Świat nienawidzi chrześcijan
Posted by Marucha w dniu 2013-03-31 (Niedziela)
Tytułowe słowa czytamy m.in. w „Liście do Diogneta” z II w. po Chrystusie. Tak samo jak dzisiaj, elity intelektualne początku naszej ery nieustannie szykanowały wyznawców Chrystusa. Co ciekawe, ich argumenty, mimo upływu 2000 lat, są ciągle w użyciu. Współcześni „postępowcy” często nie mają pojęcia, że ich nowoczesne rzekomo oskarżenia Kościół odparł już u początków swojego istnienia.
Największym „zgorszeniem” dla starożytnych pogan był fakt Zmartwychwstania. Już św. Paweł borykał się – z powodu tej centralnej prawdy chrześcijaństwa – z wielkimi problemami. W Dziejach Apostolskich czytamy, że gdy Ateńczycy usłyszeli od Pawła o zmartwychwstaniu „jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: Posłuchamy o tym innym razem”. To pierwsze zderzenie chrześcijaństwa z filozofią pogańską, świetnie zapowiadało późniejsze trudności.
Poganie nie chcieli uwierzyć w realność Zmartwychwstania. Uważali, że prawdziwy Bóg nigdy nie dopuściłby do tak jawnego złamania praw przyrody. Celsus, filozof neoplatoński, uważał, że Bóg jest związany prawami natury, podlega im tak samo, jak ludzie i zwierzęta. Dlatego Chrystus nie mógł zmartwychwstać i niemożliwe będzie zmartwychwstanie ciał u końca czasów. Zwłaszcza ta ostatnia wizja wzbudzała u pogańskiej inteligencji ironiczny śmiech. Szydzono, że Bóg nie zdoła ułożyć na powrót kawałków ciał np. pożartych przez zwierzęta.
Bóg pogańskich filozofów był poddany naturze. Nie chciał, ani nie mógł uczynić niczego wbrew jej prawom. Nawet cuda tłumaczono bez odniesienia do boskich interwencji. Wszystko, czego dokonał Chrystus – inaczej niż dzisiaj – uznawano za możliwe. Poganie sądzili, że Jezus był po prostu świetnym „magiem”. Magię uznawano za dziedzinę wprawdzie podejrzaną, jednak zgodną z normalnym porządkiem rzeczy. Porfiriusz z Tyru, filozof neoplatoński, pisał na przykład, że nie trzeba być Synem Bożym, by dokonywać uzdrowień – „potrafią to wszakże także ci poganie, którzy przeniknęli rozumem prawa rządzące kosmosem”. Cuda pochodziły według niego z wiedzy, a nie od Boga.
Ostrej krytyce podlegała też antropomorfizacja Boga. Filozofowie pogańscy uważali go za beznamiętnego ducha, pozbawionego ciała i kształtu. Nie mieściła im się w głowach prawda o Bogu osobowym. Nawet Sąd Ostateczny uznawali za niedopuszczalny przejaw boskiej mściwości i ulegania gniewowi. Zresztą, po co w ogóle Sąd Ostateczny, skoro, jak pisze Celsus, „Bóg nie gniewa się na ludzi, tak jak nie gniewa się na małpy i muchy”. Człowiek był dla uczonych pogan tylko marną częścią Kosmosu, o którą Bóg wcale się nie troszczy. Celsus wyśmiewał antropocentryzm chrześcijan i Żydów. Tak jak oni, równie dobrze mogłyby mówić robaki: „Bóg istnieje, my zaś zajmujemy drugie miejsce po nim, a jesteśmy zupełnie podobni do Boga. Wszystko jest nam poddane: ziemia, woda, powietrze, gwiazdy; wszystko istnieje dla nas, wszystko jest na nasze usługi”.
Bóg pogan jest od człowieka bardzo oddalony. Dlatego żadnego zrozumienia nie znajduje u nich prawda o Wcieleniu. Przecież Bóg nigdy by się tak nie poniżył, nigdy nie przyjąłby godnego hańby ciała po to, by zbawić ludzi – twierdzą. A jeżeli już nawet miałby się na ziemi objawić, to dlaczego w Judei, dlaczego w tym najmarniejszym z zakątków ziemi? Dlaczego objawił się rybakom, nieoczytanym głupcom? – pytają poganie. Droga, jaką przyszło chrześcijańskie Objawienie jest ich zdaniem kompletnie nieracjonalna. Przecież Zbawiciel mógł ukazać się w Rzymie, mógł objawić prawdę cesarzom. Rewolucyjna prawda o Bogu, który ukazuje się przez to, co najlichsze u ludzi, jest dla pogan całkowicie niezrozumiała.
W książce „Wiara – prawda – tolerancja” Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał, za jeden z największych problemów współczesności uznał relatywizm. Także to zjawisko ma swoje korzenie w starożytności. To właśnie odrzucenie przez chrześcijan relatywizmu zwróciło na nich uwagę pogan. Religia pogańska była bowiem czysto formalna, wymagała jedynie zachowywania mos maiorum, obyczaju przodków, i uczestnictwa w oficjalnych, państwowych ceremoniach. Jeśli człowiek nie sprzeciwiał się zastanemu status quo, mógł żyć tak, jak chciał. Chrześcijanie, głośno kontestując wiele pogańskich obyczajów, przekraczali miarę. Starożytność, owszem, była tolerancyjna – ale tylko wobec tych, którzy nie wykraczali poza schematy, jakie im wyznaczała. Jak widać, niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Wiara chrześcijan wprawiała pogan w prawdziwą furię. Tacyt, Swetoniusz, Pliniusz Młodszy, Marek Aureliusz – wszyscy widzieli w chrześcijanach „nieopanowanych głupców, którzy oddają życie za rzecz bezwartościową wiarę”. Wydawało im się, że ich zachowanie nie zasługuje na miano ludzkiego, że to raczej zwierzęca bezmyślność kieruje tymi, którzy wolą zginąć na arenie, niż wyprzeć się Chrystusa. Fronton, słynny retor i przyjaciel Marka Aureliusza, pisał, że chrześcijaństwo przyjmują tylko dzieci, niewolnicy, głupie kobiety i kompletni prostacy. Wykształceni poganie czuli dla nich tylko pogardę. Nie mieli najmniejszej ochoty dowiedzieć się niczego o nowej wierze, jak zaświadcza Pliniusz. Będąc namiestnikiem Bitynii potrafił on skazywać chrześcijan na śmierć, w ogóle nie zastanawiając się nad treścią ich wiary. Od razu uznał, w czym przyklasnął mu cesarz Trajan, że „chrześcijaństwo to nieumiarkowany, krnąbrny obłęd”.
Tak samo traktował wyznawców Chrystusa Marek Aureliusz, ten mądry „filozof na tronie”. Nie przypadkowo to właśnie za jego panowania doszło do pierwszych po wielu latach spokoju, krwawych prześladowań. Osobiście skazał na ścięcie kilkudziesięciu chrześcijan, schwytanych przez rozszalały tłum w Lyonie. Jego rozkazu nie wypełniono jednak ściśle i część skazańców, ku uciesze gawiedzi, rzucono dzikim zwierzętom. Niesubordynacja nie spotkała się, oczywiście, z żadną karą. Odwaga chrześcijan była w oczach cesarza uporem, ich śmierć męczeńska – pozą, maską tragiczną. Nie miała żadnej wartości. Cesarz postrzegał chrześcijan jako wrogów rozumu, czynnik destabilizujący imperialny ład. Podstawą wysokiej kultury pogan był skrajny sceptycyzm; Poncjusz Piłat ze swoim pytaniem „cóż to jest prawda?” świetnie oddaje ten klimat umysłowy. Chrześcijanie odpowiadając na pytanie Piłata, zdawali się podważać całą pogańską tradycję intelektualną.
Niektórzy w swej krytyce opierali się jednak nie tylko na pozorach i pogłoskach, ale także na Biblii. Do nich należą wspominany już Porfiriusz, oraz cesarz Julian Apostata. Wykazywano np. niespójność Starego i Nowego Testamentu. Porfiriusz twierdził, że ten sam Bóg nie mógł najpierw narzucić Prawa Żydom, a potem poprzez Chrystusa go unieważnić. Julian szydził z opowieści Starego Testamentu, uważając je za niemoralne bajki. Nawet Dekalog uznał za mało wartościowy, bowiem, jak pisał, niemal wszystko, co zaleca, spotkać można w mądrości innych kultur. Porfiriusz wykazywał różnice między Ewangeliami, starając się podważyć ich wiarygodność. Pytał nawet, jakim sposobem Chrystus wpędził złe duchy w świnie, skoro Żydzi nie hodowali tych zwierząt. Julian oskarżał chrześcijan o pozorny monoteizm, twierdząc, że czczą naprawdę dwóch bogów: Boga Ojca i Chrystusa. Wyśmiewano też narodzenie z dziewicy, twierdząc, że to tylko kalka motywu rozpowszechnionego w mitologii. Chociaż Kościół przez 2000 lat nieustannie odpowiada na te pytania, każdy chrześcijanin wie, że wszystkie te zarzuty wciąż są podnoszone, nawet w literaturze popularno-naukowej.
Powyższe zarzuty, wtedy nowatorskie, można było potraktować poważnie i odpowiedzieć na nie w literackiej dyskusji, jak uczynili choćby Orygenes i Augustyn. Jednak wielu wykształconych pogan dawało wiarę także prostackim, wziętym wprost z ulicy oskarżeniom. Z oczywistych powodów dziś już się z nimi nie spotykamy, warto je jednak przytoczyć jako czystą ciekawostkę. Wspomniany już Fronton uważał, że chrześcijanie wtajemniczają nowych członków w swoją religię, podając im do przebicia ostrymi narzędziami niemowlę, obtoczone dla niepoznaki mąką. Kandydat, popełniwszy nieświadomie zbrodnię, musiał zostać chrześcijaninem, by uniknąć kary za morderstwo! Niemowlę, tuż po zabiciu, miało być rozrywane nas strzępy i zjadane. Badacze dopatrują się dziś w tym przekonaniu zniekształconego echa o… Eucharystii, na co wskazuje zwłaszcza obtaczanie niemowlęcia w mące. Podobnie przeinaczono doniesienia o braterskiej miłości chrześcijan. Fronton pisze, że chrześcijanie po to nazywają się braćmi i siostrami, aby zwykły nierząd, którego ciągle się dopuszczają, obrócić w ohydną zbrodnię kazirodztwa. Ten sam autor twierdził też, jakoby chrześcijanie mieli czcić głowę osła. Co więcej, był to chyba sąd rozpowszechniony, skoro zachowała się do naszych czasów nawet ikonografia przedstawiająca ukrzyżowany ośli łeb. Wcześniej kult osła zarzucano też Żydom, ale badacze do dziś nie wiedzą, z jakiego powodu.
Jak widać, wrogowie chrześcijaństwa przez 2000 lat nie potrafili wypracować zbyt wielu nowych zarzutów. Czy można im się zresztą dziwić? Chrześcijanie, tak dawniej jak i dziś, głoszą tę samą niezmienną Prawdę i to samo Objawienie. Byli i zawsze będą solą w oku tych wszystkich, którzy jak szatan mówią: „będziecie jak bogowie”, lub zgoła przeciwnie, zrównują ludzi ze zwierzętami, odzierając ich z godności Dzieci Bożych. Jak pisze anonimowy autor „Listu do Diogneta”, chrześcijanie „czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze”. Spodziewajmy się, że tak będzie zawsze.
Komentarzy 36 do “Świat nienawidzi chrześcijan”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Jack said
Tytul artykułu powinien byc: „Świat kontrolowany przez zydomasonerie nienawidzi chrześcijan”
Fran SA said
Ten artykul to jest tzw. wishful thinking.
Poganie to nie tylko swiat rzymski. „Najwiekszym zgorszeniem dla starozytnych pogan byl fakt Zmartwychwstania’. Troche nieprawda, bo w mitologii sumeryjskiej, greckiej i nawet egipskiej ‚zmartwychwstanie’ nie bylo zadnym zgorszeniem.
Natomiast Rzymianie glownie obawiali sie zydow, ktorych utozsamiali z religia. Rzymianie przyjmowali kazda religie u siebie. Ale zydow sie bali. Chyba juz wtedy cos o nich wiedzieli.
Kazek said
Opowieści Starego Testamentu wzbudzają zdziwienie, np żydzi przed ucieczką z Egiptu pożyczają od Egipcjan ,cenne przedmioty z zamiarem zabrania ich ze sobą czyli jest to przywłaszczenie.
Dalekie to od moralności,
Inny przykład to nakłonienie jednego z narodów na obrzezanie a kiedy mężczyźni tego dokonali i nie byli w stanie walczyć – wymordowano ich wraz z kobietami i dziećmi.
Przepraszam szlachetni wojownicy izraelscy zatrzymali sobie dziewice do zabawy.
Cała księga Estery to jakiś opis zacietrzewienia i mściwości.
Fran SA said
W Starym Testamencie pisze wyraznie, ze ‚zydzi’ okradli Egipcjan
ze zlota, broni i naczyn kuchennych’ – i za to ich faraon scigal. Ta bronia i zlotem zydzi podbijali Kanaan.
Pisze tez, ze wladcy Egiptu proponowali zydkom opuscic Egipt, poniewaz te pejsy sie straszliwie rozmnazaly i powodowaly rozne problemy spoleczne. Zydki posluchaly i sie wyniesli, ale zdazyli okrasc Egipcjan.
Jack said
Pan Jezus powiedzial ze zydzi sa od szatana.
Czy syn Boga mogl sie mylic?
Marucha said
Re 3:
Stary Testament to niemal kronika żydowskiej podłości, oszustwa i bandytyzmu (oprócz nielicznych szlachetnych jednostek – proroków – których Żydzi wymordowali co do jednego).
Karol said
# 3
„Rewelacje” o wyjsciu z domu niewoli i gudlajach targaljacych pozyczone od egipcjan zloto, a ich bog (ktory?) przeprowadzil ich przez morze i podobne bzdety mozna ignorowac. Pamietam je z lekcji religii.
Dlaczego uciekali i jakim cudem egipcjanie pozyczali zloto swoim niewolnikom tego nie wyjasniono.
Ich bog musial natchnac rabinow do napisania Talmudu, napisanym w tym samym duchu jakoby narod byl „wyprany” i moze okradac i zabijac innych.
Ilu jest tzw. badaczy Biblii ktorzy nic innego nie robiac dobrze zyja z tego procederu? Biblie tlumaczono niezliczona ilosc razy i kazdy tlymaczyl inaczej – niewatpliwie pod wlasnym „natchnieniem”.
Marks, lenin i inni tez wydali swoje „dziela”, a gudlaje ostatnio „pozyczyli” pieniadze od cypryjczykow……
Gdy ludziska zaczna przekladac, interpretowac, tlumaczyc i majsterkowac wokol historii wowczas powstaja mity.
Marucha said
Re 7:
Nie jest tak źle z tłumaczeniami Starego Testamentu. Istnieją kanoniczne tłumaczenia w Kościele Katolickim – a to, że każdy głupek może się na własną rękę zabrać za nową wersję, jest bez znaczenia.
andrzej said
Re 7:
Na fali roszczeń i pretensji do świata Gojów zażądali odszkodowania od Egiptu za pozostawione tam mienie, ale w odpowiedzi otrzymali rachunek za dobra, które mówiąc delikatnie pożyczyli sobie na drogę
i jakoś spuścili z tonu.
Natomiast z tym Cyprem, to klasyka: najpierw dług, potem szantaż, wreszcie – „prywatyzacja” za długi.
Po co wojny na armaty?!
Kudlaty said
„Jako mnie prześladowali, tak i was prześladować będą”.
Prześladowanie wyznawców prawdziwego Kościoła, jest szczególniejszym przywilejem Chrystusowego Kościoła. „Jako mnie prześladowali, tak i was prześladować będą”, mówi Pan Jezus. Przepowiednia Chrystusa musi się spełnić. Szczęśliwy ten Kościół, którego wierni cierpią dalej i najokrutniejsze katusze, bo prześladowanie i męczeństwo dawnego Kościoła, jest widocznym znamieniem jego prawdziwości. Kościoły, które nie mogą się wykazać ani krwią przelaną ani cierpieniem za wiarę Chrystusa, muszą skwitować ze swej prawowierności, bo tylko Kościół zroszony krwią męczeńską jest prawdziwym Kościołem.
Oto są mniej więcej cechy i przymioty prawdziwego Kościoła. To styl, to barwa i właściwa szata Kościoła Chrystusa. Wszystkie te znamiona wycisnął Jezus na Kościele św. własną ręką, pragnąc dać możność ludziom wszystkich czasów i pokoleń poznania i rozeznania Kościoła przez się ustanowionego i zbudowanego.
Mając przed oczyma te wszystkie cechy charakterystyczne Kościoła, możemy łatwo nie tylko poznać Kościół prawdziwie Chrystusowy, ale także i rozeznać fałszywe i samozwańcze, nie przez Chrystusa, ale przez ludzi potworzone Kościoły.
Ks.K.Bisztyga SI
RomanK said
W opisie Biblijnym uderza kilka niekonsekwencji, wrecz wysiku zaklamania sytuacji jaka panowala w Egipcie. SKoro tak straszliwie Zydzi byli przesladowani i poddani niewoli- jakim cudem mieli za sasiadow normalnych Egipcjan???? ich stosunki musialy byc zreszta zupelnie popawne i normalne skoro bez wachania pozyczyli im naczyn srebrnych i zlotych i nie obawiali sie ich utraty??? widocznie sasiedzi znali sie dobrze i zaslugiwali na zaufanie??? Stad wysuwaja sie inne spostrzezneia..ci ludzie do tego momentu nie byli zlodziejami, bo przeciez jakby kradli nikt nei zaufalby im powierzajc swoje cenne graty..po drugie nikt nie spodziewal sie ucieczki z zawlaszczonymi przemiotami!
Cus tu jest niekosher????
Ktos namowil Zydow do ucieczki…ktos -komu uwierzyli bez zastrzezen , badz raczej bali sie na tyle- ze nikt nei wydal planu ucieczki i zgodzil sie na kradziez…zastanawiam sie…. bo to wyczerpuje typowe znamiona aktu terroru na wielkiej zbiorowosci….
marost said
Świat nienawidzi chrześcijan
Oczywiscie „swiat” ktorego ksieciem jest szatan.
Oto przyklad/ 19 sierpnia 2012 Prezydent Francji z okazji Aïd-el-Fitr – najwiekszego swieta islamu wystosowal przeslanie do swiata muzulmanskiego.
Dzis najwieksze swieto Chrzescijanskie – Zmartwychwstanie Naszego Pana, podobnie jak i Boze Narodzenie Palac Prezydencki przemilczal…
Nobody said
Czy to prawda że za czasów Dioklecjana było wymagane aby każdy poddany miał obowiązek złożyć cesarzowi hołd jak Bogu ? Czy to prawda że dziwnym przypadkiem z tego obowiązku byli wyłączeni pewni poddani o dość charakterystycznej religijności i obyczajach ?
Marucha said
Re 11:
Może pogańskim Egipcjanom nie mieściło się w głowach, że kogoś, kto im wiele zawdzięczał, stać na taką podłość?
Podobnie, jak pewien faraon nie był sobie w stanie wyobrazić, że ktoś (Abraham) może mu oddać swoją żonę na nałożnicę?
akej said
@ Marucha (6)
Tyle razy powtarza Pan ro samo – a jednak trzeba jeszcze wiecej razy powtarzac gdyz do zabetonowanych makowek to zwykle NIE dociera. Im jest potrzebny niesamowicie silny kop w dupe!
marost said
Poslugujacym sie jezykiem francuskim goraco polecam ponizsze materialy:
Le vrai but du mariage homosexuel : imposer la théorie du Genre (Gender)
Le plan contre l’homophobie de Najat Vallaud-Belkacem détaillé
Kompletny plan akcji rzadowej o ktorym mowa w wykladzie i powyzszym tekscie jest tutaj:
http://www.tetu.com/actualites/france/le-plan-contre-lhomophobie-de-najat-vallaud-belkacem-detaille-22565
Click to access PAGLGBT_31_10_2012.pdf
Marcin said
A tam do czorta z tą nienawiścią do Chrześcijan. Dziś na BBC 1 oglądałem jak dobry anglikański ksiądz wpuścił do kościoła grupkę muzułmanów i dał i się „pogibać” przy ołtarzu bo jak sam określił nie mógł patrzeć na to ,że „gibali” się pod kościołem. Muzułmanie byli bardzo wdzięczni i podziękowali za szlachetność księdzu.
RomanK said
Skoro papiez pocalowal w noge muzulmanke Bosniaczke…to czemu nie maja sie gibac w kosciele anglikanskim…heretyk, heretykowi, bratem heretykiem…uwazaja przeciez…. ze Bog jest Jeden!I Szanuja i pierwsze i drugie i trzecie Przykazanie…
Zetef said
Wydaje mi się że tytuł tego artykułu jest nie prawdziwy. Jakoś nie uważam żeby świat nienawidził chrześcijan.
Świat nienawidzi Rzymskich Katolików. Jakoś do lutrów, protestantów i innych nie ma pretensji. Ma natomiast obsesję na temat katolików.
marost said
AD19
Uwaga bylaby sluszna ale koptowie to chrzescijanie a w nich uderzaja najbardziej… na razie!
marost said
Islamiści zamienili meczet w Kairze w izbę tortur dla chrześcijan, którzy demonstrowali przeciwko rządom Bractwa Muzułmańskiego.
Demonstranci, wśród których byli też muzułmanie, mówią, że zostali zabrani spod kwatery głównej Bractwa do pobliskiego meczetu, gdzie byli torturowani godzinami przez członków ekstremistycznej milicji islamskiej.
Calosc tutaj:
http://www.euroislam.pl/index.php/2013/03/egipski-meczet-tortur/
PS. Islamiści…Islamiści… jacy islamisci ???? – to sa muzulmanie!!.
Chyba ze ktos mi wskaze „islamiste”, ktory nie jest muzulmaninem…?
To tak, jak powtarzanie o nazistach ukrywajac ze to byli Niemcy!
Miroslaw Berdard D said
-:) I znow wszystkiemu winni Ci Zydzi. Nawet w starym przymierzu tylko poza niektorymi przypadkami byli zli i szatanscy.
Oczywiscie inne narody wyznaczaly sie w wiekszosci ludzmi dobrymi i w malym procemncie zlymi.
Mimo że pierwsi ojcowie Kosciola pochodzili z narodu Zydoskiego oraz pierwsi chrzescijanie to i tak nie zmienia faktow ze Zydom starotastamentowym trzeba dokopac bo jakze by inaczej. Sami zlodzeje z Abrachamem. Ciekawe dlaczego Bog czynil jawne cuda wtedy ?
Nie ma to jak faryzeuszowska interpracja swiata i bibli. -:)
Miroslaw Berdard D said
ad 21) To Pan nie wie że to byli Nazisci podpuszczeni przez Zydow bo Narod Niemiecki jest swiety -:)
Miroslaw Berdard D said
ad 19) Ależ Pan sie myli do katolikow posoborowych nie ma nikt pretensji. Świat ich kocha. Szczególnie w krajach arbskich i Izraelu.
Przesśladuje sie tylko i wyłącznie tradycjonalistów w Polsce, Kanadzie i USA.
akej said
@ 11
Oni zawsze to robia. Jak wyjezdzaja to kradna co sie da. Pamieta pan zlote patelnie i garnki Cajmera?
akej said
@ Miroslaw Bernard
Widac, ze komus cos wyraznie szwankuje. Przypomne wiec tu porozumienie zydowsko – szwabskie w hotelu przy Dorothenstrasse w Berlinie, ktore scisle jest prestrzegane do dzis. Zydki i szwaby sa do siebie pod wieloma wzgledami bardzo podobni. Im zawsze – i im tylko wszystko i wylacznie sie nalezy. Jak dostaja w dupe to kwicza, ze dzieje sie im niezasluzona krzywda, a jak sa gora to bezwzglednie pomiataja wszystkimi. Poza tym, od porozumienia w hotelu przy Dorothenstrasse w Berlinie scisle wspolpracuja do dzis obsrywajac nas klamliwie aby zamienic nas z ofiar 2WS w katow, a wybielic szwabow. Panie – niech sie pan porzadnie stuknie w dekiel – tylko nie za mocno, bo podejrzewam, ze jest pod nim prawie pusto …
Fran SA said
Ad.11
RomanK
Z tym ‚wypozyczaniem’ u Egipcjan, to troche bylo nie tak prosto:
2 Mojzeszowe – Rozdzial III: 22:
„Ale wypozyczywszy niewiasta u sasiadki swojej, i u gospodyni domu swego, naczynia srebrnego i naczynia zlotego, i szat; wlozycie je na syny wasze i na corki wasze, i zlupicie Egipt.”
Egipt zreszta byl zlupiony przez hebrajczykow i wczesniej, kiedy Jozef stal sie zarzadca Egiptu i okradal kraj ze zboza i pieniedzy; przyszly lata ‚chude’. Wtedy sprzedawal ukradzione zboze za wszystko co sie dalo. Okradl caly Egipt.
Jozef tak sie rozpanoszyl w Egipcie, ze zapewnil swojej rodzinie najlepsze warunki w ziemi egipskiej, podczas gdy wszyscy Egipcjanie przymierali glodem:
Genesis:
Rozdzial XLVII:
11.
„Tedy dal mieszkanie Jozef ojcu swemu i braci swej, i dal im posiadlosc w ziemi Egipskiej, w najlepszym miejscu onej krainy, w ziemi Rameses, jako byl rozkazal Fara.
12.
I zywil Jozef ojca swego i bracia swoje, i wszystek dom ojca swego chlebem az do najmniejszego.
13.
A chleba nie bylo po wszystkiej ziemi; bo ciezki byl bardzo glod, i utrapiona byla ziemia Egipska, i ziemia Chananejska od glodu
III.
14.
Tedy zebral Jozef wszystkie pieniadze , ktore sie znajdowaly w ziemi Egipskiej i w ziemi Chananejskiej, za zywnosc, ktora kupowano; i wniosl one pieniadze Jozef do domu Faraonowego.
15.
A gdy nie stalo pieniedzy w ziemi Egipskiej, i w ziemi Chananaejskiej, tedy przyszli wszyscy Egipcjanie do Jozefa, mowiac: daj nam chleb, czemu mamy umierac przed toba, gdyz nam nie staje pieniedzy.
16.
Na to odpowiedzial Jozef: dawajcie bydla wasze, a dam wam zywnosci za bydla wasze, poniewaz wam nie stalo pieniedzy
17.
I przygnali bydla swe do Jozefa; i dal im Jozef chleba za konie, i za stada owiec, i za stada wolow, i za osly, i przechowal je chlebem za wszystkie bydla ich, onego roku.
18.
A gdy wyszedl rok on, przyszli do niego roku drugiego, mowiac mu:Nie zatajamy przed panem naszym, ze nam juz pieniedzy nie stalo, i stada bydel sa u pana naszego; nie zostawa nam przed panem naszym, tylko ciala nasze i role nasze.
19.
A czemuz umierac mamy przed oczyma twemi? i nas i role nasze kupuj za chleb, a bedziemymy i ziemia nasza w niewoli u Faraona; tylko nam daj nasienia, abysmy zyli, nie pomarli, i ziemia nie opustoszala.
20.
A tak kupil Jozef wszystke ziemie Egipska Faraonowi; bo sprzedali Egipcjanie kazdy role swoje, gdyz sie byl wzmogl miedzy nimi glod; i dostala sie faraonowi wszystka ziemia.
22. Tylko ziemi kaplanskiej nie kupil; bo kaplani mieli obrok postanowiony od Faraona…”
Przepraszam za troche przydlugi cytat, ale cos mi to przypomina i z czyms mi sie wspolczesnie kojarzy. Napewno nie z niewola zydowska w Egipcie.
Marucha said
Rozpaczliwa obrona Żydów przez p. Mirosława jest wręcz wzruszająca..
RomanK said
Ale wypozyczywszy niewiasta u sasiadki swojej, i u gospodyni domu swego, naczynia srebrnego i naczynia zlotego, i szat; wlozycie je na syny wasze i na corki wasze, i zlupicie Egipt.”
po lacinie brzmi
sed postulabit mulier a vicina sua et ab hospita sua, vasa argentea et aurea, ac vestes: ponetisque eas super filios et filias vestras, et spoliabitis Ægyptum..
.zatem
vasa argentea et aurea..powinno sie nie tyle tlumaczyc na naczynie ile raczej bizuterie..ozdoby….
ac vestes ubranie w znaczeniu odswietne, porzadne ubrania..ladne ubrania…
ktorymi odziejecie wasze corki i synow,,,, drobna roznica ubrac a „wlozycie na nich” w znaczeniu dzwigania,,,obladowania…
CO do warunow jnakie mieli w Egipcie..niejednokrotnie buntowali sie przecfie Mojzeszowui klnacv ze w Egoipcie mieli jedzenia w brod i dobrze im bylo:-)))
reszta oporowenac mozna do wspominek w Polski sprzed wojny..do ktorej wielu Zydow wzdychalo do konca zycia! czego bylem swiadkiem sluchajacycm:-))
Fran SA said
Ad.29
RomanK
Nie mam lacinskiej wersji Starego Testamentu. Mam polskie i angielskie, bo bardzo lubie porownywac rozne wersje.
Biblia mojej babci, z ktorej sa te polskie cytaty byla wydrukowana w 1920 roku, ale nawet nie wiem gdzie, bo pierwsza strona jest zniszczona.
Ale z ciekawosci sprawdze te klejnoty w wydaniu angielskim, co czasami jest dodatkowa rozrywka, bo biblia jamesowska ( taka anglikanska) ma tez rozne ‚przeklady’.
mam jeszcze Biblie Jerozolimska wydana w Polsce ( Wydanie pierwsze przez Wydawnictwo Pallotinum – Poznan 2006) i podpisana przez Prymasa Polski Glempa:
Ksiega Wyjscia
12 Pascha
(strona 83: Przepisy dotyczace Paschy):
Mojzesz zwolal wszystkich starszych Izraela i rzekl do nich::
„Odlaczcie i wezcie baranka dla waszych rodzin,i zabijcie jako pasche. Wezcie galazke hizopu i i zanurzcie ja we krwi, ktora bedzie w czarce, i krwia z czarki skropcie prog i oba odrzwia. Az do rana nie powinien nikt z was wychodzic przed drzwi swego domu. Gdy zas Pan bedzie przechodzil, aby porazic Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejsc do tych domow aby was pozabijal.
„Przestrzegajcie tego prawa na wieki waznego dla was i dla waszych dzieci”.
Dziesiata Plaga:
29 „O polnocy Pan pozabijal wszystko, co pierworodne na ziemi egipskiej: od pierworodnego syna faraona, ktory siedzi na swym tronie , az do pierworodnego tego, ktory byl zamkniety w wiezieniu, a takze wszystko, co pierworodne z bydla
30. I wstal faraon jeszcze w nocy, a z nim wszyscy jego dworzanie i wszyscy Egipcjanie. I podniosl sie wielki krzyk w Egipcie, gdyz nie bylo domu , w ktorym nie bylo umarlego….
Ograbienie Egipcjan
35 Synowie Izraela uczynili zgodnie z nakazem Mojzesza, i wypozyczyli od Egipcjan przedmioty srebrne i zlote oraz szaty .
36
Pan wzbudzil zyczliwosc Egipcjan dla Izraelitow, i pozyczyli im. I w ten sposob Izraelici zlupili Egipcjan.”
Wyglada na to, ze synowie Izraela nie tylko zlupili Egipcjan ale ich pomordowali.
I dlatego faraon ich scigal.
RomanK said
Panie Fran SA..ma pan w prezencie:
http://www.newadvent.org/bible/gen001.htm
w trzech wersjach greckiej, angielskiej i Vulgata… dobrze porownac ,m dyz sam pan zobaczy, jak czesto dochodzi nawet do niewinnych podmian pojec…kotre poglebiaja sie w probach interpretacyjnych…

I Np jak bogaci musieli byc Egipcjanie skoro uzywali garow srebrnyvh i zlotych:-)) a najczesciej mieli do dyspozycji i koszyki z trzciny do gotowania ryb i parzenia ryzu, czy zboza i gliniane garnki…bo jak zamieni pan …vasa,,na waze do zupy,,,zamiast kolczyk…ma pan juz nieporozumienie.
A wlasnie w Egipcie byly modne takie kolczykli:
To dodatkowo rzuca swiatlo na stosunki, jakie panowaly pomiedzy Hebrajczykami a Egipcjanami..czy pozyczylny pan garnitur , zegarek, i spinki do koszuli nieznajomemu…czy zona nieznajomem swojej bizutyerii i najlepsza odziez i futro????
Z tego co obserwuje jesli juz cos takiego zachodzi to tylko wrod naprawde bliskich przyjaciolek…i to bardzo mlodych…i dosc starych:-)))
Amadeus said
Dużo tutaj w komentarza jest pewnych przekłamań.
No cóz czas nie jest przyjacielem prawdy, a raczej jej wrogiem.
Link: http://pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl/zycie_jezusa3.htm
WIEŻA BABEL
Wieża Babel była dziełem pychy. Budujący chcieli zrobić dzieło wedle rozumu swego, by się rządom Bożym sprzeciwić. Gdy się dzieci Noego bardzo rozmnożyły, połączyły się najzdolniejsze i najdumniejsze z nich celem utworzenia dzieła tak wielkiego i trwałego, iżby każdy je na wieczne czasy podziwiać, a tych, którzy je wystawili, jako najzdolniejszych i najpotężniejszych wychwalać musiał. O Bogu przy tym wcale nie myśleli, tylko o własnej sławie, inaczej bowiem, jak mi na pewno oświadczono, Pan Bóg byłby na ukończenie tego dzieła zezwolił. Semitów nie było przy tej budowie. Mieszkali w równinie, gdzie palmy i inne szlachetne owoce rosły, lecz ponieważ nie mieszkali zbyt daleko, musieli mimo to niektórych rzeczy do budowy dostarczać. Tylko potomkowie Chama i Jafeta byli przy budowaniu zatrudnieni, zaś opierających się Semitów głupcami nazywali. Semici w ogóle nie byli tak liczni jak Chamici i Jafetyci, a wśród nich znowu ród Hebera i Abrahama osobno był wyłączony. Na Hebera, nie pracującego nad wieżą, wejrzał Pan
Bóg okiem łaskawym, by go wraz z potomstwem z ogólnego zamieszania i zepsucia wydobyć i z niego naród święty uczynić. Dlatego obdarzył go Pan Bóg mową, żadnemu innemu ludowi nie znaną, mową świętą, by ród jego odrębnie się trzymał. Jest to czysty język hebrajski czyli chaldejski. Pierwsza mowa ojczysta Adama, Sema i Noego jest inna i tylko w poszczególnych jeszcze narzeczach istnieje. Pierwszymi czystymi córkami tej mowy jest mowa Baktrów, Zendów i święta mowa Indów. W tym języku napisana też jest książka, którą w dzisiejszym Ktezyfonie, nad rzeką Tygrys leżącym, widzę. Heber żył jeszcze za czasów Semiramidy. Dziad jego Arfaksad był wybranym synem Sema, pełnym głębokiego rozsądku i mądrości; lecz rozmaite obrzędy bałwochwalcze i czarodziejstwa od niego wywodzono. Magowie swój początek również do niego odnosili.
Wieżę budowano na pagórku, wynoszącym mniej więcej dwie mile w obwodzie i wznoszącym się na ogromnej, polami i ogrodami pokrytej płaszczyźnie. Do murów fundamentowych wieży, to znaczy, aż do wysokości pierwszej części wieży, prowadziło naokoło ze wszech stron z płaszczyzny 25 bardzo szerokich, wymurowanych ulic.
Dwadzieścia pięć plemion budowało, a każde plemię własną miało mieć ulicę do wieży, zaś w kierunku ulicy, nieco dalej, własne miasto, by w razie niebezpieczeństwa do wieży się schronić. Owa wieża stać się miała także świątynią bałwochwalczej ich służby. Ulice murowane, tam gdzie się zaczynały, były od siebie dość oddalone, zaś, gdzie się schodziły, naokoło wieży, tak się zbliżały do siebie, że przestrzeń pomiędzy pojedynczymi nie była większa od szerokości wielkiej ulicy. Nim końcami swymi wchodziły w mur wieży, owe ulice połączone były pomiędzy sobą łukami poprzecznymi, i na tym miejscu pomiędzy dwoma a dwoma ulicami mniej więcej 10 stóp szeroka brama do podstawy wieży prowadziła. Skoro owe lekko występujące w górę ulice dochodziły do pewnej wysokości, stawiano pod nie z początku zwyczajne, dalej zaś, im bliżej dochodziły wieży, wielkie, dubeltowe, po nad sobą stojące łuki, tak, że przy obwodzie wieży tymi łukami pod wszystkimi ulicami pierwszą podstawę wieży dokoła obejść było można. Tam, gdzie owe łuki pod ulicami przerzynały każdą ulicę w poprzek, były ulice poziomo zbudowane.
Owe z wolna wznoszące się ulice, były częściowo, jak korzenie drzewa, podporami fundamentów owej ogromnej wieży, częściowo służyły za drogi, by po nich wielkie ciężary i budulec zewsząd na pierwsze piętro wieży dostać.
Między tymi ulicami były namioty o murowanych podwalinach. Przecinały je ulice, zaś na niektórych miejscach szczyty namiotów ponad ulicę sterczały. Z każdego namiotu prowadziły schody do góry, na powierzchnię ulic, zaś naokoło wieży można było pod łukami przez wszystkie namioty pod brukowanymi drogami przechodzić.
Prócz ludzi mieszkających w tych namiotach, jeszcze inni w licznych sklepieniach i miejscach, znajdujących się po obu stronach tych dróg kamiennych, mieszkali. Roiło się od ludzi zewsząd, jakby w mrowisku. Wielbłądy, słonie i niezliczone osły wstępowały i zstępowały naokoło, dźwigając szerokie i ciężkie ciężary, a mogły kilka razem koło siebie przechodzić. Były też żerowiska i miejsca do składania ładunku w drodze, także namioty na różnych miejscach dróg, nawet całe warsztaty. Widziałam naładowane zwierzęta, bez dozoru ludzkiego tę drogę do góry i na dół odbywające.
Bramy, zupełnie u dołu wieży, prowadziły do niezliczonych przysionków, do ganków, w których zabłądzić było można i do alkierzy. Z dołu wieży Można było wchodzić po schodach do góry. Począwszy od pierwszego piętra, prowadziła droga na zewnątrz ślimakowato naokoło owego wielobocznego budynku. I tutaj wnętrze składało się z niezmiernie trwałych sklepów, porozrzucanych komórek i ganków.
Rozpoczęto budowę ze wszystkich stron od razu, w kierunku do środka, tam, gdzie z początku jeszcze wielki stał namiot. Do budowli używano cegieł, ale też wielkie ociosane kamienie przywleczono. Powierzchnia ulic była zupełnie biała i świeciła się w słońcu, był to cudowny widok z daleka. Założono wieżę bardzo sztucznie, powiadano mi też, że byłaby przyszła do skutku, że istniałaby jeszcze, będąc piękną pamiątką umiejętności ludzkiej, gdyby ją na chwalę Bożą byli budowali.
Nie myśleli jednakowoż przy tym o Bogu; było to dzieło własnej zarozumiałości. Wewnątrz w sklepieniach wmurowywali w filary różnobarwne kamienie, na których wielkimi głoskami wyryte imiona i chwała tych, którzy przy tej budowie się odznaczali. Nie mieli królów, tylko patriarchów, a ci znowu wszystkim według wspólnej rady rządzili. Kamienie były sztucznie zrobione, a wszystko się stosowało. Wszyscy rąk dokładali. Były kanały i cysterny wykopane, by zawsze wody mieć pod dostatkiem. Niewiasty deptały glinę nogami, mężczyźni mieli ramiona i piersi przy robocie obnażone. Przedniejsi nosili czapeczki z guzikiem, niewiasty już bardzo rychło miały twarz zasłoniętą.
Budowa stała się tak wysoką i wielką, że z jednej strony wskutek cienia zupełnie było zimno, zaś z drugiej strony znowu, wskutek odblasku, bardzo gorąco. Budowali 30 lat i byli przy drugim piętrze, już je rozpoczęli i stawiali kolumny, podobne do wież, a w nie za pomocą pstrych kamieni swe imiona i rody wmurowywali, wtem wybuchło zamieszanie. Nie było żadnej wzniosłej roboty rzeźbiarskiej przy budowie, lecz wiele wysadzano pstrymi kamieniami, a tu i ówdzie także figury we framugach wykuwano.
Widziałam pomiędzy kierownikami budowy występującego posłańca Boga, Melchizedeka, który się z nimi względem tej budowy rozprawiał, upominał i karę Bożą przepowiedział. Teraz rozpoczęło się zamieszanie. Liczni, którzy z początku spokojnie dalej pracowali, przechwalali się teraz ze swej zgrabności i swych zasług, około budowy położonych, a podzieliwszy się na partie, tych lub owych przywilejów wymagali. Sprzeciwiano się temu, powstała niezgoda i bunt. Tylko dwa plemiona uważano za niezadowolone, chciano je powstrzymać, lecz teraz przekonano się, że wszyscy niezgodni byli. Wszczęli walkę pomiędzy sobą i pozabijali się. Nie rozumieli się wzajemnie, więc rozłączywszy się, rozproszyli się po całym świecie. Widziałam ród Sema, idący więcej na południe, tam, gdzie była ojczyzna Abrahama, widziałam też jednego męża owego rodu, dobrego, nie wychodzącego, lecz ze względu na żonę pomiędzy złymi w Babel pozostającego. Ten mąż jest patriarchą Samanów, którzy zawsze osobno się trzymali, a później, za panowania okrutnej Semiramidy, Melchizedek pojedynczo ich w Ziemi obiecanej osadził.
Mając jako dziecię widzenie o wieży Babel, nie mogłam, tego pojąć i zawsze je odpychałam. Przecież nic nie widziałam prócz naszej chaty, gdzie krowy kominem wychodziły, (tj. gdzie brama służyła zarazem za dymnik), i miasto Koesfeld; nieraz sądziłam nawet, że to musi być niebo. Miałam jednakowoż zawsze to widzenie, później i dzisiaj jeszcze, widziałam też, jak wieża za czasów Joba wyglądała.
Jednym z najgłówniejszych kierowników był Nemrod, którego później pod nazwą Belus jako bożka czczono. On też jest patriarchą niewiast Derketo i Semiramis, którym również cześć boską oddawano. Nemrod budował z kamieni owej wieży miasto Babilon, zaś Semiramis tej budowy dokończyła. Nałożył też fundamenty Niniwy, murowane podwaliny do namiotów. Był wielkim myśliwym i tyranem. Było wówczas mnóstwo dzikich i okrutnych zwierząt, robiących wielkie spustoszenia. Łowy na nie były tak wspaniałe, jak wyprawy wojenne. Tego, który najdziksze ubijał zwierzęta, czczono jak Boga. Nemrod także ludzi, których podbił, w jedną spędził gromadę. Oddawał się bałwochwalstwu, i czarodziejstwu, był pełen okrucieństwa i miał licznych potomków. Doczekał się mniej więcej 270 lat życia. Był koloru żółtawego, a od pierwszej młodości prowadził życie bardzo dzikie, był narzędziem złego ducha, gwiazdziarstwu bardzo oddany.
Podług figur i rozmaitych obrazów, jakie widywał w planetach i gwiazdach i z których przyszłe losy tego i owego kraju i ludu przepowiadał, starał się sporządzić podobizny, czyniąc je potem bożkami. Tak np. otrzymali Egipcjanie od niego postać Sfinksa, jako też owe wieloramienne i wielogłowne bożyszcza.
Siedemdziesiąt lat zajmował się Nemrod tymi bożyszczami, zaprowadzaniem służby bałwochwalczej i ofiar bałwochwalczych i ustanowieniem kapłanów bałwochwalczych. Za pomocą tej szatańskiej mądrości i siły podbił owe plemiona, które później do budowy wieży zaprowadził. Gdy powstało pomieszanie języków, liczne plemiona się oderwały od niego, a najdziksze pod dowództwem Mesraima poszły do Egiptu, zaś Nemrod, zbudowawszy Babilon, ujarzmił wszystko naokoło i założył państwo Babilońskie. Pomiędzy licznymi jego dziećmi były też Ninus i jako bogini czczona Derketo.
DERKETO
Od Derketo aż do Semiramis widziałam trzy pokolenia, a jedno jako córkę drugiej. Widziałam Derketo jako wielką, potężną niewiastę, obleczoną w zwierzęce skóry, z których liczne zwieszały się rzemienie i ogony zwierzęce, z czapką z piór ptasich na głowie, wychodzącą razem z licznymi innymi niewiastami i mężczyznami z okolicy Babilonu.
Derketo zajmowała się bez ustanku prorokowaniem, wizjami, składaniem ofiar i niepokojeniem ludzi. Zabierali pojedyncze plemiona wraz z ich trzodami ze sobą, przepowiadali dobre siedziby, gromadzili kamienie, często niezmiernie wielkie, na kupę, składali ofiary i najrozmaitszym oddawali się występkom. Wszystko do niej się ściągało; raz tu, raz tam była, a wszędzie jej Cześć oddawano, w późnym wieku miała córkę, która później jej rolę dalej odgrywała. Cały ten obraz widziałam więcej w równinie, co początek tej okropności oznaczało. Widziałam ją wreszcie w postaci starej, okropnej baby w pewnym nad morzem położonym mieście znowu czarami się trudniącą, i w stanie szatańskiego zachwycenia wszystkim ludziom oznajmiającą, iż za wszystkich chce umrzeć i ofiarować się; nie może u nich pozostać, lecz się w rybę przemieni i w tej postaci zawsze blisko nich pozostanie. Rozporządziwszy potem, jaką cześć oddawać jej miano, wobec wszystkich w morze się rzuciła. Wszystkie te proroctwa zawierały tajemnice i różne znaczenia wody itp.
Widziałam też, że krótko potem z morza wystąpiła ryba, którą lud rozmaitymi ofiarami i szkaradnymi uczynkami powitał, i że z owych niedorzeczności Derkety prawdziwe powstało bałwochwalstwo.
Po niej widziałam inną jej córkę, zjawiającą się na niższej górze. Oznaczało to już stan potężniejszy. Było to jeszcze za czasów Nemroda — pochodzili bowiem z jednego i tego samego plemienia. Tę córkę widziałam podobnie dokazującą jak Derketo, lecz jeszcze burzliwiej i straszniej. Po większej części z wielkimi gromadami stumilowe robiła wyprawy myśliwskie, to walcząc przeciw zwierzętom, to znowu ofiary składając, czarując i prorokując. Przy tym zakładano różne siedziby i zaprowadzano bałwochwalstwo. Widziałam, jak, walcząc przeciwko nosorożcowi, w morze się rzuciła.
Córkę jej Semiramidę widziałam na wysokiej górze, otoczoną wszelkimi bogactwami i skarbami świata, jakoby szatan to wszystko jej pokazywał i dawał, widziałam ją też, wszystkie te szkaradne uczynki w Babilonie do końca doprowadzającą.
W pierwszych czasach takie stany spokojniej i u wielu się pojawiały; później stały się u pojedynczych zupełnie potężnymi. Ci stawali się przewodnikami i bożkami drugich, zaprowadzali też podług widzeń rozmaite bałwochwalstwa, robili też na zewnątrz różne sztuki i wynalazki, dopuszczali się gwałtu, albowiem złego ducha byli pełni. Powstały z tego całe rody, z początku rody panujących i kapłanów pospołu, później tylko rody kapłańskie. W pierwszym czasie widziałam więcej niewiast, aniżeli mężczyzn tego rodzaju, a wszystkie miały równe myśli, równą wiedzę i w równy sposób też działały. Wiele z tego, co się o nich mówi, należy do niedokładnych przedstawień ich ekstatycznych lub magnetycznych zdań o sobie, o ich pochodzeniu i działaniu, a pochodzą te zdania częściowo od nich samych, częściowo od innych, przez szatana opętanych. Także żydzi mieli w Egipcie i różne tajemne sztuki, lecz Mojżesz je wytępił i stał się wieszczeni Bożym. U rabinów natomiast pozostało wiele z tego jako rzecz uczonych, później stało się u pojedynczych narodów niskim, nędznym działaniem, a pokutuje jeszcze w czarodziejstwie i jako zabobon. Lecz wszystko z jednego i tego samego wyrosło drzewa zepsucia, z jednego podłego królestwa (piekła). Wszystkie ich obrazy widzę albo zupełnie przy ziemi albo też pod ziemią. Także w magnetyzmie znajduje się pierwiastek tego wszystkiego.
Owym pierwszym bałwochwalcom bardzo świętą była woda, wszystkie obrządki sprawowali nad wodą, wszystkie też prorokowania i widzenia rozpoczynały się zawsze wpatrywaniem w wodę; wnet mieli osobne, poświęcone stawy do tego. Później te stosunki pozostały stale, także bez pomocy wody miewali swe złe widzenia. Przy tej sposobności widziałam niektóre z ich widzeń, a jest to bardzo dziwaczne; jakoby pod wodą jeszcze raz znajdował się cały świat wraz z wszystkim, co na ziemi jest; wszystko jednakowoż ciemnym, złem okryte jest kołem. Drzewo stoi pod drzewem, góra pod górą, woda pod wodą. Widziałam, że owe czarownice wszystko, wojny, narody, niebezpieczeństwa itd. tak samo jak po dziś dzień widziały, z tą tylko różnicą, że natychmiast wszystko czyniły, co tylko widziały. Więc widziały tak np: tutaj stoi naród, ten możecie ujarzmić, ów napaść, a tam miasto budować. Widziały doskonałych mężów i niewiasty i w jaki sposób tychże podejść miały, słowem, całą służbę szatańską, której się oddawały, widziały naprzód. Tak Derketo np. widziała naprzód, że się rzuci w morze i że w rybę się zamieni, co też uczyniła. Nawet swoje uczynki szkaradne widziała naprzód w wodzie, a potem takowe spełniała.
Córka Derkety żyła już więcej w czasie, kiedy wielkie groble sypano i drogi zakładano. Aż do Egiptu się zapuszczała, a całe jej życie było tylko nieustannym wędrowaniem. Do jej towarzystwa należą ci, którzy Joba w Arabii tak strasznie ograbili. W Egipcie to wszystko prawdziwą, osobną i mocną dostało istotę, a wszyscy tak byli tym okropnościom oddani, iż liczne takie cioty na dziwacznych stołkach przed rozmaitymi lustrami w bałwochwalnicach i komorach siedziały, i że wszystkie ich widzenia natychmiast setki ludzi, pouczeni o treści tych widzeń przez kapłanów, na kamiennych ścianach jaskiń wykuwali.
Dziwna to rzecz, iż widziałam wszystkie te straszne, główne narzędzia ciemności w pewnej niewiadomej wspólności ze sobą i różne z nich na różnych miejscach w ten sam lub podobny sposób dokazujące, odróżniając się tylko nieco krajem i złymi potrzebami narodów. Niektóre jednak narody nie były tak zatopione w tych okropnościach, były wierze bliżej, jak np. ci, z których rodzina Abrahama, pokolenie Joba i trzech króli pochodzi, również ci, którzy gwiazdy czcili, w Chaldei i ci, którzy mieli gwiazdę jaśniejącą (Zoroaster).
Gdy Jezus Chrystus przyszedł na świat, gdy ziemia krwią Jego była zbroczona, zmniejszyła się bardzo dzika siła owego działania, ten stan słabnął bardziej. Mojżesz od lat dziecięcych był wieszczem, ale wieszczem zupełnie z Boga; zawsze szedł za tym, co widział.
Derketo, jej córka i wnuczka Semiramis doczekały się podług owych czasów bardzo podeszłego wieku. Były to istoty potężne i wielkie, których widok po dziś dzień ogarniałby nas trwogą. Były niezmiernie śmiałe i odważne, a działały z niesłychaną pewnością, zawsze wszystko swoim złym duchem naprzód widząc. Czuły się zupełnie wybranymi i boginiami. Były one zupełnie odnowieniem owych jeszcze bardziej szalejących czarnoksiężników na wysokiej górze, którzy przez potop zginęli.
Wzruszający to widok, jak sprawiedliwi patriarchowie przez te wszystkie okropności, również liczne mając objawienia Boże, lecz wśród bezustannej walki i cierpień przebijać się musieli i jak zbawienie ukrytymi i ciernistymi drogami wreszcie zstąpiło na ziemię, podczas gdy owym sługom szatańskim na zewnątrz wszystko się udawało i posłusznym było.
Widząc to wszystko, to potężne pole działania owych bogiń i to wielkie znaczenie, które na ziemi miały, a w porównaniu z tym małą garstkę zwolenników Maryi, z której wzorem w obłoku Eliasza filozofowie na Cyprze swe szkaradne kłamstwa połączyć chcieli i Jezusa, spełnienie wszystkich obietnic, Jezusa ubogiego i cierpliwie wśród nich nauczającego i krzyżowi naprzeciw wybiegającego — ach! to wszystko było dla mnie bardzo smutnym, a przecież nie było to niczym i innym, jak historią prawdy i światłości, oświecającej ciemność, światłości, której ciemność aż do dnia dzisiejszego nie pojęła.
Lecz nieskończone jest miłosierdzie Boże! Widziałam, że podczas potopu bardzo wielu ludzi z bojaźni i trwogi się nawróciło i że wszyscy poszli do czyśćca, zaś Pan Jezus, wstąpiwszy do piekieł, ich wybawił. Liczne drzewa podczas potopu pozostały na swoim miejscu; widziałam je później znowu się zieleniące, lecz największa ich część zapadła się w mule i piasku.
SEMIRAMIS
Matka Semiramidy urodziła się w okolicy Niniwy. Na zewnątrz wydawała się bardzo wstydliwą, lecz potajemnie była bardzo rozpustną i okrutną. Ojciec Semiramidy był mężem syryjskim, a tak samo jak jej matka w najszkaradniejsze bałwochwalstwo wplątany. Po urodzeniu się Semiramidy zgładzono ojca, co również z wróżbą związek miało. Semiramis urodziła się daleko w Askalon, w Palestynie, a potem wychowali ją kapłani bałwochwalscy wśród pasterzy w pustyni. Semiramis, będąc dzieckiem, często spędzała czas samotnie na pewnej górze, i widziałam kapłanów bałwochwalczych i jej matkę wśród łowów przy niej. Widziałam też szatana w rozmaitych postaciach z nią się bawiącego, podobnie jak Jan św. na puszczy z aniołami obcował. Widziałam też ptaki o pstrych skrzydłach przy niej, rozmaite dziwaczne gry jej znoszące. Nie pamiętam już wszystkiego, co z nią robiono, było to najobrzydliwsze bałwochwalstwo. Była piękną, pełną mądrości i wszelkich sztuk świata, a wszystko jej się udawało.
Wskutek wróżby została najpierw żoną pewnego dozorcy nad trzodami króla z Babel, a później żoną samego króla. Ten król podbiwszy w okolicy ku północy pewien naród, część tego narodu jako niewolników do kraju swego zawlókł; ci, gdy Semiramis później sama rządziła, wiele od niej cierpieć i przy niezmiernych jej budowach pomagać musieli. Semiramidę uważał jej lud za boginię. Jej matkę jeszcze dziksze łowy urządzającą widziałam.
Włóczyła się z małym wojskiem na wielbłądach, pręgowatych osłach i koniach; widziałam ją też raz, gdy wielkie łowy urządzała w Arabii, w okolicy Morza Czerwonego, kiedy Job tam w mieście swoim mieszkał. Owe polujące niewiasty były bardzo zwinne, a siedziały na koniach na sposób mężczyzn. Były zupełnie ubrane aż do kolan, odkąd nogi rzemieniami były skrępowane. Pod nogami nosiły podeszwy, a pod każdą były dwa wysokie obcasy, na których kolorowe figury były wymalowane. Nosiły kurtki z delikatnych, pstrych piór najrozmaitszych kolorów i deseni.
Ponad piersiami i ramionami krzyżowały się rzemienie, obsadzane piórami, plecy okrywał kołnierz, również z piór, obsypany święcącymi kamieniami i perłami. Głowę okrywał rodzaj czapki z czerwonego jedwabiu lub wełny. Przed twarzą nosiły na dwie części podzielony welon, by jedną lub drugą częścią chronić się przeciwko kurzowi wiatrowi. Także krótki płaszcz mieli zawieszony na plecy.
Ich narzędziami myśliwskimi były dzidy, łuki i strzały, przy boku miały tarczę. Dzikie zwierzęta okropnie się rozmnożyły. Polujący spędzali je z wielkich przestrzeni, a potem ubijali. Także doły kopano i zakrywano, by w nich zwierzęta chwytać, a potem kolbami i toporami zabijać. Matkę Semiramidy widziałam polującą także na zwierzę, które Job pod nazwą, Behemot opisuje; polowały też na tygrysy, lwy i inne zwierzęta. W tych pierwszych czasach żadnych nie widziałam małp.
Widziałam także łowy na wodzie; w ogóle nad wodami trudniono się bałwochwalstwem i mnóstwem szkaradnych uczynków. Matka na zewnątrz nie była tak wyuzdaną jak Semiramis, lecz miała szatańskie usposobienie, posiadała też okropną siłę i zuchwałość. Co to za straszna rzecz, walcząc z potężnym, olbrzymim zwierzęciem (hipopotamem), rzucić się w morze! Siedząc na dromaderze, ścigała owo zwierzę, wtem, razem z dromaderem rzuciła się w morze. Czczono ją jako boginię łowów i dobrodziejkę ludzkości. Semiramis, wracając z jednej ze swych wypraw z Afryki, przyszła także do Egiptu, które to państwo założył Mesraim, wnuk Chama, który, przyszedłszy tam dotąd, napotkał tam już pojedyncze, rozsypane gromady bardziej gminnych plemion pobocznych. Egipt zaludniło więcej plemion, z których raz to, raz owo miało przewagę. Gdy Semiramis do Egiptu przybyła, były tam cztery miasta. Najstarszymi były Teby, zamieszkiwane przez naród więcej gładki, lekki i zwinny od narodu naokoło Memfis, którego mieszkańcy byli krępymi. Memfis leżało nad lewym brzegiem Nilu, przez który długi most prowadził.
Na prawym brzegu stał pałac, w którym za czasów Mojżesza mieszkała córka Faraona. Brunatniejsi mieszkańcy, o wełniastych włosach, już w pierwszych czasach byli niewolnikami i nigdy w Egipcie nie panowali. Ci, którzy najpierw do Egiptu przyszli i Teby zbudowali, przybyli, jak mi się zdaje, z Afryki; drudzy przyszli z okolicy Morza Czerwonego, którędy przybyli Izraelici. Trzecie z miast nazywało się Chume, później Heliopolis. Rozciąga się wzwyż od Tebów. Gdy Najśw. Maryja Panna z Józefem i Jezusem uciekała do Egiptu, widziałam naokoło tego miasta jeszcze nadzwyczaj wielkie budynki. Niżej od Memfis, nie bardzo daleko od morza, leżało miasto Sais; zdaje mi się, że jest jeszcze starszym aniżeli Memfis. Każde z tych czterech miast miało osobnego króla. Semiramidzie wielką cześć oddawano w Egipcie, która za pomocą swych praktyk i sztuk szatańskich powiększyła tam bałwochwalstwo. Widziałam ją w Memfis, gdzie składanie ofiar z dzieci było w zwyczaju, knującą plany, trudniącą się wróżbiarstwem z gwiazd i czarodziejstwem. Byka Apis jeszcze nie widziałam, lecz bożyszcza z głową, podobną do słońca i ogonem. Tutaj też podała plan do pierwszej piramidy, którą na wschodnim brzegu Nilu, niedaleko od Memfis zbudowano, przy czym wszystek naród pomagać musiał. Kiedy budowa była już ukończona, widziałam Semiramidę z kilkuset ludźmi znowu tam dotąd przybywającą. Była to uroczystość poświęcenia, a Semiramis odbierała cześć prawie Boską.
Piramida stanęła na miejscu, gdzie były woda i bagna. Postawiono fundament z podziwiania godnych filarów, na wzór wielkiego, szerokiego mostu; nad tym mostem wznosiła się piramida, tak że pod nią, jak pod świątynią z kolumnami, przechadzać się było można. Były tam liczne miejsca, więzienia i ob.szerne pokoje, a również aż do czubka miała owa piramida liczne wielkie i małe miejsca z otworami dla okien, z których sukienne powiewające chorągwie widziałam. Naokoło piramidy były łazienki i ogrody. Ten budynek był prawdziwą siedzibą egipskiego bałwochwalstwa, gwiaździarstwa i okropnych mieszanin. Ofiarowywano dzieci i starców. Gwiaździarze i czarnoksiężnicy mieszkali w piramidzie i tutaj też swoje szatańskie miewali widzenia. Blisko łazienek stał wielki zakład do czyszczenia zamulonej wody Nilu. Widziałam też później w tych kąpielach egipskie niewiasty w największej rozwiązłości, mającej związek z najhaniebniejszymi obrzędami bałwochwalstwa. Ta piramida nie stała bardzo długo, zniszczono ją.
Lud był strasznie zabobonny, zaś kapłani tak byli ciemni, tak się oddawali wróżbiarstwu, że w Heliopolis nawet sny ludzkie zbierali i spisywali, patrząc przy tym zawsze na gwiazdy. Coraz więcej powstawało osób magnetycznych, miewających szatańskie widzenia, mieszających prawdę z fałszem: podług tego ustanawiano służbę bałwochwalczą, a nawet chronologią (liczenie czasu). Tak widziałam, że bożyszcza Isis i Osiris niczym innym nie są jak Azenetą i Józefem, których przybycie do Egiptu owi wróżbiarze w swych szatańskich wizjach naprzód widzieli i do swej religii przyjęli. Gdy przybyli, oddawano im cześć bałwochwalczą; widziałam Azenet wskutek tego płaczącą i przeciwko temu piszącą.
Nasi dzisiejsi uczeni, piszący o Egipcie są w wielkim błędzie, ponieważ tak wiele u Egipcjan mają za historię, doświadczenie i naukę, chociaż to wszystko polega tylko na fałszywych wizjach i wróżbach z gwiazd, przy czym ludzie tak mogą pozostać głupimi i zezwierzęconymi, jak nimi w rzeczywistości byli Egipcjanie. Lecz uczeni takie natchnienia szatańskie i takie działanie uważają za niemożliwe, więc je odrzucają i uważają Egipcjan za starszych, ponieważ już tak rychło rzeczy tak głębokie i uczone posiadać mieli.
Widziałam, jak już przy przybyciu Semiramidy do Memfis byli w sprzeczności ze swą chronologią (obliczaniem czasu). Chcąc zawsze uchodzić za naród najstarszy, poprzekręcali czas i rody królów. Wskutek tego prawdziwa rachuba czasu zupełnie im się pomieszała, a ponieważ kilkakrotnie obliczanie swoje zmieniali, przeto prawie nie wiedzieli, jak sobie postępować.
Prócz tego każdy błąd starali się uwiecznić za pomocą budowy i napisów, wskutek czego zamieszanie tym trwalszym się stawało. Tak np. przez długi czas wiek przodków i potomków w ten sposób obliczali, jakoby dzień śmierci ojca był zarazem dniem powstania syna. Królowie, którzy bezustannie z kapłanami co do rachuby czasu się sprzeczali, wsuwali przodków, którzy nigdy nie istnieli; także owych czterech, równe imię mających królów, którzy w jednym i tym samym czasie panowali w Tebach, Heliopolis, Memfis i Sais, policzyli jednego za drugim.
Widziałam też, że raz liczyli rok na 970 dni, drugi raz znowu liczyli lata jak miesiące. Widziałam też pewnego kapłana, czas obliczającego, przy czym zawsze zamiast 500, 1100 lat wypadało. Widziałam te fałszywe obliczania czasu i działania owych kapłanów podczas nauki o szabacie w Arumie, gdzie Jezus wobec faryzeuszów mówił o powołaniu Abrahama, o swym pobycie w Egipcie, występując przy tym przeciwko egipskiej rachubie czasu. Jezus powiedział faryzeuszom, że obecnie świat 4028 lat stoi; kiedy zaś słyszałam Jezusa to mówiącego, miał sam lat 31.
Widziałam też wtenczas ludzi, czczących Seta jako Boga bardzo wysoko i podejmujących dalekie, niebezpieczne pielgrzymki do jego mniemanego grobu, o którym sądzili, że się w Arabii znajduje. Zdaje mi się, jakoby niektórzy z tych ludzi jeszcze żyli i jakoby przez kraj turecki, gdzie ich chętnie przepuszczają, do tego grobu pielgrzymowali.
Amadeus said
Link: http://pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl/zycie_jezusa6.htm
JÓZEF I AZENET
Gdy Józefa
sprzedano do Egiptu, miał lat szesnaście. Był średniego wzrostu, bardzo
wysmukły, układny, ruchliwy ciałem i duszą. Był zupełnie innym aniżeli bracia.
Każdy musiał go kochać. Gdyby mu ojciec nie był takiego dawał pierwszeństwa,
musieliby go bracia miłować. Ruben był także układniejszym aniżeli drudzy, zaś
Beniamin był człowiekiem bardzo wielkim i niezgrabnym, lecz dobrodusznym i
potulnym. Józef nosił włosy, na 3 ciemiona rozdzielone; po każdej stronie głowy
było jedno ciemię, trzecie z karku w formie długiej i krużowatej się zwieszało.
Gdy został władcą Egiptu, nosił włosy ostrzyżone, lecz później znowu długie.
Św. Józef Razem z pstrym surdutem Jakub także
kości Adama oddał był Józefowi, jakkolwiek Józef nie wiedział, co to było. Jakub
dał mu je jako klejnot zasłaniający, wiedząc dobrze, że bracia go nie miłowali.
Józef owe na piersi zawieszone kości nosił w woreczku skórzanym, u góry
okrągłym. Gdy bracia go sprzedali, ściągnęli z niego tylko pstry surdut i suknię
zwyczajną; lecz na gołym ciele jeszcze jedną nosił opaskę i rodzaj szkaplerza na
piersiach, zaś pod tym ów woreczek wisiał. Ów pstry surdut był biały z
szerokimi, czerwonymi pręgami, na piersiach były trzy czarne sznury na poprzek,
w środku ze żółtą ozdobą. W górę szeroko był opasany, tak że można było coś
wsunąć, dołem był wąski, lecz z boku miał wcięcia, by podczas chodzenia
zostawiać miejsce. Spuszczał się aż do dołu, a w tyle był nieco dłuższym, zaś w
przodku otwartym Józefa suknia zwyczajna tylko aż ponad kolana sięgała.
Józef znany już był Faraonowi i jego żonie, zanim do więzienia się
dostał. Zawiadywał sprawami Putyfara tak dokładnie, a Putyfar podczas pobytu
Józefa w jego domu tak dobrze wszystko sprawował u Faraona i takim się cieszył
błogosławieństwem, że Faraon chciał zobaczyć sługę swego. Żona Faraona, bardzo
pragnąca zbawienia, bożków czcząca i, jak wszyscy Egipcjanie, bardzo nowych
bożków żądna, tak zdumiała z powodu tego podziwu godnego, sprytnego i mądrego
cudzoziemca, że w sercu swoim jako Boga go czciła, mawiając zawsze do Faraona:
ten mąż posłany jest od naszych bogów, to nie człowiek, jak my. Dlatego
dostał się do wspaniałego więzienia, gdzie później został dozorcą nad drugimi.
Opłakiwała go bardzo, że go jako złoczyńcę pojmano, że się na nim omylili; a
kiedy uwolnionym został i do dworu przyszedł, zawsze dlań bardzo dobrą była. Ten
sam, kubek, który zapakował Beniaminowi, był pierwszym od niej podarkiem. Znam
go dobrze, miał dwa ucha, a żadnej nogi. Był jakby z drogiego kamienia lub masy
przezroczystej, której nie znam, był też cały ukształtowany, jak górna część
kielicha, używanego przy ostatniej wieczerzy. Znajdował się także pomiędzy
naczyniami, które dzieci Izaaka ze sobą z Egiptu zabrali, a przechowywano go w
arce Przymierza. Józef był siedem lat w więzieniu, tutaj, w największym smutku
pogrążony, tajemnicę Jakuba w ten sam sposób otrzymał, jak patriarchowie, także
widzenie o licznym potomstwie otrzymał. Putyfara żonę znam dobrze.
Widziałam też, jak Józefa uwieść chciała, lecz po jego wywyższeniu czyniła
pokutę, stała się pobożną, i wstydliwą. Była to wielka, tęga niewiasta, żółtawo
— brunatnego, jak jedwab błyszczącego koloru ciała. Nosiła kolorowa suknię, na
niej cienki, figurami przeplatany płaszcz, wskutek czego suknia spodnia jakby
przez koronki przebłyskiwała. Józef wiele z nią przebywał, ponieważ pan wszystko
mu powierzył. Spostrzegłszy jednakowoż, że się stała poufalszą, nie sypiał
więcej w domu swego pana, ilekroć tego w domu nie było. Odszukiwała go często
wśród jego zajęć, gdy co pisał. Widziałam ją raz przychodząca do niego w stroju
bardzo nieprzyzwoitym, kiedy, stojąc w kącie sali, pisał. Pisywali na wałkach
przy pochyłych płytach, przed którymi stać i siedzieć było można a stały one
przy ścianach. Rozmawiała z nim, a on odpowiadał; lecz wówczas bezczelna się
stała. Wskutek tego obróciwszy się uciekł. Uchwyciła go za płaszcz, a on go jej
zostawił. Widziałam Józefa u bałwochwalczego kapłana Putyfara w
Heliopolis, u którego Azenet, córka Dyny i Sychemity, jako prorokini i
stroicielka bożków, razem z siedmiu innymi dzieweczkami żyła. Kupił ją w piątym
jej roku od jej mamki, z którą, od Jakuba nad Morze Czerwone uciekła, by synowie
jego dziecka nie zamordowali. Posiadała ducha proroczego, a u Putyfara uchodziła
za prorokinię. Józef znał ją, nie wiedział, że była jego kuzynką. Była
istotą zupełnie poważną, szukająca odosobnienia, a pomimo swej wielkiej
piękności nienawidziła mężczyzn. Miewała głębokie widzenia, znała też egipska
naukę o gwiazdach, lecz miała pewne pojęcie o religii patriarchów;
czarodziejstwa nie widziałam u niej. Widziała podczas wizji całą tajemnicę
życia, rozpłodu, przyszłości i wyjścia Izraela, nawet całe przejście przez
puszczę. Mnóstwo zapisała rolek dziwacznymi głoskami na liściach pewnej rośliny
wodnej i na skórach; wyglądały one jak łby zwierzątek i ptaków. Te księgi już za
jej życia źle były przez Egipcjan rozumiane i do szkaradnych uczynków
nadużywane; Azenet wskutek tego niezrozumienia, spowodowanego przez szatana,
bardzo się smuciła i bardzo wiele płakała. Miała więcej wizji, aniżeli który
bądź człowiek za jej czasów, a była pełną cudownej mądrości. Lecz wszystko
czyniła zupełnie spokojnie, wszystkim rady udzielając. Umiała też tkać i
haftować, a tak była pełna mądrości, że nawet spaczenie prawdy przez ludzi
poznawała, i dla tego tak poważną, małomówną i spokojną była. Widziałam,
że Azenet wskutek mylnego tłumaczenia jej wizji i rolek przez nią zapisanych
bałwochwalczą cześć jako Izys, zaś Józefowi jako Ozyrys oddawano. Może dlatego
tak wiele płakała; pisała też przeciw temu, że ją matką wszystkich bogów nazywać
będą. Ilekroć Putyfar bogom ofiary składał, wchodziła Azenet na wieżę, gdzie
jakby w ogródku była, i wśród blasku księżyca na gwiazdy patrzała. Wpadała w
zachwycenie i wszystko bardzo jasno widywała w gwiazdach, widywała też prawdę w
gwiazdozbiorach, albowiem przez Boga wybraną była. Lecz widziałam bożków
bałwochwalczych, którzy najohydniejsze widzieli rzeczy, będąc przeniesieni w
zupełnie obce, szatańskie światy. Wskutek tych widzeń szatańskich Azenet
przekręcono tajne oświadczenie na szkaradne uczynki bałwochwalstwa. Azenet wiele
w Egipcie zaprowadziła. Kazała wiele pożytecznych zwierząt, np. krowy
sprowadzić; uczyła także wyrobu sera, również tkactwa i niejednej sztuki
nieznanej. Leczyła też liczne choroby. Józef zaprowadził pług w Egipcie, którym
on sam kierować potrafił. Jedna rzecz była mi bardzo dziwna. Azenet mięso
licznych, na ofiary zabitych zwierząt, w wielkich, pod gołym niebem w ziemie
wkopanych kotłach, tak długo gotowała, dopóki to mięso nie stało się do kleju
podobną masą, która podczas wypraw wojennych i w razie głodu na pożywienie
służyła. Z tego Egipcjanie bardzo byli radzi i zdziwieni. Gdy Józef u
kapłana bałwochwalczego ujrzał Azenet, zbliżyła się do niego, chcąc go uścisnąć.
Nie było to żadną bezczelnością, lecz rodzajem prorokowania, akcją prorocką;
dlatego działa się przed kapłanem bałwochwalczym. Azenet miano jakby za świętą.
Lecz widziałam, że Józef, wyciągnąwszy rękę, ją odsunął, mówiąc do niej poważne
słowa. Wtedy widziałam ją bardzo wzruszoną, cofającą się do swej izby i w smutku
i pokucie żyjącą. Widziałam Azenet w owej komnacie, stała za zasłoną,
długie włosy zwieszały się obficie ku ziemi, a na końcu były zakędziorżawione.
Na jamie żołądkowej miała cudowny, na skórze wyciśnięty znak. W figurze, jakby w
miseczce sercowatej, stało dziecię z rozszerzonymi ramionami, trzymając w jednej
ręce małą miseczkę, a w drugiej kubek, czy też kielich. W miseczce leżały trzy
miękkie z łupiny wyłaniające się kłosy i postać gołębia, zdawającego się dzióbać
w stronę grona, leżącego w kielichu na drugiej ręce dziecka. Jakubowi ten znak
był znany; mimo to musiał Azenet oddalić, by ją od gniewu swych synów zachować;
gdy jednakowoż przyszedł do Józefa do Egiptu, a ten mu z wszystkim się zwierzył,
poznał swą wnuczkę po tym znaku. Także Józef miał taki znak, wyobrażający grono
z licznymi jagodami, na piersiach. Teraz widziałam anioła ukazującego się w
bardzo świetnej szacie, z kwiatem lotosowym w ręku. Pozdrowił Azenet. Patrząc na
niego, zasłoniła się. Rozkazał jej, by się już więcej nie smuciła, by szatę
odświętną przywdziała, także pokarmu od niej zażądał. Oddaliwszy się,
wróciła ustrojona, niosąc na lekkim, niskim stoliku wino i małe, płaskie, w
popiele pieczone chleby. Była śmiałą, zupełnie szczerą i pokorną; tak jak
Abraham i inni patriarchowie podczas świętych zjawień gdy anioł z nią rozmawiał,
twarz odsłoniła. Zażądał miodu od niej; rzekła, że nie posiada miodu, jak inne
dziewice, które go pożywały. Rzekł jej anioł, że znajdzie miód pomiędzy
posągami bożyszcz, które stały w komnacie w pozwijanych kształtach, z głowami
zwierząt i ku dołowi zwiniętymi ciałami wężów. Tutaj znalazła tedy piękny, jak
hostia biały plaster miodu z wielkimi komórkami i postawiła go przed anioła,
który jej jeść kazał. Błogosławił miód, i widziałam, że jaśniał i ogień z niego
buchał. Znaczenia tego miodu niebieskiego nie umiem już zupełnie wypowiedzieć;
kiedy się bowiem takie rzeczy widzi, wie się wszystko, ponieważ się wie te
rzeczy prawdziwie; teraz zaś zdaje się ten miód znowu być tym, co nazywamy
miodem, nie wiedząc, czym właściwie są kwiaty, pszczoły i miód. Tylko tyle
powiedzieć mogę: Azenet miała rzeczywiście tylko chleb i wino, a nie miód, w
sobie, i dopiero wskutek tego miodu porzuciła bałwochwalstwo, a wiara żydowska w
jej sercu się przyjęła. Wiele z tego powodu dopomóc miała, liczni jako pszczoły
naokoło niej budować mieli. Sama mówiła, że nie chce odtąd żadnego więcej pić
wina, że miód jej bardziej jest potrzebny. W Median blisko Jetro widziałam wiele
miodu, wiele pszczół. Anioł błogosławił palcem swoim plaster miodu na
wszystkie strony świata, oznaczało to, że ona swoim istnieniem, swoim wzorem i
tajemnicą swojej treści dla tak wielu miała być matką i przewodniczką. Gdy jej
samej później cześć boską oddawano, gdy ją z tak licznymi piersiami wyobrażano,
było to również złym zrozumieniem jej własnych widzeń, w jaki sposób tak wielu
wyżywić miała. Anioł powiedział jej także, że jest oblubienicą Józefa i
że z nim ma być połączona. Także ją błogosławił, jak Izaak Jakuba, a anioł
Abrahama. Owe trzy linie błogosławieństwa zrobił nad nią podwójnie, pierwszy raz
do dołka sercowego, po raz drugi do łona. Miałam później widzenie, jak
Józef znowu przybył do Putyfara, by żądać Azenet za żonę, i przypominam sobie
tylko, że, jak ów anioł kwiat lotosowy trzymał w ręku. Wiedział o jej wielkiej
mądrości, lecz ich obustronne pokrewieństwo było dla niego tajemnicą, a także
tajemnicą dla Azenet. Widziałam też, że syn Faraona kochał Azenet i że
musiała się ukrywać, że Juda całej sprawie zapobiegł, inaczej by Dan i Gad,
podburzeni przez syna Faraona, który z nimi zrobił zasadzkę, Józefa byliby
zgładzili. Sądzę, że Juda, otrzymawszy podczas widzenia przestrogę od Boga,
powiedział Józefowi, iżby inną drogą wędrował. Przypominam sobie, że także
Beniamin w tym miał zasługę, broniąc Azenet. Dan i Gad zostali ukarani, umarły
im dzieci. Także Pan Bóg ich przestrzegł, zanim ktokolwiek o tym wiedział.
Józef i Azenet, pokazując się ludowi, nosili w rękach, tak samo jak
kapłan bałwochwalczy Putyfar, znak najwyższej władzy, uważany za święty. Górna
część tego znaku trwożyła pierścień, dolna krzyż łaciński, głoskę T. Służył on
za pieczęć, a kiedy żyto mierzono lub oddzielano, naznaczano kupy, wyciskając na
nich owo T; także gumna że zbożem i budowle kanałów, rośnięcie i opadanie Nilu
tym znakiem znaczono. Pisma tym znakiem stemplowano, pomazując je wpierw
czerwonym sokiem rośliny. Ilekroć Józef jaki urząd sprawował, ten znak, krzyż
wyryty na pierścieniu, na dywanie obok niego leżał. Wydawało mi się też, jakoby
to było znakiem w Józefie jeszcze zamkniętej tajemnicy Arki Przymierza.
Azenet, też miała instrument jakby rózgę, którą, postępując podczas
widzenia, tam, gdzie drgnęło, w ziemię uderzała, znajdując wodę i źródła. Działo
się to pod wpływem gwiazd. Przy pochodach uroczystych jeździli Józef i Azenet na
błyszczącym wozie. Azenet nosiła zupełnie złotą tarczę piersiową, obejmującą pod
ramionami całe ciało. Na tej tarczy było pełno figur i znaków. Jej suknia
spadała aż ponad kolana, odtąd były nogi zawinięte. Na ramionach nosiła długi
płaszcz, łączący się z przodu po nad kolanami. Czubki trzewików były zagięte w
górę, jak łyżwy. Strój głowy jakby hełm, składał się z pstrych piór i pereł.
Józef nosił ciasny surdut z rękawami, a nad nim złoty napierśnik z
figurami, około bioder krzyżowały się pasy ze złotymi węzłami, na ramiona spadał
płaszcz, a także strój głowy składał się z piór i klejnotów. Gdy Józef przybył
do Egiptu, budowano Nowy — Memfis, który mniej więcej siedem godzin na północ od
starego Memfis był położony. Pomiędzy obiema miastami znajdował się na groblach
trakt bity z alejami; tu i ówdzie pomiędzy drzewami stały figury bardzo
poważnych i smutno wyglądających żeńskich bożyszcz, mających ciało jak psy i
siedzących na płytach kamiennych. Zresztą nie było jeszcze żadnych pięknych
budynków, lecz były niezmiernie długie wały i sztuczne góry z kamieni
(piramidy), pełno jaskiń i komórek. Mieszkania były lekkie, a górna część z
drzewa. Były jeszcze pomiędzy tym wielkie lasy i bagna. Nil już za czasów
ucieczki Maryi do Egiptu bieg swój zmienił. Egipcjanie cześć oddawali różnym
zwierzętom, ropuchom, żmijom i krokodylom. Przypatrywali się zupełnie
spokojnie, gdy krokodyl człowieka pożerał. Kiedy Józef przybył do Egiptu, nie
oddawano jeszcze czci bożkowi — bykowi; lecz tę służbę krótko potem wskutek snu
Faraona i siedmiu tłustych i chudych krowach przyjęto. Mieli liczne bożyszcza,
niektóre wyglądały jakby dzieci w pieluchach, inne znowu jak węże były zwinięte,
pomiędzy nimi też takie, które można było skracać i przedłużać. Niektóre
bożyszcza były w napierśniki przyozdobione, a na nich plany miast i bieg Nilu
dziwacznie były naznaczone. Te tarcze sporządzano podług obrazów, które kapłani
bałwochwalczy ze swych wież w gwiazdach widzieli, podług czego potem miasta i
kanały budowali. W taki sposób założono Nowy — Memfis. Złe duchy musiały
wówczas mieć inną, więcej cielesną siłę; widziałam bowiem czarodziejstwo
egipskie, wychodzące bardziej z ziemi, z głębiny. Ilekroć kapłan bałwochwalczy
rozpoczynał dzieło swe czarodziejskie, widziałam rozmaite brzydkie postacie
zwierząt z ziemi naokoło czarownika wychodzące i w czarnej linii parowej do ust
jego wchodzące. Wskutek tego się odurzał i jasnowidzącym się stawał. Było też,
jakoby z każdym wstąpionym duchem zamknięty świat w nim wschodził, i teraz
widział to, co było blisko i co było oddalone, głębiny ziemi, kraje i ludzi,
tajne i ukryte rzeczy, to znaczy: wszystko, z czym owe duchy jakiś miały
związek. Późniejsze czarodziejstwo wydawało mi się zawsze, jakoby więcej pod
wpływem duchów powietrznych stało. To, co czarownicy za pomocą tych duchów
widzieli, wydawało się jakby mamidło, odbijanie się w lustrze, spełniane wobec
nich przez duchów. Mogłam widzieć poza tymi postaciami, były jakby widma i
jakoby się za zasłonę patrzało. Ilekroć egipscy kapłani bałwochwalczy z
gwiazd coś wyczytać chcieli, pościli i oczyszczali się przedtem, okrywali się
worami i sypali popiół na głowę, a podczas gdy z wieży patrzeli na gwiazdy,
składano ofiary. Poganie owych czasów mieli niejasne tylko pojęcie o tajemnicach
religijnych nabożeństwa prawdziwego, które to tajemnice Bóg od Seta, Henocha,
Noego i patriarchów ludowi wybranemu przekazał; dlatego też tak różne uczynki
szkaradne w ich bałwochwalstwie były, za pomocą których szatan, jak później za
pomocą kacerstwa, czystemu, niezmąconemu zachowanemu objawieniu Boga do ludzi
przeciwdziałał. Dlatego Pan Bóg tajemnicę arki Przymierza ogniem zakrył, by ją
zachować. Niewiasty w Egipcie widziałam za czasów Józefa jeszcze
podobnie ubrane jak Semiramidę. Jakub idąc do Józefa do Egiptu, przez puszczę tą
samą szedł drogą, którą Mojżesz później do Ziemi obiecanej wędrował. Wiedział,
że Józefa zobaczy. Już idąc do Mezopotamii, tam, gdzie postawił kamień, a nie
tam, gdzie widział drabinę, miał widzenie o swych synach przyszłych, i że jeden
z nich w okolicy, gdzie sprzedano Józefa, się w ziemię zapada i jak gwiazda
znowu wschodzi w południu. Dlatego też, gdy mu skrwawiony płaszcz przynieśli i
gdy widzenie dawniejsze, o którym zupełnie był zapomniał, znowu mu przyszło na
pamięć, rzekł: będę opłakiwał Józefa, dopóki go nie odnajdę. Jakub najpierw
Rubenowi kazał się wywiadywać, jaką żonę ma Józef, lecz nie objawił mu zaraz, że
jest jego siostrzenicą. Lecz zaprzyjaźnił się z Putyfarem, a ten, obcując z nim
wiele, przyjął obrzezanie i służył Bogu Jakuba. Jakub mieszkał od Józefa
mniej więcej o dzień drogi oddalony, a ponieważ zachorował, Józef do niego
pojechał. Jakub pytał go o niejedno, dotyczące Azenet, a ponieważ dowiedział się
o jej znaku na piersiach, powiedział Józefowi słowami: „to jest krew z mojej
krwi, to jest kość z mojej kości”, kim jest Azenet. Józef tak był wzruszony, iż
omdlał, a przyszedłszy do domu, powiedział żonie swojej i oboje serdecznie
wskutek tego płakali. Jakub zachorował potem wiele gorzej, a Józef znowu
był przy nim. Jakub spuścił nogi swe z łoża, zaś Józef, położywszy rękę pod jego
biodra, musiał mu przysięgę złożyć, że go w Kanaan pochowa, a przysięgając,
Jakub oddawał pokłon błogosławieństwu w Józefie. Wiedział, że Józef od anioła
otrzymał był błogosławieństwo, odebrane od niego. Józef nosił to
błogosławieństwo w prawym boku aż do śmierci. Pozostało też ono w jego ciele aż
w nocy przed wyjściem Izraelitów przez Mojżesza wyjęte, z szczątkami Józefa w
arce Przymierza, jako Świątyni ludu wybranego, złożone zostało. Kwartał po
odwiedzinach umarł Jakub. Po jego śmierci urządzili żydzi i Egipcjanie sąd co do
jego osoby, w którym to sądzie bardzo go chwalono i miłowano. Azenet
porodziła Józefowi najpierw Manasesa i Efraima, a w ogóle osiemnaście dzieci,
pomiędzy nimi kilka bliźniąt. Umarła trzy lata przed Józefem, a niewiasty
żydowskie namaściły ją. Dopóki jeszcze Józef żył, spoczywało ciało jej w jego
przyszłym grobowcu. Lecz najstarsi ludu coś z jej wnętrzności przywłaszczyli
sobie, przechowując to w małej figurze ze złota. Ponieważ zaś i Egipcjanie na to
nastawali, powierzono to żydowskim akuszerkom, z których jedna w smołą zalanej
trzcinianej puszce nad kanałem w sitowiu to ukryła. W nocy wyjścia pewna mamka z
rodu Aser tę tajemnicę Mojżeszowi przyniosła. Owa mamka nazywała się Sara.
Józefa, po jego śmierci, zabalsamowali żydzi w obecności Egipcjan i
nastąpiło połączenie ciał Józefa i Azenet podług zapisków, jakie Azenet ze swych
widzeń była zrobiła i żydom pozostawiła. Także egipscy kapłani i astrolodzy,
którzy Józefa i Azenet w poczet bóstw swych przyjęli, o tych zapiskach
wiedzieli, mieli też przeczucie o wielkim znaczeniu i błogosławieństwie Józefa i
Azenet dla Izraela; lecz chcieli to błogosławieństwo sobie przywłaszczyć, zaś
Izraela pognębić. Dlatego żydów, którzy po śmierci Józefa w tak
zadziwiający sposób się rozmnażali, Faraon tak ciemiężył. Wiedzieli też
Egipcjanie, że Izraelici bez ciała Józefowego nie wyjdą z ziemi, dlatego też
kilkakrotnie zwłoki Józefa zagrabili, a wreszcie je zupełnie posiedli. Prosty
lud wiedział tylko o zwłokach Józefa, nie zaś o tajemnicy, jaką te zwłoki
zawierały, którą tylko mało kto znał. Lecz cały lud zasmucił się bardzo, gdy
najstarszym oznajmiono, iż skradziono im świętość, na której obietnica
spoczywała. Mojżesz, na dworze Faraona we wszelkiej mądrości egipskiej
wychowany, odwiedził lud swój i znał przyczynę smutku. Gdy zabił Egipcjanina,
zrządził Pan Bóg, że jako zbieg przybył do Jetrego, ponieważ tenże wskutek
związku swego z Sybilą Segolą celem wykrycia zabranej tajemnicy mógł mu być
pomocnym. Mojżesz także na rozkaz Boży pojął Seforę za żonę, by tę gałąź w
Izraelu zebrać. Segola była córką naturalną Faraona z matki żydowskiej,
a chociaż w egipskim gwiazdziarstwie wychowana, była żydom bardzo oddana. Ona to
pierwsza wykryła Mojżeszowi, gdy jeszcze chował się na dworze, iż nie jest synem
Faraona. Aaron, po śmierci swej pierwszej żony, musiał ożenić się z córką owej
Segoli, by zażyłość matki z Izraelitami tym większą się stała. Dzieci z tego
małżeństwa wyszły razem z Izraelitami; Aaron musiał się znowu z nią rozłączyć,
by kapłaństwo Aaronowe z czysto żydowskiego plemienia pochodzić mogło.
Rozłączona od Aarona córka Segoli, po raz wtóry wyszła za mąż, a jej
potomkowie za czasów naszego Zbawiciela mieszkali w Abila, dokąd jej mumię
przenieśli. Segola była bardzo oświeconą i bardzo wiele zdołała u Faraona; miała
u czoła, wywyższenie, jak je często w starodawnych czasach ludzie proroczego
ducha mieli. Duch ją popychał, by Izraelitom liczne wyjednała przyzwolenia i
dary. W nocy, w której w Egipcie anioł Pański zabijał wszelkie pierworodne,
udała się Segola, zasłonięta, z Mojżeszem, Aaronem i trzema innymi Izraelitami,
do dwóch mogił, które oddzielone były kanałem, lecz mostem połączone.
Ten kanał wpadał pomiędzy Memfis a Goren w Nil. Wstęp do grobowca leżał
pod mostem głębiej, aniżeli powierzchnia wody, do której z mostu stopnie
prowadziły. Segola, zszedłszy sama z Mojżeszem, rzuciła imię Boga, napisane na
karteczce, w wodę, która zaraz się rozstąpiła, robiąc wolnym wstęp do grobowca.
Trącili o kamień, tworzący bramę i otwierający się do wewnątrz. Teraz
też drugich do siebie zawezwali. Tutaj, związawszy im ręce swą stułą, kazał im
przysięgać, iż tajemnicę zachowają. Po złożonej przysiędze rozwiązał im ręce.
Potem wszyscy wstąpili do grobowca, gdzie dobyli światła, które przynieśli w
ukryciu. Widziano tam jeszcze różne ganki, a w nich wizerunki zmarłych. Ciało
Józefa i z tymże połączone cząstki Azenet spoczywały w egipskiej, metalowej
trumnie kształtu byka (bożka), lśniącej jak wytarte złoto. Odkryli grzbiet,
służący za wieko. Mojżesz wyjął tajemnicę z próżnego ciała Józefowego, a
owinąwszy je w chusty, podał Segoli, która, zakrywając szatą, niosła ją przed
sobą. Resztę kości zgarnięto na kamieniu bardziej na kupę, a zawinąwszy je w
chusty, mężom wynieść kazano. Teraz, mając świętość, mógł Izrael z kraju
wychodzić. Segola płakała, a Izrael był radości pełen. Mojżesz w czubku
swej laski żółtawej, kształtu nieszpułki i liściem otoczonej, ukrył relikwię
ciała Józefowego. Była to inna laska, aniżeli owa laska pasterska, którą Mojżesz
przed Bogiem rzucać musiał na ziemię, gdzie się w węża przemieniała; była to
trzcina, której górny i dolny koniec można było wysuwać i wsuwać. Dolnym końcem,
który wydawał mi się być z metalu i miał kształt spiczastej skuwki, dotknął
Mojżesz skały, jakoby słowa na niej pisał. Skała rozstąpiła się pod końcem laski
i woda wytrysnęła. Także tam, gdzie Mojżesz końcem swej laski robił znaki w
piasku, woda wytryskała. Nieszpułkowatą górną część owej laski trzcinianej można
było wysuwać i wsuwać, i przed nią rozstąpiło się Morze Czerwone. Od
śmierci Józefa aż do wyjścia Izraela z Egiptu jest podług naszego sposobu
liczenia, upłynęło mniej więcej 170 lat. Mieli tam inny sposób liczenia, mieli
inne tygodnie i lata. Często mi to objaśniano, lecz nie umiem tego powtórzyć.
Dopóki Izraelici w Egipcie żyli, mieli zamiast Świątyni tylko namioty. Wznosili
kamienie, wylewali olej nad nimi, ofiarowali zboże i baranki, śpiewali i modlili
się.
Amadeus said
Ale co z tego że mieli Abrahama, Jakuba czy Mojżesza i innych proroków jeżeli jak pod Synaj zrobili sobie cielca tak później zaczeli składać hołdy bożkom. Stworzyli coś przeciwnego do tego co Bóg objawiał Abrahamowi Mojżeszow czy Jakubowi i innym prorokom. Stworzyli religie judaistyczną która zmieniła nauki Boga.
Marucha said
Re 34:
Historia biblijnych Żydów to – oprócz mordowania wszystkich, których spotykali na swej drodze oraz ciągłych oszustw i zdrad – także nieustanne zdradzanie Boga przez Naród Wybrany.
Nieliczne szlachetne jednostki były mordowane. Taki był los żydowskich proroków.
akej said
@35
„Neliczne szlachetne jednostki byly mordowane”. Nihil novi! Przeciez jak bylo, tak jest do dzis. A czy stac ich na cos innego???!