Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Bezpartyjna o Wolne tematy (25 – …
    Harakiri Sepuku o Wolne tematy (25 – …
    matirani o W mocy wariatów
    Yagiel o Wolne tematy (25 – …
    Peryskop o Wolne tematy (25 – …
    matirani o Kto kontroluje Wikipedię?
    Harakiri Sepuku o Co ten Putin jeszcze wymy…
    matirani o Wolne tematy (25 – …
    uzawada o Izrael oburzony na USA za możl…
    matirani o Wolne tematy (25 – …
    Yagiel o Wolne tematy (25 – …
    matirani o Wolne tematy (25 – …
    Yagiel o Wolne tematy (25 – …
    matirani o Wolne tematy (25 – …
    Boydar o Wolne tematy (25 – …
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 707 subskrybenta

List otwarty do papieża Franciszka znaleziony w sieci

Posted by Marucha w dniu 2013-10-04 (Piątek)

Gdy pół roku temu zostałeś Biskupem Rzymu, przyjąłem Twój wybór z umiarkowanym optymizmem, mając na względzie, jak nieskutecznym arcybiskupem Buenos Aires byłeś. Liczyłem jednak, że będziesz zachowywał się (choćby i wbrew sobie) z minimalnym szacunkiem dla urzędu, który Ci powierzono. Że będziesz potrafił wznosić się ponad własną medialność, ponad swoistą skromność stanowiącą faktycznie jakże oryginalną odmianę pychy. Że będziesz starał się być pasterzem całego Kościoła, świadkiem wiary i orędownikiem cywilizacji życia…

Tymczasem każdy dzień Twego papieżowania przynosi nowe rozczarowanie. O ile trwanie przy zamieszkiwaniu w Domu Świętej Marty zamiast w apartamentach papieskich na Watykanie można traktować jedynie jako fanaberię, to mówienie o swoich poprzednikach jako o „narcyzach”, jest już zwykłą nieprawdą. Od kilkuset lat żaden z papieży nie żył w luksusach przekraczających status społeczny przedstawiciela włoskiej wyższej klasy średniej.

Masz usta pełne walki z „lobby gejowskim”, ale Twoją pierwszą decyzją jest mianowanie jednego z jej przedstawicieli swoim pełnomocnikiem w Instytucie Dzieł Religijnych.

Jakże szybko straciły na znaczeniu Twoje codzienne kazania! Zaprzepaszczona została szansa na przekazywanie w przystępny sposób prawd katechizmowych i ewangelizację. Przytłoczył je natłok różnych przynajmniej nieostrożnych wypowiedzi. Z początku kuria rzymska próbowała je interpretować czy … cenzurować, zdejmując ze stron internetowych (dywagacje o zbawieniu niekatolików), lecz gaf i wpadek jest za dużo: stosunek do homoseksualizmu, dopuszczanie do Komunii Św. rozwodników pozostających w związkach niesakramentalnych, ocena teologii wyzwolenia, ślepota na problem imigrantów w Europie, marginalizacja walki z aborcją oraz chwaścik najświeższy: potępienie prozelityzmu.

Kto wychwyci wśród tych dyrdymałów sprawy istotne: apel o chrzczenie dzieci z nieprawego łoża, o ile ktokolwiek z bliskich prosi o chrzest, tudzież przypomnienie kapłanom, że sakramenty winny być darmo udzielane ?!

Osobnym obszarem Twej aktywności jest destrukcja dzieła Benedykta XVI. Nie chodzi tu oczywiście o stroje, lecz o doktrynę. Wszystko, co on scalał, jest ponownie rozmywane, jak za najgorszych czasów Pawła VI i Jana Pawła II. Bez szczególnego uzasadnienia, lekką ręką ograniczyłeś prawo zawarte w „Summorum Pontificum” względem zakonu Franciszkanów Niepokalanej. Czy to nie kuriozalne, że franciszkanów prześladuje ktoś, kto przybrał imię Franciszek ?!

Ale sądzę, że najwięcej szkód mogą przynieść Twoje próby reformy systemu zarządzania Kościołem. Tworzysz struktury równoległe, ograniczasz i kwestionujesz własną władzę w celu wzmocnienia kolegializmu. Trudno o bardziej przereklamowany zasób w „skarbcu” posoborowych śmieci teologicznych. Zmiana nie jest ani oznaką żywotności ani celem samym w sobie. Kto nie wie, co należy osiągnąć, niech się nie bierze za zmienianie tego, co go otacza. Czemu chcesz tak wiele zmieniać w Kościele, skoro uważasz, że pod wieloma względami nigdy nie było w nim tak dobrze jak dziś ?!

Półrocze Twoich rządów stanowi z pewnością najgorszy czas dla Kościoła od czasu Soboru Trydenckiego. Byłbyś znakomitym proboszczem opiekującym się ubogimi i wykluczonymi gdzieś na przedmieściach Buenos Aires. Każdy awans powyżej tej pozycji był niestety pomyłką.

Najlepsze, co mógłbyś zrobić dla Kościoła, to odejść natychmiast na emeryturę. Wtedy po Twoich działaniach pozostałby jedynie niesmak, byłbyś ciekawostką w wielowiekowej historii Kościoła. Możesz zapisać się niej znacznie gorzej …

Pelagianin

P.S. Oczywiście staram się pamiętać, że Pan Bóg pisze prosto po krzywych liniach. Istnieje zatem możliwość, iż to właśnie Ty za niecałe dwa tygodnie wypełnisz prośbę Matki Bożej Fatimskiej i poświęcisz Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Wprawdzie nic nie wskazuje na to, abyś planował takie działanie, ale wiemy, iż któryś papież kiedyś to uczyni. Tej intencji poświęcam tegoroczne październikowe modlitwy różańcowe.

Za http://przedsoborowy.blogspot.se/2013/10/list-do-papieza-franciszka.html

Napisał Dextimus dnia 2.10.13
http://breviarium.blogspot.se

Komentarzy 16 to “List otwarty do papieża Franciszka znaleziony w sieci”

  1. JO said

    Tak, tu nalezy sie Cisza

  2. Lily said

    Czy Wam kochani, nazwisko aktora Jonathana Pyrce cos mowi…? Rola jest rola. Boze widzisz ,a nie grzmisz.

  3. luka said

    Ad. 2
    Rzeczywiście uderzające podobieństwo.

  4. TomUSAA+ said

    „Swoistą skromność stanowiącą faktycznie jakże oryginalną odmianę pychy”
    Świetnie ujęte!
    Pryce! Gwarantowana rola główna w memoriale.

  5. Psiemislavius said

    Nawróć się na katolicyzm!

  6. Strata czasu, takie listy. Ten człek ma głęboko w poważaniu katolicyzm.

    Do abp Mariusza Aureliusza Poliego, swego następcy w Buenos Aires: „Wesoło jest być papieżem.” A dlaczego? „To owoc Ducha Świętego.”

    *REKLAMA* Jorge, człowiek, który nawet nie zastanawia się czy jest papieżem

  7. Rysio said

    Jak się uważnie czyta Nowy Testament, a zwłaszcza Dzieje Apostolskie to wyraźnie widać, że wszyscy apostołowie to byli rubachy, dowcipasy i rechotali od rana do wieczora.

    😦

  8. lupus said

    odpowiedzi raczej nie będzie

  9. Andrzej B R said

    Dla Rzsia Exstra:

    Od smutku do nihilizmu. Grzech zniechęcenia w służbie bożej.

    Dokładniejsze omówienie tej wady głównej, szerzącej wiele cichych spustoszeń w duszach ludzkich i stopniowo gaszących w nich miłość Boga, jest tym konieczniejsze, że punkt ten w nauce moralności chrześcijańskiej ostatnich wieków został silnie zniekształcony.1) U nas sam termin używany w katechizmach: lenistwo w służbie bożej, utrwalił przekonanie, że ta wada główna polega na niechęci w spełnianiu naszych codziennych obowiązków, które są zawsze pewną formą służby bożej. Odkąd św. Grzegorz na nowo przemyślał zagadnienie wad głównych i z ośmiu zredukował je do siedmiu, lenistwo nie znalazło już wśród nich miejsca, gdyż samo przez się nie ma ono tej mocy promieniowania co tamte i nie bywa pobudką do innych grzechów przez opuszczenie. Natomiast św. Grzegorz utrzymał w liczbie wad głównych smutek, zwany też z greckiego „acedia”, i następcy jego, szczególnie św. Tomasz, poddali je dokładnej analizie.
    Zjawisko naszego życia moralnego, które ta wada oznacza, znamy wszyscy aż nadto dobrze, i we współczesnej mowie utarł się dla niego termin: zły humor; mało kto jednak zdaje sobie sprawę z jego grzeszności. Ogół mniema, że ten nasz nastrój wesela lub smutku nie podpada pod żadne przykazania i że wolno każdemu weselić się lub martwić, jak i kiedy mu się podoba. Zapomnienie starej nauki o wadach głównych na tym punkcie wiele tu wyrządziło szkody, bo tolerowało w życiu wielu chrześcijan ten zaczyn zła, jakim jest smutek czy zniechęcenie w służbie bożej, które staje się ciągłym hamulcem w pełnym rozkwicie miłości Boga w ich duszy. Odwieczny spór miedzy optymizmem a pesymizmem niewątpliwie sprowadza się przynajmniej częściowo do tych wewnętrznych usposobień, jakie zapanują nad człowiekiem zależnie od tego, czy się podda smutkowi i pozwoli mu odbić piętno na całym swym życiu, nawet umysłowym, czy też przezwycięży go i nastroi życie na nutę pogody i radości. Nieraz temperamenty odegrają tu pewna role; najbardziej odporni na smutek są sangwinicy, a najłatwiej mu się poddają melancholicy, w których to szeregach należy szczególnie szukać wielkich i małych pesymistów tego świata.
    Ci mali roją się wszędzie; we wszystkim widza oni najpierw zła stronę i wszystko zwykli na zło tłumaczyć; w zła nowinę zaraz uwierzą oraz z zadowoleniem powtórzą, dobrej nie dosłyszą. Inni nie objawiają może tak łatwo swego niezadowolenia na zewnątrz, ale kłują je w sobie i żyją w stanie wewnętrznej nudy czy też tęsknoty do czegoś nieznanego, czego sami nie są w stanie określić. Wyrazem pierwszego jest „spleen” angielski, zaś drugiego „toska” rosyjska, która nieraz groźną może przybrać postać, gdy dojdzie do tego, że sobie mówi: wszystko jedno jak, byleby było inaczej, niż jest. Na dnie nihilizmu rosyjskiego jest coś z tego nastroju stale żywionego w duszy niezadowolenia ze wszystkiego i chęci, aby wszystko obrócić do góry nogami.
    Najliczniejszą jednak kategorią ludzi opanowanych przez omawianą wadę są ci, którzy wobec spopularyzowanych wiadomości o nerwach i zaburzeniach w ich dziedzinie, zwykli przejawy swojego złego humoru zwalać na nerwy i są przekonani, że to ich uwalnia od wszelkiej winy. Nieraz może to mieć chorobliwe podłoże, które winno być leczone, ale które odpowiedzialności bynajmniej od razu nie znosi. Jakże dziwią się tacy, gdy im powiedzieć, że zły humor jest czymś grzesznym i że należy się z niego spowiadać. Pytają się zaraz, przeciw jakiemu przykazaniu jest on grzechem i jakiej cnocie się sprzeciwia, i z większym jeszcze zdziwieniem dowiadują się, że przeciw przykazaniu i cnocie miłości.
    Zobaczymy dokładniej jeszcze w następnym paragrafie 52, że gdy dusza jest w stanie łaski i z Bogiem się łączy miłością, pierwszym następstwem, które winno dla niej stąd wypływać, jest radość i spokój. św. Tomasz postawił sobie zapytanie, czyby nie należało w radości upatrywać osobnej cnoty, ale doszedł do przekonania, że nie, bo jest ona tylko promieniowaniem miłości, jakby jej wtórnym aktem, który winien towarzyszyć głównemu, Jakim jest samo miłowanie Boga. Nie wyklucza ona bynajmniej smutku, do którego mamy w naszym życiu aż nadto powodów, ale nie pozwala, aby zapanował w duszy, bo nie on ma nadawać zasadniczy ton całemu naszemu postępowaniu. Otóż jak nienawiść Boga przeciwstawia się pierwszemu aktowi miłości, t. j. samemu miłowaniu Boga, tak smutek czy zniechęcenie w służbie bożej przeciwstawia się jego aktowi wtórnemu, t. j. radowaniu się Bogiem i wszystkim, co jest jego. Jest on mniej ciężki od nienawiści, i gdy nie przekracza granic grzechu powszedniego, nie wyklucza miłości Boga, ale ogromnie hamuje jej rozwój i pełne działanie w duszy. Sam w sobie rozważany, ma on jednak charakter grzechu śmiertelnego, co ma miejsce wtedy, gdy człowiek daje pełne przyzwolenie na to niezadowolenie z dóbr bożych, które są treścią życia duchowego. To jest bowiem szczytem tej wady: dusza całkowicie przez nią opanowana ma jakąś odrazę do wszystkiego, co się odnosi do Boga i jego nauki i służby; wszystko to zamiast radować nudzi ją, irytuje i utrzymuje w stanie ciągłego zniechęcenia i smutku.
    Doskonały obraz takiego opanowania duszy przez zniechęcenie w służbie bożej dał G. Bernanos w swej powieści: „Dziennik proboszcza wiejskiego”, lecz nie zdał on sobie sprawy, do jakiego stopnia taki stan duszy jest grzeszny i niegodny świętości kapłańskiej. Ten rys pesymizmu uderza także i w innych powieściach tego autora i tłumaczy się wpływami Dostojewskiego, którym Bernanos uległ bardzo bezkrytycznie. Powieści jego zostały głęboko zanalizowane przez A. Lemonnyer O. P, który bardzo słusznie zwrócił uwagę na tę zupełną bezpłodność w dziedzinie duszpasterskiej tych mniemanych świętych w powieściach Bernanosa, co się tłumaczy ich osobistym nastrojem duszy, niezdolnym promieniować na otoczenie swa tak przyćmioną miłością. Dobra formułę takiego wiecznego narzekania i biadolenia mamy w ustach Pławickiego w Rodzinie Połanieckich: „Że też zawsze gdzieś, komuś, coś, a mnie nigdy, nigdzie, nic”! Że nastrój ten został zaliczony do wad głównych, nikogo dziwić nie powinno, jest on bowiem silnym rozsadnikiem zła w rozmaitych kierunkach. Pierwszym jego następstwem jest lenistwo, niedbalstwo i opieszałość w spełnianiu najistotniejszych obowiązków stanu, małoduszność w podejmowaniu czegokolwiek, co by wykraczało po za nie, lekkomyślne szukanie rozrywek dla zajęcia czasu i zabicia w hałasie tego świata dręczącego robaka smutku i nudy. Jak często zalewa się go też i trunkami lub usypia środkami odurzającymi! W stosunku do otoczenia budzi się łatwo w osobie opanowanej takim smutkiem oburzenie na tych, którzy upomnieniami starają się ją nakłonić do obowiązkowego życia; powstaje stad stały nastrój rozgoryczenia do wszystkich, ów „korzeń goryczy”, przeciw któremu św. Paweł ostrzega wiernych. Gorycz ta nie da się długo utrzymać w ukryciu i wnet zacznie się przejawiać w różnego rodzaju złośliwościach czy to w mowie tylko, czy też i w uczynkach. Towarzyszyć temu będzie wieczne krytykowanie wszystkich i wszystkiego, szemranie na każde krepujące zarządzenie, narzekanie na swą niedole, zgłaszanie o wszystko pretensji do Boga i do ludzi. Zniechęcenie w służbie bożej, gdy dojdzie do dna duszy, może doprowadzić do rozpaczy o zbawieniu lub nawet nienawiści Boga, i to jest najgroźniejszym jego następstwem.
    W Piśmie św. mamy liczne ostrzeżenia przeciw tego rodzaju smutkowi i zniechęceniu, będącemu w stanie głęboko zatruć duszę. Tak wiec w Księdze Przypowieści czytamy to obrazowe porównanie: „Jako mól odzieniu, a robak drzewu, tak smutek męża szkodzi sercu”. Szczególnie zaś obfituje w nie Ks. Eklezjastyka, która raz po raz zachęca, aby nie dawać smutkowi dostępu do duszy, ale daleko go od niej odpędzać. W Nowym Testamencie mamy jasne ostrzeżenie przeciw smutkowi w słowach Chrystusa w kazaniu na górze, a nader cenne wskazówki daje nam również pod tym względem św. Paweł w II Liście do Koryntian, odróżniając dobry smutek według Boga, który sprawuje pokutę i doprowadza do radości i pogodzenia się z Bogiem, od smutku złego, świeckiego, który śmierć sprawuje.
    Widzimy przeto, jak ważnym jest strzec duszę od miazmatów smutku i zniechęcenia, które niepostrzeżenie przenikają do niej i gotowe są ją zakazić nastrojem stałego niezadowolenia z Boga i wszystkiego, co się do niego odnosi. Wada ta, o wiele mniejsza od nienawiści Boga, o tyle jest od niej niebezpieczniejsza, że łatwiej się daje ukryć i upozorować różnymi względami i że nawet wtedy, gdy nie opanuje całkowicie duszy, staje się w niej stałym opornikiem, osłabiającym prąd miłości. W środowisku chrześcijańskim poddawanie się złemu humorowi, spleen, szerzenie pesymizmu nie może być za żadna cenę tolerowane. Powiedzieć chrześcijanin-pesymista, byłoby to samo, co powiedzieć chrześcijanin bez wiary, nadziei i miłości. Jak dobry człowiek nie pokazuje się ludziom brudny i cuchnący, a nawet w zaniedbanym ubraniu, tak nie powinien im pokazywać się w złym humorze i szerzyć wokoło siebie niemiły zapach zniechęcenia.
    Wreszcie wspomnijmy już tylko króciutko to głębokie niedomaganie duchowe, które św. Tomasz przeciwstawia darowi mądrości i któremu poświęca osobną kwestię o ogłupieniu „de stultitia”. Nie idzie tu, rzecz jasna, o głupotę w sensie wrodzonego braku rozwoju umysłowego, nie pozwalającego na używanie rozumu w pewnych normalnych granicach. Nie, tu idzie o coś zawinionego, co ten rozwój w szczególny sposób zahamowało, przede wszystkim w dziedzinie poznania prawd najwyższych, tych, które prowadza do ostatecznego celu i otwierają drogi miłości Boga.
    Jak miłość rodzi w duszy dar mądrości, który upraszczając poznanie pomaga jej coraz bliżej łączyć się z Bogiem i wszystko z Jego punktu sądzić, tak miłość tego świata, jego uciech i ułud, gdy opanuje dusze, rodzi w niej mądrość tego świata, która sprawia, że się wszystko sądzi z jego punktu widzenia, wszystko do jego celów i interesów sprowadza. Dusza w takim nastroju coraz bardziej tępieje na sprawy boże, które w jej oczach zasługują na śmiech, pogardę lub nienawiść. Człowiek przeładowany wiadomościami dotyczącymi widzialnego świata, które mu dają w jego oczach sławę mądrości, zamyka się coraz szczelniej na wszystko, co go przekracza, i zatraca przez to powoli zdolność „pojmowania, co jest z Ducha bożego, bo głupstwem jest dla niego i nie może tego zrozumieć, gdyż to się duchem rozsądza”.
    Nieraz można się spotkać z takim stępieniem umysłu, gaszącym w duszy wszelkie iskierki miłości Boga, u intelektualistów hołdujących materializmowi. Pod tchnieniem pychy ślepną oni zupełnie na światła przychodzące do nas spoza dziedzin materii. O wiele częściej jednak, choć nie w tak uderzającej postaci, stępienie zdarza się u ludzi oddanych rozpuście. Rozkosze zmysłowe z nią związane tak pochłaniają człowieka, że życie jego umysłowe z konieczności kurczy się i zamiera. Staje się ono niezdolne wznosić się wyżej ponad dziedzinę ciała i ukochać coś, co by wymagało ograniczenia jego przyjemności i upodobań. Takie stępienie w najwyższym stopniu zasługuje na miano ogłupienia i ono to najjaskrawiej przeciwstawia się darowi mądrości i cnocie miłości Boga, której on służy.
    Poznawszy niedomagania ludzkie w dziedzinie miłości i to wszystko, co jej najbardziej zagraża, przyjrzyjmy się teraz na zakończenie jej rozwojowi w duszy i zabiegom wychowawczym, którym należy ją poddać.
    Przypisy:
    1) Nawet tak zasłużony moralista jak Tanquerey widzi w tej wadzie raczej tylko lenistwo. „Zarys teologii ascetycznej i mistycznej”, t. II, n. 1222.
    J.Woroniecki OP, Katolicka etyka wychowacza, tom II/1 Lublin 1986,ss.249-254.

    o.Jacek Woroniecki OP

    http://www.omp.lublin.pl/lektury.php?autor=76&artykul=12

  10. dr TS said

    Ad.9
    Szanowny Panie Andrzeju B R
    Jeżeli nie ma Pan nic do powiedzenia od siebie, to niech Pan łaskawie nie zaśmieca forum cudzymi, nawet poprawnymi i wartościowymi wypowiedziami. To jest niestrawne do czytania… Nie na tym polega komentowanie zamieszczonego artykułu. Lepsze są krótkie wypowiedzi z przytoczeniem linka dla zainteresowanych.
    Pan chociaż to czytał? Czy to rodzaj spamowania?

    Szanowny Panie Gajowy
    Jest taka mała prośba. Niech Pan nie wpuszcza wypowiedzi dłuższych niż 10 wierszy. To by produkcję literacką ukróciło… i czytać byłoby szybciej…

  11. Rysio said

    Ależ szanowny Doktorze TS bardzo proszę o trochę wyrozumiałości dla Pana Andrzeja B R.

    Przecież dopiero co się nauczył: COPY – PASTE.

    Po prostu chłop nie może się wystarczająco nacieszyć swoją nowo nabytą umiejętnością.

    🙂

  12. edmer said

    „Papież” franciszek to obłuda w tych czasach
    to synagoga szatana w tych ostatnich latach
    nazywa siebie biskupem Rzymu
    Lucyfer woła do niego mój synu..

  13. Andrzej B R said

    Tak jak potraktowali o.Woronieckiego (Ad.9), a więc i tym samym św.Tomasza z Akwinu,

    bo o.Woronicki był jego najlepszym tłumaczem!!! – Panowie dr.TS i Rysio,

    w tandemie, określili swój prawdziwy światopogląd!

    Jest dużo prościej kopać się z koniem, aniżeli dyskutować z liberałami!

  14. Boydar said

    Bo Pan Panie Andrzeju, kierując się kodeksem honorowym (albo naiwnością, do wyboru), przyjął do walki broń jaką Oni zaproponowali. Wielbłąd. „W tej sprawie nie ma logiki” (puenta kawału o spierdziałym Jasiu)

  15. Andrzej B R said

    Pozwolę sobie zaprzeczyć,

    twierdzę coś o czym jestem przekonany, bez wzgledu na osoby,

    ale do osoby chcę dotrzeć, więc robię co mogę , i na co mi wiedza pozwala,

    to jedyne ograniczenie jakie ma człowiek – bo uczucia to . . . Judasze w akcjii!!!

  16. Boydar said

    Będę Panu w tej (nierównej niestety) walce z misesami sekundował, ale wyłącznie duchem. Znam się na różnych gów_nach, ale na tym nie.

Sorry, the comment form is closed at this time.