Marzy mi się następny numer „Newsweeka” z okładką, na której wielkimi literami będzie napisane, że media ukrywają prawdę o pedofilii wśród gejów – mówi w rozmowie z Fronda.pl ks. Dariusz Oko.
Marta Brzezińska: Jak Ksiądz się czuje po wczorajszej debacie, czy może raczej pseudodebacie w programie „Tomasz Lis na żywo”? Rażąca dysproporcja sił i niemal każda próba dojścia Księdza do głosu zagłuszona przez zaproszonych do studia gości – jest Ksiądz zadowolony?
Ks. Dariusz Oko: Nie trudno było przewidzieć, że program będzie strasznie tendencyjny. Telewizja Publiczna jest przecież tworzona za pieniądze publiczne, całego społeczeństwa i jemu całemu ma służyć, a nie tylko jakiejś wąskiej grupie interesów. Telewizja ma równomiernie, sprawiedliwie, reprezentować różne stanowiska, a to była raczej homopropaganda.
Społeczeństwo polskie w zdecydowanej większości jest przeciwne zrównaniu homozwiązków z małżeństwem i homoadopcję, a wczoraj było reprezentowane jako mniejszość. I podobnie jest prawie we wszystkich takich programach. Mógłby ktoś zapytać, po co my w ogóle jesteśmy zapraszani do takich programów. Chyba jedynie po to, by uczynić nas obiektem zaszczucia.
Normalnie rzecz biorąc, dziennikarz powinien być arbitrem, a Lis zdecydowanie stoi po jednej stornie. Ja jednak zgodziłem się na występ w tym programie, bo dzięki niemu mogłem dotrzeć do może trzy i pół miliona widzów z argumentami, które by do nich nigdy nie dotarły, gdyż są całkiem przemilczane. 60 proc. chorych na AIDS to homoseksualiści, 40 proc. pedofilów to geje – chciałem te dane wprowadzić do debaty publicznej. Każdy, kto się na te tematy wypowiada, musi o nich pamiętać, bo one kierują dyskusję na zasadniczo inny kierunek.
Pomimo tych rażących dysproporcji jestem zadowolony z udziału w programie. Wbrew niekorzystnym warunkom i byciu w mniejszości, w stosunku 1:4, udało mi się przeforsować kilka istotnych argumentów. Poza tym, byłem chyba jedyną osobą, która dysponowała twardą wiedzą w tym temacie, danymi statystycznymi. Mówiłem o rzeczywistości, a nie jednostkowych, subiektywnych odczuciach. Oponentów charakteryzował brak elementarnej wiedzy i powtarzanie sloganów ideologii gender i homopropagandy. Naprzeciw temu wyłożyłem rzetelne dane naukowe. Mam nadzieję, że ten kontrast widzowie zauważyli – z jednej strony była spokojnie przedstawiana rzetelna wiedza, a z drugiej – ideologiczne hasła, propaganda bez elementarnej wiedzy empirycznej, albo nawet wbrew tej wiedzy.