Zakaz handlu w niedzielę? Polacy są na to gotowi!
Posted by Marucha w dniu 2013-06-17 (Poniedziałek)
Mimo zakrojonej na szeroką skalę ateistycznej i antyrodzinnej propagandy, rzesze Polaków deklarują, że są gotowe zrezygnować z zakupów w niedzielę. Mimo tego niemal każdy „znawca” gospodarki i społeczeństwa, próbuje wmówić nam, że zakaz handlu w niedziele „jest za drogi”. Czy rzeczywiście?
W mediach toczy się ożywiona dyskusja o ewentualnym wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele. Instytutu Badania Opinii Homo Homini zapytał Polaków co sądzą na ten temat. Wyniki są zaskakujące.
Wyniki sondażu Instytutu Badania Opinii Homo Homini na zamówienie Ineria.pl są bardzo interesujące. Na pytanie zadane przez ankieterów „Czy jest Pan/i w stanie zrezygnować z robienia zakupów w niedzielę?” ponad 43 proc. pytanych odpowiedziało, że tak. Niechęć do rezygnacji z zakupów w „pierwszy dzień tygodnia” wyraziło zaledwie 23 proc. badanych. Aż 32 proc. pytanych w ogóle nie robi zakupów w niedzielę.
Oczywiście można się spodziewać, że antyniedzielny chór zwróci uwagę, że najchętniej zrezygnuje z niedzielnych zakupów mieszkaniec średniego miasta, wsi, małego miasta, co dla „młodych, wykształconych” stanowi wodę na młyn ich „nowoczesnej” retoryki. Jednak już to, że 39 proc. mieszkańców miast pow. 500 tys. nie robi zakupów w niedzielę, może naruszyć spokój lemingów.
Optymizmem napawa fakt, że wśród najmłodszych respondentów w wieku 18-24 lata, aż 60 proc. jest w stanie zrezygnować z niedzielnych wypraw do sklepu.
Gotowość do zaniechania niedzielnych zakupów rośnie wraz z wykształceniem. Wśród osób z podstawowym wykształceniem taką chęć deklaruje 36 proc. z wyższym 45 proc.
Płeć w tej kwestii nie odgrywa znaczącej roli. 43 proc. kobiet i 45 proc. mężczyzn jest za rezygnacją z robienia zakupów w niedzielę. „Nie” na takie pytanie odpowiedzieli częściej mężczyźni (5 pkt proc. więcej niż kobiety). Nie robi zakupów w niedzielę 36 proc. kobiet i 29 proc. mężczyzn.
Co zrobi władza?
Do Sejmu trafił projekt zmian w kodeksie pracy zakazujący handlu w niedzielę. Pod projektem podpisali się posłowie PiS, PO, PSL, SP oraz niezależni. Zdaniem autorów, praca w niedzielę w „zwłaszcza kobiet, które stanowią większość zatrudnionych w handlu, a jednocześnie pełniących odpowiedzialne funkcje w życiu rodzinnym i wychowywaniu dzieci, jest przez znaczną część społeczeństwa oceniane negatywnie”.
Z podobną inicjatywą wystąpił zarejestrowany 24 kwietnia Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Wolna Niedziela”, którym pod swoim projektem zebrał już ponad 40 tys. podpisów. Wprowadza on zapis w kodeksie pracy mówiący, że „Praca w niedzielę i święta w placówkach handlowych jest niedozwolona”.
I się zaczęło…
Hierarchowie udzielili poparcia staraniom o przywrócenie świątecznego charakteru niedzieli, przypominając nauczanie Kościoła. Zdanie Magisterium w tej kwestii jest jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości.
Wykonywanie prac niekoniecznych w niedziele i święta jest poważnym nadużyciem. Także traktowanie pracowników, jak niewolników, nie wypłacanie im należnego wynagrodzenia oraz nie poszanowanie ich godności kłóci się nie tylko z moralnością, ale także podstawowymi normami etycznymi.
Trzecie Przykazanie wyraźnie mówi: „Pamiętaj, abyś Dzień Święty święcił”. Bardzo czytelne wskazówki znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy m.in.: „W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani (…) powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. Ustanowienie niedzieli przyczynia się do tego, aby wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu” (por. KKK 2193-2194).
Kilka miesięcy upłynęło także od chwili gdy biskupi w liście skierowanym do wiernych zwrócili uwagę na to, by nie traktować niedzieli wyłącznie jako „dnia wolnego od pracy” ale by skupić się na rodzinnym a nade wszystko religijnym wymiarze tego dnia.
Dla przeciwników wolnej niedzieli było to zdecydowanie za dużo. Zwolennicy nadania niedzieli charakteru świątecznego, zarówno ci, którzy podkreślali jej wymiar religijny jak i ci dla których stanowi ona możliwość spędzenia czasu z rodziną spotkali się z brutalną nagonką ze strony liberałów i wszelkiej maści lewaków.
Nie było istotne, że w projekcie poselskim podkreślano głównie rodzinny wymiar niedzieli. Antyniedzielni siepacze ruszyli do boju. Posypały się znane już wcześniej argumenty: Kościół miesza się do polityki, nie stać na to, ile to kosztuje itd. Ten sposób uzasadniania szczególnie interesująco brzmiał w ustach tych, którzy jeszcze do niedawna głosili wyższość gospodarki socjalistycznej, by po 1989 r. ogłosić się liberałami.
Do grona antyniedzielnej nagonki dołączyli także kreujący się na „self-made manów” rzekomo zawdzięczający swój materialny sukces własnej pracy i zdolnościom biznesmeni. Fakt, że nierzadko ich finansowa potęga wynika także z przynależności do układu sięgającego głęboko w przeszłość tzw. Polski Ludowej nie przeszkadza im w głoszeniu apoteozy swojej zaradności.
Zwykle zapatrzeni w stronę zachodu euro entuzjaści – pokazujący ją jako niedościgniony wzór do naśladowania – tym razem się nie sięgnęli po swój koronny argument – „tak się to robi w UE”. Dlaczego? Pewnie dlatego, że w Niemczech i krajach niemieckojęzycznych (Austria i Szwajcaria) takie zakazy obowiązują. Co ciekawe w Niemczech to tzw. Ossi z NRD najgłośniej domagali się odstąpienia od tych przepisów. Trudno przecież wschodnich Niemców traktować jako warty do naśladowania wzór, zwłaszcza w kontekście ich zapóźnień gospodarczych, których efekty dotykają te landy do dziś.
Będzie zgrzyt
Powtórzmy najważniejszy wniosek płynący z przedstawionych badań – ponad 43 proc. pytanych odpowiedziało, że jest w stanie zrezygnować z niedzielnych zakupów. Mimo medialnego jazgotu i antyniedzielnej retoryki aż tylu Polaków dostrzega wartość tego dnia i wykazuje się empatią w stosunku do tych, którzy zamiast móc budować więzy rodzinne muszą pracować. Sprawa zakazu niedzielnego handlu jest kwestią wielowymiarową. Nie można jednak dostrzegać tylko jej ekonomicznej strony, warto popatrzeć szerzej i nie ulegać propagandzie głoszonej przez niedawnych piewców socjalistycznego planowania.
Łukasz Karpiel
http://www.pch24.pl/
Komentarzy 15 do “Zakaz handlu w niedzielę? Polacy są na to gotowi!”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Młody Wykształcony Antyniedzielny Siepacz Ciek said
A jaki odsetek respondentów jest gotowy na to, że jak zmniejszy się czas otwarcia lokali, to też proporcjonalnie zmniejszy się zatrudnienie osób w nich zatrudnionych przy bieżącej obsłudze związanej w ich funkcjonowaniem?
Jeśli ludzie nie robiliby zakupów w niedzielę, to właścicielom sklepów itp. nie opłacałoby się ich otwierać.Pomoc Wielkiego Brata nie jest tu potrzebna.
anaTOM said
a ja w ostatni dzien tygodnia ani do sklepu ani do kosciolka nie chadzam.
andrzej said
Dużo to takich co rano na tacę, a potem do galerii!
I co tu poradzisz człowieku!
Galernik. said
Tak długo brałem się za pisanie komentarza, że ktoś mnie ubiegł ale i tak to napiszę.
Kilka latek byłem związany z handlem (galerie) i w związku z tym orientuję się troszkę jak to wygląda.
Na galeriach sklepy standardowo otwarte są po 12 godz. w niedzielę z reguły krócej – 10 godz. Jeżeli przykładowy sklep trzyma w tygodniu na zmianie 5 osób to oznacza to, że pracodawca musi obsadzić pracownikami 300 roboczogodzin. W weekend kiedy ruch jest większy potrzeba 7-8 osób. Jeżeli w sobotę i niedzielę mamy czynne łącznie 22 godz. to oznacza, że trzeba obsadzić 154 – 176 godz. co razem z tygodniem daje 454 – 476 roboczogodzin. Zamykając w niedzielę znika nam 70 – 80 godz. Chyba nie trzeba pisać co to oznacza. To ok. 15 – 17 % mniej pracy i tylu pracowników staje się niepotrzebnych i jeśli takie wartości przełożyć na cały handel z pracą może się pożegnać tysiące osób, głównie dziewczyn, kobiet jak było podkreślone w tekście a wtedy będą mogły całe dnie spędzać z dziećmi. No, chyba że będą musiały zająć się zbieraniem złomu – to nie posiedzą.
‚
Mało przekonująca jest argumentacja na rzecz zamykania sklepów w niedzielę. Nie wiem skąd przekonanie, że pracownicy są krzywdzeni pracując w niedzielę. Wbrew pozorom taki system ma też plusy ale nie chcę się rozpisywać. Większym zmartwieniem pracowników niż praca w niedziele są warunki pracy i płacy czy jakieś poronione zasady ustalania płac w wielu tego typu sklepach, rodzące chore relacje międzyludzkie czego wiele osób nie wytrzymuje psychicznie. Wielokrotnie byłem świadkiem. Czy ktoś z czytelników zwrócił kiedyś uwagę na dziewczyny/ pracownice, które wychodząc ze sklepu schylają się? Schylają się po to żeby nie nabijać liczników, które na wejściu liczą wejścia klientów. Pracownicy są z tego rozliczani. Muszą wyrabiać „liczniki” tzn. odpowiednią ilość paragonów do ilości wejść, ilość rzeczy na paragon, wartość paragonu, sprzedaż kwotowo etc… nie wyrobienie „liczników” dwa / trzy razy z rzędu i pracownica leci z roboty, w związku z czym często gęsto niedziele są jak najbardziej pożądanym dniem w grafiku – można nadrobić liczniki i sprzedaż.
‚
Padają argumenty, że ludzie czego nie kupią w niedzielę to kupią w tygodniu w związku z czym handel nic nie straci itd… Jeśli przyjąć takie tezy za uprawnione to należałoby dodać, że nie jakiś „handel” tylko „biznesmani” nie stracą. Dla części pracowników oznacza to bezrobocie dla pozostałych większe obciążenie pracą w tygodniu, a dla „handlu” oznaczałoby to czysty zysk – mniej etatów do opłacenia. No ale jak pisałem – to tylko wtedy kiedy przyjmiemy taką argumentację za prawdziwą.
Tym czasem w galeriach spora część utargu, są to zakupy impulsywne, nieplanowane. Krótszy czas pracy sklepów to mniej okazji do zrobienia takich zakupów i tym samym mniejszy utarg. Także ja jednak postawię na to, że „handel” straci.
.
Inna kwestia. Mamy już ustawę zakazującą handlu w święta, w której pierwotnie miał się znaleźć zakaz dot. niedziel. Także rozumiem, że te niedziele zostaną po prostu dopisane do istniejącej ustawy. Ustawy, która wyłącza z zakazu stacje benzynowe czy gastronomię. A ja się pytam w czym pracownicy stacji i restauracji są gorsi, że zakaz nie będzie ich dotyczył. W czym wreszcie są gorsi pracownicy produkcji, która w wielu miejscach odbywa się również w niedzielę. No w czym?
Warto jeszcze nadmienić, że zakaz pracy w święta (a niedługo być może i w niedziele – jeśli wejdzie) dotyczy pracowników zatrudnionych na podst. umowy o pracę, nie dotyczy osób na umowach cywilnoprawnych. Czy ktoś myśli, że markety odpuszczą sobie 52 niedziele w roku czyli prawie dwa miesiące handlu ? Przypuszczam, że mogą pójść w stronę zatrudniania ludzi na śmieciówki specjalnie na weekendy. Ich zakaz nie będzie dotyczył.
;
Poza tym jak można porównywać kolonię do metropolii. W Niemczech bezrobocie 5 % w Austrii jeszcze mniej – w naszym bantustanie trzy razy więcej.
Autorom takich pomysłów proponuję pierd0lnąć się młotkiem w głowę tudzież z rozbiegu przypierd0lić głową w kaloryfer tym bardziej, że najgłośniej krzyczą nie sami pracownicy tylko pismaki i politykierzy, którzy normalną pracą nigdy się nie zhańbili. No chyba, że komuś zależy by kolejne roczniki młodych (bo tacy najczęściej pracują na galeriach) wyjeżdżały za granicę. Bo jakieś pięknoduchy miały swoje dziwne, enigmatyczne wizje, niczym z obrazka w gazetce dla jehowych, jak to całe rodziny spędzają razem niedziele z uśmiechem na ustach. Życie to nie bajka ani jehowa gazetka…..
Rysio said
A co ma zrobić biedny człowiek, który cały tydzień zapiperza od rana do wieczora – a tylko w niedzielę ma czas na zrobienie zakupów?
I na dodatek jest niewierzący – ateista.
😦
Marucha said
Re 4:
Panie Galernik – jeśli Pan uważa, że handel w niedzielę rozwiązuje w Polsce problem bezrobocia – to sam się PIERDOLNIJ młotkiem w łeb.
Marucha said
Re 5:
A co ma zrobić daltonista na skrzyżowaniu ze światłami albo kobieta-generał kiedy ma okres?
Galernik.. said
Ależ panie Gajowy. Ja nigdzie nie piszę, że „handel w niedzielę rozwiązuje w Polsce problem bezrobocia”, bo nie rozwiązuje. Gdyby rozwiązywał to bylibyśmy w lepszej sytuacji niż jesteśmy. Myślę, że całkiem wyraźnie pisałem, że zamykanie handlu pogorszy i tak już mocno nieciekawą sytuację. Także na razie młotka nie użyję.
.
Gajowy tak na mnie naskoczył, ale ja doskonale rozumiem, że z lasu może nie wszystko dobrze widać – drzewa zasłaniają – także nie mam absolutnie żadnego żalu do Gajowego. Pełen relaks. Pozdrawiam.
Rysio said
re 6. 7.
🙂 🙂 🙂
Rysio said
Chciwość rozwiązuje problem bezrobocia – gdyby ludzie byli bardziej chciwi, chcieli mieć więcej np. większe domy to by było więcej roboty.
A jak każdy myśli tak jak bosonogi Franciszek z Asyżu – to d..pa zbita.
Pierwsi z torbami pójdą szewcy.
😦
No i gdyby zakazano używania zmotoryzowanego transportu – to robotę by mieli wszyscy bez wyjątku.
Marucha said
Re 8:
Ok, ujął mnie Pan swym spokojem i dystansem.
Tym niemniej uważam, że – z wyjątkiem sklepów dyżurnych – w niedzielę handlu być nie powinno. Rozbija to rodziny i jest złamaniem przykazań boskich.
AniaK said
„Gotowość do zaniechania niedzielnych zakupów rośnie wraz z wykształceniem. Wśród osób z podstawowym wykształceniem taką chęć deklaruje 36 proc. z wyższym 45 proc.”
Z wyższym kupują przez internet 🙂 O tym czy sklepy będą otwarte w niedziele decyduje klient. Sondaże to pic na wodę fotomontaż. Nie ma klientów, Sklepy zamykają. No chyba że ktoś bardzo lubi dopłacać do interesu.
akcamillo said
Tylko przyglup zapieprza 7 dni w tygodniu, a baran bedzie sie chwalil, ze w 7 dzien tygodnia ma prace.Egoista, ktory zyje sam dla siebie jest zagrozeniem dla innych. Najwieksza bzdura ekonomiczna sa stwierdzenia o miejscach pracy, klamstwo ktore jest ciagle powtarzane przez gosci ktorzy sobie jeszcze nigdy nie zbrudzili rak. Oni beda wam wmawiali abyscie dluzej pracowali bo nie zarobicie na zycie, a wielu bedzie to polykac. 25 lat pracuje w systemie 5 – dni pracy, sobota wolna- sprzatanie, zakupy, albo wyjazd juz w piatek. Niedziela wolna, totalny odpoczynek, Kosciol,sport, grylowanie. Te jalowe dyskusje niektorych osobnikow dowodza tylko jedno, sami nie potrafia decydowac o swoim zyciu i inni robia to za nich, planujac z dokladnoscia do jednej minuty ich godne pozalowania zycie. System ma byc dopracowany, aby pracownik mial wolny czas na odpoczynek i dla rodziny, inaczej panstwo przejmie kontrole nad kazdym naszym krokiem, a kazdy krok to podatek z ktorego trzeba sie rozliczyc.
zagrypiona said
Jasię w pełni zgadzam, że niedziela powinna być wolna (na produkcji też) od handlu. Bo trzeba kiedys odpocząć, trzeba zając sie czyms innym niż praca – a handel nie jest konieczny dla bezpieczenstwa obywateli by musial non stop czuwac jak np straz pozarna czy sluzba zdrowia. No sobota też powinna być wolna by w pelni wypoczac po tygodniu roboty. Oj rozmarzyłam się.
Jednakże… @11 Pan Gajowy
„Tym niemniej uważam, że – z wyjątkiem sklepów dyżurnych – w niedzielę handlu być nie powinno. Rozbija to rodziny i jest złamaniem przykazań boskich.”
Bezrobocie i bieda ludzi nawet tych ktorzy pracują (wyzysk) też rozbija rodziny, a nawet powoduje że nowe nie powstają, i tez przez krzywdzenie bliźniego jest złamaniem przykazań boskich. I jakoś nikt nic w tym kierunku nie robi. Rzad udaje ze nie ma problemu.
Do czego zmierzam, ta zmiana wcale nie ma na celu poprawy bytu typowego szaraczka pracownika. Tylko jakieś ukryte jeszcze dno. nie wiem, może jeszcze większe zniewolenie, moze obnizka plac, zwalnianie ludzi z roboty, a wiec zmuszanie tych co jeszcze moga pracowac by wyjechali za chelbem. No jakos trzeba zredukowac poglowie do tych 15 milionow. A wybic 15 pozostalych to ciezko z logistycznego punktu widzenia. Co zrobic z cialami itd. Trzeba bardziej jakos po cichu, by zaba nie poczula ze parzy. 😉
Jeśli naprawiamy jedno (zakaz handlu w niedzielę) to nie zapominajmy aby naprawić drugie (i trzecie, czwarte), bo w tej sytuacji ktora jest teraz w POLSCE (a wiec pan pracodawca moze wszystko, pracownik nic i jeszcze malo pieniedzy zarabia, bo w Polsce panuje przekonanie ze pan i wladca musi co roku samochod zmienic i byc na wakacjach w tropikach tak z 5 razy, a robol – wiadomo opier*ala sie, ma mala wydajnosc, i w ogole, gdyby nie musial tyrac na pana pracodawce to lepiej zeby zdechl a nie zabieral powietrza) przy ZAKAZIE handlu w niedziele straci tylko pracownik. No i moze kupujacy tez, bo przeciez beda musieli wlasciciele sobie jakos odbic te niebywale ‚straty’ moze jakimis podwyzkami cen itd.
Prosze mnie nie zrozumiec zle, ale kurcze ktos musi na tych wyzyskiwaczy bata ukrecic zeby bylo jak np w Niemczech czy gdzies, ze nie trzeba tyrac po 12h caly tydzien na nedzny ochlap ktory ledwo na rachunki starczy. Moze by tak jakos bardziej kompleksowo ktos mogl naprawiac swiat, a nie tak ze niby chce i cos tam zrobi ale tak zeby faktycznie nic nie zmienic, a pogorszyc. A petla na szyi dalej sie zaciska i to temu slabszemu, bo silny zawsze sie wybroni.
mgrabas said
niedziela nie jest ostatnim dniem tygodnia tylko pierwszym i państwu nic do tego kiedy obywatel chce odpoczywać, a kiedy chce pracować