Jak zwykle, takie i podobne przekazy, zamieszczam dla urozmaicenia treści gajówki. Kto chce, niech wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy – admin.
Ok. 500 lat temu przedstawicielom indiańskiego szczepu Ojibwa ukazała się istota, która zdaniem dzisiejszych badaczy zjawisk paranormalnych nie pochodziła z Ziemi. Według ufologów, tamten incydent jest jednym z ciekawiej udokumentowanych przypadków manifestacji Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego sprzed ery popularyzacji doniesień na temat bliskich spotkań trzeciego stopnia.
Wbrew panującemu powszechnie przekonaniu, do przypadków spotkań z nieznanym nie zaczęło dochodzić w 1947 r. (właśnie wtedy UFO ukazało się pilotowi Kennethowi Arnoldowi, a tajemnicze obiekty zaczęto określać mianem latających spodków). Do podobnych incydentów dochodziło już znacznie wcześniej, ale zjawisk tych nie kategoryzowano w tak jednoznaczny sposób.
Jedna z najciekawszych relacji pochodzi sprzed ok. pięciu wieków. Dwóm mieszkańcom jednej z indiańskich wiosek zamieszkiwanych przez przedstawicieli plemienia Ojibwa ukazała się wówczas tajemnicza postać, która zgodnie z istniejącymi przekazami, „lśniła i świeciła jasnym światłem”.
Zainteresowani tubylcy podeszli do istoty, starając się zgłębić jej intencje i nawiązać z nią kontakt. Mieli wówczas usłyszeć, że przybysz „nie należy do tej ziemi” i spadł z wysokości. Według istniejących relacji, był płci męskiej.