93 proc. uczestników referendum na Krymie chce do Rosji, 7 procent opowiedziało się za pozostaniem w granicach Ukrainy. To wstępne wyniki referendum na Półwyspie, które ogłosił na Twitterze premier Republiki Krymskiej, Siergiej Aksjonow. Pierwsza wyniki sondażu exit poll podała rosyjska telewizja RTR. Informację tę przyjęto entuzjastycznie w stolicy Krymu Symferopolu.
Komisja referendalna podała, że referendum przeprowadzono bez zakłóceń. Szef komisji Michaił Małyszew poinformował, że plebiscyt – zgodnie z planem – zakończył się o 19:00 naszego czasu. Jak mówił, od rana doszło jedynie do pojedynczych incydentów, które nie wpłynęły na końcowy wynik.
Frekwencja wyniosła prawie 80 procent – oświadczył Małyszew. To oznacza, że w głosowaniu uczestniczyło 1,3 mln osób. Dane o frekwencji pochodzą z godziny 18 czasu lokalnego (17 czasu polskiego) – podała Krymska Agencja Informacyjna KIA. W referendum wzięło też udział ok. 40 proc. krymskich Tatarów, którzy wcześniej bojkotowali plebiscyt.
W razie wejścia Krymu w skład Federacji Rosyjskiej jego mieszkańcy otrzymają rosyjskie paszporty według uproszczonej procedury – podał z kolei wicepremier Autonomicznej Republiki Krymu Rustam Temirgalijew.
– Każdy mieszkaniec Krymu będzie mógł złożyć podanie w policji, która zostanie sformowana według zasad rosyjskich, i otrzymać paszport, prawo jazdy i inne dokumenty według uproszczonej procedury – powiedział, wyrażając nadzieję, że rosyjskie władze podejmą decyzję o włączeniu Krymu do ich państwa w najbliższym czasie.
Bandyci z USA zareagowali błyskawicznie.
Dawno minęły czasy, gdy świat „milcząco przyglądał się, gdy jedno państwo zajmowało terytorium drugiego” – przekazał Biały Dom w reakcji na pierwszy sondaż po referendum na Krymie w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji. Rosja będzie musiała liczyć się z „coraz większym kosztem” swojej wojskowej interwencji na terytorium Ukrainy i pogwałceniem prawa międzynarodowego.
Władze amerykańskie po raz kolejny odmówiły też uznania wyniku krymskiego referendum i określiły postępowanie Rosji jako „niebezpieczne i destabilizujące”.
Zabrał też głos wybitny polskojęzyczny mężyk stanu ((C) St. Michalkiewicz), Radek Sikorski.
– Polska nie czuje się jeszcze militarnie zagrożona, ale jesteśmy zaniepokojeni rozwojem sytuacji na Ukrainie – mówił w nadanym w CNN wywiadzie szef MSZ Radosław Sikorski. Przyznał, że UE nie pali się do sankcji, ale Rosja nie pozostawia jej żadnego wyboru. Zastrzegł, że pozostaje pytanie, czy Rosja na Krymie poprzestanie, czy też będzie to tylko „pierwsza faza” znacznie poważniejszego konfliktu.
Szef polskiej dyplomacji przyznał, że na Krymie, gdzie trwa referendum ws. przyjęcia półwyspu do Rosji, „tworzone są fakty dokonane”. Ale – mówił – nie wyobraża sobie, „by jakikolwiek kraj kochający wolność mógł uznać to ewidentnie nielegalne i niekonstytucyjne referendum”, które – jak zaznaczył – przeprowadzane jest w pośpiechu i przy obecności zagranicznej armii.
Szef polskiej dyplomacji przyznał, że na Krymie, gdzie trwa referendum ws. przyjęcia półwyspu do Rosji, „tworzone są fakty dokonane”. Ale – mówił – nie wyobraża sobie, „by jakikolwiek kraj kochający wolność mógł uznać to ewidentnie nielegalne i niekonstytucyjne referendum”, które – jak zaznaczył – przeprowadzane jest w pośpiechu i przy obecności zagranicznej armii.
Pytany, czy Unia Europejska będzie mówić jednym głosem i ukarze Rosję sankcjami, Sikorski przyznał, że najprawdopodobniej tak. Przypomniał, że Rada Europejska (szczyt przywódców państw UE) zapowiedziała, że jeśli Rosja nie poprawi swego stanowiska, to wówczas sankcje zostaną nałożone.
Gajowy rezygnuje z komentowania wypowiedzi Obamy i Sikorskiego, ponieważ nie istnieją w przyrodzie wystarczająco wulgarne i obraźliwe słowa, które mogłyby choć w przybliżeniu opisać tych łajdaków.
Za Onet.pl
Skompilował gajowy Marucha
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…