Warto przypomnieć sobie konflikt w Gruzji, ponieważ ciąg dlaszy tej awantury jest obecnie na Ukrainie. Tekst Adama Śmiecha.
Jeszcze kilka refleksji o wojnie w Gruzji
Ponieważ upłynęło juz trochę czasu od rozpoczęcia awantury gruzińskiej, dlatego warto pokusić się o kilka słów komentarza do tego, co rysuje się jako rzeczywisty powód rozpoczęcia tej awantury, ponieważ na nowo rozpętana jest podjazdowa wojna propagandowa i destabilizacyjna na Ukrainie, gdzie kluczową rolę odrywają tam polskojęzyczne media ora polskojęzyczni politycy jak: Kwaśniewski, Buzek, Kowal, Kaczyński, Sariusz Wolski i inni.
Gruzja
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że za prowokacją wykonaną rękami Saakaszwilego stał światowy obóz żydowski, ściślej mówiąc, jego radykalne skrzydło jastrzębi, występujące w USA pod szyldem neokonserwatystów, dążące do zniszczenia obecnej, wielkiej Rosji poprzez doprowadzenie do jej rozczłonkowania na szereg nierosyjskich państewek podporządkowanych USA oraz ograniczenie Rosji właściwej do rozmiarów mniej więcej księstwa moskiewskiego, z dodatkowym zamiarem zainstalowania u władzy w takiej karłowatej Rosji własnej agentury.
Celem merkantylnym tej strategii politycznej jest opanowanie bogactw naturalnych Rosji np.: Chodorkowskiego żyda – komunisty, ale swojego.
Tego rodzaju dążenie agresywnego skrzydła polityki żydowskiej nie jest tajemnicą dla wnikliwego obserwatora wydarzeń następujących w świecie od 1989 r. Oto, z jednej strony mamy Rosję leczącą rany po rozpadzie ZSRR, w której władze obejmuje nie rozumiejący sytuacji (a przez to ufny wobec Zachodu) i słabnący z upływem lat Borys Jelcyn, mamy błyskawiczny, wspomagany przez „swoich” rozrost finansjery żydowskiej w Rosji, która w pewnym momencie znajduje się o krok od przejęcia pełni władzy w Rosji, wreszcie, obserwujemy widoczny upadek znaczenia tego państwa na arenie międzynarodowej, ze zniszczeniem Jugosławii i Serbii przy bezsilnych protestach rosyjskich, jako najbardziej jaskrawym przykładem.
Z drugiej strony, mamy USA, które po sukcesie w zimnej wojnie odniesionym nad ZSRR, nie wchodzą bynajmniej na drogę nowego otwarcia w stosunkach międzynarodowych i nie tylko pozostawiają przy życiu relikt zimnowojenny w postaci NATO (choć wydaje się, że przynajmniej zaproszenie Rosji do paktu wydawałoby się okazaniem minimum dobrej woli[1] przez tych, którzy przez 40 lat głosili, że NATO jest paktem obronnym), ale dodatkowo, w miarę upływu lat, zaczynają wykorzystywać go do prowadzenia polityki już jawnie agresywnej, nie tylko wobec Rosji.
Rozpoczyna się proces osaczania państwa rosyjskiego poprzez instalowanie w quasi-państwach w rodzaju Uzbekistanów i innych baz amerykańskich, w innych zaś, takich jak kraje bałtyckie, Gruzja, czy Ukraina, instalowanie u władzy agentury amerykańskiej. Cel jest taki jak wspomniany wyżej – rozczłonkowanie Rosji – stary cel polityki żydowskiej znany i w 1917 r., i w latach 30-tych XX wieku, powracający wreszcie z całą mocą właśnie po 89 r.
W tej układance powstaje jednak w pewnym momencie wyłom, który zaczyna zagrażać realizacji dalekosiężnych planów – tym wyłomem jest dojście do władzy w Rosji Władymira Putina. Polityk ten w dość krótkim czasie podcina potęgę żydowskiej finansjery w Rosji (przy wielkim lamencie, aczkolwiek tylko lamencie, Zachodu), zaczyna przywracać Rosji silną pozycję w polityce międzynarodowej itd. Koryfeusze polityki żydowskiej widzą to i podejmują reakcję w postaci przyspieszenia realizacji swoich planów.
Ktoś może jednak zakwestionować powyższe ustalenia i postawić pytanie – dlaczego to czynią, nie są bądź co bądź samobójcami, a przecież wzrost napięcia na scenie polityki światowej może doprowadzić do dramatycznych i nieobliczalnych skutków z wojną światową włącznie? To prawda, każdy patrzący logicznie na politykę globalną człowiek musi dojść do podobnych wniosków, ale fakty logice przeczą. Czy obóz żydowskich jastrzębi gotów jest doprowadzić do kryzysu globalnego dla realizacji swoich celów? Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. To nie znaczy, że z całą pewnością doprowadzi, ale z pewnością nie odrzuca takiej ewentualności. Musimy bowiem pamiętać, że obóz ten, zwłaszcza w ostatnich kilkunastu latach, kiedy poczuł smak zwycięstwa w zimnej wojnie, kieruje się coraz mniej logiką i racjonalnymi przesłankami, mając świadomość własnej siły graniczącą z przekonaniem o wszechmocy, zaś coraz bardziej irracjonalnym poczuciem misji.
Poczucie to jest konsekwencją wprost starego, teologicznego uzasadnienia wybraństwa Żydów ponad wszystkimi innymi narodami na świecie i ich dążenia do ustanowienia panowania nad światem. Postawa ta znajduje znakomity grunt w krajach anglosaskich, wychodząc naprzeciw dawnej, jeszcze XVII wiecznej idei nazywanej Anglo- lub British Israelism, która to idea nabrała rozmachu w XIX i XX wieku, kiedy to najpierw jedno, a potem drugie z najpotężniejszych państw anglosaskich zbudowały swoje imperia. Nie chodzi przy tym o samych zorganizowanych wyznawców tej idei i demonizowanie ich wpływu, ale o ducha Anglo/Israelismu, który niewątpliwie panuje w świecie anglosaskim z całą jego pychą, zadufaniem w sobie, przekonaniem o wyższości nad światem itd.
Wpływ żydowski na USA był zawsze bardzo duży, wystarczy poczytać Dmowskiego, ale to z czym mamy do czynienia od lat 90-tych, to już zmiana jakościowa istoty tego wpływu. Wcześniej mieliśmy do czynienia z, użyjmy pewnego skrótu myślowego, dwoma podmiotami, z których jeden wpływał na drugi starając się wyzyskać dla siebie jak najwięcej korzyści. Od lat 90-tych wydaje się, że mamy do czynienia ze zlaniem się, na głównych kierunkach, interesów jednego i drugiego podmiotu. Interes żydowski, czy też interes istniejących wewnątrz obozu żydowskiego frakcji, stał się w dużej mierze interesem anglosaskiej Ameryki. Kiedyś WASP-owie byli dla Żydów rzeczywistością zewnętrzną, dzisiaj Żydzi są organiczna częścią tego układu, który można już nazwać jedynie neo-WASP-em.
Naturalnie jestem jak najdalszy od stwierdzenia, że wpływ żydowski jest wszechogarniający i wszechmocny. Sternicy światowego żydostwa szczęśliwie nie mogą robić wszystkiego, co im się podoba i nie wszystkie ich plany realizowane są wg ich pobożnych(?) życzeń. Niemniej, nie można pozostawać obojętnym na rosnące szeregi tzw. judeo-chrześcijan, na stwierdzenia amerykańskiego establishmentu mówiącego o sobie, że jest nowym Izraelem. Pat Buchanan głośno mówi o tym od kilkunastu lat, wzywając, niestety bezskutecznie, elity amerykańskie do opamiętania.
Podsumowując, należy jeszcze raz przypomnieć, że podstawą działania obozu jastrzębi nie jest racjonalizm, logika, troska o dobro wspólne, lecz uzasadnienie teologiczne, poczucie misji wszechświatowej. Irracjonalna podstawa rodzi irracjonalne zachowania w polityce. Stąd realność groźby wybuchu kryzysu ogólnoświatowego.
Polska
Polska odgrywa ogromną rolę w politycznych kalkulacjach światowego obozu żydowskiego. To nie jakiś bałtycki, kaukaski, czy ukraiński bantustan, ale stary naród, stare państwo, w którym Żydzi mają nie tylko interes gospodarczy (tzw. mienie żydowskie), ale i z którego korzystają prowadząc swą wielką politykę wobec Rosji. Aby skutecznie realizować ten aspekt polityki konieczne jest osiągnięcie przez ten obóz następujących celów:
– osłabienie gospodarcze Polski (tak w istocie już się stało – Polska kontroluje jedynie szczątkową część przemysłu istniejącego na jej terenie, zwłaszcza w coraz mniejszym stopniu kontroluje przemysł zbrojeniowy, który znajduje się w fazie zanikania)
– władza w Polsce w rękach ludzi oddanych i posłusznych wskazaniom polityki żydowskiej (Polska od 89 r. była, bez wyjątków, na drodze prowadzącej do całkowitego uzależnienia – stan obecny, a jesteśmy w apogeum uprawiania katastrofalnej polityki antyrosyjskiej i po zgodzie na tarczę, jest stanem najgorszym od czasu tzw. Przełomu 89 r.; czy jest to już nadir? Niestety, raczej nie należy spodziewać się dalszego upadku).
Obecne władze PiS/PO (to one obecnie odgrywają kluczowe role w polityce zagranicznej) spełniają ten warunek. PiS jest całkowicie oddany sprawie uczynienia z Polski drugiego Izraela ze wszystkimi tego konsekwencjami. PO zaś to bezideowi oportuniści, podlani sosem historycznych uprzedzeń (szczególnie jaskrawym przykładem jest tu B. Komorowski). Donald Tusk miał szansę przejść do historii – odrzucając tarczę – jako człowiek zasłużony dla Polski, tym bardziej, że dobrze zaczął, próbując na początku swego rządzenia ułożyć stosunki z Rosją w sposób normalny. Niestety, chęci wystarczyło na krótko – demony historii odezwały się, wpływ układu Sikorski-Applebaum i nacisk ośrodka prezydenckiego okazał się decydujący. Dziś wg PiS (Waszczykowski, Fotyga) Polska powinna być „chroniona” baterią rakiet ustawionych na terytorium Polski a może nawet i Niemiec! Kpina i chichot historii. Tarcza, która miały by chronić USA i Izrael na terytorium Polski!!
Panowanie w społeczeństwie psychozy antyrosyjskiej (służy temu przede wszystkim potężna machina propagandowa w postaci TV, radia, internetu i prasy – ogromna większość mediów jest pod kontrolą i realizuje wskazany cel; media zieją antyrosyjskością przy każdej możliwej i niemożliwej okazji; pseudodziennikarze uciekają się nawet do „pomocy” żulii jak przy okazji swego czasu meczu Legii z klubem moskiewskim; większość dziennikarzy nie zasługuje na swe miano, będąc jedynie dyspozycyjnymi kukłami, które powtórzą wszystko, co im się każe – warto zapamiętać tu choć trzy nazwiska ludzi, którzy zhańbili dziennikarski stan, posługując się arcykłamstwem i reprezentując postawę lizusowską do n-tej potęgi wobec USA – Kraśko, Bohatkiewicz, Bater).
Na tym polu sukces, wbrew pozorom, nie został jeszcze przez naszych wrogów w pełni osiągnięty. Nawet oficjalne sondaże pokazują, że Polacy jeszcze nie ulegli do końca medialnej psychozie. Tu krótka dygresja. To, że są tacy ludzie (a jest jak wskazują oficjalne sondaże około 20-30 %) wynika li tylko z ich własnej mądrości – nie mają swoich mediów, nie mają swoich politycznych przedstawicieli (Myśl Polska, czy niektóre portale internetowe, to kropla w morzu, zaś polityczny establishment jest w całości uzależniony od Zachodu). Ale tkwi w nich ta wyniesiona z czasów przełomu po powstaniu styczniowym mądrość, wzmocniona później tragedią powstania warszawskiego i nauką płynącą z lat 44-45 i lat PRL-owskich wstrząsów z 56, 70 i 81, kiedy to, ku wielkiemu rozczarowaniu wrogów Polski i rodzimych szaleńców, nie udało się popchnąć narodu na czołgi i na Rosję.
Grono tak myślących ludzi zmniejsza się, ale wciąż istnieje. Dotarcie do nich, zaproponowanie im płaszczyzny porozumienia dla celu najistotniejszego, jakim jest wyrwanie Polski z okopów tragicznie błędnej polityki zagranicznej musi być dzisiaj naczelnym zadaniem tych, którzy uważają się za przedstawicieli polskiej myśli narodowej. Przy tym – powiem rzecz, która być może nie spodoba się wielu – należy, podejmując próbę konsolidacji, skoncentrować się wyłącznie na kwestii polityki zagranicznej. Spory religijne, ale i gospodarcze należy pozostawić na później.
Podsumowując, wojna w Gruzji służyła dwóm zasadniczym celom.
Po pierwsze, jest kolejnym elementem realizacji planu osaczania Rosji, prowadzącego w ostateczności do jej rozczłonkowania, a także sprawdzeniem gotowości sił uległych jastrzębiom, czyli harcowników w rodzaju Saakaszwilego oraz Polski, karlich państw bałtyckich i obozu banderowskiego na Ukrainie, jak również wzmocnieniem pozycji neokonserwatywnego figuranta, czyli Johna McCaina.
Po drugie, posłużyła do dalszego uzależnienia Polski, najważniejszego elementu antyrosyjskiej układanki neokonserwatystów, poprzez szybkie zakończenie negocjacji w sprawie tarczy i przyjęcie jej przez Polskę w atmosferze obłędu antyrosyjskiego w mediach na warunkach kompromitujących klasę polityczną w Polsce (z zaznaczeniem, że sprawa warunków, na jakie zgodziła się Polska jest to zarzut dodatkowy, poboczny).
W obecnej sytuacji, w zasadzie, siłom dążącym do uzależnienia od siebie Polski pozostały już do osiągnięcia tylko dwa cele do tego prowadzące – rzeczywiste powstanie tarczy oraz, w konsekwencji, położenie w całości łapy na polskim majątku przez Żydów amerykańskich. Efekty polityki prowadzonej przez rządzących Polską nie będą trudne do przewidzenia. Dalszy wzrost napięcia na linii Polska-Rosja (być może nawet zaistnieje w pewnym momencie groźba zerwania stosunków), ustawienie Polski w pozycji państwa „frontowego”, a więc wykonującego polecenia hegemona w najtrudniejszych warunkach i odbierającego ciosy w pierwszej kolejności, wreszcie załamanie gospodarcze poprzez utratę pozostałych kontaktów gospodarczych na wschodzie i zdanie się na łaskę/niełaskę Zachodu tu w rozumieniu Europy Zachodniej).
Tenże Zachód, w tym samym czasie będzie prowadził śliską politykę quasi-groźnych oświadczeń skierowanych przeciwko Rosji, a w rzeczywistości hołubił będzie kontakty z tym państwem, które zwłaszcza z ekonomicznego punktu widzenia, są dla Europy bardzo istotne, i których Europa nie ma powodu niszczyć dla realizacji celów obozu politycznego rodem z USA. Stanowisko Francji, Niemiec, Włoch w sprawie konfliktu gruzińskiego pokazuje czym jest polityka starych narodów. Obnaża jednocześnie beznadziejną słabość, wręcz karlizm polityki polskiej, która w istocie polską nie jest. Myślący Polak konfrontując te dwa, jakże odmienne podejścia do polityki, i wyciągając wnioski oblewa się rumieńcem wstydu i zażenowania. Nie dziwmy się, jeżeli pojawią się wkrótce zakulisowe głosy poddające w wątpliwość zdolność Polaków do posiadania własnego państwa i prowadzenia jego polityki. Może nam się to podobać lub nie, ale Europa nie znosi szaleństwa politycznego, a głosicieli i wykonawców takowego nie toleruje, a prędzej, czy później, eliminuje. Rozmaite interesy partykularne, które przy okazji są i będą realizowane, np. interesy Niemiec, także należy brać pod uwagę.
Na zakończenie pozostaje po raz kolejny powtórzyć, że miejsce Polski w toczącej się walce jest gdzie indziej. Jeśli zgodzimy się, co do tego, że światowa stabilizacja jest stanem, który warto utrzymywać i warto dbać, aby w przyszłości nie został naruszony, to staje się oczywistym, że nie wolno popierać polityki obozu neokonserwatywnego w USA, który zainteresowany jest takim „stanem stabilizacji”, który oznaczał będzie panowanie USA nad światem i rzeczywiste uzależnienie go od woli tego państwa. Analiza takiej sytuacji li tylko jako hipotezy możliwej do spełnienia każe ją bezwarunkowo odrzucić, jako skrajnie konfliktogenną.
Tak więc, utrzymanie światowej stabilizacji można osiągnąć inną drogę – nie drogą agresji, ale porozumienia. Jednym z najistotniejszych podmiotów takiego porozumienia musi być Rosja. A porozumienie z Rosją i neutralizację ewentualnych niepożądanych kierunków politycznych jakie mogą się w polityce rosyjskiej pojawić można osiągnąć tylko poprzez uczciwą współpracę z tym krajem, a nie poprzez podkopywanie jej pozycji i szukanie sposobu na jej zdominowanie. Jest to prawda oczywista, ale niezrozumiała dla ludzi kierujących się, innymi niż racjonalne i logiczne, przesłankami.
Także w wymiarze lokalnym, w Europie środkowo-wschodniej miejsce Polski jest gdzie indziej. To Polska powinna, jako państwo największe i stare swoją historią i tradycją, rozwiązywać wraz z Rosją, a nie przeciwko niej, problemy polityczne tej części świata. Podobnie jak w przypadku sytuacji globalnej, jest to najlepsza droga do pokojowego i owocnego gospodarczo współżycia z Rosją i do neutralizowania ewentualnych zagrożeń. Czas to zrozumieć, czas porzucić politykę w istocie antypolską realizowaną na zamówienie przez ludzi dotkniętych psychozą strachu przed Rosją. Dla nich Polska to tylko funkcja polityki rosyjskiej, zaś tzw. „przywalenie Rosji” stanowi cel do osiągnięcia, tyle podniecającej ich umysły, co jałowej, sztubackiej satysfakcji. Ich czas się skończył dawno. Pora, aby wrócili na tor prowadzący do rezerwatu nieudanych koncepcji politycznych.
Adam Śmiech
http://wrzodakz.neon24.pl/
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…