Humor z posiedzeń szkolnej rady pedagogicznej (2)
Posted by Marucha w dniu 2012-04-30 (Poniedziałek)
Nadesłała p. Helena – dziękujemy za chwilę wzruszeń! – admin
W czasie trwających godzinami rad pedagogicznych cierpiałam takie męczarnie nudy i irytacji, że spisywanie tych dziwolągów językowym było jedynym ratunkiem dla mojego zdrowia psychicznego. Mam tego ok. 300, taka pamiątka mojej przygody ze szkolnictwem.
Dodaję parę nowych:
Ja również mam niepokój.
Na odcinku WF-u pracuje 3 osoby.
Teraz przychodzi moment dyskusji.
Musimy w półinternacie umieścić się tak jak jest proces dydaktyczny.
Nie chcę widzieć sytuacji!
Czy koleżanka podejmie zebranie w VII A ?
Państwo zaświadczacie to codziennie.
Na wszystkie fronty musimy szukać polonisty. [I to jak najprędzej! – admin]
Czy nauczyciel ma podjąć takiego nakładu pracy?
Nauczyciel WF-u nie podejmie biologii.
Uczniowie slabi są na koncie wychowawcy.
Rok czasu walczę z tą zaginioną kurtką.
Oszklić musimy ubytki.
Należałoby w dniu dzisiejszym stanąć w tym temacie.
Ja się na was zdenerwuję w tym temacie.
Jest zapach na szkole farby.
Trzeba temat ostro potraktować.
Trzeba łamać sprawę egzekwowania .
Nie przeskoczymy tematu na dzień dzisiejszy.
Osoba kontrolna czyli uczniowie.
Ja tu na końcu miałam taki moment ukryty.
Telefonicznie wzywać uczniow przez dzienniczek.
Przeczytam ważny moment.
Mnie nikt nie zwolni z tematu.
Zabezpieczyć dzieci w radość i spokój na szkole.
I tu ciśnie się taka moja serdeczna prośba.
Jest zła aura pogodowa.
Szatnia jest rewirem plądrowania w teczkach.
Matka zostawiła dziecko na konto ojca.
Na szkole jest odłamek władzy (przedstawiciel kuratorium).
Komentarze 2 do “Humor z posiedzeń szkolnej rady pedagogicznej (2)”
Sorry, the comment form is closed at this time.
maran said
„Miłość, czyli jak to dawniej bywało 😉
A nasze chłopy to czasem se pomogą w polu. A to przy sianku, a to ciągnik razem naprawią, a przy okazji, to zaraz jakichś głupot naopowiadają i pośmieją sie. Ale tuż przed domem to jeden do drugiego gada:
– Chłopy, to tera robimy smutne miny, bo jak moja Andzia zobaczy, że ja taki uradowany jestem, to zaraz zrobi się podejrzliwa. Będzie niuchać, czy piwskiem nie śmierdzę, albo gorzałką jakąś. Albo bedzie patrzeć, czy gdzie szminki obcej na ubraniu nie mam. A ona do tego okularów żadnych nie potrzebuje, zaraza jedna, no. I potem bedzie mi gadać, że coś na pewno przed nią ukrywam, skoro mi tak wesoło.
– O, moja też! – mówi drugi
No to robią te chłopy zaraz smutne miny. Jeden przez drugiego. Oj tak się żegnają, że jeden do drugiego ledwo rękę nad płotem dzwignie, a przy tym się w ziemię gapią. Smutne i spracowane. I wchodzi Franuś, a Andzia pyta:
– No i jak tam Franuś było?
– Oj, ciężko – chłop siada przy stole..
To ona zaraz koło niego tańczy. Zupy mu przygrzeje z kluseczkami, po ręku posmyrla i w nocy łacniej się do niego przytuli, żeby tak spracowanego i smutnego chłopa pocieszyć.
Jak mi to mój Heniek opowiada, to sobie myśle – No, niby chłopy, a jednak swój rozum mają.
Mój syn, co to już różne rzeczy studiował, to mówi, że takie cóś to sie nazywa psychomanipulacja. A ja myślę, że to nie jest psychomanipulacja, ino samo życie.”
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/milosc,_czyli_jak_to_dawniej_bywalo_)_35760
Agnieszka said
Dodam do humoru (raczej to tragikomedia)
nauczycielka chemii: Bierzemy jakąś wodę, na przykład naftę.
nauczycielka fizyki: Po tym kole biegną ładunki, w prawym górnym rogu tego koła…