„Najwyższym dla mnie zadowoleniem moralnym jest kochać i czcić to, co kochał i czcił mój ojciec i moi dziadowie, uznawać te same, co oni, obowiązki – stąd wreszcie, że parę dziesiątków pokoleń, które mnie poprzedziły, żyło w polskiej organizacji państwowej, służyło jej i z nią się moralnie zrosło. W tym związku z dawnymi, najdawniejszymi pokoleniami narodu widzę najwyższą sankcję moralną postępowania w sprawach narodowych, sankcję, która pozwala się przeciwstawić całemu pokoleniu dzisiejszemu, jeśli się ono narodowym obowiązkom sprzeniewierza.”
(Roman Dmowski, „Podstawy polityki polskiej”)
Endecja stała się modna. Za sprawą „Marszu Niepodległości” i przestraszonych jego siłą wykrochmalonych salonów, ruch narodowy znalazł się nagle w centrum zainteresowania. Dawno endecja nie miała tak dobrej koniunktury medialnej. Wysyp informacji na jej temat w mediach głównego nurtu, powstające strony internetowe o tematyce endeckiej, dziesiątki profili na portalach społecznościowych nawiązujących do myśli narodowej i jej twórców, mnożące się stowarzyszenia, instytuty i fundacje odwołujące się do spuścizny narodowej demokracji, szeroka oferta na rynku księgarskim, zwłaszcza naukowym, dotycząca tematyki narodowej – to oczywiste przejawy tego, że myśl i tradycja endecka „mają branie” . Jeśli do tego dodamy bezprecedensowe wzmożenie publicystyczne prasie prawicowej, to można śmiało zaryzykować tezę, że coś się jednak zmieniło.