Żydomasońska rewolucja w Kościele Katolickim: heavymetalowy „ksiądz” z Tarragony
Posted by Marucha w dniu 2011-09-15 (Czwartek)
Źródło: www.traditioninaction.org
Data publikacji: 12.12.2010
Tłum. z jęz. ang. GREGORIUS
Powyżej przedstawiamy zdjęcie zrobione podczas „mszy rockowej” w katedrze miasta Tarragona w Hiszpanii dnia 08.04.2010 roku. Celebrantem jest „ojciec” Jony (jego pseudonim estradowy).
Jego prawdziwe nazwisko to Joan Enric Reverte i jest „księdzem” w kościele parafialnym pw. Św. Piotra Apostoła w Alcanar, także leżącym w prowincji Tarragona. Jest on wykonawcą piosenek z rodzaju heavy metal rock. Jego mansono-lennonowy sataniczny wygląd i jego fryzura, jak i gwałtowność rytmu jego piosenek są nieco łagodzone przez ich pacyfistyczne treści.
Czy cieszy się poparciem swoich zwierzchników diecezjalnych? Tak, i to od bardzo dawna.
W seminarium założył swój pierwszy zespół o nazwie „The Seminary Rock”. Po swoim wyświęceniu w 1992 roku rozpoczął prowadzenie szkoły gitarowej dając lekcje gry na gitarze miejscowej młodzieży. Później w 1999 roku założył grupę „The Property” z którą zwykle koncertuje obecnie. W 2005 roku wydał swój pierwszy album „Provocando la Paz” (Podżeganie do pokoju). Cała ta działalność rockowa bardzo raduje i ma poparcie jego „neokościelnych” zwierzchników. Poniżej pokazujemy niektóre zdjęcia „ojca” Joana, zaczerpnięte z jego videoclipu „Jerusalem” w którym występuje odmawiając żydowskie modlitwy rabinów izraelskich, promując takie zachowanie jako wzór do naśladowania w celu osiągnięcia pokoju.
Zob. wideo:
http://www.youtube.com/watch?v=PZou1NCVEcs&feature=player_embedded
PS. Spis tłumaczeń Gregoriusa o żydomasońskiej rewolucji w Kościele Katolickim:
- Magiczno – syjonistyczna czapa Benedykta XVI
- Kto zabił Jezusa?
- Hutton Gibson, tradycjonalistyczny pisarz katolicki oskarża Benedykta – Ratzingera o homoseksualizm
- Masoni w brazylijskiej katedrze katolickiej
- ŚDM – czy to już marsz w kierunku sakralnego burdelu?
- Francuski biskup bierze udział w masońskiej konferencji
- B’nai B’rith składa hołd Bendedyktowi XVI
- Heavy metalowy mnich odchodzi
- Same niebiosa grzmotnęły Benedykta-Ratzingera na jego „Katolickim Woodstocku”
- A „Katolicki” Woodstock rozkwita
- Meksykańska żydomasoneria opłakuje śmierć „Jana XXIII”
- BENEDYKT ODDAJE CZEŚĆ ŻYDOWSKIM „ŚWIĘTYM” KSIĘGOM
- „PAPIEŻ WOJTYŁA NAGRODZONY PRZEZ ŻYDOMASONERIĘ”
- RATZINGER – HEROLD JUDAIZMU
- Tęczowe ornaty
- PRZEDSTAWICIELE RÓŻNYCH CHRZEŚCIJAŃSKICH KONFESJI KOŃCZĄ KURS JUDAIZMU
- Chłoptasie Benedykta
- GROZA I PRZERAŻENIE
- SAM SIĘ WYBRAŁ?
- RATZINGER – ŻYD WEDŁUG RELIGIJNEGO PRAWA ŻYDOWSKIEGO
- ŻYDOWSKI RODOWÓD RATZINGERA
Komentarzy 31 do “Żydomasońska rewolucja w Kościele Katolickim: heavymetalowy „ksiądz” z Tarragony”
Sorry, the comment form is closed at this time.
sono said
Dlugowlosisty „ksiezulo” ,a ala John (Johnny)Lenonn, zrobil sobie scene z oltarza i uznal, ze jego „powolaniem” jako kaplana, jest mamienie mlodziezy heavy metalowa/satanistyczne muzyka, ktora wplata m.in. w odprawiene Msze Sw. Msza Sw jest Ofiara na pamiatke meczenskiej, odkupienczej smierci Jezusa , naszego Boga, Stworzyciela, na Golgocie.
Padre JOny robi ze Mszy sw wielki szol, cyrk, przedstawienie , ze swoja nedzna persona w roli glownej. Trudno o wieksze bluznierstwo. I nie zapominajmy padre Jony ( Johnny) jest w pelnej lacznosci z tzw Watykanem. A nasz ks Natanek nie. O czym to swiadczy??
Ksiadz ,ktory profanuje jawnie Msze sw jest oki douki, ksiadz ktory sprzeciwia sie tego typu profanacjom jest be. Cygan ,ktory kradnie i zabija jest broniony przez policajow, ludzie ktorzy sie temu sprzeciwiaja. sa palowani przez tych policajow.
Kronikarz said
Krolowa Izabela nie byla dosc systematyczna, jak widac, a Caudillo Franco Wybrany swoj narod wzmocnil w Iberii i wiec mamy.
koliber said
a co na to Watykan?
JO said
Czy moze ktos mi odpowiedziec na pytanie, czy na krucyfiksie katolickim lewa dlon Pana jezusa jest otwarta a lewa polotwarta w gescie – pierwsze trzy palce otwarte a 4 i 5 zamkniety? Co oznacza ten gest otwartych – wyprostowanych 3 palcow – kciuka, wskazujacego i srodkowego przy zamknietych 4 i 5 go?
JO said
ad.4. lewa otwarta a prawa polotwarta…
ZeE said
Z tego typu „rewelacjami” dyskutować nie będziemy, a podobne poniższej wypowiedzi będziemy usuwać. – admin
Przypominam że Żyd Jeszua (Jezus) – Król Izraela również modlił się tzw „żydowskimi modlitwami rabinów” – to Jego słowa podczas Sederu Pesach (tzw ostatniej wieczerzy): BARUCH ATA ADONAI, ELOHEINU, MELECH HAOLAM, BORE PRI HAGAFEN. Co w tym złego? Adonaj JHWH Elohim – PAN BÓG – mówił też po hebrajsku kiedy dawał przykazania na górze Synai. Nie rozumiem jakiejś takiej dziwnej niechęci – że żydowskie to złe i podłe. A przypominam że: „ZBAWIENIE POCHODZI OD ŻYDÓW” – to powiedział sam JEZUS.
Pozdrawiam
ZeE
Brat Dioskur said
Re5,
Zauwazylem w TV,ze sportowcy dosc czesto po wygraniu konkurencji pokazuja palcami tzw. „glowe diabla”(srodkowy i czwarty zwiniete,kciuk schowany,reszta wyprostowana) tymczasem jakiez bylo moje zdumienie kiedy w programie dla dzieci na jednym z belgijskich kanalow pokazano rysunek wyzej opisanej kombinacji palcow z podpisem …”szacunek”!Natomiast wyprostowane trzy pierwsze palce pochodza ze swiata murzynskiego rapu.Najprawdopodobniej zwykly ,pusty gest.
sono said
o getsach sztanskich i masonskich sa tony inforamcji na interencie i jutubce. Dla chcacego nic trudnego. Duzo ludzi bezmyslnie powtarza/odtwarza te gesty. Ale sporo ludzi wie co one znacza i celowo ich uzywa. Wiele z nich nie jest tak niewinnych jak sie to wydaje. Ale to odzielny temat na dyskusje.
JO said
Panie Sono – ten gest jest na krucyfiksie – sach. Ja uslyszalem, ze to jest gest masonski – „ucznia”. Mam stare krucyfiksy bez tych gestow, gdzie dlonie Pana Jezusa sa polotwarte lub otwarte. Mam tez taki , ktory ma hest „masonskiego ucznia” , czesto taki krucyfiks jest na „katolickich” kosciolach – figurach – Krucyfiksach, lub Krucyfiksach przy oltarzu.
Pytam, bo moze ktos wie wiecej…o symbolach masonskich na krucyfiksach…
sono said
Prosze zwrocic uwage na to zdjecie krzyza, ktory nosi ze soba papiez.

Chrystus na nim jest ukazany jak jakas anorektyczna osoba z wychudzona klatka piersiowa i konczynami, glowa zwisa smetnie w dol, kolana rozstawione, ramiona wydluzone, rece jak szpony otwarte.
Sprawia wrazenia przegranego. Podejrzewam, ze uklad rak i nog, z glowa spuszczona w dol tworzy jakis symbol, jakis znak masonki, ktorego nie potrafie zinterpretowac, ale nie podoba mi sie ten uklad ,a nie mysle, ze jest on przypadkowy.
a tu opis
http://www.cuttingedge.org/news/n1359.cfm
a tu krzyz do gory nogami na krzesle papieza
http://www.cephasministry.com/world_pope_black_magick.html
sono said
Zwrocccie uwage na to zdjecie krzyza, ktory nosi ze soba papiez.

Chrystus na nim jest ukazany ,jak jakas anorektyczna osoba, z wychudzona klatka piersiowa i konczynami,
glowa zwisa smetnie w dol, kolana rozstawione, ramiona wydluzone, rece jak szpony otwarte.
Sprawia wrazenia przegranego.
Podejrzewam, ze ten uklad rak i nog, z glowa spuszczona w dol , tworzy jakis symbol, jakis znak masonki, ktorego nie potrafie zinterpretowac, ale nie podoba mi sie ten uklad,a nie mysle, ze jest on przypadkowy.
JO said
W nowojudaistyczno-katolickich kosciolach , zawieszane sa obrazy z wlasnie taka postacia jak Pan opisal Panie Sono, dodatkowo Pan Jezus nie jest przybity gwozdziami na krzyzu na tych obrazach a przywiazany powrozem do „belki”….
Te „nowe spojrzenie” i ukazanie w malarskiej interpretacji Pana Jezusa Ukrzyzowanego ma nie tylko swoja symbolike ale ma odepchnac wiernych od postaci….
sono said
Pani JO ma racje. A klasyka to masonkie sanktuarium poswiecone Ojcu Pio w San Giovanni Rotondo i oczywsice swojska droga krzyzowa na Matysce tzw Golgota Beskidow. Oba miejsca poswiecone hucznie przez lokalnych biskupow czy kardynalow.
Click to access satanictemple%20padrepio.pdf
sono said
sono said
analiza tej swiatyni w San Givanni jest niesamowice szczegolowa i nie do podwazenia.
Ukazuje dokladnie jak masoni zaplanowali te „swiatynie” na masonki wzor ,w kazdym calu,kazdym detalu.
Niesamowcie. Tu nie mozna mowic o przypadku czy zbiegu okolicznosci. To bylo celowe, zaplanowane dzialnie od poczatku do kocna. Budowa ta byla od poczatku nadzorowana przez hierachie KK i przez nia poswiecona. Nie mowiac juz o datkach wiernych na te „swiatynie”……..masonka.
W Polsce nie podoba mi sie ta obecnie budowana Centrum, niby Swiatynia Opatrznosci. czy cus podobnego.
Smierdzi mi masonstwem i siarka na kilometr. Ta kopula ogromna z tym sloneczkiem .
Symbol slonca/klasyczny symbol Illuminati/lucyferianow. Lucyfer–niosacy swiatlo–protemeusz
sono said
„każdy, kto uporczywie uczestniczy w takich pozakościelnych ,(domagajacych sie ogloszenia Intronizacji)
ruchach i grupach, traci jedność ze wspólnotą Kościoła” twierdzi Ks. Józef Kloch (rzecznik Konferencji Episkopatu Polski)i dodaje w wywiadzie dla tygodnika „Idziemy” (nr 36 s. 4): „nie ma powodu ogłaszania Chrystusa Królem danego kraju, bo jest On Królem Wszechświata; i nie ma co ludziom mącić w głowach.”
Oczywisce, kazdy kto uczestniczy w bluznierczych, heavy meatlowych i tem podobnych Mszach niby Sw. ,
NIE traci jednosci z KK. Wedlug ks Klocha i Episkopatu Polski.
strach się bać. said
Mirosław Salwowski
Między Sodomą a Nowym Orleanem
Kiedy pod koniec sierpnia b. roku, w Nowy Orlean uderzył potężny huragan „Katrina” w medialnych doniesieniach dominowały informacje o ogromie spustoszeń, jakie on poczynił. Wszyscy trwożyliśmy słysząc o idących w tysiące śmiertelnych ofiarach tego kataklizmu, setkach tysięcy ludzi, których domy zostały zniszczone przez potężne połączone siły wiatru i wody, bandach szabrowników i rabusiów wykorzystujących to nieszczęście do siania anarchii i bezprawia. Zagłada Nowego Orleanu szybko została oceniona jako „największa katastrofa naturalna w historii USA”.
„Katrina” jako Boży bicz?
Przeglądając artykuły w prasie poświęcone tragedii Nowego Orleanu uważny czytelnik mógł jednak wychwycić kilka dość ciekawych wieści i spostrzeżeń, które rzucają nieco więcej światła na możliwe przyczyny tej katastrofy. Tak więc; „Tygodnik Powszechny” pisał, iż festiwal zwany Południową Dekadencją czynił zeń (to znaczy z Nowego Orleanu – przyp. moje – MS) … światową stolicę gejów (tamże, Radosław Korzycki, „Ludzie z umarłego miasta”, 11. 09. 2005, s. 7); „Polityka” określała to miejsce mianem dekadenckiego Miasta Grzechu, słynącego z rozwiązłości i korupcji, w którym na dodatek rokrocznie organizowano imprezę „Mardi Gras” polegającą na tym, iż masa dziewcząt stojąc na balkonach obnażała swe piersi w zamian za kolorowe paciorki – co było jedną z głównych atrakcji turystycznych Nowego Orleanu pozwalającą ściągnąć tam wielką ilość młodzieży (tamże: Tomasz Zalewski, „W uścisku Katriny”, 10. 09. 2005, s. 103). Tygodnik „Wprost” pokusił się zaś o wejrzenie na historyczne oblicze miasta (które niestety nie straciło niczego ze swej aktualności): Nowy Orlean rozwijał się w totalnej separacji od pełnego religijnych zakazów, purytańskiego (…) Południa (…) liberalny był stosunek nowoorleańczyków do nadużywania alkoholu i hazardu. Było to miasto grzechu, a popyt na seks był ogromny (tamże: Jerzy A. Rzewuski, „Pawana dla Nowego Orleanu”, 18. 09. 2005, s. 60). Do tego wszystkiego można by jeszcze dodać ogromne wskaźniki przestępczości będące wielką bolączką Nowego Orleanu, bardzo silnie rozwinięty tam okultystyczny i semi -satanistyczny kult Voo Doo. Jako ukoronowanie tych informacji odnotowujmy również fakt, iż najgwałtowniejszy atak „Katriny” nastąpił w dniach 29 i 30 sierpnia, czyli dokładnie w przeddzień, planowanego na 31 sierpnia, wspomnianego wyżej, „Festiwalu Dekadencji” – słynącej z wielkiego wyuzdania i bezwstydu wielkiej imprezy sodomitów i lesbijek.
Czy to przypadek, że niszczycielski żywioł uczynił Nowy Orlean wielkim rumowiskiem, pełnym trupów i wydanym na pastwę bandytów oraz rzezimieszków? Czy zbiegiem okoliczności jest, iż ta oaza bezbożności, rozpusty, przestępczości, bezwstydu i zboczeń stała się areną najpotężniejszej katastrofy przyrodniczej w dziejach Stanów Zjednoczonych?
Jeśli to przypadek, to uderza fakt, iż 20 wiek oraz początek 21 wieku były świadkami masy takich „przypadków”.
Przypadki Bożego Gniewu
Wymieńmy tylko kilka z najbardziej rzucających się w oczy kataklizmów, które dotknęły miejsca i rejony wybijające się w swych zniewagach czynionych Wszechmogącemu:
Martynika – 8 maja 1902 r., w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, wybuch wulkanu Pelee w mgnieniu oka niszczy miasto Saint – Pierre, pochłaniając niemal 40 tys. ze 100 tys. dusz, jakie na ten czas liczyła ta wyspa. Z samego miasta dotkniętego tragedią nie ocalał nikt (oprócz jednego więźnia, który w czasie erupcji wulkanu umiejscowiony był w więzieniu pod ziemią). Wszyscy mieszkańcy giną w skutek spalenia, uduszenia, porażenia prądem. Fotografie zniszczonego miasta przywodzą na myśl sceny rodem ze zrujnowanej przez bombę atomową Hiroszimy. Niewiele wcześniej, bo w czasie karnawału 1902 roku, Saint Pierre staje się widownią licznych antyreligijnych. szyderstw. Uczestnicy przebrani za zakonników i zakonnice kpili sobie z wiary katolickiej. Apogeum przypada na 28 marca, Wielki Piątek tegoż roku. W tym szczególnym dla chrześcijan dniu – pijany wznosząc przeróżne plugawe i bluźniercze okrzyki do parodiuje 14 stacji Drogi Krzyżowej, używając przy tym figury Chrystusa wleczonej na sznurze. Na końcu obraz Pana Jezusa zostaje wrzucony w przepaść.
Messyna (1908) – jej mieszkańcy lubowali się w bluźnierstwach i rozpuście. Najpoczytniejsze pismo messyńskie, 24. 12. 1908 r. zamieszcza skrajnie bezbożny wiersz naigrywający się z Dzieciątka Jezus. Kończy się on zuchwałym zawołaniem do Boga: Boże, jeżeli jesteś, ukarz nas trzęsieniem ziemi!. Parę dni później, bo 28 grudnia, całe miasto zostaje powalone w gruzach w skutek trzęsienia ziemi. Spośród 183 tyś. mieszkańców, śmierć ponosi 83 tyś.
„Titanic” (12. 04. 1912) – ten owiany legendą statek, o losie, którego nakręcono już dziesiątki filmów, miał być najbardziej bezpiecznym okrętem świata. Jego twórcy byli tego pewni aż do tego stopnia, że na kadłubie umieścili bluźniercze wyzwanie: Nikt, nawet sam Jezus Chrystus, nie zdoła zniszczyć tego statku. Na to jak bardzo mylne były te zapewnienia nie trzeba było czekać. Masa pogrążonych w uciechach i rozrywkach pasażerów, z godziny, na godzinę, zostaje postawiona twarzą w twarz, z szalejącymi falami oceanu wdzierającymi się na pokład. W krótkim czasie, to arcydzieło sztuki konstruktorskiej zostaje pochłonięte przez wielką wodę, a dla ogromnej większości spośród 1503 pasażerów, podróż ta okazała się ostatnią.
Mexico City (1986) – w skutek trzęsienia ziemi ginie ok. 10 tys. ludzi. Kataklizm niemal doszczętnie niszczy dzielnicę, w której nieco wcześniej odbywał się zjazd satanistów i okultystów.
Los Angeles (17.01.1994 r.) – silne trzęsienie ziemi dotyka miasto i jego okolice. Jego epicentrum znajduje się w dzielnicy Northridge – centrum amerykańskiego przemysłu pornograficznego, gdzie – biorąc pod uwagą USA – rocznie produkowano ok. 95 proc. tego rodzaju filmów. W gruzach zostają pogrzebane kosztowne wyposażenia, kamery i urządzenia kopiujące , kartoteki klientów, archiwa, zamówienia, etc. Czy to wola Boża, czy też nie, nie ulega wątpliwości, że spustoszenie w kalifornijskiej Video-Sodomie posiada nieomal rysy apokaliptyczne… Większe szkody poniosła, bez wyjątku każda firma, a wiele z nich zostało sparaliżowanych – donosił później „Times Advocate”. Pilot przelatujący nad Northridge, miał trudności z opisaniem ogromnych zniszczeń – w gruzy runęły wielkie gmachy, sprasowany został olbrzymi budynek parkingowy. Audycja radiowa „Put Murphy Show” nadając bezpośrednią relację z Northridge, opisywała je jako miasto duchów, którego teren został zaryglowany drucianą siatką, tak by nikt niepowołany nie mógł tam wejść.
Azja Południowo – Wschodnia (26.12.2004) – w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia wielkie trzęsienie ziemi wywołuje potężne fale Tsunami, które zabijają ok. 300 tyś. ludzi. W jednej chwili tysiące, wylegujących się niemal nago na plażach turystów, zostaje pochłoniętych przez oszalałe fale morza. Ich pożółkłe, zesztywniałe trupy straszyć będą swym widokiem na plażach, gdy woda już opadnie. Dotknięte katastrofą rejony od dawna znane są jako mekka seksturystyki, szczególnie ulubiona przez europejskich i amerykańskich pedofilów. W Malezji, Indonezji, Filipinach, Tajlandii, obroty seksbranży wynoszą od 2 do 14 proc. ich produktu krajowego (por. Wojciech Rogacin, „Pieniądze, wyzysk i moralność”, Newsweek Polska, 19. 06. 2005, s. 86). W samej Tajlandii liczba prostytutek szacowana jest na 200 tyś, z czego wiek 2/3 nie przekracza 16 roku życia. W Indonezji liczbę dzieci sprzedawanych do domów publicznych szacuje się na od 70 do 100 tysięcy rocznie. Cały rejon dotknięty Tsunami dawał połowę z ok. 400 tys. dzieci porywanych każdego roku na świecie. W całym tym plugawym interesie uczestniczą miejscowi urzędnicy, policjanci i celnicy gotowi za łapówkę załatwić każdy dokument pozwalający na wywiezienie dziecka za granicę, oraz – nierzadko rodzice, którzy pogrążeni w biedzie gotowi są sprzedawać niektóre ze swych pociech. Te spośród dzieci, którym oszczędzono losu płatnych prostytutek, przeznaczane są na darmową siłę roboczą w plantacjach, rezydencjach bogaczy oraz w fabrykach, które zagraniczne koncerny odzieżowe najchętniej budują właśnie w tej części świata.
Czy pójdziemy śladem Niniwitów?
Dużo by można jeszcze pisać o podobnych w wydźwięku zdarzeniach. Moglibyśmy więc wspomnieć o Matce Bożej, która w Fatimie i Akita (oba objawienia zostały oficjalnie uznane za prawdziwe przez władze kościelne) płacząc nad losem biednych grzeszników, zapowiadała równocześnie straszliwe kary w postaci wojen i „ognia z nieba, który zetrze z powierzchni ziemi wielką część ludzkości”, św. Faustynie Kowalskiej i Służebnicy Bożej Rozalii Celakównie wieszczących, iż Warszawa zostanie zniszczona za liczne grzechy aborcji oraz rozpusty, św. Maksymilianie Marii Kolbe mówiącym, iż w 2 wojnie światowej zginie tylu ludzi, ile zamordowanych zostało poczętych dzieci. Wszystko to powinno umocnić nas w umiłowaniu tej wielkiej prawdy, iż Pan Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza, a za złe karze – również na tej ziemi. Lecz nawet w tych wydarzeniach winniśmy uznawać wielkość Bożego miłosierdzia. „Kogo Bóg miłuje, tego chłoszcze” – mówi św. Paweł. Poprzez ziemskie kary Wszechmogący próbuje ukazać nam marny los do którego zmierzamy brnąc i trwając w grzechu i to jest właśnie oznaką Jego miłości do nas. Do każdego z nas należy jednak wybór – czy pójdziemy śladem Niniwitów, którzy przejęci ostrzeżeniami proroka Jonasza odwrócili się od swego występku, czy też podążymy śladem naśmiewających się z napomnień Noego ludzi zgładzonych później przez Potop.
27 IX 2005
http://www.krajski.com.pl/898mimie.htm
Kapsel said
Tutaj prawdziwa gitara ….. Krzysztof Klenczon
sono said
a ja gdzies pislam o braku orgii w czasie Mszy niby sw. Wyglada na to, ze posoborowy KK juz jest na dobrej drodze, zeby do tych „orgii” poganskich dojsc. To co sie dzieje w USA , na Mszy niby Sw. Szkoda, ze panienki jeszcze w kostiumach kapielowych nie przyniosly darow ofiarnych.
http://www.traditioninaction.org/RevolutionPhotos/A215rcJolietAcolites.html
11listopada said
Pierwsze zdjęcie przypomina mi grę Diablo 2 – miejsce w kazamatach nienawiści…
sono said
„Filozofia życiowa Adama Darskiego ma wielu zwolenników i nie godzi w misyjność telewizji publicznej, która powinna uwzględniać różnorodność światopoglądową odbiorców – mówi przewodniczący Rady Etyki Mediów Ryszard Bańkowicz. REM nie zgadza się z opiniami setek osób protestujących przeciwko udziałowi muzyka w jednym z programów TVP”.
Kolejna menda i szumowina bedaca na intratnej pozycji prawi swoje mundrosci.
„Filozofia zyciowa” pana Darskiego jest promocja satanizmu, agresju, nienawisci, przemocy i wszystkiego co najgorsze i ta „filozofia” ma na pewno wielu zwolennikow, a niektorzy z nich nawet juz odbywaja kare w wiezieniach za bycie „zwolennikami” owej „filozofii”.
Czyzby dzialaniem „misyjnym” obecnej publicznej TVP bylo szerzenie satanizmu??????????
Ja jestem o tym wiecej niz przekonana, widzac kogo tam angazuja i kto okupuje tam najwyzsze, decyzyjne stolki.
Moze powinni zmienic nazwe na Panstwowa Telewizja Lucyferianska, lub moze Telewizja z Piekiel, lub cos w tym stylu.
sono said
a tu swietny komentarz do beznadziejnej wypowiedzi profesurka Nalecza ( doradcy prezydenta–widac jakich „doradcow” ma nas prezio), ktory wspiera zatrudnienie satanisty Nergala w TVP.
” lelek napisał/a: Friday, 16 September 2011, 15:30
Demokracja, Panie profesorze czegoś tam, która pozwala, aby policjant stał bezczynnie , gdy gangster PUBLICZNIE steruje chuliganami bijącymi staruszki, modlące się pod Krzyżem dla uczczenia 96 ofiar tragedii NARODOWEJ – to nie demokracja tylko „republika weimarska” w fazie wychodzienia bojówej NSDAP na ulice. Pan Profesor, beneficjent komunizmu ( profesury za komuny dawali „swoim” a nie „agentom Andersa”) teraz chce nas nauczać o tym , czym jest „demokracja” czyli w przełozeniu ” z polskiego na nasze” – chce nam udowodnić, że jest rzeczą logiczną, aby główni płatnicy abonamentu TV , czyli emeryci polscy- w większości bardzo pobożni katolicy – mają obowiązek i przyjemność w ramach tego abonamentu sponsorować programy lansujące SATANISTĘ. Logika pana profesora, tak jak pozycja tzw. nauki polskiej w świecie jest moim zdaniem najdelikatniej mówiąc – wątpliwa. Nie wiem , jaka woda płynie w kranach tej waszej „krainy” , Panie profesorze, ale chyba ta woda wypłukuje z głowy i rozum i wstyd i honor. Zostawia może spryt, ale to nie w „tym kościele’. By the way, czy bywał pan na „czarnych mszach” „po sąsiedzku”?
Robol said
Ad 10. Pani Sono. Krzyż na krześle papieskim jest do góry nogami dlatego, że św. Piotr na takim został ukrzyżowany. Stało się to dlatego, że uznał się za niegodnego umierać tak jak Pan Jezus. Co do pozostałych symboli to niestety też podzielam niepokój.
Kapsel said
Re 17
na kadłubie umieścili bluźniercze wyzwanie: Nikt, nawet sam Jezus Chrystus, nie zdoła zniszczyć tego statku.
nie wiem skąd pan czerpał wiadomości o Titaniku…..czy zna Pan takie:
…posąg Baphometa, symbol współczesnego szatanizmu, był przewożony na nieszczęsnym Titanicu w 1912 r. z Londynu do świątyni szatanistów w Chicago. Nowoorleański dziennik Morning Star donosił, że budowniczy Titanica był bezbożnikiem i na spodniej części statku wypisał hasło OLONOGON, które było widoczne, gdy okręt przechylił się i szedł na dno wraz ze swoim konstruktorem i budowniczym (OLONOGON to akrostych NOGONOLO: No God No Lord: nie istnieje żaden Bóg, ni żaden Pan)…..
….nie istnieje żaden Bóg, ni żaden Pan)…..
http://www.effatha.org.pl/sekty/baza/satanisci3.html
UWAGA …mój program antywirusowy podaje mi komunikat o zawisurowaniu strony…..Koń Trojański.
Kilka razy pisałem o tym że ciekawe strony które jeszcze niedawno można było spokojnie przeglądać są z ostrzeżeniami.To się robi jakaś plaga.
Kapsel said
Re 17
nie wiem skąd pan czerpał wiadomości o Titaniku
Przepraszam …moje pytanie było nie do Pana ale do autora tego tekstu.
sono said
ad 23 Po pierwsze to PODOBNO sw Piotr zostal tak ukrzyzowany.
Po drugie krzyz do gory nogami NIE JEST zadnym symbolem chrzescijanskim, a jest z pewnoscia, od paru ladnych wiekow, uzywany jako symobol anty-chrzesijanski przez satanistow.
Robol said
Ad 26. Wyczuwam pewną opryskliwość w Pani wypowiedzi, a to zupełnie niepotrzebne. Wiele symboli dziś używanych powszechnie, zostało przejętych z rozmaitych kultur i nikt nie robi z tego problemu. Całe ich mnóstwo zrodziło się na przestrzeni wieków. Na ostatek zapytam retorycznie: Czy jeśli sataniści lub masoni zaczną się żegnać znakiem krzyża to ja mam przestać to robić? A krzyż jak krzyż, dwa tysiące lat temu były różne jego wariacje czy takim przestępstwem jest upamiętnienie śmierci św. Piotra? Wielu przekazów tradycji nie sposób dzisiaj potwierdzić. Nie będę przytaczał dowodów bo ufam, że mam do czynienia z osobą, która sama potrafi je odnaleźć. Za to wielkie szkody może wyrządzić dopatrywanie się najgorszego zła tam gdzie go niema. Czy nie tak robili faryzeusze? Czy nie to samo robią dzisiejsi „oświeceni”?
J said
Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát –
Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki
Na „bratankow” Wegrow mozemy liczyc! Zawsze.
Historia potwierdzila to nieraz.
_________________________________
Węgry modlą się za Polskę
Z ks. kard. Péterem Erdö, prymasem Węgier, przewodniczącym Rady Konferencji Biskupów Europy, rozmawia Agnieszka Żurek
Wasza Eminencjo, dziękuję, że znalazł Ksiądz Kardynał czas na rozmowę z „Naszym Dziennikiem”, ogólnopolską katolicką gazetą codzienną.
– Codzienną? Gratulacje! U nas nie ma codziennej gazety katolickiej, są tylko katolickie tygodniki. Gazeta codzienna ukazuje się jedynie w wersji internetowej.
No właśnie, czy zdaniem Waszej Eminencji węgierskie media pomagają czy raczej przeszkadzają w niesieniu wartości chrześcijańskich?
– Zależy od mediów. Media katolickie reprezentują dość wysoki poziom i działają efektywnie. Na przykład węgierskie radio katolickie, którym zarządza Konferencja Episkopatu, szuka obecnie możliwości nadawania na falach krótkich, co byłoby mniej kosztowne i pozwoliłoby na uruchomienie także stacji regionalnych. Obecne częstotliwości, na jakich nadajemy, nie pokrywają jeszcze całego terytorium naszego kraju. Co się zaś tyczy programów telewizyjnych – państwowa telewizja raz na tydzień nadaje godzinny program o charakterze religijnym. Własnego kanału katolickiego jednak nie mamy. Patrzymy z szacunkiem i odrobiną zazdrości na Kościół słowacki, który posiada własną telewizję satelitarną.
Przy okazji dyskusji o roli katolickich środków społecznego przekazu wypływa często problem stosunków państwo – Kościół. Dyskutowana jest rola Kościoła w życiu publicznym, a także jego udziału w mediach.
– Zgodnie z nauczaniem Kościoła, sformułowanym także podczas Soboru Watykańskiego II oraz w późniejszych dokumentach, Kościół ma prawo, a nawet obowiązek wypowiadania się w sprawach dotyczących życia ludzkiego, godności człowieka i jego podstawowych praw, a także w kwestiach sprawiedliwości społecznej. Staramy się zachowywać wierność doktrynie Kościoła w obronie podstawowych wartości oraz prowadzić dialog z różnymi grupami społecznymi. Ten dialog z pewnością nie przynosi natychmiastowych owoców i nie prowadzi do szybkich sukcesów. Sposób myślenia narodu węgierskiego z pewnością jest bardziej zlaicyzowany od sposobu, w jaki myślą ludzie w Polsce. Zagadnienia, o których w Polsce wiele się dyskutuje, u nas nie wywołują tak wielkich kontrowersji, ponieważ większość obywateli jest na nie obojętna bądź też nie identyfikuje się z chrześcijańską tożsamością.
Jakie są główne problemy, z którymi boryka się obecnie węgierskie społeczeństwo?
– Jest to nie tylko kryzys ekonomiczny, ale także brak nadziei, starzenie się naszej populacji, zmniejszenie liczby ludności w naszym kraju. Zmagamy się z ogromnym bezrobociem, a także zadłużeniem obywateli. Wielu Węgrów zaciągnęło ogromne kredyty we frankach szwajcarskich. Na Węgrzech brakuje także perspektyw zawodowych. Bardzo smutna jest sytuacja, kiedy młody człowiek wybiera kierunek studiów na wyższej uczelni, planując od razu, gdzie będzie mógł pracować za granicą. Nie ma nawet nadziei na znalezienie pracy w rodzinnym kraju. To smutne – jeśli ktoś opuszcza swój kraj, w jaki sposób uda mu się zachować jego kulturę i wartości? My, chrześcijanie, wierzymy, że istnieje siła wewnętrzna, która może pomóc osobie samotnej czy też emigrującej rodzinie zachować swoją tożsamość narodową także daleko od ojczyzny. Jest to jednak trudne i wymaga ogromnej siły ducha. Pokolenia żyjące 100 lat temu, kiedy udawały się do Ameryki w poszukiwaniu pracy, były ulepione z innej gliny. Ci ludzie pracowali bardzo ciężko, a połowę swojej pensji odkładali i wysyłali do domu, aby wesprzeć żyjącą w biedzie resztę rodziny. Kto dziś ma tyle siły, żeby w podobny sposób postępować? Niewielu. Większość ma ochotę skonsumować wszystko, co zarobi, jeśli nie dwa razy więcej.
Kilka lat temu jednak na Węgrzech narodziła się inicjatywa zdecydowanie przeciwna filozofii materialistycznej – krucjata modlitewna w intencji ojczyzny.
– Pomysł podjęcia modlitewnej krucjaty w intencji ojczyzny pochodzi od kardynała Józefa Mindszentyego. Jeszcze w latach 40. powiedział on, że jeśli znajdzie się milion Węgrów, którzy będą się modlić, będzie spokojny o przyszłość narodu. Dalszą historię Węgier znamy. W pierwszych latach XXI wieku nasze społeczeństwo znalazło się w złej kondycji. W momencie prawie beznadziejnym Konferencja Episkopatu zaproponowała wiernym modlitwę o duchową odnowę narodu. Wynikało to z przekonania, że wszystko to, co zewnętrzne – to znaczy materia – jest przekształcane przez ducha. Ta prawda dotyczy także życia wspólnot ludzkich. A zatem – jeśli uda nam się odnowić naszego ducha, znajdziemy również rozwiązanie wielu problemów materialnych. Rozpoczęliśmy na Węgrzech zbieranie deklaracji przystąpienia do modlitwy w intencji naszego narodu. W 2006 roku udało nam się zebrać liczbę podpisów odpowiadającą tej, o której marzył kardynał Mindszenty. Modlitwa trwa, obecnie w nieco zmienionej formie. Co roku Konferencja Episkopatu proponuje konkretną intencję tejże modlitwy.
A jaki rodzaj modlitwy został wybrany przez Episkopat?
– W roku 2006 Konferencja Episkopatu opublikowała dość zwięzły tekst modlitwy, obok którego wielu Węgrów odmawiało także na przykład Różaniec. W tym roku zredagowaliśmy krótki tekst modlitwy w intencji rodzin, aby modlić się wspólnie.
Jaka intencja modlitwy została przewidziana na przyszły rok?
– Intencje modlitwy będą odpowiadać potrzebom naszego narodu. Niewykluczone, że nadal będziemy modlić się w intencji rodzin.
Ile osób bierze obecnie udział w krucjacie modlitewnej?
– W naszym archiwum, w ogromnych paczkach, znajduje się około półtora miliona podpisów.
Zdaniem Waszej Eminencji, także i Polska powinna pójść tym tropem? W jaki sposób kraje postkomunistyczne mogą przyczynić się do duchowej odnowy naszego kontynentu?
– Na tysiąc różnych sposobów. Jednym z nich jest modlitwa. Dotyczy to oczywiście osób wierzących. To jest wręcz ich obowiązek. Modlitwa wspólnotowa posiada szczególną moc. Jeżeli wielu z nas razem prosi o to samo, to przecież Pan Jezus coś nam obiecał, prawda? Kraje postkomunistyczne stoją także przed wyzwaniem dotyczącym tego, czym należy zapełnić pustkę kulturową. Polski dotyczy to być może w mniejszym stopniu niż Węgier – w waszym kraju korzenie chrześcijańskie zostały dość dobrze zachowane przez cały okres komunizmu. Jak było później – nie wiem. W innych krajach postkomunistycznych, na przykład w Rosji, po upadku marksizmu powstała pewna pustka kulturowa. Jej natychmiastowym efektem stała się destabilizacja społecznych norm moralnych – ekspansja przestępczości czy anarchia. Niektórzy politycy w krajach postkomunistycznych widzą jednak potrzebę ponownego oparcia się na wartościach, które tworzyły dany naród u jego podstaw. Widzą oni także, że odwołanie się do określonego dziedzictwa kulturowego jest po prostu potrzebne. Nigdy nie zapomnę pierwszej po upadku Ceaucescu wizyty rumuńskiego chóru narodowego w Budapeszcie. Było to na początku lat 90. Występ tego chóru inaugurował koncert w budapeszteńskiej Akademii Muzycznej. Jaką pieśń wybrali na początek? Oczywiście nie chcieli już więcej śpiewać żadnych utworów sławiących komunizm. Zaśpiewali rumuńskie pieśni liturgiczne. Wybrali je, ponieważ uważali, że to właśnie one oddają w sposób właściwy szczególny charakter ich narodu. Czasami trzeba więc odnaleźć swoje najgłębsze korzenie.
Powrót do źródeł tożsamości obserwujemy też na Węgrzech. Preambuła nowej węgierskiej konstytucji zawiera odwołanie do Boga.
– Jest to pierwsza linijka naszego hymnu narodowego. Kiedyś, w XVIII wieku, naszym hymnem narodowym była pieśń maryjna. Miał on zatem wybitnie katolicki charakter. Później natomiast, chcąc zadowolić także protestantów i deistów, wybrano tekst, który śpiewamy obecnie: „Boże, błogosław Węgry”. Jest to zatem tekst mocno zakorzeniony w tradycji i dobrze znany.
Jak zareagowała na to Unia Europejska?
– Kampania propagandowa odbywa się u nas prawie zawsze, kiedy uchwalane jest jakiekolwiek prawo. Oczywiście, normy prawne ustalane pospiesznie nie zawsze mają wysoką „jakość techniczną”. Ze słowami preambuły nie mieliśmy jednak wielkich problemów. Możliwe, że wynikało to z faktu, iż cały tekst konstytucji zakłada bardzo wyraźne oddzielenie państwa od Kościoła, wyraźniejsze niż w większości innych konstytucji europejskich. Na Węgrzech wciąż na przykład niemożliwe jest stworzenie fakultetu teologicznego przy państwowym uniwersytecie.
Kampania medialna promująca na Węgrzech adopcję zamiast aborcji została przez Unię Europejską skrytykowana jako „niezgodna z wartościami unijnymi”…
– Nie wiem, jakie miałyby to być wartości. Wiem natomiast jedną rzecz. W 1956 roku, kiedy pokonany naród żył w nędzy, chciano go w pewien sposób „uspokoić”. Wprowadzono zatem duże ułatwienia w przeprowadzaniu aborcji. Rząd Węgier był jednym z pierwszych spośród rządów krajów komunistycznych, który się na to zdecydował. Konferencja Episkopatu opublikowała wtedy list otwarty o bardzo mocnej treści. W tamtych czasach wymagało to odwagi. W liście tym napisano, że nie powinniśmy bać się przyszłości, ponieważ Bóg nam pomoże, winniśmy mieć otwarte serca i przyjmować dzieci, które zostały poczęte. Powinniśmy zatem ufać i nie uciekać się do metod, takich jak aborcja. Statystyka pokazuje, że pomiędzy 1956 a 2006 rokiem na Węgrzech – w kraju o populacji liczącej niespełna 10 milionów mieszkańców, zostało dokonanych legalnie 6 milionów zabiegów aborcji. Na poziomie propagandowym można powiedzieć wszystko, co tylko się chce, ale dane są właśnie takie. Wskutek tego populacja Węgrów jest narodem starzejącym się.
Czy wśród Węgrów rośnie świadomość, że aborcja jest zabójstwem?
– Możliwe, że tak, nie jest to jeszcze świadomość większości narodu. Rośnie natomiast poczucie odpowiedzialności za życie i pragnienie posiadania dzieci. Przeprowadzono sondaż wśród młodych ludzi, z którego wynika, że prawie wszyscy z nich chcą mieć co najmniej dwoje albo troje dzieci. Nikt jednak nie chciał mieć pięciorga dzieci. Węgrzy, którzy pracują poza granicami kraju, mają duże rodziny – z trojgiem czy czworgiem dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Inne są tam warunki życia. Na Węgrzech natomiast przeciętny obywatel pracuje bardzo dużo, obawia się o swoje miejsce pracy, mieszka na ogół w trudnych warunkach. Jego niepewna egzystencja bardzo negatywnie wpływa na postawę otwartości na życie. Węgrzy boją się wchodzić w związki małżeńskie – także te cywilne.
Dlaczego?
– Dlatego, że w związkach nieformalnych rodzi się o wiele mniej dzieci niż w małżeństwach cywilnych. W małżeństwach świeckich rodzi się z kolei mniej dzieci niż w związkach sakramentalnych. Wynika to zapewne z poczucia stabilizacji. Stałość miejsca pracy oraz relacji z partnerem są bardzo ważnymi warunkami otwartości na życie. Ludzie zaczynają to sobie powoli uświadamiać.
Także dzięki prorodzinnej polityce rządu Viktora Orbána?
– Efekty tej nowej polityki będziemy widzieć później. Już teraz istnieje jednak kilka jej obiecujących elementów – na przykład podatek prorodzinny. Kiedyś państwo przy pobieraniu podatków brało pod uwagę jedynie pensje poszczególnych członków rodziny. Dzisiaj jest inaczej – uwzględnia się, ile osób ma na utrzymaniu dany żywiciel rodziny. System prorodzinnych ulg podatkowych na Węgrzech stawia sobie za cel upodobnienie się do systemu francuskiego, który – jak dotąd – jako jedyny w Europie działa efektywnie i przyczynił się rzeczywiście do wzrostu urodzeń. Na Węgrzech trzeba jednak rozwiązać także problem bezrobocia – jeśli ktoś nie ma pracy, obniżenie podatków w niczym mu nie pomoże.
Polityka Orbána pomaga Węgrom także odzyskać poczucie tożsamości narodowej, którego próbowały ich pozbawić rządy komunistyczne.
– Kościół ma swoją wizję teologiczną odnoszącą się do wartości narodów. Historia każdego z nich jest przecież sumą ogromnej ilości ludzkich doświadczeń, ogromnego bogactwa, którego być może pozbawione są inne narody i które potrzebne jest całej ludzkości. Jest to dar Boży i do naszych obowiązków należy szanowanie go. Węgry odzyskują swoją tożsamość, ponieważ jest to coś, co istnieje. Możemy sobie najwyżej nie zdawać z tego sprawy. Nie zmienia to jednak faktu istnienia naszej tożsamości. Nie jest ona szczególnie romantyczna. Często wiąże się z historią naszych sąsiadów. Do naszej tożsamości narodowej należą również nasze chrześcijańskie korzenie. Przyczyniło się ono do rozwoju wszystkich kultur narodowych. Żadna z nich nie okazała się nijaka, wszystkie zbudowały swoją własną tożsamość w kontekście chrześcijańskim. Takie jest doświadczenie ostatniego tysiąclecia. Legendy czy wymyślona mitologia nie pomogą nam odnaleźć prawdziwej tożsamości. Neopoganizm nie jest w stanie jej zastąpić. Nie odpowiada on prawdziwej historii narodów europejskich.
W czerwcu tego roku odbyła się narodowa pielgrzymka Węgrów do Częstochowy. Pobożność maryjna stanowi stały komponent duchowości narodu węgierskiego?
– Oczywiście, że tak. Na Węgrzech Konferencja Episkopatu uznała dwa sanktuaria narodowe. Oba są sanktuariami maryjnymi. Kult maryjny w sposób szczególny obecny był na Węgrzech w okresie baroku. Posiadamy zatem ogromnie bogate dziedzictwo kulturowe związane z postacią Maryi.
Czy kult maryjny odgrywał rolę także w czasie modlitwy o odnowę narodu węgierskiego?
– Tak, oczywiście, odgrywał istotną rolę. Jeżeli dobrze pamiętam, tekst modlitwy w intencji naszego narodu został wydrukowany na odwrocie obrazka z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny – patronki Węgier.
Jacy inni święci patronowali tej modlitwie?
– Przede wszystkim święty Stefan, pierwszy chrześcijański król węgierski. Na Węgrzech otoczona jest kultem także jego rodzina – żona Gizela oraz święty Emeryk, jego syn. Modlitewnej krucjacie na Węgrzech patronowała zatem święta rodzina. Patronowali jej także nowi święci męczennicy – beatyfikowany w 2009 roku biskup pomocniczy naszej diecezji Zoltán Lajos Meszlényi, który oddał swoje życie w obronie wiary w 1951 roku, czy też inni biskupi zamordowani w krajach sąsiadujących z Węgrami – na Ukrainie, w Rumunii i na Słowacji. Niektórzy z nich zostali już kanonizowani. W czasie krucjaty modlitewnej wzywaliśmy orędownictwa węgierskich świętych. Co jednak znaczy „węgierski święty”? Święty Władysław, wielki chrześcijański król Węgier, który przyczynił się do kanonizacji świętego Stefana, zanim został ogłoszony świętym, był nazywany na Węgrzech Władysławem Polakiem. Jego matka była Polką, a on sam wychował się w Krakowie. Święci węgierscy łączą nas zatem także z innymi narodami.
Może jest to znak dla nas. Niedawno także w Polsce podjęliśmy krucjatę różańcową w intencji naszej Ojczyzny. Jakiej rady Wasza Eminencja udzieliłby polskiemu Narodowi?
– Wspaniale, że rozpoczęliście modlitwę wspólnotową w intencji Ojczyzny. Myślę, że Polska posiada ogromny skarb. Jest nim cierpienie waszego Narodu, którego tyle doświadczyliście w waszej historii. Macie wielu świętych, także tych współczesnych. Wśród nich oczywiście błogosławionego Jana Pawła II, którego kult – jeszcze przed jego kanonizacją – jest już dozwolony w wielu krajach świata, również na Węgrzech – posiada zatem charakter uniwersalny. Krucjata modlitewna w intencji Ojczyzny powinna być potwierdzeniem naszej wiary w Bożą Opatrzność i odzwierciedlać też nasze pragnienie, aby odpowiedzieć Bogu, realizować Jego wolę. Tą odpowiedzią powinna być nasza postawa – zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym. Będę bardzo wdzięczny, jeśli otrzymam tekst modlitwy za waszą Ojczyznę. Za kilka dni będziemy obchodzić trzechsetną rocznicę naszego sanktuarium powierzonego Ojcom Paulinom, chętnie włączymy się do modlitwy za Naród Polski.
W imieniu nas wszystkich serdeczne Bóg zapłać Waszej Eminencji.
W dziale:
Publiczne prezentowanie krzyża oklejonego puszkami po piwie wyczerpuje wszystkie znamiona przestępstwa obrazy uczuć religijnych
Katolicy poza ochroną
Węgry modlą się za Polskę
Jeżeli ktoś drze albo chce podrzeć Pismo Święte, a ktoś inny depcze przysięgę składaną w imieniu Boga, nie wolno nam udawać, że nie dzieje się nic złego i nagannego
Antyewangelizacja w natarciu
Wyborcze GMO?
W dużej mierze sami narzuciliśmy sobie status kraju pytającego wszystkich o wszystko, naciskającego, ale tak, żeby nikogo to nie zabolało
Ćwierkanie o potędze
Polsce nie grozi kolejny rozbiór, ale próba przeobrażenia jej w państwo uległe wobec zewnętrznych, silnych doradców, rządzone trwale przez „jedną” partię poza społeczną kontrolą
Platforma reaktywuje PRL
Zofia Romanowska – najstarsza wdowa katyńska wkroczyła w 105. rok życia
I nie opuszczę cię aż do śmierci…
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110917&typ=my&id=my03.txt
J said
Mozna z duma dodac, zesmy z Wegrami takze bratankowie w religii i modlitwie.
sono said
ad 27 Wyczywam pewna opryskliwosc w pana wypowiedzi.
Czy faktycznie nie wie jaki jest symbol krzyza uzywany od dobrych kilkunastu wiekow w chrzescijanstwie??
Do gory nogami??
Chyba raczej nie.
A satanisci od paru ladnych wiekow, ( info sa, prosze je poszukac jesli pan zaintersowany), uzywaja symbolu odwrocoengo krzyza jak symbolu WALKI z Bogiem, z Kosciolem.
A to czego sie pan boi to juz nie moj problem.
revers said
https://marucha.wordpress.com/2011/11/06/falszywe-pojecie-milosci/#comment-122937
https://marucha.wordpress.com/2011/11/06/falszywe-pojecie-milosci/#comment-122941
https://marucha.wordpress.com/2011/11/06/falszywe-pojecie-milosci/#comments