Wywiad z ks. Piusem Nanthambwe FSSPX
Posted by Marucha w dniu 2014-01-31 (Piątek)
Piękne świadectwo nawróconego na katolicyzm.
Admin

Nowo wyświęcony ks. Pius Nanthambwe i ks. Ludwik Duverger – ekonom afrykańskiego dystryktu FSSPX
Jak informowaliśmy, 21 grudnia 2013 r. bp Bernard Tissier de Mallerais udzielił święceń wyższych klerykom studiującym i formowanym w seminarium duchownym Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X w La Reja w Argentynie – jednym z nich był pochodzący z Zimbabwe ks. Pius Nanthambwe. Poniżej prezentujemy wywiad, którego ks. Nanthambwe udzielił w 2011 r. redakcji biuletynu „Jesus Christus”, wydawanego przez południowoamerykański dystrykt FSSPX.
Minęło kilka miesięcy, odkąd wraz z innymi klerykami z seminarium Matki Bożej Współodkupicielki w La Reja w Argentynie rozpoczął Ksiądz kurs teologii; wcześniej przez trzy lata studiował Ksiądz duchowość i filozofię w seminarium Świętego Krzyża w Goulburn w Australii. Jednak nie pochodzi Ksiądz ani z Oceanii, ani z Ameryki Południowej, ale z Zimbabwe – państwa leżącego na południu kontynentu afrykańskiego. Kwitnący dziś przeorat FSSPX pw. św. Józefa w Harare w Zimbabwe został założony przed 25 laty – czy również Ksiądz wzrastał pod opieką tej misji?
– Niezupełnie. Zostałem tam ochrzczony w 2005 r. przez ks. Paskala Gendrona. Wybrałem imię Pius i odtąd używam go na cześć św. Piusa X – mojego patrona i patrona Bractwa.
A w jaki sposób zetknął się Ksiądz z katolickim ruchem tradycjonalistycznym?
– Było to w czasie, gdy studiowałem na uniwersytecie w Harare – stolicy Zimbabwe. Kiedyś szedłem na wykłady i po drodze zobaczyłem ogłoszenie informujące o celebracjach tradycyjnej Mszy św. W tamtym czasie nie wiedziałem zbyt wiele o katolicyzmie i po prostu założyłem, że jest to jakiś eksperyment z zakresu inkulturacji lub coś podobnego. Ignorowałbym to ogłoszenie w nieskończoność, ale pewnego dnia – nie mam wątpliwości, że poruszony łaską (a możliwe, że też i ciekawością), postanowiłem zapukać do bramy i czegoś się dowiedzieć.
Na początku miałem do czynienia z ochroniarzem. Był dobrze zorientowany, gdy chodzi o kwestie ogólne i nieco zaskoczony faktem, że nie zadowoliłem się tym, co przeczytałem na tablicy zawierającej ogłoszenia o porach celebracji. Dlatego też wezwał dwie parafianki, odciągając je od ich obowiązków. To były świeckie kobiety, które w ciągu tygodnia pomagały gotować i sprzątać w przeoracie. Upewniwszy się co do moich intencji, te dwie miłe panie w końcu otworzyły dla mnie bramę.
Udało się wówczas Księdzu porozmawiać z którymś z kapłanów?
– Jak najbardziej! Zostałem przyjęty przez Amerykanina, ks. Ludwika Alessio, który oprowadził mnie po przeoracie odpowiadając na moje liczne pytania – szczególnie dotyczące stosowania łaciny. Ksiądz Alessio zaprosił mnie na niedzielną Mszy św., wyjaśnił, jak powinienem się ubrać, ofiarował książkę i pożegnał. Od dawna nie byłem tak podekscytowany.
I jakie wrażenie wywarła na Księdzu niedzielna Msza św.?
– Byłem naprawdę bardzo zaskoczony, ale w dobry sposób. Sam z siebie nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego ma miejsce w moim kraju – i to zaledwie kwadrans od miejsca, gdzie mieszkam. Tym, co uderzyło mnie najbardziej, było piękno ceremonii i pełna czci atmosfera, nie wspominając już o tym, jak pięknie kapłan zaśpiewał tę Mszę.
Czy Ksiądz i Księdza rodzina byli już wtedy katolikami?
– W tym czasie nie byłem katolikiem, moja rodzina również – i nawet dziś nie jest. Moja matka i siostra są prezbiteriankami, ojciec był nim kiedyś, a mój brat i ja nie należeliśmy do żadnej wspólnoty religijnej. Ja byłem wówczas od niedawna wpisany na listę katechumenów w katolickiej kaplicy uniwersyteckiej podległej archidiecezji Harare.
W takim razie kiedy został Ksiądz ochrzczony?
– Musiałem najpierw przejść dwuletni czas probacji, uczyć się katechizmu i wyrobić w sobie dobre katolickie nawyki. Potrzebowałem na to dużo czasu, ale było to konieczne! Ks. Gendron wciąż przekładał termin mojego chrztu. W końcu poszedłem do niego i zdecydowanie zażądałem udzielenia sakramentu. Zrozumiał, że moja determinacja była bardziej wynikiem Bożej łaski niż mojej własnej woli. Wreszcie w wigilię Bożego Narodzenia 2005 r. dostąpiłem łaski chrztu św. Zaledwie kilka godzin później, podczas pasterki, po raz pierwszy przyjąłem Komunię świętą.
Minęło zaledwie sześć lat i już jest Ksiądz klerykiem studiującym teologię!
– Tak, dzięki Bożej dobroci! Trzy miesiące po przyjęciu chrztu odbyłem moje pierwsze rekolekcje ignacjańskie i wówczas zacząłem zadawać sobie pytanie, czy mam powołanie do kapłaństwa. Wygląda na to, że to samo pytanie towarzyszyło księżom, bo wkrótce zaproponowali mi wstąpienie do prowadzonego w przeoracie przedseminarium. Półtora roku później, po okresie nauki i rozeznania, z błogosławieństwem kapłanów wyjechałem do seminarium.
Gdzie rozpoczął Ksiądz studia?
– W 2008 r. odbyłem roczny kurs duchowości w seminarium Św. Krzyża w Australii, a następnie przez dwa lata studiowałem filozofię – wiele się w tym czasie nauczyłem. Później zostałem wysłany do seminarium w La Reja w Argentynie.
Czy może Ksiądz nieco opowiedzieć o swoim kraju? Jak mają się katolicy w Zimbabwe, zwłaszcza tradycjonaliści?
– W Zimbabwe mieszka około milion katolików, co stanowi ok. 7% populacji. W niedziele kościoły – czy to katolickie, czy inne – są na ogół pełne, co wynika z naturalnej religijności ludu. Obecnie większość Zimbabwejczyków nie wie nic o kryzysie w Kościele, to znaczy nie dostrzega go jako takiego. Mimo to niekiedy słychać, jak osoby ze starszego pokolenia mówią, że „w ich czasach sprawy wyglądały trochę inaczej”. Jeśli chodzi o obecność tradycjonalistów, to, o ile mi wiadomo, teraz w Zimbabwe jedynie kapłani Bractwa Św. Piusa X odprawiają tradycyjną Mszę św.
Nie tak dawno temu można było usłyszeć, że ci księża zostali zmuszeni do opuszczenia kraju. Czy może Ksiądz to wyjaśnić?
– O ile wiem, to ten wyjazd nie został spowodowany jakimiś zastrzeżeniami dotyczącymi tych konkretnych kapłanów – po prostu rząd, zresztą całkiem słusznie, jest raczej ostrożny, gdy chodzi o przyznawanie długookresowych wiz pobytowych i udziela ich bardzo wstrzemięźliwie. Właśnie dlatego księża Bély i Picot musieli w Wielki Czwartek 2011 r. opuścić Zimbabwe. Od tego czasu do przeoratu – zgodnie z przepisami emigracyjnymi – w każdym miesiącu przyjeżdżają kapłani z RPA, starając się wówczas wykonać trzymiesięczną pracę w trzy tygodnie!
Polecam mój kraj modlitwie Czytelników.
Źródło:
Interview with Rev. Mr. Pius Nanthambwe, „Catholic Tradition in Africa” nr 12/2013
http://news.fsspx.pl
Komentarzy 12 do “Wywiad z ks. Piusem Nanthambwe FSSPX”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Premizlaus said
Piękny przykład, który obala banialuki modernistów, że NOM był przygotowywany dla Mudżynków z Afryki, bo oni to dzikusy i by nie dali rady zrozumieć tradycyjnej Mszy. Dlatego muszą być bębenki, gitarki i dzikie pląsy.
JO said
Rodejczycy sa Zawzietymi Wrogami, tylko nie wiedza dokladnie czego i wine skladaja na Anglie zamiast Syjonizm…… Ufam, ze Bractwo otworzy im Oczy na Prawde.
NICK said
Proszę zauważyć, że to świadectwo jest mało komentowane… .
A WAŻNE.
Żeby nie było „ad personam” – FSSPX, dzięki Gajowemu, dopiero poznaję !
Skłaniam się.
Listwa said
Byłem lefebrystą (to termin, który mi się nie podoba, ale cóż zrobić) przez wiele lat. Jestem wdzięczny Panu za lata spędzone w tym środowisku, tak ze względu na to, co dobre tam znalazłem (a nie jest tego mało), jak i na próby przecierpiane z powodu zamknięcia, błędów i braków, które tam zauważyłem (i znosiłem). (…) Przechodzę do sedna sprawy. Mogę zaświadczyć, że kiedy zwróciłem się do jednego z Ojców FI, do jednego z tych, którzy dzisiaj są oskarżani o bycie krypto-lefebrystami, a który już jest na wygnaniu, ten Brat wysłuchał mnie i od razu wskazał mi stwierdzenia i postawy, które podważają u podstaw pozycję Bractwa Świętego Piusa X” – czytamy na łamach portalu „Libertà e Persona”.
„Tymczasem teraz okazuje się, że to właśnie ci Bracia, którzy pomogli mi i innym nabrać dystansu co do Bractwa Świętego Piusa X, są oskarżani o faworyzowanie kierunku lefebrystycznego w Zakonie! A nawet dochodzi się do twierdzenia, iż należy pomóc o. Stefanowi, aby pozostał w Kościele!” – podkreśla autor.
No i wniosek taki, że zniechęcanie do Bractwa pociąga za sobą pomoc w pozostaniu w Kościele, poprzez wygnanie . I narobili sobie kłopotu, teolodzy.
Listwa said
@ 4
całość tu
http://www.wieden1683.pl/news/franciszkanie-niepokalanej-komu-sluzy-zamet/
JO said
ad.4. Przyznam, ja nie lapie co sie dzieje w Bractwie. Widze problem Biskupa Wiliamsona jako pokrzywdzonego ale nie moge wyczuc tego co sie dzieje w Bractwie gleboko…..
Tralala said
ad 6
Panie JO, co sie dzieje ma Pan na x, y i z portalach chociazby angielskojezycznych. Niestety polski tlumacz z ZNIepokalana skonczyl „swoj rocwny dyzur”, a nastepny sie nie zglosil, aby tlumaczyc, np: rekolekcje x Pflugera dla braci w Flavigny, a szkoda, bo I-wszy asystent bp Fellaya mowil tam bardzo dziwne rzeczy.
Jan said
Ad 6
Ostrożnie z tym pokrzywdzeniem, bo znamy tylko jedną stronę.
A-a said
„Pokrzywdzenie” jest właśnie tylko pochodną tego, co dzieje się głęboko…
Listwa said
@6 Jo
Jeśli do Kościoła wtargnął „dym szatana” to i do Bractwa powiewy wpadają, nagle pojawiają się dziwne światła i zwyżki temperatury. Jeśli Kościół został wykolejony ze swych naturalnych torów , to i Bractwu to grozi. A że Pan wyczuć nie może, zło się nie będzie afiszować, ukrywa się i zwodzi. Tu nie soborowie, że sobie oficjalnie i bez poczucia straty pozbędą się Relikwi Krzyża Pana Jezusa jak opakowania po kefirze.
@8 Jan
Panie Janie szanowny, nie jest tak że znamy tylko jedną stronę. Przede wszystkim „ta jedna strona” robi wszystko aby ukrywać co robi, po co , dlaczego. Są fakty , które kompromitują te stronę, a ona jak dotychczas nie zrobiła nic , aby wykazać ,że racja jest po jej stronie i nie zrobiła nic, aby swój autorytet odbudować. Nie możemy też opierać się na niewiedzy i twierdzić że wszystko jest dobrze. Ja rozumem , że stara się Pan bronic sprawy, ale jeśli będziemy popierać szkodników i cicho przyjmować, że robią tylko prawidłowo, gdy tak nie będzie , to z czasem może okazać sie że sprzyjamy przeciwnikom. Niestety, sądzę, że bp. Falley nie jest w stanie wykazać słuszności wszystkich swoich decyzji i posunięć, a swe klęski pragnie ukryć pod płaszczem zamordyzmu i milczenia.
Jan said
Ad 10
Zdaję sobie sprawę jaką wartością w naszych czasach jest FSSPX, Sprawa biskupa Wiliamsona nie może przesłaniać tego, chociaż nadwyrężyła autorytet..Nieustane powracanie do tego tematu nie służy odbudowie zaufania a przeciwnie wielu jak mniemam zraża.
Najważniejsze jest zbawienie dusz, któremu służą księża na świecie i wychowanie katolickie poprzez prowadzone szkoły.
Nawet niegodne zachowanie własnej matki nie powinno być rozgłaszane ku uciesze gawiedzi. Kościół św. – FSSPX to matka moja.
Listwa said
@11 Jan
Jak Pan widzi nic nie wspomniałem o bp. Wiliamsonie , zrobił to Pan.
Można dokonac już pewnych ocen bez dotykania pb. Wiliamsona. Proszę ocenić sprawę wyjawienia tekstu Preambuły doktrynalnej z 15 kwietnia 2011 i odpowiedzieć na pytanie – dlaczego taka wściekłość w stosunku do trzech kapłanów którzy to zrobili?
Przecież to tekst własnoręczny bp. Falley, dotyczy Bractwa nie jego osobiście, jak Pan twierdzi to już historia (ukazany światu długo po fakcie) ? Więc skąd taka wściekłość, procesy, szykany, śledztwa, przeszukania itp? Bo pokazali światu dokument sprzed (wtedy) chyba prawie dwu lat.