Między realizmem a romantyzmem
Posted by Marucha w dniu 2011-05-23 (Poniedziałek)
Zapomnijmy o mitycznych 40-tu milionach rodaków, którzy czekają z utęsknieniem na Polskę Narodową i Samodzielną. W kategoriach doktryny świadomego nacjonalizmu jest być może kilkaset tysięcy Polaków.
Kondycję idei nacjonalistycznej na dzień dzisiejszy, trzeba traktować na płaszczyźnie twardej rzeczywistości, lecz bez tkwienia w koleinach kalwińskiej w swych źródłach predestynacji, która z góry eliminuje nas – narodowców – z niebiańskiej (?) sfery politycznych i medialnych ulubieńców kosmopolitycznego globalizmu. Kierując się li tylko zimnym realizmem, powinniśmy przejść z rękami do góry na stronę wrogów, bo zwycięstwo jest dalej niż kiedykolwiek było.
Nie ma szans realizacji masowych ruchów, struktur i propagandy narodowej. Zapomnijmy o mitycznych 40-tu milionach rodaków, którzy czekają z utęsknieniem na Polskę Narodową i Samodzielną. W kategoriach doktryny świadomego nacjonalizmu jest być może kilkaset tysięcy Polaków, a i ta liczba obejmuje rozproszone jednostki, trudne do zjednoczenia w całościowym froncie wyborczym,czy też protestacyjnym. Olbrzymia większość tzw. obywateli jest totalnie bierna i konsumuje jedynie tele-radiową kiszonkę informacyjno-indoktrynacyjną, do tego bez grama krytycznej refleksji. Nawiedzony romantyk polityczny za trzy grosze, oddałby się w takiej sytuacji pisaniu rozpaczliwych poematów do szuflady, zaś w ostatecznej rozpaczy tworzeniu sekty mistycznej na swojej klatce schodowej lub podwórku.
Realista, jeżeli nie wybierze drogi zaproponowanej we wstępie, będzie szukał sojuszników wśród liberałów i udawał, że ci przyjmują jego sugestie i nieświadomie budują na nich własny szafot. Nigdy tak już nie bywa. To realistyczny konserwatysta albo inny człowiek real-polityki, powoli zaczyna rozumować i działać niczym liberał. Takie procesy widać jak na dłoni w Prawie i Sprawiedliwości. Ta cała hucpa samolotowa,to bezczelne wykorzystywanie tragedii do maksymalnego zjednoczenia swych przerzedzonych szeregów, a tzw. sekta smoleńska stanowi granie na uczuciach, aby Jarosław Kaczyński mógł przetrwać na arenie politycznej,jako następca swego wątpliwie „wielkiego” brata, przygarniając do siebie różnej maści frustratów, najbardziej podatnych na polityczno-religijną frazeologię. To socjotechnika,nie „przebudzenie katolickiego narodu” pod przywództwem zgrai KOR-owców i ich uczniów z PiS-u. Platforma Obywatelska była zawsze „liberalno-neutralna”, SLD to lewicowe (lewackie) skrzydło liberalnego obozu. „Pieczeniarze” z PSL pójdą z każdym,kto da im ochłap władzy. Nacjonalista gardzi tą Bandą Czworga, która pod różnymi nazwami niewoli i rozkrada Polskę od 1989 roku. Z nimi nigdy nie pójdziemy w alianse.
Żyjemy w ciężkich czasach, ale przecież Roman Dmowski nie radziłby nam „realistycznie” pluć na ideę narodową i potępiłby także przy okazji antynarodowego raka o nazwie Unia Europejska, którego koncesjonowani pseudokonserwatyści pragną oswoić. Koncepcja to bzdurna i beznadziejna dla każdego, kto operuje jasnym umysłem. Idea nacjonalistyczna jest bronią mniejszości, bo to my – a nie wspierane ze wszystkich stron pedalstwo i lewactwo – jesteśmy najbardziej znieważaną i pozbawioną praw mniejszością.
Tę zasadę trzeba przyjąć jako opór z obowiązku, który stanowi część naszej taktyki, nie zaś pretekst do wyrzeczenia się samego siebie. Działamy w defensywie, nie oparci o miliony, ale pojedyncze gniazda ideowego oporu. Z własnej słabości musimy wykuć łańcuch siły. Kiedy można atakujmy przeciwnika bezpośrednio i z odwagą, lecz przede wszystkim głośno krzyczmy wszem i wobec, iż prawdziwy Polak myślący po Polsku, jest w swej Ojczyźnie wypychany na margines, nękany przez „państwo prawa” i sprowadzony do moralno-ideowego poziomu aborygeńskiej mniejszości w Australii.
Kołchoz UE jest wrogi każdemu narodowi w swych granicach, nieuchronnie więc ta zaraza pochłania także rzesze Polaków, którzy utracili tworzycielską, nie bierną, tożsamość narodową. Prawa człowieka obejmują w Europie zboczeńców, degeneratów, zdrajców, intelektualnych meneli, niedługo obdarzą nimi również szympansy. W padlinie tej gnijącej kultury i cywilizacji musimy, póki nie będzie za późno, wywalczyć prawa dla ludzi przez duże „L”. Takimi są z pewnością – między innymi – nacjonaliści.
Robert Larkowski, http://konserwatyzm.pl/
Komentarze 3 do “Między realizmem a romantyzmem”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Nie_Daleko said
Zaciekawiła głębsza wiedza o Jałcie. I co znajduje? Na stronie Churchilla jesteśmy określeni jako
http://www.winstonchurchill.org/learn/biography/the-war-leader/yalta-1945
Ale cały tekst na tej stronie powinien przejaśnić Polakom „Co to jest Realizm”. Wylecieliśmy z worka Sowieckiego do innego worka także złego.
swiblowo said
O, jak przyjemnie sie to czyta…i czujesz sie ziemianinem na Ziemi a nie jakims parszywym marsjaninem spoza nawiasu.
Dobrym pomyslem bylo zajrzenie w Gajowke – pojde spac w dobrym nastroju.
Chyba milo widziec, ze Twoja praca ma sens, panie Marucha?
pozdrawiam z Moskwy – s.
Marek S said
Ciekawe ile bylo narodowcow jak Dmowski Zaczynal swoja dzialalnosc. Tego Pan Larkowski juz nie wyjasnia.
Moze to wlasnie Dmowski zrobil z Polakow Narodowcow lub ich obudzil. Larkowski tego nie potrafi. Nawet nie wchodzi to w zakres wariantow.
Dmowski odwalil kawal roboty, a gdzie sa dzis tytani takiej pracy?
Potrzeba wybitnego przywodcy. A to nie tylko slowa, ale rowniez styl, emocje, jezyk, odwaga, charakter. Prawdziwy przywodca to najzadrza zadkosc. Raz na kilkaset milionow.
Panie Larkowski, tego nie nalezy miezyc podlug siebie.