ten czerwony dywan, ta kompania honorowa wróżyły najgorsze, w przeciwnym razie Kwaśniewski zostałby przyjęty w drzwiach kuchennych Białego Domu. Potem poleciał Lech Kaczyński i skutek był ten sam: zostajemy w Iraku. Kiedy w Libanie masowo ginęła ludność cywilna, a w Kanie izraelska bomba z elektronicznym naprowadzaniem na cel uderzyła w trzypiętrowy budynek zabijając 59 osób, w tym 37 dzieci, przedstawiciel żydowskich ludobójców oświadczył, że Libańczycy cynicznie używają cywilów jako „żywe tarcze”, szydząc w ten sposób ze oburzonych gojów, bo osobliwy to sposób używania ludności cywilnej jako „żywej tarczy” w głębokich piwnicach. Wszystkie główne państwa zachodnie nie posiadały się z oburzenia na te masakry, włącznie z celowym, precyzyjnie wykonanym izraelskim atakiem na placówkę ONZ, gdzie zginęło czterech obserwatorów tej parodii międzynarodowej organizacji, pozostającej na pasku syjonistów amerykańsko – izraelskich. W tym samym czasie polski rząd, polskie MSZ, obaj Kaczyńscy -premier i prezydent milczeli, w zamian rzucając Polakom zasłonę dymną w postaci przygotowań do wyjątkowo wystawnych obchodów 62. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Analogie były ponure. Powstanie Warszawskie krwawo tłumili najemnicy hitlerowscy – oddziały kolaborantów Dirlewangera i Kamińskiego. Polacy teraz zamienili się z nimi rolami — pacyfikują Irak i Liban, tyle tylko, że nie mordują tysiącami bezbronnej ludności, jak tamci w Warszawie. Zaiste, ideał sięgnął bruku, bo przecież bruki Bejrutu i Bagdadu są takie same, jak bruki zrównanej z ziemią Warszawy. Minister Spraw Zagranicznych A. Fotyga wróciła z Białego Domu rozpromieniona. Oświadczyła, że „stanowisko Polski zbliżyło się do stanowiska Stanów Zjednoczonych” w sprawie wysłania do Libanu polskich najemników. Na razie „polski kontyngent” nie zostanie zwiększony ponad 200 już tam przebywających polskich żołnierzy sił ONZ. Było to oświadczenie na użytek politycznych idiotów. Do czasu najazdu izraelskich ludobójców na Liban, były to rzeczywiście siły obserwacyjne, rutynowe, neutralne. Po inwazji stały się najeźdźcami i obiektami fanatycznych ataków zdesperowanych bojowników Hezbollahu. Radek Sikorski, wielopaszportowy Minister Obrony, mąż wpływowej ,Amerykanki” o nazwisku Applebaum, wpadł w słowa pani minister Fotydze dodając, że jesteśmy już zaangażowani militarnie w „stabilizację” Iraku, Afganistanu, Konga i na Bałkanach, toteż „nasze” /ich!/ możliwości zwiększenia „naszego” udziału w Libanie” „są ograniczone”. W domyśle: jak „nasi” z USA dadzą fundusze, to „nasze” możliwości przestaną być ograniczone i polskie mięso okupacyjne ochoczo poleci wspomagać tamtą dwusetkę polskich stabilizatorów. Przed powrotem do Polski, pani minister Fotyga dała wyjątkowo poniżający Polskę popis służalstwa wobec żydowskiego lobby w USA. Spotkała się z przedstawicielami organizacji żydowskich w USA. Przed spotkaniem przezornie zadzwoniła do ministra Edukacji Romana Giertycha, który zapewnił panią minister, a tym samym amerykańskich syjonistów, że nie będzie żadnych zmian w organizowaniu „wycieczek szkolnych” młodzieży Izraela do Oświęcimia, bowiem w mediach polskojęzycznych pojawiły się sugestie, że Ministerstwo Edukacji zamierza zrezygnować z organizacji tych rasistowskich wypraw. Następnie pani minister poinformowała o tej decyzji przedstawicieli organizacji żydowskich na tymże spotkaniu, co – jak skomentował rzecznik polskiej ambasady w Waszyngtonie Marek Purowski – uspokoiło tychże przedstawicieli /„Nasz Dziennik”, 21 VI 2006/, lecz nie zmieniło stanowiska Żydów w sprawie wyrzucenia LPR z Sejmu. Cynizm posunięto do granic prowokacji: rząd oświadczył, że przeznaczył milion dolarów na „pomoc humanitarną” dla Libanu! Duchowi kurduple rządzący Polską zamienili się w ten sposób w szejków, dla których milion dolarów to małe piwo, ponadto patrzcie, jacy to my jesteśmy wrażliwi na humanitarne niewygody ludu libańskiego: dajemy milion dolarów, choć w Polsce głodują dziesiątki tysięcy dzieci, budżet państwa jest bankrutem, dług zagraniczny sięga 150 miliardów dolarów i nawet nasze prawnuki nie mają szans na spłacenie choćby połowy tej lichwy. W tym samym czasie, w tym samym żydoniemieckim „Dzienniku” z 2 sierpnia 2006 roku /drugi dzień Powstania Warszawskiego!/, inny awanturnik, tym razem w stopniu polskiego generała o nazwisku Stanisław Koziej, zapewniał odmóżdżonych czytelników tej dywersyjnej gazety; – Największą korzyścią z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce byłoby zintegrowanie systemu obronnego Polski z najpotężniejszym mocarstwem świata – ze Stanami Zjednoczonymi. Chroniłaby ona nie tylko USA, ale także Europę, w tym Polskę, przed atakiem rakietowym. Nie wyjaśnił, konkretnie przed kim mamy się bohatersko bronić wraz ze Stanami Zjednoczonymi, oddalonymi od nas o ponad 8000 kilometrów i przedzielonymi Oceanem Atlantyckim. Jakie państwo i z jakiego powodu ma nas, militarnych liliputów w środku Europy, atakować rakietami między-kontynentalnymi z głowicami nuklearnymi? Co musielibyśmy przeskrobać, aby jakieś państwo zostało zmuszone do poczęstowania nas tak kosztownymi pigułami, o tak niszczycielskiej sile? Czyżbyśmy zamierzali atakować niedawny Związek Radziecki? A może krowy na jeszcze ekologicznych pastwiskach Białorusi? Może marzy się nam druga „wyprawa kijowska”, odzyskanie Lwowa i Kresów Wschodnich? To pytania retoryczne, czyli oczy
  4. Nie_Daleko said

    Ukraina wie kim jest NATO
    http://www.vitrenko.org/popup.php?photo_id=2765

  5. Piotrx said

    …. To pytania retoryczne, czyli oczywiste. Natomiast pytanie zasadnicze, fundamentalne dla przyszłości „tego kraju” czyli Polski, brzmi następująco:
    – Co mamy robić, aby tym agenturalnym awanturnikom z PiS a teraz PO odebrać ich niebezpieczne uprawnienia i zabawki, za które krwawo mogą zapłacić nasze dzieci, wnuki, prawnuki?
    W pierwszym tygodniu najazdu na Liban, premier Izraela i minister „obrony” tego najeźdźcy powtarzali jak mantrę, że ofensywa będzie trwała tak długo, aż Hezbolach uwolni dwóch porwanych żołnierzy izraelskich. Następnie zapomnieli o porwanych i zaprzestanie masakry warunkowali od rozmieszczenia w Libanie sił ONZ. Wiadomo, że takie rozmieszczenie wymaga tygodni, więc w tym czasie mogli spokojnie zamieniać Liban w kupę gruzów. Dokładniej – Żydzi rządzący w USA dali Izraelowi dwa tygodnie na dokonanie tej masakry. Dawne armie dostawały dobę lub dwie na „pohulanie” w zdobywanych miastach, stąd w niektórych polskich miastach do dziś istnieją nazwy dzielnic: „Pohulanka”. Amerykańscy Żydzi dali swoim pobratymcom izraelskim dwa tygodnie: jest postęp cywilizacyjny. Demokracja rozwija się i promieniuje niedoścignionymi wzorcami humanitaryzmu.
    „Nasi” także mają osiągnięcia na tym krwawym polu. I to jakie!
    Polscy uciekinierzy z Bejrutu zgodnie stwierdzali, że Żydzi bombardowali w pierwszej kolejności dzielnice chrześcijańskie, a chrześcijanie to elita tego państwa. Stara metoda hitlerowsko – żydo-bolszewicka: wytłuc inteligencję, reszta sama padnie na kolana. Hezbollach odpowiadał tym samym – w Galilei ostrzeliwali enklawy chrześcijańskie. Wybić chrześcijan – oto wspólny cel obu stron. I znów – nihil novi.
    Wybaczyć by można zawodowym zupakom w stopniach pułkowników i generałów, bo to półinteligenckie manekiny nakręcane sprężynkami. Zadumajmy się natomiast nad wypowiedzią niedawno zmarłego księdza prałata Zdzisława Peszkowskiego, żywej „ikony” Katynia. Swego czasu, na jednej z niezliczonych uroczystości katyńskich, wyrzucony przez Macierewicza z „Głosu” dr Jerzy Rachowski zapytał księdza prałata, tak „w cztery oczy”, co sądzi o obecności naszych żołnierzy w Iraku.
    – Usłyszałem coś, co mnie omal nie zwaliło z nóg! – powiedział dr Rachowski:
    – Od wielu lat nasi żołnierze nie mieli takiej okazji do strzelania z ostrej amunicji w warunkach bojowych!

  6. Ptasznik z Trotylu said

    Powtórzę jeszcze raz: w Libii nie chodzi wcale o „ochronę cywilów” ani nawet o libijską ropę. Chodzi o to że kilka miesięcy temu Kaddafi zaproponował krajom należącym do Organizacji Jedności Afrykańskiej utworzenie wspólnej afrykańskiej waluty „złotego dinara” – czyli waluty ze złota. Kaddafi zaoferował na ten cel libijskie rezerwy złota. Czy rozumiecie Państwo że byłby to koniec światowego systemu monetarnego, za pomocą którego kilkunastu ludzi, garstka bandziorów z Federal Reserve Board obala rządy, wywołuje wojny i trzyma w garści pół świata?
    Przecież jaeszcze pół roku temu Kaddafi był uroczyście przyjmowany w Pałacu Elizejskim a w Rzymie premier Berlusconi nawet pocałował go w rękę a teraz chcą go zabić.

  7. Franek said

    Wieści z Libii bardzo zasmucą „Nasz Dziennik”.

  8. sono said

    Jka latwo niby chrzescijanskie narody daly sie omamaic paru sprytnym Zydom.
    A arabowie potrafili i potrafia, mimo obsmarowywania ich reputacji na calym swiecie, tupnac noga i powiedziec twarde NIE. A my ,niby wielcy chrzescijanie, dalismy sie latwo sprzedac, sprzedalismy nasze wartosci, nasza wolnosc za garscie swiecidelek ,ktore nam celowo pchano do gardel, za obietnice rajskiego zycia tu na ziemi. I mamy te obietnice. Teraz ten bajkowy kolos na glinianych nogach sie wali, a nadchodzi stalowy monster NWO ,rodem z samego piekla.
    I my jestesmy calkowicie bezradni i wystraszeni, bo nie mamy kompletnie czym przeciw niemu stanac.

  9. Nie_Daleko said

    Ad. 8
    Bo nie gramy w szachy

  10. BratMlodszy said

    Ad: 8
    Zydy to nasi „starsi bracia” – ponoc, jak twierdzil Wojtylek – i trzeba ich sluchac.

  11. sono said

    ad 10 czyli wychodzi na to ,ze chrzescjanie to same matoly, mieczaki, naiwniaki, karierowicze, , manipulanci,klamcy itd. kotrzy za swiecidelka i kupke dolarow sa w stanie za diablem do piekla pojsc.??
    A potem co?? Placz i zgrzytanie zebow?? Boze ,moj Boze czemus mnie opuscil??
    To nie Bog nas opuscil.
    To mysmy Go olali na calego. Zylismy tak ,jaby Boga nie byla. Cala ta niby europejska, chrzescijanska Europa to wielkie szambo plawiace sie w rozpuscie, pornografii,aborcji, klamstwach, poszukiwaniu latwych i tanich przyjemnosci, zaczaddzona sektami, harrypotterami, lady gagami i innym szajstwem.
    Poki bylo lekko latwo i przyjemnie, bylo co do gara wlozyc i tylek czym wozic, to bylo ok , teraz glod i niepewnosc do oczu zaglada, to wielki lamnet i pretensje do Boga, gdzie jestes?
    On jest tam ,gdzie zawsze byl. To mysmy od Niego odeszli.
    Stworzylismy sobie wlasna rzeczywistosc, bez Boga , a teraz przerazeni ogladamy sie wokol i sie nam ta rzeczywistosc nie podoba. Bo jest to rzeczywistossc z piekla rodem. A my wniej stoimy bezradni, skloceni, zaczadzeni, przerazeni, nieufajacy , zdradzeni bo widzimy, ze to sie nie moze dobrze skonczyc.

  12. Sedno polityki Obamy said

    Urywki z: „What Obama could not possibly say” – By Pepe Escobar

    W ostanim swym przemowieniu Obama probowal przerabiac historie twierdzac ze Waszyngton pozostaje centarlnym filarem walki o demokracje w swiecie arabskim, co moze oszukac Amerykanow, ale nie Arabow.

    Oto sedno polityki Obamy na Srodkowym Wschodzie.

    – Popieramy „naszych” s…synow (dyktatorow) ktorzy sa na tyle progresywni ze bija i morduja swych ludzi w liczbach nie przekraczajacych dziesiatek ofiar (Bahrain).

    – Jestesmy lekko zaniepokojeni „naszymi” wspolnikami prowadzacymi wojny z terrorem ktorzy w prymitywny sposob bija, aresztuja i morduja ludzi rowniez w liczbach nie przekraczajacych pare setek ofiar (Yemen).

    – Jestesmy przekonani ze nalezy wstrzymac pomoc dyktatorom ktorym nie ufamy, zwiazanych z Iranem, bijacych i mordujacych swych ludzi w liczbach przekraczajacych kilka setek ofiar (Syria).

    – Wypowiadamy wojny, uzywajac NATO jako zbrojne ramienie UN, nieposlusznym dyktatorom kontrolujacym zloza ropy ktorzy ponoc bija i morduja swych ludzi na tysiace (Lybia).

    – Jesli idzie o „naszych” monarchow-s…synow profilaktycznie tlumiacych demokratyczne protesty (Jordan, Marocco, Saudi Arabia) lub napadaja na sasiadow rozbijajc pokojowe demonstrracje (Saudi Arabia) to o nich zachowujemy calkowite milczenie.

  13. BratMlodszy said

    Ad: 11 Nie odczytales sarkazmu.
    Bog nie opuszca tych co chca i umieja sobie pomoc.

  14. zofia said

    ad:5
    Bardzo zacikawila mnie wypowiedz księdza prałata Zdzisława Peszkowskiego
    „Od wielu lat nasi żołnierze nie mieli takiej okazji do strzelania z ostrej amunicji w warunkach bojowych!”
    Bardzo zle odebralam jego „wizytacje” polskiej parafii pod katem li tylko Katynia. W kazdej polskiej parafii sa albo tablice lub pomniki katynskie. O dziwo bp. sie zawsze zgadzaja na ich umieszczenie.
    Zadziwil mnie tez prominenty dzialacz polonijny, ktory byl oburzony decyzja proboszcza w sasiadujacym stanie, ktory zgodzil sie na umieszczenie tablicy w kosciele ale tylko „Golgoty Wschodu”. Powiedzialam, ze to chyba lepiej a on na to: tylko za „Katyn” mozna wyrwac odszkodawania.
    Widac wyraznie dla kogo te odszkodowania maja byc. Jest to bardzo na reke Niemcom bo oddalaja od siebie wyplate odszkodowan za cierpienia Polakow w WII.
    Przeciez prawo miedzynarodowe obarcza ich wina i te zbrodnie nie ulegaja przedawnieniu!?
    Zadziwia mnie tez dlaczego parafie obchodza swieta 11 Listopada, 3 Maja, Cud nad Wisla, 1 Sierpnia, 11 Wrzesnia… a nie ma nawet Mszy Sw. 1 Wrzesnia za Polakow Ofiar napsci niemieckiej. To powinno byc naglasniane z przypomnieniem , ze 6 milionow POLAKOW ZGINELO z rak niemieckich a miliony sracily caly swoj majatek, wypedzeni ze swych domow, wylapywani do niewolniczej pracy na rzecz niemieckiego okupanta do obozow pracy i smierci w Niemczech i kraju.
    Taki wplywowy czlowiek jak ks. prałat Zdzisława Peszkowskiego nie zrobil nic w tej sprawie! Jak rowniez cala Polonia.

  15. JO said

    ad.8. Nie zgadzam sie.
    1. Rewolicja Cromlela w Anglii.
    2. Reformacja w Kosciele
    3. Rewolucja we Francji
    4. I Wojna Swiatowa
    5. Rewolucja w Rosji.
    6. Nazizm w Niemczech, Ukrainie, Litwi
    7. II Wojna Sw
    8. Lata Stalinizmu i komunizmu (100 lat w Rosji) w Blokach wschodnich..
    9. Liberalizacja Krajow Zachodniej Europy.
    10. Vat II w Watykanie
    11. Rewolucje w Innych rejonach Sw majace wplyw na Europe.
    nie wspomne o przejeciu wladzy w USA – wojna polnoc poludnie – przez Reptalianow….i wiele innych oraz nie wspomne o czasach srednich – Krzyzacy, Tempraliusze…

    W tym czasie , na przelomie 1500 lat Repterianie BUDOWALI Islam i wykozystywali go do wlasnych celow a nie go niszczyli jak Katolicyzm w ostatnich 400 latach wzmozony akcjami w ostatnich 100 latach wojen Swiatowych i Rosyjskiej Rewolicji badz co badz tez.

    Czy w swietle tych przykladow mozna powiedziec, ze tak latwo Europa sie poddala?

    Ja twierdze, ze tylko opatrznosc Boza sprawia , ze Europa jeszcze sie Tli.

  16. sono said

    Tli to dobrze powiedziane. Ale to troche za malo ,zeby swiecic pelnym blaskim, a tlacego sie ledwie knota latwo zagasic. Zwlaszcza ,ze gasnacy knot nawet nie zdaje sobie sprawy ,ze gasnie w oczach, dzien po dniu.

  17. Tomek-Kolejarz said

    No i ciekawie w tej Libii. Wychodzi, że NATO bez US Army niewiele może. Przypomnę, że Irak Jankesi załatwili w miesiąc.

  18. wi42 said

    @17
    To byl chyba tzw, ruski miesiac, bo trwal ponad 10 lat. Od czasu zakonczania pierwszej wojny prowadzono wojne nekajaca.
    1. No-fly zone oczywiscie wprowadzona przez ONZ – strzelano bezkarnie do kogo i do czego chciano
    2. Embargo na eksport ropy, a jakze tez ONZ – niektorzy szacuja, ze przyczynilo sie do smierci ok. 0.5 mln irackich dzieci
    3. Przekupiono wiecej niz kilku kluczowych generalow

    Poza tym…czy wojna w Iraku juz sie skonczyla po kolejnych 8 latach?

  19. czytelnik said

    To dziwne,ze oni stworzyli chrzescijanstwo a teraz chca go wybic .
    To dziwne,ze stworzyli komunistow a teraz sa „antykomunisci”.
    To dziwne ,ze dozynaja watachy a ich nie ma kto dorznac.

    Wszystko to co w sieci czytajac i nad tym uruchamiajac swoja „kiepele” wychodzi mi taki wniosek.
    Ten narod wszystko to co stworzyl po czasie burzy zaczynajc od nowa.
    Czy to jest rozumny narod ?
    Kto tnie galaz na ktorej siedzi,chyba tylko wariat !

    Nie pytaj tylko ,ktory to narod ,bo chyba juz dzisiaj kazdy wie,ma przez niego wlasna skore garbowana i to na wiele sposobow.

    Ogladnij sie i chociaz przyrznij mu w pysk,a nie nadstawiaj oba policzki i do tego du.e !

  20. czytelnik said

    Ten czy ta tam wyzej niech mi tu polskich chrzescijan nie kala i nie wyzywa od matolow.
    Jacy sa to sa ale na tace daja i modla sie.
    Swiatynie tez buduja nie tak jak za komunistow po cichu i w nocy.
    Teraz dla Kosciola wszystko chocby i czarna dusze jaka maja komunisci i ci co z kosciolem walczyli.
    Dzisiaj ci co w czerwonych myckach sie nosza czuja sie dobrze, to nie tak jak za kaznodziei Wyszynskiego bywalo.
    Dozylismy do tego,ze i czerwony w jednej bryce z Papiezem sie wozil,a na pogrzebie z elektrykiem w zalu sie sciskal.
    Swiat sie zmienia Libia tez,to tylko Izrael jest zacofany i niechce zmieniac granic,ktore sobie ustalil.
    Chyba jednak dopiero Obama zrobi „porzadek” na Bliskim Wschodzie i Rosja mu w tym pomoze,a moze……… i inni sie do tego wmieszaja .
    Arab to Arab , a Zyd to Zyd ,jedynie polski narod stal sie jakis chwiejny jak Polak na zabawie nad ranem.

  21. radek b. said

    re 20:
    „Chyba jednak dopiero Obama zrobi „porzadek” na Bliskim Wschodzie i Rosja mu w tym pomoze,a moze……… i inni sie do tego wmieszaja .”

    Co się tyczy Rosji to niewątpliwie tak będzie ale jakim prawem Czytelnik posądza miłującego pokój Obame i cały rząd USA o próbę zaprowadzania światowego porządku? Na jakiej podstawie Czytelnik sądzi ,iż usa narzucać może cokolwiek reszcie świata -to jest chore.

  22. czytelnik said

    Co to nie wiessz ?
    Przeciez jak mu dali Nobla,
    to on dostal „jobla”.
    W Palestynie chce granice prostowac.

    To fakt,ze posiwial i podstarzal sie ale ma za soba pol Afryki !
    Afrykanie juz dosc maja glodu,pojda za nim.
    Oby sie tylko Obamie cos zlego w Polsce nie przytrafilo,bo wtedy murowane trzesienie ziemi w Europie i to w skali 9,99 w skali raptownej.
    To i wtedy moga wykrakac ten koniec „swiata”.

  23. NostradamusWiecznieZywy said

    Ad 22

    Przepowiednie konca swiata z doskladna data podano w nowej (161-szej wersji) proroctw Nostradamusa do nabycia po znizonej cenie w najblizszej ksiegarni.

  24. Brat Dioskur said

    Wlasnie w Libii pojawila sie komisarzyca spr. zagranicznych Ashton i zalozyla tam oficjalna meline brukselskiej mafii,czyli ambasade UE!Chyba tylko prawem kaduka powiewa tam nad nia jakas niebieska szmata ,bo przeciez nawet Traktat Lesbonski nie przewiduje ani panstwa ,ani flagi ani hymnu Eurokolchozu.Pamietam jak Ashton w czasie rozruchow w Kairze chciala sie dostac do Egiptu ,ale jej tam nie wpuszczono!A nasi mezykowie stanu staja przed nia na bacznosc hi,hi…

  25. Tomek-Kolejarz said

    Re 18

    Czy kolega zaprzeczy, że w ciągu około miesiąca od ataku USA na Irak armia iracka i państwo rzadzone przez Saddama przestały istnieć? Jakoś armie europejskie nie potrafią zniszczyć armii wiernej Kadaffiemu.

    To, że panuje bałagan w Iraku i Afganistanie jest najprawdopodobniej działaniem celowym. Celem USA jest niedopuszczenie do powstania konkurencji – innego supermocarstwa. Silny kraj muzułmański mógłby pokusić się o odtworzenie kalifatu, a to Stanom nie na rękę. Robią więc to, czego należy się spodziewać – dzielą i rządzą. Świetnie im się to udaje, bo muzułmanie walczą sami ze sobą i z Amerykanami, ale u siebie. USA zrealizowały cel strategiczny – kalifat póki co się nie odrodzi, a wojenki w Iraku i Afganistanie to gwarantują.

Sorry, the comment form is closed at this time.

 
%d blogerów lubi to: