Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Marucha o Rcchiladze: Dla Gruzinów Kaczy…
    Marucha o Rcchiladze: Dla Gruzinów Kaczy…
    Boydar o Być sprytnym jak Kaczyńsk…
    zagłoba sum o Być sprytnym jak Kaczyńsk…
    UZA o Rcchiladze: Dla Gruzinów Kaczy…
    walthemar o Wolne tematy (24 – …
    Lily o Wolne tematy (24 – …
    Adrian o Wolne tematy (24 – …
    Greg o Wolne tematy (24 – …
    Gość o Być sprytnym jak Kaczyńsk…
    Быдлошевский Л.З. o Polski prawnik komentuje karę…
    prostopopolsku o Być sprytnym jak Kaczyńsk…
    Gość o Rcchiladze: Dla Gruzinów Kaczy…
    Yagiel o Wolne tematy (24 – …
    Crestone o Być sprytnym jak Kaczyńsk…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

Jak odzyskiwacze kamienic szkodzą Warszawie

Posted by Marucha w dniu 2015-01-11 (Niedziela)

Stop Reprywatyzacji

Jednym z powszechnych mitów jest jakoby reprywatyzacja budynków w Warszawie była dziejową sprawiedliwością, oddawaniem tego, co bezprawnie odebrano tak zwanym „prawowitym właścicielom”. Gdy przyjrzymy się procederowi odzyskiwania kamienic zobaczymy, że ze sprawiedliwością nie ma on nic wspólnego.

„Prawowici właściciele”

Zobaczmy kto korzysta na reprywatyzacji. Dekret Bieruta dotyczący nacjonalizacji gruntów w granicach przedwojennej Warszawy został wydany w roku 1945. Znaczna część przedwojennych właścicieli kamienic zginęła w czasie wojny, zaginęła, lub zmarła. Poza pojedynczymi przypadkami można jedynie mówić o spadkobiercach dawnych właścicieli przedstawiających dokumenty, które rzekomo uprawniają ich do wysuwania roszczeń reprywatyzacyjnych.

Odbywa się też handel roszczeniami. Od roku 2006 działają wyspecjalizowane grupy odzyskiwaczy kamienic, zajmujące się uzyskiwaniem od miasta budynków. Znajdują one dawnych właścicieli lub ich spadkobierców, za grosze skupując od nich roszczenia. W jednym z przypadków budynku przy ul. Hożej roszczenia zostały kupione przez znanego warszawskiego kamienicznika Marka Mossakowskiego za 50 złotych.

Powstały nawet rzekomo „społeczne” organizacje parające się tym biznesem, takie jak stowarzyszenie „Poszkodowani”, którego prezesem jest wspomniany Mossakowski, a jednym z wiceprezesów jego matka. Kolejnym przykładem jest Stowarzyszenie Centrum Reprywatyzacji Przyjazna Warszawa utworzone oficjalnie w celu pomocy dawnym właścicielom, a prowadzone przez prawników działających w branży nieruchomości.

Według danych przedstawionych przez dyrektora warszawskiego Biura Polityki Lokalowej Marcina Bajko podczas dyskusji o reprywatyzacji toczącej się na sesji Rady Warszawy, w różnych latach do 15% wniosków reprywatyzacyjnych były to wnioski skupione w wyniku handlu roszczeniami. Statystyka ta nie uwzględnia jednak fikcyjnego odzyskiwania budynków przez „właścicieli”, którzy tuż po zakończeniu procedury reprywatyzacyjnej sprzedają budynki „odzyskiwaczom”.

„Sprawiedliwość dziejowa” jest wiec po prostu okazją do zarobienia ogromnych pieniędzy przez dobrze usytuowaną grupę, mającą wpływy i możliwości „załatwiania” zwrotów. Nawet odliczając wydatki na prowadzenie postępowań i spłacenie dawnych właścicieli lub spadkobierców, gdy jest już po wszystkim, uzyskuje ona niemal za darmo budynki niekiedy o ogromnej wartości.

Sprawiedliwość?

Dawni właściciele zainwestowali. Odebrano im ich mienie, a własność jest przecież święta! – powie ktoś. Oto kolejny mit powtarzany bezwiednie przez ludzi nie wiedzących czym jest reprywatyzacja, lub cynicznie przez tych, którzy wiedzą o co chodzi.

Zacznijmy od inwestowania. Przedwojenne inwestycje w kamienice czynszowe opierało się przede wszystkim na braniu kredytów na budowę. Kamieniczników wspierał przede wszystkim Bank Gospodarstwa Krajowego, bardzo intensywnie działający na tym polu w latach 30. Do roku 1939 ogromna większość tych kredytów nie została spłacona. Jeśli mówimy więc o sprawiedliwości, to byłoby nią co najwyżej oddanie budynków bankowi. Dziś ze względu na zawirowania, denominacje pieniądza i odejście od parytetu złota te hipoteki to w rzeczywistości co najwyżej kilka złotych. Czy sprawiedliwe jest odzyskiwanie w roku 2014 budynku, który w 1939 roku należał de facto do banku, w stanie nieobciążonym żadnymi zobowiązaniami kredytowymi?

Mitologia „dziejowej sprawiedliwości” nie uwzględnia też innego ważnego czynnika – II Wojny Światowej. W jej toku Warszawa straciła ponad 80% tkanki mieszkaniowej. Na terenach Getta Warszawskiego zniszczenia były niemal stuprocentowe. Nawet w dzielnicach zniszczonych w mniejszym stopniu, po praskiej stronie Wisły, brak konserwacji budynków, czy opuszczenie wielu z nich przez mieszkańców, spowodowały ogromną degradację ich stanu. Kamienicznicy, a raczej „odzyskiwacze” budynków gdyby rzeczywiście żądali sprawiedliwości zadowoliliby się budynkami w takim stanie w jakim zostały odebrane w roku 1945. Twierdzenia jakoby dekret Bieruta pozbawił właścicieli na przykład zysków z wynajmu jest po prostu śmieszne, ponieważ zysk z wynajmu kupy gruzów byłby zerowy.

Wyciągają rękę po cudze

Korzystający z reprywatyzacji najczęściej prezentują roszczeniową postawę, wyciągając rękę po cudzą własność. Warto abyśmy uświadomili sobie, że nie jest to żaden sprawiedliwy zwrot, tylko grabież miejskiego mienia. Po roku 1945 odbudowa Warszawy była finansowana ze składek całego społeczeństwa. Wykorzystywano też materiały z tak zwanych „Ziem odzyskanych”. Do odbudowy wykorzystano na przykład kilkaset wagonów cegieł z rozebranego dworca wrocławskiego.

Dawni właściciele, a raczej ich spadkobiercy, twierdzą, że to często kamienicznicy sami odbudowywali swoje domy. Nie jest to prawdą. Takie przypadki były jednostkowe z prostego powodu – kamienicznik po prostu nie mógł sobie pozwolić aby tuż po zakończeniu działań wojennych wyłożyć znaczne fundusze aby niemal od podstaw nie tyle odbudować, co wybudować dom. Odbudowa była prowadzona przede wszystkim przez Warszawiaków wracających do miasta, w tych miejscach, które najłatwiej było dostosować do zamieszkania. Nikt nie patrzył na kwestie własności w sytuacji, gdy stawką było przeżycie zimy. Mieszkańcy wprowadzali się do kamienic na dziko, na własny koszt w grupach prowadząc pierwsze prace. Często w zamian dostawali później najem tych lokali, tak jak to było w przypadku ojca zamordowanej działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej i budynku przy ul. Nabielaka 9.

Mit „własności” kamieniczników obala także fakt iż po roku wiele obecnie istniejących budynków to po prostu domy całkowicie inne niż te z 1939. Stoją na zmienionych działkach, mają inną liczbę kondygnacji, zostały wyposażone w dodatkowe instalacje itp. Zdarzają się więc przypadki, że w miejsce przedwojennej rudery „prawowity właściciel” odzyskuje pełnowartościowy budynek.

Pojawia się też pytanie – skoro chodzi o „sprawiedliwość” czy sprawiedliwe nie byłoby aby nowi właściciele wyrównali różnicę między wartością kupy gruzu z roku 1945, a budynku z roku 2014? Remonty, przebudowy, utrzymywanie stanu technicznego zasobu – to wszystko było finansowane przez wiele lat z budżetu miasta, czyli przez podatników. Czemu teraz kamienicznik bezkarnie wyciąga ręce po pieniądze podatnika?

Prywatne jest lepsze?

Inny mit reprywatyzacji to twierdzenie, że własność prywatna jest lepsza od miejskiej. Nowi właściciele mieliby więc dbać o odzyskane budynki i jak powiedział jeden z nich – Marek Mossakowski „przywracać Warszawie dawny blask”. Wystarczy przejść się ulicami starego centrum aby zobaczyć, że jest zupełnie inaczej. Wiele zreprywatyzowanych kamienic latami stoi pustych i niszczeje. Dzieje się tak, ponieważ właściciele uważają czasami iż grunt pod nimi, do którego uzyskują prawo wieczystego użytkowania jest wart więcej niż same budynki. Zdarzały się już przypadki celowego wyburzania zabytków, lub doprowadzania ich celowo do ruiny właśnie po to aby spekulować gruntem.

Niszczejące budynki nie są wyłącznie sprawą ich właścicieli. Wpływają na niszczenie całej tkanki miejskiej, degradację otoczenia i stwarzają zagrożenie również dla mieszkańców sąsiednich kamienic.

Paraliż miasta

„Przywracanie dawnego blasku” widać również na przykładzie wpływu reprywatyzacji na miejskie inwestycje, infrastrukturę, edukację i inne dziedziny. Po pierwsze ogromna liczba roszczeń nie pozwala samorządom na inwestowanie w remonty czy unowocześnianie budynków komunalnych, do których zgłoszone zostały roszczenia. Między innymi dlatego stan zasobu komunalnego ulega szybkiej degradacji. Pustostany w takich kamienicach nie mogą być zasiedlone nowymi lokatorami. Miasto traci w ten sposób tysiące lokali, które mogłyby posłużyć osobom potrzebującym wsparcia mieszkaniowego.

Paraliż nie ogranicza się do sfery mieszkaniowej. Okazuje się, że na liście nieruchomości objętych roszczeniami jest blisko setka szkół i przedszkoli. Zdarzają się przypadki takie jak przedszkola przy ul. Podchorążych, gdy placówki oświatowe są likwidowane, a budynki stoją puste i niszczeją, ponieważ są objęte roszczeniami. Jedynie miejscowe plany zagospodarowania mogłyby ochronić te placówki, ale również nie do końca, ponieważ „prawowici właściciele” mogliby je odzyskać i zamienić na przykład w ekskluzywne szkoły dla elity.

Dzika reprywatyzacja to również zagrożenie dla innych miejskich inwestycji, ponieważ prywatni właściciele starają się odzyskiwać działki w strategicznych punktach Warszawy. Miasto musiało płacić miliony złotych z kieszeni podatników aby skupić od takich „prawowitych właścicieli” działki pod budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Reprywatyzacja nie ma nic wspólnego ze „sprawiedliwością”. Jest szkodliwym procederem, który już dawno mógł być powstrzymany przez uchwalenie odpowiedniej ustawy o ustaniu roszczeń i wypłacie częściowych odszkodowań. Na poziomie miasta mógłby być z kolei ograniczony dzięki domaganiu się zwrotu przez nowych właścicieli kosztów utrzymania budynków. Proceder odzyskiwaczy kamienic musi być powstrzymany jeśli nie chcemy Warszawy, w której nie ma dostępnych mieszkań, szkół, przedszkoli, domów kultury i podstawowej infrastruktury służącej zwykłym mieszkańcom.

Piotr Ciszewski
http://polskaspoleczna.pl

Problem „odzyskiwaczy” nieruchomości nie dotyczy tylko Warszawy, ale i np. Krakowa. Czy musimy łopatologicznie wyjaśniać, jaka to nacja całkowicie opanowała ten rynek?
Autor zresztą pominął ważny aspekt tej działalności: bezczelne oszustwa, jak np. prymitywne fałszowanie testamentów czy aktów własności, którego Sądy udają, że nie widzą.
Admin

Komentarzy 18 do “Jak odzyskiwacze kamienic szkodzą Warszawie”

  1. JerzyS said

    A co z mieniem Zabużanskim

  2. Bodzio said

    Mienie zabużańskie – jak sama nazwa wskazuje – pozostało za Bugiem. Ewentualne roszczenia należy kierować do „przyjaciół” banderowców a nie do polskich podatników.

  3. Kurupi Katuava said

    Temat „oddawania” mienia hochsztaplerom powoli już wygasa. Kto się zajmował tematem, ten rodzynki z ciasta już wyjadł. Teraz trudniej o całkowitą przekupność urzędników sędziów i notariuszy. Boją się coraz bardziej, a „tematów” zostało już niewiele.
    Dlatego właśnie rusza temat „zwrotu” w pakiecie (czyli sławne 65 mld $).

    Plan jest taki, żebyśmy te majątki oddali ze 3 razy.

  4. Kojak said

    Nie ma w tym absolutnie zadnego zaskoczenia ! Jest to typowe kryminalne zachowanie zydowstwa ! Doprowadzic do przejecia cudzego majatku . Ukrasc zawlaSZCZYC DOKONAC MATACTW ZLODZIEJSTW I SZWINDLI ! TO JEST TA ICH GLOWA DO RZEKOMEGO INTERSU !!! jESLIBY POLICJE ,PROKURATORZY ,SADY DZIALALY WLASCIWIE 90 % PROCENT ICH INTERSOW KONCZYLOBY BY SIE ZWYCZAJNIE W KRYMINALE ! jEDNAK MAJA OPANOWNY APARAT SCIGANIA I TE ORDYNARNIE KRYMINALNE SZINDLE SA BEKARNE !

  5. Halszka said

    Wspomniany tu w tekście miejski urzędnik Marcin Bajko opowiadał w wywiadach dla prasy i TVN jeszcze o jednym bezczelnym kancie: „na kuratora”.

    Kant polega na tym, że ktoś znajduje w Warszawie jakąś nieruchomość, dom czy grunt, po którą jeszcze żaden amator, sorry: dawny właściciel się nie zgłosił. Ostatni właściciel, jak wynika z dokumentów, miałby dziś np. 115 lat.
    Wobec tego kanciarz zgłasza się do sądu z wnioskiem o uznani go za kuratora owego zapewne dawno nieżyjącego staruszka. Musi tylko „przekonać” sąd, że będzie dobrym kuratorem, będzie się starał odnaleźć 115-latka, a w międzyczasie troskliwie zadba o jego mienie. Nie musi do tego być nawet żadnym jego krewnym. Potem wystarczy, że raz na kwartał zamieści w jakiejś gazecie anons, że poszukuje się takiego a takiego. Jak łatwo przewidzieć, nikt się nie zgłasza.
    Tymczasem oszust może dowolnie zarządzać zdobytą nieruchomością, może ją nawet sprzedać. Sądowi wytłumaczy, że akurat są dobre ceny na rynku nieruchomości i właściciel, gdyby się znalazł, na pewno byłby zadowolony.
    Hucpa jest wprost niebywała. Ciekawe tylko, jaki procent wartości pobiera sędzia, aby „dać się przekonać”.

  6. RomanK said

    komuniści
    Bolszewicy na mszy w pierwszych rzedach siedza
    Caluja sutanne i oplatki jedza
    A ksiadz ich przytula i garnie do siebie
    SB-kow, kapusiow co chca miejsca w niebie

    Jezus na to patrzy
    Lez ma pelne oczy
    Pojdzie dziad do piekla
    Wyzej nie podskoczy

    kserkses 11.01.2015 23:33:14 . Neon 24

  7. RomanK said

    ad6 pozwolile nsobei skopiowac i podrzucic ..ladny wierszyk..podoba mi sie..prawdziwy taki.

  8. ojojoj said

    na pal skurwesynow z tabliczka na szyji „udajacy Polaka” !

  9. — Poczatek temu stanu rzeczy dalo znane , bardzo zle indywiduum , z swym slynnym „NIE LEKAJCIE SIE”.
    Musi , ze to bylo z piekla rodem ZAKLECIE

  10. Dość said

    Żydzi szykuję sobie nowe holo. Tamte zrobili sobie sami ale następne zrobią temu bydłu LUDZIE.
    Już cały świat tego gówna nienawidzi. A jest i będzie coraz gorzej…

    Dale dalej żydki, na końcu widać wasz upadek brzydki.

  11. Nutka said

    To prawda, roszczenia hamują remonty, jeśli status budynku i działki jest nieuregulowany. Sprawy w sądzie trwają latami. Znam przykład wygranej przez miasto sprawy, co pozwoliło na przeprowadzenie w krótkim czasie bardzo potrzebnej oświatowej inwestycji. Ale dużo kamienic, choć na mocy prawa wypędzono z nich lokatorów, stoi pustych, wypatroszonych, m.in. na Mokotowskiej.
    Autor artykułu ma rację: ustawa o ustaniu roszczeń jest pilnie konieczna. Spłata ogromnych odszkodowań, nieustanne pozwy w sądzie, to wszystko morduje miasto.

  12. piwowar said

    Nutko, w wolnej chwili przejdź sie ulicą Śniadeckich od emdeemu do Polibudy. To tylko pięć minut od stacji metra Politechnika. Popatrz na te przepięknie odrestaurowane przez ADM sececyjne kamieniczki, jedna po prawej, zaraz za instytutem radowym, gdzie pracowała Maria Skłodowska. Jaka dbałość o każdy szczegół, wrota dębowe, odbojniki, aplikacje. Cieć jak sie go poprosi, wpuści na podwórko-studnię, gdzie skwerek i klombiki, ławeczka i zdaje sie że kapliczka. To wszystko literalnie tchnie starą Warszawą. Potem skręć w Noakowskiego, dojdź do szesnastki naprzecipko komina, gdzie mieszkał Kusociński, a gdzie właścicielką jest obecnie Bufetowa. Remont tej posesji chyba juz sie skończył. Warto posiedziec chwilę w księgarni-bibliotece w podwórzu, gdzie są miejsca leżące, a gdzie wifi pracuje doskonale. W czasie tego dziesięciominutowego spacerku obejrzysz sobie kilkanaście takich odrestaurowanych kamienic, a na szczególna uwage zasługuje ta ostatnia na rogu Śniadeckich po lewej, odbudowana dosłownie z ruin. Zabierz swój cyfrak.

    Acha, nie zapomnij zaopatrzyc sie w dziesięć ciastek od Dybalskiego właśnie w suterynie pod szesnastką (nie u Wróbla pod dziesiątką, bo Wróbel to juz nie jest Wróbel). Do czorta z Bliklem! Jak sie usmiechniesz do tych miłych pań obsługujących, to może Ci dodadzą rogaliczka ekstra. Pozdrów je ode mnie, ja to ten grubas w kapeluszu spod czternastki, co przyjeżdżał zza Oceanu i zaopatrywał sie w ciastka dla swojej Mamy (i rogaliczki). Już nie przyjedzie, bo Mama od roku na Wólce Węglowej…

    A jeśli będziesz wracac na emdeem Koszykową, to po lewej wejdź w ostatnią bramę (zaraz przed byłym Horteksem) i tam na zapleczu jest piekny pałacyk sprzed chyba trzystu lat, w który bomby od adolfa nie trafiły. Ta budowla tez została zakupiona prywatnie, ale nie udało mi sie ustalić, kto jest szczęśliwym właścicielem i restauracja o ile wiem, trwa.

    Przechodząc koło Koszyków zamknij oczy, żeby nie płakać. Na pocieszenie za Koszykami po prawej naprzeciwko zegarmistrza znajduje sie księgarnia taniej książki. Jeśli masz przy sobie gotówkę, za żadne skarby tam nie wchodź. Jesli nie masz, to wejdź, ale musisz miec dużo czasu.

    Po drodze dalsze secesyjne kamienice do obejrzenia i sfotografowania, ale juz nie tak pieczołowicie jak na Śniadeckich i Noakowszczaku.

    Takich miejsc w Stolicy wiele, tylko trzeba zatrzymac sie w cywilizacyjnym biegu, wyścig pozostawiając szczurom i popatrzec dokoła.

    Żegnam Cię, Warszawo…

  13. Nutka said

    Znam ulice oczywiście, nie znam tych kątków.
    Powiem tak, krótko: misja zostanie wykonana. Cyfrak w pogotowiu. Czeka na lepsze światło. Teraz pochmurne dni, deszczowe. Szczegóły podam w gmailu, plus linki do albumików.
    Nie do czorta z Bliklem. Wypijemy tam kawkę i zjemy pączka.
    Na Noakowskiego razem pohasamy. I Pana szanowna małżonka też, jeśli tylko wyrazi taką ochotę.
    Także proszę nie pisać: żegnam Warszawę.
    Żadne tam żegnam. 🙂
    Na Koszykach kupowałam książki z cennych serii literackich po 2, po 5 złotych. Teraz tania księgarnia też na rogu Szpitalnej i Chmielnej. Za psi grosz można tu kupić albumy fotograficzne, malarskie. Nieprawdopodobne.
    Cieszę się, że zwrócił Pan uwagę na jasną stronę problemu. Tak, wiele kamienic w Warszawie przeszło rewitalizację i teraz są naprawdę piękne. Za tę podsuniętą myśl, żeby fotograficznie to wszystko udokumentować, bardzo dziękuję.
    W ogóle, Pana komentarz mnie wzruszył, ogromnie wzruszył.

  14. piwowar said

    Nie aparat robi zdjęcia, tylko fotograf (Jan Bułhak)

    Każde światło można wykorzystać.

    Ale ja nic nie sugeruję. To jest kwestia koncepcji artystycznej.

    Blikle sie zmanierował i teraz jego pączki można przecisnąć przez obrączkę. Dybalski niestety nie ma kawy.

    pozdr.

    p.

  15. piwowar said

    Jeszcze jeden arcyciekawy szczegół.

    Wyobraźmy sobie, że znajdujemy sie w takim miejscu, że widzimy przez ulicę fronton Wydziału Architektury Polibudy na Koszykowej róg Lwowskiej na poziomie pierwszego piętra. Tam w 1939 znajdowało się przedstawicielstwo dyplomatyczne Japonii, a pracownicy bardzo zaprzyjaźnili się z warszawskimi harcerzami. Od razu w pierwszych dniach po Wrzesniu harcerze zajęli sie działalnością konspiracyjną (na żaden gwizdek z Londynu, czy Hajfy, jak sugerowaliby ci, co Warszawy nie rozumieja, ale spontanicznie), a ci ścigani przez hitlerowców znajdowali schronienie u Japończyków, któzy formalnie byli sojusznikami Niemiec.

    Aktualnie w tym samym geometrycznym miejscu znajduje sie przedstawicielstwo działalności gospodarczej Japonii na Polske, Jetro,

    Dziwny zbieg okoliczności, czy japońska metafizyka?

  16. NICK said

    Szanowny Panie Romanie! (6)
    To jest kawałek tekstu, którego autora nie znam, a który wyśpiewał Paweł Kukiz z zespołem „Piersi”.
    Można przyznać, że mieli we swej bogatej dyskografii, kilka utworów, powiedzmy, „po Naszej linii”. Nawet taki, zatytułowany: ” Pan Jezus już się zbliża”. Większość to chłam. Zachwycałem się nimi swego czasu. Piszę by ukazać ciemniejszą stronę Kukiza, ostatnimi laty optującego za RAŚ-em. Jest bliski Kutz’owi. Generalnie – dyskografia „Piersi” – spowolniła mój rozwój.
    Polecam na dzisiaj dyskografię „De Press”. Też mają za pazuchą ale w odwrotnym stosunku.
    Pozdrawiam.

  17. […] Za; https://marucha.wordpress.com/2015/01/11/jak-odzyskiwacze-kamienic-szkodza-warszawie/ […]

  18. Nutka said

    Re 12, 14, 15
    Przykleiłam Pana komentarze do Worda, nie jestem tu zalogowana, później byłoby je trudno znaleźć. Zrobię dokładnie taką trasę, jak Pan tu podaje. Pozaglądam na te podwórka. Obfotografuję podwórkowe kapliczki (temat sam w sobie). Mam nadzieję też trafić do tego japońskiego przedstawicielstwa.
    A że pomagali harcerzom?
    Urzekła ich tradycja skautów. Ona w Warszawie b. piękna. Po katastrofie w Smoleńsku, to było niesamowite, jak harcerze pilnowali porządku na Krakowskim Przedmieściu, przed Pałacem Prezydenckim. A wie Pan, mam sporo zdjęć. Zrobię album.

Sorry, the comment form is closed at this time.

 
%d blogerów lubi to: