Nieubłaganie zbliża się kolejny Dzień Judaizmu. Obok Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy staje się on najbardziej widocznym znakiem III Rzeczpospolitej – tej kolejnej okupacyjnej formy polskiej państwowości – więc już choćby z tego powodu powinniśmy mu poświęcić chwilę uwagi – tym bardziej, że „Gazeta Wyborcza”, na którą w takich sprawach zawsze można liczyć, w ramach medialnej padgatowki do Dnia Judaizmu już dzisiaj bije na alarm, publikując rewelacje o pani ginekolog z Rzeszowa, – gdzie właśnie mają się odbywać centralne uroczystości i imprezy – która nie dość, że ujawniała dane swoich pacjentek, to – co, jak wiadomo, gorsze jest od śmierci – ujawniała również ich żydowskie pochodzenie. To oczywiście zbrodnia niesłychana, bo pochodzenie, a już specjalnie żydowskie, najwidoczniej w środowisku „Gazety Wyborczej” musi być uważane za coś szalenie nieprzyzwoitego – coś w rodzaju wstydliwej choroby.
W przeciwnym razie nikt by żydowskiego pochodzenia ani się nie wypierał, ani tak starannie nie ukrywał, nieprawdaż? Wprawdzie czasami te wstydliwe zakątki wychodzą na światło dzienne, bo taki dla przykładu pan red. Michnik, który akurat wtedy lansował pogląd, jakoby Żydów w Polsce „nie było”, jak na złość został uhonorowany przez jakąś nowojorską żydowską organizację tytułem „Żyda Roku” – bodaj 1990. No i masz babo placek – jakże tu lansować pogląd, że Żydów w Polsce „nie ma”, kiedy sam pan red. Michnik wystarczy za cały batalion? Inna rzecz, że co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie! Niedawno zeznawałem przed niezawisłym sądem w Lublinie, jako świadek w procesie Grzegorza Wysoka. Jak mogłem się zorientować, jednym ze stawianych mu zarzutów karnych była właśnie informacja o tym, że pan red. Michnik został uhonorowany tytułem „Żyda Roku któregoś tam”. Informacja wprawdzie jest niedokładna, ale poza tym całkowicie prawdziwa – a jednak niezależna prokuratura, podkręcona przez pana prokuratora Seremeta, by „traktowała poważnie” doniesienia o antysemickich motywacjach, najwyraźniej uznała to za straszliwą zbrodnię. Czyżby w lubelskiej prokuraturze panował pogląd, iż bycie Żydem jest okolicznością nieprzyzwoitą? Ładny interes!
Ale nie ma dymu bez ognia. Cóż właściwie ma myśleć niezależna prokuratura, skoro sam pan red. Michnik zanegował istnienie Żydów w Polsce? Zdania co prawda są, to znaczy – były illo tempore podzielone, bo taki na przykład pan Konstanty Gebert uważał przeciwnie – że Żydzi w Polsce nie tylko „są”, ale – że będą „walczyć z antysemityzmem”. A czyż może być gorszy przejaw antysemityzmu, niż negowanie istnienia Żydów – przynajmniej w Polsce? Skoro tedy Żydzi w Polsce „są” i pragną „walczyć z antysemityzmem”, to chyba powinni rozpocząć batalię od przetrzepania skóry „Gazecie Wyborczej”, bo wygląda na to, że zaraza umiejscowiła się akurat w Grenadzie! W tej sytuacji lepiej rozumiemy przyczyny, dla których „GW” kieruje zainteresowanie opinii publicznej na rzeszowską lekarkę. Wprawdzie na miejscu „GW” każdy by tak robił – ale – po pierwsze – czy to ładnie? – a po drugie – czy rzeczywiście wszystkie organy demokratycznego państwa prawnego w naszym nieszczęśliwym kraju od razu muszą posłusznie skakać z gałęzi na gałąź, kiedy tylko pan red. Michnik im każe? Inna rzecz, że rzeszowska lekarka oprócz pochodzenia, najwyraźniej przez michnikowszczynę uważanego za wstydliwy zakątek, ujawnia również inne tajemnice. Na przykład podobno twierdzi, że „wszystkie” organy państwowe zostały opanowane przez Żydów. To z całą pewnością przesada – bo „wszystkie” organy, to zostały opanowane przez bezpiekę, która być może wśród Żydów ma większy odsetek konfidentów, niż dajmy na to – wśród Eskimosów – ale przesada – swoją drogą, a ujawnienie tajemnicy państwowej – swoją. Tak czy owak, padgatowka do tegorocznego Dnia Judaizmu już się rozpoczęła, zatem – warto przypomnieć, jak w ogóle do tego doszło i zastanowić się, jak to naprawdę wygląda i do czego doprowadzi.