Nadesłał p. PiotrX.
(Fragment 1)
We wszystkich czterech ewangeliach, w Dziejach Apostolskich czy w listach nie znajdziemy istotnie ani śladu konkretnego triumfu Chrystusa Pana nad Starym Zakonem, Synhedrionem czy świątynią jerozolimską, nad kapłanami, judaizmem czy pogaństwem. Wręcz przeciwnie! Koncentryczny atak Synhedrionu rozpoczyna się natychmiast po śmierci Chrystusa Pana, a cóż dopiero wówczas, gdy chrześcijaństwo poczęło zyskiwać sobie pogan.
Ale z czterech, jakże plastycznych i wzruszających opisów procesu Jezusa i Jego śmierci, zawartych u Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, aż po ostatnie słowo ksiąg uznanych przez Watykan za autentyczne a nie apokryficzne – nie mamy prawa przypuszczać, że pojawienie się Chrystusa Pana na ziemi było daremne!
Że Judea odrzuciła Go, Galilea nie zrozumiała, a wzięła nawet udział w tępieniu Jego wyznawców? A w takim razie czyjąż zasługą było uratowanie nauki o Jedynym Bogu i rozniesienie jej po całym ówczesnym świecie cywilizowanym, mimo zaciekłych prześladowań, prowadzonych najpierw przez Synhedrion, a później przez Rzym? Czyż tylko genialny a niestrudzony organizator gmin chrześcijańskich św. Paweł ocalił dla nas wiarę w Jedynego Boga w Chrystusowym tej wiary ujęciu?
Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie – sięgnijmy do pamiętników nieocenionego Greka z Egiptu, Aftylimesa, odnalezionych w 1965 roku w Nubii. Ten ex-dyplomata, a później spiskowiec, który do ostatniego tchu usiłował czegoś przeciw Rzymowi dokonać – pisze chyba w roku 73 lub 74 po Chrystusie:
„Z Uruszalaim wrócił do Aleksandrii przed kilku dniami Publiusz Savniusz Gero. Kolacja jego brzmi tak nieprawdopodobnie, że jeśli mi bogowie pozwolą – sam pojadę, aby na własne oczy obejrzeć to, co się stało z tym miastem i Z krajem Judejczyków.
Oto przez kilka miast i kilkadziesiąt wsi wędrując Gero nie spotkał więcej niż kilkuset ludzi, a byli to przeważnie starcy i staruchy dożywające swoich dni. Wyschłe winnice, pola nie uprawione, puste drogi, zasypane studnie, hieny, szakale i sępy po wsiach i miastach sprzątające resztki padliny ludzkiej lub zwierzęcej – oto kraj, który niegdyś był tak zaludniony, jak Egipt tuż przy ujściu Nilu. Ale Ojciec Rzek w dalszym ciągu żywi miliony ludzi, a nad Jordanem i jeziorem Tyberiadzkim nie ma już ani robotników ani rolników ani rybaków. Wierzyć się nie chce, że to zaledwie dwa lata temu Tytus odbył swój triumf w Rzymie mając u nóg Szymona Bar Giorea, Jehoszuę z Gaddy, Jozafata z Naim i Chila z Gerazy. Wierzyć się też nie chce i w to, że na rozkaz opuszczenia Palestyny miliony ludzi /podkr. moje – W.P./ bez jednego słowa protestu opuszcza ojczyznę i wyrusza w świat. Czyżby ta ojczyzna nie matką była dla nich lecz macochą?
Gero twierdzi że zanim doszło do powstania – między arystokracją Judei a ludem wynikł głęboki rozłam z powodów religijnych. W Judei rządzą arcykapłani i świątynia. Powstanie było wywołane przez świątynię w nadziei, że Rzym wkroczy z wojskiem, zdepcze powstańców i świątyni przywróci władzę nad zbuntowanym ludem, bo jak to wiedzą w Egipcie nawet małe dzieci (ale nie wszyscy Rzymianie) – w Palestynie rządzą arcykapłani i świątynia. Rzym istotnie wkroczył, dość szybko rozbił wszystkie siły powstańcze, z których poważna ilość schroniła się w Uruszalaim, niezbyt dobrze w żywność zaopatrzonym. Miasto obiegł Tytus, choć Berenice (kochanka Tytusa z królewskiego rodu judejskiego Hasmoneuszów pochodząca) wstrzymywała jak mogła jego karzącą rękę – żadnych wyróżnień nie robił – wygnać rozkazał wszystkich, a świątynię zburzyć.
Berenice robiła, co mogła, aby jak najwięcej ziomków przed wygnaniem ocalić. Środowisko świątyni, kapłani, lewici i słudzy kapłańscy, płacąc nieraz wygórowany okup., wyjednywali sobie u poszczególnych setników prawo pozostania. W ten sposób zostało ich w Palestynie około pięćset tysięcy. Ale te pięćset tysięcy rozproszone po tak wielkim kraju nie są w stanie ani zaorać, ani zasiać, ani nawet pędów wina w porę poprzycinać. To są kapłani, którzy w pustych synagogach odprawiają swoje nabożeństwa, to są ich rodziny zmuszone nagle do ciężkiej fizycznej pracy, brak natomiast wiernych, którzy są fundamentem i sensem istnienia każdej świątyni. A świątynia z takim trudem przez pół wieku budowana – legła w gruzach”.
Czytaj resztę wpisu »
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…