Rozpoczyna się polska prezydencja w UE. Przez pół roku będziemy faszerowani szczególnie intensywną propagandą unijną, która będzie starała się ukryć fakt, że coraz wyraźniej widać, iż Polska żadnej roli do odegrania w UE nie ma – poza dostarczaniem gotówki i rąk do pracy.
Poniższy wywiad jest fragmentem książki „Michalkiewicz – wariant rozbiorowy” (dostępna w księgarni: http://sklep-niezalezna.pl/pl/p/Wariant-Rozbiorowy-Michalkiewicz-Sommer/472)
(Ze STANISŁAWEM MICHALKIEWICZEM rozmawia TOMASZ SOMMER)
Zacznijmy bardzo ogólnie. Jaka jest siła sprawcza polskich polityków w UE? Co oni mogą, a czego nie mogą?
Siła sprawcza polskich polityków w UE jest pochodną ciężaru gatunkowego Polski w UE. Jest on bardzo niewielki z uwagi na różne okoliczności, toteż i siła sprawcza polskich polityków w UE nie może być duża. Weźmy takiego charyzmatycznego premiera Jerzego Buzka – niby jest przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, ale tak naprawdę to nie potrafił nawet zapobiec ocenzurowaniu wystawy na terenie Parlamentu w rocznicę katastrofy smoleńskiej, chociaż podobno faktem ocenzurowania był „wstrząśnięty”. Mechanizmy decyzyjne w UE nie dają Polsce, zwłaszcza po wprowadzeniu w życie traktatu lizbońskiego, specjalnych możliwości, toteż polscy politycy pełnią raczej rolę pasa transmisyjnego Komisji Europejskiej do Polski – tak samo jak związki zawodowe za komuny były transmisyjnym pasem polityki partii do szerokich mas pracowniczych.
Jednak z propagandy rządowej wynika, że polscy politycy w UE odnoszą same sukcesy. Odnosili je w kontaktach z UE Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, a Kazik Marcinkiewicz to nawet ciągle krzyczał „Yes, yes, yes”. Potem bardzo zadowoleni byli Lech i Jarosław Kaczyńscy, a teraz uszczęśliwiony nadzwyczajnym powodzeniem jest Donald Tusk. Czy te wszystkie sukcesy to blaga?
Oczywiście. Co Polska miała z tych sukcesów? Nie potrafię podać ani jednego przykładu, natomiast na pas transmisyjny – proszę bardzo! Komisja Europejska bombarduje Polskę dyrektywami w liczbie co najmniej jednej dziennie – które nasi mężykowie stanu przekuwają potem własnymi słowami na ustawy. To jest właśnie przyczyna owej biegunki legislacyjnej, o której na Kongresie Nowej Prawicy mówił pan Krzysztof Habich.
Jak wytłumaczyć fakt, że w Polsce przedstawiciele „bandy czworga” – jak określamy obecne partie parlamentarne – kłócą się zawzięcie o każdą, wydawałoby się najbłahszą sprawę, a jeśli chodzi o UE to stoją na stanowisku podziwu godnej zgody – nawet konstytucję zmieniają jednogłośnie, gdy trzeba, a wszystkie unijne ustawy przechodzą bez najmniejszego wahania i zastanowienia?
No właśnie tak – że są pasem transmisyjnym. Wprawdzie Jarosław Kaczyński w retoryce polemicznej z Donaldem Tuskiem czasami odsłania rąbek prawdy, mówiąc o „kondominium” rosyjsko niemieckim nad Polską – ale w sprawie Anschlussu mówi jednym głosem z Platformą, PSL i SLD. Widać skądś wie, że unio sceptycyzm jest największą zbrodnią przeciwko ludzkości, wobec której nie ma przebaczenia.
Czytaj resztę wpisu »
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…