Na co biurokracja marnuje nasze pieniądze
Posted by Marucha w dniu 2011-12-30 (Piątek)
„Imperium Marnotrawstwa” Leszka Szymowskiego to niezwykle ważna i wstrząsająca książka publicysty Najwyższego Czasu. Lektura publikacji wydanej przez wydawnictwo Penelopa powoduje stan negatywnego pobudzenia emocjonalnego czytelnika, wzbudza pierwotną żądze mordu na biurokratach. Szczególnie u tych z czytelników który haruje za nędzna grosze, i są świadomi wysokości płaconych podatków.
Książka Szymowskiego wielokrotnie czytelnikowi otwiera oczy na rzeczywistość społeczną i gospodarczą Polski, pokazując mechanizmy które odpowiadają za biedę w Polsce. Autor bardzo czytelnie i przystępnie opisuje system wyzysku. „Imperium Marnotrastwa” ukazuje przerażająco prawdziwy obraz Polski, niegospodarności i nieuczciwości rządzących, współuczestniczącej w haniebnym procederze opozycji, bezwolnego i ogłupiałego społeczeństwa które daje się wykorzystywać. Książka publicysty Najwyższego Czasu jest jednym wielkim aktem oskarżenia, wstrząsającym opisem upadku rzeczpospolitej. Aktem oskarżenia który od lat powinien być podnoszony przez opozycje (nie jest bo opozycja zdaje się być zainteresowana partycypowaniem w patologii).
Zdaniem autora polscy politycy osiągnęli perfekcje w sztuce marnowania pieniędzy podatników (pochodzących z rozbudowanego systemu dość dokładnie i przystępnie opisanego przez Szymowskiego). Politycy sami tworzyli problemy, by pod pretekstem ich rozwiązywania nakładać coraz większe podatki i ograniczać swobodę gospodarczą.
Ograniczenie wolności gospodarczej w Unii Europejskiej (w tym i w Polsce), według autora, doprowadziło do olbrzymich kosztów utraconych szans. Europejczycy utracili olbrzymie dochody (jakie by osiągali gdyby Unia Europejska nie krępowała im rąk). Współcześnie, wbrew europejskiej tradycji, Europejczycy stali się niewolnikami euro biurokratów, ofiarami wyzysku i inwigilacji.
W Unii Europejskiej nikt nie może być pewny swego losu. „W Niemczech wprowadzono zapis, iż, emeryta można decyzją administracyjną posłać przymusowo do domu starców, a jego majątek przekazać na własność skarbu państwa”.
Zdaniem Szymowskiego na przynależności do Unii Europejskiej Polska nic nie zyskała, a tylko straciła. Polska co roku wpłacała do kasy Unii Europejskiej 35.000.000.000 złotych. Wkład własny Polski w projekty współfinansowane z środków Unii Europejskiej wynosi 45.000.000.000 złotych. Koszty zatrudnienia urzędników do obsługi współfinansowania z Unii Europejskiej to kolejne 6.000.000.000 złotych z budżetu Polski. W sumie przynależność Polski do Unii Europejskiej kosztowała polskiego podatnika 86.000.000.000 złotych. W ramach dopłat z Unii Europejskiej Polska otrzymuje co roku 45 miliardów złotych (w rzeczywistości dużo mniej). Czyli co roku Polacy za uczestnictwo w Unii Europejskiej płacili 51.000.000.000 złotych. Pieniądze polskich podatników euro urzędnicy rozdysponowują według nie znanych ogólnie zasad. Środków tych Polacy nie mogą wydać na to, co jest potrzebne krajowi, tylko muszą wydawać zgodnie z widzimisię euro biurokratów. Widzimisię euro biurokratów często nie ma uzasadnienia ani gospodarczego, ani społecznego. Duża część środków z Unii Europejskiej jest marnowana na propagandę.
Czytelnicy „Imperium Marnotrawstwa” z lektury dowiedzą się że: środki związane z Unią Europejską wydano często na niepotrzebne inwestycje które będą przez lata generować same straty. Skalę strat jakie będą musieli przez lata ponosić Polacy z tytułu integracji z Unią Europejską najlepiej obrazuje fakt, że tylko jeden z wybudowanych basenów w małym polskim mieście będzie przynosił rocznie aż 35 milionów złotych straty. Stadion Narodowy na jaki już wydano prawie 2 miliardy złotych będzie co roku przynosił 200 milionów strat. Warto też pamiętać że Unia Europejska może zażądać zwrotu już wydanych środków (np. kiedy kościół katolicki odmówi udostępnia kościoła wyremontowanego z środków unijnych na ślub pederastów będzie musiał zwrócić otrzymane dotacje). Dodatkowo przepisy unijne zmieniają się w trakcie inwestycji, po jej zakończeniu inwestor może nie otrzymać zwrotu poniesionych kosztów, bo nie spełnia nowych euro norm (umożliwia to szybkie doprowadzanie przedsiębiorców do bankructwa).
Zdaniem Leszka Szymowskiego jedynymi skutkiem przynależności do Unii Europejskiej dla Polski jest wzrost biurokracji, marnowanie pieniędzy podatników, wprowadzanie w Polsce szkodliwych euro przepisów. W wyniku wprowadzenia euro przepisów: zlikwidowano wbrew polskim obywatelom karę śmierci, wprowadzono gigantyczne podatki (40% akcyza w paliwie), zakazano sprzedaży żarówek i nakazano używanie toksycznych i energochłonnych „żarówek energooszczędnych” (likwidując konsumentom możliwość zakupu takich dóbr i usług jakie potrzebują), wprowadzono kosztowną certyfikacje dóbr i usług (co skutecznie uniemożliwiło produkcji wielu ziołowych lekarstw), zakazano hodowli bez zezwolenia zwierząt na żywność.
Euro przepisy skutecznie oduczyły ludzi przedsiębiorczości i wyuczyły cwaniactwa. Unia Europejska współfinansuje nie te projekty które są ludziom potrzebne, ale te które są umotywowane zgodnie z euro normami.
Jednym z przejawów odebrania obywatelom wolności na które zwrócił autor uwagę w swojej książce jest prawo budowlane. Właściciel nie może bez zgody urzędników nic wybudować na swojej działce. Taka zależność zbyt często prowadzi do korupcji. Patologiczną sytuacje zlikwidowało by jednoznaczne stwierdzenie jakich praw sąsiadów inwestor nie może ograniczać. Innym są lichwiarskie horrendalnie wysoko oprocentowane kredyty bankowe (z których obywatele muszą korzystać bo zostali okradzeni podatkami i barierami w dostępie do rynku przez państwo). Na pasożytowaniu na kredytobiorcach korzystają postkomuniści którzy przejęli po 1989 między innymi sektor bankowy.
Leszek Szymowski w swej pracy twierdzi że zatrudnienie setek tysięcy urzędników w III RP generuje olbrzymie koszty. Koszty zatrudnienia, koszty sprzętu. Od 1989 roku do 2011 liczba urzędników wzrosła z 138.000 do 700.000. Podatnicy na pensje urzędników wydają rocznie 30.000.000.000 złotych,. Dodatkowo podatnicy ponoszą koszty funkcjonowania urzędów i koszty podjętych decyzji. Dodatkowym kosztem jest utrzymanie 50.000 radnych samorządowych. Kancelaria prezydenta rocznie wydaje 172 miliony złotych, jest to więcej niż utrzymanie dworu królowej angielskiej (166 milionów złotych). Miasto Warszawa zatrudnia 1500 urzędników, na ich utrzymanie podatnicy wydają 600 milionów złotych (w tym 49 milionów przeznaczanych jest na premie). Wysokie koszty utrzymania warszawskiej biurokracji pokrywane są z coraz wyższych podatków lokalnych (podwyżka cen biletów przyniosła 50 milionów złotych – czyli tyle ile premie dla urzędników). W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej zatrudnionych jest 700 pracowników. W 2006 roku wyjechali oni na 745 zagranicznych delegacji służbowych, co kosztowało podatników 1.315.000 złotych. Równie ogromna jest skala wyjazdów zagranicznych i w innych ministerstwach.
Z pieniędzy podatników utrzymywanych jest też 49.000 pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pieniądze te są marnowane, zdaniem Szymowskiego, pomimo że można o wiele taniej zapewnić pomoc osobom starszym. W Kanadzie nie ma składek emerytalnych, państwo z podatków finansuje każdemu minimalną emeryturę pozwalająca na przeżycie (w wysokości 2100 złotych – ceny w Kanadzie są niższe niż w Polsce). System kanadyjski zatrudnia do obsługi emerytów 40 osób. W Polsce władza odbiera podatnikom na emerytury olbrzymią część dochodów a po latach emeryci nic z tego nie mają. Pomimo poboru olbrzymich składek władza z pieniędzy podatników przekazuje co roku 80 miliardów na funkcjonowanie ZUS (pieniądze te idą na biurokracje nie na świadczenia). Koszty Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego wynoszą rocznie ponad 16 miliardów złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia kosztuje podatników rocznie 59 miliardów złotych (pieniądze podatników wydawane są na 107 służbowych samochodów i na wynajem – 11 milionów). System ochrony zdrowia to też 600 urzędników ministerstwa, zakupy droższych i gorszych zagranicznych odpowiedników tańszych i lepszych polskich preparatów. Co roku w źle zarządzane szpitale wpompowywane jest 68 miliardów złotych. Politycy planują dodatkowe nowe transfery pieniędzy podatników do kieszeni prywatnych np. poprzez procedury in vitro, nowe kampanie społeczne.
Zdaniem Leszka Szymowskiego zatrudniająca 12.000 urzędników Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa posiada 515 luksusowych aut, ZUS 300 a Ministerstwo Obrony Narodowej 100. Ani Centrum Informacyjne Rządu ani główny Urząd Statystyczny nie wiedzą iloma samochodami dysponuje cała administracja. Dla porównania rząd Wielkiej Brytanii ma 59 samochodów służbowych. Normą w krajach zachodnich jest to że nawet ministrowie korzystają z transportu publicznego.
Ogromne są też koszty utrzymania siedzib (zazwyczaj o gigantycznej powierzchni, często wynajmowanej) i ich wyposażenia (urzędnicy często wyposażeni są w służbowe telefony i laptopy). ZUS na siedziby wydał od 2000 do 2011 roku 1.1000.000.000 złotych. Ministerstwo Finansów dysponuje 1379 budynkami.
Praktyką jest też, zdaniem Szymowskiego, przepłacanie przez urzędy za usługi. Za usługi informatyczne Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa zapłaciła jednej z wiodących firm na rynku 420.000.000 złotych, chociaż usługi te warte były 8 milionów. Ponieważ zakupione systemy nie działały na ich modernizacje wydano kolejne 126 milionów.
Urzędy pomimo że posiadają działy prawne nagminnie kupują usługi prawne na rynku. Pieniądze hojnie wydawane są na szkolenia i ekspertyzy. Zakupy dokonywane są bez procedury przetargowej lub w ustawionych przetargach.
Patologie dotyczą wszystkich środowisk które w danym momencie dzierżą władzę (co szczegółowo opisał autor „Imperium marnotrawstwa”). Adam Glapiński współpracownik Kaczyńskiego za fikcyjne doradztwo Rzeczpospolitej dostał 102.000 złotych. W PKN Orlen, telewizji publicznej i jednej z spółek skarbu państwa, zatrudniono krewnego prezydenta Kaczyńskiego Jana Marie Tomaszewskiego. W 2007 roku Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa zatrudniła Beatę Gosiewską żonę Przemysława Gosiewskiego ówczesnego przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zatrudniła Arkadiusza Suski krewnego posła PIS Marka Suski. W KRUS zatrudnione są rodziny polityków PSL i PO. Politycznym łupem dla polityków są posady w 70 przedsiębiorstwach państwowych, 80 spółkach skarbu państwa, 484 jednoosobowych spółkach skarbu państwa. Posady państwowe stały się intratnymi synekurami dla funkcjonariuszy bezpieki, PZPR i nowej władzy, oraz dla ich rodzin.
Podatnicy finansują też 11 służb zajmujących się działaniami specjalnym (w tym Służbę Wywiadu Wojskowego, Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, Agencje Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Centralne Biuro Śledcze, komórki specjalne Policji i Żandarmerii Wojskowej, Służbę Celną, Centrum Antyterrorystyczne podległe ABW). Niemcy mają 4 służby, Dania 1, Izrael 3, Francja 2. Żadna z państwowych służb nie ściga niegospodarności państwa.
Budową dróg w Polsce zarządza 30.000 urzędników. W 1953 (kiedy nie istniały jeszcze w biurokracji komputery i internet) nowy prezydent USA Eisenhower wybudował gigantyczną ogólnoamerykańską sieć autostrad zatrudniając 50 urzędników. W armii USA Eisenhower zwolnił 90% urzędników i zaoszczędzone pieniądze wydał na zakup nowego uzbrojenia. Kolejnym przykładem destruktywnego wpływu biurokracji jest PKP, do której rocznie podatnicy dopłacają 3 miliardy złotych.
Zdaniem Leszka Szymowskiego kosztowne działania państwa nie przynoszą żadnych efektów (zarabiają na nich tylko agencje reklamowe). Na walkę z alkoholizmem w Polsce wydaje się rocznie 530 milionów złotych. Pieniądze te idą na zatrudnienie 16.500 członków gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, 2.000 pracowników gmin zatrudnionych do walki z alkoholizmem, pracowników 3.000 punktów konsultacyjnych dla osób z problemami alkoholowymi. Pieniądze marnotrawione są też na utrzymanie izb wytrzeźwień. Podobnie kosztowna walka prowadzona jest z narkomanią, nikotynizmem i ksenofobią.
Za niegospodarność żaden z urzędników nie poniósł odpowiedzialności. Państwo musiało wypłacać ogromne odszkodowania za sprzeczne z prawem decyzje urzędników. Urzędnicy odpowiedzialni za nałożenie na Polskę przez Unie Europejską kar dalej pracują i są nagradzani. Pieniądze podatników są transferowane z budżetu do prywatnych kieszeni (co dokładnie w swej książce Leszek Szymowski opisuje). Tylko jedna prezydent Warszawy przekazała ITI (koncernowi medialnemu do którego należy TVN) na stadion Legii 450 milionów złotych. Innym sposobem transferu są nie mające uzasadnienia reklamy zamawiane przez biurokracje w zaprzyjaźnionych mediach.
Niegospodarność przedsiębiorstw publicznych, według Szymowskiego, widać doskonale w sektorze pocztowym. Monopolista państwowy Poczta Polska stara się zniszczyć prywatną konkurencje (w Polsce powstało już 246 operatorów pocztowych którzy przejęli 55% rynku) zamiast zwiększyć swoją efektywność zaprzestając wydawania pieniędzy na zagraniczne delegacje, 7200 telefonów służbowych, 26 ośrodków szkolno-wypoczynkowych, 2252 mieszkania służbowe.
Nadmiar przepisów i biurokracji niszczy życie społeczne, oraz umożliwia ludziom nieuczciwym osiąganie nie należnym im zysków. Autor „Imperium marnotrawstwa” ratunek dla Polski widzi w wolnym rynku (systemie promującym: rzetelnych, uczciwych i kreatywnych), oraz w uproszczeniu przepisów. „Zaprzestanie gigantycznego marnotrawstwa rozwiązało by większość problemów gospodarczych Polski”. Niestety marnotrawstwo to jest w interesie 700.000 urzędników i ich rodzin, przedsiębiorców czerpiących zyski z marnowania pieniędzy podatników (w tym i doradców podatkowych). Niemniej upadek patologicznego systemu jest w Polsce nieunikniony. „Głupie ustroje upadały nie dla tego, że były głupie, lecz dlatego że zbankrutowały”.
Jan Bodakowski
http://www.bibula.com
Zobacz także:
- Unijna biurokracja jak diabeł – boi się święconej wody
- Rośnie antyunijna świadomość: 86% Brytyjczyków chce natychmiastowego wystąpienia z Unii Europejskiej
- Fitness dla psów i taniec śmierdzących stóp. Na co idą pieniądze z UE?
- Stolica straciła dwa miliony złotych a winnych nie ma
- Rząd dołożył do sprzedaży stoczni 450 mln
- Nasze polskie “Dziady” – Ks. prof. Czesław S. Bartnik
- Pieniądze dla Polski tylko jeśli wygra PO?
- UK: “Elektroniczna bransoleta”, kara pieniężna dla właścicielki sklepu zoologicznego za sprzedaż złotej rybki 14-latkowi
- Ile kosztuje utrzymanie biurokratycznej machiny w Sejmie?
- Konkurs na unijny absurd rozstrzygnięty
- Ujawniamy zarobki eurokomisarzy: Milionerzy z Komisji
- Niemiecki językiem urzędowym w UE?
- Odebrać lokal i dotacje „Krytyce Politycznej”
- Słono zapłacimy za prezydencję w UE – Tomasz Cukiernik
- “Zana i Max”, czyli unijny socrealizm
Komentarzy 16 do “Na co biurokracja marnuje nasze pieniądze”
Sorry, the comment form is closed at this time.
błysk said
Gdzie można nabyć te książkę ?
revers said
W Niemczech nie mozna juz swobodnie dysponowac swoimi pieniedzmi, kapitalem ulokowanym na koncie tzw. niezaleznych Bankow.
90 letnia starsza osoba nie mogla wybrac swoich pieniedzy z konta Commerzbanku, teraz okupuje Bank.
http://www.moz.de/details/dg/0/1/1001919/
Psychobserwator said
I dokąd tu emigrować? Wszędzie jest podobnie … albo inny rodzaj syfu.
niereligijna said
pieniadze nie sa nasze, sa ich,
oni pozwalaja nam je chwilami potrzymac i cieszyc sie z iluzji,
podatki i procenty od pozyczek to tylko sposoby na upierniczenie nam zycia,
podatki nie sa przeznaczane na szkoly i drogi – to sa tylko sposoby, ktore maja budzic w nas poczucie winy za nieplacenie podatkow.
W „niby komunizmie”, mieli inny sposob na trzymanie nas(naszych rodzicow i dziadkow) w garsci i okradanie,
zminimalizowali pieniazki do maximum stwarzajac finansowo odrebny swiat,
opowiadali o straszliwych dlugach ktore ma Polska i na ktore trzeba znalesc fundusze (posiadanie dlugow powoduje poczucie nizszosci i poczucie winy)
Ale jesli chodzi o sprzedaz polskich wyrobow i surowcow na swiatowym rynku to sprzedawali je za swiatowa cene a nie lokalna. wiec skad te dlugi?
Komunizm byl forma eksperymentu, a my bylismy myszami. Przygladali sie nam uwaznie jak bedziemy sobie cwanie radzic w trudnych warunkach, by wyjorzystac te informacje i doswiadczenia na swiatowa skale.
Psychoobserwator slyszales kiedys o takim pieknym (ubogim) kraju Bolivia?moze trzeba z Boliwijczykow wziasc przyklad ew tam emigrowac.
Kiedys mcdonalds otworzyl tam 8 swoich restauracji a po 5 latach, bez zadnego zysku zamnal i wyjechal….dlaczego? zobacz na fimnie.
Woda w rzekach, strumieniach, studniach a nawet deszczowa w Bolivii jest zadarmo. w krajach wysoko rozwinietych (cokolwiek to znaczy ) jest wlasnoscia federalna, niemcy i amerykanie placa za opady deszczu.
maran said
„Od 1 stycznia 2012 r. wchodzą w życie przepisy dyrektywy unijnej nakazującej poprawę warunków, w jakich są chowane kury. Nowe klatki mają być bardziej przestronne, wyposażone w poidło, grzędę i „drapaki” – urządzenie do ścierania pazurów. Koszt dostosowania jednego stanowiska to wydatek około 10 euro, Przy średniej wielkości przedsiębiorstwie hodującym 16 tys. kur daje koszt na poziomie 700 – 800 tys. zł. Jak szacuje Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej w klatach starego typu wciąż hodowanych jest jeszcze ok. 4 mln kur”- informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Dziennik informuje, że z powodu konieczności poniesienia wysokich kosztów przez hodowców w 2012 r. liczba pogłowia kur może spaść o 20 proc., bo nie wszystkich przedsiębiorców stać na luksusowe klatki. Zwłaszcza że wielu wciąż spłaca kredyty, jakie zaciągnęli na rozwój hodowli. Jaja z „nieunijnych” klatek nie będą mogły być sprzedawane w sklepach. Według gazety spadnie również na rynku liczba kur. Wielu przedsiębiorców, by utrzymać produkcję, zdecyduje się przejść z chowu klatkowego na ściółkowy. Wymaga to mniejszego wkładu własnego, ale wiąże się z likwidacją posiadanego stada nawet o połowę…”http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/drogie_jaja_w_zwiazku_socjalistycznych_republik_europejskich_17954
Przeciez to widac jak na dloni ze zadaniem Junii jest zniszczenie gospodarki Europy, ale oczywiscie ludzie jeszcze tego nie zaczaili. Czekaja az im glod stanie przed oczami i sily bezpieczenstwa o 3 nad ranem zeby w kocnu cos zajarzyc. Wolnosc o ktora sie nie dba, konczy sie niewola.
Na co Europejczycy jeszcze czekaja.??
Czemu nie ma milionow na ulicach jak w Filipinach za rzadow Marcosa???
Oba-ma said
„…….emeryta można decyzją administracyjną posłać przymusowo do domu starców………….”
Juz w niedalekiej przyszlosci wysylac beda do piecow. Domy starcow sa obciazeniem dla „panstwa”.
„……podatki nie sa przeznaczane na szkoly i drogi – to sa tylko sposoby, ktore maja budzic w nas poczucie winy za nieplacenie podatkow…….”
Chyba jednak po to by „sila robocza” miala min. kwalifikacji i mogla dojechac na czas do roboty.
Dokad emigrowac?
Do Hameryki, choc bezwizowych wjazdow nie wciaz nie ma. To kraj gdzie dolary leza na ulicy. Biedni w Hameryce to lenie ktorym nie chce sie schylic.
Europejczuk said
„Na co Europejczycy jeszcze czekaja? Czemu nie ma milionow na ulicach jak w Filipinach za rzadow Marcosa???”
Polactfo to przeciez jewropejczycy, wiec trzeba ich zapytac na co czekaja.
Prawdziwi Europejczycy (ci za zachod od Laby i Nysy) czekaja na „nowych” jewropejczykow by pierwsi dali przyklad jak sie wychodzi : -)))
Rysio said
Biurokracja zawsze marnuje pieniądze – pisze o tym bardzo dokładnie moje kochane i ulubione żydzisko o tutaj: http://mises.org/Books/bureaucracy.pdf
Marucha said
Re 8:
W państwie Inków tacy biurokraci karani byli śmiercią. To załatwiało sprawę.
Rysio said
re 9. U nas też by tak było Panie Gajowy – gdyby każdy muiał porządny komputer.
🙂
Rysio said
A biurokrację Misesa (nieduża książeczka) naprawdę warto przeczytać – Panie Gajowy.
Krzysztof M said
Ad. 11
„A biurokrację Misesa (nieduża książeczka) naprawdę warto przeczytać”
– Kupię tego mizesa. I powieszę go w kiblu.
Rysio said
Baaaaaardzo dobrze! Zanim się nim podetrzesz to najpierw przeczytaj uważnie każdą stronę.
Biurokracja Misesa to drogi papier toaletowy – i chyba nie najlepszy.
😉
PS. Zresztą ani papier ani Mises nie uszkodzą twojego betonowego tyłka i łba.
Haaaaaaaaaaaaaaaaaahahahahahaaaaaa
Marucha said
Panie Rysiu,
Muszę powiedzieć jedno: mimo wielu negatywnych opinii o pańskich poglądach na gospodarkę (nie zawsze wyrażanych w sposób parlamentarny), mimo długiego okresu sekowania przez gajowego, nigdy nie stracił Pan humoru, nie dał się ponieść nerwom i pozostał wiernym gościem gajówki.
Dlatego z okazji Nowego Roku obiecuję zamieścić, Panu dedykowany, tekst autorstwa von Miesesa.
Niech inni robią z nim, co chcą. Ja się nie wmieszam.
Krzysztof M said
Ad. 13
„Biurokracja Misesa to drogi papier toaletowy – i chyba nie najlepszy.”
– To nie będzie do użytku bezpośredniego, tylko jako środek na oczyszczenie przewodu pokarmowego.
A wiesz ty, drogie dziecko, co to jest biurokracja i jaką spełnia rolę w organizacji?
Robol said
ad 13. Rysio
Oskarża Pan o betonowy tyłek a co gorsza łeb, ale sam to się Pan nie zapoznał z materiałami które tu chyba wszyscy znają poza Panem. Lubię Pańskie komentarze, ale niestety ujawniają one lenistwo lub ociężałość umysłową ich autora, tudzież właśnie „betonowy łeb”. Pańska umiłowana szkoła austriacka to nic innego, jak jeszcze jeden sposób na dojenie nas w sposób pozwalający robić to dłużej. Wkrótce będzie Pan więc na fali. Zaszczyty, sława, pieniądze i kobiety – wszystko to spłynie na Pana jako na wizjonera nowych trendów ekonomicznych. Gest Pana Gajowego to dopiero wstęp do preludium 🙂
Dlaczego tak twierdzę? Otóż żaden z pańskich „świętych austriaków” nawet się nie zająknie na temat wpływu Bankowości frakcyjnej ani pieniądza fiducjarnego na obecny (i wszystkie poprzednie i następne) kryzys. Raczą nas za to pomniejszymi usprawnieniami w… dojeniu.
O nadchodzącym już wkrótce okresie uznania dla szkoły austriackiej wnoszę po rekomendowanej przez Pana pracy Jesusa Huerta de Soto, która jest współfinansowana przez NBP. Albo nam się monetaryści i keynesiści nawrócili (tylko na co?), albo różnią się od „austriaków” tak jak różni się Pepsi-Cola od Coca-Coli.
Jeżeli się mylę, to chętnie poznam argumentację obrony „austriaków”, jako że sam nie zamierzam póki co wgryzać się w nią dogłębnie.
Pozdrawiam.