Czytając poniższy, dosyć ciekawy artykuł, pamietajmy, że oublikował go „międzynarodowy” Newsweek – admin.
W ostatnich latach PRL władze bały się, że trwałości ustroju państwa zagrozić mogą nawet homoseksualiści. Profilaktycznie więc urządzono im mały stan wojenny. [I słusznie – admin]
Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów IGA (International Gay Association) zainteresowało się Europą Wschodnią zaraz po powstaniu Solidarności. Wybuch wolności w Polsce sprawił, że o wielu problemach objętych dotąd kontrolą cenzury można było nagle mówić.
W lutym 1981 r. na łamach tygodnika „Polityka” ukazał się artykuł Barbary Pietkiewicz „Gorzki fiolet”, który nie tylko informował czytelników, że niektórzy obywatele są homoseksualistami, lecz także omawiał ich życiowe problemy. Kilka miesięcy później na spotkaniu w Turynie działacze IGA podjęli decyzję, że należy wesprzeć homoseksualistów zza żelaznej kurtyny. Miało się tym zająć biuro EEIP (Eastern Europe Information Pool) uruchomione w Wiedniu. Oficjalnie kierował nim miejscowy aktywista Kurt Krieckler, jednak budową ruchu gejowskiego w Polsce zajął się mieszkający w Austrii emigrant Andrzej Selerowicz. Cel, jaki wyznaczono, wyglądał na niemożliwą do wypełnienia misję, bo oprócz społecznych stereotypów homoseksualiści mieli przeciw sobie reżim komunistyczny.