Konkurs Eurowizji obchodzi nas bardzo niewiele. Poniższą informację zamieszczamy jako wskaźnik poziomu umysłowego ukraińskich elit politycznych oraz ich poczucia rzeczywistości.
Admin
Koleina Eurowizja powinna odbyć się na Krymie – powiedziała Julia Tymoszenko. Poseł do Rady Najwyższej Mustafa Najem poparł ten pomysł.
W Sztokholmie odbył się 61. finał konkursu piosenki Eurowizji. Zwycięzcą została reprezentująca Ukrainę Dżamala z piosenką „1944” o deportacji jej narodu z Krymu przez Józefa Stalina. [Szkoda, że w piosence nie było wzmianki o kolaboracji Tatarów Krymskich z niemieckimi najeźdźcami – admin]
— Ustami Dżamali przemawia dusza Tatarów krymskich… Kolejny konkurs Eurowizji odbędzie się na Ukrainie. Najlepiej na Krymie. W naszym ukraińskim Krymie – napisała Tymoszenko na stronie internetowej swojej partii.
Poseł do Rady Najwyższej z Bloku Petra Poroszenki Mustafa Najem też uważa, że „koroną sprawiedliwości byłoby przeprowadzenie kolejnego konkursu Eurowizja w historycznej ojczyźnie Dżamali – w ukraińskim Krymie”. [Dżamala jest skądinąd urodzona w Kirgizji… -admin]
Z kolei dyrektor ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Władimir Wiatrowicz wezwał kraje członkowskie NATO, by przyłączyły się do organizacji Eurowizji-2017, sugerując, że konkurs powinien się odbyć na Krymie.
Władze półwyspu są jednak innego zdania. Wicepremier Krymu Dmitrij Połonskij powiedział, że kijowskie władze mogą przeprowadzić konkurs Eurowizja-2017 na Krymie, jeśli nazwę jednego z ukraińskich regionów zamienią na „Krym”.
— Jeśli ukraiński rząd z właściwą sobie gorliwością zmieni nazwę jednego z regionów na „Krym”, to w nim ewentualnie będą mogli coś zorganizować. Ale odnośnie planów przeprowadzenia tego konkursu w przyszłym roku w samym Krymie, który jest podmiotem Federacji Rosyjskiej, to nie ziszczą się one nigdy. Niech marzą – powiedział wicepremier.