* Orzeczenie wstępne”- a kuku! * W rozkroku: kopulacja jako polityka * Między nami „skur…synami”? *
W stronę demokracji, jakiej świat nie widział
Tuż przed ogłoszeniem ciszy wyborczej w Polsce – Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu wydał „orzeczenie wstępne”, wzywające Polskę do wycofania się z dotychczasowej reformy Sądu Najwyższego.
Nie tylko termin ogłoszenia tego „orzeczenia wstępnego” zdradza czysto polityczny charakter poprzebieranego w togi sędziowskie Trybunału: przede wszystkim sama instytucja „orzeczenia wstępnego”, które zapada „przed rozpoznaniem przez Trybunał argumentów obu stron, przed wysłuchaniem stron i przed rozprawą” pokazuje, że ten Trybunał to polityczna agenda czeredy unijnych komisarzy na krótkiej berlińskiej smyczy.
Czy może być większe urągowisko sprawiedliwości i bezstronności sądu? Z pewnością większego urągowiska być już nie może, chyba że przypomnimy sobie słynne „współdziałanie sądu z prokuratorem” i „prokuratora z adwokatem” znane z praktyk w Związku Sowieckim, w „demokracji, jakiej świat nie widział”- wedle słynnego określenia Józefa Stalina.
I cóż tu czepiać się dzisiaj Putinowskiej Rosji, gdy w zwasalizowanym przez Berlin i Paryż Trybunale Sprawiedliwości w Luksemburgu odgrzewane są ostentacyjnie stalinowskie praktyki?
„Orzeczenie wstępne” poprzebieranych w sędziowskie togi politycznych popychadeł z Trybunału Sprawiedliwości zbiegło się w czasie z pospieszną wizytą prezydenta Dudy w Berlinie.
Przypomnijmy więc i to, że gdyby nie zaskakujące veto Dudy (po jego zagadkowej rozmowie telefonicznej z Angelą Merkel) – reforma sądownictwa w Polsce byłaby już dawno zakończona… Toteż nie zdziwiło, że prezydent Duda gładko i powierzchownie przemknął teraz nad tym tematem w Berlinie, zapewniając stronę niemiecką (przynajmniej wybrał właściwego adresata…), że polskie władze „starannie zanalizują orzeczenie wstępne” i odniosą się do niego „poważnie”.
Od czasu prezydenckiego veta wobec reform sądownictwa polskie władze zasiadły nad tą kwestią w porno-politycznym rozkroku. Jest to może dogodna pozycja do kopulacji, ale nie do uprawiania polityki. Ryzyko jest takie, że albo upadnie się „na pysk” – albo na słabszą nogę, z boleśnie obtłuczonym autorytetem.
Rozkrok naszych władz polegał na tym, że z jednej strony zapewniały solennie polską opinię publiczną, iż Komisja Europejska „nie ma prawa wtrącać się w reformy sądownictwa w Polsce”, więc i wszczynać jakiejkolwiek procedury wobec Polski przed Trybunałem Sprawiedliwości – a z drugiej strony zapewniały solennie Brukselę, że „będą rozpatrywać z powagą” jej zastrzeżenia i kroki wobec tychże reform…
Ten długotrwały, akrobatyczny niemal rozkrok polityczny doprowadził do dzisiejszej sytuacji: już tylko chwile dzielą nas od nieuchronnego „sprawdzam”, czyli werdyktu ostatecznego przebierańców z Luksemburga.
…Cała ta rozkroczna zwłoka – na nic! A nie tylko, że „na nic” – ale walnie pomogła w konsolidacji agenturalnego, sędziowskiego betonu w kraju i w rozwinięciu antypolskiej ofensywy w Unii Europejskiej. Ten wrzód należało ciąć od razu, zanim rozlał się kleistą, cuchnącą posoką.
Zauważmy na marginesie, że analogiczna sytuacja zapanowała „na odcinku” stosunków polsko-żydowsko-amerykańskich, gdzie podobnym zwlekaniem i zaniechaniem wobec inicjatywy „JUST” podjętej w amerykańskim Kongresie władze polskie dopuściły do bezgłośnego, milczącego zaakceptowania wrzodu, który nabrzmiewa, i będzie nabrzmiewać.
Tymczasem wrzód – „wrzodzik”? – może rozlać się i w prowincjonalnej Łodzi, a to za sprawą Hanny Zdanowskiej, która wygrała z 70-procentowym poparciem wybory na prezydenta miasta. Zgodnie z prawem mogła kandydować i uczestniczyć w kampanii wyborczej – ale z pełną świadomością, że w przypadku wygranej nie będzie mogła – zgodnie z prawem – objąć urzędu jako osoba skazana prawomocnym wyrokiem za przestępstwo ścigane z urzędu.
W obecnej sytuacji wojewoda łódzki zobligowany jest prawem do wszczęcia procedury wygaszającej uzyskany przez Zdanowską mandat na prezydenturę. Czy tę procedurę uruchomi?…Nic nie wskazuje jednak, by Zdanowska sama zamierzała zrezygnować z objęcia urzędu… Bardzo możliwa jest więc sytuacja, gdy tłum zwolenników spróbuje osadzić ją siłą w magistracie na prezydenckim stołku, za nic mając prawo.
W Łodzi zdarzyło się już przed laty, że niejaki Żydowicz usiłował przepchnąć – przy pomocy skrzykniętego na salę obrad miejskiej rady „majdanu”- kontynuowanie w Łodzi intratnej dla niego imprezki „Camerimage”, finansowanej, rzecz jasna, z miejskiego budżetu…
Tym razem stawka jest o wiele większa, więc i mobilizacja „majdanu” może być staranniej przygotowana i opłacona. Władze postawione zostałyby wówczas w sytuacji: rozpędzić tłum policyjnymi siłami by nie dopuścić do bezprawia – albo… dopuścić bezprawie: władzę majdanu…
Nawiasem mówiąc: sama procedur wygaszania takiego bezprawnego mandatu jest całkiem idiotyczna: to bubel prawny grubego kalibru! Mimo prawomocnego wyroku skazującego, wykluczającego z mocy prawa objęcie prezydentury przez skazanego – decyzja wojewody wygaszająca uzyskany mandat musi być dodatkowo… zatwierdzona przez radę miejską, od której decyzji służy jeszcze nadto odwołanie do sądu administracyjnego!
Zdanowską w Łodzi kompromituje nie to, że uczestniczyła w kampanii wyborczej świadoma, iż nawet wygrywając 100 –procentowo nie może objąć urzędu; kompromituje ją to, że pozwala teraz nabrzmiewać lokalnemu wrzodowi. Jak to mówią: nie za to ojciec bił syna, że grywał w karty ale za to, że chciał się odgrywać…
Okrakiem na barykadzie próbował wysiedzieć i prezydent Trump, który po makabrycznym zabójstwie dziennikarza w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule udawał, że „nie wie dokładnie, co tam się stało”. Ale prezydent Turcji Erdogan to nie jest prezydent Andrzej Duda i rychło, szczegółowo „doinformował” Trumpa… Cóż: z punktu widzenia Trumpa Arabia Saudyjska to zapewne „skur…syn”, ale „nasz skur…syn”. Ciekawe jednak, czy podobnie sądzi o Izraelu?
Szkoda, że prezydent Duda nie zapytał o to prezydenta Trumpa podczas niedawnego spotkania Białym Domu, oczywiście prywatnie, w najwyższej dyskrecji, ot, w ramach szczerej, męskiej wymiany poglądów i opinii. Z czystej ciekawości.
No i, rzecz jasna, o to, czy Polska to „cywilizacyjny i tradycyjny sojusznik” Stanów Zjednoczonych, czy też tylko „skur…syn”, owszem „nasz skur…syn” ,ale nie aż tak „nasz”, żeby go nie sprzedać bliższemu „skur…synowi” żydowskiemu za podpis pod ustawą „JUST”?
Pozycja „okraczna” jest wygodna dla krajów silnych, dla słabych – szalenie niebezpieczna.
Marian Miszalski
http://marianmiszalski.pl
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…