Polska jak Ameryka?
Posted by Marucha w dniu 2015-04-10 (Piątek)
W okresie świątecznym, wszystko jedno – przed, czy po – wypada nie tylko myśleć, ale i pisać pozytywnie.
Wzywa do tego nie tylko pan prezydent Komorowski, według którego jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, a tę przenikliwą diagnozę potwierdza w całej rozciągłości pan generał Marek Dukaczewski, którego nie tylko resortowa „Stokrotka”, implantowana na tubylczym gruncie chyba przez samego Iwana Miczurina, ale i pani red. Justyna Pochanke woła do telewizji, żeby mówił, jak jest, a zwłaszcza – jak będzie – bo któż takie rzeczy może wiedzieć lepiej?
Pan prezydent wie, że jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej i więcej wiedzieć nie potrzebuje, a jeśli pojawiłaby się taka potrzeba, to zostanie nie tylko poinformowany, ale i nakręcony, z jakiego klucza ma ćwierkać.
Ale co to właściwie znaczy, że jest „dobrze”, a będzie „jeszcze dobrzej”? Na tym świecie pełnym złości nie ma niczego absolutnie dobrego, ani absolutnie złego. Weźmy dla przykładu taki holokaust. Z jednej strony niby zło absolutne, ale z drugiej – trudno znaleźć lepszą ilustrację spostrzeżenia, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdyby nie holokaust, to czy Izrael, że o organizacjach „przemysłu holokaustu” nie wspomnę, zdołałby wyciągnąć od Niemiec co najmniej 100 miliardów marek, nie licząc okrętów podwodnych i innego sprzętu wojskowego? Czy mógłby olewać rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ, nakazujące mu opuszczenie terytoriów okupowanych w następstwie wojny sześciodniowej w 1967 roku? A czy w ogóle zyskałby międzynarodowe uznanie, jako państwo? Czy mógłby wyekwipować się w broń jądrową przy milczącej aprobacie świata? Czy możliwe byłoby wyszlamowanie z tzw. martwych kont szwajcarskich banków, które pod amerykańskim naciskiem zapłaciły ile im tam pani Ania Wierchowskaja wyliczyła?
Na tamtym świecie, to co innego; tam granica między dobrem i złem jest wytyczona bardzo wyraźnie, podczas gdy tutaj, zwłaszcza po upowszechnieniu się broni jądrowej, nic nie jest do końca jednoznacznie określone moralnie, więc dobrze, jeśli przynajmniej nie pogubimy się w gąszczu plusów dodatnich i plusów ujemnych. A skoro nic nie jest ani absolutnie dobre, ani absolutnie złe, to skąd możemy wiedzieć, że pan prezydent, powtarzając za panem generałem Dukaczewskim, że jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, ma rację, a nie pogrąża się w sprośnych błędach Niebu obrzydłych?
Jedynym remedium jest porównywanie. Jeśli na przykład porównamy nasz nieszczęśliwy kraj z takimi, dajmy na to, Stanami Zjednoczonymi, to na pierwszy rzut oka nie ma żadnego podobieństwa, podobnie jak między USA i ZSRR za pierwszej komuny. Z czytanki do drugiej klasy szkoły podstawowej zapamiętałem zestawienie różnic między USA i ZSRR. Pierwsza była taka, że „w ZSRR istnieje planowa gospodarka państwowa”, podczas gdy „w USA pracuje się bez planu”. Ciekawe, że propaganda uprawiana obecnie przez niezależne media głównego nurtu zeszła do tego samego poziomu, tyle, że – a rebours.
Ale kiedy przyjrzymy się bliżej, to oprócz rzucających się w oczy kolosalnych różnic między USA a naszym nieszczęśliwym krajem, zaczynamy dostrzegać pewne podobieństwa. Na przykład zarówno Stany Zjednoczone, jak i nasz nieszczęśliwy kraj, są państwami demokratycznymi. Oznacza to konkretnie, że i tam i tutaj taki dajmy na to, prezydent, jest wybierany w głosowaniu. Co więcej – i tam i tutaj taka możliwość uważana jest za wielką zdobycz ludu pracującego miast i wsi. Kto tych wszystkich prezydentów ludowi pracującemu stręczy i co z tego potem wynika – tajemnica to wielka, jak to w demokracji, która – podobnie jak dyktatura – też ma swoje wstydliwe, a jeśli nawet nie wstydliwe, to w każdym razie – sekretne zakątki.
Ale nie tylko w tym zaznacza się podobieństwo naszego nieszczęśliwego kraju do Stanów Zjednoczonych. Innym podobieństwem jest skłonność do urządzania demonstracji siły. Nie jest to zresztą jakaś cecha charakterystyczna dla Stanów Zjednoczonych. Demonstracje siły urządza również Rosja, a nawet generał Jaruzelski, urządzając 15 grudnia 1981 roku hałaśliwy przejazd przez Warszawę kolumny czołgów, transporterów opancerzonych, armatek wodnych i samochodów z ZOMO-wcami. Podobnie zrobił inny żołnierz najemny, major Zygfryd Müller, zwany „Kongo – Müller”. Kiedy w 1960 roku wylądował w stolicy Katangi Kolwezi, też zorganizował taki przejazd przez miasto, żeby „pokazać, że jesteśmy i że do czegoś zmierzamy”.
Ale największe podobieństwo tkwi w czym innym. Kiedyś sprawdziłem, jakie były przyczyny wojen prowadzonych przez Stany Zjednoczone po wojnie koreańskiej. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że każdym przypadku pierwotną przyczyną tych wszystkich konfliktów był bunt podniesiony przez dawnych amerykańskich agentów. Takim agentem, jeszcze z czasów wojny z Japonią, był Ho Chi Minch, poniekąd nawet – Fidel Castro, takim agentem był Saddam Husajn, nie mówiąc już o Osamie bin Ladenie, no a gdyby tak poszperać dokładnie wśród przywódców Państwa Islamskiego, to też byśmy znaleźli i to niejednego. Podobnie jest w naszym nieszczęśliwym kraju, w tym przynajmniej znaczeniu, że większość nieszczęść, z jakimi później musimy bohatersko walczyć, sami ściągnęliśmy sobie na głowę.
Na przykład ostatnio obok głównego wątku sporu o różnicę łajdactwa, pojawił się w kampanii prezydenckiej watek kolejny – czy Polska ma przystępować do strefy euro, czy też przeciwnie – pod żadnym pozorem do niej nie przystępować. Jedni są „za”, inni są „przeciw”, wskazując, że to będzie kolejny „cios” wymierzony w Polaków.
Wszystko to oczywiście być może, z tym, że ta kwestia została przesądzona w traktacie akcesyjnym, ratyfikowanym w 2004 roku w następstwie referendum akcesyjnego z czerwca roku 2003. W traktacie tym Polska, w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, czy Szwecji, które poczyniły stosowne zastrzeżenia, zobowiązała się BEZWARUNKOWO do przystąpienia do unii walutowej i tylko nie został sprecyzowany termin tego wejścia.
O ile sobie przypominam, w referendum akcesyjnym zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska nie podniosły ani razu jakiegokolwiek zastrzeżenia wobec wejścia Polski do unii walutowej. Przeciwnie – opowiadały się zgodnie za możliwie pełna integracją. Wprawdzie od tamtej pory minęło ponad 10 lat, ale przecież żyje mnóstwo ludzi pamiętających tamte czasy, więc wszczynanie teraz polemiki na temat, czy wstępować do unii walutowej, czy nie wstępować byłoby nieprzyzwoite, gdyby nie okoliczność, że w tym właśnie manifestuje się kolejne podobieństwo naszego nieszczęśliwego kraju do Stanów Zjednoczonych – a to chyba dobrze, że jest przynajmniej takie.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Komentarze 2 do “Polska jak Ameryka?”
Sorry, the comment form is closed at this time.
niereligijna said
W czasie mojej wczesnej mlodosci a tzn miedzy 13 a 20 rokiem zycia spedzilam duzo czasu w zwiazku republik radzieckich, jezdzilam na obozy pionierskie jako „vip”
czyli na pierwszym turnusie mieszkalam z innymi dziecmi na jednej sali, ale ze uznano iz moge zniszczyc „morale” komunistycznej ideologii i dyscypliny wiec dostalam swoj oddzielny pokoj, gdzie nikt nie sprawdzal jak idealnie jest poslane moje lozko .Ubieralam tez sie chyba niestosownie bo poprosili mnie bym nie przychodzila na apele na wciaganie flagi i spiewanie na ta okazje piesni. Mialam 13 lat wtedy i chodzilam w „odrach” zoltego koloru , pewnie dlatego ze z nich wyroslam byly obciete do kolan ia ze nie obszyte to sie klasycznie wystrzepily , a bluzka to byla zwykla nasza polska podkoszulka. Dobrze pamietam, ze w tv byly tylko filmy produkcji radzieckiej , o milosci w czasie pokoju lub w czasie wojny, ew filmy wojenne z Polskich to czterej pancerni i pies ew Kapitan Klos, a dla dzieci bajki z aktorami i pieknymi kostiumami albo super filmy animowane.
Bylam pod wrazeniem tego co zaobserwowalam i pomyslalam ze oni sami sobie tego nie mogli zrobic . Ja szara myszka z Polski w ich oczach jestem kims wyjatkowym.
Gdy bylam juz starsza , moze mialam 16-18 lat dowiedzialam sie bedac w zsrr ze tam sa domy dla dzieci w ktorych przebywaja jak w internatach i matki zabieraja je na sobote i niedziele do domu , by nie musialy sie rozpraszac obecnoscia dzieci w domu i szly wypoczete do pracy by zetelnie wykonywac swoje obowiazki,
Gdy mialam 25 lat z wlasnej nieprzymuszonej woli wyladowalam na amerykanskiej ziemi i sie dowiedzialam ….ze… lozko i fabryka to jest Ameryka!
ale nie do konca to prawda bo sa tacy co nie musza pracowac.
Jestem wrazliwa na rzeczy i sytuacje ktore sie powtarzaja lub maja lustrzane odbicie.
Gdy zaczelam przebywac coraz dluzej na tym ladzie doszlam do wniosku ze obie strony sa kontrolowane i napuszczane na siebie .
To tak jak dwa laboratoria , myszy z bloku wschodniego i myszy z bloku zachodniego,
te wszystkie myszy nadzoruje jedna grupa naukowcow, jedne myszy musza duzo pracowac i byc bardzo przedsiebiorcze – cwane by przezyc bo maja malo nagrod za to co robia,
a drugie myszy dostaja nagrody za to ze pierdna delikatnie mowiac, maja wiecej niz potrzebuja , gdy sobie z czyms nie radza pod wzg naukowym, te biedne ale inteligentne myszy sa wysylane do nich na stypendia naukowe by podniesc poziom tych tlusciochow
W tv tluste myszy maja identyczna propagande jak te z bloku wschodniego tylko tyle ze o kroc przesadzona bo opowiadaja i „pokazuja” ze amerykanskie „tluste myszy” byly na ksiezycu. tez nie maja filmow zagranicznych tylko produkcja krajowa, krajowe-swiatowe sporty w ktorych sa zawsze mistrzami bo nie graja z nikim innym jak tylko ze soba.
Myszy z bloku zachodniego zyja coraz gorzej, maja coraz mniej nagrod ale w glowach maja nadal zakodowane ze zyja w najlepszym laboratorium na swiecie i ze ich klopoty sa przejsciowe i napewno bedzie lepiej, A co z myszami z bloku wschodniego? hmm one teraz maja dostatniej , kolorowiej i latwiej niz przedtem, klopot tylko bedzie jesli sie nie zorientuja po co ew bedzie III wojna swiatowa wczesniej
niereligijna said
„Stany Zjednoczone, jak i nasz nieszczęśliwy kraj, są państwami demokratycznymi. Oznacza to konkretnie, że i tam i tutaj taki dajmy na to, prezydent, jest wybierany w głosowaniu.”
Ludzie to w cuda wierza ze glosuja, wybieraja i decyduja ………wcale mnie to nie zdziwi jesli Anna Grodzka zostanie prezydentka Polski , wtedy bedzie mogla sobie pozyczac bluzki i sukienki od michala obamy, bo on tez lubi sie malowac i przebieac za kobiete.