* Jałowość pomstowania na „globalizację” * Spółka oszustów: rząd, monopol, kartel * Trafna diagnoza kibiców – „Złodzieje! Złodzieje”! * Wiekopomne wydarzenie w Ameryce *
Tu i tam słychać pomstowania na „globalizację”. Niekiedy przybierają tak ostre formy, że ktoś, kto pierwszy raz usłyszałby ten termin ( a przecież wielu spotyka się kiedyś z tym określeniem po raz pierwszy…) mógłby dojść do wniosku, że najlepiej byłoby całą tę „globalizację” zastąpić czymś zgoła przeciwnym. Ale co jest przeciwieństwem „globalizacji”?
Globalizacja sama w sobie jest określeniem technicznym: to mniej więcej tyle, co upowszechnianie jakiegoś wynalazku, towaru, usługi, idei czy sposobu postępowania w skali światowej, właśnie globalnej. Przeciwieństwem globalizacji byłoby zatem ograniczanie jakiegoś wynalazku, towaru, usługi, idei czy sposobu postępowania do terenu zaścianka, sioła, a nawet jeszcze mniejszego skrawka świata.
Potępianie samej „globalizacji” jest więc pozbawione sensu dopóty, dopóki nie dodamy, o globalizację czego (więc upowszechnianie w skali światowej, ale czego?) chodzi.
Upowszechnianie się w skali światowej (globalizacja) na przykład telewizji, internetu, rachunku bankowego, gospodarki wolnorynkowej czy wolności słowa ocenić wypada jako zjawiska pozytywne, dobre etycznie i moralnie, sprzyjające rozwojowi człowieka, jego wolności, wzrostowi dobrobytu etc. Z kolei upowszechnianie się w skali światowej aborcji, eutanazji, socjalizmu, totalnej demokracji, biurokracji itp. uznać wypada za procesy niepokojące. Zapewne i pozytywna globalizacja niesie ze sobą niekiedy także uboczne, mniej pozytywne zjawiska towarzyszące, ale przecież i wynalezienie maszyny parowej, powodujące redukcje pracowników dotąd fizycznych, wzbudzało gwałtowne protesty dotkniętych redukcjami robotników, niszczących te „diabelskie wynalazki”. Współczesne pomstowania na „globalizację”, bez dookreślenia o globalizację czego chodzi – przypominają nieco tamte protesty przeciw postępowi technicznemu.