Systemowa obróbka edukacyjna? Niekoniecznie.
Posted by Marucha w dniu 2016-08-29 (Poniedziałek)
Edukacja domowa nie jest egzotycznym wymysłem rodziców, ale sięgnięciem do najlepszych i sprawdzonych wzorców kształcenia młodych ludzi. Kształcenia nie tylko umysłów, ale serc i sumień. To wpajanie najlepszych tradycji, zasad moralnych i budowanie zdrowo funkcjonującej rodziny.
Państwo Adam i Joanna Komaszyło postawili na edukację domową dwa lata temu, gdy ich starsza córka Kinga rozpoczynała naukę w klasie pierwszej. Jak podkreślają, nie bez znaczenia było tu przyjęte w sakramencie małżeństwa zobowiązanie do „wychowania po katolicku potomstwa, którym nas Bóg obdarzy”.
– Decyzję o przystąpieniu do nauczania domowego musieliśmy poprzedzić licznymi rozważaniami. Zapoznaliśmy się tez z faktami na temat tej formy nauki, która staje się co raz bardziej powszechna dzięki swojej efektywności. Świadczą o tym powszechnie dostępne fakty i liczne dane – podkreślają.
Jak dodają, pomocny był też udział w konferencji, poświęconej nauczaniu domowemu z udziałem ks. Grzegorza Śniadocha z Instytutu Dobrego Pasterza w Białymstoku, dr Andrzeja Mazana z UKSW oraz pani Ewy Polak – Pałkiewicz. – Poza tym mało kto już pamięta, że taka forma nauki była powszechnie obowiązującą w dobrych domach i we dworach do II Wojny Światowej wśród prawdziwych polskich elit ziemiańskich i szlacheckich – przypominają.
Decyzję ułatwił tez kontakt z rodzinami z Duszpasterstwa Tradycji Katolickiej w Białymstoku, które już wcześniej rozpoczęły naukę w tym systemie. – Trudno jest nie zauważyć efektów powrotu do katolickiego ładu w rodzinach z jego nieodzownym elementem edukacji w domu – mówią państwo Komaszyło.
– Nauczanie domowe jest nie tylko najlepszą metodą uchronienia dziecka od powszechnie obowiązującego zdeprawowanego systemu edukacji, który prawie nic już nie ma wspólnego z edukacją klasyczną i nauczaniem w duchu chrześcijańskim, ale i najdoskonalszym sposobem wykształcenia człowieka szlachetnego, godnego naśladowania Polaka, a przede wszystkimi dobrego katolika, czemu sprzyja obecność dzieci na łonie ogniska domowego – wskazują.
Jak dodają, nauczanie dzieci w systemie edukacji domowej wiąże się z przekształceniem funkcjonowania rodziny na sposób tradycyjny, obecny od wieków w cywilizacji chrześcijańskiej, w którym matka zgodnie ze swoim wzniosłym i niezastąpionym powołaniem opiekuje się dziećmi. – Przede wszystkim to ona dba o ich edukację i wyrobienie moralne i jest odpowiedzialna za wytworzenie religijnej atmosfery w domu, koniecznej do rozkwitu życia Bożego w duszach – wskazują.
Państwo Komaszyło nie kryją, że ich dotychczasowe doświadczenie potwierdzają, że dokonali właściwego wyboru. – Plusem systemu jest niewątpliwie efektywność nauki i oszczędność czasu, gdyż jest to nauka indywidualna, nakierowana na konkretnego ucznia i dostosowana do jego indywidualnych cech. Zaoszczędzony czas z powodzeniem można poświęcić na zajęcia dodatkowe, np. szkołę muzyczną. Nauczanie jest także wolne od narzuconych przez państwowy system ideologii niezgodnych z wiarą katolicką, gdyż to sam rodzic decyduje o tym czego będzie nauczane jego własne dziecko. Nauczanie daje także możliwość przekazania dziecku wiedzy, której system państwowy nie przewiduje w swoim programie – dodają.
Także obecność dziecka w domu nie pozostaje bez znaczenia. – Naturalna dla dziecka atmosfera domowa pozytywnie wpływa na przyswajanie nauki i podsyca chęć zdobywania wiedzy. Uczeń nie myśli o tym, aby jak najszybciej skończyły się zajęcia z powodu tęsknoty za domem i rodziną. Nie boi się zadawać pytań. Nasza córka wielokrotnie chciała uczyć się dłużej w momencie, gdy mieliśmy już kończyć zaplanowaną na dany dzień naukę – wspominają.
Co ważne, wszystkie dzieci uczone w systemie edukacji domowej, żyjące na co dzień w zgodzie z rodzeństwem oraz pozostałymi członkami rodziny, także starszym pokoleniem, z babcią czy dziadkiem, bardzo łatwo nawiązują kontakt z innymi dziećmi, są bardziej śmiałe, jednocześnie pełne szacunku do innych osób, bardzo dobrze ukształtowane społecznie.
– Nasze dzieci mają szeroki kontakt z innymi dziećmi naszych przyjaciół, znajomych oraz rodzin uczących swoje dzieci w domu. Efektywna nauka sprawia, że mają więcej czasu na zabawy z innymi dziećmi na podwórku. Wraz z innymi rodzicami nauczającymi w domu organizujemy raz w tygodniu dodatkowy dzień wspólnych zajęć. Zapewnia nam go nasza Szkoła św. Kazimierza Królewicza, działająca przy Duszpasterstwie Tradycji Katolickiej w Białymstoku, która jest platformą umożliwiającą nam nauczania w systemie edukacji domowej – mówią.
Oczywiście edukacja domowa wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. Konieczna jest tu duża systematyczność i wytrwałość, trzeba umieć utrzymać dyscyplinę nie tylko wobec dziecka, ale i wobec siebie. To jednak owocuje w wychowaniu dzieci. – Dużo uwagi trzeba poświęcić dobrej organizacji życia rodzinnego i efektywnego wykorzystania czasu, aby podołać wszystkim obowiązkom rodzinnym. Początki na pewno są trudne, ale z czasem wypracowuje się co raz lepszy porządek w funkcjonowaniu rodziny. Bardzo pomocna i owocna okazuje się również współpraca z innymi rodzinami uczącymi w domu – wskazują.
– Efektywność naszej nauki weryfikują egzaminy kończące rok szkolny. Bardzo dobre wyniki uzyskane na świadectwie zachęcają nas do kontynuowania tej formy nauki i nauczania domowego pozostałych naszych dzieci, których mamy troje, a we wrześniu spodziewamy się przyjścia na świat kolejnego ukochanego dziecka – sumują Adam i Joanna Komaszyło.
Zdaniem prof. Marka Budajczaka, pioniera edukacji domowej, jeśli szeroko spojrzeć na to czego możemy oczekiwać od edukacji, to nie ma wątpliwości, że efekty takiego systemu nauczania są bardzo wyraźnie widoczne. – Tu nie chodzi tylko o kształcenie kulturowe, techniczne, ale także o formację moralną. W każdym z tych zakresów edukacja domowa jest ewidentnie skuteczna, niezależnie od różnych zgłaszanych wątpliwości co do takiej formy nauczania – podkreśla.
Jak dodaje, lata doświadczeń z edukacją domową, pozwalają stwierdzić, że w zdrowym społeczeństwie taka możliwość jak edukacja domowa, powinna być obecna. – Systemy państwowe, które nie przewidują takiej możliwości, ściśle zetatyzowane, niestety wykraczają przeciwko naturze ludzkiej, w tym rozumieniu bycia przedmiotem obróbki edukacyjnej, ale także przeciwko zwykłemu zaufaniu wobec obywatela – dodaje.
Jak zauważa prof. Budajczak, mogłoby się też wydawać, że optyka chrześcijańska nakazywałaby tworzenie szkół – w naszym wypadku katolickich. To jednak nie do końca właściwe podejście. – Zakłada się, że trzeba promować katolickie szkoły, a zapomina się o tym, że jednak spora część rodzin nie ma żadnej możliwości, aby skorzystać z tej oferty szkolnej, bo mieszka zbyt daleko od centrów, w których są one zlokalizowane – wskazuje. W tych wypadkach, edukacja domowa jest bezcennym rozwiązaniem.
Niestety wokół tej formy edukacji powstało w ostatnich miesiącach sporo niepokojów. Rozpoczęło się od redukcji środków przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i rozpoczęcie ruchów odbieranych przez edukatorów jako zamach na „domowe szkoły”. Aktualnie sytuacja nieco się uspokoiła.
– Obawialiśmy się, że te zakusy pójdą dalej, bo pojawiały się sygnały, że edukacja domowa zostanie przekierowana do szkół rejonowych, do szkół publicznych. To byłoby fatalne rozwiązanie, bo szkoły rejonowe tak naprawdę nie chcą się taką edukacją zajmować. Tu trzeba stworzyć całą infrastrukturę do obsługi edukacji domowej, potrzebne są materiały, kontakt z nauczycielami, którzy chcą się tym zajmować. Niestety, w szkołach systemowych z tym bywa różnie – mówi Artur Abramowicz, edukator domowy i dyrektor szkoły Prywatnej Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. Zofii i Jędrzeja Moraczewskich w Sulejówku.
Ta kwestia, jak na razie, nie znalazła odzwierciedlania w decyzjach resortu. Od nowego roku szkolnego edukacja domowa będzie realizowana na dotychczasowych zasadach, a egzaminy będą odbywały się w szkołach, do których dzieci z edukacji domowej są przypisane. – Dobrze, że z tych pomysłów zrezygnowano. Bo to my znamy te dzieci, rodziców, potrafimy indywidualizować te wszystkie procedury, dostosowywać je do zainteresowań dziecka, tak by forma egzaminów była jak najbardziej dla dzieci przystępna i przyjazna. To jest oczywiście pewien wysiłek, ale w wychowaniu dzieci nie można posługiwać się sztywnymi wzorcami – dodaje.
Jak przyznaje, obcięcie subwencji przez MEN spowodowało, że pula stypendialna do wykorzystania przez dziecko będzie w nowym roku szkolnym niższa. – Musieliśmy o 40 proc. nasze wsparcie dla edukacji domowej obniżyć i w takich realiach rodzice będą musieli się poruszać. Tu chodzi np. o zakup książek, dodatkowe zajęcia edukacyjne, sportowe dla dzieci – mówi.
Abramowicz zauważa, że te niedostatki zapewne w pewnym zakresie wypełnią środki z programu 500+, gdyż te dodatkowe pieniądze rodzice chętnie przeznaczą na edukację swoich dzieci. – Najważniejsze jest to, by dać rodzicom możliwość rzeczywistego decydowania o sposobie edukowania dzieci i wyborze dla nich tego co najcenniejsze, a nie bezwiednie zdawać się na system oświaty – sumuje.
Jak będzie we wrześniu? – Jesteśmy spokojni, wydaje się, że bez większych problemów wejdziemy w nowy rok szkolny. Oczywiście – jak zawsze – pojawiają się pewne, drobne problemy, ale jesteśmy generalnie dobrej myśli – dodaje Abramowicz.
Czy rzeczywiście tak będzie? Z informacji, jaką przekazało nam MEN wynika, że choć wokół edukacji domowej toczy się dyskusja, to w zbliżającym się roku szkolnym, większych zmian być nie powinno. – Obecnie w ministerstwie w ramach grupy roboczej ds. edukacji domowej, trwają prace nad zidentyfikowaniem i wyceną kosztów zadań jakie ponoszą osoby nauczające w ramach edukacji domowej. W dalszym etapie planowana jest systemowa zmiana sposobu finansowania edukacji domowej. Efekty wspólnie wypracowanych rozwiązań będą widoczne przy okazji podziału środków finansowych w ramach subwencji oświatowej przewidzianej na rok 2017 – informuje nas Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
Z danych resortu edukacji wynika, że wśród rodziców powoli rośnie zainteresowanie edukacją domową. Jeszcze u progu roku szkolonego 2015/16 taką formą edukacji objętych było6 974 uczniów. W marcu tego roku liczba uczniów, których rodzice wzięli na swe barki odpowiedzialność za kształcenie swoich dzieci wzrosła do 7064.
Marcin Austyn
http://www.pch24.pl
Komentarze 23 do “Systemowa obróbka edukacyjna? Niekoniecznie.”
Sorry, the comment form is closed at this time.
snag said
Wiecej na ten temat dla anglo-jezycznych – Na dole fura linkow organizacji ktore ten rodzaj edukacji preferuja i promuja ,…
https://en.wikipedia.org/wiki/Homeschooling
piwowarr said
Jeszcze są szkoły czarterowe, gdzie wprawdzie nauczyciel uczy pewną liczbę uczniów, ale pod ścisłą kontrolą rodziców.
L2P said
`ten rodzaj` chowa i uczy ludzi na `niewolnikow` czesto wyspecjalizowanych a domowy [ kogo dzis na to stac ] na ludzi wolnych i swiadomych.
Zbyszko said
System edukacji wolny od liberalnych, lewackich ideologii to jest jedna strona, ale druga strona to poziom nauczania. Tylko szkoła państwowa, która pełni misję powierzoną państwu przez naród, może zapewnić stosownie wysoki poziom wyposażenia w pomoce naukowe, wyposażenie laboratoriów, wysoki poziom wykładowców, także zweryfikowanych pod względem pedagogicznym. Można powiedzieć, że zbliżonym do ideału był model PRL-owski. I niech nikt nie wciska tu kitu o komunistycznej indoktrynacji, bo ja sam na lekcji Wych. Obyw. zostałem zapytany o instytucję która jest w społeczeństwie ostoją moralności, zostałem poprawiony, że… nie partia PZPR (jak odpowiedziałem) a Kościół RK.
Marucha said
Re 4:
Trochę indoktrynacji było, w starszych klasach. Ale nie bardzo im wychodziła, co sądzę m.in. po sobie. Miała skutek, niestety, raczej odwrotny.
Poza tym:
Szkoła to jest misja, a nie byznes.
Do szkoły powinno się DOPŁACAĆ, a nie ciągnąć z niej zyski. I niech korwinistów szlag trafi.
Chyba, że chodzi o „szkoły” uczące rzeczy niepotrzebnych w otoczce pseudonauki – jakiejś „twórczej kreatywności”, „europeizmu”, „równości płci” etc. Za takie kursy niech zainteresowani płacą.
Boydar said
„… nauczanie domowe jest nie tylko najlepszą metodą uchronienia dziecka …” – artykuł
No właśnie, wracamy do bazy; „kasa misiu, kasa ! …”
—
„… za takie kursy niech zainteresowani płacą …” – Pan Gajowy (5)
I cóż Pan Gajowy miał na względzie. Oni (czyli teoretycznie zainteresowani) bynajmniej „tymi” kursami zainteresowani wcale nie są. Bo i czym. Oni są zainteresowani wyłącznie „postawą właściwą kolejarza” – lewa ręka zaciśnięta z przodu z wysuniętym kciukiem z przodu na wysokości organu a prawa płasko za plecami zakrywająca odbyt. Czyli „ruchaj ale nie daj się wyruchać”. I są tacy którzy mówią, że po „takich” kursach się im to ziści. No to idą i „uczestniczą”. Nie zdają sobie sprawy, że możliwość dymania reszty, nie zależy od kursów tylko zupełnie od czegoś innego.
——
Panie Boydar, jakie by nie były ich motywacje, niech oni sami płacą za takie bzdurne kursy, a nie podatnicy.
Admin
Zbyszko said
Marucha@5… Do dzisiaj przechowuję, właśnie podręcznik z Wych. Obyw. gdzieś tak z połowy lat 70-tych, gdzie pokazane były te wszystkie wtedy osiągnięcia gospodarcze, socjalne, społeczne itd. Oczywiście, tak jak Pan pisze, było to coś tak normalnego, że wszyscy żeśmy to lekceważyli. Uwierzyliśmy wichrzycielom imperializmu amerykańskiego, którzy dzisiaj już otwarcie głoszą te swoje fantasmagorie, jak właśnie np JKM, że np Lasy Państwowe należy koniecznie sprzedać dużym kapitalistom, bo maili indywidualni nabywcy zjedzą całą zwierzynę z tych lasów…
Takim cymbałom daliśmy się wyprowadzić w pole i dalej młode pokolenia (tylko czy jeszcze Polaków?) dają się modelować przez takie indywidua.
Żeby jeszcze młodym czytelnikom od razu uciąć dyskusję, nad tą wiekopomną myślą wielkiego JKMa; Lasów Państwowych, jako chyba już ostatnich SREBER NARODOWYCH, NIE NALEŻY SPRZEDAWAĆ NIKOMU.
Zbyszko said
Bodyar @7 oczywiście, że to tzw nauczanie domowe jest już ostatnim gwoździem do trumny polskiej edukacji, jako kolejnego likwidowanego obciążenia budżetu. Edukacja będzie dostępna tylko dla tych co mają kasę a cała reszta (czyli ok 60-80%) będzie skazana na litość profesorów którzy w swoim wolnym czasie będą uczyć biedne dzieci pisania, czytania i rachowania, czyli wrócą szkółki niedzielne…
Jest to kolejna próba likwidowania kolejnego pionu budżetowego, kolejnej misji państwa, na które płacimy coraz większe podatki, po coraz śmielszych próbach likwidacji ZUS
Zbyszko said
Już widzę to nauczanie domowe w biednej, czyli przeciętnej polskiej rodzinie….
Kiedyś, na jeszcze Nowym Ekranie, takie farmazony próbował wciskać niejaki pan Andrzej Madej z Krakowa. Że to niby wszyscy juz mają komputery i internet, więc można siedzieć w domu i… już przez cały dzień być przyklejonym do komputera.
Chyba chcą nam tutaj wprowadzić model chiński, gdzie edukacja w ogóle nie jest potrzebna, bo biedne rodziny sprzedają (by przeżyć) swoje dzieci w wieku 5 lat, chińskim kapitalistom do niewolniczej pracy 16 godzin, przez 365 dni w roku, do końca życia….
Czekamy więc na ten Jedwabny Szlag ze wszystkimi przypdłościami
Marucha said
Re 9:
Panie Zbyszko, edukacja domowa ma być OPCJĄ, a nie PRZYMUSEM.
Tam, gdzie jest wprowadzona, wyniki są bardzo dobre.
Boydar said
Z pośpiechu nie dodałem, Panie Gajowy, że za ich „kursy” dalej płacimy my. Przecież jak nam nie ukradną, to skąd mają mieć.
revers said
Soros, ONZ chce odciac internet lub ocenzurowac, i to juz od pazdziernika tego roku …
.https://www.youtube.com/watch?v=wXS19JsdugU
niewiele czasu zostalo nie tylko na beztresowa edukacje, ale na werifikacje tej edukacji w nieocenzurowanym internecie.
watazka said
Na szmelc militarny wydaje sie wiecej pieniedzy niz na edukacje wiec niewatpliwie zyjemy w czasach, w ktorych edukacja nie jest zadnym priorytetem.
Latamy po swiecie i mordujemy dzieci, wiec po co je nauczac.
Ja niewiele wiem na temat domowego nauczania i dlatego nie bardzo wiem jak wyglada program i nauczanie chemii, fizyki czy biologii, wychowania fizycznego czy lekcji spiewu,bo nie znam systemu.
Ale brak mi slow na potepienie komercyjnej edukacji .Edukacja dla zysku ma przyniesc zysk – a nie edukacje. To raz.
A po drugie, narodowy, jednorodny program dawal wszystkim dzieciom jednakowy dostep do nauki. Nie bylo lepszych/gorszych szkol. Byli natomiast lepsi/gorsi pedagodzy, ale nie ze wzgledu na roznice w wyksztalceniu i przygotowaniu do zawodu; raczej decydowlay cechy osobowe.
Natomiast ze zdumieniem wyczytuje i wysluchuje, ze w PRL-u religia byla zabroniona.
Ja tego nie pamietam. Przez cala podstawowke chodzilem na religie a byly to czasy, kiedy jeszcze Stalin zyl. Ja jeszcze przed smiercia Stalina przystapilem do Pierwszej Komunii.
Z tego co wiem, i pamietam, to zaraz po wojnie byla w szkolach religia. (Chodzilem do przedszkola ss Urszulanek we Wroclawiu)
W 1953 roku w sanatorium w Bardo Slaskim przychodzil ksiadz na lekcje religii.
.Potem jakis czas nie bylo religii w szkole, ale chodzilismy wtedy na religie do kosciola. W moim przypadku – do klasztoru Cystersow.
Potem znowu wprowadzili lekcje religii i pamietam, ze moj ksiadz katecheta byl czlonkiem Rady Pedagogicznej. To bylo w liceum. Smiem twierdzic, ze lekcje religii byly duzo lepsze niz teraz bo i ksieza mieli wiecej w glowie poukladane.
Po 56 roku jak znowu wprowadzili lekcje religii do szkol to niektore nasze kolezanki i koledzy szli do domu wczesniej bo ich religia nie interesowala. Dlatego lekcje religii byly zawsze na koncu. Ale nie pamietam, zeby to komus przeszkadzalo. W liceum tez mielismy religie w szkole.
Uwazam, ze teraz religia w szkole nie ma sensu. Ani zaden inny przedmiot, bo niczego nie ucza. Nawet za edukacje seksualna biora sie hobbysci od seksu. W katolickiej szkole naszego wnuka, siostra zakonna pouczyla w 4-tej klasie, ze w czasie menstruacji nie mozna zajsc w ciaze. Wnukowi bardzo sie przydala taka wiedza.
Joannus said
Antidotum – Szkoły FSSPX
jasiek z toronto said
Re: 12 Revers..
Teraz to zyd soros moze nas wszystkich pocalowac w…d..pe i moze sobie cenzurowac juz tylko to, co mu pozostalo w spodniach…i nic wiecej…
Przejdziemy na servery rosyjskie lub na chinskie i po herbacie…
Nie widze zadnego zmartwienia z zydowskiego „aj-waj” i plonacych na nich chalatow z wscieklosci…
=======================
jasiek z toronto
http://polskawalczaca.com
NICK said
Nauczanie domowe jest też SZANSĄ.
Znajdą się prawdziwi nauczyciele, nie wiem jak wielu, którzy się tego podejmą. Choćby ćwierć darmo.
Tylko.
Czy będą mogli nauczać w miarę dowolnie oraz tego czego chcą rodzice i nauczyciele? Czy też będzie im narzucany tzw. program.
A jeżeli dowolnie to jak długo i czy, nie będzie to, rodzaj „łapanki”?
Niepokornych?
NICK said
Zapomniałem najważniejszego.
Skoro jest wojna i giniemy to tylko tajne komplety.
Yah said
Ad 16
Program , Panie Nick, jest sformułowany tak ogólnikowo, że może Pan nauczać czego Pan chce w tym prawdy. trzeba tylko chcieć i ta prawdę znać. A kto ją zna? Ile jest takich osób ? Jak taki nauczyciel przeyjdzie do domu to bedzie uczył inaczej niz w szkole ? Czy jesli nauczyciel zna prawde i jest uczciwy to co go powstrzyma od jej przekazywania w szkole ? Nic ….
NICK said
„Czy jesli nauczyciel zna prawde i jest uczciwy to co go powstrzyma od jej przekazywania w szkole ? Nic ….”
Dyrektor? Kurator? Kolega z pracy? (…)
Yah said
Nie Panie Nick nikt …..Kurator siedzi na kazdej lekcji? Jak nie przekazuje prawdy to albo hipokryta, albo jej nie zna. Innego usprawiedliwienia nie ma. Zresztą nawet jak kłamie tą madrym dzieciakom świta w głowie, że coś nie tak i i tak znajdują prawdę np. w …. Gajówce
NICK said
Pan żeś uparty Panie Yah.
Zatem.
Dyrektor? Kolega z pracy? Sprzątaczka? A i dziecko wreszcie, niejedno? Co to wychlapie na prawo i lewo? Jak to dziecko… .
„Bo Pan(i) nam powiedział, ze w tych kryptach na Wawelu to lezą manekiny a nie zydy”
Tak czy owak. Tylko tajnie. Oznacza to, że nie ma chlapania o tym. Nigdzie!!!!!
Włącznie z Gajówką. Co zrozumiale.
Basta.
Yah said
Ad 22
Ma Pan rację Panie Nick. Nauczycielki nauczania początkowego uczą ze starych książek, tajnie pod ławkami. Nowe na ławkach, ale do niczego …..
Boydar said
Generalnie, to przyznaję rację Panu Yahowi. Nawet moja Baba stwierdziła, że pier…li program i będzie uczyła te bachory po swojemu. Bo Jej w końcu ktoś w twarz napluje (w optymistycznej wersji rozwoju wydarzeń) kiedy skuma się jaki shit się oficjalnie dzieciakom sprzedaje. I winny nie będzie program, rząd, ministerstwo, kuratorium czy dyrekcja tylko przecież pani nauczycielka.