W radiowozie, który jako pierwszy przyjechał na miejsce, gdzie zginął kibic z Zielonej Góry, policjanci odczepili tylne tablice rejestracyjne. Obok trwały próby reanimowania chłopaka. Widziało to wielu świadków – mówi Kajetan Hozakowski, szef stowarzyszenia „Tylko Falubaz”.
23-letni Krzysztof, kibic Falubazu, został uderzony przez nieoznakowany policyjny radiowóz, gdy świętował zdobycie żużlowego mistrzostwa Polski. Osierocił 5-letnie dziecko. Na miejscu tragedii mieszkańcy zapalili znicze.
Do zdarzenia doszło w nocy, po zakończeniu oficjalnej mistrzowskiej fety. Do tego czasu kibice Falubazu wesoło i bez awantur świętowali sukces swojego klubu i całej Zielonej Góry. Święto ochraniała policja. – Ta ulica była wcześniej zamknięta, jechali nią zawodnicy na mistrzowską fetę. Szło nią bardzo wielu ludzi, bo właśnie skończyła się impreza – opowiada Hozakowski.
„Oni go po prostu zabili”
Marek, kibic Promienia Żary, który przyjechał na mecz Falubazu, był świadkiem śmierci Krzysztofa. – Wiele samochodów pojawiało się na tej ulicy, ale wszyscy zatrzymywali się albo zwalniali. Jedynie ten radiowóz zap…ł dalej. Oni go po prostu zabili – mówi wstrząśnięty nocnymi przeżyciami.
– Ze wstępnych ustaleń wynika, że pieszy z nieustalonej w tej chwili przyczyny znalazł się na środku ulicy. Przebiegając przez pas zieleni, prawdopodobnie chciał się przedostać na drugą stronę jezdni – tak o wydarzeniu mówił dziennikarzom rzecznik lubuskiej policji Sławomir Konieczny.
Marcin, kibic Falubazu, stanowczo temu zaprzecza. – Ten chłopak szedł razem ze swoją dziewczyną, zachowywał się spokojnie. A nieoznakowany radiowóz, który go potrącił, pędził z prędkością około 80 km/h, czego w żadnym razie nie powinien robić. Dziewczynie udało się odskoczyć, natomiast chłopak uderzony lusterkiem radiowozu zmarł – opowiada.
Odczepione tablice
Kibica potrącił nieoznakowany fiat ducato, którym jechało dziewięciu policjantów. – Zgadzam się ze stwierdzeniem, że to był nieszczęśliwy wypadek, ale z winy policjanta. Niestety, później na temat przebiegu zdarzenia kibice usłyszeli totalne brednie i kłamstwa. To prowokowanie wydarzeń, nad którymi trudno zapanować – mówi „Gazecie Polskiej” Kajetan Hozakowski.
– W radiowozie, który jako pierwszy przyjechał na miejsce, policjanci odczepili tylne tablice rejestracyjne. Obok trwały próby reanimowania chłopaka. Widziało to wielu świadków – stwierdza Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji, plotki o odczepianiu tablic uznał w wypowiedzi dla Polskiego Radia za nieprawdziwe.