Proletaryzm
Posted by Marucha w dniu 2013-04-03 (Środa)
“Kapitalizm” to nieadekwatne słowo, i bardzo by się przydało zastąpić je jakimś innym. Ta nazwa spowodowała prawie tyle samo zamętu w świecie ideowym, co w świecie materialnym. Sugeruje ona, że kapitalizm ma coś wspólnego z kapitałem. Inaczej mówiąc, jako nazwa dla systemu jest to słowo całkowicie bezużyteczne, bo każdy system ekonomiczny, każde w ogóle ekonomiczne przedsięwzięcie opiera się na takim czy innym kapitale. W tym znaczeniu, komunizm jest kapitalizmem, feudalizm jest kapitalizmem, i nawet człowiek, który własnymi rękami buduje chatę na samotnej wyspie też reprezentuje kapitalizm, bo musi tę chatę budować z konkretnych materiałów.

“The Road to Serfdom WIP” [Droga do niewolnictwa w realizacji] – Patrick Anthony Pierson
W rzeczywistości więc używamy słowa “kapitalizm” mając na myśli system, w którym istnieje nie tyle kapitał, co kapitaliści. Ale nawet to nie jest żadnym wyróżnikiem, chyba że w sensie kapitalistów jako klasy uprzywilejowanej. Można równie zasadnie nazywać kapitalistą drobnego sklepikarza, jak wielkiego fabrykanta. Można też wyobrazić sobie system, gdzie kapitalistów będą miliony. Gdybyśmy podzielili całą ziemię w kraju na absolutnie równe, niewielkie spłachetki, to właścicieli tych spłachetków dałoby się bez trudu nazwać kapitalistami.
To zbyt mylące i zdradliwe słowo. Może równie dobrze oznaczać każdego, kto posiada jakikolwiek kapitał, jak i określony rodzaj człowieka, który w konkretnych warunkach ekonomicznych zazwyczaj włada kapitałem. Żonglerka tym słowem, używanie go raz w jednym, raz w drugim sensie, to świetna zabawa, pozwalająca odsunąć w mglistą przyszłość jakąkolwiek zmianę systemu ekonomicznego.
Proponuję więc, żeby zamiast słowa “kapitalizm” używać słowa “proletaryzm”. Proletaryzm” to właściwe słowo, bo wskazuje, co stanowi prawdziwy wyróżnik tego systemu. Nie zawracajmy sobie głowy kapitałem, który zawsze jest niezbędny, ani kapitalistami, których może być mrowie. Tym, co się liczy jest proporcja między liczbą kapitalistów a liczbą ludzi, zmuszonych do pracy na cudzym przez brak własnego kapitału.
Proletaryzm to koszmarna nazwa dla koszmarnego systemu. Może przydałoby się używać tej nazwy tylko w momentach furii, kiedy gwałtowne i obelżywe słowa same pchają się na usta; na co dzień można by mówić po prostu o systemie opartym na pracy najemnej.
Tak czy owak, świat, w którym obecnie żyjemy jest światem najmitów. Ta właśnie cecha legła u jego podstaw – i tę właśnie cechę chcemy zmienić. My, zwolennicy dystrybucji własności, chcemy uwolnić świat od brzemienia proletaryzmu – stanu, w którym olbrzymie rzesze ludzkości, zależne od wynagrodzeń, są w istocie lokajami wiszącymi u pańskiej klamki, parobkami u bogaczy. Chcemy zmienić tę zależność w niezależność. Byłoby może nieco mylące, gdybyśmy ogłosili, że zamierzamy dać ludziom kapitał, aby wybawić ich od kapitalizmu. Nie – zamierzamy dać im własność, aby wybawić ich od proletaryzmu.
Istnieje pewien konkretny ideał, z którym dystrybutysta może się utożsamiać. Własność stwarza bowiem swój własny idealizm, a nawet własny altruizm. Istnieje taka relacja między człowiekiem a przedmiotem zdrowej własności, która nie sprowadza się, tak jak w wypadku wynagrodzeń, do samych tylko pieniędzy. Jest to relacja oparta na odpowiedzialności, przywiązaniu i honorze. I choćbyśmy tysiąc lat przetrząsali wszystkie biblioteki świata, nie znaleźlibyśmy słów, które lepiej to oddadzą niż słowa Ewangelii, tak przejmujące i tak dobrze znane w innym, wyższym znaczeniu: “Najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem, ale dobry pasterz odda życie za swe owce”.
Jest w tych słowach ogromna treść symboliczna i transcendentalna, która w całkiem zrozumiały sposób przysłoniła nam fakt, że odnoszą się one również do sytuacji z życia wziętej. Ojciec syna marnotrawnego zachowuje się jak normalny ojciec, a natarczywa wdowa dokładnie tak jak wdowa. Jeśli traktujemy ewangeliczne przypowieści wyłącznie jako alegorię, możemy łatwo przeoczyć, że wielu pasterzy całkiem dosłownie musiało oddać życie za swe owce, broniąc stad przed watahami wilków. Patrząc pod tym praktycznym kątem, widzimy, że pasterz dużo chętniej odda życie, jeśli owce należą do niego. Nie można człowiekowi zapłacić za tak skrajne, mistyczne poświęcenie. Nie zakupi się paradoksu. Nigdy nie ma pewności, czy ten osobliwy duch bliskości, dumy z czegoś, identyfikowania siebie z czymś zewnętrznym będzie stanowił część kontraktu zawartego ze zwykłym pracownikiem najemnym. Czasami występuje to u służących, ale nie da się wpisać takiej klauzuli do umowy o pracę między panem a sługą. Ten rodzaj więzi rodzi się w duszy tylko wtedy, jeśli dusza pozostaje w prawidłowej relacji do materii. Proletaryzm nigdy nie da takiego poczucia przynależności.
Najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem. Kiedy nadejdzie ciemność i nastanie dzień ostatni, ten cytat powinien zostać wypisany ognistymi literami na ruinach cywilizacji przemysłowej.
Cywilizacja przemysłowa opiera się na założeniu, że wszystko da się załatwić, wszystko da się kupić, wszystkim da się sterować. Olbrzymie masy najemnych pracowników zaprzęgnięto do obsługi jej cywilizacyjnej maszynerii – a są to pracownicy równie obojętni jak maszyny, tak samo jak maszyny sprowadzeni do roli narzędzi nie dbających o ostateczny cel swego działania. Zgodnie z założeniem, dopóki będą dostawać polecenia i wypłatę, i dopóki znajdzie się dla nich praca, dopóty system będzie chodzić jak w zegarku, niezależnie od tego, czy ludziom zależy na dobrze wykonanych zadaniach, czy może nic ich to nie obchodzi. Cały nowoczesny przemysł funkcjonuje na tej samej zasadzie co latyfundia w późnym Cesarstwie Rzymskim – w oparciu o pracę wielkich grup ludzkich, niekoniecznie złożonych z niewolników, ale zawsze pełniących rolę czysto służebną.
Wiele można by o tym systemie powiedzieć, ale dla nas akurat jedno jest ważne. Niektórzy twierdzą, że prowadzi on do wzrostu zamożności całego społeczeństwa, inni są zdania, że prowadzi tylko do większej zamożności bogatych. Lecz tak czy owak, jest związany z zamożnością – gdyż jest od niej zależny. Ustrój oparty na pracy najemnej jest wrażliwy na sytuację gospodarczą. W dobrych czasach ten system może się i sprawdza; dla nas liczy się tylko, że w złych czasach jest to zły system. Nie wytrzymuje napięć. A już z pewnością nie wytrzyma oblężenia.
Kiedy wilki zawyją dokoła, kiedy na wzgórzach i ulicach wyszczerzy zęby głód, nie da się wezwać tych ludzi do walki z watahą, jak kiedyś wzywano chłopów. I nie oni są temu winni. Fakt, że nie można na nich polegać wynika z samej natury systemu. Relacje między człowiekiem a jego pracą, człowiekiem a jego narzędziami, człowiekiem a jego dziełem są dziś odrealnione. Ci ludzie sami są używani jak narzędzia. Są kupowani i sprzedawani dokładnie tak jak wytwarzane przez nich produkty. Jest głupotą oczekiwać od nich feudalnej lojalności wobec firmy, która w każdej chwili może wyrzucić ich na bruk. Kłóci się z logiką, żeby wymagać od nich działania w czysto publicznym interesie, gdy jednocześnie podkreślamy, że zawarli czysto prywatną umowę.
Kapitalizm traktuje każdą pracę jak pracę przypadkową. Nic dziwnego, że przypadkowi pracownicy mają w nosie swoich pracodawców. Kiedy sytuacja gospodarcza się pogarsza, spada również jakość pracy, jak ma to miejsce dzisiaj. Związek między pracą a zamożnością, raz celowo rozluźniony, siłą rzeczy staje się coraz luźniejszy. Od rewolucji przeszliśmy do strajku włoskiego, od strajku generalnego do generalnego zobojętnienia, od tego, co nazywa się bolszewizmem i czerwonym niebezpieczeństwem do tego, co nazywa się zamknięciem rynku dla ludzi nie nadających się do żadnego zawodu.
Na tysiąc różnych sposobów człowiek dzisiejszy potrafi okazać, że nie lubi swojej pracy lub że ponosi w niej klęskę. Ręka ześlizguje się z dźwigni maszyny; ludzie wymigują się od zawodowych obowiązków, których nigdy nie nauczono ich kochać czy bodaj respektować, dystansują się od nich emocjonalnie, porzucają je, wyrywają się na wolność. Nie czują się ze swoją pracą psychicznie związani i jak świat długi i szeroki okazują tę rezerwę. A kiedy nadciągnie mrok i głód, w ciemnościach da się wyczuć, że ludzkość przemieszcza się tak masowo, jakby sama ziemia się osuwała, w akcie powszechnej dezercji i milczącego buntu. “Najemnik ucieka.”
Gilbert Keith Chesterton
Przekład: Jaga Rydzewska
Źródło: Świat najmitów – akapit 3 i 4 z artykułu „Proclamation abolishing certain words”, który ukazał się w „G.K.’s Weekly” w dniu 8.11.1924, oraz druga połowa 3 akapitu, akapit 4, 5 i 6 z eseju „The Wolf and the Wage-Slave”, który ukazał się w „G.K.’s Weekly” w dniu 12.09.1925, [w:] G.K. Chesterton, Obrona Wiary, FRONDA, 2012, ss. 323 -328.
Komentarzy 16 do “Proletaryzm”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Zygfryd Gdeczyk said
Reblogged this on ZYGFRYD GDECZYK.
Dyskurs said
Nareszcie jakiś sensowny artykuł przytoczony na tym portalu.
Czytać i uczyć się zamiast dyskutować o Maryni.
Ideą portalu są przede wszystkim SENSOWNE KOMENTARZE na temat bardzo różnych artykułów, zarówno mądrych, jak i mniej mądrych, głupi chujku – admin
JO said
Mam gdzies w swojej bibliotere ksiazke o tytule , jak dobrze pamietam : Historia sztuki uzytkowej lub W Poszukiwaniu Stylu Epoki. Tam na przykladzie sztuki ukazano zwiazek czlowieka z przedmiotem.
Kiedys Kazda Lyzeczka byla misternie zrobiona i wygrawerowana, tak by ukazac Zdrowe relacje czlowieka z Wlasnoscia, z ktorej byli ludzie Dumni.
Kiedys kazdy przy stole mial chusteczke obiadowa wyszyta z inicjalami, lub w misternej srebrnej obraczce obiadowej.
—————————
Proletaryzm, ale tylko dla bialego czlowieka. Kazda inna Rasa ma WLASNOSC. Bialemu czlowiekowi zostawono role Parobka. To nie jest przypadek, ze byle Hindus, Turek, Chinczyk ma w calej Europie swoje Sklepy, restauracje, Kebabownie a nawet zaklady przetworcze Zywnosc ale nie Bialy Czlowiek…..
Mordka Rosenzweig said
Ja pan Mordka pszeczytal i sie usmial:
„Najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem”.
Najemnik ucieka jak ma dokad uciekac.
Nasza rasa jusz tak zrobila, sze jak najemnik ucieknie to tak jak z deszczu pod rynne.
Innymi slowy gdzie ten najemnik ma uciec? Do Iranu, a mosze do Polnocna Korea?
Tak sze chyba lepiej zostac.
A w ogule to ten artykul jest smiechu wart.
frigg said
http://www.mezczyznidlarodziny.com/index.php
Benny Kuleczka said
Szanowny Panie Gajowy,
Jestem niemile zaskoczony Pańskim komentarzem do wypowiedzi osoby posługującej się ksywką Dyskurs. Przecież ta osoba bardzo pozytywnie oceniła artykuł i zapostulowała aby utrzymać ten wysoki poziom. To chyba nie powód do inwektyw?
Nie czytał Pan późniejszych wpisów tego karalucha, bo je wywaliłem. Ale proszę poczytać reakcje innych uczestników.
https://marucha.wordpress.com/2013/04/03/modernista-jorge-bergoglio-zbezczescil-imie-sw-franciszka-z-asyzu-1/
admin
RomanK said
UJ panie Mordka ja wiedzialem ze panu sie ten texu nie bendzie podobac..oj,,widzialem! Pan doskonale wie ze najemnik wilancznie ucieka…i sie daje rozganiac….Pan zna historie n arodu wybranego..do uciekania…
Czy taki der goy moze napisac cus mondrego??? nawet… jak sie nazywa Chesterton po angielsku…
Jan said
Ad.4
”A w ogule to ten artykul jest smiechu wart”
Dlaczegóż to, pewnie temu bo nie jest z Pana bajki
miś said
Ad.2 i 6 Qui penis aquam turbat?
Wywalonych postów tego „Dyskursa ” nie czytałem i nic nie straciłem !
Gajowy ma moje pełne poparcie, walić go w ryj i patrzeć czy równo puchnie.
Mordka Rosenzweig said
Re 7
Szanowny pan Roman K.
Sznowny pan ma dusza racja, sze nasz narud wybrany zna uciekanie, ale tesz jusz „nigdy wiecej” nie bedziemy uciekac bo po co i od czego.
Na pszyklad, teraz kiedy pani Kate Middleton wyszla za monsz za pana prince William to jeszcze bardziej sie nie boimy.
Nie wiem czy czlowieki wiedza, ale pani Middleton jest ze szlachetnej rodziny od pan Rothschild, ale my powiedzielismy glupie goje sze ona jest normalna pani.
Tak sze po co uciekac?
re 8,
Szanowny pan Jan,
Ja pan Mordka chce powiedziec sze nasza rasa wybrana to swoich bajek nie posiada, tylko stwoszyla ruszne bajki dla goje.
Goje bardzo lubia sluchac nasze bajki jak im opowiadamy, sze wolnosc, ruwnosc, braterstwo.
jasiek z toronto said
Re: Artykul.
Taka mala dygresja do „artykulu”…
W prawdziwym kapitalizmie nie jest wazne ile i czego kto ma, ale czego jest wlascicielem…
================================
jasiek z toronto
http://polskawalczaca.com
RomanK said
Szanowny panie Mordka…pan dobrze wie ze krolowa Victoria to byla bliska krewna ruskich carow Romanowych,,i te rodziny byly chore,,one mialy hemophile w zylach…ale jak stalo sie cos,,pan zgadnie co to cos bylo, ze sie zmienilo…ROmanowy mieli hemophile dio spoczynku w szttolni kopalni..a w angielskiej krulewskie ayrstokaty juz nic nie maja hemophilii…. tylko zwykle parchy..
ja tam nie jestem az tak rabniety tradycyjnei zeby pani ksieznicce z Mideltonow zagladac pod spodnice, jak ona ma…co mnei do tego…
Ja bardzo po\pieram waleczne panstwo Israele i popieram do niego emigracje kazdego jednego wlasciwego nawet tego spapranego z arystokracja polska.
Ja mam ciekawy pomysl odbudowy w TelAvivie Najwienkszego Stowarzyszenia Poskliej Arystokracji i proponuje pana na prezesa,,no moze z panem Srulem Radziwillem,,ale on ostatno jakos zniknal..moze chory???
RomanK said
panei Jsasiu ,,to pan opuscil???
„To zbyt mylące i zdradliwe słowo. Może równie dobrze oznaczać każdego, kto posiada jakikolwiek kapitał, jak i określony rodzaj człowieka, który w konkretnych warunkach ekonomicznych zazwyczaj włada kapitałem. Żonglerka tym słowem, używanie go raz w jednym, raz w drugim sensie, to świetna zabawa, pozwalająca odsunąć w mglistą przyszłość jakąkolwiek zmianę systemu ekonomicznego.”
jasiek z toronto said
Re:13 RomanK
Przeczytalem rowniez i ten fragment Panie Romku i jedynie sprecyzowalem pojecie kapitalu jakim jest posiadanie wlasnosci (nieruchomosci, domu, ziemi, mieszkania) wolnej od jakichkolwiek obciazen finansowych (oprocentowanie czy cykliczny podatek finansowy), a odzwierciedleniem kapitalu sa srodki finansowe (gotowka, banknoty, monety, obligacje, bondy itp…).
Niczego Panie Romku nie „opuscilem” i staralem sie bardzo krotko wyjasnic zawarte slowa pt: „mylace i zdradliwe” (…) ktore dla zwyklego „kowalskiego” niewiele oznaczaja, lub sa zbyt trudne do zrozumienia sedna sprawy (rdzenia pojecia kapitalu).
========================
jasiek z toronto
http://polskawalczaca.com
Ciek said
„My, zwolennicy dystrybucji własności, chcemy uwolnić świat od brzemienia proletaryzmu – stanu, w którym olbrzymie rzesze ludzkości, zależne od wynagrodzeń, są w istocie lokajami …”
Wzruszające 🙂 Szkoda tylko, że w celu dystrybuowania czegokolwiek trzeba to najpierw mieć, a zatem komuś zabrać 🙂
Być może dystrybucjonizm zrobiłby się niejako sam gdyby np. dla przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw różnica pomiędzy kosztami pracodawcy a tym co dostaje się na rękę nie wynosiła około 2000 zł 🙂
Co znowu „zabrać”? Odebrać złodziejom i bandytom to, co ukradli i zrabowali?
Aj waj, jak Pan uporczywie bronisz świętego prawa własności bandziorów…
Admin
Ciek said
„Co znowu “zabrać”? Odebrać złodziejom i bandytom to, co ukradli i zrabowali?
Aj waj, jak Pan uporczywie bronisz świętego prawa własności bandziorów…
Admin”
Wie Pan, jakoś już zdążyłem sobie przyswoić, że jak władza mówi, że da, to mówi, a jak mówi, że zabierze, to zabiera. Dlatego właśnie jak słyszę o szerzeniu sprawiedliwości taką czy też inną metodą, to się już odruchowo chwytam za kieszeń. Nie ma tu chyba nic dziwnego, w końcu już uczony Iwan Pawłow udowodnił, że to zupełnie naturalne 🙂 Szczególny niepokój mój wzbudza fakt, że gdy wpisuję sobie w googlach hasła w stylu „postulaty / program dystrybucjonistów” to wyskakuje mi zadziwiająco mało konkretów poza ogólnikowymi hasłami „trzeba to, trzeba tamto” więc w zasadzie nie wiem jakimi to sposobami ma zostać przeprowadzone rozróżnienie pomiędzy „złodziejami i bandytami, co ukradli i zrabowali”, a zwykłymi obywatelami, którzy coś uczciwie posiadają, co chyba uzasadnia pewien sceptycyzm. Narzędzia niezbędne do „dystrybuowania” mienia ukradzionego już są w kodeksie karnym więc to nie jest kwestia zmiany systemu tylko pozbycia się, hmmm, „naleciałości” jeśli Pan wie co mam na myśli 🙂
Ja tam wychodzę z założenia, że coś na kształt dystrybucjonizmu jest w stanie zrobić się samo jeśli tylko zlikwidować narzędzie, które powstrzymuje procesy naturalne, czyli biurokratyczną machinę. Gospodarka rządzi się podobnymi prawami co natura, która na nadmierne wzrosty organizmów nie zezwala – w końcu z jakieś przyczyny mamy średnio lekko poniżej 2 metrów wzrostu, a nie 20 czy 200 – bo to zwyczajnie nie byłoby wydajne. Tak samo jest również z mitycznym wrogiem dystrybucjonizmu, czyli „wielkimi kapitalistami” – gdy te wszystkie korporacje i inne badziewie odciąć od finansowej kroplówki w postaci państwach zamówień błyskawicznie oraz pozbawić parasola chroniącego przed konkurencją w postaci systemu prawnego (w szczególności w obszarach tzw. własności intelektualnej i innych barier stawianych mniejszym podmiotom chcącym wejść na rynek) to szybko podzieliłyby los mamutów i innych gigantów – poszły do piachu. Wraz ze wzrostem rosną też problemy wewnętrzne – biurokracja, brak możliwości szybkiego reagowania, koszty, spadek innowacyjności i skłonności do ryzyka … Tak na serio to król jest nagi, dlatego potrzebuje państwa, które łaskawie otoczy go furem zdartym ze swych poddanych 🙂
P.S. W ogóle to mnie dziwi, że Pan puszcza teksty o dystrucjonizmie. Widział Pan to:
http://www.dystrybucjonizm.pl/ekonomia-polityczna-dystrybucjonizmu/ ?
Chodzi mi zwłaszcza o fragment „W tym punkcie tezy dystrybucjonistów są w dużej mierze zbieżne z tezami libertarian” – czy mnie się tylko wydawało, że Pan uważa libertarian za agenturę Antychrysta, czy tam coś, którą trzeba wraz z potomstwem (pomiotem?) wymordować bez litości? 🙂 Przyznam szczerze, że od czasu naszej ostatniej pogawędki na temat narkotyków żyję w ciągłej obawie o swoje życie, czy to oznacza, że mogę już odsapnąć? 😉