Gruzińska policja rozpędziła wiec zorganizowany przez radykalną opozycyjną koalicję Zgromadzenie Narodowe pod wodzą Nino Burdżanadze w alei Rustawelego w Tbilisi w miejscu planowanej na 26 maja parady wojskowej. W tym czasie było tam ok. 1,5 tys. demonstrantów.
Siły specjalne przystąpiły do interwencji tuż po północy, gdy wygasło pozwolenie merostwa na antyprezydenckie wiece (stołeczne władze sugerowały demonstrantom przeniesienie się w inne miejsce, jednak propozycja ta została odrzucona). Policja użyła armatek wodnych, gazów łzawiących i kul gumowych. Według danych MSW zginął jeden funkcjonariusz i jeden uczestnik wiecu – zostali oni staranowani przez pędzący w tłumie samochód z eskorty Nino Burdżanadze (czemu ona sama kategorycznie zaprzecza). Do szpitali trafiło 37 osób, w tym 8 policjantów zaatakowanych przez uzbrojonych w kije i pręty demonstrantów.
Poszkodowanych zostało też kilkoro dziennikarzy. Ok. 90 uczestników zamieszek zostało już aresztowanych na 2 miesiące. Nie zatrzymano żadnego z organizatorów akcji. Organizacje obrony praw człowieka oceniły, że użycie siły przez policję było nieproporcjonalne. Wielu obserwatorów wskazuje jednak, że liderzy radykalnej opozycji świadomie sprowokowali starcia z policją, by nadać rozgłos swojej akcji, znacznie mniej licznej niż oczekiwali.
Parada wojskowa z okazji Dnia Niepodległości odbyła się w alei Rustawelego bez przeszkód. Prezydent Micheil Saakaszwili w wygłoszonym przemówieniu ocenił wcześniejsze zamieszki jako próbę udaremnienia świątecznej parady. Jego zdaniem liderzy radykalnej opozycji prowokowali rozruchy w celu zdestabilizowania sytuacji według scenariusza napisanego “za granicą”. (Rosyjskie stacje telewizyjne od początku protestów jawnie podsycały “rewolucyjną” atmosferę w Gruzji).
Za: osw.waw.pl
http://mercurius.myslpolska.pl
Zwróćmy uwagę na różnice w traktowaniu opozycji w zażydzonej Gruzji i na Białorusi. Gruzińskiej opozycji zarzuca się, iż była inspirowana przez Rosję i że świadomie prowokowała starcia z policją. Nikt nie wylewa łez nad zabitymi i rannymi, nikt nie wspiera opozycji i nikt nie nazywa Gruzji dyktaturą. Natomiast gdy chodzi o Białoruś, gdzie nikt nie zginął, żydomedia wręcz prześcigały się w opisach „dyktatury” Łukaszenki która „brutalnie prześladuje krytyków reżymu”, a wszelkie podejrzenia, iż białoruska opozycja była inspirowana przez zagranicę, wyśmiewano. – admin