Poniżej drukujemy w całości artykuł Adolfa Nowaczyńskiego pt. „Po zamachu”, zamieszczony w „Myśli Narodowej” tuż po zabiciu prezydenta RP Gabriela Narutowicza w warszawskiej Zachęcie przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego”.

Gabriel Narutowicz
Szaleniec, który popełnił potworne zabójstwo na osobie pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej, najgorszą przysługę, najstraszliwszą krzywdę wyrządził tej idei i temu obozowi, któremu w momencie zaćmienia wszystkich władz umysłowych mógł przypuszczać, że działa na rękę.
Odpowiedzialność za obłędny krok desperata nie tylko nie spada na żaden obóz polityczny, ale żaden obóz polityczny nie może i nie ma prawa ani chwili, w jak najmniejszym stopniu, z tą bezmyślną zbrodnią się solidaryzować lub w jakikolwiek sposób psychologicznie ją w sensie usprawiedliwienia tłumaczyć.
Ofiarą przypadkowej zbrodni padł nie jakiś polski Kurt Eisner czy Rathenau, nie jakiś Schanzer czy Bela Khun, ale nieszczęśliwy człowiek, który wysunięty na najwyższe dostojeństwo tylko przez fatalny, przypadkowy zbieg okoliczności, mimo odradzań przywódców tak wielkich ugrupowań, jak CHZJN i PSL (Rataj i Głąbiński) wziął na siebie ciężar przeciwstawienia się tej części narodu, która z [rolą] rozstrzygającą i decydującą obcego, semickiego żywiołu w Polsce nie pogodzi się nigdy, widząc na przykładzie Rosji, do czego to „niesprzeciwianie się złu” definitywnie prowadzi.