W czasie wielkiej rzezi urządzanej przez zwolenników Stepana Bandery na Wołyniu i Podolu hierarchia i duchowieństwo grekokatolickie było podzielone. Jedni ostrzegali Polaków, wyklinali morderców, za co byli często przez nich piętnowali i zabijani, inni zaś nie tylko pochwalali „wyrywanie polskich chwastów”, zachęcali do mordów a nawet brali w nich udział. Dzisiaj, jak się okazuje, nie ma śladu po tej pierwszej grupie duchownych grekokatolickich wiernych podstawowym chrześcijańskim zasadom.
No bo jak oceniać skandaliczne, szokujące stanowisko Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w związku ze zbliżająca się 70. rocznicą zagłady ludności polskiej na Wołyniu.
Jak poinformował polskich biskupów abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita łaciński ze Lwowa, nie było możliwe wypracowanie wspólnego stanowiska obydwu episkopatów na ten temat. Jak powiedział, strona greckokatolicka proponowała dwa projekty listu pasterskiego, w których pomijano sedno sprawy. Mówiono o „bratobójstwie” – sugerując porównywalną odpowiedzialność „każdej ze stron”. Twierdzono, że „wołyńska tragedia” wynikła z „wzajemnych krzywd Ukraińców i Polaków”, które ją „uwarunkowały”.