Artykuł z 17.10.2013. Aktualności nie traci…
Admin
Demokracja: nieważne, jak głosują, ważne kto liczy głosy. Nauka: nieważne, co który odkrył, ważne kto przyznaje nagrody Nobla…
Źle się dzieje w państwie Nobla, a zwłaszcza w komitetach nagród jego imienia. Nie ma prawie roku, aby nagrodom nie towarzyszyły afery i publiczne kontrowersje, a zjawisko wydaje się przybierać na sile.
Sześć kategorii nagród Nobla można podzielić na dwie grupy: miękkie i twarde. Te pierwsze, czyli pokojowe, literackie i w dziedzinie ekonomii są tak często manipulacyjnym skandalem, że bardziej dziwi to, iż od czasu do czasu są przyznawane komuś naprawdę godnemu, prawdopodobnie dla podtrzymania reputacji.
Najgorzej pod tym względem wygląda sprawa nagród pokojowych. Mahatma Gandhi był 5x nominowany do nagrody pokojowej, ale nigdy jej nie dostał. Nie dostali jej także U Thant, Eleanor Roosevelt, Ken Saro-Wiwa, Fazli Hassan Abed, Sari Nusseibeh, Corazón Aquino oraz wielu innych, którzy na nią zasługiwali. Dostali ją natomiast tacy „apostołowie pokoju” jak Henry Kissinger, Menahem Begin, Shimon Peres, Icchak Rabin, Al Gore i Barack Obama, a także – z jawnym pogwałceniem statutu w 2012 roku – …Unia Europejska (!?).
Wiele tych nagród przyznaje się dysydentom nie po to, aby w ich krajach było więcej pokoju, ale przeciwnie – aby wzmóc tam rozłamy i wzmocnić określony kierunek walki o władzę. Przykłady? Dalaj-lama, Aung San Suu Kyi, Lech Wałęsa, Rigoberta Menchu, Shirin Ebadi, Liu Xiaobo, itp.
Od roku 1901 Pokojową Nagrodę Nobla przyznano 100 osobom i 25 organizacjom. Dawniej bywały lata, że nagrody tej nie przyznawano, ale obecnie już o tym zapomniano. W tym roku dostała ją Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej, która pojawiła się w przestrzeni publicznej na tle wojny syryjskiej. Analiza dokonana przez norweskiego badacza Fredrika Heffermehla wykazała, że po wojnie kryteria wyznaczone w testamencie Nobla spełnia tylko 45% laureatów.
Z różnych powodów odmówiono też literackich nagród Nobla takim pisarzom jak Lew Tołstoj, Mark Twain, Antoni Czechow, Henryk Ibsen czy Emil Zola, a za to dostało ją wiele miernot, o których nikt ani przedtem ani potem nie słyszał. Kryteria są tu wyjątkowo rozmyte, bariery językowe mają znaczenie zasadnicze, a klucz polityczny odgrywa podstawową rolę.
Nagrody w dziedzinie ekonomii – są właściwie bezzasadne i nijak się mają do pozostałych, bo Nobel wcale ich nie ustanowił, jako że w naukowość ekonomii lub prawa nie wierzył. (Nie ustanowił też nagrody z matematyki, ale prawdopodobnie dlatego, że istniała w Skandynawii już wcześniej). Nobel dawno zresztą już nie żył, kiedy w 1968 roku Szwedzki Bank Narodowy osobno ufundował nagrodę z ekonomii i też sobie nazwał ją nagrodą Nobla ustanawiając podobne kryteria jej przyznawania. Przeciw temu protestowała wtedy nawet rodzina Nobla. Aby podobnym nadużyciom zapobiec w przyszłości, w tymże samym roku zdecydowano, że już więcej nie będzie się zwiększać liczby dziedzin, w których przyznawane będą nagrody. Sześć i nie więcej.
Zazwyczaj wierzymy i chcemy wierzyć, że o ile arbitralność i manipulacje są łatwe, a więc i częste w dziedzinach miękkich, to „twarde jądro nauk ścisłych” – fizyka, chemia, biologia – już tak łatwo przekręcić się nie da. Niestety, manipulacji i tu nie brakuje. Państwa, narody, uczelnie, firmy (np. farmaceutyczne), sponsorzy itp. rywalizują ze sobą o te nagrody, bo rodzą one prestiż, dający się przełożyć na wymierne zyski i korzyści polityczne. Nieuczciwą rywalizację ułatwia tajny sposób wyłaniania kandydatów przez zamkniętą liczbę z góry wyznaczonych autorytetów i instytucji, tajny tryb eliminacji i ujawniania tylko nazwisk zwycięzców, a utajnienia nazwisk tych, którzy nagród nie otrzymują, oraz lobbying za kulisami komitetów.
Np. Dymitr Mendelejew, twórca układu okresowego pierwiastków, był nominowany do nagrody, ale nigdy jej nie otrzymał, bo za kulisami w Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk ryli pod nim jego przeciwnicy. Z nieznanych powodów nagrody Nobla nie dostali też np. Thomas A. Madison, Nikola Tesla, Oswald T. Avery (za DNA), Chieng Shiung Wu (zwana chińską Marią Skłodowską-Curie) ani hinduski wspólnik naukowy Einsteina – ojciec statystyki kwantowej Satyendra Nath Bose.
Często zarzuca się tym nagrodom, że są silnie „eurocentryczne”, że faworyzują uczelnie amerykańskie itp. Nietrudno też dostrzec nadreprezentację pewnych środowisk. Np. w publikacjach żydowskich podkreśla się, że ponad 20% laureatów nagród Nobla to Żydzi, mimo że stanowią oni tylko 0,2% ogółu ludzkości. Na tej podstawie można się tam nawet spotkać z wnioskiem iż jest to dowód, że Żydzi są sto razy inteligentniejsi od gojów. Wnosząc z decyzji podjętych w tym roku praktyka faworyzowania Żydów przez komitety noblowskie wydaje się narastać. Warto więc na tym tle przyjrzeć się merytorycznie bliżej trzem „twardszym” nagrodom tegorocznym: z fizyki, fizjologii-medycyny i chemii.
Fizyka
Pytanie o Petera Higgsa wisiało nad Sztokholmem od pół wieku, a przynajmniej od 1980 roku, kiedy został nominowany po raz pierwszy. I wreszcie dopiero w tym roku 84-letni profesor z Uniwersytetu w Edynburgu, który i tak już uwiecznił swe nazwisko przewidując istnienie cząstki zwanej bozonem Higgsa, otrzymał swoje miejsce na prestiżowym podium nauki, czyli nagrodę Nobla z fizyki. W pytaniu kryło się jednak także drugie, jeszcze ciekawsze dno: kto tę nagrodę z nim podzieli i dostanie drugi czek na 8 mln koron (1,2 mln USD), co zresztą i tak jest mniej niż na miesiąc zarabia pewien wzięty kopacz piłki choćby z Polski. Spekulowano zawzięcie aż do samego momentu ogłoszenia decyzji, który zresztą dwukrotnie opóźniano – rzecz u punktualnych zazwyczaj Szwedów raczej niebywała – kiedy okazało się, że wybór kolegium padł na Francoisa Englerta z Wolnego Uniwersytetu Brukseli (ULB).
Nazwisko Higgsa zna już od lat każdy uczeń szkoły średniej. Poszukiwanie jego bozona, który zgodnie z teorią miałby nadawać innym cząstkom elementarnych ich masę, rozpoczęło się przy ogromnej wrzawie propagandowej w roku 2008. Wtedy właśnie ruszył największy na świecie akcelerator cząstek elementarnych – Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) w CERN pod Genewą (i to dosłownie POD GENEWĄ, bo w podziemnym tunelu o długości 27 km wydrążonym na głębokości 50-175 m pod ziemią), którego pierwszym zadaniem było znaleźć bozon Higgsa. Kiedy istnienie bozonu potwierdzono w roku ubiegłym, stary Szkot stał się oczywistym pierwszym kandydatem do nagrody Nobla.
Mniej oczywiste było to, kto będzie z nim tę nagrodę dzielił. Najbardziej prawdopodobną była więc najpierw kandydatura zespołu eksperymentatorów z CERN, a mówiło się nawet, że Nobla zbiorowo dostanie cała organizacja CERN, co w nagrodach naukowych jest raczej rzadkością. Drugim kandydatem był zespół w składzie Tom Kibble, Gerald Guralnik i Carl Hagen, którzy opublikowali pracę powszechnie uznawaną za najbardziej kompletne i najdokładniejsze teoretyczne objaśnienie tej cząsteczki. Niestety, zrobili to kilka tygodni po publikacji pracy Higgsa. I wreszcie trzecim kandydatem był właśnie Englert i jego kolega Robert Brout, którzy z kolei opublikowali kilka tygodni przed Higgsem pracę, w której też bardzo precyzyjnie opisali mechanizm Higgsa, chociaż nie przewidzieli dostatecznie jasno istnienia samego bozonu.
Mieliśmy tu więc prawdziwy wyścig z czasem, który trwał do końca. Brout umarł w roku 2011. Tradycja noblowska nie pozwala podzielić nagrody bardziej niż na trzy części, więc Szwedzka Akademia poszła po najprostszej linii dodając Higgsowi Englerta. Decyzja ta krzywdzi pozostałych uczestników tego odkrycia, ale przecież nikt nie powiedział, że świat jest sprawiedliwy. Najbardziej rozżaleni i podejrzliwi twierdzą, że wybór padł na 80-letniego Englerta dlatego, że jest on Żydem, a w dodatku już dość słabowitym przeżywcą Holokaustu.
Trzeba było zdążyć dać mu kasę, żeby nie było potrzeby uciekania się do takiego szwindlu jak w roku 2011, kiedy to 68-letni kanadyjski Żyd Ralph Marvin Steinman, umarł 30 września w Nowym Jorku. Komitet Noblowski, udając że o tym nie wiedział i twierdząc, że w XXI wieku nie mógł w żaden sposób nawiązać z nim kontaktu na linii Sztokholm-Nowy Jork, 3 października przyznał mu nagrodę w dziedzinie fizjologii/medycyny i pospiesznie przekazał pieniądze rodzinie, która – jak łatwo przewidzieć – takich trudności komunikacyjnych już nie miała i jednak zdążyła się pojawić punktualnie. Było to jawne pogwałcenie regulaminu nagród Nobla, ale nieliczne głosy sprzeciwu udało się szybko uciszyć jako głosy antysemitów i zawistników. Komisja obiecała wtedy, że na przyszłość będzie sprawdzać bardziej skrupulatnie, aby podobny przypadek się nie powtórzył (zapewne zwłaszcza jeśli umrze goj).
Fizjologia i medycyna
Tegoroczna Nobelpriset i fysiologi eller medicin (Nagroda w dziedzinie fizjologii lub medycyny) była mniej przewidywalna, ale i mniej kontrowersyjna. Instytut Karolinska, który przyznaje te nagrody, miał w tym roku spory kłopot, bo faworytami wydawali się dwaj Żydzi z Uniwersytetu Hebrajskiego w Izraelu: Howard Cedar i Aharon Razin, plus Adrian Bird z Edynburga za badania w zakresie metylacji DNA i ekspresji genów. Ostatecznie jednak otrzymała ją inna trójka z gojem w środku, czyli dwaj amerykańscy Żydzi – James Rothman z Yale i Randy Schekman z Berkeley oraz naturalizowany w Ameryce Niemiec Thomas Suedhof z Uniwersytetu Stanforda za prace nad transportem pęcherzykowym w komórkach. Chodzi o małe bąbelkowate struktury otoczone błonami tłuszczowymi, w których, niczym w woreczkach albo w kapsułkach, krążą w komórkach różne hormony, enzymy i inne cząsteczki organiczne, które czasami są też wynoszone na zewnątrz.
W końcu lat siedemdziesiątych Schekman badał mechanizmy, które rządzą transportem w takich pęcherzykach. Używał najnowszej wtedy metody zwanej screeningiem genetycznym, aby zidentyfikować te komórki drożdży, w których taki mechanizm szwankował, powodując zatory w jednej części komórki, a niedobory w innej. Porównując następnie komórki wadliwe i prawidłowe, Schekman wyizolował trzy różne typy genów, w których mutacje były przyczyną wewnątrzkomórkowego bałaganu.
Wiedząc jak może się zepsuć jakaś część mechanizmu jest rzeczą ważną, aby ją zrozumieć. Równie ważne jest jednak wiedzieć, jak taka część ma prawidłowo funkcjonować. I tu dr Rothman odkrył mechanizm molekularny, który pozwala poszczególnym pęcherzykom uwalniać swój ładunek tam, gdzie jest potrzebny, bądź to do innych struktur wewnątrz komórki, bądź też poprzez ścianę komórki na zewnątrz. Znalazł on dwa rodzaje kompleksów białkowych, jeden w samych pęcherzykach, a drugi w miejscach docelowych dla zrzutu, które mają się do siebie tak, jak dwie połowy suwaka. Jeśli pasują, pęcherzyk się otwiera i wypróżnia z ładunku. Jeśli nie – pozostaje zamknięty.
Dr Suedhof wykorzystał oba te odkrycia, aby pogłębić ważne pytanie o to, jak komunikują się ze sobą pobudliwe elektrycznie komórki nerwowe, tj. neurony. Kiedy w takiej komórce następuje wyładowanie, impuls elektryczny biegnie wzdłuż gałązkowatego ramienia komórki (zwanego dendrytem) aż do jej końca zwanego synapsą, czyli miejsca, gdzie dendryty dwóch neuronów stykają się ze sobą. Tam ładunek elektryczny pobudza uwolnienie neuroprzekaźników. Są to wyspecjalizowane cząsteczki, które przeskakują przez szczelinę między synapsami i pobudzają następną komórkę nerwową. Dr Suedhof opisał dokładnie, jak taki elektryczny impuls po dotarciu powoduje ruch jonów wapnia do wnętrza komórki, a następnie jak te jony sprawiają, że naładowane neuroprzekaźnikami pęcherzyki przywierają do ścian komórki i wypróżniają swą zawartość poprzez szczelinę międzysynaptyczną.
Wielu dziennikarzy obecnych na ceremonii ogłoszenia nagród wydawało się być zaskoczonych szczegółami uzasadnienia tej nagrody. Komitet był też zaskoczony brakiem pytań i jego rzecznik nawet w pewnej chwili niegrzecznie porównał widownię do uczniów szkoły średniej. Wyjaśnienie może jednak być takie, że mówiono o rzeczach dawno i powszechnie znanych. System transportu pęcherzykowego w komórkach jest od lat opisany w podręcznikach biologii na całym świecie. Ma on zasadnicze znaczenie w wielu podstawowych procesach i zjawiskach, od podziału komórki aż po regulację hormonalną w organizmie. Cukrzyca, botulizm i szereg schorzeń neurologicznych przynajmniej w części są następstwem nieprawidłowego funkcjonowania tego znanego mechanizmu. Można, oczywiście, twierdzić że pogłębianie wiedzy na temat ich funkcjonowania to kolejny krok w kierunku ich skutecznego leczenia. Ale ani rewolucja ani sensacja to już nie jest i zdziwienie oraz brak entuzjazmu na sali były w pełni uzasadnione.
Chemia
Trochę trudniej jest wytłumaczyć brak entuzjazmu i pytań po ogłoszeniu i uzasadnieniu kolejnej nagrody Nobla 2013, tej w dziedzinie chemii. Otrzymało ją kolejne trio, tym razem już wyłącznie żydowskie: Martin Karplus, Michael Levitt i Arieh Warshel. Zespołowo opanowali oni, oswoili i uprzyjaźnili matematyczną złożoność symulacji reakcji chemicznych, która była jak dotąd przekleństwem dla badaczy w tej dziedzinie.
Dobrym sposobem patrzenia na chemię, jest traktowanie jej w kategoriach fizyki stosowanej. Reakcje chemiczne angażują bowiem ruchy elektronów, których zachowanie jest stosunkowo dobrze poznane dzięki mechanice kwantowej.
Fizycy jednak mają komfort badania cząstek w izolacji, co sprawia że ich matematyka jest prosta. Chemicy muszą się poruszać w złożonym świecie rzeczywistym, gdzie elektrony krążą i przeskakują między różnymi substancjami i to w ogromnej obfitości. Zastosowanie mechaniki kwantowej (i jej matematyki) do takiej rzeczywistości, nawet mając do dyspozycji najpotężniejsze komputery świata, to ogromne wyzwanie i problem.
Na szczęście istnieje alternatywa. Stara fizyka według Newtona jest prostsza, niż jej nowoczesna kwantowa siostra. Skomplikowane cząsteczki, takie jak enzymy albo substancje czynne leków, dają się dość łatwo według niej modelować. Z tym, że modele newtonowskie mówią tylko o tym, jak dany związek jest zbudowany. Nie są one w stanie powiedzieć niczego o tym, jak się on zachowa w obecności innego związku, a więc ich przydatność symulacyjna jest ograniczona.
Na początku lat siedemdziesiątych dr Karplus prowadził grupę badawczą na Harvardzie, która zbudowała kilka pierwszych symulacji komputerowych według modelu mechaniki kwantowej. W tym czasie Levitt i Warshel pracowali nad modelem newtonowskim w Instytucie Weizmanna w Izraelu. Dało się w nim już wtedy budować duże molekuły organiczne, takie jak enzymy. Kiedy po zrobieniu doktoratu w 1970 na Harvardzie pojawił się Warshel, zaczęła się jego współpraca z Karplusem. Szybko doszli obaj do wniosku, że do badania reakcji chemicznych wcale nie jest im potrzebna bardzo precyzyjna symulacja całej cząsteczki złożonego związku organicznego. Często takie cząsteczki są bardzo duże, ale ich czynne odcinki, te na których rzeczywiście zachodzą interesujące reakcje chemiczne, są niewielkie. Karplus i Warshel zaproponowali więc model hybrydowy cząsteczki. Mechanikę kwantową zastosowano do wymodelowania najciekawszych fragmentów molekuły, a pozostałą jej część symulowano w modelu tradycyjnej, szybszej i prostszej fizyki newtonowskiej.
Ich pierwszy program miał sporo ograniczeń i mógł być stosowany tylko do określonych przypadków. Ale w ciągu kilku następnych lat, badacze, do których dołączył Levitt, rozbudowali swój model tak, że dziś można w nim zmieścić właściwie wszystko. Doszlifowali go także w ten sposób, że stał się łatwiej strawny dla obliczeń i spekulacji komputerowych. Np. z modelu można wyłączyć duży fragment cząsteczki i traktować go jako odrębną i jednorodną całostkę nie tracąc niczego z dokładności odwzorcowania.
Podobnie jak prawie z każdym modelem, wynik nie jest wiernym obrazem rzeczywistości. Model nagrodzony Noblem jest w gruncie rzeczy mocno jeszcze niedokończonym warsztatowym uproszczeniem – kompromisem pomiędzy techniką komputerową a biochemią w zakresie interesujących fragmentów cząsteczki przy pominięciu całej reszty. Wielu uczonych z tej dziedziny jest zaskoczonych takim wyróżnieniem dla tego bardzo niepełnego osiągnięcia i zastanawia się czy nie za wcześnie je nagrodzono. Może dlatego w momencie ogłaszania tej decyzji w Sztokholmskiej Hali Koncertowej (Konserthuset) słychać było więcej chrząknięć niż oklasków.
(…)
Bogusław Jeznach
Za http://jeznach.neon24.pl
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…