Śmierć Narutowicza – operacja fałszywej flagi?
Posted by Marucha w dniu 2014-06-27 (Piątek)
W nawiązaniu do sprawy zabójstwa prezydenta Narutowicza przez Eligiusza Niewiadomskiego w 1922 roku, która była poruszana w gajówce m.in. w artykułach:
- https://marucha.wordpress.com/2012/12/16/umieram-za-polske-ktora-gubi-pilsudski/
- https://marucha.wordpress.com/2012/12/16/adolf-nowaczynski-o-zabojstwie-gabriela-narutowicza/
- https://marucha.wordpress.com/2012/12/21/w-kazdej-partii-bylby-krancowym-radykalem/
- https://marucha.wordpress.com/2011/02/15/tragizm-postaci-eligiusza-niewiadomskiego/
- https://marucha.wordpress.com/2013/12/27/historyczne-wydarzenie-ktore-obroslo-mitami-dlaczego-eligiusz-niewiadomski-mogl-zabic-prezydenta-narutowicza/
- https://marucha.wordpress.com/2014/06/26/niewiadomski-zabic-prezydenta-patryk-pleskot/
zamieszczamy jeszcze jeden, powiązany z tą tematyką.
Admin
16 grudnia 1922 w warszawskiej Zachęcie zginał w zamachu pierwszy prezydent II RP Gabriel Narutowicz. Zabójcą okazał się malarz Eligiusz Niewiadomski, znany jako sympatyk endecji. Dopiero wiele lat od tego zabójstwa, które wstrząsnęło młodym państwem polskim, pojawiły się teorie podważające oficjalną wersję zdarzeń.
Operacja fałszywej flagi (ang. false flag operation) polega na sprowokowaniu tajnej akcji zbrojnej, za którą obarczone winą zostanie wrogie państwo czy wroga organizacja. Zwykle chodzi o uzyskanie pretekstu do działań wojennych (Radiostacja w Gliwicach w 1939) lub zdyskredytowanie przeciwnika.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że na początku III RP, gdzieś około 1992-1993 roku były pracownik Wojskowych Służb Informacyjnych, zadeklarowany jako fanatyczny lewicowiec/prawicowiec morduje czołowego polskiego polityka: premiera bądź prezydenta. Takie hipotetyczne wydarzenie byłoby przede wszystkim ciosem dla obozu, który oficjalnie popierałby nasz domniemany zamachowiec. Po drugie, wątek służb specjalnych nie umknąłby zapewne zainteresowaniu opinii publicznej.
Tymczasem Eligiusz Niewiadomski, zanim zabił prezydenta Narutowicza, pracował jako urzędnik kontrwywiadu wojskowego, Oddziału Drugiego Sztabu Generalnego. Ówczesne służby wojskowe były całkowicie organizowane i kontrolowane przez piłsudczyków. Natomiast formalny polityczny związek Niewiadomskiego z Narodową Demokracją był równie luźny jak współczesnego nam zabójcy w biurze PiS w Łodzi, Ryszarda Cyby.
Zabójstwo Narutowicza było szokiem dla polskiego społeczeństwa, wywołało powszechne oburzenie, a jego konsekwencje spadły przede wszystkim na najsilniejszy wówczas politycznie obóz narodowo-demokratyczny. Ta sytuacja utrzymywała się przez cały okres międzywojenny, a nawet echa tamtych wydarzeń są obecne również współcześnie.
Dopiero po latach, na emigracji po II wojnie światowej na światło dzienne wyszły nowe fakty, które mogą wskazywać – prawdy zapewne nigdy nie poznamy – że była to perfidna prowokacja obozu piłsudczykowskiego. Do momentu śmierci Narutowicza to Naczelnik Piłsudski pełnił w Polsce władzę niemal dyktatorską. Naturalnie to piłsudczycy byli największymi i naturalnymi beneficjentami zabójstwa oraz potencjalnego chaosu nim wywołanego.
Prowokatorzy i jasnowidze
Nie ma twardych dowodów na udział ani Piłsudskiego, ani jego współpracowników w nakłonieniu Niewiadomskiego do zbrodni. Jest natomiast szereg wydarzeń, które budzą uzasadnione podejrzenia.
Opublikowane już po 1945 roku na emigracji wspomnienia, dotyczą zdarzeń poprzedzających zamach. W pamiętnikach gen. Józefa Hallera odnajdujemy incydent z prowokatorką, która publicznie zaatakowała powóz z Narutowiczem pod domem generała, podając się za jego siostrę. W tym samym mniej więcej czasie bojówka PPS starła się na Pl. Trzech Krzyży z manifestacją studentów- korporantów. Jeden, pojedynczy śmiertelny strzał ugodził socjalistę Jana Kłuszewskiego. Data jego pogrzebu – a więc lewicowa manifestacja gniewu – zbiegła się z datą zabójstwa prezydenta. Nie przeprowadzono natomiast śledztwa i nie ustalono tożsamości strzelającego, w domyśle „endeka-prawicowca”.
Tymczasem kilkadziesiąt lat później socjalista Adam Pragier na emigracji w Londynie ujawni, że piłsudczycy już po zabójstwie Narutowicza chcieli skłonić w grudniu 1922 PPS do krwawego odwetu na „głównych sprawcach moralnych”. W praktyce oznaczałoby to falę morderstw i przemocy w grudniu 1922, której kres mógłby położyć Naczelnik Państwa jako jedyny „gwarant stabilności”. Koncepcję tego politycznego rozlewu krwi i odwetu na endekach miał w ostatniej chwili odrzucić szef PPS Daszyński, późniejszy wróg Piłsudskiego.
Endecki senator ksiądz prafat Feliks Bolt ujawni z kolei po latach, że w dniu zabójstwa Narutowicza, ale jeszcze przed samym wydarzeniem w Zachęcie, był na dworcu w Warszawie nakłaniany do pozostania w stolicy, ze względu na „śmierć prezydenta”. Mimo sugestii opuścił tego dnia rano Warszawę. Według oficjalnej wersji Eligiusz Niewiadomski działał sam, więc nic podobnego nie mogło mieć miejsca.
Jednodniowy proces
Sam błyskawiczny proces zabójcy również może budzić spore wątpliwości. Chodzi o zaniechanie przez sąd badań psychiatrycznych – choć były ku temu mocne przesłanki – i skazanie na karę śmierci w pierwszym dniu procesu, 30 grudnia 1922. Miesiąc później wyrok na Eligiuszu Niewiadomskim został wykonany.
W czasie jednodniowego procesu okazało się również, że adwokat i redaktor dwóch pism z Sosnowca Władysław Ludwik Evert dowiedział się o zamachu na Narutowicza kilka godzin zanim miał on miejsce. Znał także nazwisko sprawcy. Zamierzano początkowo przesłuchać w tej sprawie jego ojca Józefa, ale zaniechano ostatecznie przesłuchania bo wymagałoby to przerwy w posiedzeniu sądu. Sprawę uznano za niewiarygodną. Po wojnie okazało się, że W.L. Evert również był związany z Oddziałem II. Jego kariera znacznie przyśpieszyła po zamachu majowym 1926. Rok później był już redaktorem naczelnym wojskowej „Polski Zbrojnej”.
Jeżeli faktycznie Piłsudski lub jego otoczenie chciało za pomocą śmierci jednego człowieka, prezydenta II Rzeczpospolitej doprowadzić do chaosu i objąć w jego skutek władzę w państwie, to plan ten się nie powiódł. Inna sprawa, że cztery lata później, w 1926 roku piłsudczycy nie zawahali się znów sięgnąć zbrojnie po władzę w Polsce, tym razem za cenę znacznie większych ofiar.
Marek Wojciechowski
http://mysl24.pl
Komentarze 2 do “Śmierć Narutowicza – operacja fałszywej flagi?”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Juliusz Prawdzic-Tell said
Niewiadomski nie był Kalim z Pustyni i w Puszczy. Sprawa była STO razy ważniejsza, bo chodziło o ZŁAMANIE Planu Bismarcka-Schlieffena: http://www.wandaluzja.com/?p=p_335&sName=dmowski-czy-pilsudski-/.
Polska pieśń bojowa: IDZIEM, BO ZAGRZMIAŁ ZŁOTY RÓG…
Dr Pigoń z AEOL mówił, że Polacy Zwyciężą, gdy ZAGRA ZŁOTY RÓG – ale ja czekam ćwierć wieku i NIC… Gdyby Serbowie kupili za srebro z Kosowa Konstantynopol to może by nam pożyczyli tego Roga? ale Waldorf mówił, że FRANCUZ NA ZŁOTYM ROGU GRAŁ PRZEPIĘĘĘKNIE…
***
Jeśli ktoś tego nierozumie to jest analfabetą politycznym – czyli WON Z FORUM MARUCHY.
TomUSAA+ said
Ach! Jak to było „przed wojną”! Mój śp. Ojciec, a także Jego rodzeństwo, Mama moja, wszyscy oni urodzeni byli na przełomie XIX/XX wieku. Ileż się nasłuchałem, siedząc pod stołem, jak to „przed wojną” było. No i co? Było takie samo szambo, jak dziś, a może jeszcze gorzej. Tyle, że nie było internetu, i wszyscy sobie tylko na ucho przekazywali wiadomości które, jak się potem okazało, były prawie zawsze prawdziwe.