Zofia Rapp – nieprawdopodobna historia nieprzeciętnej kobiety
Posted by Marucha w dniu 2015-06-27 (Sobota)
Można by tę opowieść rozpocząć często używanym frazesem – „Jej życie to gotowy materiał na film sensacyjny”. Problem polega na tym, że po obejrzeniu takiego filmu, większość z nas doszłaby do wniosku, że scenarzystę zbytnio poniosła fantazja.
„Pierwsze moje wrażenie gdy ją spotkałem w lokalu kontaktowym (…) było: jakaż ona ładna!Miała dwadzieścia dwa lata, włosy koloru zboża, czarujący, trochę mela ncholijny uśmiech. Żałoba po mężu, czarna sukienka, podkreślała jeszcze jej urodę”.
Tak opisuje swoje pierwsze spotkanie z Zofią Rapp, cichociemny Stanisław Jankowski „Agaton” – szef Wydziału Legalizacji i Techniki w Oddziale II Komedy Głównej Armii Krajowej.
Jej historia jest tak nieprawdopodobna, że trudno uwierzyć, iż to co przeżyła wydarzyło się naprawdę.
Urodziła się 25 sierpnia 1918 roku w Berlinie w polsko-niemieckiej rodzinie jako córka Bolesława i Gertrudy Konieczków. Na początku 1919 roku, kiedy miała kilka miesięcy, jej rodzice przeprowadzili się do Poznania, gdzie spędziła dzieciństwo i młodość. W 1938 roku rozpoczęła naukę w Miejskim Koedukacyjnym Gimnazjum Kupieckim w Poznaniu przy ul. Podgórnej – dzisiaj Liceum Ekonomiczne z siedzibą przy ul. Śniadeckich. Z Poznania pochodził również jej pierwszy mąż Janusz Rapp, za którego wyszła 22 kwietnia 1940 roku.

Zofia i Janusz Rapp w dniu ślubu. (zdjęcie pochodzi z archiwum rodzinnego, opublikowane dzięki uprzejmości Pani Jolanty Rapp)
Po włączeniu Poznania do Rzeszy Zofia wraz mężem i jego rodzicami – Ignacym i Jadwigą, uprzedzając przymusowe wysiedlenie, wyjeżdżają do Warszawy. Tam w dniu 7 maja 1942 roku przedwcześnie umiera Janusz Rapp.
Zofia trafia do konspiracji. Zostaje członkiem referatu Zachód w Wydziale Wywiadu Ofensywnego „Stragan” Oddziału II ( Informacyjno-Wywiadowczy) AK.
Mówi po niemiecku jak rodowita Niemka i jako kurierka wywiadu Armii Krajowej na trasie pomiędzy Warszawą, Poznaniem i Berlinem przewozi tajną pocztę z materiałami wywiadowczymi podając się za volksdeutschkę i posługując się perfekcyjnie podrobionymi dokumentami wystawionymi na nazwisko Marie Springer.
„Fałszywe nazwisko okazało się szczęśliwe. Od września 1942 roku jeździła co miesiąc aż do maja 1943 roku. Na najtrudniejszych kierunkach: do Berlina, Hamburga, Heilderbergu, Hanoweru, Ludwigshafen, Saarbrucken. Miała dobre papiery, świetnie mówiła po niemiecku, była elegancka i śliczna. To jej na pewno nieraz pomagało, ale nie wystarczyłoby w rozgrywkach z Abwehrą i Gestapo. Była opanowana i odważna. I miała szczęście”.
Jeździ ze specjalną walizką o podwójnym dnie, w której przewozi meldunki wywiadowcze i kartki żywnościowe fałszowane przez Wydział Legalizacji i Techniki Wywiadu AK. Kartki wymienia w Rzeszy – za dwie fałszywe kartki od czarnorynkowego handlarza dostaje jedną autentyczną.
W trakcie jednej z podróży okazuje się, że w wyniku alianckiego nalotu wjazd do Berlina został zamknięty dla wszystkich cywilów. Marie Springer wjeżdża do miasta w przedziale z napisem „Nur für Kurier” przemycona przez niemieckich oficerów wracających z frontu wschodniego. Uroda, urok osobisty i inteligencja, w połączeniu z nienaganną znajomością niemieckiego, okazują się równie ważne jak perfekcyjnie podrobione przepustki.
Oprócz przewożenia materiałów wywiadowczych Marie Springer nawiązuje szereg kontaktów na terenie Rzeszy, dzięki którym zdobywa bezcenne informacje.
Podczas pobytu u swojej ciotki w Berlinie spotyka kuzyna, który jest oficerem służącym na pancerniku „Tirpitz” – bliźniaku zatopionego „Bismarcka”. Alianci od wielu miesięcy bezskutecznie starają się odnaleźć i zatopić największy okręt Kriegsmarine, który w ich ocenie stanowi śmiertelne zagrożenie dla morskich konwojów płynących do Murmańska.
Młody porucznik, który akurat przyjechał na urlop do rodziny, chcąc zaimponować ślicznej kuzynce, szczegółowo opowiada o okręcie, na którym służy. Zofia dowiaduje się ilu jest członków załogi, jaki kaliber mają okrętowe działa i ile samolotów znajduje się na wyposażeniu pancernika.
Najcenniejszą informację stanowi aktualne miejsce postoju „Tirpitza”, który ukryty za potrójną siecią przeciwtorpedową, cumuje w jednym z norweskich fiordów. W raporcie wywiadowczym nie zabraknie nawet aktualnych zdjęć okrętu „zagubionych” przez niefrasobliwego niemieckiego oficera.
Informacje zdobyte przez Marie Springer pomogą unicestwić stalowego kolosa. Najpierw Tirpitz, w wyniku akcji miniaturowych okrętów podwodnych typu X, zostanie poważnie uszkodzony i unieruchomiony, a w listopadzie 1944 roku ostatecznie dobiją go dwie 4,5 tonowe bomby „Tallboy” zrzucone z brytyjskich czterosilnikowych bombowców Lancaster – jedynych alianckich samolotów, które mogły zabrać na pokład bomby o tak dużym wagomiarze. Pancernik przewróci się do góry stępką i osiądzie na mieliźnie gdzie doczeka końca wojny.
Fakt, iż polski wywiad zdobywał tak dużą ilość cennych informacji był możliwy między innymi dzięki tysiącom informatorów w osobach Polaków przebywających na terenie Rzeszy. Jedni mieszkali tam jeszcze przed wojną, inni zostali wywiezieni na przymusowe roboty.
Właśnie od Polaków pracujących w fabryce „Hannower Stecken” produkującej akumulatory do okrętów podwodnych Marie Springer uzyska informacje, dzięki którym alianci będą mogli przeprowadzić nalot na fabrykę.
W marcu 1943 roku Zofia Rapp wychodzi za mąż za Jana Kochańskiego „Maćka” – cichociemnego, który również pracuje w wywiadzie Armii Krajowej. Oboje, jako Maciej i Zofia Zubiczowie, wyjeżdżają do Lwowa gdzie Jan Kochański zostaje oddelegowany jako agent wywiadu AK.
Praca wywiadowcza na zapleczu wschodniego frontu, gdzie Niemcy zachowywali wyjątkową ostrożność, jest skrajnie trudna i niebezpieczna.
29 października 1943 roku Kochański słyszy od dozorcy domu, w którym mieszkają – „ktoś pytał o Pana”. Ich adres znają tylko dwie osoby z konspiracji, więc słowa dozorcy mogą oznaczać tylko jedno – śmiertelne zagrożenie.
W niedzielę 1 listopada 1943 roku o pół do szóstej rano do mieszkania wpadają Niemcy. Są uzbrojeni jak na froncie. Wiedzą z kim mają do czynienia. Spodziewają się obstawy. Poza tym samego „Maćka”– agenta wywiadu i cichociemnego, też nie wolno im lekceważyć.
Kochański nie próbuje uciekać. Nie stawia oporu. Nie może ryzykować – jego żona jest w 8 miesiącu ciąży. Niemcy wiozą ich do siedziby Gestapo. Jadą razem, ale strażnicy pilnują żeby nie zamienili ze sobą nawet słowa. Na miejscu od razu zostają rozdzieleni.
Do porodu pozostaje 9 tygodni.
Zofia pomimo zaawansowanej ciąży ani przez moment nie przestaje być Marie Springer – doświadczą agentką wywiadu. Kalkuluje chłodno i spokojnie. Wie, że musi szybko wymyślić „legendę”. Postanawia udawać, że nic nie wie o konspiracyjnej działalności swojego męża. Nie będzie się do niczego przyznawać, nawet do swojej znajomości niemieckiego.
Na pierwszym przesłuchaniu udaje, że niewiele rozumie. Domaga się tłumacza. Gestapowiec, który ją przesłuchuje nie daje wiary jej wyjaśnieniom. Zna jej prawdziwe nazwisko i wie o jej podróżach do Niemiec – „Pani myśli, że my nie bijemy ciężarnych kobiet?”
8 tygodni do porodu.
Zmienia taktykę. Ujawnia swoją biegłą znajomość niemieckiego. Przyznaje, że jeździła do Rzeszy z kartkami żywnościowymi dla wywiezionych na roboty Polaków. Ani słowa o pracy wywiadowczej. Czy wiedziała, że kartki były fałszywe? Ależ skąd – przecież nikt ich nigdy nie kwestionował. „Bo były dobrze podrobione” – ripostuje poirytowany gestapowiec.
Wymienia niemieckie miasta do których jeździła, dodając przy tym nazwy tych, w których nigdy nie była. Wie, że to powinno utrudnić identyfikację i namierzenie współpracujących z nią ludzi.
Kolejne przesłuchania. W kółko te same pytania i ciągle takie same odpowiedzi. Czy uwierzyli w jej wyjaśnienia? Trudno powiedzieć. Najważniejsze, że nie biją. Czas upływa nieubłaganie.
6 tygodni do porodu.
„Będę rodzić za 2 tygodnie” – oświadcza, w nadziei, że przeniosą ją do szpitala, z którego będzie mogła uciec. Przyjeżdża lekarz – „Czuję się fatalnie, mam częste bóle”.
Najwyraźniej Niemcy dali się przekonać. Sprowadzają karetkę, która wywozi ją pod eskortą.
Radość jest przedwczesna. Zamiast szpitala jest żydowski obóz, barak z chorymi na tyfus i wspólne łóżko z ranną Rosjanką z partyzantki. Dwa łóżka dalej leży kurierka AK z jedną nogą amputowaną i drugą połamaną. Dziewczyna wyskoczyła z trzeciego piętra podczas przesłuchania. Oprócz nich w baraku są sami Żydzi – kobiety i mężczyźni.
Drugiego dnia do baraku wchodzą dowodzeni przez gestapowców własowcy i szaulisi, uzbrojeni w pistolety maszynowe. Rozmawiają po niemiecku. Zofia podsłuchuje, że wkrótce rozpocznie się likwidacja obozu. Wie, że musi uciekać. Szansę ucieczki zwiększa położenie obozu – barak stoi przy murze, za którym jest cmentarz. Nocą może się udać, ale ze względu na zaawansowaną ciążę musi jej ktoś pomóc.
Próbuje namówić do współpracy małżeństwo żydowskich lekarzy opiekujących się chorymi. Przekazuje im to co usłyszała. Pomogą jej wydostać się za mur cmentarza, a ona, po drugiej stronie muru zapewni im fałszywe papiery i schronienie. Lekarze odmawiają. Następnego dnia kiedy rozpocznie się eksterminacja, ubiegną katów zażywając truciznę.
Masakra nie trwa długo. Ginie 6 tys. więźniów.
Upływają godziny. Do baraku wchodzą pijani gestapowcy. Strzelają do chorych leżących w łóżkach. Zatrzymują się przy łóżku Zofii. Słyszy jak dyskutują nad jej głową – „Blondynka! – Żydówka czy Polka?” Strzelać, czy nie? Nie strzelają. Z całego baraku ocaleją tylko trzy osoby – Zofia, ranna Rosjanka i dziewczyna bez nogi.
Po zmroku chce uciec – ma cywilne ubranie. Nie udaje się. Razem z połamaną kurierką zabierają ją z powrotem do więzienia. Zostaje umieszczona w izolatce, na oddziale męskim, co utrudnia z nią kontakt. Upływają kolejne dni. Wreszcie dostaje gryps – „Staraj się dostać do szpitala, symuluj trudny poród”.
4 tygodnie do porodu.
Oświadcza gestapowcom, że za kilka dni będzie rodzić. Sprowadzają lekarza Żyda, który potwierdza fałszywą diagnozę.
Udaje się! Zostaje przeniesiona do szpitala. Sala na wysokim parterze – zbyt wysoko, żeby skakać w dziewiątym miesiącu ciąży. Pod drzwiami jej pokoju bez przerwy siedzą strażnicy. Zofia przyzwyczaja ich do swoich częstych wizyt w łazience. Za oknem siarczysty grudniowy mróz. W szpitalu zimno. Do łazienki chodzi ubrana w palto. Tuż obok łazienki znajdują się drzwi do piwnicy. Dalej kotłownia, portiernia i brama.
Jest na ulicy, ale to jeszcze nie koniec. Jeszcze nie jest bezpieczna. Idzie powoli, nie chce zwracać na siebie uwagi. Wie, że za chwilę ktoś w szpitalu zauważy jej nieobecność i podniesie alarm. Spokojnie dochodzi do następnej ulicy i wsiada w nadjeżdżający tramwaj. Dociera do mieszkania Marii Strońskiej – „Pani Marii”, od której dostawała grypsy w więzieniu.
„Nie popisałam się wtedy” – opowie później – „Kiedy otworzyły się drzwi, zemdlałam”.
2 tygodnie do porodu.
We Lwowie nie jest bezpiecznie. Gestapo rozesłało listy gończe z obietnicą wysokiej nagrody za wskazanie uciekinierki. Dozorcą kamienicy jest ukraiński nacjonalista, który może być konfidentem Gestapo. Ukrycie płaczącego noworodka jest praktycznie niemożliwe.
12 dni do porodu.
Decyduje, że w Warszawie będzie bezpieczniejsza. Urodzi syna w Warszawie – jest absolutnie pewna, że to będzie syn i że będzie miał na imię Maciek – tak jak pseudonim ojca. Na nic zdają się protesty lekarza, który mówi, że poród może nastąpić za kilka dni. Jedzie do Warszawy i już. Postanowione.
Ktoś musi jej towarzyszyć. Na ochotnika zgłasza się Tadeusz Semadeni – człowiek wielu talentów i pasji, przedwojenny sędzia i prokurator, a jednocześnie mistrz pływacki, który ustanowił pierwszy oficjalny rekord Polski w pływaniu stylem dowolnym na dystansie stu metrów. Od początku okupacji zaangażowany w pracę konspiracyjną, między innymi jako sędzia Wojskowego Sądu Specjalnego.
Bezpośrednia podróż pociągiem nie wchodzi w rachubę – Niemcy skrupulatnie kontrolują wszystkie ciężarne kobiety, które pojawiają się na dworcu. Wyjeżdżają ciężarówką i dopiero 50 kilometrów od Lwowa, na małej stacyjce, wsiadają do pociągu jadącego do Przemyśla. Po drodze trzykrotnie zmieniają pociągi, za każdym razem wybierając krótkie odcinki. W ostatnim pociągu jadą w przedziale razem z dwiema „panienkami”, które flirtują ze stojącymi na korytarzu gestapowcami.
Do Warszawy pozostały już tylko 2 godziny drogi. Ostatnia kontrola dokumentów. We Lwowie nie było czasu na perfekcyjne przygotowanie fałszywek. Konduktor kwestionuje ważność nieprzedłużonej legitymacji – „Pani legitymacja jest nieważna – wysiądzie Pani z nami na najbliższej stacji”.
10 dni do porodu.
Zofia nie traci zimnej krwi. Nie wpada w panikę. Z beztroską i wesołą miną prosi o pomoc rozmawiające z gestapowcami sąsiadki. Za ich protekcją kończy się na łapówce, którą przyjmuje konduktor i uwadze jednego z gestapowców – „Na drugi raz trzeba uważać”.
Boże Narodzenie Zofia Rapp-Kochańska spędza już w Warszawie. 4 stycznia 1944 roku rodzi syna, któremu daje na imię Maciek. Informację o narodzinach syna udaje się przekazać więzionemu na Pawiaku mężowi. Miesiąc później, 16 lutego 1944 roku, cichociemny Jan Kochański pseudonim „Maciek”, zostaje rozstrzelany…
Epilog
Zofia aż do wybuchu Powstania musi się ukrywać – jest cały czas poszukiwana przez Gestapo. Ze zrujnowanej Warszawy wychodzi z chorym na odrę dziewięciomiesięcznym Maćkiem, który ma 40 stopni gorączki. Udaje im się uciec z obozu w Pruszkowie i szczęśliwe doczekać końca wojny.
Posłowie
W 1948 roku Zofia wyszła za mąż za Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, oficera Armii Krajowej i uczestnika Powstania Warszawskiego. Wraz z nim oraz swoim synem Maćkiem zamieszkała w Poznaniu. W 1963 roku Rylscy przeprowadzili się do Warszawy.
Zofia Rapp-Kochańska-Rylska zmarła 7 lipca 1999 roku.
Jej jedyny syn Maciej Kochański w 1968 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Zmarł w wieku 66 lat. Został pochowany na Powązkach.
Bibliografia i źródło cytatów:
- S. Jankowski, Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie. Wspomnienia 1939-1946, Warszawa 1988
Netografia:
- http://www.ogrodywspomnien.pl/index/showd/52843
- http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Zofia_Kochanska
- http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Tadeusz_Semadeni
Jestem niezmiernie wdzięczny Pani Jolancie Rapp, która podzieliła się swoją wiedzą i udostępniła posiadane dokumenty, umożliwiając w ten sposób uzupełnienie tekstu o nowe, cenne informacje.
Pani Jolanto – jeszcze raz bardzo dziękuję !!!
Tekst przeredagowany, poprawiony i uzupełniony 22.08.2014 roku.
Jonasz Drobniak
http://jonaszdrobniak.blog.pl
Komentarzy 8 do “Zofia Rapp – nieprawdopodobna historia nieprzeciętnej kobiety”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Niktoś said
Dzięki za piękną historię. Dobrze by było stworzyć cos w rodzaju blogu, listy Polaków, którzy wykazali się ponadprzeciętnością w historii Polski. Pamiętam historię oficera AK, który podszył sie za oficera wehrmachtu i zbierał dokumentacje umocowań obronnych niemieckich. Niestety nie pamiętam ani nazwiska ani szczegółów. A warto by było poczytać choćby dla przypomnienia i pokrzepienia serc, że istnieli ludzie, którzy coś znaczyli. Ich historie mogłyby być natchnieniem dla współczesnej młodzieży.
Piotr said
Więcej na ten temat można dowiedzieć się z książki Stanisława Jankowskiego ps. Agaton – Z fałszywym auwsweisem w prawdziwej Warszawie. Maciej Kochański był kolegą autora.
A tym oficerem, który podróżował po całej Europie w mundurze oficera a nawet generała wermachtu to Kazimierz Leski, ps. Bradl. Po wojnie niejaki Różański powiedział chyba żonie albo siostrze Leskiego , że będzie tak go długo trzymał w więzieniu jak mu się będzie podobać. To chyba jest w tej książce. Na pewno warto ją przeczytać.
Niktoś said
Dziękuję za nazwisko Leskiego. Pamiętam w Gajówce był artykuł o nim:
https://marucha.wordpress.com/2013/12/23/polski-szpieg-kazimierz-leski-wykradl-plany-walu-atlantyckiego-podajac-sie-za-niemieckiego-generala/
RomanK said
A tu podaje panom zbior dokumatow o ktorych zdecydowana wiekszosc hiostorykow poprostu nei wie…to nie jest ksiazka ale zbior dokumentow- jakie zostaly przedstawione roznym miedzynarodowym gremiom,…
Dedykuje szczegolnie uczulonym na honor , urode, dzielnosc i poswiecenie dla Polski……prosze:
http://archive.org/stream/GermanWhiteBookLastDaysBeforeWwii/GermanWhiteBookLastDaysPolishCrisis_djvu.txt
Peryskop said
Aby tylko jakoś poprosperować do wakacyjnej przerwy w Gojówce !
A oto co w końcówce wycina cenzura dezinformacyjna :
>>> Cenzura wycina PANA (za zasługi), nie zwracając uwagi na to, co Pan pisze.
>>> Admin
5 Peryskop said
Twój komentarz oczekuje na moderację.
2015-06-28 (niedziela) @ 20:47:14
https://marucha.wordpress.com/2015/06/27/zofia-rapp-nieprawdopodobna-historia-nieprzecietnej-kobiety/#comment-494103
cd
Zbigniew Dionizy Ścibor-Rylski, ps. Motyl, Stanisław (ur. 10 marca 1917 w Browkach) – polski lotnik, żołnierz Armii Krajowej, uczestnik powstania warszawskiego, generał brygady Wojska Polskiego w stanie spoczynku, prezes Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich.
Życiorys
Dzieciństwo i młodość
Zbigniew Ścibor-Rylski urodził się 10 marca 1917 w Browkach k. Kijowa, w polskiej rodzinie szlacheckiej herbu Ostoja, syn Oskara Ścibora-Rylskiego i Marii z domu Raciborowskiej. Browki to centralny majątek w kluczu, do którego należały także Spiczyńce (po babce Marszyckiej) i Wolica Zarubieniecka (po dziadkach Raciborowskich). Przydomek Ścibor nadano Rylskim na pocz. XVIII w.
Rok po wybuchu rewolucji październikowej w 1918 r. rodzina uciekła do Białej Cerkwi, a następnie do Kijowa. Po zdobyciu Kijowa przez wojska polskie pod dowództwem Edwarda Śmigłego-Rydza w 1920 r. Ścibor-Rylscy opuścili Kijów i zamieszkali na Lubelszczyźnie, początkowo w Studziankach, następnie w Zwierzyńcu nad Wieprzem k. Zamościa, gdzie Oskar Ścibor-Rylski otrzymał posadę u hr. Maurycego Klemensa Zamoyskiego w Ordynacji Zamojskiej. Tam w latach 1920–1935 Zbigniew spędził swoje dalsze dzieciństwo.
Uczęszczał do Realnego Gimnazjum Męskiego im. Jana Zamoyskiego w Zamościu, a następnie – od IV. klasy – do Gimnazjum im. Sułkowskich w Rydzynie k. Leszna, gdzie ukończył klasę V i VI. W 1935 Maria Rylska przeniosła się z dziećmi do Kalisza, gdzie w Państwowym Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki Zbigniew Ścibor-Rylski ukończył VII i VIII klasę i w 1937 złożył egzamin dojrzałości typu matematyczno-przyrodniczego. Tuż po maturze zdał egzamin do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w grupie technicznej w Warszawie, poprzedzony kursem szybowcowym w Ustianowej. Początkowo szkolił się na „Wronach” i „Salamandrach” w Ustianowej, a następnie od 1939, w tunelu aerodynamicznym na Politechnice Warszawskiej oraz w obsłudze samolotów PZL.37 Łoś, PZL.23 Karaś i myśliwcach PZL P-7 podczas kursu płatowcowego. W 1939 ukończył Szkołę Podchorążych Lotnictwa w stopniu sierżanta podchorążego ze specjalnością mechanika silników i przyrządów lotniczych. Jako prymus mający prawo wyboru miejsca dalszej służby, wybrał 1 Pułk Lotniczy na warszawskim Okęciu. Ukończenie studiów i promocję na stopień podporucznika uniemożliwił wybuch II wojny światowej.
II wojna światowa
W czasie obrony z września 1939 roku służył w 1. Pułku Lotniczym. 6 września 1939 wraz z eskadrą pod dowództwem mjr. Władysława Prohazko opuścił Warszawę. Początkowo ciężarówkami, następnie – po bitwie pod Mrozami – piechotą, grupa przebijała się na wschód. Dalszy szlak bitewny odbył z Samodzielną Grupą Operacyjną „Polesie” pod dowództwem gen. bryg. Franciszka Kleeberga. Po kapitulacji pod Kockiem podjął próbę przedarcia się do Rumunii, ale we wsi Krzywda dostał się do niewoli. Po ucieczce z oflagu wrócił do Warszawy i przeszedł do konspiracji, gdzie po poręczeniu, wprowadził go mjr Władysław Prohazko. Został zaprzysiężony we wrześniu 1940 otrzymując pseudonim Stanisław. Od 1940 do czerwca 1943 pracował w Przemysłowo-Handlowych Zakładach Chemicznych Ludwik Spiess i Syn S.A. – spółce farmaceutycznej produkującej leki. W latach 1941–1943 był partyzantem na Kowelszczyźnie.
Od stycznia 1944 walczył na całym szlaku bojowym 27. Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej jako dowódca kompanii w batalionie Sokół 50 pp, od lipca 1944 w Warszawie, uczestnik powstania warszawskiego, żołnierz batalionu „Czata 49″ w Zgrupowaniu „Radosław”. W nocy z 30 na 31 sierpnia dowodził nieudanym desantem kanałowym na plac Bankowy, którego celem było przebicie drogi dla oddziałów powstańczych ze Starówki, tak aby mogły przejść do śródmieścia i przenieść ze sobą rannych[1]. Podczas okupacji hitlerowskiej i walk powstańczych dowódca 2 kompanii I batalionu 50 Pułku Piechoty.
Koniec wojny zastał mjr. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego „Motyla” w Łowiczu. W związku z zakończeniem działań wojennych, 7 maja 1945 zameldował ppłk. Janowi Mazurkiewiczowi „Radosławowi”, że postanowił zakończyć pracę konspiracyjną i wyjechać do Poznania.
Okres powojenny
Po wojnie początkowo trudnił się chałupnictwem z żoną Zofią Rylską primo voto Rapp,
secundo voto Kochańska (drugą żoną cichociemnego Jana Kochańskiego „Jarmy”)[2].
Od 1946 inspektor techniczny w Państwowych Nieruchomościach Ziemskich, a od 1949 r. kierownik Biura Samochodów Remontowanych Motozbyt w Poznaniu. Następnie od 1956 pracował jako inspektor techniczny na terenie województwa poznańskiego w Zjednoczonych Zespołach Gospodarczych INCO. Na emeryturę przeszedł w 1977[2].
Według dokumentów zgromadzonych w IPN, w 1947 został zarejestrowany przez Wydział I Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu jako TW „Zdzisławski” i był wykorzystywany przez służby do 1964. Przynajmniej od 1956 miał także współpracować z I i II departamentem MSW, rozpracowując m.in. swoją rodzinę (swoją żonę, byłą teściową żony Olgę Kochańską zamieszkałą w USA)[3] , środowiska polonijne w USA i Międzynarodowe Targi Poznańskie)[2].
W sierpniu 1984 wszedł w skład Obywatelskiego Komitetu Obchodów 40. Rocznicy Powstania
Warszawskiego.
Członek związku 27 Wołyńskiej Dywizji AK, Związku Kleberczyków Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie. Należał do grupy inicjatywnej utworzenia Muzeum Powstania Warszawskiego, był też w składzie Rady Honorowej Budowy Muzeum. W latach 2004 – 2014 był członkiem Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari (pełnił w niej funkcję Sekretarza Kapituły) [4]. Został członkiem honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego przed przyspieszonymi wyborami prezydenckimi 2010[5] oraz przed wyborami prezydenckimi w Polsce w 2015 roku[6].
Rodzeństwo – trzy siostry: Kalina, Ewa, Danuta,
żona – Zofia Kochańska, ps. Marie Springer, żołnierz wywiadu KG AK
(wdowa po cichociemnym Janie Kochańskim), potomstwo – syn Maciej Kochański.
Awanse
podporucznik – 4 września 1939
porucznik – 1943
kapitan – 28 sierpnia 1944
major – 2 października 1944
pułkownik w st. spocz. – po wojnie
generał brygady w st. spocz. – 7 maja 2005[7]
Odznaczenia i wyróżnienia
Odznaka za Rany i Kontuzje – trzykrotnie ranny
Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari – dwukrotnie
Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski – (postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 28 sierpnia 2009 „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz środowisk kombatanckich”)[8]. Order wręczono mu 2 września tego samego roku, podczas uroczystości z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej[9]
Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski – 1999[10]
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
Krzyż Walecznych – dwukrotnie
Krzyż Partyzancki
Krzyż Armii Krajowej
Warszawski Krzyż Powstańczy
Medal za Warszawę 1939-1945
Brązowy Medal „Za Zasługi dla Obronności Kraju”
Odznaka Mechanika Lotniczego[a]
Medal Pro Patria – 2012[11]
Medal Pro Memoria
Medal „Za zasługi dla Fundacji Warszawa Walczy 1939-1945” – 2012[12]
Medal Pamiątkowy Pro Masovia – 2012[12]
Medal pamiątkowy z okazji 70. rocznicy Powstania Warszawskiego – 2014
Medal Augusta Ferdynanda Wolffa – najwyższe odznaczenie Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego wręczone przez prezesa – prof. Jerzego Jurkiewicza
Tytuł Honorowego Obywatela Miasta Warszawy[13]
Przypisy↑
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_%C5%9Acibor-Rylski
Gen. bryg. Zbigniew Ścibor-Rylski podczas uroczystości z okazji 63. rocznicy powstania warszawskiego, 30 lipca 2007.

Herb Ostoja rodziny Rylskich
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:POL_COA_Ostoja_%C5%9Bredniowieczna.svg
NC said
Szkoda, że miała tylko jednego syna. Matki o takim charakterze są bezcenne dla narodu.
yoko said
Jest film dokumentalny wywiad z Zofią Rapp:
Zbigniew Kozioł said
@7
Dzięki za ten film. Podesłałem i wątek, i film mym kochanym studentom.