Nadesłał p. PiotrX.
Poprzednie części:
https://marucha.wordpress.com/2012/04/11/sicz-i-hajdamacy-1/
https://marucha.wordpress.com/2012/04/12/sicz-i-hajdamacy-2/
Edward Prus – „Hulajpole- burzliwe dzieje kresów ukrainnych”, 2003 r. (fragmenty książki)
(…)
“Niektórzy badacze powstanie narodu ukraińskiego łączą z działalnością wolnomularską odgałęzienia szwedzkiego. Wskazywałoby to zatem, że kolory narodowe Ukraińców: niebieski i żółty, pochodzą nie od błękitu nieba i złota czarnoziemnej pszenicy, że są to, po prostu, kolory szwedzkiej flagi. Te właśnie kolory miała przyjąć za swoje kijowska Loża Słowian Zjednoczonych. Ona też powołała do życia Bractwo Cyryla i Metodego oraz już nam znane Hromady. Z ramienia masonerii mieli także działać bracia Potoccy oraz Kotlarewski.”
Inni wprawdzie twierdzą że barwy państwowe Ukrainy pochodzą z herbu Księstwa Halicko-Wołyńskiego, w którym żółty lew umieszczony był na ciemnoniebieskiej tarczy, ale wtedy zgodnie z zasadami heraldyki powinny być umieszczone odwrotnie (barwa żólta na górze a niebieska na dole flagi).
Inny fragment – mam podobne doświadczenia ze swojego pobytu we Lwowie:
(…)
“W roku 1993 odwiedziłem muzeum historyczne we Lwowie. Jest to, rzecz jasna, muzeum polskie, nie tylko przez to, że przez Polaków założone, ale przez to, że eksponaty w nim się znajdujące są prawie wyłącznie polskie. Jednak oprowadzający wycieczki „lektor” informował bez najmniejszej żenady, że Matejko to „wielki malarz ukraiński”, podobnie Siemiradzki (za Sowietów był on Rosjaninem), a Grottger to „znaturalizowany Ukrainiec pochodzenia francuskiego, który miał narzeczoną Ukrainkę”. Jan Sobieski, ma się rozumieć, nosi imię Iwan, ale to najmniej ważne.
Gdy wtrąciłem się ze swoją znajomo-ścią historii i królewskiej biografii, to pani kustosz, wyraźnie zadowolona, spytała: to w Polsce uczą o wielkich Ukraińcach? Wtedy też dowiedziałem się, że Jan III Sobieski, to „wielki Ukrainiec” obok Kopernika Mykoły, urodzonego w Sumach na Ukrainie, i „Ukrainki” Marii Skłodowskiej-Curie. Cóż, smutne, bardzo smutne, kiedy nie potrafi się z własnej historii wydobyć cennych wartości, wskazać na znaczące postacie, więc podkrada się je innym narodom – więcej – bandytów ukrywających się pod skrótem UPA winduje na piedestały herosów. To żałosne – zwłaszcza że chodzi o bratni naród, który tak haniebnie daje się oszukiwać swojej warstwie przywódczej z obozu ukraińskich, skrajnych nacjonalistów.”
I jeszcze o fałszowaniu historii ze strony ukraińskiej kilka przykładów. Z pracy pt. “Historia Ukrainy” A.Łotockiego (Lwów 1991) można się dowiedzieć, iż cesarz bizantyjski żalił się w swoim liście, że: “Ukraińcy pustoszą mi wybrzeża”, gdy tymczasem oryginale cytowanego dokumentu występuje wyraźnie słowo “Rusowie”. W innym miejscu tej lektury podano informację, iż pod traktatem zawartym z Grekami w 911 r. władca kijowski miał się podpisać jako “Ołeh wełykyj kniaź ukraińskyj”, choć nikt wtedy nie słyszał o takim państwie jak “Ukraina”, a termin “ukraiński” nie mógł owemu księciu w żaden sposób przyjść do głowy. Dalszymi przykładami mogą być również fragmenty z innej książki pt. “Historia Ukrainy”, autorstwa czterech osób, wydanej we Lwowie w 1991 r. : “Ołeh też pragnął uczynić Ukrainę wielkim państwem”, “Cesarz bizantyjski zgodził się na to, aby kupcy z Ukrainy …”, “Rozkwit ukraińskiej derżawy”, “Ukraińscy pierwsi chrześcijanie” itd. Z kolei o. Kost’ Panas autor pracy pt. “Historia ukraińskiej Cerkwi” (Lwów 1992) nie użył w niej ani razu słowa “Ruś”:
(…)
„Trudno przy okazji nie wspomnieć o co najmniej dwóch „dziełach” historycznych, w których nacjonalistyczny interes przesłania prawdę na ten temat. Przede wszystkim są to Dzieje konfliktów polsko-ukraińskich M. Siwickiego oraz K. Panasa Istorija ukraińskoji cerkwy. Ta ostatnia książka stała się bestsellerem światowym. Mało jednak ludzi wie, że podobną książkę napisał przywołany już o. Kost’ Panas. Książka ma imprimatur władyki Wołodymyra. Jest to „szatański” paszkwil na Kościół katolicki w Polsce oraz na wszystko, co polskie od zarania dziejów do dziś. „Historia – pisze władyka – to prawda o przeszłości. Takiej prawdzie historycznej odpowiada praca ojca K. Panasa”. Tymczasem ta „prawda” jest czymś tak plugawym, że aż przeraża. K. Panas uważa, że najbardziej oświeconym duchowieństwem zawsze było duchowieństwo ukraińskie. Polskie duchowieństwo znów, które przyszło „na Ukrainę” wraz z Kazimierzem Wielkim, objawiło się jako zwykła banda nieuków, opojów i… heretyków. Episkopat zaś, wciąż przez papieży przywoływany do kanonicznego posłuchu, to z kolei grono rozpustników, zdzierców i złodziei.
Oteć K. Panas mija się z prawdą, głosząc, że Kazimierz III zlikwidował metropolię ukraińską w Haliczynie, aby w jej miejsce powołać arcybiskupstwo łacińskie. Wiemy już, że było akurat odwrotnie. Podobne „poglądy” głosi M. Siwicki, nazywając Kazimierza Wielkiego „największym ukrainożercą”.