Dreszcze i szlochy
Posted by Marucha w dniu 2016-08-12 (Piątek)
„Poczciwy truizm, banał, z nagła dreszczem przebiegnie wam po grzbiecie lub szlochem skoczy wam do gardła” – przestrzegał poeta w „Sądzie nad Don Kichotem”. Taki dreszcz lub taki szloch może być nawet autentyczny, wywołany jakimś osobliwym kontekstem sytuacyjnym, ale może też mieć jedynie pozór autentyczności.
Na czym taki pozór autentyczności polega, to ładnie pokazuje Józef Mackiewicz w powieści „Droga donikąd”, stanowiącej pierwszą część dylogii z „Nie trzeba głośno mówić”:
„Niech żyje ojciec wszystkich mas pracujących całego świata, kochany nasz nauczyciel i wódz, wielki, genialny towarzysz Stalin! (…)
Niech żyje! – odkrzyknął pierwszy kulawy robotnik, wymachując również ręką. – Niech żyje! – krzyknięto z wielu stron naraz i ludzie powstali z miejsc. (…)
Wracali bezładną kupą, tym razem piaszczystą drogą, (…) Na zakręcie dopędziła ich i minęła szara limuzyna (…) Z okna jej wychyliła się ta sama dziewczyna i powiewała czerwonym szalem. (…) Kulas odmachnął jej przyjaźnie ręką i odwracając twarz do idących obok wycedził powoli: Poszła ona w… mać, kurwa czerwona. (…) Taksówką, taka ich mać rozjeżdżają… – odsapnął kulas, któremu iść było ciężko.
– A dlaczego wrzeszczeliście „hurra”, w takim razie? – niespodziewanie wtrącił Paweł.
– No… a jakże inaczej?… – odpowiedział kulas i odwrócił do Pawła swą szeroką twarz, na której malował się wyraz szczerego zdziwienia.”
W dzisiejszych czasach dochodzi do tego jeszcze jeden czynnik. Dzisiaj nie tylko rzeczywistość, ale nawet wyobraźnię zdominował przekaz telewizyjny. Zwłaszcza dobrowolni uczestnicy imprez masowych, zgodnie zresztą z zasadami prakseologii, czują się współodpowiedzialni za końcowy efekt, toteż nie tylko dokładają staranności, by zachowywać się zgodnie z intencjami reżysera widowiska, ale wprawiają się również w ekstatyczne stany psychiczne.
Ileż razy mogliśmy to widzieć, choćby przy okazji meczów futbolowych? Cóż dopiero, kiedy towarzyszą temu sugestie nie tylko dotyczące zachowania, ale i odczuwania?
Stanisław Lem „Dziennikach gwiazdowych”, w większości pochodzących jeszcze z epoki przedtelewizyjnej, pisze między innymi tak: „Gdy po raz pierwszy poszedłem do teatru, w oglądaniu przedstawienia wielce przeszkadzał mi nieustający szept. Sądząc, że to szepczą moi sąsiedzi, starałem się nie zwracać na to uwagi. W końcu zdenerwowany przesiadłem się na inny fotel, ale i tak słyszałem ten sam szept. Gdy na scenie była mowa o Wielkim Rybonie, cichy głos szeptał: „członki twe przepaja szczęsne drżenie”. Zauważyłem, że cała sala zaczęła z lekka dygotać. Potem przekonałem się, że we wszystkich miejscach publicznych umieszczone są specjalne szeptacze, podpowiadające obecnym właściwe przeżycia.”
Dzisiaj taką rolę pełni pani redaktor Justyna Pochanke, świecąca, jak przypuszczam, światłem odbitym, bo przecież to nie ona decyduje o tym jakie przeżycia są w określonej chwili właściwe, a jakie nie – no i oczywiście redaktorzy wszystkich innych stacji telewizyjnych.
A podczas ostatniej wizyty papieża Franciszka, wszystkie stacje telewizyjne, zarówno sekundujące na co dzień obozowi zdrady i zaprzaństwa, jak i te prorządowe, starały się podtrzymać nastrój euforii.
Niekiedy wywoływało to niezamierzone efekty komiczne, bo komentatorzy chwilami przypominali Kontemplatora Bytu Szczęsnego – maszynę skonstruowaną przez Wielkiego Konstruktora Trurla gwoli udowodnienia możliwości wprowadzenia szczęścia powszechnego. Ten Kontemplator Bytu Szczęsny, czyli Kobyszczę wpadał w ekstazę na widok każdego przedmiotu, jaki akurat obserwował. Tak właśnie wyglądały zachwyty nad butami papieża Franciszka, czy „małym samochodzikiem”, którym się poruszał.
Mieliśmy do czynienia z pokazem „aktorstwa dnia codziennego”, o którym wspomina Czesław Miłosz w „Zniewolonym umyśle”: „wszyscy grają przed wszystkimi i wiedzą nawzajem o sobie, że grają. To, że ktoś gra, nie jest mu poczytywane za ujmę i nie dowodzi bynajmniej jego nieprawowierności. Chodzi o to tylko, żeby grał dobrze”.
I nie tylko telewizyjni wyjadacze, co to z niejednego komina przecież wygartywali, stanęli na wysokości zadania, ale również zwykli uczestnicy Światowych Dni Młodzieży, którzy na tę okoliczność posługiwali się nawet specyficznym słownictwem, którym na co dzień, to znaczy – w innych okolicznościach, prawdopodobnie w ogóle się nie posługują; te wszystkie „synowskie oddania”, „zawierzania” itp.
Na tym tle papież Franciszek zaprezentował się całkiem zwyczajnie, żeby nie powiedzieć – banalnie – zwłaszcza gdy chodzi o tak zwane „katechezy okienne” – na przykład, żeby małżonkowie byli dla siebie uprzejmi, czy żeby młodzi ludzie „porzucili kanapę”, to znaczy – żeby się angażowali.
W jego przypadku, a właściwie nie tyle w „jego”, chociaż oczywiście z jego udziałem, co w przypadku komentatorów jego zachowania, rekord osobliwości został pobity w oświęcimskim obozie, w którym papież Franciszek zademonstrował pokaz „intensywnego milczenia”, w którym część komentatorów zaczęła dopatrywać się nawet „tajemnicy milczenia”.
Tymczasem wielkiej, a może nawet żadnej tajemnicy tu nie ma; w liście, jaki jeszcze przed przyjazdem do Polski wystosowała do papieża Franciszka przewodnicząca Związku Włoskich Żydów Noemi Di Segni, napisała, że „bardzo docenia” jego decyzję, by nie wygłaszać przemówienia lecz „skoncentrować emocje tej tak znaczącej wizyty, w długim, intensywnym milczeniu”.
Nietrudno się domyślić, dlaczego pani Noemi Di Segni tak na tym „intensywnym milczeniu” zależało. Oświęcim, czyli „Auschwitz” jest rodzajem perły w koronie „religii holokaustu” i z tego powodu zazdrośnie strzeżonym żydowskim monopolem, którego nikt nie powinien w żaden sposób przełamywać.
Poprzedni papieże przechodzili jeszcze nad tym do porządku, ale papież Franciszek, czy dlatego, że chciał, czy dlatego, że nie mógł inaczej, wyszedł żydowskim oczekiwaniom naprzeciw i to dosyć daleko. Jak wiadomo, jednym z dogmatów „religii holokaustu” jest pogląd, że w „Auschwitz” Bóg był „nieobecny”. Czy to była absencja czasowa, czy też trwała – tego nie jestem pewien, ale nie o to chodzi, bo ciekawsze jest, że papież Franciszek podczas drogi krzyżowej na pytanie: gdzie jest Bóg, jeśli na świecie istnieje zło” wyjaśnił, że „Bóg jest w każdym cierpiącym człowieku”.
To trochę inaczej, niż przed laty pisała Kazimiera Iłłakowiczówna: „Bóg jest wszędzie. (…) i w sędzi, który sądzi krzywo i w świadku, co przysięga na prawdę fałszywie. Nie może nie być. I to mnie przestrasza. Bo jeśli – w świętym Piotrze, to także – w Judaszu. Jeśli w Żydzie zamęczonym niewinnie przez Niemców, to także w Niemcach tych?”
No, ale Kazimiera Iłłakowiczówna nie była papieżem, a poza tym pisała to na innym etapie, kiedy przedstawienia Pana Boga były trochę inne, niż obecnie, a i Kościół też trochę inaczej wyglądał, a w każdym razie różnił się i to znacznie, od innych przedsiębiorstw przemysłu rozrywkowego.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Komentarzy 17 do “Dreszcze i szlochy”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Dictum said
Co tu komentować… spostrzeżenia takie celne.
A co do smutnej refleksji Kazimiery Iłłakowiczówny, to myślę, że jednak nie w każdym jest Bóg. Ale właśnie od każdego zależy, czy Go do siebie zapraszamy i dopuszczamy, czy też zupełnie kogo innego. Na tym polega otrzymana od Boga wolna wola.
Dictum said
Franciszku, dlaczego nie uklękniesz przed Matką Bożą Jasnogórską, skoro klękasz przed muzułmanami, hinduistami i transseksualistami?
http://www.bibula.com/?p=88834
Dictum said
ad. 2.
A żydów obcałowujesz po ręcach.
huhulaj said
„Ciemnota umysłowa spętana fałszem propagandy jest betonem głupoty”.
1. Ów poeta, autor „Sądu nad Don Kichotem”, to żyd Antoni Słonimski.



https://hubalblog.wordpress.com/page/2/
2. „Taki dreszcz lub taki szloch może być nawet autentyczny, wywołany jakimś osobliwym kontekstem sytuacyjnym, ale może też mieć jedynie pozór autentyczności”. – Tak, jak wszystkie artykuły Stanisława Michałkiewicza.
3. Powoływanie się na Józefa Mackiewicza, no bo… każdy wie, że „Tylko prawda jest ciekawa”.
Również ciekawa byłaby prawda o samym Mackiewiczu. Sądzę, że nie wiemy jeszcze o nim wszystkiego.
4. Stanisław Herman Lem – żyd.
5. Jedną z najbliższych współpracowniczek skazanej w aferze FOZZ Janiny Chim była Renata Pochanke, matka właśnie Justyny Pochanke, dziennikarki TVN-u.
6. A TVN…?
http://wolnapolska.pl/index.php/Media/2011042213828/kto-jest-kim-w-tvn/menu-id-308.html
7. Miłościwy przedstawiciel Nieba na Ziemi, Jorge Mario Bergoglio, zwany i znany, jako Franciszek.
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/bergoglio-jego-korzenie-sa-zydowskie-2013-10
8. Czesław Miłosz… Te Miłosze, Szymborskie, Wajdy, itp., itd.. Kiedy wreszcie Polacy to zwymiotują, tych poprzebieranych „wielkich Polaków”?
http://www.ivrp.pl/printview.php?t=1785&start=0
9. Noemi Di Segni:
10. Kazimiera Iłłakowiczówna – poetka i sekretarka przebierańca Józefa Piłsudskiego.
11. Autor tegoż artykułu, oswajacz:
http://polskawalczaca.blogspot.co.uk/2007/10/kim-jest-stanislaw-michalkiewicz.html
http://niepoprawni.pl/blog/5982/stanislaw-michalkiewicz-zatrute-pioro-do-oglupiania-polakow
https://palmereldritch1984.wordpress.com/2012/08/12/stanislaw-michalkiewicz-niebezpieczny-klamca-manipulator-i-oszczerca/
Powyższe nie stanowią mojej opinii, lecz są jedynie spostrzeżeniami.
Jak sądzicie; cóż stałoby się z wami, gdybyście zaczęli, ot tak sobie frywolnie, pisać takie artykuły, jak Michałkiewicz?
Marucha said
Re 4:
Klasyczny przykład insynuacji:
Również ciekawa byłaby prawda o samym Mackiewiczu. Sądzę, że nie wiemy jeszcze o nim wszystkiego.
A co to jest, czego nie wiemy? Na jakiej podstawie przypuszcza Pan, że postać Mackiewicza kryje w sobie coś, czego nie wiemy, a co może zburzyć nas wizerunek tego wybitnego pisarza?
huhulaj said
Re 5: Nieznane są mi dokumenty, na podstawie których Józef Mackiewicz został skazany przez sąd specjalny AK na karę śmierci. Niejasne są również okoliczności jego uniewinnienia. W jego życiorysie zbyt dużo, jak dla mnie, jest sformułowań typu: prawdopodobnie, jakoby, itp.. Panie Marucha, to że coś mogłoby zburzyć wizerunek tego wybitnego pisarza jest pańską insynuacją właśnie. To, że coś jest niejasne nie oznacza wcale, że musi to być cokolwiek złego. Sytuacje takie stanowią natomiast pole do wszelkich manipulacji.
Marucha said
Re 6:
Ależ Panie Huhulaj… samo umieszczenie Mackiewicza wśród osób na ogół podejrzanej konduity już to i owo sugeruje… nie ma co mi sypać piachem w oczy, bo mam na sobie okulary spawacza
huhulaj said
Re 7: Otóż to, Panie Marucha! Przecież nie ja umieściłem Józefa Mackiewicza wśród osób oczywistego autoramentu, tylko autor artykułu, który raczył Pan tu zamieścić. A okulary spawacza mogą rzeczywiście uchronić pańskie oczy przed rzucanym piachem, ale mogą też ograniczać postrzeganie. Pozdrawiam serdecznie Pana, Panie gajowy.
Autor zamieścił jego nazwisko. Pan je umieścił w „kontekście”.
Admin
guła said
Cynglem, wówczas, AK na Kresach był Sergiusz Piasecki. Sam cudem ocalały od KS za działalność tą mniej zgodną z prawem (ułaskawiany przez ówczesną władzę na wniosek wielu osób znanych i mniej znanych) kontynuował swoją walkę. To on dostał rozkaz zlikwidowania Józefa Mackiewicza, zaraz po bytności Mackiewicza nad grobami Katynia. Piasecki na tych terenach znał wszystkich tych których powinien znać i tych których nie powinien. Rozkazu nie wykonał a wręcz przeciwnie, ostrzegł Józefa Mackiewicza przed grożącym jemu niebezpieczeństwem.
„Żywot człowieka rozbrojonego” – Sergiusz Piasecki.
Całą jego twórczość literacką którą popełnił w kraju recenzował i wydawał jego opiekun literacki Melchior Wańkowicz w swoim wydawnictwie Rój.
A co do Józefa Mackiewicza to sam fakt „aresztowania” jego dzieł i stąd braku jego druku przez rodzinę Michnika – Szechtera mówi sama za siebie.
guła said
P.S.
Mogę mylić się co do tytułu opowieści w której niniejsze fakty autor zawarł, choć nie sadzę. Trochę tych opowieści autobiograficznych Sergiusz Piasecki napisał.
Boydar said
Niech Huhulaj podpisze się pod tym :
Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi,
wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.
I w jednego Pana Jezusa Chrystusa,
Syna Bożego Jednorodzonego,
który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami.
Bóg z Boga, Światłość ze Światłości,
Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.
Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu,
a przez Niego wszystko się stało.
On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba.
I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy
i stał się człowiekiem.
Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem
został umęczony i pogrzebany.
I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo.
I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca.
I powtórnie przyjdzie w chwale
sądzić żywych i umarłych,
a Królestwu Jego nie będzie końca.
Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela,
który od Ojca i Syna pochodzi.
Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę
który mówił przez Proroków.
Wierzę w jeden, Święty, powszechny i apostolski Kościół.
Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów.
I oczekuję wskrzeszenia umarłych.
I życia wiecznego w przyszłym świecie.
Amen
Zaraz potem zaczniemy traktować Huhulaja poważnie.
Greg said
Lewica i moderniści zawsze będą ,,ujadać” na Mackiewicza!
Szczególnie za:
,,W cieniu krzyża” i ,,Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy”
W obecnej rzeczywistości bardzo go brakuje.
Oj! miałby o czym pisać.
Dictum said
ad. 5.
O nikim nigdy wszystkiego nie wiemy, niekiedy nawet o samym sobie.
A co Mackiewicza, wystarczą te oględne informacje z prostej Wikipedii, żeby sprawę wyroku śmierci AK właściwie rozpatrywać i nie formułować żałosnych domysłów.
Można jeszcze poczytać Włodzimierza Boleckiego.
Józef Mackiewicz
Sprawa wyroku śmierci
Na przełomie 1942–1943 roku Józef Mackiewicz został skazany przez sąd specjalny AK na karę śmierci (chociaż w 1942 roku nic nie opublikował w czasopismach wydawanych przez Niemców). Sergiusz Piasecki, kierujący Egzekutywą AK, odmówił zastrzelenia Mackiewicza, zaś ppłk Aleksander Krzyżanowski, komendant Okręgu Wileńskiego, podjął decyzję o jego uniewinnieniu. Do dzisiaj nie są jasne okoliczności wydania wyroku śmierci, prawdopodobnie stała za tym AGENTURA SOWIECKA w szeregach AK – sprawę tę drobiazgowo analizuje prof. Włodzimierz Bolecki w książce Ptasznik z Wilna. O Józefie Mackiewiczu (Zarys monograficzny).
Relacja z Katynia
W maju 1943 roku po odkryciu przez Niemców w Katyniu grobów oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów na zaproszenie niemieckie i za zgodą polskich władz podziemnych udał się do Katynia jako obserwator ekshumacji zwłok. Po powrocie w Gońcu Codziennym ukazał się wywiad z J. Mackiewiczem pt. „Widziałem na własne oczy”, w którym zrelacjonował pobyt w miejscu kaźni polskich oficerów. W 1944 roku w Warszawie powtarzano pogląd, jakoby za ten wywiad PPR lub inna organizacja wydała na Józefa Mackiewicza wyrok śmierci.
Jego jedyna przewina to:
Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku Niemcy zaproponowali mu redagowanie pisma w języku polskim, jednak J. Mackiewicz stanowczo odmówił.
W roku 1941 opublikował w „Gońcu Codziennym” (piśmie wydawanym przez okupacyjne władze niemieckie w języku polskim) kilka antykomunistycznych artykułów, które podpisał inicjałami J.M
guła said
Sergiusz Piasecki był nade wszystko oficerem tzw dwójki wywiadu i kontrwywiadu WP na Sowiety. To on organizował siatki wywiadowcze na wschodzie i dla koordynacji, sabotażu wielokrotnie przekraczał granice. Jego agentami w Sowietach byli między innymi oficerowie sowieccy których kaptował donoszonymi artykułami dla nich nieosiągalnych. Nie czytałem bardziej autorytatywnych monografii o nim i o osobach tzw „kontrowersyjnych” na Kresach, jak i panujących wówczas realiach społecznych, od wspomnień Sergiusza Piaseckiego. Tym bardziej że były to powielane oryginalne pierwsze wydania, w drugim obiegu.
W wolnej Polsce te wszystkie zarysy, wstępniaki, wprowadzenia czy monografie występują w takiej ilości, ze tworzy się z nich mętna bryja.
Obydwaj na emigracji pomimo obfitej twórczości żyją w ubóstwie i w ubóstwie umierają.
Marta1973 said
Czytając niektóre wpisy nie sposób nie odnieść wrażenia, że niektórym dyskutantom przeszkadza wszystko oprócz faktu, iż tacy zasłużeni Polacy, jak Bolesław Bierut, Julian Marchlewski, itp spoczywają w Alei Zasłużonych Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie.
A ja żałuję, że na takie kreatury, jak Bolesław Bierut et consortes nie został w czasie okupacji wydany i wykonany wyrok śmierci za zdradę Polski.
guła said
Być może dlatego, ze nie wiadomo było, kim są, i że będą robili to co robili. A ci znani, po których wiadomo było czego się spodziewać (a dojechali na T-34) chowali się za połę płaszcza Stalina. Pilnując jego fajki, która w zależności od potrzeb ginęła ili odnajdywała się.
Bierut na ten przykład w czas okupacji był między innymi kierownikiem pociągu. Słowem kamuflował sam siebie i swoje zamiary w tłumie.
Vide czasy nam współczesne.
guła said
Organizacja Żydów która już na terenie Polski podszyła się, finalnie, pod Związek Żydów Polskich (międzywojenny) wtargnęła do kraju jako Związek Patriotów Polskich, a w czas jakiś powołali odłam Organizacji Żydów w Polsce. I w sumie działają jako ZŻP.
Sefardyjczyk któren nie tak dawno odwiedził Polskę finansując jakaś gminę i demaskując chazarskie geszefty, bardzo na ten porządek kręcił nosem …Sprawa znana.