Zwycięstwo Rozpłochowskiego po latach
Posted by Marucha w dniu 2011-10-19 (Środa)
Sławomir Cenckiewicz dla wPolityce.pl: Zwycięstwo Rozpłochowskiego po latach. „To lektura wciągająca i demaskatorska”.
„Postawią ci szubienicę, a mi tron.
Ciebie powieszą, a mnie będą wielbili!”
Lech Wałęsa do Andrzeja Rozpłochowskiego w 1981 r.
Pamiętniki Andrzeja Rozpłochowskiego to lektura wciągająca i demaskatorska. Nie są uładzoną i polakierowaną formą zwierzeń byłego lidera śląskiej „Solidarności”, który jak wielu, po latach, próbuje przedstawić własne zasługi. Nie ma w niej tematów tabu, stąd też Rozpołochowski bez skrupułów opisuje swoje członkostwo w Związku Młodzieży Socjalistycznej, służbę ojca w gdańskiej bezpiece, problemy rodzinne, osaczanie przez agentów KGB we Włoszech oraz bolesne w skutkach – również dla jego bliskich – prowokacje SB. Autor twardo stąpa po ziemi, a subiektywne oceny konfrontuje nierzadko z dokumentami źródłowymi (ze sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Lider”).
Ale ta książka jest także fascynującą podróżą w przeszłość nie tylko Rozpłochowskiego, ale też wielu zapomnianych dziś bohaterów walki z komunizmem. Kiedy ją czytałem przychodziły mi na myśl słowa Anny Walentynowicz z marca 2010 r., kiedy po lekturze maszynopisu mojej książki o niej zwróciła się do mnie tymi słowami:
„Tyle zła, tyle zdrady i ludzkiej podłości opisał pan w tej książce. Jak mieliśmy wygrać, skoro tylu wokół nas nam przeszkadzało. Ale dobrze, że pan to wszystko pokazał. I najważniejsze, że nie zrobił pan ze mnie wszystkowiedzącego, jednoosobowego bohatera »Solidarności«, ale ukazał pan wysiłek zbiorowy tysięcy Polaków. Bo »Solidarność« to narodowe powstanie przeciwko komunistom”.
Słowa nieodżałowanej „Anny Solidarność” można odnieść również do lektury pamiętników Rozpłochowskiego. To niesamowite jak wiele z opisanych na kartach tej książki mechanizmów dezintegracji górnośląskiej „Solidarności” w latach 1980-1981 przypomina mi ciąg zdarzeń, jakie miały miejsce w tym czasie w Trójmieście. Nawet główni aktorzy są ci sami. Wałęsa, Mazowiecki, Geremek, Jaruzelski…, wspierani przez agenturę i „pożytecznych idiotów” w regionie. Identyczne były też pola konfliktu z grupą Wałęsy. Począwszy od 1981 r. samozwańczy „wódz” nagminnie łamał zasady wewnątrzzwiązkowej demokracji, bez mandatu władz krajowych NSZZ „Solidarność” prowadził potajemne rozmowy z komunistami a przy pomocy agentury dążył do wyeliminowania swoich oponentów.
Jedną z jego „ofiar” był właśnie Rozpłochowski. Komuniści obawiali się jego autentycznego autorytetu i podobnie jak w innych regionach „Solidarności” dążyli do marginalizacji tego typu działaczy.
Celem nadrzędnym komunistów i ich tajnych służb była obrona Wałęsy przed „ekstremą” „Solidarności”. W czasie tzw. kryzysu bydgoskiego w marcu 1981 r. władze PRL i bezpieka obawiały się odwołania Wałęsy z funkcji przewodniczącego KKP. W Prognozie rozwoju sytuacji w KKP przygotowanej w Departamencie III „A” MSW 26 marca 1981 r. czytamy:
„Należy spodziewać się usunięcia Wałęsy z funkcji w kierownictwie »Solidarności«”. I dalej: „W przypadku tym Wałęsie należy udostępnić natychmiast wszystkie środki masowego przekazu (radio, TV, prasa) do ujawnienia przyczyn wydalenia [go] z kierownictwa »Solidarności«. Należy przypuszczać, że pod wpływem emocji będzie krytykował władze, ale przede wszystkim wzbudzi nieufność i skompromituje działaczy o ekstremalnych tendencjach”.
Dla większej jasności przygotowano poźniej stosowny wykaz 146 działaczy reprezentujących „postawy radykalne” (antykomunistyczne i niepodległościowe), którzy powinni zostać wyeliminowani ze Związku. Na liście przygotowanej w Departamencie III „A” MSW znaleźli się czołowi działacze „Solidarności” pozostający w sporze z Wałęsą, m.in. Seweryn Jaworski, Antoni Kopaczewski, Jan Rulewski, Andrzej Kołodziej, Alina Pienkowska, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Lech Sobieszek, Stanisław Wądołowski, Anna Walentynowicz i Andrzej Rozpłochowski.
Wydarzenia w Bydgoszczy są dla Rozpłochowskiego momentem zwrotnym w dziejach „Solidarności”. Trudno się z tym nie zgodzić. Napięcie w całym kraju sięgało zenitu, a w „Solidarności” wrzało. Po raz pierwszy na taką skalę konflikt z Lechem Wałęsą wyszedł poza ramy gdańskiego MKZ. Doszło wówczas do otwartej wojny z Wałęsą. Po tym jak władze krajowe „Solidarności” opowiedziały się za strajkiem generalnym wyznaczonym na 31 marca 1981 r., przewodniczący wciąż szukał porozumienia z Jaruzelskim, denerwował się, awanturował, czasem trzaskał drzwiami i wychodził z obrad Krajowej Komisji Porozumiewawczej. Związek pogrążył się w kłótniach i walkach frakcyjnych. Osią sporu był stosunek do postulatów rolniczej „Solidarności” i sam Wałęsa. Jeden z jego głównych doradców – Bronisław Geremek, zapewniał, że tylko porozumienie z komunistami uchroni Polskę od groźby interwencji sowieckiej, zagwarantuje legalną działalność związku zawodowego rolnikow indywidualnych, ukaranie winnych zajść w Bydgoszczy funkcjonariuszy MSW i usunięcie ze stanowisk wicewojewodów bydgoskich.
Na forum KKP przeciwko tak naiwnym opowieściom zaprotestował Andrzej Rozpłochowski:
„Ta pała, którą dostaliśmy w Bydgoszczy, to pała za naszą niekonsekwencję. Powiedzieliśmy, że po załatwieniu naszej sprawy, sprawy »Solidarności«, sprawą najważniejszą będą rolnicy, ich związek. Ale do rolników zabraliśmy się dopiero wtedy, gdy władza otrząsnęła się ze strachu i nabrała pewności siebie. Dlatego też… w Bydgoszczy była pała, bo dopiero tu odezwaliśmy się w sprawie rolników. I taka Bydgoszcz może się w każdej chwili zdarzyć. W każdym regionie, wszędzie tam, gdzie się ktoś za rolnikami ujmie. Nie ma więc alternatywy. Rolnikom nie możemy powiedzieć nic innego nadto, co po pierwszej nieudanej próbie rejestracji powiedział robotnikom Wałęsa: »Na razie robimy strajk«”.
Rozpłochowski zrekonstruował w szczegółach to, co wcześniej opisywali w swoich „gdańskich” pamiętnikach Gwiazdowie, Ewa Kubasiewicz, Anna Walentynowicz czy Andrzej Kołodziej. Naszej świadomości historycznej wciąż brakuje takich świadectw. Warto pamiętać, że nasze najnowsze dzieje opisują zazwyczaj zwycięzcy, a wśród nich wielu hosztaplerów i zwykłych zdrajców. Ich narracja staje się z czasem obowiązująca, niestety często również w publikacjach naukowych. To oni już w 1981 r. zapowiadali Rozpłochowskiemu postawienie szubienicy. Po ludzku wydaje się że wygrali, choć po długich latach spędzonych na wygnaniu historia przyznała rację Andrzejowi Rozpłochowskiemu.
Fragment wstępu Sławomira Cenckiewicza do książki Andrzeja Rozpłochowskiego „Postawią ci szubienicę… NSZZ „Solidarność” MKZ Katowice 1980-1981. Wspomnienia”, tom 1, Katowice 2011, wydawca: Stowarzyszenie Pokolenie, ul. Drzymały 7/4, 40-059 Katowice, http://www.pokolenie.org.pl
Komentarzy 14 do “Zwycięstwo Rozpłochowskiego po latach”
Sorry, the comment form is closed at this time.
polski.blog.ru said
„Solidarność była na pasku obcych służb?!
Jedną z książek zakazanych w Polsce jest „VICTORY” Petera Schweizera. Cała
prawda o Solidarności?
Szmal dla solidaruchów.
W 1992 r. Carl Bernstein, jeden z najbardziej znanych amerykańskich
dziennikarzy, który w 1974 r. wraz z Bobem Woodwardem ujawnił aferę Watergate,
opublikował w amerykańskim tygodniku Time artykuł pt. Święte przymierze – o
relacjach między USA a Watykanem w sprawach Polski i w ogóle walki z blokiem
wschodnim. Wyjawił, że 7 czerwca 1982 r. ówczesny prezydent USA Ronald Reagan
i papież Jan Paweł II zawarli porozumienie, którego celem było udzielenie
maksymalnej pomocy Solidarności.
Zanim w 1989 roku przywrócono Solidarności status legalnej organizacji,
przeżywała ona rozkwit w podziemiu zaopatrywana i karmiona w dużej mierze
przez sieć utworzoną pod auspicjami Ronalda Reagana i Jana Pawła II oraz
korzystając z porad udzielanych za pośrednictwem tej sieci – pisał m.in.
Bernstein. Według niego, do Polski przemycano tony sprzętu – telefaksy,
maszyny drukarskie, nadajniki radiowe, aparaty telefoniczne, krótkofalówki,
kamery wideo, fotokopiarki, komputery. Pieniądze dla zdelegalizowanego związku
pochodziły z funduszy CIA, Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji oraz tajnych
kont Watykanu i zachodnich związków zawodowych – twierdził Bernstein”
http://forum.gazeta.pl/forum/w,175,109301272,109301272,Solidarnosc_byla_na_pasku_obcych_sluzb_.html
Okładka: http://cdn2.asteroid.pl/c6/a.swistak.pl/000/952/952165_1024.jpg
Brat Dioskur said
Gdzie sie podzialy $200mln. przetransferowanych przez AFLCIO do Polski? Ile nowych starych rodow i fortun za te „dutki „powstalo?Mimochodem mozna tylko dodac ,ze w Brukseli na czele Solidarnosci na wychodztwie stal agent SB,ktora wiedziala o kazdym „nielegalnym” transporcie materialow dla podziemnej Solidarnosci.Komu dzisiaj wystepuje piana na usta na wspomnienie o lustracj?
166 bojkot TVN said
Tymczasem w „wolnej” Polsce odbywają się takie oto konferencje, za nasze pieniądze, te ze sprzedaży majątku narodowego, (SPEC?)
http://www.efs.gov.pl/konfszkol/Strony/konf_V_POKL_18102011.aspx
Pod tekstem jest w pdf program imprezy
Pogrubione zdanie znaczy tylko tyle w tej ohydnej nowomowie, ze ilość urzędników wzrośnie, będą realizować chore odgórne koncepcje, bez pytania się o zdanie rządzonych, tych, którzy płacą podatki i utrzymują państwo.
ile kosztuje taka kretyńska konferencja, ile dostają „paneliści”, jakie wspólne dobro z niej wynika?
Samo pojęcie „dobre rządzenie” jest kuriozalne, bo przecież czy może być „złe rządzenie”?
To przerażający bełkot polityków w sytuacji, kiedy z powodu zimna umierają kolejni bezdomni, oczywiście w medialnych oparach „dobrego rządzenia”
PiotrZW said
Straciłem szacunek dla Sławomira Cenckiewicza. Rozpłochowski to był watażka, dążący za wszelką cenę do konfrontacji. Nie mogłem zrozumieć, skąd u niego taka brawura – łącznie z prowokowaniem Sowietów (słynna karykatura niedźwiedzia z fizjonomią Breżniewa). Teraz wiem, w razie czego tatuś by go wyciągnął z opresji. Pyskował, rzucał się, awanturował, a jak przyszło do konfrontacji, to wziął dupę w troki i „wybrał wolość”. A był bardzo potrzebny. Wiecować nauczył się chyba w ZMS-ie.
wi42 said
@4 – Podobnie jak Rulewski.
wet3 said
Lepiej by bylo zeby JP2 nosa nie wtykal. Owszem, jankesi udzielali pomocy. Ona byla jednak przeznaczona dla jewropejsatych solidaruchow i walnie dopomogla im do zawlaszczenia Solidarnosci i PRL-bis. Jeszcze po raz nie wiadomo ktory z kolei wystawiono Polakow z dupa do wiatru.
Marek S said
Ad. 6
Mogę się tu mylić, ale wydaje mi się że wszystkie tzw: wydawnictwa podziemne, drukarnie, ulotki, itd. były opanowane przez unych. Czyli oni pisali coś tam, lub mówili innym co mają pisać, lub decydowali co się wydrukuje, a Polacy mieli być na ulicach i bić się z ZOMO.
Ciekaw jestem czy ktoś zrobił opracowanie o ludziach którzy zajmowali się prasą podziemną. Czy przypadkiem cała ta dziedzina nie była opanowana przez … wiadomo kogo?
Brus_Zły_Lis said
polecam również przeczytać „Długie ramie Moskwy” – porażające
http://czerwonykiel.blogspot.com/2011/10/wybrancy-zielonego-narodu-cz-2.html
Józef Piotr said
Oj, Panie Rozpłochowski!
Tutaj potrzebne jest opracowanie operacyjno-personalne całej wierchuszki Śląskiej Solidarności i jej uzależnienia od SB i Wywiadów.
W mojej skromnej ocenie to było tam 105 % agentury.
A uczciwi należeli do grupy „rarytas” – czyli rzadkości.
A pierwsi senatorzy !(OKP) ? A komisja d/s represjonowanych ?
W wyroki sądów ? dla tych co byli pozbawiani pracy za „S” ?
Wystarczy przeanalizować dalsze losy zwolennikow Solidarności w tym upadki i dalsze kariery oraz obowiązujące na zawsze tzw „blokady” na określone osoby (dożywotnio) pomimo niby zmieniających się władz i „rewolucji”
Brać pod uwagę bogacenia się na „działalności’ w oraz okolo S
Józef Bizoń said
No i robią nas w capa po dzień dzisiejszy co udokumentowano tu:
http://jozefbizon.wordpress.com
A wydawnictwa i prasa podziemna w całości opanowana była przez korników – i Pan Marek S. nic się nie myli w tym względzie. Ma również – moim zdaniem – rację Wet3 [#6]
gosc po raz pierwszy said
— Pan Wet 3 , w 6 – pisze : Lepiej by bylo zeby JP2 nosa nie wtykal .
Od tego i dlatego tam byl .
Tak mi sie wydaje po przeczytaniu ksiazki — „W Imie Boga” Davida A.Yallopa ,
pisanej jak dokument w sledztwie — Dlaczego musial umrzec Jan Pawel Pierwszy
RomanK said
http://www.anonimus.com.pl/victory.html
Ksiazka jest dostepna w Polsce w jezyku polskim, wydana przez Polska Oficyne Wydawnicza..zatem nie jest zakazana….i radze ja dobrze przeczytac!
Wberw opinii ukazuje ze Vatykan stanowczo i zdecydowanie odmowil wspolpracy z CIA i nie podjal sie przesylania pomocy do tzw podziemnej solidarnosci..Teorie o spisku CIA i Vatykanu sa zatem bzdura!
.Peter Schweitzer pracownik Insytutu Hoovera dobrze znal kulisy sprawy i relacje Cassy;ego. ktory wyraznie o tym mowil. Pomoc przejal Mossad…i wszystkie srodki szly kanalami Mossadu, w ksiazce skarzyli sie agenci CIA na ogromne koszty smarowania kanalow Mossadu…wyloty ktorych konczyly sie dokladnei tam , gdzie wyrosy grupy tworzace Solidarnosc bis.w Gdansku i Warszawie..i nowe bogackie oligarchie w Polsce..zachecam do lektury.
Te pieniadze zbudowaly dzisiejszy establishment Rzeczypospolitej Parchatej.
polski.blog.ru said
Re 12
Jednak Watykan i Kościół w Polsce pomagały Amerykanom na różne sposoby i na różnych poziomach, o czym Schweizer pisze nie jeden raz w swojej książce. Jest także kwestią nie podlegającą dyskusji, że organizowane przez nich tzw. podziemie solidarnościowe opierało się nie tylko na lokalach i osobach świeckich, lecz także – niczym za okupacji hitlerowskiej – na sieci parafii katolickich i instytucji kościelnych.
Można przypuszczać, że Mossad miał tu zadanie ułatwione o tyle, że począwszy od 1944 roku bezpieka komunistyczna rozpracowywała wszystkich duchownych, a wielu jej funkcjonariuszy narodowości żydowskiej wyjechało z Polski po śmierci Stalina (a także po marcu 1968), w tym także do Izraela, uwożąc ze sobą wiedzę o Kościele i księżach.
W książce Schweizera intrygujący jest zwłaszcza moment, gdy opisuje on wizytę Caseya, szefa CIA, wiosną 1981 r. w Watykanie, kiedy to szef watykańskiej dyplomacji, kardynał Sodano, odmówił widzenia się z nim (a zatem i podjęcia współpracy z USA w sprawie Polski), motywując to nieoficjalnie chęcią niepogarszania stosunków ze Związkiem Radzieckim, a w kilka tygodni później (13.05.1981) doszło do zamachu na papieża Jana Pawła II, o którego sprawstwo propaganda zachodnia oskarżyła natychmiast Związek Radziecki.
Na logikę: po co Związek Radziecki miałby usuwać papieża, który prowadził politykę szukania porozumienia ze Związkiem Radzieckim? I to w chwili, gdy papież ten oficjalnie (ustami Sodano) odmówił współpracy z Amerykanami, a w jego ojczyźnie walczyły ze sobą o „rząd dusz” i o przywództwo nad legalną (a potem podziemną) Solidarnością dwie frakcje: katolicka, dążąca do consensusu z władzami w ramach istniejącego Układu Warszawskiego i RWPG oraz laicka, dążąca najpierw do „poprawienia socjalizmu”, a potem do konfrontacji z władzami i obalenia Układu Warszawskiego i RWPG wszelkimi metodami, w tym także – jak pisze Schweizer – na drodze powstania.
Tymczasem, pod wrażeniem nieudanego majowego zamachu i grudniowego stanu wojennego w Polsce, papież zawarł – jak pisze Bernstein (kom. 1) – w dniu 7 czerwca 1982 roku porozumienie antysowieckie z Reaganem.
Można powiedzieć, że dyplomacja Kościoła rzymskokatolickiego zmieniła kurs o 180 stopni!
Czy zatem nie jest słusznym twierdzenie, że przyczynili się do tego wszyscy ci, którzy w 1981 roku podsycali nastroje konfrontacyjne i strajki, które Wałęsa – jak pamiętamy – „jeździł i gasił”? Po tzw. prowokacji bydgoskiej (marzec 1981) umierający prymas Wyszyński był zdecydowanie przeciwny konfrontacji strajkowej i powstańczej z władzami (są zapisy) i wraz z Wałęsą doprowadził do chwilowej pacyfikacji Solidarności. Ale Casey jeździł już w tym czasie po całym świecie, usiłując stworzyć Związkowi Radzieckiemu kilka poważnych problemów, w tym także problem polski. I to mu się w zasadzie udało, a my – leninowscy „użyteczni idioci” znad Wisły – mu w tym pomogliśmy.
Jan Engelgard pisze (recenzja książki Zyzaka o Wałęsie):
„Najbardziej ciekawe w tej książce jest to, że jej autor atakuje Wałęsę za coś, co było jego ewidentną zasługą. Zaczyna się już w grudniu 1970 roku, kiedy Wałęsa stara się nie doprowadzić do przelewu krwi, wzywając robotników do nie wychodzenia na ulice Gdańska. Jego postawa jest koncyliacyjna, nie rewolucyjna. Co na to autor? Ano, że de facto nie wspierał on „powstańców” (cóż za terminologia, w ogóle nie odpowiadająca ówczesnej rzeczywistości) i grał na zachowanie status quo. Takie same zarzuty padają i przy omawianiu okresu Sierpnia i lat 1980-1981. Wałęsa gaszący strajki, przeciwstawiający się radykalizmowi i jego eksponentom, ogrywający Gwiazdę i Kuronia – jest dla autora godny potępienia.
Pisząc o tym nurcie Solidarności nazywa ją tzw. opcją „umiarkowaną”, co wskazuje na wyraźną jej dyskwalifikację. Chociaż tego nie precyzuje jasno, to dla niego ta opcja była po prostu opcją zdrady. Ta zdrada to także umiarkowani doradcy i Kościół katolicki ze Stefanem Wyszyńskim i Józefem Glempem na czele. Ale cóż się dziwić, skoro Episkopat, jak pisze autor, był przetkany Tajnymi Współpracownikami. W ogóle wyliczanie ilu było TW w jakiej instytucji należy do ulubionych zajęć autora – to jest uniwersalny wytrych, jeśli nie da się czegoś wyjaśnić.
Np. konflikt w Bydgoszczy. Autor pisze najpierw, że Wałęsa przez telefon zdystansował się od hucpy z udziałem Jana Rulewskiego, po czym milicja, która przecież musiała wiedzieć z podsłuchu, jakie jest stanowisko szefa Solidarności, natychmiast wtargnęła do budynku WRN i „brutalnie zmasakrowała” obecnych tam działaczy „S”. Każdy, to żył w tym czasie w Polsce i widział, do czego doszło w grodzie nad Brdą – może się nieźle uśmiać. Zamiast drążyć motyw postawy Rulewskiego, uznanej powszechnie za prowokacyjną – autor zajmuje nas opowiastką o „masakrowaniu” z winy Wałęsy. Takich przypadków w tej pracy jest wiele – chcąc nie chcąc, autor, ponoć działacz „prawicy”, staje po jednej stronie z Jackiem Kuroniem, Karolem Modzelewskim i Władysławem Frasyniukiem (czyli z KOR-em) oraz z ich ówczesnymi narzędziami, jakimi byli działacze WZZ z Andrzejem Gwiazdą na czele, a przeciwko Kościołowi, doradcom w rodzaju Wiesława Chrzanowskiego czy Władysława Siła-Nowickiego, no i rzecz jasna przeciwko swojemu negatywnemu bohaterowi, czyli Wałęsie.
Nigdy zaś nie stara się odpowiedzieć na pytanie, do czego wiodła radykalna opcja? Jaki był jej cel i jakie mogły być dalekosiężne skutki dla Polski i całego narodu? To go nie interesuje, albo zbywa to tak powszechnymi obecnie infantylnymi opiniami, że Polsce nic wtedy ze strony ZSRR nie groziło! Radykalni antykomuniści wierzący niczym w Ewangelię w enuncjacje dygnitarzy KC KPZR – to jeden ze zdumiewających paradoksów naszych czasów.
Owszem, szereg faktów i ocen w omawianej książce jest nawet do przyjęcia. Przede wszystkim ta, że Wałęsa wcale nie zamierzał w latach 70. i 80. „obalać komunizmu”. Jego dzisiejsze enuncjacje na ten temat są rzeczywiście śmieszne. Zresztą wtedy prawie nikt tego nie zamierzał, w ogóle taki problem nie istniał w świadomości solidarnościowych mas. Ta „walka z komuną” to jest wymysł chorych umysłów obecnego czasu. KOR i WZZ chciały wtedy „poprawić socjalizm”, w duchu trockizmu i samorządowej antypaństwowej utopii. Opisał to już wnikliwie w latach 90. działacz opozycji Lech Mażewski, który niestety musiał zamilknąć, bo pisał prawdy nie do przyjęcia z punktu obcej mitologii solidarnościowej.”
http://archiwum.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/2680/
I jak tu Polacy mogą budować zgodnie swoją przyszłość, skoro nie znają prawdy zarówno o swojej niedalekiej, jak i o bardzo odległej (np. Konstytucja 3 maja), ale rzutującej na kształt dnia dzisiejszego przeszłości?
Zygmunt said
Przeszłość przeszłość a teraźniejszość teraźniejszością. Polecam http://www.youtube.com/watch?v=Ue-HLeof9os