Demokracja dla Narodu czy Naród dla demokracji?
Posted by Marucha w dniu 2014-11-10 (Poniedziałek)
Pisane lata temu, ale ciągle aktualne
Dnia 10 października 2002 r. słuchacze I programu Polskiego Radia mogli wysłuchać w Sygnałach Dnia rozmowę, którą przeprowadzili dla nich dwaj dziennikarze z p. Romanem Giertychem, posłem Ligi Polskich Rodzin, jednym z przywódców Stronnictwa Narodowego i zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do UE (upływ czasu ewidentnie podważył zasadność takiej kwalifikacji, ale autor na tamtą chwilę nie miał właściwie prawa o tym wiedzieć - AT).
Właściwie trudno tu mówić o rozmowie. Z jednej bowiem strony były to zaprawione ironią indagacje i źle zamaskowane drwinki, mające zapędzić rozmówcę w pułapkę, by wykazać jego niekompetencję, z drugiej zaś cierpliwe i na rzetelnej oraz aktualnej wiedzy o UE oparte dowodzenie, że nie ma żadnych racjonalnych argumentów przemawiających za przystąpieniem Polski do tego ugrupowania.
Pod koniec rozmowy padł cios ostatni:
Wyobraźmy sobie – zagadnął pytający - sytuację, że odbyło się referendum i większość Polaków odpowiada: Tak, do Unii przystępujemy. Czas pokazuje, kto miał rację. Co Pan wtedy zrobi, wycofa się z polityki, powie: Przepraszam, pomyliłem się?
Uderzenie zostało odparte po mistrzowsku tą samą bronią:
Uszanuję każdą decyzję narodu, jaka będzie, bo to naród jest w Polsce suwerenem i to naród zadecyduje. Każdą decyzję uszanuję, bo taka jest zasada demokracji.
Cały szkopuł tylko w tym, że owo odbicie szpady może być ocenione pozytywnie tylko na gruncie tzw. poprawności politycznej. Tu jest bezbłędne. W zestawieniu natomiast z prawdą, nawet z tą przez małe p, odrzut ten był porażką. Nastąpiło bowiem w nim przestawienie relacji między podmiotem działającym a narzędziem działania. Między narodem a zasadą demokracji (tu: zasadą większości), która jest tylko elementem ustroju politycznego, mającego służyć narodowi do spełnienia jego zadań.
Jeśli zatem postawimy zasadę demokracji ponad narodem, zamienimy jej pozycję służki na pozycję bożka i dojdziemy do absurdu: większość narodu będzie mogła podjąć nawet decyzję samolikwidacji, a mniejszość będzie zmuszona do jej zaakceptowania, gdyż wymaga tego zasada demokracji.
Pan Roman Giertych (nazwijmy go: Pan Roman III, za chwilę bowiem pojawi się jeszcze Pan Roman II i Pan Roman I) powiedział wyraźnie: każdą decyzję uszanuję. Musimy jednak pamiętać o tym, że suwerenny naród też nie jest bożkiem, nawet jeśli zajmuje pozycję ponad demokracją. Jego suwerenność bowiem nie jest absolutna, ale poddana prawom Bożym i prawom naturalnym. Te zaś wymagają od niego, by był ochroną i obroną osoby ludzkiej spełniającej swą misję na ziemi, by zapewniał jej realizację praw naturalnych: do życia (i pracy), do wolności i własności.
Może się zdarzyć, że większość narodu podejmie decyzję przystąpienia do międzynarodowej organizacji i świadomie wypowiada posłuszeństwo wiążącym ją prawom naturalnym, rezygnuje z suwerenności i liczy się z możnością utraty tożsamości narodowej; to może być bolesne, ale to nie jest jeszcze najwyższy stopień absurdu. Szczyty absurdalności wyłaniają się dopiero wówczas, gdy słyszymy, że mniejszość narodu musi się poddać decyzji większości, pozbawiającej naród niepodległości, i to dlatego że wymaga tego zasada demokracji. Przy czym nie chodzi tu o zwykłe podporządkowanie się zewnętrzne, o nieinterwencję (akt sprzeciwu w danej chwili mógłby być rzeczywiście zgubny dla stabilności państwa), ale o uszanowanie decyzji większości, tzn. o akt wewnętrzny! O przyzwolenie.
Dobrze, a jeśli ta większość się myli? Jeśli jej stanowisko jest wynikiem manipulacji? Jeśli zatraciła ona poczucie godności? Jeśli jej demoralizacja jest już tak daleko zaawansowana, że można wątpić, czy jest to większość polska? Przecież jeśli ci ludzie postępują źle, to nie wolno iść w ich ślady! Oni nie mają żadnej mocy, choćby stanowili większość ogromną, by zmienić zło na dobro i usprawiedliwić pokłon mniejszości złożony zasadzie demokracji.
Nie chcę być źle zrozumiany: nie neguję całości poglądów p. posła Romana Giertycha ani jego działalności na forum Sejmu. Chodzi mi tylko o ostatnie zdanie jego wypowiedzi. Nie sądzę, że sformułował on swą tezę po jej przemyśleniu. Powstała ona raczej na skutek swego rodzaju przejęzyczenia się w toku galopady myślowej (hipoteza podobnie co najmniej wątpliwa, jednak znowuż autor w momencie pisania tego tekstu miał powody, by tak właśnie sądzić AT.).
Ale nil desperandum! Pan Bóg tak mądrze zrządził, że jednostka ma społeczną ostoję w narodzie, na który składają się nie tylko pokolenia żyjące aktualnie i nie tylko te, które po nas przyjdą, ale również i te, które już od nas odeszły, lecz pozostają z nami w łączności poprzez świętych obcowanie i poprzez dzieła, które po sobie zostawiły. To do nich właśnie zwracamy się po wiedzę, po mądrość i po radę, gdy stajemy przed trudnymi problemami wymagającymi powzięcia nieodwołalnych i stanowczych decyzji. Krótko mówiąc, choć na nią często narzekamy, szukamy pomocy w historii. To do niej zwrócimy się teraz w sprawie problemu, który wypłynął dzięki tezie Pana Romana III. Konkretnie chodzi tu o historię polskiej narodowej myśli politycznej.
Jeśli sięgniemy do jej dziejów i cofniemy się o trzy pokolenia, to pod rokiem 1936 znajdziemy tam książkę Siła i prawo autorstwa prof. Romana Rybarskiego (Pana Romana II), który zamieścił w niej (s. 134) tekst, jakby specjalnie napisany dla dzisiejszych pokoleń Polaków borykających się z problemami przystąpienia Polski do UE i relacji między dobrem narodu a wymogami demokracji. Czytamy w nim:
I może się zdarzyć, że z tych lub innych przyczyn większość narodu […] zatraci odporność na obce wpływy, że np. znękana biedą gotowa jest zaakceptować transakcje z czynnikami międzynarodowymi, które podkopują niezależność gospodarczą państwa. I wtedy mniejszość świadoma dziejowych przeznaczeń narodu ma prawo wystąpić przeciw biernej masie, która przedstawia mechaniczną większość. Istnieją sprawy, o które trzeba walczyć nawet wbrew legalnie, formalnie wyrażonej woli.
Wypowiedź ta nie wymaga komentarza. Rozbieżność z nią poglądu Pana Romana III jest wyraźna. Dodać tylko warto, że Pan Roman II, nazywany w swoim stronnictwie fanatycznym zwolennikiem demokracji parlamentarnej i za tę postawę często krytykowany, nie dał się zwieść swym upodobaniom ustrojowym, lecz zachował jasny i bezstronny pogląd na nadrzędną pozycję narodu wobec zasad ustroju demokratycznego.
Cofnijmy się o jeszcze jedno pokolenie: do czasów, w którym Roman Dmowski (Pan Roman I) pracował nad odrodzeniem polskiej myśli politycznej, faktycznie nie istniejącej już od śmierci króla Jana III Sobieskiego, i drogą konsolidacji wewnętrznej narodu oraz zabiegów dyplomatycznych zmierzał do odbudowy Państwa Polskiego. Z jego dzieła Polityka polska i odbudowanie państwa wynika, że w swej działalności zetknął się on z takim samym problemem jak Pan Roman III i współczesne mu pokolenia Polaków. Nie był to oczywiście ten sam problem, gdyż w czasach Dmowskiego nikt nie zapraszał Polski do udziału w organizacji międzynarodowej za cenę utraty suwerenności, ani też demokracja krajach zaborczych nie była aż tak dalece rozwinięta, by jej zasada większości mogła istotnie zagrażać bytowi państwa polskiego. Niemniej jednak obaj politycy natknęli się na takie samo, bardziej ogólne zjawisko: stanęła przed nimi duża masa ludzi, duża część narodu, bierna lub nie dość aktywna, gdyż nie rozumiejąca dróg polskiej polityki narodowej.
Wprawdzie w zaraniu XX w. nie prowadzono sondaży opinii publicznej, ale można bez obawy popełnienia błędu przypuszczać, że ruch ten nie miał za sobą większości narodu. Tak w każdym razie było pod zaborem rosyjskim. Konfrontacja Dmowskiego z tą wielką rzeszą ludzi skłoniła go do wyróżnienia w niej dwóch typowych grup.
Grupę pierwszą stanowią osoby dające przewagę uczuciom nad wolą i rozumem, zdolne do bohaterskich poświęceń i chwilowych uniesień, lecz nie umiejące myśleć szczególnie na tematy polityczne spokojnie, logicznie i samodzielnie, a jednocześnie łatwowierne lub wręcz naiwne. Dmowski odwołał się tu do uproszczonego obrazu tego typu osoby, który dają słynne słowa Warszawianki: Powstań Polsko, skrusz kajdany Dziś twój trumf albo skon. Urażony tym wersetem, skomentował go surowo: Człowiek, który w tym przypadku myśli to, co śpiewa, jest przestępcą. Sama myśl o tym, że Polska może skonać, jest zbrodnią.
Może się to wydać dziwne, ale ludzie tej typowej grupy pojawili się ponownie w Polsce w zaraniu XXI w. Weszli w skład większości narodu domagającej się uczestnictwa Polski w UE. Są znani, rozpoznawani i piętnowani jako beztroscy eurooptymiści czy euroentuzjaści (”Życie jest piękne, przed Polską są perspektywy, jakich nie miała od dwóch stuleci. [… ] Dlatego do Europy powinniśmy wchodzić twarzą do przodu”; jako eurofantaści (”do Europy wejść musimy, a gdy już tam będziemy, to podejmiemy starania na rzecz takiego jej kształtu, jaki nam odpowiada”) i jako towarzyszące oraz wspomagające tych pierwszych i drugich masy eurofideistów (68 % zwolenników akcesji), ludzi nie myślących samodzielnie, których ryzykanctwo opierało się i opiera na wierze w autorytet różnych ekspertów, uczonych i pseudouczonych (potrzeba dołączenia Polski do integrującej się Europy oraz pozyskanie do współpracy zachodnich partnerów [… ] są bezdyskusyjne i nie ma potrzeby przekonywania o tym polskiego społeczeństwa). Nasuwa się więc pytanie, jak tego pokroju ludzi, ryzykantów przypinających skrzydła swym fantazjom i egzaltacjom, potraktował Pan Roman I. Otóż Dmowski skierował do nich twarde, ale mądre i ponadczasowe słowa:
Wolno każdemu, może być obowiązkiem, zaryzykować wszystko, co jest jego osobistą własnością [… ]. Ale bytu Polski [… ] ryzykować nie wolno. Bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu ani nawet jednego pokolenia. Należy ona do całego łańcucha pokoleń [… ]. Człowiek, który ryzykuje byt narodu, jest jak gracz, który siada do zielonego stołu z cudzymi pieniędzmi.
Należy jeszcze podkreślić, że autor tych słów nie ugiął się przed owymi ryzykantami, chociaż wchodzili oni w skład większości społeczeństwa, niechętnej jego stronnictwu, a stronnictwo to miało w nazwie demokratyczne! Jakie zatem mamy zająć dziś stanowisko wobec większości narodu, której dużą część stanowią euroentuzjaści, eurofantaści, eurofideiści, euroryzykanci? Takie, jakie zajął Pan Roman I, czy takie, jakie zajął Pan Roman III?
Druga grupa, wyróżniona przez Dmowskiego w większości społeczeństwa nie popierającej ruchu narodowego składała się wprawdzie z najlepszych moralnie kręgów warstwy oświeconej, ale były to kręgi o bardzo niskim poziomie pojęć politycznych i niesłychanie małej wiedzy o sprawach politycznych w ogóle, a o polskich szczególnie. Dmowski uwypuklił cechy tej grupy i jej miejsce w narodzie, odwołując się do zasłyszanego opowiadania z 1863 r.: Do idącego chodnikiem mężczyzny podbiegł w tyłu młody człowiek i wbił mu nóż między łopatki. Gdy napadnięty upadł, napastnik spojrzał mu w twarz i zawołał: Przepraszam pana, omyliłem się. Myślałem, że to Dąbrowski. I pobiegł dalej.
Najważniejszy jest komentarz:
W polityce nie trzeba żałować wysiłku, trzeba wszystko zrobić, żeby się nie omylić. Bo omyłka często bywa zbrodnią. Ludzie chcą kierować losami Polski, a nie mogą się zdobyć dla niej na tyle poświęcenia, żeby się czegoś nauczyć, żeby jej położenie zrozumieć, żeby głębiej się zastanowić nad wartością tego, co jej starają się narzucić.
I znów podobne zjawisko. Ludzie tego pokroju pojawili się także na przełomie XX i XXI w. wśród większości aprobującej wejście Polski do UE. Są wśród nich tzw. eurofataliści („Polska nie ma wyjścia. Leży w Europie, a nie na Dalekim Wschodzie”) oraz tzw. euroreformiści naiwni („UE nie może być wszechpaństwem, które nas uzależni. [… ] To my mamy szansę wniesienia tam naszej tradycji i chrześcijańskiego obyczaju”). I znów nasuwają się na myśl słowa Dmowskiego oceniające takie poglądy i postawy: trzeba się uczyć, jeśli się chce kierować losami Polski, trzeba zrobić wszystko, by uniknąć pomyłek, gdyż nieraz przez pomyłkę Polacy dostawali nóż w plecy od Polaków, niech więc przywódcy większości poznają dogłębnie, zrozumieją i zastanowią się nad tym, co chcą narzucać Polsce (oni byli tego w pełni świadomi już w punkcie wyjścia - AT).
Pan Roman I nie skapitulował przed zasadą większości. Nie przerwał swej działalności politycznej ani nie zrezygnował z osiągnięcia wytyczonego celu, choć wspomniana grupa wchodziła w skład większości narodu. Natomiast zdanie Pana Romana III jest odmienne. Zgodnie z jego wypowiedzią, gdy grupa eurofatalistów i euroreformistów, sama lub wraz z grupą euroentuzjastów, eurofantastów, eurofideistów i euroryzykantów zdobędzie większość w narodzie, trzeba będzie uznać jej stanowisko i nie interweniować przeciw niemu, trzymać się zasady majoritas res sacra, większość rzecz święta.
Konsultacja przeprowadzona wyżej z historią narodowej myśli politycznej (Panem Romanem I i Panem Romanem II) dała opinii Pana Romana III ocenę negatywną: stanowiska jego nie można akceptować.
Jak już wspomniałem, jest ono ważne, gdyż sygnalizuje nowy problem: referendum i co dalej? Jesteśmy zaabsorbowani przygotowaniami do tej wielkiej batalii, ale to nas nie zwalnia z obowiązku sięgnięcia myślą daleko w przyszłość i rozpoznania tych wielkich trudności, z którymi Polska będzie musiała się zmierzyć, gdy w następstwie referendum do Unii nie wejdzie, i jeszcze większych. gdy do niej wejdzie i skutkiem tego swoboda ruchów opozycyjnych zostanie dramatycznie ograniczona.
Adam K. Bukaczowski
Powyższy tekst autorstwa p. Adama K. Bukaczowskiego został pierwotnie opublikowany przez Nowy Przegląd Wszechpolski ponad 11 lat temu, w nr 7-8 z 2003 r. Niezależnie od upływu czasu i daleko posuniętych zmian (na gorsze!) sytuacji politycznej Polski w tym minionym czasie, jego zasadnicze przesłanie nie tylko nadal zachowuje aktualność, ale jawi się wręcz jako ponadczasowe.
Komentarzy 16 do “Demokracja dla Narodu czy Naród dla demokracji?”
Sorry, the comment form is closed at this time.
AniaK said
„Zbyt wielu ludzi spodziewa się po demokracji cudów, a to po prostu cudowne – móc żyć w demokracji.”
(Walter Winchell)
lopek said
Re1: Cudownie żyć w demokracji zwłaszcza wtedy – kiedy każe ona normalnym ludziom ze stosownym namaszczeniem całować pedała w du*ę.
Plausi said
Ośmielamy się
@AniaK, 1
Ośmielamy się przypomnieć, czym jest demokracja, bowiem ten tak często używany, zwykle jako rodzaj wytrycha, termin, jest nie tylko społeczeństwu ale także tzw. politykom nieznany. To „po prostu cudowne – móc żyć w demokracji” oznacza, że żyje się w kraju, który rabuje kraje tzw. tła gospodarczego, n.p. demokracja brytyjska bazowała na rabunku krajów należących głównie do imperium brytyjskiego, co naturalnie pozwalało zaopatrzyć ludność WBrytanii lepiej niż tę w obrabowanych koloniach.
Napisaliśmy „głównie”, gdyż rabowane były też kraje nie należące do imperium jak choćby Chiny, który na następne 100 lat zostały po wojnach opiumowych zawalone narkotykiem i mogły być z całym spokojem eksploatowane. Interesujące wyjaśnienie zjawiska w/w „demokracji” zawiera książeczka I. Wallersteina – „World-Systems Analysis: An Introduction ” (Analiza systemu światowego – Wprowadzenie).
Zwróćmy wszakże też uwagę na cel systemu, którego realizacja znajduje się n.p. w USA w ostatniej fazie.
Jesteśmy wdzięczni AnnaK za prezentację nazwijmy to dość prostego rozumienia pojęcia „demokracji”, znakomity przykład do otwarcia dyskusji na ten temat.
Wosiu said
„Demokracja to rządy hien nad owcami”
Arystoteles
Plausi said
Prawdziwe demokratyczne wybory
Jak z wypowiedzi Plausi,3 wynika, nie zakładamy, że AniaK nie pisze z własnego przekonania, świadczyłoby to o bezdennej prostocie umysłu, ale chce sprowokować rzeczową dyskusję n.t. tzw. demokracji, co zapisujemy na konto jej zasług.
Jednym z największych nieporozumień odnośnie demokracji jest wyrażone w tekście głównym przekonanie, że głosowanie może mieć coś wspólnego z demokracją. Mogło by mieć, gdyby wszyscy uczestnicy glosowania/wyborów dokonywali wyboru świadomie, co naturalnie w sytuacji, kiedy media, szkoła, tzw. partie, w przewadze prywatnych, kształtują świadomość wyborców, jest po prostu wykluczone.
Równie dobrze można przeprowadzić wybory za pomocą stada baranów i owiec, otworzyć przed nim furtki, każda z odpowiednim napisem PO, PiS, SLD, PSL, i co tam jeszcze i zapędzić go w kierunku tych bramek i w zależności od tego, przez którą bramkę przeszło najwięcej baranów i owiec, ustalić kto ma tworzyć następny rząd w Warszawie. Dodajmy, że barany i owce gearantują, że dokonają wyboru tak samo bezmyślnie, jak prawdziwi wyborcy. Wynik byłby na pewno ten sam, ale w każdym razie zgodny z w/w celem demokracji.
Przepraszam, jest być może jedna różnica, społeczeństwo demokratyczne może odmówić wzięcia udziału w wyborach, nawet większość, nawet większość, ale to nic nie zmienia w demokracji. Z drugiej strony czy można oczekiwać, że bez przymusu wszystkie barany i owce przeszłyby przez bramki PO, PiS, SLD, PSL … i.t.d. ? Nie jest to takie oczywiste, nic dziwnego, że są propozycje zastąpienia w wyborach tzw. demokratycznych ludzi tzw. suwerena, stadem baranów i owiec. Bylibyśmy za tym, gdyż takia forma wyborów byłaby daleko tańsza i już z tego względu bardziej korzystna.
Jakąż mądrość wykazywali nasi przodkowie, którzy używali konia, dla ustalenia najlepszego wyboru.
Krzysztof M said
Demokracja = wybory powszechne.
Cała reszta, to ściemnianie/nowomowa/manipulacja itp.
Marucha said
Re 6:
Demokracja polega na tym, że co kilka lat podają ci pewną liczbę nazwisk osób, którym byś kota pod opieką nie zostawił i każą ci wybierać spośród nich.
Po wyborach, w których wygrywają i tak ci, co mieli wygrać – podcierają sobie d@pę zarówno swymi przedwyborczymi obietnicami, jak i tobą. Aż do następnych wyborów.
JO said
wkrotce wybory
ganow said
Polecam na temat demokracji:
http://grzesiekz.neon24.pl/post/114984,demokracja-totalitaryzm-doskonaly
Coś w tym jest…
Krzysztof M said
Ad. 7
„co kilka lat podają ci pewną liczbę nazwisk osób”
– A jak to się dzieje, że ktosie podają te nazwiska?
I jak to się dzieje, że sami nie podajemy innych nazwisk ?
Baron Srul Radziwiłl said
Apropos numero 10:
Ja najmocniej przepraszam się z Pan Krzysztof M że wtrącam swoje trzy agorot do ta ciekawa dyskusja, ale ja muszę coś wzmiankować.
Szanowny Pan Gajowy kombinuje jak może. Ukochany Pan Mordka z powodu niezrozumiała sympatia dla goje co i raz napomknie jakieś rzeczy, co on by lepiej głośno nie mówił w niekoszerne towarzystwo. A Pan Krzysztof się zapytowywuje, jak dziecko.
Więc ja, żeby za wiele nie powiedzieć, spytam tylko Pan Krzysztof, w czyje ręce znajduje się niezależna polska prasa, w czyje ręce są rozmaite organizacje pozarządowe i w ewogóle kto ma pieniądze, żeby finansować pienieżnie różne mniej i bardziej patriotyczne partie polityczne.
Pana nikt nie broni podać inne nazwiska. A podawaj Pan sobie na zdrowie. U gajowy Marucha na ten przykład. Albo napisz je Pan na płocie.
Krzysztof M said
Ad. 11
Szanowny Pan Baron. Pan masz oczywista racja. Tylko to, co pan masz racja, to jest trudność, a nie niemożliwość. Ale goje myszlom, że to jest jednak niemożliwość. Bo któren goj zechce się pracować za darmo?
I ja myszle, że wszystkie pan rabin na świecie życzą sobie, żeby goje się nie zmieniali. A nie daj Boże, jak by przyszedł drugi pan Dmowski! A nawet, jak przyjdzie, to on czterech języków obcych znać nie będzie, już szkoła pan Dmowski się o to postara.
jasiek z toronto said
Re: Artykul..
Mozna by postawic pytanie zupelnie inne, choc na wskros spojne: Czy Narod sluzy pieniadzom czy pieniadze sluza (maja sluzyc) Narodowi???
Demokracja bez wolnosci (finansowej i politycznej) nie jest ZADNA demokracja, a tylko talmudycznym totalitaryzmem, ktory ma na celu oszukac i okrasc wierzacy w ta bajke Narod…
=========================
jasiek z toronto
P.S. Czy my Polacy z tego zydowskiego g…na nigdy sie nie wygrzebiemy???
JO said
ad.13. …wygrzebiemy , jezeli bedziemy miec Wolna Wole, to proste…a tak niemalze nieosiagalne dla wielu… Problem jednak jest w tym, ze tu nie chodzi o wielu ale o tych co to moga zrobic i stanowia niewielki procent spoleczenstwa, ktory jest jezyczkiem u steru. Ten wlasnie procent musi chciec, w tym Jasiek z Toronto.
Wkrotce zobaczymy kto jest kto w tym kto jest „Jasiek z Toronto ” i inni…
jasiek z toronto said
Re: 14 JO
Czy ma Pan jakiej podejrzenia co do mojej osoby? Co zyczy sobie Pan wiedziec o mnie?
Od ponad 20 lat pisze na temat w jaki sposob wygrzebac sie z zydowskiego g…na i jak na razie sluszna wiekszosc Polakow robi zupelnie odwrotnie, jakby na przekor i przeciwko samym sobie.
==========================
jasiek z toronto
http://ojczyzna.pl
jasiek z toronto said
RE: Marsz Niepodleglosci na stronie:
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/transmisja-marszu-niepodleglosci/
Gladiatorzy Boga i Wolnosci…
====================
jasiek z toronto
http://ojczyzna.pl