W książce Jacka Bocheńskiego „Zgodnie z prawem”, którą, jako absolwent drugiej klasy szkoły podstawowej, dostałem w nagrodę „za postępy w nauce i piękne czytanie”, znajdowało się opowiadanie – bo był to taki zbiór opowiadań – o chłopie Węgrzeckim, który nie chciał zapisać się do spółdzielni produkcyjnej i z tego powodu doznawał rozmaitych zgryzot.
Kiedy tak pewnego dnia siedział w domu, rozpamiętując swój upadek, do drzwi chałupy zastukał gość. Węgrzeckiemu wydawało się, że to kolejny agitator, nasłany, by go nękać – ale okazało się, że nie. Przybysz przedstawił się jako instruktor sportowy z powiatu, piłkarz.