Nieczęsto goszczą w gajówce artykuły zaczerpnięte z G*** Wyborczego, ale ten warto przeczytać, zwłaszcza drugą połowę. Zobaczmy sami, jak Roman Giertych stanął po „jasnej stronie mocy”, obok Michnika i jego organu. – admin.
Skąd się brał antysemityzm Romana Dmowskiego? Szczerze? Z politycznego cynizmu – mówi Roman Giertych, wicepremier i przewodniczący Ligi Polskich Rodzin
Paweł Wroński: Roman Dmowski pisał o sobie, że nie chce być przywódcą, ale nauczycielem narodu. Czego, Pana zdaniem, Dmowski nauczył Polaków?
Roman Giertych: Myślenia politycznego. Trzeźwej oceny warunków zewnętrznych i wewnętrznych, kalkulacji zysków i strat, poczucia interesu narodowego. W wielu krajach sztuka polityczna była dziedziczona z pokolenia na pokolenie. U nas ta tradycja myślenia politycznego została przerwana gdzieś chyba w XVIII w. Czas niewoli – wiek XIX – to okres marzycielstwa i mesjanizmu. Dmowski z tym zerwał. Nauczył nas Realpolitik.
Co ważne, nie tylko pokazał metodę, ale też sam ją stosował. To dzięki niemu Polska w 1919 r. znalazła się w gronie mocarstw zwycięskich, a on złożył swój podpis pod traktatem wersalskim. To zasługa, której nie kwestionują nawet najwięksi wrogowie Dmowskiego. Zresztą także przeciwnicy Dmowskiego przejęli jego „metodę polityczną”.
Ale przecież spójne programy polityczne formułowano już w pierwszej połowie XIX w. Co nowatorskiego było w propozycji Dmowskiego?
– Porzucenie marzycielstwa, wiary, że racje moralne stanowią przesłankę działania politycznego. W XIX-wiecznym myśleniu politycznym dominujące znaczenie miał mit powstania aktu zbrojnego, który wyzwoli Ojczyznę. Polska była Mesjaszem, Chrystusem narodów. Istniało przekonanie: my Polacy mamy rację, nasza sprawa jest słuszna i sprawiedliwa, a zatem Europa musi nas poprzeć, bo powinna popierać sprawy słuszne i sprawiedliwe. Powstania kończyły się bezsensownym rozlewem krwi i nasileniem represji. A Europa współczuła nam, ale nas nie popierała.
Z mitem powstania polemizował nurt polityczny ugodowców, np. Aleksander Wielopolski czy krakowscy stańczycy. Ci z kolei twierdzili, że trzeba wyrzec się powstań i nadziei na niepodległość, Polacy zaś muszą się rozwijać w ramach większego tworu – imperium Romanowów albo Habsburgów.
Dmowski nie wyrzekał się akcji powstańczej, ale na przełomie wieków mówił „nie” zwolennikom powstania, nie widząc szans na jego sukces. Mówił też „nie” ugodowcom, bo jego zdaniem zabory i rozdzielenie kraju na trzy części blokowało rozwój aspiracji narodowych.
Co w takim razie radził?
– By wszystko robić inaczej. Analizować sytuację i do tej oceny dobierać środki działania. Dlatego nie rezygnował z akcji zbrojnej, ale – gdy uznał, że można coś ugrać – w 1906 r. wszedł do rosyjskiej Dumy Państwowej, a rok później uczestniczył w zjeździe neosłowiańskim. Gasił akcję bojkotu szkół rosyjskich.