Kardynał Giacomo Biffi, emerytowany arcybiskup Bolonii zwykł powtarzać, że czymś gorszym od utraty wiary jest dla człowieka utrata rozumu. To pozornie paradoksalne stwierdzenie można znakomicie uzasadnić na przykładzie jednej z najbarwniejszych i najbardziej wyrazistych postaci kultury angielskiej.
„Panowie, jestem katolikiem”, oświadczył angielski pisarz, Hilaire Belloc, w czasie swego pierwszego publicznego wystąpienia w 1906 roku – kandydował w wyborach do Izby Gmin – „Jeśli to możliwe, codziennie uczestniczę w Mszy świętej. To [wyjął z kieszeni różaniec] jest różaniec. Jeśli to możliwe, codziennie klękam i odmawiam te paciorki. Jeżeli odrzucicie mnie ze względu na moją religię, będę dziękował Bogu, że oszczędził mi poniżenia bycia waszym reprezentantem”.
Mimo zjadliwej kampanii przeciwników, którzy wznosili hasła: „Nie głosuj na Francuza [Belloc był z pochodzenia Francuzem] i katolika!”, pisarz został wybrany. W działalności politycznej równie ostry jak w swym pisarstwie, cięty język łączył z żywym poczuciem humoru. Polemiki były jego namiętnością. „W demokracji mamy prawo odpowiadać na pytania, lecz nie mamy prawa stawiać pytań”, pisał sarkastycznie w „Daily News”, „od stawiania pytań nadal jest polityczna arystokracja”.