Co ja mogę dać Polsce? Swoje pomysły, ręce do pracy, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, oddać życie w jej obronie – mówi drżącym ze wzruszenia głosem Antoni Woszczatyński, młody Polak z Ozierska w obwodzie kaliningradzkim.
Jego rodzina przeprowadziła się tam z Kazachstanu po tym, jak nie udało się jej uzyskać zgody na repatriację do Polski. Chcieli być bliżej Ojczyzny. W Polsce Antoni skończył studia, po czym znów musiał wrócić do Rosji.

Niezwykle gorzko brzmią pytania, jakie Aleksander Suchowiecki stawia polskim władzom (FOT. M. MAREK)
Dla Polaków żyjących w Kazachstanie Polska jest utraconą ziemią obiecaną. Niestety, z roku na rok spada liczba tych, którym udaje się powrócić do Ojczyzny. – Czy to oznacza, że Polska nas nie chce? – pytają rozgoryczeni. Cierpieli przez wiele lat jako ofiary ludobójczej polityki Związku Sowieckiego, przemocą wyrwani ze swojej ziemi, traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Mimo przeciwności dbali o to, aby zachować język, kulturę i swoją wiarę. I wciąż czekają. Ci, którzy jeszcze nie stracili nadziei.
W kolejce po polski paszport
Rodzina Antoniego od lat stara się o powrót do Polski w ramach programu repatriacji. Jak dotąd – bezskutecznie. Ale on nie zamierza ustać w swoich staraniach. Chciałby przekonać polskie władze, żeby na sprawę repatriacji Polaków mieszkających w Kazachstanie nie patrzono tylko przez pryzmat wydatków, ale jak na inwestycję. – Marzę o chwili, kiedy będę mógł powiedzieć, że jestem Polakiem nie tylko w sercu, ale że mam również polski paszport – wyznaje.